…Pozwolę sobie zacząć od osobistej dygresji1.
W pierwszej połowie lat 90. uczestniczyłem w hucznej domówce
w Krakowie, w gronie tamtejszych radykalnych aktywistów politycznych.
Wdałem się w gorącą, obficie podlewaną alkoholem dysputę z Markiem Kurzyńcem. Będąc wówczas gorliwym orędownikiem ludowego „rewolucyjnego
nacjonalizmu”, zarzucałem mojemu anarchistycznemu adwersarzowi oderwanie
od rzeczywistości, od problemów i poglądów zwykłych ludzi. Kurzyniec
zareplikował: „Ty się tylko stylizujesz na proletariusza!”. Niestety,
musiałem przyznać mu rację: choć nauczycielska pensja była żałośnie
niska, to wyższe wykształcenie i praca umysłowa w czasach przed taśmową
produkcją dyplomów i postindustrialną transformacją alienowały mnie
od mas robotników fabrycznych. Mogłem jednak oddać cios, stwierdzając,
że proletariacki image anarchistów też nie jest niczym innym, jak stylizacją, że myli im się cyganeria z klasą pracującą2.
I ten problem po dziś dzień pozostaje, w mojej opinii, główną
słabością polskiej lewicy. Jest oderwana od mas ludowych, które rzekomo
ma reprezentować. Część polskiej lewicy (?) otwarcie zerwała z tradycją
artykułowania plebejskich interesów3. Większość z tych, którzy tkwią na starych, klasowych pozycjach, identyfikuje się de facto
nie tyle z ludem, ile ze swoim – wyidealizowanym i zideologizowanym –
wyobrażeniem o tymże ludzie. W ich wizji proletariusz jest obowiązkowo
antyklerykałem, internacjonalistą i feministą (a w miarę możności także
wegetarianinem) – a jeśli nie jest, to znaczy, że żaden z niego
proletariusz4.
Dlatego artykuł niniejszy poświęcę ruchowi autentycznie ludowemu,
zrodzonemu z oddolnych walk społecznych, a nie z ideologicznej
inspiracji5, ruchowi, który nie musiał się „stylizować” i, niczym mitologiczny Anteusz z matki-ziemi, z ludu wprost czerpał swą moc.
I
W 1990 roku spadły na Polskę dobrodziejstwa planu
dostosowawczego Międzynarodowego Funduszu Walutowego opracowanego przez
Jeffreya Sachsa, a firmowanego przez Leszka Balcerowicza. Inflacja
w pierwszym roku obowiązywania Planu Balcerowicza wyniosła 585,8 proc.
(dla porównania: w 1989 roku – 251,1 proc., a w 1988 – 60,2 proc.).
Działo się to w warunkach faktycznego zamrożenia płac większości
pracowników za sprawą osławionego „popiwku”, czyli podatku
od ponadnormatywnych wynagrodzeń. „Przeciętne wynagrodzenie realne
pracowników sektora państwowego i spółdzielczego było w 1990 roku niższe
o 28 proc. niż w roku poprzednim” – donosił sucho Główny Urząd
Statystyczny. Wskaźnik przeciętnych miesięcznych wynagrodzeń realnych
malał systematycznie aż do roku 1993 włącznie. A nie wszyscy mieli
szczęście otrzymywać jakieś wynagrodzenie: w ciągu 1990 roku bezrobocie
wzrosło z 0,3 proc. w styczniu do 6,5 proc. w grudniu; trzy lata później
wynosiło już 16,4 proc.6
W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się wszakże rolnicy. Znów
zacytujmy informację GUS: „Ceny artykułów zbywanych przez rolników
wzrosły ok. dwukrotnie wolniej od cen nabywanych przez nich środków
produkcji”. Nieubłaganie rozwierały się, jak w czasie przedwojennego
Wielkiego Kryzysu, „nożyce cen”. Spadek stopy życiowej na wsi – i tak
zacofanej w porównaniu z resztą kraju – był jeszcze większy niż
w mieście. Paradoksalnie, polityka Balcerowicza uderzyła najdotkliwiej
w gospodarstwa duże, wysokotowarowe, produkujące na rynek. Ich
właściciele w poprzedniej dekadzie brali na korzystnych warunkach
kredyty, pozwalające zmodernizować i zintensyfikować produkcję. Teraz
skokowy wzrost bankowych odsetek wepchnął ich w pętlę zadłużenia. Nie
mogąc spłacić kredytów – bankrutowali, a ich gospodarstwa były
licytowane. Nic dziwnego, że w tej grupie nastroje desperacji były
najsilniejsze7. Już w 1990 roku doszło do masowych protestów
rolniczych – tylko w lipcu zorganizowano 927 blokad dróg. Przeciw
protestującym w Mławie rolnikom premier Tadeusz Mazowiecki wysłał
transportery opancerzone (pod naciskiem Aleksandra Halla i… Jacka
Kuronia).
Wśród niezadowolonych był Andrzej Lepper, urodzony w 1954 roku
absolwent technikum rolniczego. Przez pewien czas pracował w Państwowych
Gospodarstwach Rolnych w województwie słupskim, w 1978 roku został
najmłodszym w Polsce kierownikiem PGR-u. Wstąpił wtedy do PZPR8,
jednak zakończył przynależność już dwa lata później, gdy w 1980 roku
zdecydował się na prowadzenie indywidualnego 63-hektarowego
gospodarstwa. We wrześniu 1991 roku stanął na czele protestu zadłużonych
rolników w Darłowie, a w październiku tego roku został liderem
ogólnokrajowego Komitetu Obrony Rolników, który walczył o wstrzymanie
grożących rolnikom egzekucji komorniczych.
Pokłosiem tych protestów było utworzenie Związku Zawodowego Rolnictwa
„Samoobrona”, zarejestrowanego 10 stycznia 1992 roku. Samoobrona
stanowić miała nieprzejednaną opozycję, w przeciwieństwie do dwóch
pozostałych organizacji rolniczych – Krajowego Związku Rolników
i „Solidarności” Rolników Indywidualnych, którym zarzucała ugodowość
wynikającą z powiązań, odpowiednio, ze starym i nowym aparatem władzy.
Łączył się z tym radykalizm metod. W marcu I Krajowy Zjazd ZZR powołał
tzw. brygady antyegzekucyjne, które miały zajmować się udaremnianiem
zajęć komorniczych w zadłużonych gospodarstwach. W kwietniu stuosobowa
grupa związkowców zajęła gmach resortu rolnictwa. W czerwcu w dziesięciu
województwach (m.in. we Włocławku) odbyły się blokady dróg publicznych.
Apogeum protestów miało miejsce w lipcu, gdy Samoobrona próbowała
przeprowadzić „marsz gwiaździsty”. 72 kolumny rolników ruszyły
na Warszawę, czemu towarzyszyły starcia z policją. Związkowcy grozili
wysadzeniem w powietrze cystern z paliwem, 91 protestujących
aresztowano, wielu zostało poturbowanych, a kilku trafiło do szpitala.
Późniejsze akcje Związku w tym okresie (jak blokada przejść granicznych
w Świecku i Kołbaskowie) miały już wyraźnie mniejszą skalę, jednak wciąż
cechował je radykalizm. Należały do nich m.in. starcia z policją
w Warszawie w kwietniu 1993 roku, wywiezienie na taczce burmistrza
Praszki w sierpniu 1993 roku, pobicie zarządcy zlicytowanego
gospodarstwa w Kobylnicy w lipcu 1994 roku.
Równolegle Samoobrona rozbudowywała zaplecze społeczne i polityczne.
