Oto jeden z mniej znanych przykładów 
przebiegu rewolucji masońskiej. Historia prześladowań Kościoła 
katolickiego w Meksyku w latach 20. i 30. XX w. należy do szczególnie 
jaskrawych przejawów antychrześcijańskiego fanatyzmu masońskiego. 
Patologiczne uprzedzenia antyreligijne i antykościelne grupy 
meksykańskich polityków przynależących do masonerii ściągnęły na Meksyk 
niszczącą wojnę domową lat 1926-1929. Sto tysięcy ludzi zapłaciło życiem
 w ciągu trzech lat za fanatyzm i nietolerancję tamtejszych wrogów 
Kościoła. Masoneria meksykańska miała historię sięgającą aż do XVIII w. W
 1828 r. w Meksyku na terenie całego kraju działały 102 loże masońskie. 
Już w 1874 r. masoneria meksykańska była na tyle silna, że zdołała 
przeforsować wprowadzenie zdecydowanie antykościelnego ustawodawstwa. 
Pięciu kolejnych prezydentów Meksyku osiągnęło najwyższy stopień 
wtajemniczenia, 33. w rycie szkockim. Rosnące zdominowanie 
meksykańskiego życia politycznego przez masonerię w ciągu drugiego 
dziesięciolecia XX w. znalazło szczególnie mocne odbicie w skrajnie 
antyklerykalnej, a nawet antyreligijnej konstytucji uchwalonej w 1917 r.
 Konstytucja ta przewidywała utracenie przez Kościół cech osoby prawnej.
 Zniesiono zakony. Cały majątek kościelny przeszedł pod kontrolę państwa.
 Kapłanów oddano pod nadzór władz państwowych.
Księży pozbawiono również czynnego prawa wyborczego. Czasopismom religijnym zabroniono poruszania jakichkolwiek zagadnień politycznych. Postanowienia konstytucji 1917 r. zakazywały również noszenia sutanny poza kościołami, procesji na zewnątrz kościołów i jakichkolwiek przejawów kultu religijnego poza lokalami zamkniętymi. Duchowieństwo odcięto od wszelkich form nauczania w szkołach, zabraniając mu zarówno zakładania, jak i prowadzenia szkół. Instytucjom religijnym i księżom zakazano nawet administrowania, prowadzenia czy nadzorowania instytucji dobroczynnych, badań naukowych itp. Ogromna część badaczy nowszej historii Meksyku zgodna jest co do tego, że właśnie prezydent Plutarco Elias Calles, mason i fanatyczny wróg religii, był głównym sprawcą tak niszczącego dla Meksyku wewnętrznego konfliktu wokół Kościoła i religii. Ideału władzy upatrywał w żydobolszewickiej Rosji poświęconej diabłu. Swoje przekonania upamiętnił, nadając kolejno swym trzem synom imiona: Lucyfer, Belzebub, Lenin. Rozpoczynając walkę o ostateczne zniszczenie Kościoła katolickiego i religii, Calles chciał wykorzystać fakt opanowania przez masonerię bardzo ważnych instrumentów władzy w Meksyku, a przede wszystkim armii. Dążąc do rozczłonkowania Kościoła katolickiego, władze meksykańskie podjęły próby stworzenia schizmy wewnątrz Kościoła – tzw. Meksykańskiego Apostolskiego Kościoła Katolickiego.
W tym celu zaczęto odbierać poszczególne
 parafie prawowiernym duchownym i przekazywać je wspieranym przez władze
 schizmatykom. Dnia 2 lipca 1925 r. prezydent Calles opublikował dekret 
zwany „prawem Callesa”, prowadzący do skrajnego ograniczenia zasięgu 
religii katolickiej w Meksyku. Najbardziej dramatycznym przepisem tego 
dekretu był artykuł 19., nakazujący przymusową rejestrację kleru. 
Faktycznie artykuł ten miał ułatwić rządowi akcję przekazywania 
kościołów schizmatykom. Sprzeciw Kościoła wywołał bezwzględną akcję 
władz – aresztowania przywódców organizacji katolickich i opornych 
księży. Krwawe prześladowania Kościoła przez rządzącą masonerię 
doprowadziły do powstania swoistego „Kościoła katakumb”. Nieliczni 
księża byli przeprowadzani nocami, ukradkiem, przez zaufanych ludzi z 
rąk do rąk, choć za udzielanie im pomocy groziło rozstrzelanie. Msze św.
 odprawiano potajemnie po domach, częstokroć zamiast dzwonka ministrant 
stukał palcem w podłogę. Zamykanie kościołów i coraz liczniejsze 
aresztowania księży doprowadziły rozgoryczone rzesze katolików do 
wystąpienia przeciwko władzy, tzw. powstania Cristeros. W powstaniu 
wzięło udział około 50 tys. chłopskich powstańców. Strona rządowa 
nazywała ich „Cristeros” („bojownicy Chrystusa” lub „Chrystusowcy”). 
