W poszukiwaniu podstaw
Żyjemy w czasach niezwykłych. Juz pierwsza
wojna światowa spowodowała przemiany tak wielkie we wszystkich dziedzinach
życia - bo nie tylko w polityce i gospodarce, ale także i w moralności, a nawet
w sztuce i twórczości artystycznej - że wystąpił po niej kryzys, zrazu
gospodarczy, polityczny i społeczny; później okazało się, że i moralny, oraz we
wszystkich dziedzinach kultury. Optymiści, powierzchownie rzecz biorąc, zapowiadali
szybkie poprawienie się koniunktury i powrót dawnej, przedwojennej
"prosperity". Ale ci, co patrzyli głębiej i dalej, co badali
zachodzące wydarzenia w ich przyczynach i domyślali się skutków, przemiany te nazywali
"przewrotem" lub "przełomem"(np. Roman Dmowski), chcąc
przez to stwierdzić przede wszystkim jedno: że stary świat już nie powróci,
gdyż skończył się całkowicie i należy już do minionej epoki, bo idą nowe czasy,
przychodzi nowy świat, nowy porządek, nowy ład. Tak już było po poprzedniej
wojnie.
Przyszła
nowa wojna. Ta nowa wojna to obecne, straszne, apokaliptyczne zmaganie się ludzkości, to w gruncie rzeczy jest
"ciąg dalszy", konsekwentny i logiczny skutek samych procesów, które
w świecie zachodzą; to jest nowy przejaw tego samego "przewrotu",
jaki się w świecie dokonuje. Jego źródła
i przyczyny tkwią głęboko w podstawach, w zasadach, na jakich życie obecnego
świata jest zbudowane. Nie można bowiem patrzeć na tę wojnę tylko jako na
zmaganie się Niemców z nami, imperializmu niemieckiego z imperializmem
angielskim, świata pracy ze światem kapitału, totalizmu z demokracją.
Oczywiście, ze hitleryzm reprezentuje, w porównaniu z Zachodem, w pewnym
znaczeniu nowy świat, podobnie jak i bolszewizm, ale sam jeszcze należy do
epoki przejściowej. Wielkie były przemiany spowodowane poprzednią wojną, ale
jeszcze większe dokonują się i obecnie.
Upadek
Francji, a z nią całego tego świata "Wielkiego Wschodu z rue Cadet",
a więc masonerii, tego pogańskiego systemu życia, myślenia i działania, całej
tej zanarchizowanej aż do absurdu kultury wolności, a raczej swawoli, tego
przerostu indywidualizmu; upadek faszyzmu, który przecież nieuchronnie nastąpi
w wyniku załamania się reżimu dzisiaj we Włoszech panującego, tego faszyzmu tak
korzeniami tkwiącego jeszcze w dawnym socjalistycznym doktrynerstwie;
przemiany, jakie na pewno zajdą wkrótce w Anglii, nie tylko w jej pozycji
politycznej i imperialistycznej, ale przede wszystkim w jej kulturze, w jej
poglądzie na świat i życie; upadek hitleryzmu i całej obecnej potęgi prusackich
Niemiec, ich systemu polityki, jako tylko jednej z dziedzin strategii, ich
pychy, zarozumiałości i egoizmu, ich tak wybitnie materialistycznej kultury,
tej nowej formy starego barbarzyństwa, dawania prymatu w życiu sile fizycznej
przed silą moralną, prawem i słusznością; załamanie się tego "nowego
porządku", będącego właściwie starym poganizmem, który z takim trudem i
pośpiechem starają się zaprowadzić gwałtem w podbitych krajach; wreszcie, te
przemiany, które już zachodzą i jeszcze zapewne będą miały miejsce w Rosji i
Nowym Świecie na drugiej półkuli - to wszystko to już nie "przewrót",
kryzys czy przełom, ale to wyraźny kataklizm.