Nawiązała współpracę z pracowniczymi związkami zawodowymi (m.in. z NSZZ
„Solidarność’80”, z Wolnym Związkiem Zawodowym „Sierpień’80”,
z Federacją Związków Zawodowych Górników), współtworząc Międzyzwiązkowy
Krajowy Komitet Negocjacyjno-Strajkowy. W czerwcu 1992 roku utworzona
została partia polityczna Przymierze Samoobrona, w skład której obok
związkowców weszli grupa członków Polskiej Partii Zielonych z Januszem
Bryczkowskim na czele oraz szereg osób kojarzonych
z narodowo-komunistycznym skrzydłem PZPR (Bohdan Poręba, Bożena
Krzywobłocka, Józef Balcerek). Pod koniec roku powstał Komitet
Samoobrony Narodu, który miał stanowić szeroki ruch społeczny z udziałem
– oprócz wymienionych – także Komitetu Obrony Bezrobotnych, środowisk
kombatanckich (Stowarzyszenie Ofiar Wojny, gen. Stanisław Skalski, płk
Antoni Heda) i drobnych grup nacjonalistycznych, takich jak Stronnictwo
Narodowe „Ojczyzna”. Samoobrona próbowała w ten sposób wyrwać się
z wiejskich opłotków.
Pomimo to start w wyborach parlamentarnych we wrześniu 1993 roku
okazał się porażką: partia uzyskała zaledwie 2,78 proc., co wynikało
m.in. z braku porozumienia z Partią X Stanisława Tymińskiego, głoszącą
nieomal identyczny radykalno-populistyczny program społeczny. Ruch
wszedł w kryzys. W grudniu 1993 roku z partii został usunięty
Bryczkowski, który założył jawnie faszystowski Front Narodowy Samoobrona
(potem Polski Front Narodowy). W sierpniu 1994 roku Lepper został
aresztowany, co Bryczkowski bezskutecznie usiłował wykorzystać do próby
przejęcia kontroli nad ZZR. Wewnętrzne rozbicie w połączeniu z opadaniem
fali niezadowolenia społecznego drastycznie ograniczyło możliwości
mobilizacyjne Samoobrony. Przez kilka najbliższych lat ograniczała się
do punktowych wystąpień wykorzystujących lokalne konflikty społeczne.
W regionie świętokrzyskim powstała Samoobrona Mieszkańców, której celem
była obrona praw lokatorskich. W czasie budowy gazociągu jamalskiego
Samoobrona nawiązała współpracę z Polskim Stowarzyszeniem Budowniczych
Rurociągów Witolda Michałowskiego, domagając się wyższych odszkodowań
dla rolników. U schyłku tysiąclecia związkowcy połączyli wysiłki
z Federacją Zielonych i obrońcami zwierząt w proteście przeciw ekspansji
firmy Smithfield Foods (Kongres Rolniczo-Ekologiczny w maju 2000 roku).
Efekty były jednak niewielkie. W wyborach prezydenckich 1995 roku
na Leppera głosowało zaledwie 1,32 proc. wyborców. Dwa lata później
w czasie wyborów parlamentarnych okazało się, że Samoobrona potrafi
wystawić kandydatów tylko w 16 okręgów (na 52), uzyskując w sumie 0,08
proc. głosów.
Wiatr ponownie zaczął dąć w żagle Samoobrony pod koniec lat 90.,
w miarę jak znów pogarszała się sytuacja życiowa Polaków (tzw. drugi
plan Balcerowicza: w 2001 roku stopa bezrobocia sięgnęła 17,5 proc.).
W 1998 roku nasiliły się rolnicze protesty, na których czele stanęła
Samoobrona wespół z innymi związkami rolniczymi; głośnym echem odbiło
się zniszczenie importowanego zboża na przejściu granicznym w Muszynie.
W styczniu 1999 roku miała miejsce blokada polsko-niemieckiego przejścia
granicznego w Świecku, w której uczestniczyły ponad 3 tysiące
związkowców. 27 maja w całym kraju odbyły się blokady dróg,
których liczba miała sięgnąć dwustu. W sierpniu 1999 roku protest
Samoobrony w Bartoszycach przeistoczył się w gwałtowne rozruchy,
w wyniku których 11 policjantów znalazło się w szpitalu. Udział
mieszkańców miast w tych wydarzeniach pokazywał, że Samoobronie udało
się pozyskać zwolenników spoza wsi.
Ugrupowanie Leppera zmodyfikowało strategię, co podkreślała nowa
nazwa: Samoobrona Rzeczypospolitej Polskiej. Doszło do wymiany części
kadr – dawnych działaczy pokroju Leszka Zwierza zastąpili ludzie tacy
jak Janusz Maksymiuk czy Krzysztof Filipek. Współpraca z profesjonalistą
od PR Piotrem Tymochowiczem zaowocowała nowym, „dystyngowanym” image
Leppera. Mówić można o Samoobronie 2.0. Coraz wyraźniejsze stało się
otwarcie Samoobrony na opozycję lewicową: w 1999 roku lepperowcy wzięli
udział wraz z Sojuszem Lewicy Demokratycznej w pochodzie pierwszomajowym
i w wielkiej manifestacji 24 września. Strategią ruchu pozostała jednak
budowa „frontu narodowo-ludowego”. W styczniu 2000 roku ogłoszono
utworzenie Bloku Ludowo-Narodowego obejmującego SRP, WZZ „Sierpień ‘80”
i nacjonalistyczny Front Polski gen. Tadeusza Wileckiego. Blok okazał
się martwym płodem, gdyż nie był w stanie wyłonić wspólnego kandydata
w nadchodzących wyborach prezydenckich9. W rezultacie Lepper
zdobył 3,05 proc., co wciąż lokowało Samoobronę w kategorii politycznego
planktonu. Lepperowcy byli jednak przekonani, że przyszłość należy
do nich. W ich opinii potwierdzało to podpalenie w maju 2000 roku domu
Stanisława Łyżwińskiego w Hucie Skaryszewskiej, w którym zatrzymał się
Lepper; interpretowali to jako próbę zabójstwa ludowego przywódcy.
Okazało się, że mieli rację, wierząc w powodzenie swej sprawy.
W wyborach parlamentarnych 2001 roku SRP osiągnęła bezprecedensowy
sukces – 10,2 proc. głosów i 53 mandaty – stając się trzecią siłą
polityczną w Polsce. Dotychczasowi pariasi nagle zostali partnerami
najważniejszych aktorów sceny politycznej. Zauważalna już wcześniej
ewolucja ku lewicy zaowocowała warunkową współpracą z koalicją SLD-PSL.
Samoobrona była jedynym klubem spoza koalicji, który poparł rząd Leszka
Millera, a Lepper został wicemarszałkiem Sejmu. Istniał nawet projekt
włączenia SRP do koalicji rządowej, lansowany przez grupę wojskowych
z gen. Sławomirem Petelickim na czele, nie doszło jednak do tego wskutek
sprzeciwu Aleksandra Kwaśniewskiego.
Sielanka nie trwała długo. Już w listopadzie 2001 roku Lepper
zaszokował posłów, sugerując korupcję i kryminalne powiązania czołowych
polityków SLD i PO, co spowodowało jego odwołanie z funkcji
wicemarszałka. W grudniu Samoobrona wraz z Ligą Polskich Rodzin i Prawem
i Sprawiedliwością forsowała wniosek o wotum nieufności wobec ministra
spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza. Nie oznaczało to jednak
jeszcze opozycji totalnej. Szereg inicjatyw rządu Millera popieranych
było w Sejmie przez lepperowców. Po sukcesie SRP w wyborach
samorządowych w 2002 roku (16 proc. poparcia na poziomie województw),
w ośmiu sejmikach wojewódzkich utworzyła ona koalicje z SLD. Lepper
jednak stopniowo radykalizował stanowisko i w kwietniu 2003 roku zażądał
od działaczy partii zerwania sojuszów z lewicą w terenie (co
doprowadziło do kilku rozłamów, np. w Lublinie odeszła grupa Konrada
Rękasa). Jeszcze ostrzej atakowany był rząd Marka Belki, uważanego
za człowieka Kwaśniewskiego. Samoobrona współpracowała coraz ściślej
z prawicową opozycją, popierając np. tzw. raport Ziobry dotyczący „afery
Rywina” czy wniosek o popełnieniu przestępstwa przez szefa Wojskowych
Służb Informacyjnych gen. Marka Dukaczewskiego. Lepper żądał też
ustąpienia prezydenta Kwaśniewskiego, ogłaszając go przedstawicielem
„układu polityczno-biznesowo-mafijnego”.
