środa, 30 listopada 2016

"Papież" Belardo lepszy niż "papież" Bergoglio, czyli kilka słów o serialu "Młody Papież"


       "Młody Papież" - głośny serial telewizji HBO, reżyserii Paolo Sorrentino, w kórym tutułową rolę Piusa XIII gra Jude Law. Serial bez wątpienia szokuje, wzbudza kontrowersje, i skrajne opinie. Ale o to własnie chodziło jego twórcom. Był to od początku serial który miał być kontrowersyjny, pełen sprzeczności i wzbudzający emocje. Tak też się stało. Od samego początku, właściwie od momentu ukazania się pierwszego odcinka (a niekiedy nawet wcześniej) rozpoczęło się pisanie opinii, recenzji i komentarzy. Oczywiście opinie te były sprzeczne, od wychwalania pod niebiosa, kreowania Piusa XIII wręcz na ideał papieża, po absolutną krytykę, i nazywanie go antychrystem i fatalnym papieżem, najgorszym jakiego tylko mógłby mieć Kościół. Te skrajne opinie podzieliły przede wszystkim środowisko tradycjonalistyczne. Część tradycjonalistów zachwyca się serialowym Piusem XIII, porównując go do jego wielkich poprzedników, noszących to samo sławne imię, uważa go za wręcz świętego, za wzór papieża na te czasy, który odnowił by Kościół z herezji modernizmu, część zaś równa go z błotem, twierdząc że serial jest atakiem na Kościół, katolicki integryzm i papiestwo, a sam Lenny Belardo jest diabłem wcielonym i antytezą papieża.


Na powyższym filmie, przedstawiającym mowę tronową do kardynałów, wygłoszoną na pierwszym, nadzwyczajnym Konsystorzu zwołanym po wyborze nowego Papieża, którą Pius XIII wygłasza ubrany w tradycyjny strój papieski, w papieskiej tiarze (niestety jest to niezbyt urodziwa tiara - "rakieta" Montiniego [tzw. Pawła VI]), wniesiony do kaplicy Sykstyńskiej w sedia gestatoria - czyli na lektyce, na końcu zaś piękna scena ucałowania papieskiego buta przez kardynałów (przyciśnięcie głowy niepokornego kard. Voiello to symbol wzięty bezpośrednio od Piusa IX, który w ten sam sposób "upokorzył" jedynego kardynała, który podczas Świętego Soboru Watykańskiego [I] sprzeciwił się dogmatowi o Nieomylności Papieskiej), widzimy doskonale poglądy Piusa XIII na relacje Kościoła ze Światem. Dokładnie to samo przemówienie mógłby zresztą wygłosić właśnie sam Papież Pius IX, w momencie kiedy ogłosił się więźniem Watykanu. Nie ma w nim nic sprzecznego z doktryną katolicką, wręcz przeciwnie. Podobnie w każdym innym przemówieniu tego fikcyjnego Namiestnika Chrystusa. Obowiązkiem bowiem Papieża nie jest pokazywanie się całemu światu, odbywanie "podróży apostolskich" - czyli zbędnych wycieczek po całym świecie, ani świecenie publicznie swym wizerunkiem. Świat nie musi znać wizerunku Ojca Świętego. Świat ma go po prostu uznawać, i być z nim w pełnej jedności, oraz okazywać mu bezwarunkowe posłuszeństwo. Obowiązkiem zaś Papieża jest rządzić i kierować Kościołem, bronić i nauczać Świętej Wiary katolickiej, oraz wypełniać zwyczajne obowiązki kapłańskie, nic ponad to.

Prof. Bartyzel: O powstaniu listopadowym słów kilka



kossak                                    Tym, co mnie najbardziej zdumiewa w zacietrzewionej (i niestroniącej od insynuacji a przynajmniej szantażu moralno-patriotycznego) obronie naszych XIX-wiecznych spisków, konspiracji i ruchawek powstańczych przez ludzi, którzy na co dzień i w odniesieniu do współczesnych kwestii uważają się za prawicowców, konserwatystów, tradycjonalistów etc. jest to, że w tamtych historycznych ocenach kompletnie abstrahują właśnie od kontekstu ideowego, metapolitycznego, teologiczno-politycznego, podczas gdy winno być dla każdego myślącego człowieka oczywiste, że owe spiski i ruchawki były częścią antychrześcijańskiej, antymonarchicznej i antytradycjonalistycznej rewolucji.
Rewolucji, dla której sprawa narodowa była w najlepszym razie i dla niektórych tylko fragmentem sprawy rewolucyjnej, ale znacznie częściej poręcznym narzędziem do niepolskich również celów, żerującym na naiwności "myślących sercem" Sarmatów.

"Prezydent" Ryszard Kaczorowski nie był konstytucyjnym Prezydentem II RP



Znalezione obrazy dla zapytania prezydent Jan Potocki
Pan Prezydent II RP Jan Zbigniew Hrabia Potocki
       
       Poznałem dziś osobiście Pana Prezydenta II Rzeczypospolitej Jana Zbigniewa Hrabiego Potockiego. Przez jakieś dwadzieścia minut rozmawialiśmy w jego pięknym samochodzie zaparkowanym przed moim domem przy ulicy Mieczysława Karłowicza w Warszawie. Poczułem pewną ulgę, dowiadując się, że Pan Prezydent Potocki spotkał się na Jasnej Górze z Panem Ryszardem Kaczorowskim. Było to już po 9 maja 2009 roku - kiedy Wielki Mistrz Juliusz Sokolnicki wyznaczył Pana Hrabiego Potockiego swoim następcą w Królewskim Orderze św. Stanisława - ale jeszcze przed śmiercią Prezydenta Sokolnickiego w sierpniu 2009 roku. Otóż Pan Kaczorowski w rozmowie na Jasnej Górze przyznał Hrabiemu Potockiemu, że on, Ryszard Kaczorowski nie jest konstytucyjnym Prezydentem na Uchodźstwie, a na Zamku Królewskim jedynie wypożyczył Lechowi Wałęsie insygnia władzy z Londynu.

wtorek, 29 listopada 2016

Filip Bator: Przez ideę do szczęścia


15037326_290419951359002_4685746048374950693_n\
     Jednym z najważniejszych dzieł dla myśli narodowo – radykalnej są Podstawy narodowego poglądu na świat Wojciecha Kwasieborskiego. Jego autor, czołowy działacz RNR Falanga, zamordowany w Palmirach w 1940 r., w tej krótkiej, ale jakże treściwej broszurze zawarł twierdzenia kluczowe dla rozumienia naszej idei. Podjął on tam tematy związane z egzystencją człowieka, w tym zagadnienie szczęścia.

Kwasieborski pragnienie szczęścia uznał za jedną z najważniejszych właściwości ludzkiej natury. Dążenie do niego to jego zdaniem motor ludzkiego życia. Stwierdził, że ma to znaczenie nie tylko w życiu osobistym jednostki, ale także w jego wymiarze społecznym. Dlatego problem szczęścia stanowi też zadanie dla polityka. Zdaniem Kwasieborskiego ustrój i idea społeczna, które nie dają człowiekowi poczucia szczęścia nigdy go nie porwą i pozostaną mu obce. Zjawisko szczęśliwości ma być natomiast związane z ludzką psychiką. Nieszczęście, według autora, bierze się z wewnętrznego rozbicia osoby i jest związane z utratą duchowej harmonii. Dzieje się tak, kiedy człowiek przestaje być kowalem swojego losu, a ulega jedynie zewnętrznym uwarunkowaniom. Wtedy osoba ludzka jest tylko niewolnikiem pełnym bierności i niemocy. Człowiek szczęśliwy natomiast to ten, który ma poczucie twórcy życia wytrwale dążącym do swojego celu. Wiąże się to z niejednokrotnym wysiłkiem, pozbawiającym jednostkę tego, co powszechnie zwykło się uważać za szczęście. Trud jest nieodłączną częścią naprawdę wielkiej twórczości. Władysław Kwasieborski podaje tu przykład pływaka, który, gdy tylko przestaje pracować, natychmiast idzie na dno. Tak dzieje się z człowiekiem przestającym urabiać swój los na rzecz biernego przyglądania się życiu.

