„A jeśli bzy już będą, to bzów mi przynieś kiść
i tylko mnie nie całuj, i nie broń, nie broń iść. Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
i ciebie z karabinem do końca będę niósł.
i tylko mnie nie całuj, i nie broń, nie broń iść. Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
i ciebie z karabinem do końca będę niósł.
słowiańska ziemia miękka poniesie nas na bój —
Imperium gdy powstanie, to tylko z naszej krwi”
A. Trzebiński, Wymarsz Uderzenia
„Życie to wcale nie rzecz bez wartości, rezygnacja z życia dziś
właśnie – to zwycięstwo, to przełamanie tych wszystkich kurczowych,
stęsknionych żądz…” – pisał w swoim „Pamiętniku” Andrzej Trzebiński. W innym miejscu tego niezwykłego diariusza czytamy zaś: „Pragnę
śmierci. Trzeba umrzeć, może już na jesieni, a w każdym razie w tym
roku. To bynajmniej nie odbiera życiu sensu /…/. To dopiero ów sens
nadaje. Każda z chwil wyodrębnia się i żyje jaskrawo. /…/
– Umrzeć.Trzecia jesień – śmierć. Tylko zrobić to mądrze, bardzo mądrze”1.
Niestety, pragnienia młodego poety niedługo miały się ziścić. Można
zapytać, skąd taka fascynacja śmiercią, przenikająca całą jego
twórczość, ze szczególnym uwzględnieniem „Pamiętnika”. Może należy
traktować to po prostu jako rodzaj literackiej kreacji? Taka
interpretacja wydaje się jednak fałszywa. Można mówić nie tyle o jakimś
tanatycznym pędzie lub przywdziewanych maskach, ale raczej o swoistym
oswajaniu śmierci i przeczuciu rychłego jej nadejścia, przeradzającym
się w pewność potęgowaną odchodzeniem kolejnych przyjaciół. Stąd zapewne
to frenetyczne przeżywanie każdej chwili, „wysokie napięcie”
w twórczości i życiu, czerpanie z niego pełnymi garściami,
intensyfikacja wszystkiego, maksymalizm, a z drugiej strony – wrażenie
jego marnotrawienia w nadmiernym stopniu.
To poczucie kruchości istnienia, darowania każdej chwili, przeczucie śmierci czyhającej za każdym rogiem, pozwoliło temu bardzo młodemu człowiekowi pozostawić po sobie spuściznę, której nie powstydziłby się niejeden leciwy artysta.
Przejmujący i do bólu szczery „Pamiętnik”, ukazujący jego ewolucję
duchową i intelektualną, dramat „Aby podnieść różę…”, piosenki
i niezwykłej urody liryki, które znają niemal wszyscy, choć mało kto
potrafi rozpoznać ich autora („O niebieskim pachnącym groszku” czy „Tak
najprościej”, zaczynający się od słów „takaś mała a łzy takie ogromne”).
Do tego należy dodać aktywną działalność w Podziemiu, studia na tajnych
kompletach, redagowanie najważniejszego pisma literackiego okresu
okupacji oraz stworzenie od podstaw tzw. Ruchu Kulturowego.
21 lat – w tym wieku Trzebiński został rozstrzelany. Skończył dorosłe życie wtedy, gdy większość osób dopiero je rozpoczyna.
***
Urodził się 27 stycznia 1922 r. w Radgoszczy k. Łomży, dzieciństwo
spędził w majątku Ose k. Łodzi, a następnie na Pojezierzu Kaszubskim.
W 1932 r. jego rodzina przeprowadziła się do Warszawy. W stolicy
uczęszczał do Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Czackiego,
na ten okres przypadają jego pierwsze próby literackie. W czasopiśmie
gimnazjalnym „Promień Szkolny” publikuje pod koniec lat 30. debiutanckie
prace. Po wybuchu wojny, w mundurze Przysposobienia Obronnego udaje się
na wschód, do Warszawy wraca w październiku 1939 r. Wówczas to opuszcza
dom rodzinny i rozpoczyna samodzielne życie.