Ten wspólny front z prawicą nie oznaczał jednak zwrotu SRP w prawo.
Przeciwnie – plan Leppera zakładał przejęcie przez Samoobronę hegemonii
na lewicy. IV zjazd ZZR w styczniu 2004 roku odmawiał SLD lewicowości,
a pod koniec roku Lepper deklarował: „Stawiam sobie za cel tak przekonać
elektorat lewicy, by zrozumiał, że jedyną lewicową, prospołeczną
i patriotyczną partią jest obecnie Samoobrona”. W tym celu nawiązano
współpracę z Demokratyczną Partią Lewicy, Ruchem Ludzi Pracy i Krajową
Partią Emerytów i Rencistów. W szeregach SRP znaleźli się działacze
Sojuszu (np. Grzegorz Tuderek, Bolesław Borysiuk) i Unii Pracy (Andrzej
Aumiller). W dużej mierze plan Leppera się powiódł. Wprawdzie odnotowano
odpływ części starego elektoratu Samoobrony w kierunku Ligi Polskich
Rodzin, ale zostało to zrekompensowane przez przejęcie wielu
dotychczasowych wyborców lewicy – głównie emerytów i rencistów,
robotników upadłych zakładów pracy, byłych funkcjonariuszy służb
mundurowych. Już w wyborach do europarlamentu w 2004 roku lepperowcy
wyprzedzili SLD10.
Równolegle do aktywności parlamentarnej SRP starała się działać
na niwie społecznej. Partia podjęła współpracę z organizacjami osób
niepełnosprawnych (wyznaczając nawet specjalnego pełnomocnika
ds. kontaktów z nimi) i środowiskiem matek samotnie wychowujących
dzieci. Próbowano nadal prowadzić akcje bezpośrednie, takie jak obrona
targowiska we Włocławku w 2001 roku, zablokowanie Chińskiego Centrum
Handlowego w Woli Kosowskiej i wysypanie na tory importowanego zboża
w Warszawie w 2002 roku, pikiety przeciw wojnie w Iraku w 2004 roku,
poparcie protestów służby zdrowia i rybaków bałtyckich w 2005 roku.
Wyraźnym jednak było, że inicjowane przez Samoobronę protesty stawały
się coraz słabsze liczebnie, mniej żywiołowe, wręcz zrytualizowane.
…Przerwijmy w tym momencie beznamiętną
narrację historyka odautorskim komentarzem. Wybiegając w przyszłość:
Samoobrona odniosła sukces, ale go zmarnowała. „Miałeś, chamie, złoty
róg”, ciśnie się na usta. Lepper nie wykorzystał tych sześciu lat
tłustych, kiedy miał popularność, pieniądze, dostęp do mediów,
na stworzenie sieci organizacji społecznych, która zapewniałaby trwałe
oparcie w społeczeństwie, niezależne od zmiennej koniunktury wyborczej.
Wprawdzie w maju 2002 roku powstała Ogólnopolska Młodzieżowa Organizacja
Samoobrony, jednak partyjna młodzieżówka skupiała raczej karierowiczów
niż ideowców11. Komórki takie jak Centrum Informacji
Aferalnej czy Centrum Analiz Wyborczych miały charakter fasadowy –
wystarczy powiedzieć, że obsługę szeroko rozreklamowanego jako
instytucja antykorupcyjna CIA przydzielono… jednemu pracownikowi.
Zamiast żmudnej pracy u podstaw preferowano pozyskiwanie podmiotów
zewnętrznych zainteresowanych współpracą dopóki przynosiła ona wymierne
korzyści. Zupełnie zaniedbana została praca ideotwórcza i formacyjna:
zaprzestano wypracowywania ideologii12,
która stanowiłaby niekoniunkturalną motywację i spoiwo członków partii,
nie zrealizowano pomysłu wydawania teoretycznego periodyku „Trzecia
Droga”. Zlekceważono nawet budowę własnego aparatu propagandowego,
uniezależniającego ruch od nieprzychylnych mu mediów. Pojawił się
wprawdzie dwutygodnik „Samoobrona”, jednak jego wydawcą (faktycznie
niezależnym od partii) został znany antysemita Leszek Bubel,
który niebawem zerwał z Lepperem. Pod względem kadrowym, zamiast oprzeć
się na lokalnych społecznikach, Lepper preferował biznesmenów (jak Piotr
Misztal, skazany za łamanie prawa pracy) i zawodowych polityków, jak
były prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego Ryszard Czarnecki.
Z czego te zaniechania wynikały? Niewątpliwie olbrzymią rolę
odegrała typowo polska krótkowzroczność, stawiająca improwizację,
prowizorkę i drogę na skróty ponad systematyczną pracę organiczną.
Przywódca ruchu był też niewątpliwie pod rosnącym ciśnieniem posłów,
radnych, szeregowych działaczy, którzy chcieli jak najszybciej
skonsumować sukces wyborczy, sięgając po stanowiska, wpływy i pieniądze.
Zapewne dotknęło to i samego Leppera, którego w tym czasie dotknęły
kłopoty zdrowotne – syndrom „zmęczonego rewolucjonisty”, przekonanego,
że należy mu się nagroda za dawne trudy, ilustrują choćby dzieje
przedwojennych piłsudczyków. Można też przypuszczać, że Lepper celowo
zaniedbał instytucjonalizację i ideologizację ruchu, gdyż silne
struktury ograniczałyby jego wodzowską pozycję, a skonkretyzowana
ideologia – swobodę politycznego manewru.
Podwójne wybory 2005 roku potwierdziły sukces SRP: w wyborach
parlamentarnych uzyskała 11,41 proc. głosów (nieznacznie więcej niż
SLD), w prezydenckich Lepper zajął trzecie miejsce z 15,11 proc. Wyniki
były jednak gorsze od oczekiwanych. Zwycięstwo PiS sprawiło, że scena
polityczna nie uległa polaryzacji, jak oczekiwał Lepper, na obóz
prawicowo-liberalny, kierowany przez Platformę Obywatelską,
i lewicowo-populistyczny, którego główną siłą byłaby Samoobrona. Zamiast
tego wytworzył się podział na „Polskę liberalną” (PO, w pewnej mierze
SLD) i „Polskę solidarną” pod przewodem PiS. Pojawiła się możliwość
zaistnienia szerokiego frontu antyliberalnego (postulowanego wszak przez
Leppera w latach 90.), ale SRP była jego podrzędnym elementem.
Logika tego podziału – jak również wspomniane parcie lepperowców
do władzy – pchały Samoobronę w objęcia prawicy. Już w drugiej turze
wyborów prezydenckich Lepper udzielił poparcia Lechowi Kaczyńskiemu.
W lutym 2006 roku Lepper wraz z Jarosławem Kaczyńskim i Romanem
Giertychem podpisali „pakt stabilizacyjny”, w maju SRP weszła w skład
koalicji rządowej. Lepper został wicepremierem i ministrem rolnictwa,
Samoobrona uzyskała też stanowiska ministrów pracy i budownictwa,
osiemnastu wiceministrów, kierownictwo Agencji Restrukturyzacji
i Modernizacji Rolnictwa oraz KRUS. Koordynator służb specjalnych
Zbigniew Wassermann oficjalnie oznajmił, że nie ma żadnych dowodów
na inspirowanie ruchu Leppera przez byłych funkcjonariuszy SB.