Trwa holokaust białych w RPA

Znalezione obrazy dla zapytania holokaust białych w RPA      Farmer Lynton Mclean został brutalnie pobity przez czarnoskórego sąsiada, który zaatakował go tzw. knobkerrie (tradycyjną murzyńską laską). Napastnik dostał szału widząc jak jego sąsiad próbuje wyprowadzić ze swojej farmy jedną z krów nie należącą do jego stada. Ten z pozoru niewinny akt sąsiedzkiej pomocy tak rozwścieczył anonimowego mieszkańca wioski uMgunggungdlovu, o którym południowoafrykańska prasa pisze jedynie to, ze jest członkiem plemienia Duma, że ten bez żadnego ostrzeżenia zaczął okładać Mcleana knokberri. Napastnik zdążył zadać kilkanaście ciosów w głowę i korpus farmera zanim pracownicy farmy zaalarmowani okrzykami napadniętego zdążyli mu pomóc  niechybnie ratując mu tym życie.

              Do zdarzenia doszło 21 listopada w miejscowości uMgunggungdlovu, w okolicy miasta Lothen, w prowincji KwaZulu-Natal.

Od 1994 roku czarnoskóra wiekszość w Południowej Afryce zabiła juz ponad 70 tysięcy białych mieszkańców Republiki Południowej Afryki. Giną przede wszystkim Afrykanerzy potomkowie Burów, którzy cywilizowali ten kraj od początku XIX wieku.  Spośród 3,5 miliona białych, ponad milion żyje w tymczasowych obozach, składających się z prymitywnych baraków. Nie mają pracy, normalnych domów, żyją w absolutnej biedzie.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Oliveira: O cnotach żołnierskich, które każdy katolik mieć powinien

modlitwa-rozaniec       Wiadomo wszystkim, że Louis Veuillot był znakomitym katolickim dziennikarzem, tworzącym w XIX wiecznej Francji. W owym czasie ruch kontrrewolucyjny zrzeszał intelektualistów, którzy szli na szereg ustępstw wobec rewolucji. Veuillot  był tym, który trwał na pozycjach czysto ultramontańskich. W roku 1913, gdy przypadła setna rocznica jego urodzin, papież Leon X wygłosił na jego cześć wspaniały pean – jeden z najwspanialszych hołdów, jaki katolik może otrzymać od Ojca Świętego.
Wśród wielu dzieł Veuillota znaleźć można książkę zatytułowaną "Wojna i człowiek wojny" ("La guerre et l’homme de guerre"). Pozwolę sobie przytoczyć kilka ustępów z tej pracy, które potem skomentuję.
Chciałbym przypomnieć, że nie wolno nam tracić z oczu prostego faktu: Kościół istnieje na ziemi po to, by walczyć, a Jej normalne stosunki z tymi, którzy znajdują się zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz Jej murów, określa retoryka boju. Na zewnątrz ma Ona zawsze swoich przeciwników, heretyków, schizmatyków, pogan i Żydów. W swoim wnętrzu toczy bój dwojaki: po pierwsze – każdy katolik winien jest zwalczać własne słabości, a zadaniem Kościoła jest udzielenie mu zachęty i pomocy w tym zakresie; po drugie – musi Ona zwalczać tych, którzy rozprzestrzeniają w jej wnętrzu dzieło anty-Kościoła. Przyjmujemy te zobowiązania, gdyż jesteśmy członkami Kościoła Walczącego.

Adam Doboszyński - jeden z najwybitniejszych myślicieli i działaczy polskiego ruchu narodowego


Znalezione obrazy dla zapytania Doboszyński
     Adam Doboszyński to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych myślicieli i działaczy polskiego ruchu narodowego. Urodził się 11 stycznia 1904 r. w Krakowie w rodzinie ziemiańskiej . Jego ojciec był adwokatem i członkiem austriackiej Rady Państwa. W czasie wojny polsko- bolszewickiej 1920 r. Adam Doboszyński zgłosił się jako ochotnik do 6 pułku artylerii ciężkiej w Krakowie, w którym służył cztery miesiące. Po zdaniu matury w tym samym roku podjął studia na Uniwersytecie Warszawskim na wydziale prawa, jednak szybko z tego zrezygnował, przenosząc się do Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku. W 1925 r. ukończył studia uzyskując tytuł inżyniera budowlanego. W latach 1925 - 1927 kontynuował naukę w Szkole Nauk Politycznych w Paryżu, jednak musiał je przerwać z powodu kłopotów materialnych rodziny. Po powrocie do kraju ukończył z wyróżnieniem Szkołę Podchorążych Rezerwy Saperów w Modlinie uzyskując stopień podporucznika rezerwy. W 1931 r. Doboszyński przystąpił do Obozu Wielkiej Polski i od tej pory pozostawał czynny politycznie w szeregach ruchu narodowego. Gdy w 1933r. przebywał w Anglii, wówczas nawiązał znajomość z Gilbertem Chestertonem, wybitnym katolickim filozofem i pisarzem. Od 1934r. Doboszyński aktywnie działał w Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego w Okręgu Krakowskim. Jego aktywność przejawiała się m.in. poprzez pracę formacyjną w środowiskach robotniczych.

niedziela, 27 listopada 2016

Miecz Świętego przeciw homoseksualnemu grzechowi w Kościele

Miecz Świętego przeciw homoseksualnemu grzechowi w Kościele
Św. Piotr Damiani
       Dzieło św. Piotra Damianiego pt. „Liber Gomorrhianus”(w wyd. pol.: „Mury Sodomy. Księga Gomory i walka z sodomią wśród kleru”) to traktat, który zawiera niezwykle cenne wskazówki mówiące o tym, dlaczego nie należy milczeć w sprawie problemu homoseksualizmu wśród duchownych. Warto przypomnieć, że Św. Damiani otrzymał pełne wsparcie świętego papieża – Leona IX.

Piotr Damiani w 1049 r. napisał dzieło, w którym przestrzegał przed szerzącym się wśród zakonników grzechem homoseksualizmu. Już wtedy święty był piętnowany przez innych duchownych za głoszenie nauki na ten temat. Zarzucano mu zdradę i donosicielstwo. A on tłumaczył, że nie można tolerować w łonie Kościoła ludzi dopuszczających się jednego z najstraszniejszych grzechów przeciwko naturze i łasce Bożej, który, jeśli nie zostanie zawczasu wypleniony, zrujnuje lud Boży.

Przemysław Bartkowiak: Kropla drąży skałę


signal-fires
     Coraz częściej ludzie w codziennym pośpiechu zaczynają się martwić o to co będzie jutro. Czy zapewnią byt swojej rodzinie, przyszłość dla swoich dzieci. Wiara, która umacniała ludzi schodzi na drugi plan, bądź zostaje odstawiona na bok. Wszystko to w ramach frustracji staje się protestem i chęcią zrobienia na złość Panu Bogu przetaczając w myślach „Boże czemu mi to robisz”. Sprowadzając swoją uwagę na rzeczy codzienne, te które są ulotną przyjemnością. Przyjemność, do której coraz częściej wracamy by odstawić rzeczywistość i problemy na bok. Jednak problemy te się nasilają, a ucieczka przynosi odwrotny efekt. Nasza stabilność duchowa staje się rozsypką. Przez to cierpimy nie tylko my, a wszyscy wokół. To co powinno być na pierwszym miejscu i jest zarazem fundamentem i korzeniem pod drzewo urodzaju jest spychane przez tą uciechę. Przez wieki wybudowaliśmy setki Kościołów ku chwale Pana bezczeszczone dziś na zachodnich ziemiach kiedyś wielkiej cywilizacji chrześcijańskiej. Nikt nam prawem nie zabrania wierzyć. Mimo to nasza wiara staje się coraz częściej płytka. Zaślepia nas wiara w pieniądz, karierę i sukces. Dający krótkotrwały efekt.

Siła publicznej modlitwy różańcowej. Setki osób chwyciło za różaniec na rynku w Gliwicach

Siła publicznej modlitwy różańcowej. Setki osób chwyciło za różaniec na rynku w Gliwicach
fot. Krucjata Młodych
      Piątkowy Różaniec publiczny w intencji odnowy moralnej Polski i Polaków przeszedł najśmielsze oczekiwania organizatorów z Krucjaty Młodych. Dwieście dwadzieścia osób na gliwickim Rynku pokazało, że na Śląsku drzemie ogromne pragnienie zadośćuczynienia za grzechy publiczne i troska o nawrócenie Polaków. W sobotę organizatorzy zapraszają na wspólną publiczną modlitwę do Warszawy.