W 1940 r. zdaje na tajnych kompletach maturę i podejmuje
konspiracyjne studia polonistyczne i slawistyczne. Jednocześnie pracuje
jako rikszarz, robotnik budowlany, tracz na kolei i korepetytor. Bierze
czynny udział w działalności podziemnej, wiążąc się z utworzoną przez
Bolesława Piaseckiego organizacją Konfederacja Narodu (KN). Tadeusz
Sołtan podkreślał, iż był on „typowym przedstawicielem młodych
intelektualistów okresu konspiracji, szarpiącym się między książką
i karabinem, między żądzą konkretnego czynu i pasją życia a skłonnością
do spekulatywnych, teoretycznych rozważań”2. Tadeusz Borowski natomiast pisał, iż
„…chodził wiecznie głodny i niewyspany. Nie miał porządnych butów.
Nosił drewniaki. Ubranie miał jeszcze to z licealnej, ciasne, krótkie
i wysłużone. Słynne były jego nogawki, sięgające do pół łydki. Rzucał
się wszędzie w oczy. Kto go raz widział, pamiętał na zawsze”3.
W 1941 r. angażuje się w prace nad stworzeniem miesięcznika „Sztuka
i Naród”, którego zostanie redaktorem po śmierci Wacława Bojarskiego
w czerwcu 1943 r. „Sztuka i Naród” to pierwsze polskie czasopismo
literackie ukazujące się w czasach okupacji. Jego motto
i swoisty program działania pisma stanowiła parafraza fragmentu
z „Promethidiona” Cypriana Norwida, który widniał na pierwszej stronie
każdego numeru: „Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej”.
Czasopismo było organem tzw. Studium Kulturowego KN, członkami
Konfederacji byli też wszyscy kolejni jego redaktorzy (Onufry
Kopczyński, Bojarski, Trzebiński, Tadeusz Gajcy).
SiN-owcy szybko zaczęli prowadzić szeroko zakrojoną działalność
kulturalną, organizując wieczory autorskie i dyskusyjne (brali w nich
udział m.in. Czesław Miłosz, Jerzy Zawieyski i Anna Świrszczyńska),
koncerty muzyczne czy przedstawienia teatralne w prywatnych mieszkaniach
(pierwszym zrealizowanym spektaklem był „Wariat i zakonnica”
Witkacego). Organizowano też konkursy poetyckie, a wkrótce zaczęto
wydawać tomiki poetyckie w ramach Biblioteki „Sztuki i Narodu”.
***
Twórcy związani ze „Sztuką i Narodem” wychodzili z założenia,
iż odpowiedzialność za klęskę wrześniową ponoszą przedwojenne warstwy
kulturotwórcze, które nie potrafiły czy nie chciały stać się
Norwidowskimi organizatorami narodowej wyobraźni. Izolowały się
od społeczeństwa w wieży z kości słoniowej, nie mając ambicji
oddziaływania na rzeczywistość, alienując się od realnego życia
i traktując kulturę w kategoriach żartu i kaprysu. „Kultura – pisał Trzebiński – nie
była zaprzątnięta żadnym dziełem na miarę historii. Nie podejmowała ani
misji oddziaływania na zewnątrz /…/, ani wciągnięcia w świat swoich
spraw szeroko zatoczonych kręgów społecznych, ani wyrwania się spod
kulturalnej hegemonii zachodnioeuropejskich demokracji. Przeciwnie:
starała się wieść życie możliwie autonomiczne, kontemplacyjne i wygodne”4.
W związku z tym postulowano postawę imperializmu kulturalnego, wieszczono nadejście nowej epoki kulturalnej. Trzebiński pisał: „1.
