Władysław Bartoszewski przyznał (...): „w czasie wojny bałem się bardziej Polaków niż Niemców” – cytat wyrwany z kontekstu, ale… http://www.wprost.pl/ar/233766/Bartoszewski-w-czasie-wojny-balem-sie-bardziej-Polakow-niz-Niemcow
Czyżby Bartoszewski pracował wtedy jako konfident? agent? kolaborant? Podejrzane fakty, przemilczane sprawy, relacje świadków, historie jego znajomych i ich rodzin… Ogólnie dostępne materiały na temat Pana Bartoszewskiego to w ogromnej większości wywiady z nim samym bądź wspomnienia własne. Testis unus, testis nullus – jeden świadek, żaden świadek – jak głosi maksyma rzymskiego prawa. (...) Według encyklopedycznej wiedzy to autorytet. Urodzony 19 lutego 1922 w Warszawie jest znanym polskim politykiem, dziennikarzem, pisarzem, działaczem społecznym i historykiem. Kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel państwa Izrael. Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska.
Czyżby Bartoszewski pracował wtedy jako konfident? agent? kolaborant? Podejrzane fakty, przemilczane sprawy, relacje świadków, historie jego znajomych i ich rodzin… Ogólnie dostępne materiały na temat Pana Bartoszewskiego to w ogromnej większości wywiady z nim samym bądź wspomnienia własne. Testis unus, testis nullus – jeden świadek, żaden świadek – jak głosi maksyma rzymskiego prawa. (...) Według encyklopedycznej wiedzy to autorytet. Urodzony 19 lutego 1922 w Warszawie jest znanym polskim politykiem, dziennikarzem, pisarzem, działaczem społecznym i historykiem. Kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel państwa Izrael. Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska.
Więzień Auschwitz.
Gdy wybuchła wojna, Władysław Bartoszewski miał 17 lat. 19 września 1940
został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej przez
hitlerowców. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym
transporcie, co Witold Pilecki. W nocy 21/22 września 1940 roku obaj stali się więźniami niemieckiego
obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (Konzentrazionlager Auschwitz
I, numer obozowy 4427, natomiast Witold Pilecki, który do obozy poszedł z
własnej woli, miał nr 4859). Bartoszewskiego zwolniono z Oświęcimia po
kilku miesiącach – 8 kwietnia 1941, co było wydarzeniem niespotykanym.
Natomiast Pilecki dopiero po ponad 2 latach… 27 kwietnia 1943 zdecydował
się na ucieczkę z obozu… Dlaczego wspominanie o Witoldzie Pileckim w
tej części historii jest istotne? – o tym kilka akapitów dalej. Według
Bartoszewskiego zwolnienie zawdzięcza przyjaciołom z Polskiego
Czerwonego Krzyża, oficjalnym powodem był zły stan zdrowia.
Nieoficjalnie zwolnienie przypisywano stawiennictwu siostry
Bartoszewskiego, która kolaborowała z Niemcami, nawet wyszła za mąż za
SS-mana. Jednak według relacji prof. Miry Modelskiej-Creech z Georgetown
University w Waszyngtonie, pracownika administracji białego domu,
istnieje świadek, który przeżył Oświęcim i twierdzi, że Bartoszewski był
kolaborantem. Świadek opowiadał, że spotkał się z Bartoszewskim w
Oświęcimu, znał m.in. szczegóły na temat wykształcenia Bartoszewskiego.
Twierdził, że za sprawą Bartoszewskiego i 14 innych donosicieli, którzy
opuścili Oświęcim (notabene pociągiem pierwszej klasy) zlikwidowano 21 wysokich rangą AK-owców. Ów świadek jest przekonany, że Bartoszewski był konfidentem.
Straszliwa historia o Bartoszewskim?
Nikogo nie zwalniano z Auschwitz, przynajmniej nie uczciwych ludzi, co
innego kolaboranci… Tłumaczenie, że go zwolnili ze względów zdrowotnych,
wydaje się co najmniej podejrzane. Mimo to obdarzono go zaufaniem w
organizacji katolickiej FOP – Front Odrodzenia Polski, związanym ze
Stronnictwem Pracy, a kierowanym przez pisarkę Zofię Kossak-Szczucką.