Jak relacjonuje Maciej Maleszyk z Krucjaty Młodych, „Przechodnie dołączali do modlitwy albo zatrzymywali się na chwilę, by choćby przeżegnać się. Mało kto reagował negatywnie na naszą wspólną, publiczną modlitwę.
Zebrani odmówili dwie części Różańca Świętego, a także modlitwę Anioł Pański.

sobota, 26 listopada 2016

Ryszard Mozgol: Bóg tak chce! Historia wypraw krzyżowych

Znalezione obrazy dla zapytania wyprawy krzyżowe 
      Od końca lat osiemdziesiątych obserwuje się w Watykanie „bitwę o historię”, nazwaną przez kard. Arinze w przesłaniu skierowanym do muzułmanów w lutym 1996 r. z okazji zakończenia ramadanu „przezwyciężaniem przeszłości”. Dla modernistów „przezwyciężanie przeszłości” jest istotnym elementem ich polityki, zmierzającym do stworzenia Nowego Kościoła Ekumenicznego, będącego synkretyczną wersją chrześcijaństwa, judaizmu i islamu opartego na fundamencie praw człowieka i mundializmu. Można przypuszczać, że Jubileuszowy Rok 2000 z publicznymi przeprosinami Papieża, książąt Kościoła i narodowych episkopatów za rzekome winy Kościoła jest początkiem ostatniego aktu zastąpienia Kościoła Katolickiego „kościołem synkretycznym”. 

Centralnym punktem „żalu za grzechy” historii Kościoła stało się potępienie stosowania metod „nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą” w formach ewangelizacji. Wzorcowym przykładem „zaangażowania niewłaściwych narzędzi do głoszenia prawdy objawionej”, niedokonania „odpowiedniego rozeznania ewangelicznego wartości kulturowych narodów” i „nieszanowania sumienia osób, którym była przedstawiana wiara” stały się dla modernistycznych purpuratów i lewicowych intelektualistów WYPRAWY KRZYŻOWE. Jazgot liberalnych mediów dotyczący wydarzeń sprzed dziewięciuset lat spotęgowany został przez mijającą w lipcu ubiegłego roku rocznicę zdobycia przez krzyżowców Jerozolimy. Amerykańskie środowiska protestanckie i katoliccy moderniści wpadli na pomysł zorganizowania „Wędrówki Pojednania”, w której w ciągu czterech lat dwa tysiące ludzi z Europy i USA przemierzyło odcinki trasy I krucjaty, przepraszając „napotkanych ludzi – muzułmanów, żydów, chrześcijan wschodnich – za zbrodnie krzyżowców”. Protestanci – Karen z USA, Marcus ze Szwajcarii i Lynn, Amerykanin z Anglii, opisani w „Gazecie Wyborczej” – przepraszali… za zbrodnie katolików. „Krucjaty odbywały się w imię Chrystusa. Składały fałszywe świadectwo Jego nauce”– twierdzi Lynn Green.

M. Gniadek-Zieliński: Dlaczego nie chcemy Romanowów?


alexander III flag
        Mimo, że Romanowowie przez ponad 100 lat (popr. MGZ) zasiadali na polskim tronie zostali kompletnie wymazani z pocztu polskich władców. Właściwie dlaczego? Czym tak narazili się Polakom?

Generalnie, Polacy są - choć się tego wypierają- ksenofobami. Nie uważam, żeby to było jednoznacznie pejoratywne zjawisko. Tak jak większość skłonności ludzkich, ksenofobia ma swoje dobre i złe strony. Tak czy inaczej, Polacy nie cierpią obczyzny. Część z nich- wydawałoby się, na przekór- ją uwielbia, ale tylko w wydaniu zachodnim. Ksenofobia połączona z przypływami przesadnego entuzjazmu wobec Zachodu stała się wyznacznikiem postrzegania własnej historii. Wszystko co obce- złym jest. Jeśli z Zachodu to ujdzie nawet (w niektórych przypadkach), jeśli ze Wschodu to obrzydlistwo i zdrada.

Prosty przykład: Znaczna część polskiej sceny politycznej łaknie jak wody, amerykańskiej tarczy antyrakietowej na terytorium kraju. Raczej Polacy nie są szczęśliwi, że obcy będą u nas siedzieć, ale nikomu do głowy nie przyjdzie powiedzieć, że ten ruch to „zdrada Polski”. A co gdyby zamiast amerykańskiej tarczy chcieli zainstalować… rosyjską? Oczywiście- „zdrada”! Parafrazując Dmowskiego można rzec, że Polacy bardziej nienawidzą wszystkiego ze Wschodu niż kochają Polskę. Jedną nogą jesteśmy na Zachodzie a jedną na Wschodzie. Zamiast jednak stosować politykę (kulturową) równych odległości (jak przez wieki), Polacy wolą być kaleką niż mieć jedną nogę… „ruską”.

Mirosław Salwowski: "Przełęcz ocalonych" - recencja filmu.


filmweb.pl
       Ten nowy film w reżyserii Mela Gibsona przedstawia niecodzienną, lecz prawdziwą historię jednego z bohaterów II wojny światowej. Jest to opowieść o młodym adwentyście dnia siódmego, Desmondzie Dossie, który z powodu swych głęboko zakorzenionych przekonań religijnych i moralnych, choć co prawda sam wstępuje do amerykańskiej armii, jednak jednocześnie odmawia nie tylko strzelania do wrogów, ale nawet wzięcia karabinu do swej ręki. Jednocześnie zaś, Desmond mimo swego pacyfistycznego nastawienia, stał się bohaterem, gdyż z bezprzykładnym poświęceniem i odwagą ratował rannych żołnierzy (tak amerykańskich, jak również japońskich) przed śmiercią. Za te swe czyny Doss został nawet odznaczony przez Prezydenta USA jednym z najwyższych medali wojskowych.
Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej, „Przełęcz ocalonych” sprawia nam duży kłopot. Z jednej bowiem strony nie można nie podziwiać heroicznego wręcz poświęcenia i odwagi, jaką wykazał się Desmond Doss ratując z pola walki tak swych kompanów, jak i żołnierzy wrogiej japońskiej armii. Można też powiedzieć, iż mimo wszystko, szacunek budzi nieugiętość, szczerość i wytrwałość z jaką Desmond trwał przy swych pacyfistycznych przekonaniach. Z drugiej jednak strony, właśnie fakt owych pacyfistycznych poglądów, jak i ich promowania przez twórców tego filmu budzi bardzo poważne wątpliwości natury tak moralnej, jak i światopoglądowej. W „Przełęczy ocalonych” to bowiem pacyfizm  jest jednym z głównych „bohaterów”, a całość fabuły poprowadzona jest tak, by widz odniósł wrażenie, że postawa, jaką w tym względzie reprezentuje Desmond Doss, jest właściwą interpretacją prawd i zasad podawanych przez Nowy Testament odnośnie używania przemocy i wojny.

piątek, 25 listopada 2016

Maciej Wąs: Dziewczyna szamana


      „My tu sobie tempus fugit, a czas płynie” głosił popularny niegdyś w mojej rodzinie bon mot. No i oczywistości tej spiżowej sentencji zwyczajnie nie da się zaprzeczyć.

Czas rzeczywiście płynie, a ludzie sobie nieodłącznie tempus fugit. I tak, skończyły się w Polsce „czarne marsze” i inne dziwne wynalazki w postaci „strajków kobiet”; nie oznacza to, ze awantura aborcyjna również zaczyna dobiegać końca – wprost przeciwnie. Wchodzi w nową fazę, jeszcze bardziej dynamiczną. Po tym, jak zachodnie media – na jakiej podstawie, można się jedynie domyślać – ogłosiły z nagła, że w proteście brało udział sześć (6!!!) milionów kobiet polskich, trudno oprzeć się wrażeniu, że to po prostu kolejna próba znalezienia pretekstu do obalenia rządu; a że chodzi tutaj o kwestie zupełnie fundamentalne, o kwestie życia, śmierci i koncepcji człowieczeństwa – to już chyba nie tak ważne… Przynajmniej nie dla tych, którzy się oddają podobnym rozrywkom. Niemniej, będę się upierać, że w tej politycznej komedii da się zauważyć także pewne ślady występujących teraz w Polsce, i chyba w sumie w całej Europie, różnic cywilizacyjnych; najlepszym zaś komentarzem dla takowych pozostają nieodmiennie myśli niejakiego Gilberta Chestertona. Poglądami tego pana na cywilizacyjny kontekst życia i śmierci zajęliśmy się w poprzednim felietonie; w celu przeciwdziałania jesiennej depresji, która niewątpliwie staje się z dnia na dzień coraz bardziej realną perspektywą, proponuję rzucić okiem na rzecz nieco mniej poważną; chociaż, trzeba dodać, również niepozbawioną znaczenia.