Musimy dać, musimy się zdobyć na ekspansję nie tylko wielkiej tradycji
historycznej, ale i poczuwającej się do obowiązku wielkości –
aktualności życia kulturalnego. 2. Polska idea kulturalna nie może być
ideą polityczną: subiektywną ideą polskiej polityki. Będzie natomiast
ponadpolską ideą kultury. Będzie dążyć do stworzenia wartości, w pewnym
sensie, w sensie Europy środkowej – obiektywnych. 3. Polska idea
kulturalna nie będzie zakapturzoną kulturą francuską, angielską czy
w ogóle kosmopolityczną, ale własną, przez siebie stworzoną,
odpowiadającą duchowi słowiańszczyzny”5. Sztuka nie może
służyć samej sobie, nie powinna być li tylko igraszką i zabawą ani
czczym eksperymentatorstwem. Winna natomiast służyć dobru, aktywizować
człowieka, zmieniać świat, oddziaływać na rzeczywistość. Artysta co
prawda tworzy w samotności, jednak jego dzieło musi dotykać spraw
szerszych, wykraczać poza problematykę jednostkową, nie ograniczać się
jedynie do wywoływania Witkiewiczowskich „bebechowstrząsów”.
Trzebiński wysunął postulat realizmu kulturalnego, będącego „pełnym napięciem woli, jakiego wymaga równie pełne ogarnięcie rzeczywistości świadomością kulturalną”6.
W jednym z esejów pisał, iż tragiczna śmierć we wrześniu 1939 r. Józefa
Czechowicza stanowi symboliczny koniec liryki w ogóle: „obie te śmierci – liryka i liryki – stając się jednocześnie, stały się jednym i tym samym”. Liryka to dla Trzebińskiego jednak nie tyle gatunek literacki, co pewien styl przeżycia literackiego, w którym „poeta
chcąc tworzyć, odsuwał się od zdarzeń, odchodził drogą pod gwiazdami
w ciszę i w samotność – i tam dopiero zaczynała się jego twórczość –
»słowa… słowa… słowa…«”. Skończyła się w ten sposób w literaturze epoka słów, którą winien zastąpić nowy okres, epoka czynu, „postawy bezpośredniego stosunku do rzeczywistości, postawy czucia się w sercu tej rzeczywistości, w samym nie-do-przeniknięcia – sercu”7.
Trzebiński kładł również duży nacisk na rolę mitu. Za Sorelem
i Brzozowskim wierzył, że jest on koniecznym czynnikiem mobilizującym
siły społeczne do zmieniania świata. Jak pisał bowiem badacz mitu Ernst
Cassirer, jego specyfiką jest to, iż działa nie tylko na siły intelektu,
ale i emocje. Kultura wedle Trzebińskiego ma spełniać właśnie rolę mitotwórczą, stanowić motor umożliwiający przebudowę Polski, realizację konfederackich projektów. Jak pisze, konieczny jest „mit kultury imperialnej. Mit wielkiej historii: ogień, który zapala sumienia, oczyszczając je z małości”, który umożliwi przebudowanie „polskiego
snobizmu na polską samodzielność, polskiego importu, na polski eksport,
polskiego subiektywizmu i pamiętnikarstwa /…/, na obiektywizm, w którym
wyraża się męski, dojrzały, z tomizmu wyrastający postulat tworzenia –
kreowania”8.
Postulaty te związane są nieodłącznie z koncepcją Imperium
Słowiańskiego – tworu skupiającego narody i państwa zamieszkujące
międzymorze (Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne), którego powstanie
po wojnie zdaniem ideologów KN stanowiło wręcz konieczność dziejową.
Misją Polski miało być uruchomienie procesów sprzyjających
tej integracji oraz przewodzenie powstałemu w jej wyniku organizmowi,
mającemu stanowić najlepsze zabezpieczenie przed imperializmem
niemieckim i rosyjskim (sowieckim). Jego utworzenie miało też przyczynić
się do przezwyciężenia odwiecznej słabości oraz peryferyjności narodów
zamieszkujących te tereny. Warto tutaj jednak dodać, iż określanie tego
tworu mianem Imperium Słowiańskiego nie oznacza bynajmniej, że wchodzić
w jego skład miały jedynie narody słowiańskie. Konfederaccy ideolodzy
widzieli w nim również miejsce dla Estończyków, Łotyszów, Litwinów,
Węgrów czy Rumunów.