Lepper usilnie starał się zrzucić odium awanturnictwa i radykalizmu,
zaprezentować się jako odpowiedzialny polityk. Bezskutecznie. Przeciwko
sobie miał otwartą wrogość mediów i słabo skrywaną niechęć koalicjanta.
W jego własnej partii silne były tendencje odśrodkowe, część posłów
z Janem Bestrym ciążyła ku PiS. Nieustanne tarcia w koalicji już
we wrześniu 2005 roku doprowadziły do kryzysu gabinetowego i dymisji
Leppera, który zagroził wejściem w sojusz z… PO. W październiku kryzys
został zażegnany, jednak SRP wyszła z niego osłabiona. Jasne się stało,
że Lepper nie panuje nad własnym ugrupowaniem: zerwanie koalicji
doprowadziłoby do dezintegracji partii, bo wielu posłów nie chciało
wracać do opozycji. Wiarygodność ruchu i jego przywódcy drastycznie się
zmniejszyła z powodu nieustannych wolt; nie można było nie zauważyć,
że Samoobrona przypomina sobie o postulatach programowych na ogół przy
okazji konfliktów personalnych. Symbolem degrengolady stało się
udaremnienie egzekucji komorniczej przez posła SRP, który powołując się
na poparcie ministra sprawiedliwości, chronił… własny majątek.
Rozczarowany elektorat Samoobrony przechodził do obozu PiS, czego
dowiodły wybory samorządowe w 2006 roku – na szczeblu wojewódzkim
ugrupowanie Leppera uzyskało tylko 5,54 proc. głosów. Obserwatorzy byli
zgodni, że sprawowanie władzy okazało się zabójcze dla partii protestu.
„Może dziś już tak bardzo ucywilizowany Lepper nie podoba się radykałom
na wsi?” – pytał socjolog Radosław Markowski. Dziennikarka Janina
Paradowska potwierdzała: „Lepper w kręgu rządowego establishmentu nie
może już być wyrazicielem społecznego protestu i jego pozycja musi
słabnąć”.
Kolejny cios uderzył w SRP w grudniu 2006 roku, gdy „Gazeta Wyborcza”
oskarżyła wiceprzewodniczącego partii, Łyżwińskiego, a także samego
Leppera, o wykorzystywanie seksualne kobiet związanych z Samoobroną13.
W lipcu 2007 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne aresztowało
pod zarzutem korupcji dwóch pracowników ministerstwa rolnictwa
związanych z Lepperem, którego też oskarżono o udział w procederze. Choć
zarzutów wobec Leppera nie udowodniono, został odwołany ze stanowiska,
co doprowadziło do rozpadu koalicji i przedterminowych wyborów.
SRP zaczęła wykonywać desperackie ruchy. Najpierw zdecydowano
o połączeniu z LPR w nową formację Liga i Samoobrona, niedługo później
porozumienie zerwano, wykonując ostry zwrot w lewo, czego symbolem było
przyjęcie na listy Samoobrony Leszka Millera i Piotra Ikonowicza. Trudno
uznać, by takie chaotyczne działania poprawiały wiarygodność partii.
W dodatku przeceniono popularność Millera, któremu lewicowy elektorat
pamiętał poparcie dla podatku liniowego i dla wojny w Iraku. Skutkiem
była wyborcza katastrofa: 1,53 proc.
Późniejsze dzieje Samoobrony to już wegetacja,
przypominająca sentencję Marksa o historii powtarzającej się jako
operetka. Lepper zapomniał starej prawdy, że nie da się wejść dwa razy
do tej samej rzeki. Po akcesji do Unii polskie społeczeństwo przeszło
przyśpieszoną transformację. Wieś się rozwarstwiła: część rolników
wyraźnie się wzbogaciła, innych uzależniły unijne dotacje14.
Masa bezrobotnych wyjechała na przysłowiowy zmywak. Lud się zmienił,
zmieszczaniał; proletariat przeistoczył bądź to w salariat, bądź
to w prekariat. Samoobrona stała się anachroniczna. Tytułowy Anteusz
postanowił stać się Ikarem; gdy pojął grozę sytuacji, zapragnął schronić
się na ziemi – ale ta zniknęła. Znalazł się w stanie nieważkości.
Morał tej opowieści jest prosty: lewica nie może odrywać się
od swej plebejskiej bazy. Ma artykułować jej interesy i poglądy. „Wèi
rénmín fúwù” (służyć ludowi!), jak mawiali maoiści. Jeśli w Polsce
nastąpi odrodzenie lewicy, to w formie pragmatycznego neopopulizmu, być
może odwołującego się właśnie do tradycji Samoobrony.
II
Oblicze ideowo-polityczne Samoobrony
pozostawało nieodgadnione. Zwolennicy odwoływali się do enigmatycznego
(neofaszyzm? postsocjaldemokracja?) pojęcia „trzeciej drogi” pomiędzy
socjalizmem a kapitalizmem. Przeciwnicy zadowalali się klasyfikowaniem
lepperowców jako „populistów” (a populista w oczach nie tylko
establishmentu, ale i współczesnych lewicowców to, wiadomo, nieświadomy
faszysta albo zamaskowany faszysta – Kukiz, Farage, Trump).
Wielkomiejska lewica, która zastąpiła ideę sojuszu
robotniczo-chłopskiego modnymi teoriami o „nowej klasie robotniczej”
złożonej z „białych kołnierzyków”, traktowała wiejski ruch nieufnie.
Gdy jednak poddamy program Samoobrony chłodnej politologicznej analizie,
okazuje się, że ma on charakter klasycznie socjaldemokratyczny
(tj. sprzed blairowsko-schröderowskiej transformacji).
Zacznijmy, po marksistowsku, od „bazy”, czyli problematyki
społeczno-gospodarczej, która w programie Samoobrony zajmowała miejsce
pierwszoplanowe. Ruch deklarował, zwłaszcza w latach 90.,
antykapitalistyczną orientację, uważając, że „kapitalizm to prymat
kapitału i zysku nad pracą i człowiekiem”, i deklarując (1994):
„Kapitalizm nie jest systemem wiecznym. Ustąpić on musi nowym koncepcjom
stosunków międzyludzkich, nowej ekologicznej moralności. Nowa epoka
postkapitalistyczna już się rodzi”.
Alternatywą miał być ustrój zapewniający sprawiedliwą redystrybucję
dóbr w imię nadrzędnego interesu społecznego. Samoobrona wyobrażała
sobie ów postkapitalistyczny system jako gospodarkę wielosektorową,
opartą na współistnieniu własności państwowej (przemysł surowcowy
i wydobywczy, energetyczny, zbrojeniowy, infrastruktura komunikacyjna
oraz bankowość i ubezpieczenia), pracowniczej (przekształcanie
przedsiębiorstw państwowych w spółki pracownicze), spółdzielczej
(m.in. nowe formy kooperatyw na wsi) i prywatnej (głównie małe i średnie
rodzime przedsiębiorstwa, które postulowano chronić przed ekspansją
wielkiego kapitału zagranicznego). W gospodarce takiej kierowniczą rolę
odgrywałoby państwo, które w stosunkach zewnętrznych miało prowadzić
politykę protekcjonistyczną chroniącą rynek wewnętrzny, a w wewnętrznych
– stosować na szeroką skalę interwencjonizm, poprzez m.in. tworzenie
prawnych i instytucjonalnych ram rynku, rozbudowę infrastruktury
w kluczowych dziedzinach, pomnażanie kapitału ludzkiego poprzez rozwój
nauki i edukacji, dbałość o opiekę społeczną i ochronę środowiska.
