Tekst jest ogólnym zarysem działalności
narodowych radykałów okresu międzywojnia w środowiskach ludzi pracy –
zawężając: w kręgach robotników, rzemieślników, kupców oraz związkach
zawodowych. Z racji niewielkiej bibliografii wymaga on uzupełnienia, a
być może i korekty pewnych treści. Niemniej jednak, w obliczu ostatnich
strajków w Polsce warto nadrobić lub przypomnieć i utrwalić czym również
zajmowali się drzewiej narodowcy.
Dlaczego również? W ostatnim
czasie można dostrzec, że wśród nacjonalistów – lub osób uważających się
za takowych – pojawiają się coraz częściej bezcelowe filozofie oraz
odcinanie od działań prospołecznych (tzw. „ukryty socjalizm”), a to
wszystko w majestacie „akademickiego charakteru ruchu narodowego”. I
temu także ma służyć ten tekst – ukazaniu, że narodowcy nie tylko
„siedzieli na uczelniach” ale i starali się dotrzeć do różnych warstw
społecznych. Zostało to zresztą adekwatnie nazwane w relacji Adama
Wilczyńskiego „zejściem w lud”, co odzwierciedlało ówczesne plany
narodowych radykałów by pobudzić społeczeństwo do działania. Duży aspekt
kładziono na solidaryzm, unikano powiązań z socjalizmem, jednakże spora
część założeń pokrywała się z tymi lewicowymi. Pomijam tutaj jednak
wszelakie koncepcje, wyznaczniki, programy etc., lecz staram się skupić
jedynie na samej działalności, czynach.
Na krótko po legalizacji Obozu
Narodowo-Radykalnego dało się uświadczyć działania propagandowe
skierowane w stronę grona robotniczego. Dynamika i zapał młodych
nacjonalistów przejawia się tu chociażby w zainteresowaniu ze strony
lewicy, która – bojąc się o utratę wpływów – bacznie obserwowała rozwój
wydarzeń. W Sztafecie z 19 maja 1934r. możemy przeczytać o próbie
zakłócenia zebrania oenerowców na warszawskiej Pradze, a wedle relacji
uczestniczyło w nim nawet do 400 robotników. Na spotkaniu doszło do
wystąpienia lewicowca, w którym przekonywał, że ONR wywodzi swe korzenie
z „burżuazyjnej endecji”. Przemówienie zostało przerwane, a będący tam
niepożądani goście (wraz z oratorem) – wyrzuceni. Warszawska Polska
Partia Socjalistyczna (PPS) posunęła się nawet do zawiązania
Antyoenerowskiego Komitetu Akcji Socjalistycznej, a już 30 maja 1934
roku stołeczne władze partii zwołały pilne obrady dotyczące działalności
narodowych radykałów. Postanowiono m.in. o niedopuszczaniu do
kolportażu Sztafety w dzielnicach robotniczych oraz używaniu przemocy w
stosunku do działaczy ONR na obszarze całej Warszawy (z naciskiem na
tereny zamieszkania ludu pracy). Młodzi narodowcy, jakby grając
na nosie ideowym oponentom, zakładali swe lokale właśnie w rejonie
działań wszelakich komitetów PPS, siedzib związków zawodowych
itp. Mało tego, próbowano agitować na terenach robót w Warszawie, co
znalazło odbicie w bacznym śledzeniu poczynań oenerowców również przez
policję. Warto wspomnieć, że z dzielnic, gdzie osiągnięto wpływy
wyróżniały się Wola (kier. Edward Kemnitz) oraz Mokotów (Kazimierz
Glinicki), a pomniejsze to: Czerniaków, Grochów, Nowe Bródno, Powązki,
Powiśle, Praga oraz Śródmieście. W późniejszym czasie obie grupy
narodowych radykałów (ONR ABC oraz RNR Falanga) próbowały wpływać na
środowisko robotnicze (i nie tylko) za pomocą innych, legalnych
organizacji, gdyż bez nich zasięg oddziaływania był mocno ograniczony.
