Niezależnie od tego, co dzisiaj mówi się o Bolesławie Piaseckim – a
mówi się zasadniczo różnie – warto się pochylić nad człowiekiem, którego
biografią można obdzielić kilkadziesiąt osób. Jako dwudziestoparolatek
stał na czele najmodniejszej organizacji młodzieżowej przedwojennej
Polski, do której należała studencka elita, nadającej ton językowi
politycznemu ulicy i salonów (ONR/ RNR), negocjował z pułkownikiem
Kocem, był blisko przejęcia oficjalnej
sanacyjnej młodzieżówki, zdekonspirował groźnego agenta nazistowskich
Niemiec i pomógł w ujęciu go przez „dwójkę”, wydawał opiniotwórcze
czasopisma i sformułował autorski program polityczny. Po rozpoczęciu
niemieckiej okupacji ten sam agent doprowadził do jego aresztowania, ale
Piasecki cudem wydostał się z Pawiaka i rozpoczął organizowanie
niezależnej partyzantki. Aresztowany przez NKWD, stanął w obliczu pewnej
śmierci, jako przedwojenny „faszysta”, a jednak przekonał
wszechwładnego Iwana Sierowa, że bardziej opłaca się zachować go przy
życiu. W samym sercu sowieckiego imperium stworzył legalną i doskonale
prosperującą sieć przedsiębiorstw, wśród których kluczowe było
wydawnictwo publikujące literaturę chrześcijańską w wielotysięcznych
nakładach. Większość ludzi, którzy związali się z nim w latach
trzydziestych towarzyszyło mu do końca tej niesamowitej politycznej
drogi.
Dzisiaj Piasecki nie
jest na topie. Dominujący dyskurs utopiony w kloace politycznej
poprawności ulokował Piaseckiego w strefie skażenia, do której wstępu
broni wielka tablica z napisem „FASZYZM” i „kolaborant PRL”, chociaż nie
trzeba być specjalnie wnikliwym badaczem, żeby ustalić, że faszystą i
komunistą Piasecki nigdy nie był.
Chyba już najwyższa pora
spojrzeć realistycznie na dorobek polityczny Piaseckiego, który działał w
warunkach nieporównywalnie trudniejszych niż dzisiejsza (umownie
nazywając) prawica, ale podporządkował wszystko jednemu zasadniczemu
celowi – Polsce – i starał się go za wszelką cenę realizować wszelkimi
dostępnymi sposobami i zastanowić się, czy w myśl własnych ideałów
lepiej próbować zmieniać to co jest możliwe, czy pozostać niewolnikiem
nierealnych marzeń i niekończących się, czysto teoretycznych i jakże
często jałowych, dyskusji-? Pytanie zostawiam otwartym dla każdego z
nas. Walka trwa!
Za:http://dziennikradykala.bloog.pl/id,345301778,title,W-36-rocznice-smierci-Boleslawa-Piaseckiego,index.html?smoybbtticaid=61416e