Szczególną rolę przyznawano polityce monetarnej i fiskalnej. Proponowano
zwiększenie obciążeń podatkowych dla osób najwięcej zarabiających, przy
jednoczesnym zwolnieniu z podatków najuboższych, obniżenie podatków
pośrednich oraz wprowadzenie podatku obrotowego. Narodowy Bank Polski
miałby ponosić odpowiedzialność za rozwój gospodarczy oraz poziom
zatrudnienia i z tych zadań być rozliczany przez parlament.
Z tych pozycji Samoobrona krytykowała neoliberalny kierunek
transformacji ustrojowej lat 90. Podzielając powszechną wówczas opinię
o rabunkowym charakterze przekształceń własnościowych, głoszono:
„Większość prywatyzacji przeprowadzonych w Polsce wykonano źle,
z naruszeniem interesów gospodarczych Polski i z istotnym naruszeniem
interesów Skarbu Państwa”. Logiczną konsekwencją tego stanowiska był
postulat przeprowadzenia lustracji majątkowej i gospodarczej,
rozliczenia skorumpowanych elit. Zarazem Lepper zwracał uwagę – na ileż
wcześniej przed „postkolonialnymi” modami lewicy! – na kompradorski
charakter wprowadzanego w Polsce modelu kapitalizmu. Beneficjentem
transformacji był jego zdaniem w pierwszym rzędzie wielki ponadnarodowy
kapitał. Zwłaszcza prywatyzacja sektora bankowego prowadzić miała
do utraty kontroli państwa nad zachodzącymi w Polsce procesami
gospodarczymi oraz do osłabiania polskiej przedsiębiorczości poprzez
dyskryminacyjną politykę kredytową.
Dużo mniej uwagi poświęcano sprawom polityczno-ustrojowym. Samoobrona
bez zastrzeżeń uznawała demokratyczne fundamenty państwowości, co nie
znaczy, że zadowalał ją konstytucyjny kształt III Rzeczypospolitej.
Przede wszystkim domagała się uzupełnienia instytucji
przedstawicielskich elementami demokracji bezpośredniej,
np. wprowadzenia możliwości rozpisywania – na wniosek 500 tysięcy
obywateli – referendum w sprawie skrócenia kadencji parlamentu lub
usunięcia z urzędu głowy państwa. Zgodnie z tradycjami tak ruchu
ludowego, jak PPS chciała też zastąpienia Senatu przez izbę
społeczno-zawodową, złożoną z przedstawicieli związków zawodowych,
organizacji pracodawców, samorządów terytorialnych oraz organizacji
pozarządowych. Proponowała odejście od zasady wolnego mandatu na rzecz
związania mandatu poselskiego z partią, zniesienie immunitetu
parlamentarnego i ograniczenie sprawowania mandatu do trzech kadencji.
Relatywnie sceptyczny pozostawał stosunek Samoobrony do samorządu
terytorialnego – partia przestrzegała przed zbytnią decentralizacją
sfery publicznej, obawiając się zarówno rozkwitu mikrooligarchicznej
patologii na szczeblu lokalnym, jak i utraty sterowności państwa przez
rząd. I jeszcze jedna osobliwość: idąc pod prąd opinii, Samoobrona
opowiadała się przeciw uzawodowieniu armii, a za utrzymaniem jej
obywatelskiego charakteru opartego na powszechnym poborze.
Charakterystycznym rysem koncepcji ustrojowych Samoobrony, również
zgodnym z tradycyjnymi koncepcjami socjaldemokratycznymi, było
umieszczanie instytucji i mechanizmów demokratycznych w ramach państwa
narodowego. Wewnętrzna suwerenność ludu przekładała się na zewnętrzną
suwerenność narodową – niezależność państwa wobec ponadnarodowych
organizacji, instytucji, korporacji.
Idea, że Rzeczpospolita Polska winna być samodzielnym podmiotem
na arenie międzynarodowej, warunkowała koncepcje ruchu w zakresie
polityki zagranicznej. Pryncypium dbałości o interes narodowy prowadziło
w pierwszej kolejności do skrajnie pragmatycznego postulatu
„ekonomizacji” polityki zagranicznej, która miała być oparta wyłącznie
na kryterium korzyści płynących z wymiany handlowej z określonymi
krajami. To z kolei sprawiało, że Samoobrona bliska była – choć wprost
tego nie wyartykułowała – koncepcjom polityki wielowektorowej i, co
za tym idzie, świata wielobiegunowego, taką politykę umożliwiającego.
Ruch pozostawał sceptyczny wobec idei unifikacji globu, zauważając,
że nie istnieje jedna idealna forma ustrojowa, w jednakowym stopniu
odpowiadająca wszystkim społeczeństwom. Lepper podkreślał, że „każde
państwo ma swoje tradycje, kulturę, i należy to uszanować”.
Takie podejście stawiało Samoobronę w opozycji do jednoznacznie
prozachodniej polityki zagranicznej III Rzeczypospolitej. Ruch oponował
przeciw członkostwu Polski w NATO, uważając, że oznacza
to podporządkowanie polskich sił zbrojnych obcemu dowództwu i ich użycie
w egzotycznych konfliktach15. Z tych pozycji Samoobrona
protestowała w 1999 roku przeciwko nalotom na Jugosławię („NATO
odrzuciło maskę paktu obronnego, a stało się żandarmem, pilnującym
interesów międzynarodowej finansjery”), a w 2003 roku (wraz z LPR)
przeciw udziałowi Polaków w interwencji w Iraku. Lepper krytykował
„wasalizację” Polski przez USA, niektórzy działacze porównywali wręcz
relacje łączące Warszawę z Waszyngtonem do satelickiego statusu PRL.
Najwięcej jednak uwagi Samoobrona poświęcała (zwłaszcza w pierwszym
okresie działalności) groźbie uzależnienia ze strony Niemiec. Dla
rolników z Ziem Odzyskanych „niemieckie zagrożenie” miało realny wymiar
roszczeń majątkowych byłych niemieckich właścicieli czy też wykupu przez
Niemców ziemi (w Polsce znacznie tańszej16). Dlatego już
w 1994 roku Samoobrona przestrzegała przed „tłumieniem czujności wobec
nacjonalizmu i rewizjonizmu niemieckiego”. Ekspansja ekonomiczna Niemiec
wiązać miała się z rozwarstwieniem majątkowym pomiędzy wspomaganą przez
Berlin mniejszością niemiecką a miejscową ludnością polską.
Antyniemieckie nastawienie rzutowało też na nieufność wobec
integracji europejskiej, postrzeganej początkowo jako instrument
niemieckiego imperializmu. W latach 90. Samoobrona była orędowniczką
radykalnego eurosceptycyzmu, uzasadnianego wszakże – w odróżnieniu
od narodowo-katolickiej prawicy – nie argumentami tożsamościowymi, lecz
ekonomicznymi. Według Leppera struktury europejskie zdominowane były
przez największe państwa i funkcjonowały, opierając się
na kapitalistycznych dogmatach, a akcesja do Unii będzie miała negatywne
skutki, gdyż Polska stanie się jedynie rynkiem zbytu i rezerwuarem
taniej siły roboczej dla zachodnich firm. Szczególnie dotkliwie
integrację odczuć miała polska wieś, która nie wytrzymałaby konkurencji
dotowanego rolnictwa zachodnioeuropejskiego. Nic dziwnego, że jeszcze
w 2001 roku Samoobrona wzięła udział – wraz z takimi ugrupowaniami jak
Unia Polityki Realnej – w I Polskiej Konferencji Eurosceptyków.