Rossmanowcy w Warszawie starali się założyć Robotnicze Stowarzyszenie Antykomunistyczne, administracja
jednak skutecznie pokrzyżowała im te plany. Kolejną inicjatywą był
Robotniczy Związek Narodowo-Radykalny, jednakże nie uzewnętrzniał żadnej
działalności, więc ciężko napisać o nim coś więcej. Starano się także
dotrzeć do ludu pracy poprzez Zjednoczenie Zawodowe Praca Polska (ZZ PP –
będące pod wpływem Stronnictwa Narodowego). W jego ramach utworzono
konspiracyjną organizację Załoga, której ster objął Wiktor Martini, a
zastępcą został Tadeusz Todtleben. Cytowany we wstępie Adam Wilczyński
(nazywa ZZ PP jako „Narodowe Związki Zawodowe Praca Polska”) w swojej
relacji wymienia osoby, które wraz z nim należały do Zjednoczenia, a
byli to m.in. Eugeniusz Gębski, Ludwik Heinrich, Władysław Marcinkowski,
Tadeusz Rutkowski, czy Otmar Wawrzkowicz. Wzmiankuje również, iż miała
to być alternatywa dla związków zawodowych, w których wpływy posiadała
sanacja czy socjaliści. Dalej, przybliża także dwa nazwiska działaczy z
grona robotniczego (Plamowski oraz – najpewniej – Snopek), których
przyjęto na szczebel „S” (Sekcja). Pierwszy z nich miał na imię Zygmunt i
razem z niejakim Grzybowskim faktycznie odpowiadali za działalność na
odcinku robotniczym warszawskiej dzielnicy Bródno. Zasięg działań
wychodził też poza samą Warszawę, aktywne komórki istniały także we
Włochach, Wołominie oraz Wyszkowie. Wróćmy jednak do Związku Zawodowego
Praca Polska. Wraz z końcówką roku 1938 organizacja odnotowała spory
progres. Spowodowało to proces pozbawiania w niej wpływów oenerowców,
którzy równolegle chcieli powołać Narodowo-Radykalny Związek Zawodowy
(NRZZ), którego twórcami zostali: Marian Mikołajew, Jan Polakiewicz,
Bohdan Suchodolski oraz Tadeusz Wiśniewski. Władza odmówiła im jednak
zalegalizowania organizacji w pierwszym kwartale 1939 roku, jednak nie
spowodowało to zaniechania działań wokół tej inicjatywy. Kierownikiem
Robotniczego Związku Narodowo-Radykalnego został wybrany Henryk
Suchodolski, a działalność sprowadzono do konspiracji. Taka sytuacja
miała miejsce do lipca 1939 roku, kiedy to władza ostatecznie
zalegalizowała działalność organizacji, a do zarządu dokooptowano kilka
nowych twarzy: Polakiewicza, Ostrowskiego oraz Czaplę. Aktywność
formacji dotyczyła terenu Warszawy, w której powołano okręgi dla
dzielnic: Grochów, Koło, Marymont, Mokotów, Ochota, Praga, Starówka,
Służewiec, Śródmieście oraz Targówek – w sumie dziesięć. Organizacja
posiadała także Wydział Propagandy (Grzybowski oraz Smieciński).