***
Konkretnym efektem tych przemyśleń i zapatrywań było zorganizowanie
przez Trzebińskiego tzw. Ruchu Kulturowego. Jerzy Hagmajer pisał, iż
Trzebińskiemu nie wystarczało redagowanie „Sztuki i Narodu”. „Chciał
działać organizacyjnie. Grupa ludzi skupiona przy »SiN« już od samego
początku swego istnienia prowadziła działalność kulturalną, organizowała
wieczory literackie, spotkania autorskie. Zaproponowałem wówczas
Andrzejowi, by rozszerzył i pogłębił tę działalność. Po dłuższych
dyskusjach doszliśmy do wniosku, że w oparciu o dotychczasowe
doświadczenie, jak również siatkę organizacyjną KN, należy rozpocząć
organizację Ruchu Kulturowego”9.
Ruch Kulturowy był organizacją apolityczną, skupiać miał ludzi bez
względu na przynależność partyjną. W „Pamiętniku” Trzebiński zapisał: „»Podstawy
myślowe« Ruchu opracowałem w ciągu dnia na 5 kartkach maszynopisu.
Etapy: wyzyskanie momentu odradzania się polskiej idei politycznej dla
pojęcia rewolucji kulturalnej. Celem rewolucji jest stworzenie nowej
koncepcji kultury narodowej i jej realizacja. Podstawą koncepcji jest
równanie kultura narodowa = kultura samodzielna. Wytworzenie własnego
stylu kultury jest kwestią siły. Siłę można uzyskać jedynie przez
uczynienie podmiotem rewolucji pełnego człowieka. /…/ Ruch wyrzeka się
rewolucji w imię hasła »od nowa«. Ruch grupuje ludzi wojny, jest
rewolucją pokolenia wojennego”10.
***
Pisząc o Trzebińskim, trudno uciec od zagadnienia nacjonalizmu.
Deklarował się on jako nacjonalista, swoją epokę nazywał
nacjonalistyczną, oczekiwał narodzin nowego świata, w którym Nacjonalizm
(pisany właśnie majuskułą) będzie dominującym światopoglądem i siłą
kreującą. Ale trzeba pamiętać, że nie był to tzw. nacjonalitaryzm, że nie miał on nic wspólnego z ciasnym szowinizmem.
Trzebiński jawi się jako zwolennik regionalizmu – odwołuje się
do Maurice Barrèsa i jego powieści „Les Déracinés” (dosłownie
„Wykorzenieni”, po polsku wydana w 1904 r. pod tytułem „Wyrwani z gruntu
ojczystego”). Barrès to francuski nacjonalista, który jednak
w pierwszym rzędzie uważał się za Lotaryńczyka i apelował
do swoich rodaków, aby czuli się Lotaryńczykami, Alzatczykami,
Bretończykami, Belgami czy Żydami i poprzez to tworzyli francuską
wspólnotę, szukając tego, co łączy, a nie dzieli.
Trzebiński tak charakteryzował Barrèsowskie koncepcje: „Regionalizm był filozofią głęboką, nie działającą na powierzchowną i niedojrzałą wyobraźnię. Jakże
naiwnie dla tych oszalałych, walczących w święte imię Abstrakcji,
inteligencji, socjalizmu i komunizmu, przedstawiał się opanowany
regionalizm Barresa. Przywiązani do środowiska, do własnej prowincji,
do małych, rodzinnych miasteczek, zabudowanych jeszcze mniejszymi
domkami i zielonymi bryłami drzew. Tu nowy, wspaniały świat,
cywilizacja, tu stuletnia, prawie-że religijna wojna z naturalizmem
i Katolicyzmem o postęp człowieka a tam… przywiązanie do własnej
prowincji, do małych naiwnych miasteczek, w których przeżyło się
dzieciństwo i pokończyło szkoły, przywiązanie do ziemi, z której się
dosłownie wyrosło”.