Później wszakże ów eurosceptycyzm słabł, Samoobrona przesuwała się
w kierunku tzw. eurorealizmu, uzależniając swe poparcie dla projektu
integracyjnego od konkretnych warunków wynegocjowanych z instytucjami
unijnymi. Wynikało to w dużej mierze z faktu, że wielu rolników stało
się po akcesji beneficjentami Wspólnej Polityki Rolnej UE. Dostrzegając
pozytywne aspekty integracji, próbowano sformułować własną wizję Unii
Europejskiej, opartą z jednej strony na poszanowaniu suwerenności
państw, z drugiej – na implementacji standardów socjalnych chroniących
interesy świata pracy. Projekt ten, łączący koncepcje lewicowe
z suwerenizmem, można by nazwać „socjalną Europą Ojczyzn”, choć sami
lepperowcy mówili o „wielkiej ludowo-humanistycznej integracji Narodów
Europy”. Oznaczało to selektywne podejście do inicjatyw integracyjnych.
Samoobrona np. krytykowała kształt europejskiego Traktatu
Konstytucyjnego (2005) i kwestionowała przyjęcie przez Polskę wspólnej
waluty, ale zarazem popierała dalsze poszerzanie Unii Europejskiej
(również o Turcję). Uznając zróżnicowanie interesów, aspiracji i poziomu
rozwoju poszczególnych krajów członkowskich, akceptowała istnienie
różnych stopni integracji („Europa wielu prędkości”).
Poparcie Samoobrony dla rozszerzenia Unii wiązało się ze wschodnim
wektorem polityki zagranicznej, od początku postulowanym przez Leppera.
W enuncjacjach partii pojawiały się nawet echa koncepcji
panslawistycznych, wyrażające się w akcentowaniu wspólnoty kulturowej
narodów słowiańskich, jednak podłoże „orientacji wschodniej” było
zasadniczo pragmatyczne. Lepper uważał, że Polska powinna szukać
sojuszników „w najbliższym otoczeniu, a nie za morzami, na innych
kontynentach”, a obszar poradziecki był ważnym rynkiem zbytu dla
polskiego rolnictwa, dlatego Samoobrona przykładała wielką wagę
do dobrych stosunków ze wschodnimi sąsiadami. Lepper znany był przede
wszystkim jako admirator modelu białoruskiego, ale opowiadał się też
za ścisłą współpracą z Ukrainą, sugerując nawet możliwość wspólnego
przystąpienia obu krajów do UE. Pierwszorzędne znaczenie miały mieć
oczywiście obopólnie korzystne relacje z Federacją Rosyjską, nie
oznaczało to jednak identyfikowania się z racjami rosyjskimi. Partia
np. domagała się od Rosjan przekazania wszystkich archiwaliów
dotyczących zbrodni katyńskiej oraz uznania jej za ludobójstwo, a na
forum Parlamentu Europejskiego posłowie SRP protestowali przeciw budowie
Nord Stream. W późniejszym okresie kierunek wschodni został przedłużony
aż do Chin, uznanych za priorytetowego partnera w przyszłości. W kręgu
Samoobrony pojawiały się koncepcje integracji całej przestrzeni
eurazjatyckiej od Atlantyku po Pacyfik.
Partia nie wypracowała natomiast jednolitego programu w sprawach
światopoglądowych i kulturowo-obyczajowych, zadowalając się doraźnym
prezentowaniem zdroworozsądkowego stanowiska w duchu umiarkowanego
konserwatyzmu. Lepper podkreślał, że jako katolik przeciwny jest
przywróceniu kary śmierci, choć w szeregach partii pojawiały się też
odmienne wypowiedzi. Akceptując urządzanie „parad równości” (trwała
wówczas dyskusja dotycząca ich zakazu) czy legalizację związków
partnerskich, zdecydowanie występował przeciwko homoseksualnym
małżeństwom, a zwłaszcza adopcji przez nie dzieci. Uznawał konieczność
poszanowania praw kobiet, ale równocześnie akcentował ich rolę rodzinną.
W kwestii przerywania ciąży stał na stanowisku „kompromisu aborcyjnego”
z 1993 roku, zwracając zarazem uwagę na społeczne przyczyny zabiegów
aborcyjnych. W 2005 roku poparł zakaz stosowania kar fizycznych wobec
nieletnich. Pod koniec życia skłaniał się ku depenalizacji „lekkich”
narkotyków. Na pewno Samoobrona nie była obyczajową awangardą,
ale zauważyć można, że poglądy Leppera ewoluowały wraz ze zmianami
opinii publicznej.
Program Samoobrony miał więc, jak widać, charakter wyraźnie
lewicowy, jednak w Polsce dużo większą rolę odgrywa sfera symboliczna,
ta zaś nie była już tak jednoznaczna. Ideologia ruchu miała
charakter eklektyczny. Korzenie Samoobrony tkwią przede wszystkim
w tradycji radykalnego ruchu ludowego, w myśli agrarystycznej – bogatej,
choć całkowicie zapomnianej przez wielkomiejską polską lewicę.
Idealizowana wieś miała być fundamentem i zarazem ostatnią redutą
polskiego społeczeństwa. „Każda zagroda, każde gospodarstwo rolne staje
się bastionem oporu przeciwko obłędnej, antynarodowej polityce rodzimych
i zagranicznych liberałów” – głosiła Samoobrona.
Bardzo wyraźna (i jeszcze bardziej irytująca polskich lewicowców, uparcie ignorujących istnienie lewicowych nacjonalizmów)
była retoryka patriotyczna – Lepper mówił o sobie, że jest „narodowcem
i ludowcem”. Samoobrona stawiała sobie za cel obronę nie tylko interesów
rolników i warstw pracujących, ale całego narodu, upośledzonego
w międzynarodowym podziale pracy. Naród rozumiany jako organiczna
wspólnota połączona kulturą i historią uznawany był za podmiot polityki.
Z akcentowania więzi kulturalnej wynikał postulat ochrony rodzimej
kultury przed ekspansją obcej kultury masowej. W stosunku do mniejszości
głoszono potrzebę „poszanowania […] odrębności kulturowych wszystkich
mniejszości narodowych i religijnych zamieszkujących Polskę”, jednak
w retoryce ruchu pojawiały się akcenty antysemickie. Sam Lepper w 1993
roku oznajmił, że „to wstyd, że rządzi nami mniejszość; to Polacy
powinni rządzić, a o mniejszość trzeba dbać, tylko że ona musi być
na swoim miejscu”. Cztery lata później partia nawoływała do zaostrzenia
polityki wizowej i imigracyjnej. Zarazem w 2006 roku przewodniczący
Samoobrony protestował przeciw publikacji karykatur Mahometa jako
obraźliwych dla wyznawców islamu17.
Odległym od kanonów lewicowej ortodoksji źródłem inspiracji była też
katolicka nauka społeczna. Dziś Sławomir Sierakowski wciąga na sztandary
lewicy papieża Franciszka – Lepper dawno temu wyszukiwał
antykapitalistyczne akcenty w nauczaniu Jana Pawła II. W programie
partii z 2003 roku można przeczytać: „Samoobrona Rzeczypospolitej
Polskiej kieruje się nauką społeczną Kościoła i w pełni podziela zawarte
w encyklikach wskazania największego autorytetu moralnego naszych
czasów, za jaki uznajemy Papieża Jana Pawła II”. W działaniach
Samoobrony często występowała symbolika religijna (krzyże, obrazy,
pieśni kościelne), co wiązało się z religijnością wiejskiego elektoratu;
nie bez znaczenia była też osobista religijność Leppera, praktykującego
katolika. Nie oznaczało to jednak klerykalizmu. Zwłaszcza w latach 90.
w Samoobronie żywa była krytyka hierarchii kościelnej za brak
wrażliwości społecznej i materializm. Lepper mawiał, że biskupi
„bardziej cenią pieniądz niż Boga”. Dopiero w 2005 roku doszło
do zbliżenia partii z narodowo-tradycjonalistycznym nurtem Kościoła
skupionym wokół Radia Maryja. „Radio Maryja nie utrzymując się z reklam,
jest niezależne od wielkich międzynarodowych koncernów i kapitału
zagranicznego” – podkreślał wtedy Lepper.
