Gdy polski
nacjonalista zapozna się ze zdjęciami, czy materiałami filmowymi
pokazującymi współczesne ruchy narodowe (przede wszystkim związane z
autonomizmem) może doznać pewnego szoku poznawczego. Wśród symboli
dojrzeć można czarne i czerwone flagi, a na transparentach wypisane są
antykapitalistyczne i rewolucyjne teksty. Niejeden zbytnio rozpalony
młodzian widząc takie treści, z poczuciem wypełnionej misji okrzyknie te
ruchy mianem lewackich. Czy jednak do tego należy sprowadzić „nowy
prąd” naciskający na zwrócenie się w stronę działań społecznych?
Nie całkiem nowe
Mitem (na szczęście co raz słabiej istniejącym w świadomości działaczy) jest
jakoby głoszenie antykapitalistycznych haseł od zawsze zarezerwowane
było dla ideologii komunistycznej, lub jakiejkolwiek opartej na
internacjonalistycznej i anty-narodowej podstawie.
Nie trzeba daleko sięgać wstecz by przypomnieć nacjonalistów, którzy z
systemem wolnorynkowym nie byli za pan brat. Pierwszym przykładem od
razu rzucającym się na myśl jest Obóz Narodowo-Radykalny, który w swojej
doktrynie łączył nacjonalizm z antykapitalizmem. Pewne środowiska chcąc
rozmyć takie stawianie faktów mówią o pro-wolnorynkowym ONR ABC i
socjalistycznym (czy nawet quasi-komunistycznym) RNR Falanga. Jednak
nawet pobieżne zapoznanie się z historią i programem tych ugrupowań
pokazuje, iż wspólnym elementem dla nich była niechęć do ustroju
kapitalistycznego, różnice zachodziły dopiero na polu „co w zamian?”.
Nawet wśród endeków negatywne nastawienie wobec liberalizmu
gospodarczego nie było cechą marginalną. Przypomnijmy, że Adam
Doboszyński, członek Stronnictwa Narodowego, był autorem „Gospodarki
narodowej” – narodowo-katolickiej krytyki kapitalizmu. Należy wspomnieć
również o polskim ruchu narodowo-socjalistycznym, Janie Stachniuku i
Zadrudze; narodowej oraz syndykalistycznej frakcji w sanacji. Polska nie
była ewenementem; każdy narodowo-rewolucyjny ruch w Europie był
nastawiony negatywnie do liberalizmu – nie zostawia to żadnych
wątpliwości, że między byciem nacjonalistą, a antykapitalistą nie ma żadnych sprzeczności.
Nasze podwórko
W wyniku zawirowań
dziejowych Polska po II W.Ś. znalazła się w sferze wpływów Związku
Radzieckiego co implikowało szereg rozwiązań w sferach społecznych,
politycznych i gospodarczych. Narzucony odgórnie, zbiurokratyzowany i
scentralizowany sowiecki komunizm odciął nasz kraj od świata
zewnętrznego, którego rozwój podążał torami systemu kapitalistycznego.
Dopiero upadek ZSRR w wyniku niewytrzymania wyścigu zbrojeń z
konkurencyjną potęga USA oznaczał śmierć komunizmu i otwarcie Europy
Środkowo-Wschodniej dla rozwoju nowego systemu. Co oznaczało dla Polaków
wprowadzenie kapitalizmu? To masowe zwolnienia, degradacja społeczna
wielu rodzin, wyprzedawanie majątku narodowego. Leszek Balcerowicz,
który sam stwierdził, iż lektura Wolnego wyboru Miltona
Friedmana (guru neoliberalnej kontrrewolucji) pomogła zainspirować go,
„i wielu innych, by marzyć o przyszłej wolności w najczarniejszych
czasach rządów komunistycznych”, stał się człowiekiem wypełniającym
polecenia Jeffreya Sachsa – osoby powiązanej z Międzynarodowym
Funduszem Walutowym. MFW jest instytucją odpowiedzialną za narzucanie
ubiegającym się o pomoc finansowym krajom ściśle doktrynerskich i
neoliberalnych koncepcji, które przyczyniały się wyłącznie socjalnej
destrukcji społeczeństw.