Nacjonalizm jego zdaniem walczy właśnie przede wszystkim z człowiekiem wykorzenionym, „pozaśrodowiskowym,
całym tym dziewiętnastowiecznym nomadyzmem człowieka pozbawionego
własnego miejsca w świecie. /…/ Nie boi się nawet tak niepopularnego dla
ekonomii kosmopolitycznej hasła, jak dekoncentracja przemysłu”11.
Ostatnia myśl pokazuje też ową wzmiankowaną niezależność
Trzebińskiego, wysuwającego postulaty dekoncentracji produkcji, nie
cieszące się zbyt wielką estymą w jego środowisku politycznym, które
postulowało raczej dynamiczną rozbudowę przemysłu i centralne
sterowanie. Trzebiński pisze, że współczesna ekonomia „twierdzi, iż dekoncentracja przemysłu przeczy jakiejkolwiek kalkulacji”, jednak takie argumenty „dla
myśli Nacjonalizmu nie stanowią żadnej przeszkody. Nacjonalizm
przyznaje wprawdzie, że w warunkach obecnych koncentracja przemysłu daje
rezultaty najlepsze, ale nie waha się zakwestionować samych warunków
obecnych. Uważa za konieczność warunki te zrewolucjonizować, uczynić
nowym warunkiem rozwoju przemysłowego postawę twórczą każdego
z pracujących”12.
***
Ten nacjonalizm usiłował Trzebiński wiązać harmonijnie
z uniwersalizmem, opierając się oczywiście na koncepcjach wypracowanych
przez kapelana KN, ks. Józefa Warszawskiego. „Ojciec Paweł” pisał
w swojej wydanej w czasie okupacji broszurze, iż pytanie, co jest wyższe
– ludzkość czy naród, nie ma żadnego sensu, ponieważ „zawsze
ludzkość jest wyższa, zawsze naród jest bliższy. Nie ma sensu pytanie:
czy istnieje jakaś sprzeczność, niezgodność interesów między dążeniem
narodu a dążeniem ludzkości. Pierwsze są zawsze realizacją drugich,
a drugie realizują się zawsze w pierwszych i poprzez pierwsze. Nie można
być dobrym członkiem w ciele ludzkości, nie będąc uprzednio dobrym
synem własnej ojczyzny; nie można należycie służyć własnej ojczyźnie,
nie realizując równocześnie celów, do których zmierza – cała ludzkość”13.
Stojąc na gruncie tomistycznego realizmu pojęciowego, ks. Warszawski
przypominał bowiem, iż całość istnieje tylko przez części, ich
istnieniem, jest wielka ich wielkością. Z drugiej strony części, czyli
jednostki, to nie Leibnizowskie „monady bezokienne”, niezależne
od siebie, wyalienowane, samowystarczalne – całość jest celem owych
części. Rozwiązanie to w zamierzeniu ks. Warszawskiego miało
przezwyciężyć antynomię indywidualizmu i totalizmu. Nie ma to być jednak
złoty środek pomiędzy owymi biegunowymi rozwiązaniami, ale – jak pisze
Trzebiński – złoty szczyt, ich wyższa synteza14. Konfrontację
demoliberalizmu z totalizmem przedstawił Trzebiński w groteskowym
pojedynku ping-pongowym bez piłeczki, toczonym przez dwóch bohaterów
jego dramatu „Aby podnieść różę…”.
