1. Inkwizycja powstała w celu powstrzymania samosądów, jakie miały miejsce z powodu oskarżeń o herezje
   Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy dorosły Europejczyk (a na pewno 
katolik) słyszał, jakich to sadystów przyjmowano do Inkwizycji, by mogli
 się wyżyć na swoich więźniach. Na temat Kościoła przeczytałem jakieś 
90-100 książek popartych źródłami i żadna tego nie potwierdza. Inkwizycja
 nie miała nic wspólnego z sadyzmem – przeciwdziałała mu. W 
średniowieczu, gdy ogromna część Europy była już chrześcijańska, 
oskarżenia o czary stały się popularnym i bardzo wygodnym dla spiskowców
 narzędziem eliminacji przeciwników. Wśród prostego ludu panowała tak 
silna wiara, że niestety nie potrafiono oddzielić duchowości od świata 
fizycznego. Miałaś czarnego kota, rude włosy i wielki kocioł w domu? 
Nieprzychylnie nastawiona pani Jadzia mogła zrobić z Ciebie „czarownicę”
 i podburzona ludność gotowa była przyjść z widłami, pochodniami i 
łopatami, by zrobić z Tobą porządek. Kościół zareagował na to, tworząc 
Inkwizycję, która miała odebrać prostym chłopom „prawo” osądzania 
podejrzanych o zagrożenie wiary, doktryny czy porządku publicznego.
2. Przed każdym śledztwem ogłaszano okres łaski
Okres łaski był czasem, w którym każdy mógł przyznać się do winy, 
wyspowiadać, wydać swoich kompanów i uniknąć kary. Był to świetny i 
bardzo skuteczny system, który świadczy o wyższości katolickiego 
podejścia i moralności nad innymi. Człowiek, który miał czas, by przyznać
 się do winy i odwołać herezje, mógł czuć się bezpieczny i zdążyć jeszcze
 z nawróceniem. Z drugiej strony, stanowiło to ogromną oszczędność czasu
 i kosztów, bo nie trzeba było delikwenta ścigać. Kościół, który nie 
może i nie chce kierować się mściwością, zawsze wolał rozwiązać szajkę 
heretyków czy bandytów bez przemocy i pokojowo, czego dowodem są choćby
 dekrety papieskie zakazujące stosowania jakichkolwiek środków przymusu,
 jeśli nie mamy w 100% udowodnionej winy. Jeśli przestępca zgłosił się w
 wyznaczonym czasie, zazwyczaj unikał poważnych kar (chyba że był przy 
okazji mordercą czy innym przestępcą poszukiwanym także przez aparat 
świecki).
3. Inkwizycja rozwinęła sądownictwo o możliwość odwoływania się, posiadania obrońcy i wiele innych
Dzięki Inkwizycji sądownictwo rozwinęło się, wprowadzono dodatkowe 
elementy łagodzące proces i utrudniające manipulacje nim. Przykładowo w
 sądach świeckich częste były wyroki na podstawie poszlak czy wątpliwej
 jakości zeznań „świadków”. Inkwizycja wymagała dokładnego zbadania 
sprawy, przesłuchiwała dużo dokładniej, a nade wszystko dawała możliwość
 obrony, przyjrzenia się temu, co mówią o podejrzanym świadkowie. W 
sądownictwie świeckim trudno byłoby wyobrazić sobie, by każdemu 
podejrzanemu przyznawano obrońcę, a jednak Inkwizycja stosowała taką 
praktykę. Dziś wydaje się to oczywiste, niestety nie zawsze było. 
Tajemnicą poliszynela jest dziś fakt, że na czas pobytu w areszcie 
inkwizycyjnym podejrzany był zwolniony z podatku, dawano mu darmowe 
jedzenie i picie, a także oddzielano mężczyzn od kobiet, by chronić je 
przed gwałtami. Brzmi jak standard? Dziś – owszem. Wtedy jednak świeckie
 policje nie do końca interesowały się tym, czy podejrzana kobieta 
przejdzie przez ręce (i nie tylko) kilkunastu chłopa we wspólnej celi. 