Adrian Nikiel: Pierwsza Twierdza Wrocław


\
     Patrząc na mapę współczesnego Wrocławia, łatwo wyodrębnimy jego najstarszą część, przez wiele wieków oblewaną Odrą, Oławą i fosami miejskimi. Po przemianach zachodzących w XIX i XX wieku, po wojnach napoleońskich i upadku Festung Breslau w 1945 r., trudniej jednak wyobrazić sobie historyczne centrum miasta jako twierdzę otoczoną potężnymi fortyfikacjami. Dzisiejsze tereny spacerowe i trakty komunikacyjne zapewne w niewielu wrocławianach czy turystach budzą skojarzenia militarne – tym bardziej że pozostałości twierdzy można oglądać tylko z zewnątrz lub znane są jedynie archeologom i historykom. Na szczęście nieistniejący już lub gdzieniegdzie zachowany w szczątkowej formie Wrocław osiemnastowieczny możemy poznać dzięki monografii pana prof. Grzegorza Podrucznego1, autora wielu prac poświęconych architekturze obronnej miast śląskich w XVIII i XIX stuleciu.

Jacek Bartyzel: Zapytanie do Pani Premier Rządu


Znalezione obrazy dla zapytania bartyzel
       8 listopada 1832 roku żandarmi w służbie orleańskiego uzurpatora "Ludwika Filipa", a bezpośrednio podlegający jego ministrowi spraw wewnętrznych - "okrutnemu karłu" Adolphe'owi Thiersowi, schwytali ukrywającą się w Nantes po klęsce rojalistycznej insurekcji w Wandei, księżniczkę Marię Karolinę Burbon-Sycylijską, diuszesę de Berry (1798-1870), wdowę po zamordowanym w 1820 roku, młodszym synu ówczesnego hr. d'Artois, a od 1824 - króla Karolu X, księciu Karolu Ferdynandzie. Księżna wznieciła to romantyczne - a jakże - powstanie w obronie praw do tronu swojego 12-letniego syna - Henryka d'Artois, diuka de Bordeaux (który, po prawdzie, dopiero w 1844 roku stał się królem z prawa, Henrykiem V). Po aresztowaniu księżna została przewieziona do twierdzy w Blaye, gdzie zastosowano wobec niej bardzo surowy rygor więzienny.

Księżnę wytropił i wydał w ręce żandarmów - nie bezinteresownie, bo za ogromną wówczas sumę pół miliona franków - niejaki (z urodzenia) Simon Deutz (1802-1844). Nie była to jednak figura tuzinkowa, albowiem był on synem Emmanuela (Menahema) Deutza (1763-1842) - alzackiego żyda, mianowanego przez Napoleona w 1807, po zwołaniu Wielkiego Sanhedrynu, jednym z trzech członków Konsystorza Centralnego, a w 1810 jedynym już Wielkim Rabinem Francji, pełniącym ten urząd do śmierci.

czwartek, 24 listopada 2016

Z ARCHIWUM: Zarys programu Ruchu Monarchistyczno-Narodowego. Komitet Redakcyjny "Głosu Monarchisty" 1937 rok

OD REDAKCJI: Poniżej prezentujemy tekst programu przedwojennego Ruchu Monarchistyczno - Narodowego, który jest naszym ideowym drogowskazem w walce o Katolicką Monarchię Narodową.

Znalezione obrazy dla zapytania Ruchu Monarchistyczno-Narodowego.
I. ZAŁOŻENIA IDEOWE.

Ideologja polskiego ruchu monarchistycznego opiera się na następujących założeniach:
1) Celem życia każdego człowieka jest służba Bogu i Narodowi.

2) Najdoskonalszą zbiorowością ludzką jest Naród. Wszelkie działania jednostkowe i zbiorowe powinny być podporządkowane interesowi Narodu. Żadne, zatem działanie nie może być sprzeczne z celami Narodu.
3) Każdy Naród ma prawo zachowania swej odrębności, jako członek wielkiej rodziny narodów. Stosunki między Narodami powinny być oparte na zasadzie ścisłej współpracy wszystkich państw narodowych.

Opierając się na powyższych założeniach i pojmując Naród jako stworzoną przez Krew i Tradycję - jedność pokoleń minionych, żyjących i przyszłych, polski ruch monarchistyczny dąży do nadania państwu polskiemu takiego ustroju, któryby w najwyższym stopniu posiadał cechy pewności, stałości i trwałości. Któryby dawał Narodowi Polskiemu największe możliwości zachowania i dalszego rozwoju swej osobowości pod względem kulturalnym, politycznym i gospodarczym.

Możliwości te może dać Narodowi Polskiemu tylko państwo narodowe, czyli państwo polskie pojęte jako organizacja polityczna Narodu Polskiego. Państwo, w którym pochodząca od Boga władza należy do narodu Polskiego uosobionego w postaci dziedzicznego Króla.

ŻYDOWSKIE ŻĄDANIA ROSZCZENIOWO - ODSZKODOWAWCZE

 
STANOWISKO POLSKICH NACJONALISTÓW W TYM WZGLĘDZIE

        My,nacjonaliści polscy, wychodzimy z jedynie słusznego założenia, iż żadne mienie pożydowskie w naszym kraju nie istnieje, co dotyczy również roszczeń niemieckich, ukraińskich i każdych pozostałych. Przyjęcie innej opcji moralno-prawnej uznajemy za niesprawiedliwe i godzące w podstawowe interesy Narodu Polskiego. Do własności leżącej na naszej Ziemi i do Niej samej, mają prawo wyłącznie rdzenni Polacy oraz Państwo Polskie. Tylko te podmioty mogą dysponować mieniem ruchomym i nieruchomym, a w uzasadnionych przypadkach domagać się odszkodowań za jego utratę. Jednak nawet wtedy, musi być brany pod uwagę interes społeczny i narodowy.

Przez setki lat miliony Polaków było traktowanych jak niewolnicy we własnym kraju, nierzadko z winy mniejszości narodowych. Łączyło się to z przejmowaniem ich własności za pomocą oszustwa i lichwy. Po II wojnie światowej, epoce realnego socjalizmu i przełomie 1989 roku zrodziła się szansa, że sam Naród unormuje zapomocą swych przedstawicieli swe prawa do majątku społeczno-narodowego. Tymczasem zostaliśmy z niego ograbieni w wyniku rabunkowej prywatyzacji oraz rozdawnictwa mienia na rzecz obcych organizacji i obywateli. Znany jest skandal ze „zwracaniem” gminom żydowskim miejsc kultu, co przyniosło utratę wielu gmachów i budynków użyteczności publicznej w postaci ośrodków zdrowia, szpitali, szkół, bibliotek, pływalni miejskich itp. Obecnie te obiekty niszczeją, bo gminy nie posiadają środków i celów na ich zagospodarowanie, często też spekulują nimi pod płaszczykiem działalności religijnej.

środa, 23 listopada 2016

80 rocznica śmierci José Antonio Primo de Rivera'y, założyciela i przywódcy Falangi Hiszpańskiej


        80 lat temu, 20 listopada 1936 roku został rozstrzelany w republikańskim więzieniu w Alicante (Walencja), w wieku 33 lat (ur. 24 IV 1903), José Antonio Primo de Rivera y Sáenz de Heredia, III markiz (marqués) de Estella, grand Hiszpanii, zw. często po prostu „José Antonio”, prawnik i polityk, założyciel i charyzmatyczny przywódca narodowo-syndykalistycznej Falangi Hiszpańskiej (Falange Española), uważanej za specyficznie hiszpańską odmianę faszyzmu; najstarszy z trzech synów (i sześciorga dzieci) dyktatora (formalnie przewodniczącego Dyrektoriatu) w latach 1923-30 – gen. Miguela Prima de Rivery y Orbaneja, II markiza de Estella (1870-1930); osierocony przez matkę w wieku pięciu lat, odebrał wraz z rodzeństwem staranną edukację domową aż do bakalaureatu z prawa pod kierunkiem prywatnych nauczycieli; pełne studia prawnicze ukończył już na Uniwersytecie Centralnym w Madrycie w 1922; następnie odbył jednoroczną służbę wojskową jako ochotnik; w 1925 został kawalerem Zakonu Santiago, gentilhombre »Alfonsa XIII«, czyli członkiem elitarnego (złożonego wyłącznie z grandów Hiszpanii) korpusu szlachty nadwornej, a także Kolegium Adwokatów Madrytu (otwierając też własną kancelarię); w maju 1930 uczestniczył w zakładaniu Związku Monarchistyczno-Narodowego (Unión Monárquica Nacional) i został wicesekretarzem generalnym tej partii, próbującej kontynuować kurs polityczny obalonego już i zmuszonego do emigracji gen. Miguela Prima de Rivery;