Narodowo-chrześcijańskie elementy Samoobrona potrafiła łączyć
z sentymentem do PRL, a ściślej – do panującego wtedy bezpieczeństwa
socjalnego i względnego egalitaryzmu. Politolog Mirosław Karwat w 2005
roku uznał Samoobronę za „chyba jedyną partię polityczną dobrze mówiącą
o Polsce Ludowej”. „Nie zgadzam się z tym, […] że te 45 lat było dla
Polski stracone, że dzisiaj wszystko zaczynamy od zera” – twierdził
Lepper, zwracając uwagę na osiągnięcia tej epoki. Nie negował faktu
podporządkowania ZSRR (brak suwerenności), ale zaprzeczał twierdzeniu
o „sowieckiej okupacji” (brak niepodległości). Sprzeciwiał się
stosowaniu zbiorowej odpowiedzialności wobec wszystkich członków PZPR,
wprowadzając w zamian rozgraniczenie między skorumpowanymi elitami PRL
a szeregowymi członkami partii. Te pierwsze wespół z kierownictwem
„Solidarności” miały pójść na służbę międzynarodowego kapitału,
zawierając układ okrągłostołowy. „Po 4 czerwca w 1989 roku nikt w Polsce
nikomu władzy nie oddał, tylko podzielono się wpływami. Sekretarze
partii, ludzie z dawnego układu, zajęli się biznesem, przeszli
do banków, potworzyli różne spółki, a Solidarność zajęła się
prywatyzacją i obsadzaniem stanowisk państwowych. To wszystko była
polska Jałta” – mówił Lepper. To sprawiało, że Samoobrona poparła
lustrację rozumianą jako pełne ujawnienie archiwów IPN. Tradycja Polski
Ludowej (zwłaszcza okresu Gierka) była ścieżką, którą postępowała ideowa
ewolucja tego populistycznego ruchu w kierunku lewicowym. W 2005 roku
Lepper oznajmił, że Samoobrona jest formacją „lewicy patriotycznej,
lewicy postępowej, nowoczesnej, tolerancyjnej, bez żadnych skrajności
i dewiacji”.
Lepper sięgał też czasem do dorobku zachodniej myśli politycznej. O ile w latach 90. była to tzw. ekonomika hamiltoniańska18,
propagowana przez Lyndona LaRouche’a jako pierwowzór keynesizmu, o tyle
w XXI w. znajdziemy liczne odwołania do antyglobalizmu.
Antyglobalistyczne diagnozy pułapek rozwoju zależnego okazywały się
zbieżne z intuicjami i refleksjami działaczy Samoobrony. „Jestem
przeciwko takiej globalizacji, do jakiej chcą doprowadzić międzynarodowe
instytucje finansowe – Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Jest to globalizacja biedy i budowanie miliardowych fortun nielicznych
rodzin światowego biznesu. To jest globalizacja, która prowadzi
do największego wyzysku w dziejach świata. Globalizacja w obecnym jej
kształcie jest początkiem końca demokracji, władzę polityczną nie tylko
nad całymi państwami, ale nawet nad społecznościami lokalnymi zaczynają
przejmować wielkie koncerny” – pisał Lepper, powołując się m.in. na
Josepha Stiglitza. W ideologii ruchu odnajdziemy też wątki ekologiczne.
Samoobrona żądała – w interesie małorolnego chłopstwa – zakazu upraw
roślin genetycznie modyfikowanych i przemysłowych metod hodowli
zwierząt, domagała się uwzględniania kosztów ekologicznych. Lepper
szukał dla tych postulatów uzasadnienia ideologicznego (tzw. humanizm
ekologiczny), mówiąc np., że „niestety człowiek działa wbrew naturze,
wbrew otoczeniu: dewastuje przyrodę. I dlatego mamy rozmaite kataklizmy.
Ingerencja człowieka w naturę zawsze kończy się tragedią”.
Z tych jakże odmiennych komponentów Lepper starał się stworzyć spójną
ideologię, łączącą w jedną całość lewicowy i prawicowy antyliberalizm.
„Ojca Rydzyka, okres Gierka oraz działania Samoobrony łączy dążenie
do rozwoju kraju, gospodarki, aby ludzie mogli żyć godnie w Polsce” –
mówił przed wyborami w 2005 roku. Pozycjonował Samoobronę jako
przeciwnika ponadpartyjnego obozu liberalnego, rozciągającego się od SLD
przez PO do PiS, wspólnie odpowiedzialnego za negatywne skutki
transformacji. „Liberałowie spod znaku wymienionych partii dbają
o interesy swoich mocodawców reprezentujących kraje ościenne
i międzynarodowy kapitał spekulacyjny” – głosił.
Cała ta rodząca się w bólach przez kilkanaście
lat koncepcja rozsypała się jednak w listopadzie 2005 roku, gdy Lepper
w wywiadzie da „Pulsu Biznesu” zaprezentował nowe oblicze Samoobrony:
„socjalliberalizm”. Aby złagodzić wizerunek, wycofał się nawet ze swego
sztandarowego hasła „Balcerowicz musi odejść”. Populistyczny ruch
protestu bez oporu zaakceptował reguły gry. Partia miała stać się
przyjazną biznesowi (niektórzy działacze mówili wprost o konieczności
„wymiany elektoratu”). Koalicja z radykalną prawicą uniemożliwiła
zakończenie ewolucji w kierunku socjaldemokratycznym, przeistoczenie się
w „polski SMER”; zamiast tego pojawiła się partia władzy pokrywająca
bezideowość bezładną, wielokierunkową demagogią. W felietonie „Aksamitny
kapelusz Leppera” („Nowy Robotnik”, nr 11 z 2005 roku) napisałem wtedy:
„Tym razem zwrot dokonany przez przewodniczącego jest nazbyt gwałtowny,
na tym wirażu Samoobrona wypadnie z toru”. I to nastąpiło.
Chaotyczny finał nie zmienia jednak faktu, że Samoobrona była czy
też, mówiąc precyzyjnie, stawała się lewicą – lewicę plebejską,
organicznie wyrastającą z codziennych problemów zwykłych ludzi. Mamy tu
do czynienia z lewicowością aposterioryczną, która bierze się
z uogólnienia życiowych doświadczeń swojego środowiska, swojej klasy,
a nie z przejęcia się abstrakcyjnymi teorematami. Kwestionują ten typ
lewicowości wyznawcy „lewicowego aprioryzmu”, samozwańczy strażnicy
czystości doktryny. Na ogół jednak ich uniwersalistyczne uroszczenia są
tylko maską skrywającą pogardę dla plebsu19.
dr hab. Jarosław Tomasiewicz
Przypisy:
- Na ogół rygorystycznie oddzielam swoje publikacje obiektywno-naukowe od subiektywno-publicystycznych, tu jednak postanowiłem połączyć oba ujęcia. Dlatego wyróżniłem czcionką dwa rodzaje tekstu: naukowy (normalna czcionka) i publicystyczny (kursywa).
- Poza wiecznie żywa – według trafnego opisu Cezarego Michalskiego: „papieros, przekrzywiony kaszkiet, fryzura z Peaky Blinders i patetyczna minka proletariusza na studiach doktoranckich”.