Wiele osób ginęło w długoletnich aresztach z głodu i wycieńczenia, 
traciło wzrok po latach spędzonych w ciemnej celi oraz nabywało 
nieuleczalnych wad postawy, spędziwszy miesiące czy kilka lat w klitce 
niepozwalającej się wyprostować. W aresztach Inkwizycji z kolei można 
było mieć swoją własną służbę (jeśli kogoś było na nią stać), wziąć z 
domu własne pożywienie czy nawet piwo! Podejrzani o takie czyny, jak 
kradzież czy pobicie celowo wygłaszali herezje, by trafić do lżejszego 
więzienia Inkwizycji, gdzie nie będą musieli obawiać się, że jakiś 
strażnik pobawi się z nimi rozgrzanym prętem. O tym również zapomniano 
nam powiedzieć na „lekcjach” historii średniowiecza. Przeczytaj książkę 
R. Konika, tam wszystko jest dokładnie opisane.
4. Inkwizycja jako pierwsza zabroniła torturowania kobiet w ciąży, dzieci i starców
Dziś rozumiemy, że torturowanie kobiety w ciąży czy dziecka jest 
niewyobrażalnym okrucieństwem. W średniowieczu jednak świeckie aparaty 
śledcze i policyjne stosowały takie praktyki. Torturowano nawet dzieci, 
jeśli miały informacje potrzebne w śledztwie. Inkwizycja kategorycznie 
zabroniła takich praktyk i nigdy ich nie stosowała. Niestety, władze 
państwowe nie zaprzestały tego barbarzyństwa jeszcze przez długi czas.
5. Ilość wyroków to setki tysięcy… ale dotyczyły kar kanonicznych
Jak wspominam w moim amatorskim filmie-prezentacji:
antyklerykałowie chętnie głoszą, że Święta Inkwizycja nakładała setki
 tysięcy kar na swoje „ofiary”. Owszem, być może. Problem w tym, że kary
 te były karami kanonicznymi, które dotyczyły bezpośrednio wiary i 
religijnej pokuty za herezję. Jak możemy przeczytać na jak najbardziej 
świeckim portalu informacyjnym:
Prawodawca podzielił kary m. in. wg sposobu ich nałożenia, i tu 
wyróżniamy dwa ich rodzaje. Pierwszy rodzaj jest powszechnie znany, a 
mianowicie chodzi o kary, które nałożone zostają przez kompetentną 
władzę kościelną. Drugi rodzaj, nieznany w prawodawstwie cywilnym, to 
kary zaciągane mocą samego prawa, innymi słowy, zostają zaciągnięte z 
chwilą popełnienia jakiegoś przestępstwa, bez konieczności nałożenia ich
 przez władzę (kan. 1314 KPK).
Do tego rodzaju pokuty należało:
– noszenie worka pokutnego (najczęściej żółta szata, jakby habit, symbolizująca żal za grzechy)
– pielgrzymka do jakiegoś sanktuarium
– odmawianie psalmów (taką „karę” otrzymał Galileusz, wbrew propagandzie o rzekomym spaleniu na stosie)
– datek pieniężny na świątynię (bogaci lichwiarze, aby odkupić swą chciwość, musieli dotować budowę katedr).
– noszenie worka pokutnego (najczęściej żółta szata, jakby habit, symbolizująca żal za grzechy)
– pielgrzymka do jakiegoś sanktuarium
– odmawianie psalmów (taką „karę” otrzymał Galileusz, wbrew propagandzie o rzekomym spaleniu na stosie)
– datek pieniężny na świątynię (bogaci lichwiarze, aby odkupić swą chciwość, musieli dotować budowę katedr).
Przerażające kary, prawda?
6. Heretycy bynajmniej nie byli „ludźmi o innych poglądach”, jak starają się to pokazać antyklerykałowie
Aby zrozumieć działanie i sens istnienia Inkwizycji, warto wyjść poza 
teologię i historię Kościoła, a wejść w socjocybernetykę. Wybitny 
specjalista w tej dziedzinie, doc. Józef Kossecki w swych książkach 
„Tajemnice mafii politycznych” oraz „Historia
 systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego” przedstawia 
Świętą Inkwizycję z punktu widzenia czysto racjonalnego i praktycznego. 
Pokazuje, że Inkwizycja to aparat śledczy i wywiad polityczny. System
 społeczny zbudowany na Biblii musiał traktować każdego „antysystemowca”
 jako heretyka, ponieważ sprzeciw wobec biblijnego porządku jest 
automatycznie sprzeciwem wobec wiary. Co więcej, w 
średniowieczu poziom i siła wiary były tak niewyobrażalnie różne od 
obecnego, że świat fizyczny i duchowy dla ludzi praktycznie nie był 
oddzielony. Ludzie paleni na stosach stanowili grupę największych 
potencjalnych wywrotowców. Aby lepiej zobrazować sytuację, należy powiedzieć, że paleni na stosach byli ludzie tacy, jak Mao Tze Tung, Hitler czy Stalin.