Mirosław Salwowski: "Wołyń" - recenzja filmu.


filmweb.pl
      Długo oczekiwany film Wojciecha Smarzowskiego poświęcony okrutnej rzezi, jakiej w l. 1943 – 1944 na Wołyniu w stosunku do ludności polskiej dopuściły się bandy „Ukraińskiej Armii Powstańczej” (dalej UPA) oraz podżeganych przez tę organizację ukraińskich chłopów. Historia ta zostaje pokazana na tle opowieści o młodej dziewczynie Zosi Głowackiej, która to na krótko przed wybuchem II wojny światowej zostaje wbrew swojej woli wydana za mąż za starszego od niej najbogatszego mieszkańca wsi, Macieja Skibę. Zosia zakochana jest jednak w młodym Ukraińcu, stąd też czuje się smutna i nieszczęśliwa w swym małżeństwie z Maciejem. Na kanwie tej historii twórcy filmu pokazali narastanie wrogości i nienawiści ze strony dużej części Ukraińców w stosunku do zamieszkujących tereny Wołynia Polaków. Kulminacją owej wrogości stają się masowe i przepełnione ze skrajnym okrucieństwem mordy w wykonaniu oddziałów UPA oraz podburzonych przez nich ukraińskich chłopów – co też zostaje pokazane w tej produkcji.

Szydło: Polska będzie walczyć z wszelkimi przejawami antysemityzmu



      Polska jest zdeterminowana, by walczyć z wszelkimi przejawami antysemityzmu - oświadczyła we wtorek w Jerozolimie premier Beata Szydło. Podkreśliła, że ci, którzy zbudowali niemieckie hitlerowskie obozy zagłady w Polsce, chcieli zniszczyć i Polaków, i Żydów.

Po zakończeniu polsko-izraelskich konsultacji międzyrządowych Szydło powiedziała, że rozmowy z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu dotyczyły historii i przyszłości, wykorzystania nowoczesnych technologii, rozwoju, wymiany młodzieży oraz spraw socjalnych. "To, co łączy dzisiaj Polskę i Izrael, to nasza historia, wspólne losy, które zostały tak brutalnie przerwane przez nazistowskich najeźdźców - oznajmiła premier.

wtorek, 22 listopada 2016

Nieznane dotąd i wstrząsające fakty w sprawie Andrzeja Leppera! Sumliński wywoła burzę?

 
      Fragment najnowszej książki Wojciecha Sumlińskiego "Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera". Patronat nad książką objęła Telewizja Republika. Premiera już 23 listopada!

- Prześledźmy pokrótce wydarzenia, które w owym czasie zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Zamiast naprawdę poddać gruntownej weryfikacji wersję samobójstwa i dalej prowadzić śledztwo, prokuratura błyskawicznie zamyka sprawę – zamyka, nim tak naprawdę ją zaczyna. Media bez mrugnięcia okiem przyjmują prokuratorską narrację. Tak zaczęła się rodzić wersja o długach Leppera, które jakoby miały doprowadzić do jego załamania, a która jak wiemy, nie miała nic wspólnego z prawdą. 

Oczywiście jest faktem, że Lepper miał problemy finansowe, bo kto ich nie ma, ale po pierwsze nie takie, jak przedstawiano, a po drugie – i to jest bardziej istotne – miał jasną i pewną perspektywę pozyskania środków z wielu źródeł, między innymi z promesy i unijnych dotacji. Nie wiadomo też, co stało się z pieniędzmi – a mówimy tu o milionach – przesyłanych kanałem ukraińskim. To jedna z wielu zagadek w tej historii, której dziwnym trafem nikt nie próbował nawet wyjaśnić. Co dzieje się dalej? Masa świadków zeznała, że w przededniu oraz w dniu śmierci Andrzej Lepper był pełen wigoru, a nawet dawno u niego nie widzianego entuzjazmu, opowiadał o planach na przyszłość, odbywał spotkanie za spotkaniem, ale prokuratura uwierzyła jednemu świadkowi, który twierdził, że Lepper był załamany. 

Płk. wywiadu: W Polsce od lat jest wykonywana kara śmierci. Skazywane są dzieci i ich rodziny.


      Scena pierwsza. Kilka lat temu, po półrocznym oczekiwaniu dostałem się w końcu do kardiologa w szpitalu MSWiA przy ul. Wołoskiej. Jak zwykle opóźnienie, ludzie czekają cierpliwie, przyzwyczajeni. Nagle pojawia się dwóch uzbrojonych po zęby policjantów. Prowadzą więźnia w kajdankach. Nie czekają w kolejce, nie musieli wystawać od świtu, by załapać się na numerek w rejestracji. Po prostu weszli z nim do lekarza. Dowiedziałem się później, że "więzienie" zadzwoniło dzień wcześniej i umówiło wizytę. Za darmo i "na cito". My czekaliśmy godzinę dłużej, ale co tam! Czekałem pół roku, to godzina mnie nie zbawi. Akurat wiedziałem kim był ten więzień i za jakie morderstwo odsiadywał dożywocie.

Scena druga. Jestem w szpitalu u syna. Lekarze mają obchód, więc chodzę po korytarzu. Staram się nie patrzeć na dzieciaki wyczerpane, białe jak papier, łyse zmęczone główki, nie słuchać płaczących niemowlaków, podłączonych, jak wszystkie dzieci na tym oddziale do rożnych urządzeń, kroplówek, monitorów. Zobaczyłem też pielęgniarkę, chodzącą z rachunkami za "chemię". To nie były małe sumy. Jeden z rodziców powiedział, że nie wie kiedy czy przyjedzie na następną, bo już nie ma czego sprzedać. Pielęgniarka zaczęła pocieszać go. Wycofałem się. Nie chciałem dalej słuchać. Zapytałem młodej kobiety, czekającej z małą dziewczynką pod gabinetem lekarskim, czy ta "chemia" jest płatna. "Podstawowa nie." - powiedziała - "Jeśli jednak nie zadziała, a to się dzieje często, trzeba płacić. Dużo. Ja w sumie wydałam już ok. 14 tysięcy, a muszę skombinować jeszcze ze czterdzieści. Jak dziecko zachoruje, radzę zbierać pieniądze od razu. Inaczej nie uratuje pan dzieciaka". Nie pytałem dalej. Miałem dość.

Piotr Rybak - kolejny więzień polityczny w Polsce!


Znalezione obrazy dla zapytania piotr rybak      
Szanowni Państwo, drodzy przyjaciele i koledzy.

Dzisiejszy wyrok dla Piotra Rybaka, tj. 10 miesięcy bezwzględnego więzienia za spalenie kukły jest najlepszym dowodem, że Polska istnieje tylko teoretycznie.

W państwie, gdzie pluje się na symbole narodowe i religijne, gdzie można bestialsko w biały dzień zabić zwierzę i dostać kilkaset złotych grzywny, gdzie za gwałt dostaje się wyroki w zawieszeniu, do więzienia idzie człowiek, który spalił jakąś szmatę, kilka desek i trochę tektury. Owa instalacja przypominała jednak żyda i to był grzech śmiertelny. Grzech, którego właściciele państwa polskiego nie mogą gojowi darować. Gdyby to była kukła Niemca, Rosjanina, czy najlepiej stereotypowego Polaka, wszystko byłoby w porządku. Ba, jestem przekonany, że ktoś podciągnął by ten akt do rangi nowoczesnej sztuki. Tymczasem spłonęła kukła, która miała być symbolem Sorosa, Rotschilda i kilku innych wpływowych żydów, fundujących nam prawdziwą gehennę polityczno-gospodarczą.

Nie mam jednak pretensji do wymiaru sprawiedliwości. Nie potępiam naszych wrogów. Oni prowadzą wojnę z narodem polskim i korzystają w tym z wszelkich możliwych środków. Pretensje mam do Was rodacy, że w ogóle Was to nie obchodzi! 