- Przykładem mogą być publikowane w „Krytyce Politycznej” teksty Macieja Gduli, takie jak „Kłusem o klasach i polityce” czy „To walka o rząd dusz w klasie średniej”. Takie stanowisko wynika faktycznie z trafnego, niezmistyfikowanego rozpoznania własnej pozycji społecznej. Niektórzy próbują jednak dorobić do tego ideologię. T. R.Wiśniewski już w 2002 roku pisał: „Filozoficzna ważkość klasy robotniczej w wieku XIX brała się wszak nie ze współczucia dla ich fatalnego położenia ekonomicznego, lecz z faktu, że jej partykularne interes wyrażały wówczas uniwersalne interesy ludzkości jako całości. […] Dzisiejsza sytuacja społeczna późnego kapitalizmu stawia problem stratyfikacji ludzkości w zupełnie innym świetle. Nowe formy zniewolenia […] ujawniają się w segmentach społeczeństwa, których rozpoznanie jest dla klasy robotniczej czymś istotowo niemożliwym. […] Walka proletariatu utraciła już swoją poznawczą wyższość nad innymi formami emancypacji społecznej”. To Platońska wizja dziejów, w której liczy się Idea, a nie ludzie – ci są tylko narzędziem, raz użytecznym, innym razem wyrzucanym na śmietnik Historii. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wyznawcy tej wizji kultem abstrakcyjnego Człowieka przesłaniają swój egocentryzm: to realni ludzie mają dostosować się do oczekiwań „świadomej elity”, jej wyobrażeń o świecie. Narcyzm upozowany na uniwersalizm.
- Stąd fenomen rzekomej „lewicy socjalnej”, dla której najważniejszym (a w każdym razie najbardziej emocjonującym) problemem jest los uchodźców oglądanych w telewizji – im bardziej egzotycznych, tym bardziej zasługujących na zaangażowanie.
- Nad teorią spiskową o roli tajnych służb w tworzeniu Samoobrony pozwolę sobie przejść do porządku dziennego. Służby mogą wykorzystywać, ale nie kreować niezadowolenie społeczne. Przypuszczenie, że bez wrażych knowań ciemnych sił ludzie nie odczuwaliby gniewu z pauperyzacji, jest absurdalne. Niejasne jest też, jaki interes owe „służby” miałyby w podtrzymywaniu rządu PiS w 2006 roku (a do tego sprowadzał się udział Samoobrony w koalicji rządowej).
- Może jeszcze jeden wskaźnik, już nie ekonomiczny: w 1990 roku w Polsce było 4970 samobójstw, w 1991 roku – 5316, w 1992 roku – 5713…
- Stąd przyczepiana nieraz Samoobronie etykietka „partii obszarników”. Pomijając już krzywdzącą przesadę tego określenia, pozwolę sobie zwrócić uwagę, że siłą napędową praktycznie każdej rewolucji – od francuskiej 1789 roku po „Solidarność” 1980–1981 – są z reguły „wyższe warstwy ludu” (drobna burżuazja we Francji, wykwalifikowani robotnicy w Polsce) o podniesionym poziomie świadomości i aspiracji, a nie nędzarze z samego dna hierarchii społecznej.
- Liczebność PZPR przekraczała wtedy 3 mln osób. Biorąc pod uwagę, że liczba zatrudnionych w Polsce wynosiła ok. 12 mln szacować można, że 1/4 osób czynnych zawodowo w tzw. sektorze uspołecznionym przynależała do partii.
- Na gruzach Bloku powstała jednak rok później Alternatywa Ruch Społeczny, z której z kolei wyrosła Polska Partia Pracy.
- Postępująca „socjaldemokratyzacja” Samoobrony i związane z tym łagodzenie stanowiska wobec integracji europejskiej powodowały secesje elementów prawicowo-nacjonalistycznych: w 2003 roku powstały Polski Blok Ludowy Wojciecha Mojzesowicza i Polska Racja Stanu Zbigniewa Witaszka, w 2005 roku – Samoobrona Narodu Polskiego Tadeusza Mazanka.
- Przewodnicząca OMOS Maja Jankowska już trzy lata później odeszła, stwierdzając, że „jej poglądy przestały być zbieżne z programem Samoobrony”.
- Jeszcze w 1996 roku Samoobrona zorganizowała sympozjum dotyczące koncepcji „trzeciej drogi”, z udziałem m.in. prof. Aleksandra Legatowicza.
- Z Wikipedii: „9 grudnia 2006 podano wyniki badań DNA, z których wynika, że Stanisław Łyżwiński nie jest ojcem trzyipółletniej córki Anety Krawczyk. Adwokat Krawczyk zażądała wtedy badań DNA Andrzeja Leppera, twierdząc, że skoro Krawczyk współżyła w tamtym czasie tylko z nimi dwoma, to Lepper musi być ojcem dziecka Krawczyk. […] 8 lutego 2007 badanie DNA Andrzeja Leppera wykazało, iż nie jest on ojcem najmłodszego dziecka Anety Krawczyk”. Sprawa nie została wyjaśniona. Ze względu na śmierć Leppera jego proces został umorzony. W przypadku Łyżwińskiego Sąd Najwyższy w 2012 roku uchylił cztery z pięciu punktów wyroku – w tym gwałtu i przyjmowania oraz żądania korzyści osobistych o charakterze seksualnym – uznając, że doszło do naruszenia wymogów rzetelnego procesu. Rok później postępowania karne wobec Łyżwińskiego zostały zawieszone z uwagi na zły stan jego zdrowia.
- Widać to było już w 2007 roku, gdy zadowoleni wyborcy Samoobrony poparli PiS (25,5 proc.), a niezadowoleni – PSL (18 proc.).
- Później to stanowisko uległo złagodzeniu – w 2005 roku gen. Z. Poznański, ekspert partii odpowiadający za sprawy obronności, deklarował, że „bardzo dobrze, że nasz kraj jest członkiem potężnego sojuszu euroatlantyckiego – NATO”.
- W 2004 roku w Polsce 1 hektar gruntów rolnych kosztował 1261 (Agencja Nieruchomości Rolnych) lub 1788 (rynek prywatny) euro, w Niemczech – 9233.
- Warto też wspomnieć, że pierwszy ciemnoskóry polski parlamentarzysta – Bengalczyk Hubert Costa – został wybrany do Sejmu właśnie z listy Samoobrony.
- Aleksander Hamilton (1755–1804) jako sekretarz skarbu w gabinecie Jerzego Waszyngtona był zwolennikiem aktywnej polityki finansowej państwa i ochrony rodzimego przemysłu; do jego pomysłów nawiązali progresywiści Woodrowa Wilsona na początku XX w.
- Pogardę ową doskonale oddaje portret Leppera – parweniusza, chama w zabłoconych butach, polskiego Artura Ui – nakreślony przez Stefana Chwina („Droga na Belweder”) w „Krytyce Politycznej” nr 4 z 2003 roku.
Bibliografia:
- M. Drozd-Piasecka, Andrzej Lepper – chłopski przywódca charyzmatyczny?, „Etnografia Polska” 2001, t. XLV, z. 1–2.
- A. Lepper, Każdy kij ma dwa końce. Nowa droga dla Polski, Warszawa 2001.
- A. Lepper, Przemówienia Przewodniczącego Partii Samoobrona RP Posła na Sejm RP Andrzeja Leppera w czasie IV kadencji Sejmu RP, Warszawa 2003.
- M. Piskorski, Samoobrona RP w polskim systemie partyjnym (mps dysertacji doktorskiej, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, 2010).
- J. Tomasiewicz, Niepogoda dla populistów. Kampanie prezydenckie Andrzeja Leppera i Bogusława Ziętka w 2010 r. w: Wybory prezydenckie 2010, Katowice 2011.
- J. Ul, A. Lepper, Samoobrona: Dlaczego? Przed czym?, Warszawa 1993.
* artykuł z roku 2016
Za: https://nowyobywatel.pl/2017/01/13/narodziny-wzlot-i-upadek-anteusza-w-piata-rocznice-smierci-andrzeja-leppera/