Jako ojców duchowych swojego nacjonalizmu Trzebiński wymienia też
Brzozowskiego, Bergsona i Heideggera. Można zapytać, co łączy te postaci
z nacjonalizmem. Odpowiedzi Trzebińskiego są dosyć zdawkowe
i enigmatyczne. W przypadku Bergsona chodzi tutaj przede wszystkim
o irracjonalizm i indeterminizm, ideę élan vital (pędu
życiowego) zmagającego się z bezwładem materii i w ten sposób tworzącego
rzeczywistość. To właśnie francuski filozof, jak pisał Brzozowski,
w najbardziej konsekwentny sposób ujął problematykę tworzenia,
podkreślając, iż aby w ogóle móc o nim myśleć, należy myśleć
w kategoriach nieistniejącego i za pomocą tego doprowadzić do jego
urzeczywistnienia. Zasługą Heideggera ma być natomiast uświadomienie,
że człowiek „nie żyje w próżni”, podniesienie rangi „związków jednostki
z otoczeniem” i demaskacja fikcji „istnienia abstrakcyjnego, istnienia
»czystego«, życia w niczym”15, czyli po prostu Heideggerowskie bycie-w-świecie, podkreślanie, iż Dasein
zawsze znajduje się już w jakimś świecie, jest otwarte na swoją
przeszłość, tradycję, dziedzictwo, zakorzenione w historii swojej
wspólnoty, której pamięć konstytuuje niejako jego istotę. Jeśli chodzi
zaś o Brzozowskiego, to urzekła Trzebińskiego przede wszystkim jego
filozofia czynu, krytyka elit, polskiej gnuśności i niedołęstwa, ów
antytradycjonalistyczny „nacjonalizm proletariacki”, postrzeganie narodu
w głównej mierze jako obowiązku i zadania.
Widzimy więc, że nacjonalizm Trzebińskiego był specyficzny,
nie odwołujący się do Dmowskiego czy Popławskiego. Nacjonalizm,
który łączy przywiązanie do tradycji i dziedzictwa narodowego (Barrès, Heidegger) ze swoistym antytradycjonalizmem (Bergson, Brzozowski), polegającym
na bezpardonowej często krytyce tego, co w tej tradycji zostało uznane
za niewłaściwe, implikujące słabość oraz nacechowany mocnym przechyłem
w stronę przyszłości, położeniem akcentu na tworzenie, zmianę,
doskonalenie, rozwój. „Myśl kosmopolityczna – pisze Trzebiński – dążąc
ku celom abstrakcyjnym, ku ideałowi niezamieszkałego świata
z bezdomnymi ludźmi, powoływała się na argument naturalnych swoich
źródeł. /…/ Naturalne było powstawanie wielkich centrów przemysłowych,
naturalne było zatracenie przez ludzi indywidualnego oblicza, naturalne
było, że ludzie mogący rządzić nie chcieli mieć już nic wspólnego
z pracą, z twórczością. Cele myśli kosmopolitycznej były natomiast
wprost przeciwne: abstrakcyjne, zaprzeczające wszelkiej naturalności.
/…/ Myśl Nacjonalizmu odwróciła wzajemne stosunki. Naturalne są cele,
które ma osiągnąć. Naturalny jest obraz ludzi zamieszkujących swoje
metafizyczne domy, ludzi współdziałających ze sobą nie wspólnym
fatalizmem, ale wspólnym celem, nie pańszczyzną pracy, lecz świadomą
twórczością. Naturalny jest obraz zlania się dwu – rozdzielanych
dotychczas – funkcji: tworzenia i rządzenia. Nienaturalne, gdyż twórcze,
irracjonalne są źródła, skąd to ma przyjść. Skąd ma się zacząć
realizacja celów. Źródłem ma być rewolucyjne przebudowanie człowieka. Nastawienie
człowieka tak, aby zaczął realizować cele. U źródeł myśli Nacjonalizmu
tkwi twórcza i celowa (a nie naturalnie i bezcelowa wybuchła!)
rewolucja. Rewolucja charakteru”16.