William T. Cavanaugh: Niewola wolnego rynku


       Coraz bardziej zwiększa się przepaść między dwoma sposobami postrzegania gospodarki rynkowej w epoce globalizacji. Z jednej strony mówi się nam, że żyjemy w epoce bezprecedensowej wolności wyboru. Ostatnie pań­stwowe bariery ograniczające wolny rynek padają, odsła­niając nam nieskończone możliwości pracy i konsumpcji. Z drugiej strony ma miejsce, jeśli chodzi o postawę wobec rynku, głębokie poczucie pogodzenia się z losem. Wygląda na to, że proces globalizacji wyrwał się spod wszelkiej kon­troli. Menedżerowie wzdychają, że ich decyzje są uzależ­nione od bezosobowych „sił rynkowych”. Popularność hi­storyjek z Dilbertem dowodzi cynizmu zbiurokratyzowanej struktury korporacyjnego zatrudnienia, gdzie pracownik jest jedynie narzędziem. Konsumenci są przytłoczeni kampa­niami marketingowymi i ciągłą inwigilacją, czują się bezsilni w obliczu olbrzymich korporacji, oderwanych od społeczno­ści lokalnych. Docierają do nas pogłoski, że przy produkcji naszych butów wyzyskuje się dzieci i dorosłych pracowników, ale nie mamy pojęcia, jak temu przeciwdziałać.

W niniejszym rozdziale udowodnimy istnienie fun­damentalnego związku między tymi dwoma sposobami postrzegania wolnego rynku. Ideologia wolnorynkowa postrzega wolność jako brak przeszkód ze strony innych; nie istnieją żadne wspólne cele, ku którym kierują się na­sze pragnienia. Skoro tak, mamy jedynie konflikt zupełnie arbitralnych decyzji woli. Wolność daje więc możliwość koncentracji władzy i manipulowania wolą oraz pragnie­niami przez silniejszą stronę. Zanik celowości ludzkich pragnień czy potrzeb oraz przewaga bezosobowej siły — to dwie strony tego samego medalu.

Filip Palkowski: Czy należy przyjmować imigrantów – w odpowiedzi Mirosławowi Salwowskiemu

      Niedawno w internecie ukazał się tekst Mirosława Salwowskiego dotyczący kwestii imigracji muzułmańskiej. Autor, jak sam zaznacza na początku ma inne zdanie niż środowiska prawicowe, opowiada się za przyjmowaniem do Europy muzułmanów na "rozsądnych zasadach" choć nie definiuje tego pojęcia. Używając chrześcijańskich argumentów Autor stara się udowodnić swą tezę, nie mniej jednak przytoczone argumenty wydają się niezwykle kontrowersyjne. 
 
Na początku krytykuje używanie przez środowiska antyimigranckie słowa "inwazja" w odniesieniu do napływu muzułmanów do Europy. Twierdzi, iż przynajmniej znaczna część przybyszów powinna mieć wyraźnie wrogie zamiary bądź intencję podboju naszego kontynetnu i zdominiowania go przez wiarę Mahometa. Można w tym miejscu odwołać się do okresu IV – V wieku po Chrystusie, to znaczy czasów upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Nikt raczej nie ma problemów z nazywaniem ówczesnych wędrówek ludów "inwazją" choć poszczególni barbarzyńcy, a nawet ich wodzowie/królowie niekoniecznie musieli mieć wrogie zamiary. Za początek upadku można uznać bitwę pod Adrianopolem (378) w której Rzymianie przegrali ze zbuntowanymi Gotami, a ci sie zbuntowali gdyż... nie otrzymali jedzenia i ziemi, choć nie przyszli z wrogimi zamiarami, lecz cofali się pod naporem Hunów. Dodatkowo proces barbaryzacji armii, który trwał już od jakiegoś czasu i inne czynniki spowodowłay, że gdy Frankowie, Goci, Swebowie i inni przekraczali granicę i osiedlali się na nie swojej ziemi państwo nie było zdolne do skutecznej reakcji, pomimio iż zwykli wojownicy czy nawet wodzowie nie mieli intencji by przekraczać Ren w celu szerzenia pogaństwa bądź arianizmu. Konsekwencją tego stanu rzeczy był jak wiemy upadek Rzymu i osłabienie Bizancjum oraz powstanie barbarzyńskich państw, których władcy w większości wyznawali herezję arianizmu co często kończyło się prześladowaniem katolików. Tak więc używanie określenia "inwazja" wobec napływu ludności, której co prawda bezpośrednią intencją może nie jest podbój Europy ale która to ludność potencjalnie jest wrogo nastawiona do chrześcijaństwa i europejskiej kultury i w sprzyjających okolicznościach może tą wrogość ujawnić wydaje się być uprawnione.

niedziela, 20 listopada 2016

Hilaire Belloc: Ani kapitalizm, ani socjalizm

Znalezione obrazy dla zapytania Hilaire Belloc 
       System gospodarczy, znany jako dystrybutyzm jest szeroko dyskutowany, pan Belloc, powszechnie uznawany za lidera ruchu, opisuje jego główne punkty.

Dystrybutyzm to długie i niezdarne słowo, które wchodzi do użytku opisując bardzo prostą i normalną rzecz: system społeczeństwa, w którym przeciętny obywatel posiada tyle własności, ile potrzeba aby zapewnić mu i jego rodzinie wolność gospodarczą. Był czas, kiedy wszyscy brali za pewnik, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, że przeciętny wolny obywatel jest właścicielem — przeważnie właścicielem ziemi, a jeśli nie właścicielem ziemi, to właścicielem firmy, lub mistrzem w swoim rzemiośle. Jednak dzisiaj, wszędzie tam, gdzie rządzi kapitalizm przemysłowy — a rządzi on naszymi głównymi gałęziami przemysłu, w tym systemem transportu — zaistniał niebezpieczny i nienaturalny stan rzeczy. Większość ludzi nadal określa się mianem wolnych obywateli, ponieważ pozostaje politycznie wolna; jednakże nie są to osoby wolne gospodarczo. Nie posiadają już niezbędnych środków do życia. Żyją jedynie na łasce pracodawców posiadających takie środki — rezerwy żywności, odzieży, wolne pokoje i środki produkcji — lub dzięki wsparciu ze strony społeczności, wydzielanemu przez funkcjonariuszy.

W obecności tego bezprecedensowego urządzania społeczeństwa, trzeba było znaleźć nowe słowo na opis dawnej rzeczy, która istniała bezimienna głównie dlatego, że brano ją za oczywistość i dlatego, że była powszechna. Osobiście wolałbym określenie „ustrój własnościowy”, choć jest stosunkowo długie i pedantyczne. Ale odpowiadając na istniejące modele socjalizmu i kolektywizmu, uzgodniono słowo dystrybutyzm. Skoro socjalista pragnie lub akceptuje ustrój społeczeństwa, w którym środki produkcji przysługują wspólnocie (samemu społeczeństwu, zbiorowości), to dystrybutysta pragnie społeczeństwa, w którym środki produkcji są rozpowszechniane jako własność pośród wielu jednostek państwa — tzn. pośród rodzin i osób, które je tworzą.

Małgorzata Jarosz: Skąd wzięła się „czarna legenda” krucjat?


krucjaty
    Zjawisko wypraw krzyżowych jest w dzisiejszych czasach kwestią wzbudzającą wiele emocji. Niejednokrotnie spotkać można się z opiniami, iż były one efektem tylko i wyłącznie szalonego fanatyzmu religijnego epoki średniowiecza (przy czym określenie „fanatyzm” rozumiane jest tu rzecz jasna w sensie pejoratywnym). Zdania takiego typu wynikają w dużej mierze z niezrozumienia sposobu myślenia ówczesnych ludzi. Ponadto człowiekowi współczesnemu walka w obronie wiary katolickiej jawi się jako coś abstrakcyjnego, pozbawionego sensu.
Celem niniejszego artykułu nie jest polemika z poglądami takiego typu, lecz próba przedstawienia genezy tak zwanej „czarnej legendy” krucjat.