ONR ABC przejął także kontrolę
nad warszawską placówką Związku Polskiego (ZP, właśc. Związek Popierania
Polskiego Stanu Posiadania – ZPPSP), posiadał także wpływy w oddziałach
katowickim, sosnowieckim i paru innych. Związek był organizacją
założoną przez polskich kupców w województwie Poznańskiem w 1935 roku. W
stołecznym zarządzie zasiedli m.in. Władysław Marcinkowski, Jan
Korolec, Wiesław Szpakowicz, czy Władysław Kempfi (w Komisji
Rewizyjnej). Głównym założeniem było tworzenie hurtowni, kas
udzielających pożyczek na zerowy procent itp. O tym, że oenerowcy mieli
spore wpływy w warszawskiej filii świadczy także fakt, iż to dzięki nim
podjęto decyzję o bojkocie niemieckich firm (poza aktualnym obejmującym
już żydowskie) na zjeździe stołecznego okręgu. W
nieodległym Łowiczu starano się także działać poprzez Związek Polski,
zrzeszający rzemieślników i handlowców. Na czele organizacji stał tam
fryzjer, Michał Kędzierski. Na Śląsku, gdzie kierownikiem ONR-ABC był
Zygmunt Judycki również starano się uzyskać wpływy w terenie za pomocą
ZP. Z kolei w wileńskim oddziale (na którego czele stali Tadeusz
Goniewicz oraz Zygmunt Kuczyński) próbowano docierać do mas poprzez
wspomniane już wcześniej Zjednoczenie Zawodowe Praca Polska. Prócz tego,
przywódcy tamtejszego ABC założyli Spółdzielnię do Handlu Produktami
Wileńszczyzny, która zajmowała się skupem płótna, tapet, (głównie
lnianych) dywanów oraz wędlin, które to rzeczy następnie eksportowano do
innych miast. Spółdzielnia była aktywnie wspierana finansowo poprzez
oenerowców z pozostałej części kraju (szczególnie zasłużył się tu
Radosław Kochlewski), a jej głównym celem było uzyskanie środków na
działalność polityczną. Radą Nadzorczą kierował student, Zygmunt
Międzybłocki. Niestety, mimo czynionych starań oddział wileński nie
odegrał w kwestii robotniczo-społecznej zbytniej roli. Spory wpływ na to
miało jego rozbicie w 1936 roku (i zatrzymanie m.in. dwóch wcześniej
wspomnianych Tadeusza Goniewicza i Zygmunta Kuczyńskiego oraz Ryszarda
Barnatowicza, Edwarda Bonarowskiego, Zygmunta Międzybłockiego, Mirosława
Rutkowskiego i Dariusza Żarnowskiego) , które nie tylko zresztą w tym
aspekcie zdezorganizowało tamtejszych oenerowców).
Oenerowcy wnikali także do innych
organizacji, o których warto napisać kilka słów. Poza Stowarzyszeniem
Kupców Polskich (SKP), aktywnie udzielano się również w Stowarzyszeniu
Drobnego Kupiectwa Chrześcijańskiego czy Izbie Rzemieślniczej (IR) oraz
Związku Rzemieślników Chrześcijan (ZRzCh). Kronikarskim obowiązkiem
odnotujmy tu kilka nazwisk narodowych radykałów: Janusz Pilitowski,
Saturnin Glinicki, Bolesław Pustelnik, Bolesław Paszuk, Stanisław
Surdykowski, Władysław Gryfowski, czy Władysław Bertold i Ludomir
Czapiński (dwaj ostatni w IR, ZRzCh). Wspomnieć również należy o
współpracy ONR-ABC z niewielką Narodową Partią Społeczną (NPS) Józefa
Grałły, założoną w 1937 roku. Była to następczyni „wiśniowych koszul” –
Narodowo-Socjalistycznej Partii Robotniczej (NSPR), której ślady
aktywności przypadają na Śląsk oraz Wilno. Porozumienie nawiązano
krótko po tym, gdy Grałła zaliczył nieudane scalenie z bepistami i
zwrócił swój wzrok na drugą stronę skupiającą narodowych radykałów. W
celu owocnej współpracy oenerowcy wysłali do stołecznej NPS grupkę
dziesięciu studentów o pochodzeniu robotniczym. Grałła po kilku
miesiącach postanowił jednak odnowić swe kontakty z Falangą, co było
jednoznaczne z zakończeniem współpracy. Nawiążę jeszcze do tej postaci w dalszej części tekstu.