Przypomnieć
należy, że nowy wolnorynkowy ład budowany był wbrew oczekiwaniom
Polaków. Wśród naszych rodaków wciąż żywa była wizja ustroju
wypracowanego przez pierwszą „Solidarność” – nie-komunistycznego, lecz
opartego na socjalistyczno-syndykalistycznym i chrześcijańskim
fundamencie samorządnej Rzeczpospolitej. Klasa polityczna postanowiła
jednak podążyć inną drogą. Zgodziła się na dominację USA,
ponadnarodowych instytucji, korporacji, które w systemie
kapitalistycznym widzą narzędzie swojej potęgi. W wyniku tego III RP
będąc totalnie nieprzygotowana do rzucenia się na głębokie wody
międzynarodowego handlu szybko stała się ofiarą zachodnich koncernów. W
Polsce w 2002 roku już tylko nieliczne znaczące firmy pozostawały w ręku
rodzimych właścicieli i inwestorów. Wraz z energetyką, górnictwem,
firmy z większościowym udziałem zagranicznych inwestorów wykonują ponad
połowę produkcji krajowej. Wyłączając wymienione sektory, udział obcych
firm wynosiłby prawdopodobnie do 70-80 procent. W sektorze bankowym ich
udział wynosi niemal 80%. Obecny rząd planuje jeszcze dalszą
prywatyzację. Światowy podział pracy nie przewidywał potrzeby istnienia
szeregu gałęzi przedsiębiorstw, które rozwinięte w okresie PRLu były
podstawą bytu wielu tysięcy rodzin. W związku z niskimi kosztami
produkcję przenoszono do krajów dalekiego wschodu nie zważając na
przyszłość pracowników krajów post-komunistycznych.
Neoliberalizm nie miał zamiaru przygotować miękkiego podłoża dla źle
rozwiniętej gospodarki. Odrzucenie protekcjonistycznych i
interwencyjnych narzędzi w gospodarce, przy likwidowaniu pomocy
społecznej dla poszkodowanych oznaczało wykluczenie ze społeczeństwa
tysięcy ludzi, którzy nie odnaleźli się w systemie zorientowanym na
minimalizację kosztów, a maksymalizację zysków. Nawet my, żyjący obecnie
wciąż jesteśmy konfrontowani z wymogami światowego podziału pracy,
świadczą o tym przykłady likwidacji Zakładów Cegielskiego w Poznaniu,
czy Stoczni Gdynia – ponadnarodowe instytucje nie godzą się na
subsydiowanie tych przedsiębiorstw w okresie kryzysu, w związku z czym
muszą one upaść generując masę problemów społecznych. Cechą naszej
transformacji jest to, że nawet w okresie wysokiego wzrostu
gospodarczego szybko powiększała się grupa ludzi w coraz gorszej
kondycji ekonomicznej. O ile w 1996 roku 46 procent społeczeństwa żyło
poniżej tak zwanej linii minimum socjalnego, to w 2001 roku procent ten
urósł aż do 57. Znacznie wzrosła także liczba osób żyjących poniżej
granicy tzw. minimum biologicznego (prawie 10 procent). Pojawiła się też
kategoria osób żyjących poniżej dwóch dolarów dziennie. Zazwyczaj taki wskaźnik stosuje się do krajów afrykańskich.
Osiem na dziesięć rodzin twierdzi, że nie posiadało w 2003 roku żadnych
oszczędności. A jeżeli już one były, to stanowiły zazwyczaj
równowartość zaledwie trzymiesięcznych dochodów. Około 40 procent
badanych rodzin jest zadłużonych, a ponad 40 procent rodzin deklarowało w
badaniu „Diagnoza 2003”, że ich stałe dochody nie pozwalają na
zaspokojeniu bieżących potrzeb. Prawdopodobnie tego typu realia
sprawiają, że tylko 8 procent Polaków uznało w 2000 roku, że reformy
wprowadzane po 1989 udały się.
Epoka neoliberalizmu
Edward
Luttwak, amerykański profesor, jest zdania, że od początku lat 90 mamy
do czynienia z nową wersją kapitalizmu, którą nazywa turbokapitalizmem.
Uczony mówi, co potwierdza także George Soros, znany finansista, że
czerpie on swój dynamizm z praw darwinizmu, z przekonania, że przetrwają
ci, którzy są najlepiej przystosowani do zaostrzającej się konkurencji
ekonomicznej. System ten określany również mianem ultraliberalizmu,
neoliberalizmu, fundamentalizmu wolnorynkowego zakłada, że wolne
jednostki kierujące się własnym interesem, ustanowią lepszy porządek
społeczny, lepiej zorganizują gospodarkę niż, gdyby miało to zostać
oparte na zasadzie państwowych regulacji. Czy jednak teoretyczne
założenia i cele tej koncepcji mają swoje uzasadnienie w rzeczywistości?
Nieodłącznym pojęciem związanym z neoliberalizmem jest globalizacja – proces występujący w
światowej gospodarce charakteryzujący się przede wszystkim nasileniem
się mobilizacji i przepływu dóbr, kapitałów i siły roboczej w skali
ogólnoświatowej, rozwój transportu,
komunikacji, telekomunikacji oraz szybki przepływ informacji w mediach.