 Największymi heretykami byli przywódcy organizacji mafijnych i 
rewolucyjnych, dlatego konieczne było ich zabicie. Czy znając historię 
pierwszej połowy XX wieku, mielibyśmy opory przed cofnięciem się i 
zabiciem Stalina czy Hitlera, zanim będą mieli szansę dokonać swoich 
czynów?
W książce „Historia systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego” czytamy także:
Zadaniem inkwizycji było zabezpieczanie krajów katolickich przed
 herezjami i ich społecznymi skutkami. Metodami działania inkwizycji 
miało być wyszukiwanie błędnowierców, agitatorów oraz popleczników 
heretyckich, nawracanie ich i karanie w wypadku, gdy zachodziła 
potrzeba. Spełniała więc faktycznie inkwizycja funkcje policji 
politycznej. (str. 53).
7. Istniała możliwość współpracy i uniknięcia kary za pomoc w śledztwie
Ponownie, aby nie przepisywać, odwołam się do książki „Historia systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego”:
Kiedy ekipa inkwizytorów przystępowała do rozpracowywania 
jakiejś organizacji heretyckiej, z reguły rozpoczynała swą działalność 
od ogłoszenia tygodnia miłosierdzia; kto z heretyków zgłosił się w tym 
okresie do inkwizytorów dobrowolnie, szczerze wyznał wszystkie winy i 
wyraził żal za grzechy, w zasadzie nie był torturowany, karany śmiercią 
ani więzieniem, lecz stosowano wobec niego łagodne kary kanoniczne, takie
 jak np. odbycie pokutnej pielgrzymki do miejsc świętych, stanie podczas
 nabożeństw w kruchcie z głową posypaną popiołem itp. Był więc w pewien 
sposób chroniony jak każdy informator policyjny czy dziś tzw. świadek 
koronny. - strona 5.
8. Ilość ofiar śmiertelnych Świętej Inkwizycji ocenia się na około 3000 osób w ciągu 600 lat istnienia, co daje mniej więcej 5 osób rocznie
W punkcie 15 tego zestawienia cytuję Kosseckiego i podawane przez 
niego dane na temat ilości morderstw religijnych w tamtych czasach. Jak
 wykazano, kościelne kary śmierci stanowiły niemal pomijalną ilość w 
porównaniu do masowych mordów dokonywanych przez protestantów, 
anglikanów i inne wyznania czy grupy religijne. Nie wszystkie wyroki 
były też wykonywane, dlatego nie możemy być pewni ilości ofiar, jeśli 
spojrzymy tylko na ilość wydanych wyroków. Pamiętać należy, że 
do stosu „docierali” tylko najbardziej zatwardziali przestępcy i 
przywódcy najgorszych grup mafijnych, którzy nie skorzystali z okresu 
łaski i do końca swoich dni trwali w wyznawanych błędach. Dotyczy to 
także pisarzy, którzy swoimi dziełami obracali przeciw władzy i 
Kościołowi setki, jeśli nie tysiące ludzi i starali się zniszczyć system
 społeczny oparty na Biblii i nauce Kościoła. Wielu dzisiejszych 
młodocianych „antysystemowców” widzi zło w neutralizowaniu 
rewolucjonistów, nie rozumiejąc, że to, czy antysystemowość jest właściwa,
 zależy od tego, czy system jest dobry. Jak zły może być system, który 
opiera się na 10 przykazaniach, zabrania wyzysku (chłop płacił 10% 
‚podatku’, a dziś ‚wolny’ człowiek płaci łącznie ponad 50% dochodu. 
Kiedy więc miał miejsce prawdziwy wyzysk?), buduje szkoły, inwestuje w 
naukę i nie dopuszcza do demoralizacji takiej, jaka ma miejsce w 
obecnych genderowych szkołach?