Ruch Narodowo-Radykalny Falanga radził
sobie w tej materii trochę lepiej, gdyż w 1937 roku bepistom (na czele z
Andrzejem Świetlickim) udało się przejąć warszawską strukturę Narodowej
Partii Robotniczej (NPR), dzięki czemu mogli działać legalnie. Tu
zaznaczmy, że NPR może trochę mylić swą nazwą – jej odwołaniem był
solidaryzm, a nie komunizm. Działając pod nowym szyldem organizowano
szereg kursów społeczno-politycznych oraz sformowano organizację
porządkową nazwaną Straż Przednia. Dużą rolę w całym przedsięwzięciu
odegrali Władysław Puławski oraz Julian Nowakowski. Falangiści zdobyli
się także na sporą niezależność, odrzucając postanowienie
ogólnopolskiego zarządu NPR w kwestii scalenia z chadecją i utworzenia
Stronnictwa Pracy. Nie obyło się przy tym bez zgrzytów: gdy Puławskiemu i
Nowakowskiemu nie udało się wpłynąć na decyzję kongresu likwidacyjnego,
próbowano posunąć się do radykalniejszego kroku i z pomocą wspomnianej
wyżej Straży Przedniej zerwać obrady. Wysiłek ten jednak spełzł na
niczym, porządkowi nie zostali wpuszczeni na salę, a następnie
przekazano ich policji pod zarzutem awanturnictwa. Bepiści nie
ograniczyli swojej działalności pod szyldem Narodowej Partii Robotniczej
jedynie do stolicy – działano także w miejscowościach pod Warszawą,
Radomiu oraz Małopolsce. W ramach ciekawostki można dodać, że członek
Falangi Jerzy Lubicz-Chojnowski wspomina o finansowym wsparciu dla
partyjnych działaczy, którzy strajkowali w żydowskich firmach.
Rok 1937 to nie tylko działalność
falangistów pod szyldem NPR. W tym samym roku utworzono również Komitet
Organizacyjny Narodowych Związków Zawodowych, stanowiący podwalinę
Narodowej Organizacji Pracy (NOP), nad którą pieczę sprawował później
Witold Rościszewski. Nie był to jakiś większy twór – zrzeszał w
przybliżeniu do tysiąca członków i tak jak poprzednie formacje nie
osiągnął dużego znaczenia. Warty odnotowania jest fakt, iż w organizacji
utworzono osiem związków branżowych, a ich oddziały istniały w
centralnej części kraju (Warszawa, Radom), na południu (Będzin,
Sosnowiec, Zawiercie) oraz w odległym Wilnie. Tu właśnie po raz kolejny
spotykamy się z postacią Józefa Grałły, który w połowie 1939 roku
dokonał frondy w NOP-ie. Rozłam oznaczał praktycznie kres Narodowej
Organizacji Pracy, która pozbawiona grona około trzydziestu działaczy
(przeszli do sanacyjnego Zjednoczenia Polskich Związków Zawodowych) w
przededniu wojny, nie mogła rozwinąć się lub choćby działać tak jak
wcześniej. Nawiązując jeszcze w tym miejscu do Wilna, warto zaznaczyć,
że tamtejsi falangiści zorganizowali się jako Obóz Polityczny Ruchu
Młodych, a jego członkowie to głównie wcześniejsi działacze Związku
Zawodowego Praca Polska, który został rozwiązany przez władze. Tematyczny
akcent dotyczący RNR znajdziemy także we wspomnieniach Zygmunta
Przetakiewicza, opisującego szkolenie swej zamkniętej grupy bojowej w
majątku sympatyka narodowców Stanisława Zdziarskiego, wymienia
uczestników wśród których znajduje się Ryszard Romanowski – jedyny w tym
gronie człowiek ze środowiska robotniczego (pozostali to studenci).
