Czasem ponosi mnie brawura i wtedy zaczynam surfować po serwisach 
internetowych redagowanych przez tych, co to chcą z nami budować 
Rzeczpospolitą Przyjaciół. Wiem, lekarz zalecił mi unikanie sytuacji 
stresowych, a tu na każdym kroku na przygodnego czytelnika czekają 
wilcze doły. Raz do nich wpadniesz i... już biegasz po miejskich 
skwerach w poszukiwaniu żółciutkiego żonkila. Dlatego jestem ostrożny 
jak chrabąszcz i staram się dobrze wybadać grunt, po którym stąpam. 
Podejmuję ryzyko, a ono często zostaje 
mi hojnie wynagrodzone. W jaki sposób? Dziś na przykład dowiedziałem 
się, że w Polin będę mógł łatwo dorobić się niezłej fortunki. Bez 
inwestycji i bez ryzyka. Ręczna piła mi wystarczy. Nie wierzycie?
Pomysł na ten biznes podsunęło mi niezmiernie przeze mnie szanowane 
Forum Żydów Polskich. Zaczęło się niewinnie, a skończyło przepysznie. 
Pewnie pamiętacie, że w Księdze Powtórzonego Prawa stoi zakaz wycinania 
drzew owocowych. Żydzi są bogobojni i taki zakaz to dla nich rzecz 
święta. Nawet nie próbują go naruszać. Wolą go... obchodzić. W tych 
swoich Talmudach i halachach opisali sporo trików, jak to tego swojego 
boga mogą ograć, to znaczy zrobić coś przeciw niemu tak, by się nie 
kapnął. Gdy poznaję tę ich pomysłowość, to zaczynam zastanawiać się, kto
 kogo stworzył...
Ale wróćmy do tych owocowych drzewek. Gdy 
wszystkie te Talmudy i halachy zawiodą, Żyd i tak nie jest całkiem 
bezradny. Choć sam nie ma odwagi narazić się swojemu bogu, to nic nie 
stoi na przeszkodzie, by uczynił to goj. To taka trochę odmienna od 
chrześcijańskiej wersja miłości bliźniego. Dam mu garść srebrników, on 
wytnie wredne drzewko i niech sam się już martwi, co dalej. 
Za: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10216472908717150&set=a.1290776911416&type=3&theater