***
W listopadzie 1943 r. Trzebiński został aresztowany w stołówce
niemieckiej fabryki, w której nie pracował. W czasie zatrzymania
dodatkowo miał przy sobie fałszywe dokumenty na nazwisko Andrzej
Jarociński. 12 listopada wraz z grupą 30 osób został rozstrzelany przy
ulicy Nowy Świat w Warszawie. Jak mówi poetycka legenda, w momencie
egzekucji miał zagipsowane usta…
Henryk Jerzmański w swoich wspomnieniach dotyczących Trzebińskiego
pisał, iż tym, co najbardziej urzeka w postawie pokolenia wojennego „…jest
dążenie do jedności słów i czynów, praktyki i teorii. Bez względu
na różnorodność artystycznych i ideowych zainteresowań łączyło tych
młodych ludzi głębokie poczucie tragizmu, któremu zapragnęli
przeciwstawić własne życie i twórczość”17. Rzeczywiście, jest
to niewątpliwie coś, co do dziś działa na wyobraźnię i czyni z osób
w rodzaju Gajcego, Trzebińskiego, Wacława Bojarskiego, Krzysztofa Kamila
Baczyńskiego, Krystyny Krahelskiej czy Józefa Szczepańskiego,
niezależnie od różnic ich dzielących, wzorzec zaangażowania w sprawę,
którą się wyznaje, traktowania jej z całą należną powagą. Zaledwie dwudziestoletni Trzebiński notował w swoim „Pamiętniku”: „Jestem odpowiedzialny przed Bogiem i historią, przed nimi
każdego dnia zdawać rachunek. Wykluczyć każdą słabość i nikczemność.
Wobec Boga i historii, tych dwu okrutnych pokus, nie istnieją pokusy
inne”18.
Przypisy:
1 A. Trzebiński, Pamiętnik [w:] Tenże, Kwiaty z drzew zakazanych. Proza, Warszawa 1972, ss. 88, 171-172.
2 Z dziejów podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1961, s. 299.
3 T. Borowski, Portret przyjaciela [w:] W gałązce dymu,
w ognia blasku… Wspomnienia o Wacławie Bojarskim, Tadeuszu Gajcym,
Onufrym Bronisławie Kopczyńskim, Wojciechu Menclu, Zdzisławie
Stroińskim, Andrzeju Trzebińskim, oprac. J. Szczypka, Warszawa 1977, s. 249.
4 A. Trzebiński, Pokolenie wojenne [w:] Tenże, Aby podnieść różę. Szkice literackie i dramat, Warszawa 1999, s. 66.
5 A. Trzebiński, Przebudowa polskiej świadomości kulturalnej [w:] Ibid., s. 45.
6 Tenże, Polska fantastyczna [w:] Ibid, s. 32.
7 Tenże, Pokolenie liryczne i dramatyczne [w:] Tenże, Kwiaty…, ss. 29, 31, 32.
8 A. Trzebiński, W klimacie kultury imperialnej [w:] Tenże, Aby..., ss. 70-71.
9 Z. Kobylańska, Konfederacja Narodu w Warszawie, Warszawa 1999, s. 142.
10 A. Trzebiński, Pamiętnik, s. 247.
11Tenże, Korzenie i kwiaty myśli współczesnej [w:] Tenże, Aby..., ss. 50, 51, 52.
12 Ibid., s. 52.
13 Ks. J. Warszawski T. J., Uniwersalizm. Zarys narodowej filozofii społecznej, Biała-Podlaska 2005, s. 68.
14 A. Trzebiński, Metoda „złotego szczytu” (glosy na temat „Uniwersalizmu”) [w:] Tenże, Aby…, ss. 58-64.
15 A. Trzebiński, Korzenie…, ss. 51-52.
16 Ibid., s. 54.
17 H. Jerzmański, Spłonąć najjaśniej [w:] Portrety twórców „Sztuki i Narodu”, pod red. J. Tomaszkiewicza, Warszawa 1983, s. 121.
18 A. Trzebiński, Pamiętnik, s. 258.
Za: http://nowyobywatel.pl/2012/04/13/%E2%80%9Ew-historie-trzeba-zrywac-sie-jak-w-szturm-rzecz-o-andrzeju-trzebinskim/
Za: http://nowyobywatel.pl/2012/04/13/%E2%80%9Ew-historie-trzeba-zrywac-sie-jak-w-szturm-rzecz-o-andrzeju-trzebinskim/