Godne podkreślenia jest to, iż narodziny wspomnianej powyżej „czarnej legendy” są ściśle związane z narodzinami reformacji. Marcin Luter stał bowiem na stanowisku, iż ekspansja muzułmańska nie powinna być traktowana jako zagrożenie, ale kara Boża za grzechy „papistów”, czyli katolików. Herezjarcha posunął się nawet do stwierdzenia, iż walka z Turkami oznacza sprzeciw wobec sądu, jaki naszym przeciwnikom wymierza Bóg. Warto przytoczyć również inny cytat: Gdybym był żołnierzem i jako sztandar wojskowy widział herb jakiegoś księdza lub krzyż, nawet gdyby to był krucyfiks, uciekałbym, jakby mnie diabeł gonił. Warto zaznaczyć jednak, iż Luter złagodził nieco swoje stanowisko w roku 1529, kiedy wojska tureckie znalazły się u bram Wiednia. Zaczął wówczas namawiać władców (zarówno katolickich, jak i protestanckich) do połączenia sił w walce z nieprzyjacielem. Natomiast jeden z szesnastowiecznych przywódców ruchu reformacyjnego w Anglii, Thomas Fuller, stał na stanowisku, iż krucjaty były jedynie dowodem na to, iż papieże rzymscy celowali w wykorzystywaniu prostaczków. Cel miał być tylko jeden: kupować ziemię tanio, a niebo sprzedawać drogo.

Arkadiusz Jakubczyk: Hiszpania


wojna domowa w hiszpanii
       Europa, której wschodnich wrót, stawiając czoła otomańskiej jak również bolszewickiej nawałnicy, od wieków strzegły Węgry i Polska, a zachodnich – Hiszpania i Portugalia, umiera. Bez tych granic, bez tego przedmurza, silnego i zarazem w pełni świadomego swojego dziedzictwa biada nam wszystkim.
 
Historia Europy i świata mogła potoczyć się inaczej, gdyby 80 lat temu generał Franco nie wygrał wojny w Hiszpanii. Pozostając pod wpływem czerwonych hord, przeinaczając się w końcu w kraj komunistyczny, byłaby Hiszpania strategicznie idealnym sowieckim przyczółkiem na przeciwległym skraju Europy. Żelazna kurtyna, która spadła na Europę, rzuciłaby swój cień również wzdłuż Pirenei.
Tak więc jest całkiem możliwe, że wygrywając tę wojnę siły Hiszpanii katolickiej uratowały Europę, przynajmniej na jakiś czas powstrzymując dekadencję Okcydentu, tak, jak uratowały ją przed nawałnicą islamskiego miotu osiemset lat wcześniej. Hilaire Belloc z pewnością to miał na mysli kiedy na wieść o zwycięstwie kontrrewolucji w Hiszpanii oświadczył, że generał Franco był „człowiekiem, który uratował nas wszystkich”.

sobota, 19 listopada 2016

Józef Jastrzębski: Pieniądz rodzi pieniądz


15095672_236539563430826_618396140884329553_n
      Giełda-Banki-Lichwa od początku świata po dzisiejszy dzień

       Najstarsza giełda na świecie została zbudowana w 1531r. w Belgii w miejscowości Antwerpia. Nad wejściem umieszczono napis „In usum negotiatorum cujuscunque nationis ac linguae”, co oznacza „Dla ludzi handlu wszystkich narodów i języków”. Był to pierwszy budynek zaprojektowany z myślą o wymianie handlowej. Wcześniej, przez kilkaset lat, inwestorzy prowadzili interesy na miejskich ławeczkach, na których przesiadywało w tamtych czasach wielu żydów, którzy dawali pieniądz, a osoba, która brała go w posiadanie, musiała w danym czasie oddać większą kwotę. Stąd też żydzi mieli powiedzenie „pieniądz rodzi pieniądz” (warto wspomnieć, że samo słowo „bank” pochodzi od włoskiego wyrazu „banca”, który dawniej oznaczał „ławę, kontuar”). Na belgijskiej giełdzie dokonywano transakcji opartych głównie na wekslach, obligacjach i towarach. Dodatkowo zajmowano się lichwą – pożyczki na procent, które pojawiły się w Wenecji w XIV wieku. Zyskiwały one na popularności. W tym czasie praktycznie nie handlowano papierami wartościowymi, gdyż nie zostały one jeszcze wynalezione.

Z ARCHIWUM: Czy Polsce potrzebny jest Król? Rozmowa z dr. Arturem Górskim, prezesem Klubu Zachowawczo Monarchistycznego

Znalezione obrazy dla zapytania artur górski   
Czy, Pańskim zdaniem, monarchia nie jest obecnie przeżytkiem? 

     A co by na to miało wskazywać? W Europie 10 państw to monarchie, wszystkie trzymają się świetnie i nigdzie nie są podejmowane działania prawne czy polityczne mające na celu zmianę ustroju monarchicznego na republikański. Mieszkańcy monarchii przy każdej okazji manifestują swoje przywiązanie do panujących władców. Najlepszym przykładem są Brytyjczycy, których miłość do królowej Elżbiety II, czy do jej matki, jest spontaniczna i ugruntowana. Pokazały to dobitnie uroczystości z okazji 50-lecia panowania królowej. Dotyczy to nie tylko władców panujących. Kilka miesięcy przed wyborami w Bułgarii została utworzona partia monarchistyczna, inspirowana przez cara Symeona II i to ona wygrała wybory. Wobec kryzysu demokracji i kompromitacji elit politycznych ludzie zaufali byłemu królowi, także ci, którzy z racji wieku nie mogli go pamiętać. Car Symeon, który nigdy nie zrzekł się tytułu, przyjechał z emigracji do Bułgarii i dziś jest premierem. I to on, mimo funkcjonowania fasady republikańskiej, od wielu miesięcy faktycznie rządzi państwem. 

Natalia Pochroń: W pułapce masowości

protest 
       Wychodzę na ulice, szczególnie większych miast i mijam codziennie setki podobnych, niewiele różniących się od siebie przechodniów, ubranych w międzynarodowych sieciówkach, pod dyktando najnowszych trendów mody. Wchodzę do kawiarni, gdzie wszelki żywy duch zdaje się strzec pieczołowicie swej strefy prywatności za ekranami laptopów lub w najnowszych modelach smartfonów. Jeśli już z kimś udaje się zagaić rozmowę, balansuje ona bezpiecznie wokół banalnych, zdawkowych tematów – tych z serii nieszkodliwych, aby czasami nie wkroczyć na grząski grunt czyichś poglądów, bądź w zasadzie ich braku. Czy do takich standardów dąży globalny, zmodernizowany świat?
 
W 1933 r. hiszpański filozof i esteta José Ortega y Gasset, w jednej ze swoich książek przedstawił portret człowieka masowego. Pomimo koszmaru okrutnej wojny, która w tak dramatyczny sposób zmieniła strukturalnie i demograficznie świat, pomimo brutalnego żniwa, zebranego przez zbrodniczy reżim komunizmu oraz zasadniczych zmian w geografii świata, wydaje się, iż jest on dzisiaj nad wyraz aktualny, a prognoza hiszpańskiego uczonego nigdy wcześniej nie sprawdzała się tak dobitnie, jak w obecnych czasach. Zjawisko masowości jest już nie tyle widmem zbliżającego się zagrożenia, co wręcz zagrożeniem, które już jest udziałem współczesnych społeczności i w coraz szybszym tempie pogłębia się w swoim stopniu zaawansowania. I doprawdy sukcesem byłoby, gdyby dotyczyło ono tylko fizjonomii. Nieszczęśliwie, w coraz większym stopniu przenosi się ono również na strefę światopoglądową.

Jakub Majewski: Spokojnie, to tylko koniec świata


Spokojnie, to tylko koniec świata
     W numerze 51 magazynu „Polonia Christiana” ukazał się artykuł Piotra Doerre, Dlaczego straszą nas apokalipsą?, wskazujący na wszechobecne w mediach motywy apokaliptyczne. Niniejszy tekst nie jest polemiką, a raczej swego rodzaju dopełnieniem. Skoro bowiem media zalewają świat przesłaniem o nieuniknionym upadku i niemożliwości jakiegokolwiek ratunku, jednym słowem – o beznadziejności – to katolik powinien się dobrze zastanowić, w jaki sposób na takie przesłanie odpowiedzieć. Odpowiedź zaś zamyka się w trzech słowach – kardynalnych cnotach chrześcijaństwa – wiara, nadzieja i miłość.