Bartoszewski niemal natychmiastowo po wyjściu z Oświęcimia został wzięty
do struktur konspiracyjnych. Jest to sytuacja nie do pomyślenia, taki
człowiek był zbyt podejrzany, tacy ludzie mogli być pod obserwacją, dla
konspiracji to zbyt duże ryzyko… Bartoszewski prawdopodobnie albo zataił
ten niewygodny fakt, albo został wciągnięty do konspiracji z pomocą
niemieckiej agentury. Wystarczy poczytać raporty Pileckiego, żeby
wiedzieć, że zwolnienia polskich więźniów się zdarzały i niekoniecznie
musieli to być kolaboranci, bo np. za pośrednictwem jednego z takich
zwolnionych rotmistrz przekazywał informacje do Warszawy. Nie jest
tajemnicą, że władze okupacyjne były podatne na gigantyczną korupcję i
dobrą łapówką można było ocalić życie. Według wersji przytaczanej przez
przewodników w obozie Auschwitz, Bartoszewski miał kartę pracy PCK, jego
matka pracowała w PCK i zrobiła z niego pracownika Czerwonego Krzyża.
Rodzice prawdopodobnie wręczyli łapówki Niemcom, dzięki którym został
wezwany przed komisję lekarską. Przed komisją za namową polskiego
lekarza zamaskował swoje rany i udawał, że jest zdrowy (inaczej nie
wypuściliby go jako żyjącego „dowodu” na mordercze warunki w obozie).
Podpisał oświadczenie, że nie ma zastrzeżeń do pobytu w KL Auschwitz i
po prostu wyszedł… http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raporty-witolda.htm
W tamtym czasie niemiecka agentura była niezwykle rozwinięta. Dzisiaj
milczy się o tej niechlubnej przeszłości: hasło „banda Ganzweicha”,
„Grupa 13″ – „trzynastka”, „Pierwsza pomoc”, „Żydowskie Pogotowie
Ratunkowe” nikomu nic nie mówi, podobnie jak ŻGW (!), dla której pracowały
tysiące żydowskich agentów. Żagiew, czyli Żydowska Gwardia Wolności
działała nie tylko w getcie warszawskim, ale w całej Warszawie. Służyła do
infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym
niosących pomoc Żydom. Niemcy wyposażali swoich żydowskich agentów także
w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a
gdy znaleźli Polaków, którzy im ją zaoferowali, po prostu donosili na nich,
skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć. Trudniących się tym zajęciem Żydów polskie państwo podziemne starało się zabijać i bynajmniej nie był to wyraz antysemityzmu.
ŻGW zajmowało się również przemytem żywności do getta, starając się
przejąć całkowitą kontrolę nad kanałami przerzutowymi, co czyni tę
organizację pośrednio odpowiedzialną za śmierć głodową swoich rodaków.
ŻGW zajmowała się także szmalcownictwem, tropiąc i wydając Niemcom Żydów
ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy. Skala zjawiska była
porażająca, podobnych organizacji działało wiele, równolegle, w niemal
każdym większym mieście, nawet w Berlinie – słynna grupa informatorów
Stelli Kuebler-Goldschlag (której notabene opłacała się kolaboracja –
żyje do dziś). Jednak największe znaczenie miały Judenraty, bez nich
holocaust po prostu nie udałby się, Judenraty wyjątkowo gorliwie
pomagały Niemcom mordować własny naród (http://chodakiewicz.salon24.pl/81001,lonek-skosowski-koniec-zydowskich-kolaborantow-gestapo).
