Powstałe po 1989 roku nowe warunki społeczno-polityczne, przyniosły
wiele chaosu w prawidłowym ocenianiu pojęć, doktryn i idei. My,
nacjonaliści, wyznawcy narodowo-radykalnych poglądów na świat, musimy
zająć zdecydowaną pozycję w obecnym konflikcie sił ducha i triumfującego
materializmu. Jesteśmy prawicowcami w sensie poszanowania tradycji i
porządku, uznania dobrodziejstw własności prywatnej w służbie człowieka i
wspólnoty, ale jednocześnie odrzucamy kult kapitalizmu, który jest
ekonomiczną ideologią ruchów materialistycznych – i jako taki nie może
być dobrym systemem gospodarczym dla Narodu, stawiającego na pierwszym
miejscu pierwiastek duchowy bytu ludzkiego, będący podstawą każdej
potęgi materialnej. Pieniądz jest faktem i koniecznością, lecz nigdy nie
stanie się dla prawdziwego nacjonalisty bożkiem, wartym czołobitności i
przestępstw w jego imię dokonywanych.
Klika przemalowanych
komunistów na każdym kroku udowadnia, jak nikłe w zasadzie różnice
dzielą pakiet antywartości lewicowych od kapitalizmu i vice versa. Byli
PZPR-owscy baronowie zmienili się błyskawicznie w rasowych kapitalistów.
Dla szarego motłochu wyborców, mają oni zbiór oklepanych
populistycznych frazesów, zaś dla siebie pozostawili wielkie udziały w
bankach, spółki akcyjne, firmy tudzież intratne interesy z tak
znienawidzonym niegdyś Zachodem. Reguła łącząca lewicową(czy raczej
lewacką) pseudomoralność i wilcze cechy kapitalizmu(wolny rynek -
„wolny” w grabieniu biednych przez bogatych,wspólnie „doglądanych” przez
biurokrację), jest rakiem toczącym ludzkość. Czerwoni i różowo-tęczowi z
europejskiego i amerykańsko-północnego kontynentu, wyrzekli się
dziecinnych rojeń o powszechnej rewolucji socjalnej albo hippisowskiej i
entuzjastycznie uczestniczą w budowie wielkokapitalistycznego molocha
na globalną skalę. Ma on różne imiona – Europy bez granic,
amerykańskiego porządku, a w pazernej łapie trzyma zawsze jakiś
gwiaździsty sztandar( patrz – flagi UE i USA). Nieprzypadkowo Bruksela
trzęsie się cyklicznie od złodziejskich afer na gigantyczną skalę, w
których to pierwsze skrzypce grają działacze partii
socjaldemokratycznych, socjalistycznych, chadecko-liberalnych i
odnowiono-komunistycznych. Ścisły sojusz przetworzonego bolszewizmu i
lewactwa z kapitałem, rozwinął się po klapie rewolucji paryskiej 1968
roku oraz kompromitacji haseł hippisowskich. Kudłate ćpuny i
wichrzyciele z portretami Mao, postanowili bogacić się zamiast podpalać
sklepy i restauracje. W Polsce liderzy młodzieży komunistycznej
(Jaskiernia,Miller, Szmajdziński itp.), nigdy nie popadli w dziecięcą
chorobę lewicowości. Od początku byli cynicznymi pozerami, czekającymi
na dzień, w którym zdobędą prawdziwe znaczenie i majątek. Nie zapewnił
im tego PRL, tylko neosolidarnościowy okrągły stół i III Rzeczpospolita.
Z kolei IV „Kaczyńska” nie przejawiała najmniejszego zamiaru, aby
pozbawić kapitalistycznych towarzyszy bogactw. Co najwyżej groziła im
zdemaskowaniem na listach agentów, z czego zainteresowani śmiali się do
rozpuku. Wiedzieli, że to gierki dla tele-gawiedzi, a wpływów i dóbr nie
uszczknie czerwonym kapitalistom żadna władza. Ta z PO również tego nie
zrobi, bo jedna strona wie o drugiej i vice versa zbyt wiele.