Tej ewolucji gospodarczej towarzyszą przeobrażenia w sferze społecznej,
kulturowej, ustrojowej, politycznej prowadzące do konfrontacji i
zbliżenia w tym zakresie między państwami, narodami, ludźmi całego
świata. Globalizacja ma więc swój wymiar gospodarczy i społeczny,
polityczny i kulturowy. Animatorem tego globalnego procesu jest właśnie
liberalizacja gospodarcza – odchodzenie od odpowiedniego
protekcjonizmu, brak kontroli nad obcym kapitałem i migracją ludzi,
otwarcie się na zagraniczne inwestycje. Wymienić można również ośrodki
decyzyjne, które stały się misjonarzami nowego systemu
społeczno-politycznego starając narzucić się go innym krajom. Motorem
napędowym były sfery polityczne i biznesowe w krajach Zachodu. Główną
rolę odegrały tu Stany Zjednoczone , aspirujące do podtrzymania swojej
powojennej pozycji „centrum światowego systemu” w nowej sytuacji
zrodzonej głównie w wyniku upadku komunizmu. Wynika to z przesłanek wg
których zagraniczna ekspansja przedsiębiorstw postrzegana była jako
poszerzanie amerykańskich granic, jako część manifestu narodowego
przeznaczenia.
Neoliberalny system
narzuca pewne strukturalne rozwiązania, efektem czego pewne cechy w
miarę postępu globalizacji stają się co raz powszechniejsze i
silniejsze. Globalne nierówności – wbrew twierdzeniom, że kapitalizm
doprowadza do podnoszenia dochodów wszystkich zaangażowanych w ten
ustrój, rzeczywistość potwierdza co innego. Przede wszystkim
neoliberalizm jest systemem generującym gigantyczne nierówności.
Poświadczyć może o tym kilka przykładów – Majątek 15 najbogatszych przekracza PKB całej Afryki subsaharyjskiej.
Majątek 32 najbogatszych przekracza PKB Południowej Azji. Majątek 84
najbogatszych przekraczają PKB Chin, najbardziej zaludnionego kraju
naszej planety. 14 osób w Japonii posiada 41 miliardów dolarów. W USA
42% majątku narodowego jest własnością 1% populacji.
Otóż można by stwierdzić, co nas obchodzi Afryka z jej ekstremalnym
zacofaniem, jednak jak widać dominacja kilkudziesięciu bogaczy nie
ogranicza się wyłącznie do krajów trzecia świata. Nierówności mają
również swoje odzwierciedlenie w skali mikro – wystarczy przyjrzeć się
strukturze polskiego społeczeństwa by zauważyć, że od momentu obrania
neoliberalnego kursu mamy do czynienia z coraz większym rozwarstwieniem
(wspominałem o tym wcześniej). Wynika to z natury tego systemu, który
promując takie cechy jak bezwzględność i nieetyczność w osiągnięciu
zysku przyczynia się do marginalizacji podmiotów słabszych ekonomicznie.
Efektem tego jest koncentracja własności w rękach nielicznych większa
nawet jak przypadku dawnych komunistycznych państw. Skoro mowa była o
wielkich nierównościach wspomnieć należy o beneficjentach tego zjawiska –
ponadnarodowych korporacjach. Dofinansowywane przez władze
macierzystych krajów dysponując dużymi środkami finansowymi były w
stanie zawładnąć globalnym rynkiem od rozpoczęcia w światowej gospodarce
neoliberalnej kontrrewolucji. Niezamożne kraje bez silnego kapitału nie
były w stanie obronić się przed inwazją obcych przedsiębiorstw, które z
łatwością zawładnęły młodymi rynkami z jeszcze nieukształtowanymi
mechanizmami obrony przed tego typu dywersją. Korporacje likwidowały
firmy, które posiadając swoje odpowiedniki w innych krajach nie były
wystarczająco rentowne. To „ekonomiczne” spojrzenie zaczęło generować
szereg problemów społecznych – tysiące ludzi zostało pozbawionych źródła
utrzymania. W latach 90-tych przeprowadzono badania, których wyniki
okazały się uderzające w swojej wymowie.