W ostatecznym rozrachunku to właśnie Żydzi byli największymi
pomocnikami Hitlera i w największym stopniu przyczynili się do swojej
zagłady. Fakty są niewygodne, dlatego wciąż pompuje się „Polaka
antysemitę” - zasłonę dymną dla żydowskich zbrodni. Należy mówić nawet o
niewygodnych kwestiach, tak samo, jak należy mówić o przypadkach Polaków agentów, których w wielomilionowym narodzie trochę się znalazło. Jednak polskie władze nigdy nie współpracowały z Niemcami, a Polaków
szmalcowników skazywano w imieniu RP na śmierć. To wielka i zasadnicza
różnica między postawą Polaków a postawą innych narodów, których władze
oficjalnie współpracowały z okupantem i wydawały im swoich obywateli. O
roli, znaczeniu i skali niemieckiej żydowskiej agentury dzisiaj się nie
pamięta. Ciekawym skali zjawiska polecam pogooglać nazwiska szefów
bardziej znanych siatek żydowskich kolaborantów – m.in. Maurycy Diamant,
Julian Appel, Aleksander Förster, Grysza Zełkowicz, Szamaj Grajer, Leon
(Lejb) Skosowski („Lonek”), Abraham Gancwajch, Dawid Sternfeld, Kenigl,
„kapitan” Lontski, Ganzweich, Kuebler-Goldschlag, Paweł Włodawski,
Hermanowski i żona jego Wanda Mostowicz, Lola Kochman, Zuzanna Gińczank,
Wilson ps. Stekier, Stanisława Lepianka, Fijałkowski Władysław,
Rajchman („Romanowski”) itd. Nie tylko tysiące Żydów – niemieckich
agentów skutecznie niszczyło wizerunek Polaków podczas II wś. Niemal
każdy Żyd, który bogacił się kosztem swoim braci, robił to poprzez
podsycanie strachu przed Polakami antysemitami. Co ciekawe, wbrew
pozorom można odnaleźć tysiące przypadków znanych, czynnych
przedwojennych Polaków "antysemitów", którzy w czasie wojny ratowali
życie Żydów, ryzykując własne. Czy jakiś Żyd zdobył się na coś takiego?
To nie jest pytanie retoryczne, niestety trudno tutaj o jakąkolwiek
konkretną odpowiedź. Polak "antysemita" nie kupował u Żyda, pisał rzekomo
antysemickie teksty, nawoływał innych do bojkotu tego, co żydowskie,
jednak nigdy nie był mordercą, na jakiego się go GENERALNIE kreuje. To
jest zasadnicza różnica. Można było być dobrym Polakiem katolikiem i
tzw. antysemitą jednocześnie. Polakom mogła nie podobać się niesamowita nadreprezentacja Żydów w wielu zawodach, a szczególnie na studiach… I
próbowali działać, gdyż nie chcieli, aby 90% elity tego kraju było Żydami.
Ich działania, m.in. getto ławkowe w konsekwencji uratowało życie tysiącom
Żydów, gdyż wielu nie mogąc studiować w Polsce, wojnę spędziło studiując
zagranicą… Wracając do strachu przed Polakami – co sprytniejsi Żydzi
bardzo często napadali innych Żydów „na Polaka” – często sami udawali
Polaków lub udawali bandy współpracujące z Polakami, chociaż
niewykluczone, że czasami współpracowali z Polakami – szmalcownikami.
Żydowskość w tym czasie nie zawsze była kwestią jednoznaczną,
przechrzty, małżeństwa mieszane, wielu Żydów miało blond włosy,
niebieskie czy zielone oczy. Granica się zacierała. Jest wiele historii,
gdzie Polacy, mieszkańcy małych miasteczek zbiorowo ratowali Żydów
zintegrowanych z Polakami z rąk innych Żydów katów, żydowskiej policji
czy Niemców… – ratowali tych, którzy opowiedzieli się za polskością –
zostali katolikami i zintegrowali się z polską kulturą. Zrobili to, co
każdy mieszkaniec każdego kraju robić powinien, aby dany kraj mógł nadal
trwać – obywatele nie mogą się całkowicie izolować w swoich grupach.
Żydzi często popadali w paranoję strachu, a wielu tę paranoję podsycało.
Wokół Polaków narosło przez to wiele negatywnych mitów i stereotypów,
które naprawdę nigdy nie były rozsądnie uzasadnione. Na podstawie nielicznych wyjątków zbudowano negatywny obraz Polaka antysemity, który w czasie wojny donosił i mordował Żydów. Wciąż
powstają nieuprawnione legendy, książki, ostatnio nawet filmy o Żydach
bohatersko walczących z Niemcami. Jednak historia nie zna takich
przypadków, z żydowskich bandytów (...) robi
się bohaterów (film „Opór” z Craigiem o braciach Bielskich – bandytach,
którzy rabując i gwałcąc, zamordowali ponad setkę Polaków, w tym kobiety i
dzieci) albo po prostu ich się wymyśla (film „Bękarty wojny” -
„Inglourious Bastards”, w którym bohaterscy Żydzi z pasją zabijają
Niemców, w tym samego Hitlera). Powstanie w warszawskim getcie jest
słynniejsze, lepiej upamiętnione od powstania warszawskiego. W
getcie Żydzi wskutek długich walk zabili dosłownie kilkunastu Niemców
(głównie przypadkowo), a ich walka nie miała już żadnego znaczenia,
Polacy zabili TYSIĄC razy więcej Niemców, a dokładnie kilkanaście
tysięcy świetnie uzbrojonych hitlerowskich żołnierzy i to z nadzieją
wyzwolenia Warszawy i zakończenia wojny, niezależnie od
porażki, błędów tego okresu, powstanie to zasługuje na pamięć co
najmniej taką, jaką obdarza się beznadziejne powstanie w getcie.