Chciałbym jeszcze trochę miejsca
poświęcić na narodowo-radykalne wydawnictwa nawiązujące do motywu tego
tekstu. Nie wygląda na to, by stricte robotniczych było zbyt wiele,
sporo kwestii tematycznych podnoszono przecież w wielu regularnych
gazetach, broszurach czy ulotkach, nie ma zatem sensu silić się na
wymienianie ich wszystkich. Napomknę tylko krótko o tych, które
chciałbym wyróżnić. ONR ABC przejmując kontrolę nad warszawskim
oddziałem Związku Polskiego, przejął w swe ręce również jego tubę –
tygodnik Alarm. Gazeta (której wydawcą był Władysław Marcinkowski, a
redaktorem Ludwik Heinrich) traktowała o sprawach
gospodarczo-społecznych – głównie walce z oponentami żydowskimi w handlu
i rzemiośle – i wydawana była od drugiej połowy grudnia 1937 roku aż
do wybuchu wojny. Warto również zwrócić uwagę na wydawaną od 1935r. do
1937r. Sztafetę Robotniczą oraz ONR Walczy! (zwany Robotniczym Dodatkiem
do Sztafety), wychodzący nieregularnie od 1937 roku do połowy lutego
1939 roku (łącznie 19 numerów).
Kończąc ten niedługi i ogólny tekst,
chciałbym jeszcze podać przykład na to, że nawet komuniści potrafili
niekiedy schować propagandę do kieszeni i obiektywnie opisać bolesny dla
siebie widok. Jako przykład służy pierwszomajowa relacja jednego z
nich, której fragment pozwolę sobie zacytować: „ONR pokazało w
tym roku, że ma robotników i robotnice. Nie przeceniam ich wpływu, ale
nie zgadzam się z towarzyszami, którzy twierdzą np; że ONR nie ma wcale
robotników. Przed UW było do 250 ONR-owskich robociarzy.”W
1939r. natomiast, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oceniało wpływy
oenerowców w tym środowisku w stolicy na jedynie około sto osób…
Niezależnie od tych danych liczbowych, należy stwierdzić, że narodowi
radykałowie mieli dość niewielki wpływ na środowiska ludzi pracy. Na
pewno było to pokłosiem delegalizacji ONR przez władze, jak i rozłamu na
ABC oraz Falangę i wzajemnej rywalizacji. Dodatkowo, nacjonaliści mieli
utrudnione zadanie, gdyż silne wpływy posiadała sanacja, różnego
rodzaju socjaliści, czy komuniści, które to grupy można nazwać
„naturalnym środowiskiem” tamtych czasów dla pracującego ludu.
Narodowych Radykałów kojarzono z „endecką burżuazją”, poza tym gros ich
działaczy było studentami, a warstwy biedne miały bardzo utrudnioną
możliwość awansu społecznego, co powodowało dość oczywistą awersję do
osób spod znaku „bene nati”. Wydaje się, że nasze środowisko ma dziś
lepsze perspektywy na dotarcie do ciężko pracujących rodaków. Pytanie
tylko czy niektórzy z naszych ideowych kolegów chcą się z nimi w
jakikolwiek sposób utożsamiać?
Wybrana bibliografia:
Bojemski Sebastian, „Załoga”, http://nsz.com.pl/index.php/artykuly-i-opracowania/17-zaoga (01.02.2015)
Dobrowolski Rafał, Rozdział II: Działalność Obozu Narodowo Radykalnego,
Dobrowolski Rafał, Rozdział IV: Działalność Ruchu Narodowo Radykalnego,
Kawęcki Krzysztof, Działalność i myśl społeczno-polityczna Obozu Narodowo-Radykalnego ABC 1934-1939, Warszawa, 2009
Lubicz-Chojnowski Jerzy, Byłem kierownikiem organizacyjnym „Falangi” w Białymstoku w 1938r., Polityka Narodowa, 2011 (zima), nr 8, s.248
Muszyński Wojciech Jerzy, Duch
młodych. Organizacja Polska i Obóz Narodowo-Radykalny w latach
1934-1944. Od studenckiej rewolty do konspiracji niepodległościowej, Warszawa, 2011
Muszyński Wojciech Jerzy, Ideologia i program Obozu Narodowo – Radykalnego, http://www.onr.czyz.org/artykul-3-t-ideologia-i-program-obozu-narodowo-radykalnego.html (29.01.2015)
Przetakiewicz Zygmunt, Od ONR-u do PAX-u, Warszawa, 2010
Sosnowski Miłosz, Krew i honor. Działalność bojówkarska ONR w Warszawie w latach 1934-1939, Warszawa, 2010