Obecność tematów apokaliptycznych w mediach nie jest zasadniczo niczym nowym. Oczywiście, nie chodzi tu o dzieła przedstawiające prawdziwą Apokalipsę – ostateczny kres świata opisany przez świętego Jana w Księdze Apokalipsy, chociaż i tu warto zwrócić uwagę na fakt, iż poza Prawdziwą Wiarą katolicką objawioną przez Boga, praktycznie każda z religii wymyślonych przez człowieka zawiera jakiś odpowiednik Apokalipsy. Czy to dla pogan, czy dla wyznawców islamu oczywiste było, iż świat, który miał swój początek, musi się kiedyś dopełnić. Jedynym wyjątkiem jest współczesny zabobon ateizmu, który przeczy jakiejkolwiek możliwości zakończenia świata. Bo choćby Słońce miało wygasnąć a Ziemia zlodowacieć – mówią astronomowie – to przecież wszechświat będzie trwał dalej.

Piotr Chojnowski: Korporacjonizm chrześcijański. Prawdziwa szkoła z Salamanki

http://www.dystrybucjonizm.pl/wp-content/uploads/2014/02/921-1024x863.jpg 
         „W ekonomii rynkowej jednostka ma wolność, by działać w obrębie prywatnej własności i rynku. Jej wybory są ostateczne” – pisze Ludwig von Mises w traktacie ekonomicznym Ludzkie działanie. Kiedy czytamy takie stwierdzenie prekursora nowoczesnego neoliberalizmu (który w USA przejawia się w ruchach zwanych libertarianizmem i neokonserwatyzmem), nie czujemy się zdziwieni. Von Mises – kulturowo Polak, politycznie Austriak, a praktycznie i filozoficznie ateista – uznawał wolicjonalne decyzje i działania jednostek za jedyny absolutny czynnik istotny dla spraw ludzkości. Nie dziwi nas też, gdy rozwija swoją podstawową koncepcję rzeczywistości i stosuje ją do publicznych zachowań jednostek.
Odnosząc się do doktrynalnych i moralnych postaw cywilizacji chrześcijańskiej i konfrontując ją ze swoją ideą autonomicznej, skupionej na sobie jednostki von Mises oświadcza: „przekonując ludzi, by słuchali głosu sumienia i by prywatny zysk zastąpili względem na dobro publiczne, nie stworzyła sprawnego i satysfakcjonującego porządku społecznego.” W jednym uogólnieniu zanegował chrześcijaństwo i całą społeczną, ekonomiczną i moralną naukę Kościoła Katolickiego, unieważnił całą klasyczną tradycję filozoficzno-moralną.

Takie stwierdzenia bohatera współczesnego libertarianizmu i neokonserwatyzmu (czytaj: neojakobinizmu) nie będą nas niepokoić, jeśli uznamy je za to, czym, według von Misesa, miały być: deklaracje osoby, która promowała nowoczesny, liberalny, antychrześcijański ogląd świata oraz oczerniała w ogólności i w szczegółach cywilizację zbudowaną przez Kościół Katolicki. Ta cywilizacja oczywiście została skonstruowana tak, by pomóc w realizacji celu Kościoła: dostosować warunki i sposób życia ludzi do Prawa Wiecznego, które zawiera w sobie Plan Opatrznościowy – zgodnie z nim, każda stworzona istota jest przeznaczona do doskonałego spełnienia i satysfakcji.

czwartek, 17 listopada 2016

Judyta Gacek: „Ile teorii w spisku? Ile spisku w teorii?”


Znalezione obrazy dla zapytania chemtrails
     Jako małe dziecko, gdy patrzyłam w niebo widziałam samolot, za nim ciągnęły się dwa paski bądź jeden, który dla mnie jako dziecka, był po prostu śladem po samolocie. Moje dziecięce wyobrażenia nie widziały w tym nic złego. Czy aby dobrze? Czy jako dorośli ludzie dalej będziemy wierzyć w to, że samolot zostawia trwałe spaliny w powietrzu?

Chemtrails czyli smugi chemiczne – do niedawna, zagadnienie to należało do teorii spiskowych i być może tam jest jego miejsce, ale za dużo nauki zaczyna się wokół tego ,,kręcić”. Jak się okazuje pojęcie to jest nieodłącznym elementem geoinżynierii. Czym różnią się smugi chemtrails od zwykłych ,,spalin” samolotu czyli tak zwanych smug kondensacyjnych? 

Grzegorz Kucharczyk: Dlaczego nowoczesna cywilizacja potrzebuje rycerstwa?


Dlaczego nowoczesna cywilizacja potrzebuje rycerstwa?
      Polska szlachta nie była szlachtą zwyczajną pośród innych stanów uprzywilejowanych dawnej, przedrewolucyjnej Europy, bowiem szlachectwo polskie zaowocowało w prawdy większe i piękniejsze niżeli kiedykolwiek jakikolwiek naród miał!

Polskie oświecenie w planie politycznym wysuwało program reformy ustroju Rzeczypospolitej, natomiast w kontekście kulturowym wytaczało wojnę tradycji sarmatyzmu. Jak pisano u progu czasów stanisławowskich (1765 r.) na łamach „Monitora”, konieczne było zniszczenie bałwanów sarmatyzmu, które przez dwieście lat naród nasz uczyniły pośmiewiskiem uczeńszych. W publicystyce oświeceniowej tamtego czasu roi się od rozmaitych postaci „Nieukolubskich” i „Leniowskich” – symboli sarmackiego (czyt. szlacheckiego) nieuctwa, umysłowej tępoty. Nie odrzucano jednak zasady szlachectwa jako takiej, ale inaczej ją definiowano. W tradycyjny etos szlachcica – Sarmaty było przecież nie tylko wpisane zajmowanie się sprawami publicznymi i strzeżenie „starodawnych wolności szlacheckich”, ale również pamięć o heroicznej przeszłości stanu szlacheckiego, o tym, że w prostej linii wywodził się on ze stanu rycerskiego.

Bartosz Biernat: Migawki życia Sergiusza Piaseckiego


a2d0015c-b708-4689-8703-67b9f6864ad6
         Napisać biografię pisarza o tak bogatym życiu, to zadanie ponad umiejętności autora tego tekstu. Sergiusz Piasecki mógłby przecież rozdzielić swoją biografie na dziesiątki innych i żadna z nich nie byłaby zwyczajnym, nudnym, szarym żywotem. Jego egzystowanie było ciągiem cierpień, upokorzeń i poniewierki. A jednocześnie to właśnie on swoimi czynami i książkami nauczył wielu ludzi czym jest przyjaźń i wolność. Umyślnie ominąłem temat twórczości Piaseckiego, pozwalając sobie poświęcić jej w całości inny artykuł. Żeby jednak dobrze ją zrozumieć, warto poznać jego życie. A raczej migawki życia człowieka jednocześnie nieszczęśliwego, a z drugiej strony nigdy nie złamanego. Człowieka ciągle zdradzanego, a jednak wiecznie przyjacielskiego. Człowieka wartościowego, a jednocześnie odrzucającego moralizatorstwo. Słowem: żołnierza wolności.
*****
Kilkuletni chłopiec zostaje zbudzony przez pocałunek. Od dawna nie czuł się tak bezpiecznie, pomimo, iż w środku nocy ktoś zupełnie obcy wychodzi z nim z domu na rękach. Nie ma pojęcia kto z nim idzie, pomimo, że będzie nosił do 11 roku życia jej nazwisko. Nigdy nie będzie wiedział kim była, skąd pochodziła, ani też gdzie i kiedy zmarła. Wtedy jednak czuł błogość przez łzy i ciepło bijącego serca swojej rodzonej matki. Porwanie przez nią nie powiodło się, a od tego czasu mały Sergiusz był pod stałą opieką, ciągle izolowany od obcych ludzi. Drugie i ostatnie wspomnienie o matce miało swoje miejsce, gdy jeszcze raz dała znać w tajemniczych okolicznościach, że żyje, gdy jej syn miał 13 lat. Nazywała się Klaudia Kukałowicz, była białoruską wieśniaczką wypędzoną z wsi przez Michała Piaseckiego po urodzeniu dziecka. Pewne jest, że ojciec sądził się z z kochanką wygrywając sprawę o syna. Zruszczony szlachcic polskiego pochodzenia miał jednak mało czasu dla syna, będąc wiecznie zajęty. Opiekowała się nim Filomena Gruszewska, która jako pierwsza mu pokazała czym jest ludzka podłość. Piękna, pobożna katoliczka doprowadziła do sytuacji, w której schowany na strychu chłopiec nauczony ludzkiej pogardy i nienawiści marzył o wolności. Te uczucia zostaną z nim na całe życie.
*****