Bartoszewski zawodowo zajmuję się wypaczaniem historii i mieszaniem
ludziom w głowach, znane są jego słynne słowa o tym, że podczas II wojny
światowej bardziej bał się Polaków niż Niemców. Słowa
te potwierdzał wielokrotnie. Władysław Bartoszewski nie neguje
kłamliwych i szkodliwych dla Polski i Polaków tez książki Jana T. Grossa
„Złote żniwa” lub neguje je na swój sposób, np. stwierdzając, że „to
bezwstydne bogacenie się Polaków nie miało rasistowskiego tła”. Dając do
zrozumienia, że rzeczywiście generalnie Polacy masowo mordowali,
donosili na żydów, usługiwali Niemcom, aby zagarnąć żydowskie majątki,
jednak wcale nie tylko z powodu tzw. antysemityzmu, lecz zwykłej chciwości.
Jaka to piękna obrona… Niszczy się więc pamięć o dobrych wydarzeniach,
chociażby o takim fakcie, że setki tysięcy Polaków uratowało niemal pół
miliona Żydów, wspomina się jak najmniej, tak samo, jak nie wspomina się o
ofiarach żydowskiej agentury, Polakach, którzy oddali życie za Żydów,
nierzadko całych rodzinach (np. dobrze udokumentowany przypadek rodziny
Ulmów). Nie udało się też do dziś udokumentować ani jednej historii
odwrotnej, tzn., gdy Żydzi ryzykując własnym życiem, ratowali Polaków. W
tym niszczeniu pamięci niestety pomagał i pomaga Władysław Bartoszewski,
który konsekwentnie milczy na pewne tematy, mówiąc na inne, kreując
historię pełną zniekształceń, czasem wprost fałszywą. Z jakich powodów? Powszechnie forsowana jest kuriozalna teza, jakoby Polacy byli w jakiejś mierze współodpowiedzialni za Holocaust.
Artykuły na ten temat pisał „Die Welt”, a Bartoszewski, kombatant
Polski Podziemnej, człowiek wielce zasłużony w ratowaniu Żydów (aktywna
działalność w „Żegocie”), honorowy obywatel Izraela, poważany również
przez Niemców, z własnej inicjatywy i woli przyznaje, że powyższa teza
znajduje uzasadnienie w jego poglądach.
Żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego.
W powstaniu warszawskim właściwie statystował. Był noszowym, a w 1944
tylko adiutantem. Był uczestnikiem, ale że „bronił stolicy” to za dużo
powiedziane. Takich jak on pomocników AK walczącej było dziesiątki
tysięcy. W boju się nie wykazał. Wiele opowieści z tego okresu jego
życia okazało się kłamliwych. Na jednym ze spotkań pytano go, gdzie
dokładnie brał udział w Powstaniu i czy mógłby podać jakiś oddział,
nazwiska, wydarzenia itd. Niestety tylko zakłopotanie i mętne
wyjaśnienia. W żadnej dokumentacji nie ma jego nazwiska czy pseudonimu.
Wygląda na to, że jego przeszłość jest jednym z mitów III RP, który
trzeba odkłamać. Po wojnie pracował jako dziennikarz. Siedział kilka lat
za AK, choć działał w Delegaturze Rządu – a nie AK, która była
jednakowo źle widziana przez żydowskie UB. Później dużo pisał w
masońsko-prosyjonistycznym krakowskim Tygodniku Powszechnym (dlatego też
tygodnik ten dezawuował J. Em. Ks. Prymas Wyszyński). Bartoszewski jest
chyba jedynym w Polsce człowiekiem, który siedział za AK, ale w AK nie
był.
Za: https://wzzw.wordpress.com/2013/09/16/☞-wladyslaw-bartoszewski-bartman-zyd-kolaborant-zdrajca- (artykuł z 16 września 2013 r.)