9. Podejrzewa się, że poradniki dla łowców czarownic celowo pisane były tak, aby praktycznie nikt nie został uznany winnym
Słynny „Młot na czarownice” stworzony przez niemieckich teologów 
zawiera tak fantazyjne opisy praktyk czarodziejskich i rzekomych znaków 
na ciele, jakie miałyby się pojawiać po zawarciu paktu z diabłem, że 
praktycznie nie było możliwości skazania kogokolwiek z tego powodu. 
Oczywiście dochodziło do nadużyć, jednak podręczniki tego typu bardziej
 utrudniały skazanie „czarownic” niż potęgowały zjawisko.
10. Inkwizytorzy nie mieli prawa torturowania ani zlecania tortur, jeśli wina nie była w 100% udowodniona
Po zakończeniu okresu łaski, kiedy Inkwizycja wyśledziła 
podejrzanych, byli oni przesłuchiwani i mieli możliwość współpracy, 
podobnie jak jest to możliwe obecnie. Dopóki delikwent 
współpracował i zeznawał zgodnie z prawdą, nie można było go torturować.
 Co więcej, jeśli odmawiał współpracy, ale nie było jednoznacznych 
dowodów jego winy, tortury również były zakazane. Ich zastosowanie było 
dopuszczone przez Stolicę Apostolską tylko i wyłącznie wtedy, gdy wina 
była niezbicie dowiedziona, a oskarżony posiadał wysokiej wagi 
informacje niezbędne do przeprowadzenia śledztwa, zapobieżenia jakimś 
katastrofalnym działaniom grup wywrotowych itd.
11. Zeznania wymuszone torturami były nieważne
Powszechnie panujące przekonanie mówi, że Inkwizytorzy wymuszali zeznania siłą i torturami. Nie jest to prawdą z dwóch powodów. Po pierwsze, oficjalny dekret papieski zabraniał stosowania tortur przed udowodnieniem 100% winy, a nadużywających władzy usuwał ze stanowisk Inkwizytorskich. Po drugie, w sądach inkwizycyjnych każdy miał prawo odwołać swoje zeznania w ciągu 24 godzin po ich złożeniu. Mógł także odwołać się do Stolicy Apostolskiej i złożyć skargę na gnębiącego go Inkwizytora.
12. Poszkodowany przez Inkwizytora (np. podrabiającego dowody) mógł odwoływać się do Stolicy Apostolskiej
Nietykalność Inkwizytorów to mit ukuty w celu walki z Kościołem.
 W istocie niejeden z nich zginął z rąk heretyków podczas śledztwa, 
największe grupy, które dziś nazwalibyśmy mafijnymi, polowały na nich 
tak, jak niejeden gang poluje na prokuratorów czy detektywów. Co 
więcej, Inkwizytorzy mieli nad sobą władzę kościelną, która przyjmowała 
skargi i weryfikowała poprawność działania takiego funkcjonariusza. 
Mimo iż Inkwizytorzy byli niebywale wykształceni (kilkanaście lat 
studiów i praktyki śledczej w czasach średniowiecza, podczas gdy do XIX 
wieku większość świata nie potrafiła nawet pisać i czytać?!), zdarzały 
się nadużycia i świadoma ich Stolica Apostolska odsuwała Inkwizytorów od
 spraw, w których doszło do zaniedbań, fabrykowania dowodów czy 
używania tortur bez dowodów winy.
13. Galileusz nigdy nie był torturowany, prześladowany czy spalony na stosie
Historię Galileusza rozdmuchano na miliony sposobów, niestety chyba 
żaden nie ma wiele wspólnego z faktami. Galileusz nie został spalony, 
nie był torturowany czy prześladowany. Wyrok w jego sprawie dotyczył wyłącznie spraw teologicznych, ponieważ Galileo przekroczył swoje kompetencje i uznał,
 że może modyfikować Biblię, uznał ją za zbiór bajek dla plebsu i 
narzędzie trzymania ludności na smyczy. Kara także była kanoniczna – 
miał odmawiać codziennie psalmy pokutne, które potem i tak 
pozwolono odmawiać w jego imieniu pewnej zakonnicy. Pomija się zazwyczaj
 także fakt, że Galileusz, jako ważna postać ówczesnego świata, bywał częstym gościem salonów kościelnych w Rzymie, przyjaźnił się z papieżami
 (dopóki nie obraził jednego z nich w swoim dziele, przedstawiając go 
jako tępego arystokratę, za co został wezwany do zaprzestania tych 
praktyk i do przeprosin). Do końca swojego życia Galileusz pracował naukowo i konsultował wyniki prac z papieżem. Mieszkał w kościelnej rezydencji, miał własną służbę i otrzymywał niemałą „emeryturę” od papieża.