Socjologowie Cavanagha i Barneta, przeprowadzili wywiady z najwyższą kadrą kierowniczą ponadnarodowych korporacji. Badani przyznawali się otwarcie do tego, że nie obchodzą ich konsekwencje społeczne i polityczne tego, co i jak ich firmy produkują, czy tego, co robią. Jednocześnie korporacje stają się podmiotami gospodarczymi silniejszymi niż niejedno państwo. Na liście największych gospodarek świata można znaleźć 51 korporacji i 49 państw. Sieć supermarketów Wal-Mart dysponuje większymi zasobami finansowymi od Austrii, naftowe koncerny Exxon-Mobil czy BP to większe organizmy gospodarcze niż np. Polska czy Dania. Te potęgi ekonomiczne, podporządkowane wyłącznie jednemu celowi: maksymalizacji zysków ich właścicieli, zdobywają coraz większy wpływ na rządy i instytucje międzynarodowe. Najbardziej spektakularny przykład ostatnich miesięcy to zakulisowe lobbowanie na rzecz wojny z Irakiem przez – liczące na wielkie zyski – korporacje związane z przemysłem naftowym i inżynieryjnym. Przynależność do korporacji przeciwstawia się tożsamości narodowej, gdyż koncerny o działalności globalnej wymagają od swojej kadry myślenia w tych samych kategoriach, przyczyniając się do powstawania człowieka o wymiarze ogólnoświatowym, bez zaczepienia w „rodzimym gruncie”, a jedynie w miejscu, które może okazać się polem do osiągnięcia nowych zysków.
Konsumpcjonizm – na wolnym rynku ludzie mają do wyboru niezliczone
ilości towarów. Kilkadziesiąt rodzajów proszków do prania, kosmetyków,
płatków śniadaniowych, tony kolorowych ubrań, coraz nowsze samochody –
pośród tych różnych gadżetów człowiek, któremu w kapitalistycznym
systemie przypada rola konsumenta; nabywcy co raz nowszych dóbr.
Zachowania kształtowane są tu przez media, które każdego dnia bombardują
nas niezliczoną ilością reklam zachęcając do zakupów wszelakich
towarów. W działaniu tym spełniane mają być takie wartości jak
przyjemność i szczęście, oczywiście w duchu materializmu. Człowiek
oderwany od dziedzictwa narodowego, wykorzeniony z naturalnej wspólnoty,
wyzbyty z wyższych ideałów staje się istotą na wzór drzewa, któremu
właśnie podcięto korzenie, jesteśmy podatnymi na wszelkie manipulacje.
Taki system znajduje swoje poparcie wśród władców kapitału – skoro dla
człowieka przestaje być ważnym to jaką jest osobą, a na pierwszym
miejscu zaczyna się liczyć to jakie dobra jednostka posiada, w tym
momencie producenci towarów świadczących o ekskluzywności znajdują
niezaspokojony rynek zbytu. Nieograniczona konsumpcja staje się motorem
napędowym gospodarki wolnorynkowej generując potrzebę zakupu co raz to
większej ilości towarów. Jednocześnie utowarowieniu ulegają wszelkie
wartości wyższe – odżywa homo oeconomicus (o którym pisał to już A.
Smith), istota podejmująca decyzje na bazie ekonomicznego rachunku. Z
konsumpcjonizmem i wolnym rynkiem należy wiązać fakt jakim jest
imigracja. Na ten temat w wywiadzie dla amerykańskiego periodyku The Occidental Quarterly wypowiadał się Alain de Benoist – przywódca francuskiej Nowej Prawicy – Wspomniane
wykorzenienie ma swoje źródła w logice liberalnego kapitalizmu,
promującej ideę wyższości poszukiwania korzyści materialnych nad
zachowaniem tożsamości kulturowej. Idea ta głosi również, że granice
polityczne nie powinny utrudniać przepływu towarów i ludzi. W Europie to
społeczność pracodawców (la patronat) jako pierwsza zorganizowała
imigrację w celu zdobycia taniej siły roboczej – rezerwową armię siły
roboczej – której wynagrodzenia były niewielkie. Pracodawcy są także
tymi, którzy odnoszą największe korzyści z nielegalnej imigracji. Ktokolwiek krytykuje imigrację bez wspomnienia kapitalizmu, zrobi lepiej trzymając buzię na kłódkę.
Otaczająca nas rzeczywistość wolnorynkowej ekonomiki staje się
przyczyną wielu patologii – ubożenia mas, koncentracji bogactwa w rękach
nielicznych, demontażu i tak już osłabionego systemu socjalnego.
Globalizacja dostarcza wiele okazji światowym koncernom do zarabiania
coraz większych pieniędzy, przy niszczeniu lokalnych rynków, które nie
wytrzymują konkurencji z wielkimi potentatami. Kreowanie przez kulturowy
kapitalizm konsumpcyjnego stylu życia niszczy wszelkie wyższe wartości.
Nie dziwi więc, że w całej Europie krytyka kapitalizmu nabiera na sile i
jest co raz odważniej podejmowana przez nacjonalistów, którzy
przeciwstawiają się systemowi doprowadzającemu do zaniku więzi
narodowych. Poprzez zanegowanie, oraz przedstawienie alternatywy dla
wolnorynkowych mechanizmów będziemy w stanie trafić do serca i rozumu
naszego społeczeństwa.
Strasser
Za: http://www.autonom.pl/?p=1396