Władze nie mogły sobie po prostu wyobrazić tego, że zwykli prości chłopi
 porwą się do otwartego buntu w obronie Kościoła, przeciwko uzbrojonym 
po zęby wojskom rządowym. Dla wiejskich powstańców walczących w obronie 
wiary sprawa była prosta. Chłop wiedział tylko jedną rzecz: przybyli 
żołnierze, zamknęli kościół, aresztowali księdza, zastrzelili tych, 
którzy protestowali. Potem powiesili księdza, podpalili kościół i 
zgwałcili kobiety w buntującej się wsi. Znieważeni wieśniacy, którzy 
kochali swoją wieś, swój kościół i swojego proboszcza, zupełnie 
naturalnie porwali się do buntu. Wśród chłopów powszechnie dominowały 
odczucia: Rząd chce, abyśmy żyli jak zwierzęta, bez religii i bez Boga, 
ale oni nigdy się tego nie doczekają od nas. My bowiem wykorzystamy 
każdą chwilę czasu, która jest nam dana, aby głośno krzyczeć: Niech żyje
 Chrystus Król! Niech żyje Dziewica z Guadelupy! Precz z rządem! Księży 
zmuszano pod groźbą najsurowszych sankcji, z karą śmierci włącznie, do 
opuszczania parafii wiejskich i osiedlania się w miastach. Coraz 
liczniejsze egzekucje opornych księży, którzy nie chcieli opuścić swych 
wiejskich parafian, skłoniły nawet część biskupów do polecenia 
duchownym, by opuścili swe parafie i udali się do miast. Przeważająca 
część księży tak uczyniła. Na wsiach pozostała tylko niewielka część 
księży; grupa księży schizmatyckich popieranych przez władze i około 100
 odważnych duchownych, którzy za nic nie chcieli opuścić swych wiejskich
 parafian, nawet pod groźbą śmierci. Wielu z nich zapłaciło za to 
życiem. Antyreligijny terror w Meksyku stopniowo zaczął wywoływać coraz 
ostrzejsze protesty poza granicami kraju. Walkę z Kościołem w Meksyku 
potępił papież Pius XI. W krwawych walkach wojny domowej lat 1926-1929 
(tzw. Cristiadzie) poległo około 100 tys. osób: 40 tys. powstańców – 
Cristeros i 60 tys. żołnierzy wojsk rządowych (w tym 12 generałów, 70 
pułkowników i 1800 niższych oficerów). Walki wojny domowej spowodowały 
exodus ponad 500 tys. uchodźców na emigrację do Stanów Zjednoczonych i 
bardzo znaczące zniszczenia w licznych prowincjach Meksyku. Takie były 
koszty skrajnego, antyreligijnego fanatyzmu masońskich władz Meksyku na 
czele z prezydentem Callesem. XX-wieczny Meksyk jest wspaniałym 
przykładem obronienia religii tylko dzięki wierności wierze, odwadze i 
bezgranicznemu poświęceniu prostego ludu. Zdominowane przez masonerię 
meksykańskie elity: rząd, wojsko, administracja, wielka część 
inteligencji pragnęły wykorzenić wiarę, zepchnąć Kościół do katakumb; 
poddały księży najokrutniejszym prześladowaniom. A jednak meksykański 
katolicyzm przetrwał najtrudniejsze wyzwania i wyszedł zwycięsko z 
najcięższych opresji dzięki postawie setek tysięcy prostych wieśniaków.
Jeszcze gwałtowniejszy przebieg miała 
masońsko-komunistyczna rewolucja w Hiszpanii w latach 1936-1939. W 
latach 20. XX w. do Hiszpanii zostali przerzuceni z Rosji agitatorzy 
komunistyczni, popierani przez miejscową masonerię. Już w 1931 r. ich 
działalność miała wyraźny charakter antykatolicki. Zniszczono i spalono 
ponad 100 klasztorów i innych obiektów kościelnych, w tym klasztor 
karmelitanek wraz z biblioteką, zawierającą rękopisy świętej Teresy. W 
roku 1936 masoneria komunistyczna przejęła władzę, a pierwszy atak 
rewolucji skierował się przeciw religii. W kilka miesięcy później, w 
liście pasterskim z listopada 1936 r., prymas Hiszpanii, kard. Goma 
pisał: nastąpiło niszczenie bibliotek i archiwów, profanacja grobów, 
gwałcenie Bogu poświęconych dziewic, mordowanie niewinnych dzieci, 
najdziksze, najohydniejsze sposoby zabijania, wypróbowane na tysiącach 
ludzi – instynkt świętokradzki prowadzący tych ludzi bez Boga ni prawa 
do niszczenia wszystkiego, co najbardziej z religią chrześcijańską 
związane. W ciągu trzech lat trwania bratobójczych walk „rewolucjoniści”
 w służbie Lucyfera, nadzorowani przez rosyjskich żydobolszewików i 
masonów, mogli poszczycić się następującymi dokonaniami: – sprofanowano 
25,8 tysięcy kościołów, kaplic i klasztorów, w tym zniszczono całkowicie
 17 tysięcy; – zamordowano około 8 tysięcy duchownych, w tym setki 
zakonnic; – rozstrzelano i zamęczono 500 tysięcy osób; – ponad milion 
poległo w walkach po obu stronach. Do walki w obronie wiary i krzyża 
stanął generał Franco wspomagany przez miliony katolików modlitwą i 
heroizmem w wyznawaniu wiary. Jeden z katów relacjonował: Co za cholerni
 durnie! Nikt nie mógł zamknąć im mordy! Przez całą drogę śpiewali i 
wychwalali Chrystusa Króla! Dzięki tej bohaterskiej postawie obrońców 
Kościoła katolickiego rewolucja żydomasonerii została w podobnie cudowny
 sposób stłumiona jak powstrzymanie marszu żydobolszewików w 1920 roku 
na Warszawę.
Fragment książki ks. Tadeusza Kiersztyna: „Zatrute źródło masoneria”.