W związku z marszem środowisk homoseksualnych w Krakowie dnia 16 maja
organizacje narodowe, jak co roku, zorganizowały manifestację w obronie
normalnej rodziny. Jak podkreślili w pewnym momencie organizatorzy,
broniliśmy „normalnej”, a nie „tradycyjnej” rodziny, ponieważ ta
składająca się z mamy i taty jest tak samo „na czasie” jak związki
dewiantów. Narodowcom udało się zgromadzić około 150 osób. Osoby
uczestniczące rokrocznie w takich marszach przekonywały mnie, że to
mało w porównaniu do lat ubiegłych. Można zarzucić słabą mobilizację
samym organizatorom, ponieważ każde z tych środowisk wystawiło tylko po kilka-kilkanaście osób. Mogę jedynie
zaznaczyć, że niezależnie od przyczyn jest to sytuacja godna
pożałowania.
Osoby mijające marsz w
większości odnosiły się do niego z obojętnością. Spotkaliśmy się
kilkukrotnie z wyrazami sympatii, szczególnie ze strony ludzi, którzy
zebrali się na początku pochodu, by obserwować jego przebieg. Wtedy
mogliśmy liczyć na oklaski i uśmiechy. Zdarzała się także krytyka.
Inna niż dawniej była też
atmosfera. Niestety policja uniemożliwiła nam zbliżenie się do marszu
homoseksualistów. Można było odnieść wrażenie, że policja nieco bawi się
marszem narodowców, co jakiś czas zawracając go i naprowadzając w inne miejsce. Wszystko to zaowocowało dużym zniecierpliwieniem, irytacją i zmęczeniem obrońców rodziny. Każdy miał nadzieję znaleźć okazję, by
wykrzyczeć swoje stanowisko w stronę zwolenników tzw. tolerancji. My
także ulegliśmy takowemu zniechęceniu, ponieważ tuż po zawróceniu
manifestacji spod Kościoła Mariackiego odeszliśmy w swoją stronę. Podczas samego marszu skandowano hasła w obronie normalnej rodziny (słynne „chłopak i dziewczyna…”), antykomunistyczne, antypolicyjne („polska policja to
sk…”) i przeciwko propagandzie homoseksualnej („tu jest Polska, nie
Bruksela, tu się zboczeń nie popiera”). Nie zabrakło także wątków
antyunijnych, krytykowany był też obóz władzy i urzędujący kandydat na
prezydenta. Przyłączałem się do większości okrzyków z ochotą, choć nie
brakowało i takich, co do których miałem wątpliwości. Nie elektryzowało
mnie zupełnie „precz z komuną!”, nie podobało mi się także nazywanie
„polskiej policji” sku… Skoro to według manifestujących kaci i
mordercy, którzy przyłączają się do ucisku narodu i urządzają prowokacje
wobec naszych środowisk na marszach, by wywoływać burdy, to nie widzę powodu, dla którego należy tę organizację uznawać za polską. Moim zdaniem, trzeba by było pójść krok dalej i podkreślić, że
funkcjonariusze dziś włączający się dobrowolnie w takie akcje to
zwyczajni zdrajcy, niegodni nosić munduru z orłem i biało-czerwoną
flagą. Obraża to zresztą wszystkich dobrych policjantów, choćby z czasów
II RP, którzy oddali życie za Polskę w czasie II wojny światowej i
okupacji niemiecko-radzieckiej. Podobnie ma się sprawa przy okazji
skandowania, że biały hełm i czarna pała to atrybuty pedała. My
zebraliśmy na marsz grupę liczącą 6 osób. Po raz kolejny możemy to uznać
za bardzo duży sukces. Mamy nadzieję, że nasz
przykład będzie mobilizował osoby o poglądach patriotycznych i
narodowych do przyłączania się do nas. Razem możemy więcej.
Czołem Wielkiej Polsce!
Piotr Beczała