 Przerażające prześladowania, prawda? Też chętnie bym się im poddał. (...)
14. Kopernik nie był poddawany żadnemu prześladowaniu, znalazł się w Indeksie z powodu błędów i przez upór Galileusza
Sprawa Kopernika nie stała się takim „młotem na kler”, jak Galileo, 
ale także poddano ją wielu manipulacjom. Przede wszystkim musimy 
stwierdzić, że Mikołaj w całym swym geniuszu pomylił się.
 Galileusz „zasłynął” w konflikcie z Kościołem bardziej od niego m.in. 
także dlatego, że upierał się przy teorii Kopernika, która nie była w 
100% prawdziwa. Później odkryto roczną (paralaksę heliocentryczną), 
związaną z ruchem Ziemi po orbicie wokółsłonecznej, przez co 
paradoksalnie pierwotna teoria Kopernika, zakładająca ruch planet po okręgach była niezgodna z obserwacjami
 i to w znacznie większym stopniu niż model Ptolemejski, co zmusiło 
Kopernika do zaadoptowania teorii epicykli. Zauważyć i przyznać należy, 
że przez pewien okres czasu Kościół był sceptycznie nastawiony wobec 
teorii Kopernika, sądząc, że fragment Księgi Jozuego o zatrzymaniu ruchu 
Słońca jest dosłownym przedstawieniem faktów. Dopiero później nauczano, 
że Biblia
 ma drugie dno, a nawet kilka (potężne metafory, jak choćby 
przypowieści). Nie możemy więc ukrywać czasowego pozostawania w błędzie 
przez Kościół. Co jednak tyczy się umieszczenia Kopernika na kartach 
Indeksu Ksiąg Zakazanych, musimy wiedzieć, że jego tak długa obecność była po prostu powodem błędu i niedopatrzenia, a nie celowego prześladowania Kopernika. Błąd ten związany był z palącym problemem reformacji protestanckiej.
 Zgodzimy się chyba, że utrata połowy wiernych była ważniejszym 
problemem niż wykreślenie jednej książki z listy zakazanych lektur. W 
żadnym razie nie można jednak mówić o prześladowaniu Kopernika, który, podobnie jak Galileusz, utrzymywał niejedną serdeczną relację z członkami kościelnych salonów w Rzymie.
15. Stosy masowo płonęły dopiero… po zniknięciu Inkwizycji i opanowaniu niektórych krajów przez protestantów
Aby to wyjaśnić, po raz kolejny powołam się na specjalistę i książkę 
„Historia systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego”:
Trzeba w tym miejscu dodać, że w późniejszym okresie inkwizycję 
zorganizowano w państwach protestanckich, a także w Anglii po oderwaniu 
się od Kościoła katolickiego. Spośród 300 tysięcy spalonych na stosie 
czarownic 200 tysięcy stanowią ofiary inkwizycji protestanckiej, zaś 70 
tysięcy inkwizycji anglikańskiej. Inkwizycja katolicka najczęściej 
stosowała pokuty kościelne, zaś wyroków śmierci wydawała stosunkowo 
niewiele i w dodatku nie wszystkie były wykonywane. Np. w całym okresie 
działania inkwizycji w Hiszpanii wydano 3-5 tys. wyroków śmierci 
(dokładnymi danymi nie dysponujemy), przy czym nie wiadomo, ile z nich 
wykonano naprawdę. (strona 54)
Jak widzimy, tylko Inkwizycja Hiszpańska miała co nieco na sumieniu. 
Problem w tym, że korona Hiszpanii odsunęła papieża od realnego wpływu 
na Inkwizycję i osadzając na stanowiskach śledczych osoby świeckie 
związane z klanem rządzącym, zmieniła ją w policję polityczną 
bezpośrednio ścigającą konkurencję, a nie strażników wiary.