Polscy nacjonaliści(narodowi-radykałowie), opierają swoje rozumienie
polityki i gospodarki na myśli ideowej Obozu Wielkiej Polski,
Stronnictwa Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego(ONR-ABC), Ruchu
Narodowo-Radykalnego Falanga, a także oryginalnego dorobku Adama
Doboszyńskiego, nie wykluczając pewnych tez twórcy Zadrugi Jana
Stachniuka. Współcześnie najbardziej moralnym systemem regulującym
stosunki między pracą a kapitałem, wydaje się być połączenie elementów
wolnej, zdecentralizowanej własności i narodowego syndykalizmu. Głosimy
wyższość pracy nad bezdusznym kapitałem. Jego zdobywanie w imię rozwoju
wspólnoty narodowo-społecznej stanowi chlubę, lecz wtedy jest to po
prostu uczciwa i rzetelna praca. W życiu etycznym Narodu, obowiązywać
powinny zasady tradycyjnej moralności katolickiej, która łączy się u
naszego ludu ze starosłowiańską otwartością na niedolę brata-rodaka.
Podobnie jak słowa Pisma Świętego o dobroczynności - „ niech nie wie
lewica, co czyni prawica” - sprzeciwiamy się stanowczo cyrkom
propagandowym, propagującym socjal-kapitalizm. Przykładem tego są
efekciarskie imprezy Jerzego Owsiaka. Wspierać należy godną i cichą
działalność charytatywną katolickiego stowarzyszenia „Caritas”, jak i
każde inicjatywy wynikające z serca, a nie pragnienia zademonstrowania
swojego gestu, często w celu przykrycia ciemnych celów. Tak zwykła
postępować masoneria, gorliwie reklamująca swą „dobroczynność”.
Nie ma dla nas wątpliwości, że sojusz kapitalizmu i socjalizmu niesie
zgubę polskiemu rzemiosłu, kupiectwu, a także zanikającemu przemysłowi.
My pragniemy zwycięstwa Solidarystycznej Trzeciej Drogi, bez egoizmu w
kwestiach politycznych i ekonomicznych, duchowych i materialnych.
Narodowa potęga wznoszona zostaje na wielu ramionach, nie wierzymy w
jedynie słuszne dogmaty ekonomiczne. Niegdyś panował
kolektywistyczno-komunistyczny, dzisiaj wielkokapitałowy, stworzony
zresztą przez byłych aktywistów PZPR (głównie Balcerowicza z kolegami).
To chory układ naczyń połączonych, który powinien zostać unicestwiony.
Fundamentem społecznym obozu narodowego w czasach Międzywojnia – czyli
okresu największej potęgi politycznej myśli narodowej – było (prócz
rzesz inteligencji, młodzieży akademickiej i gimnazjalnej) polskie
mieszczaństwo złożone z kupców i rzemieślników. Klasę tę chciały
poszerzyć warstwy chłopskie, które pragnęły wyeliminować ze wsi
żydowskie pośrednictwo i same zająć się sprzedażą swoich produktów
rolnych. Na tym tle wybuchały zamieszki polsko-żydowskie (najczęściej na
cotygodniowych targach) prowokowane przez broniących swego monopolu
Żydów. Najgłośniejsze tego typu zdarzenia miały miejsce 9 marca 1936 r.
we wsi Przytyk koło Radomia, nazywane dzisiaj kłamliwie przez
filosemitów „pogromem”, gdy to w rzeczywistości Żydzi zabili wtedy
pierwsi Polaka, co stało się przyczyną wybuchu antyżydowskiego gniewu
mieszkańców Przytyka i przyjezdnych rodaków. Do podobnych starć
dochodziło w walce z dominacją żydowskiego rzemiosła, pośrednictwa i
handlu w dużych miastach.
Pamiętając o naszej
ideowo-aktywistycznej przeszłości, musimy współcześnie odbudować sojusz
nacjonalizmu z uświadomionym choćby pobieżnie narodowo mieszczaństwem,
wydobyć na powierzchnię z premedytacją pomijane przez propagandę
lewicowego kapitalizmu problemy polskiego kupiectwa, rzemiosła i
dynamicznego handlowo chłopstwa, aby Polak operował kapitałem dla dobra
Polski, społeczności lokalnej i swojej rodziny, a nie przegrywał na
każdym kroku z obcymi hipermarketami i tanią tandetą, sprowadzaną z
różnych stron świata. Odświeżenie sojuszu
nacjonalistyczno-mieszczańskiego jest być może ostatnią szansą dla nas
narodowców i polskiej tzw. klasy średniej.
ROBERT LARKOWSKI