Po
upadku bloku wschodniego nastał porządek jednobiegunowy. Świat
zdominowały idee demokracji liberalnej. W wielu krajach miał miejsce
nawrót kapitalizmu. Ponadto rozwój komunikacji i transportu
przyspieszyły globalizację. Dziś kapitalista nie jest związany z
jakimkolwiek krajem. Może w każdej części świata kupić fabrykę, zamknąć
ją, doprowadzić do eliminacji konkurencji, wziąć pracowników z każdego
zakątka globu. Cybertechnologie spowodowały, że nawet ludzka siła
robocza staje się zbędna. Zwiększa się koncentracja własności. Według
„Raportu o rozwoju ludzkości” ONZ w roku 1991 85% ludności Ziemi żyło z
15% światowych dochodów. Czterdzieści lat temu do najbiedniejszych
należało 2,3% bogactw, a po trzydziestu latach odsetek ten spadł do
1,4%.
Nowa
klasa – prekariat – pozbawiona jest możliwości oporu, nie tylko za
sprawą niepewnych form zatrudnienia, niemożności zdobycia doświadczenia w
zawodzie. Atomizacja społeczeństwa niszczy więzi międzyludzkie, co
utrudnia powołanie zdyscyplinowanego, masowego ruchu. Walka, jeśli się
toczy, ogranicza się do wymiany opinii w sieci.
Dotyczy to także
problemu narodowego. Kwestionowanie suwerenności, masowa imigracja,
spadające przyrost naturalny, liczba i liczebność rodzin. Obywatele
większości państw pogodzili się z takim stanem rzeczy. „Demokracja jest
najgorszym ustrojem z możliwych, ale nikt nie wymyślił lepszego” -
mówią. Kultura nie istnieje, zanikły wzorce matki, wojownika, świętego.
Swoboda seksualna oraz konsumpcjonizm umożliwiają „wyżycie się”. Jeśli
ktoś dostrzegł pustkę pod kolorową skorupą nowoczesności, grozi mu nawet
szaleństwo. Nie dziwi wzrost liczby samobójstw.
Demokracja
liberalna do perfekcji opanowała sztukę kanalizowania nastrojów. Można
głosować na „umiarkowanych polityków”, w których widzi się pozytywne
wartości. Los będzie łaskawy, jeśli ów wybraniec będzie się ich trzymał.
Przekona swoją partię, swój rząd, swój sejm do odrzucenia
dotychczasowego modelu. Z takimi nadziejami Polacy chodzili do urn.
Istnieje „wolność zgromadzeń”. W granicach „porządku publicznego” można
walczyć z patologiami. Zza kordonu policji trwa bitwa na gardła, flagi,
zadrukowane kartki papieru. Co pewien czas pojawia się polityk, budujący
swą pozycję na „buncie”. Gdy nastała moda na lewicę, pojawił się
Janusz Palikot. Na jedną kadencję udało mu się wejść do parlamentu.
Potem nastała moda na prawicę, przez co wiatr w żagle złapał Janusz
Korwin-Mikke.
Inną
formą buntu są subkultury. Dotyczy to przede wszystkim młodzieży.
Subkultury manifestują swe idee poprzez ubiór, muzykę itp. Przede
wszystkim są formą integracji poprzez zabawę. Obecnie nie można z nimi
wiązać nadziei na obalenie systemu. Wielu członków głosi, że „wolność ma
się w sercu”, a później w ogóle wyrasta z subkultury.
W
wypadku starszych ludzi częsty jest eskapizm religijny. Przed złem
nowoczesności bronią się modlitwą. Tylko modlitwą. Przeżyli już swoje,
stoją u kresu życia, więc dalsza przyszłość nie stanowi dla nich
osobiście ważnej sprawy. Sami wiele nie mogą zrobić. Gawędzenie,
krytykowanie – w tym przejawia się ich aktywność.
Istnieją
jednostki świadome tego, co im odebrano: tożsamość, więzi, sens życia,
przyszłość. Najprostszą i najmniej ryzykowną drogą jest wyzwolenie
samego siebie. Odrzucić wszystko, co „czwarty Rzym” reprezentuje.
Wskrzesić w sobie Wolę Mocy. Przykład daje Raskolnikow z powieści
„Zbrodnia i kara”. Frantz Fanon w „Wyklętym ludu ziemi” opisuje
skolonizowanych, którzy zrywają łańcuchy, niszczą kolonizatorów i
porządek kolonialny. To są najwyższe stopnie wyzwolenia jednostki.
Niepoddawanie się modom, niszczenie symboli również świadczą o oporze.
Jeżeli
jednostka wyzwolona posiada dar przekonywania, można mówić o wyzwoleniu
pewnej grupy, stanowiącej część narodu. Wiąże się to z rzuceniem na
stos skażonego „Ja”. Pojedynczy ludzie jednoczą się w zbiorowość,
wzajemnie się wspomagającą. Są zamknięci na wpływy świata, który ich
nienawidzi. Ekonomicznie od niego się uniezależniają. Tworzą nową
kulturę, która zastąpi starą, upadłą. Zrzucają zwierzchność polityczną, w
jakikolwiek sposób skażoną liberalizmem. W ten sposób może przetrwać
rasa.
Najtrudniejsze
zadanie to wyzwolenie całego narodu. Również tutaj dokonuje się
zbiorowego zerwania z Kalijugą, tylko w skali narodu. Naród taki zdolny
będzie stworzyć własną cywilizację. Zdominuje on epokę następną po Wieku
Żelaza. Wyzwolić się może poprzez rewolucję, która ogarnie cały kraj.
Następnie będzie ją eksportował za granicę, wyzwalając kolejne tereny.
Historia zna podobne przykłady – warto z nich czerpać, równocześnie
wnikliwie analizując obecną rzeczywistość. Wroga pokona się, korzystając
z jego słabych punktów.
Niniejszy
tekst nie pretenduje do wyczerpania problemu ani ustalenia nowych
dogmatów. Pragnę zasugerować pewien kierunek działania. Przeciwko
rewolucyjnej Francji powstała Wandea. Utopili ją we krwi żołdacy paryscy.
Po I wojnie światowej wzrosły w siłę ruchy kontestujące dorobek
Wolności, Równości i Braterstwa. II wojna światowa pogrzebała nadzieje
na Nowe Średniowiecze w XX wieku. Po 1945 roku opór trwał, przyjmując
między innymi formy terroru. Kiedy padnie wystarczająco trupów, by Nowy
Człowiek wkroczył po nich w rzeczywistość?
Za: http://xportal.pl/?p=20863