16. Inkwizytorzy byli „prześwietleni”, musieli być nieskazitelni moralnie i niebywale inteligentni
Żałosny, choć dość powszechny obraz tępego Inkwizytora wraz z tępym 
mnichem z uśmiechem torturujących młodą, śliczną dziewczynę przemawia do
 wyobraźni wielu osób, choć na szczęście należy raczej do dziedziny 
fantasy. Inkwizytorzy byli elitą społeczną, kościelną i przede wszystkim
 – intelektualną. Owiany złą sławą Tomasz Torquemada, który nigdy nie 
popełnił zarzucanych mu okrucieństw, był jednym z najbardziej 
inteligentnych ludzi ówczesnego świata. Pisano o nim, że jedyne, co 
mogło się w nim kojarzyć z diabłem to niewyobrażalna inteligencja i 
przenikliwe spojrzenie, którym wydawało się, że przeglądał człowieka aż 
do głębi duszy. Tak jak dziś najwyżsi oficerowie służb specjalnych czy 
detektywi muszą być niebywale wykształceni, mieć nerwy ze stali i lotny 
umysł, tak i wtedy Inkwizytorzy musieli wykazywać się poziomem 
najwyższym z najwyższych.
17. Śmierć Joanny d’Arc niewiele miała wspólnego z Kościołem
Proces Joanny był procesem stricte politycznym, przewodził mu biskup 
uwikłany w lokalne gry sił i interesów. Sprzeciwiono się Stolicy 
Apostolskiej, nie pozwalając na udział w procesie przedstawicielom 
Inkwizycji. Władza świecka zablokowała możliwość wpływu papieża na wynik
 i przebieg procesu, stracono Joannę w najszybszym możliwym trybie i 
sprawę zamknięto. Kościół zrehabilitował ją pośmiertnie, gdy otrzymał 
dostęp do akt sprawy.
18. Inkwizycja była policją polityczną i miała prawdopodobnie najskuteczniejszy wywiad tamtych czasów
Kossecki pisze:
„Inkwizytorzy zakładali swego rodzaju kartotekę policyjną, w której gromadzili uzyskane informacje o działalności wywrotowo-heretyckiej. Stosowali też typowe policyjne metody obróbki informacji. Postępowanie karne wdrażano w zasadzie wówczas, gdy o przestępczej działalności danego osobnika uzyskano informacje co najmniej z dwu niezależnych źródeł. W zasadzie odrzucano też donosy w sposób oczywisty spowodowane chęcią zemsty lub uzyskania korzyści materialnych, jeżeli nie były potwierdzone z innego źródła.”
„Inkwizytorzy zakładali swego rodzaju kartotekę policyjną, w której gromadzili uzyskane informacje o działalności wywrotowo-heretyckiej. Stosowali też typowe policyjne metody obróbki informacji. Postępowanie karne wdrażano w zasadzie wówczas, gdy o przestępczej działalności danego osobnika uzyskano informacje co najmniej z dwu niezależnych źródeł. W zasadzie odrzucano też donosy w sposób oczywisty spowodowane chęcią zemsty lub uzyskania korzyści materialnych, jeżeli nie były potwierdzone z innego źródła.”
19. Auto-da-fe nie było paleniem na stosie czy pokazem publicznych tortur, jak chcieliby tego protestanci i żydzi
Auto-da-fe często przedstawia się jako publiczne spalenie na stosie i
 przerażające widowisko ku uciesze patrzącej gawiedzi. Nie ma to nic 
wspólnego z prawdą. Protestancka i żydowska kampania kłamstwa wymierzona
 w Kościół katolicki zbudowała mit, jakoby auto-da-fe związane było 
bezpośrednio z ogniem (w języku francuskim feu – ogień), co również jest
 manipulacją, ponieważ francuski nigdy nie był językiem Kościoła. Jest 
nim łacina, z której to właśnie pochodzi nazwa auto-da-fe i bierze się 
od słów actus fidei, czyli akt wiary. Było to pojednanie z Kościołem i 
powrót na drogę wiary. Dziewiętnastowieczny historyk Hefele pisze:
(…) w bardzo licznych ceremoniach auto-da-fe nie gorzało nic 
więcej prócz świec woskowych, które pokutnicy na znak ponownie ożywionej
 w nich wiary dzierżyli w swych rękach.
Tak zwana „oświeceniowa” propaganda zmanipulowała także wydarzenie z 
Toledo, które miało miejsce 12 lutego 1486 roku. Oświeceniowcy głosili, 
że spalono wtedy 700 heretyków. Problem w tym, że heretycy zostali 
skazani, tyle że na kary kanoniczne, o których wspominałem już powyżej. 
Tak właśnie wygląda „oświecenie”, rzekomo zbawienna epoka po „ciemnym” 
średniowieczu.