Jesteśmy
świadkami niebywałego widowiska: w oczach naszych wali się w gruzy cały
dzisiejszy świat. Rysują się, pękają, z hukiem i trzaskiem zawalają się nie
tylko gmachy państw dzisiejszych, ale przede wszystkim cały sposób myślenia,
cały system życia, wszystkie zasady, pojęcia i wartości świata dzisiejszego.
Ten proces trwa już od kilkunastu lat, ale rysy i pęknięcia brano początkowo
tylko za jakieś nieszkodliwe drobne uszkodzenia, aż przyszła wojna, zatrzęsła
światem w posadach i świat ten sypie się w gruzy. Stoją jeszcze tu i ówdzie
takie i inne budowle, ale czy postoją długo? Rysów i pęknięć na nich wiele i tylko
patrzeć, jak runą. Wali się w gruzy materialistyczna, pogańska cywilizacja. I
nie ma czego żałować. Bo to wszystko, co się sypie dziś w gruzy, co zezwala,
ten system wyzysku, gwałtu, niesprawiedliwości, kultu złota, ciała i brzucha,
ten cały masoński, żydowski, pogański świat współczesny, świat cierpienia, łez,
krzywdy społecznej, świat sponiewieranej religii, wyśmianych, wyszydzonych
świętości, zdeptanych zasad ewangelicznych, świat brutalności, barbarzyństwa,
siły, przemocy i gwałtu - to wszystko jest nam, katolikom, światem obcym,
wrogim, nienawistnym, myśmy się w nim zawsze czuli źle, nam w nim zawsze było
nieswojo, myśmy się w tym świecie po prostu dusili. Przygniatał nas swym
ciężarem nieznośnym, dusił zgniłym powietrzem, zatruwał zabójczymi wyziewami.
Człowiek jest w tym świecie jak "niewidomy w gazie".
I nie
to jest smutne, że świat ten się wali, lecz to, że waląc się, grzebie pod sobą
tak liczne ofiary, dusi pod gruzami nas samych. Sprawdzają się słowa
Schopenhauera, że "dzieje świata są sądem świata". Świat współczesny
był budowany nie na miarę człowieka, więc ten człowiek czuł się w nim źle (dla
przykładu niektóre dane: w jednym tylko roku 1933 umarło z głodu na kuli
ziemskiej 2.400.000 ludzi, a odebrało sobie życie z powodu nędzy 1.200.000 osób;
cyfry te, podane przez prasę, są aż nadto wymowne). Bo świat współczesny jest
jak budynek stawiany na nędznych, kruchych, zgniłych fundamentach, z lichego
materiału budowany, cały przerośnięty grzybem, gnijący, cuchnący, robaczywy.
Byli jednak i tacy, którym wystarczał, którzy się w nim czuli dobrze, bo byli u
siebie w domu, byli to właśnie ci, którzy go stawiali, „wielcy budowniczowie”,
murarze i mularze spod znaku kielni i młotka, ci, którzy Boga detronizowali, a
czcili brzuch, złoto i użycie, a nawet, niektórzy z nich czcili i Szatana. Ci,
w tym świecie, czuli się dobrze i do dziś jeszcze występują w jego obronie. Ale
nie wszystkim było dobrze, bo trzeba się
było wyrzec nie tylko Boga, ale także i człowieczeństwa, by móc żyć w
tym świecie z zadowoleniem. Czy to będzie świat kapitalizmu czy bolszewizmu,
demokracji czy totalizmu - to wszystko jedno, bo to wszystko jednakowo
pogańskie. Istnieją bowiem tylko dwie zasady życia: chrześcijańska i pogańska.
Kiedy ludzkość żyła w pogaństwie, nie było jej dobrze i tęskniła do świata
innego, lepszego. Nadszedł wreszcie dzień Bożego Narodzenia, przyszedł Chrystus
na świat i rozpoczęła się nowa era, nowa epoka w dziejach ludzkości. Chrystus
nam dał nową zasadę życia, którą my nazwaliśmy
"chrześcijańską". Chrystus zmienił wszystko do gruntu, zmienił
wszystkie zasady, a symbolicznie to okazał w Kanie Galilejskiej przemieniając
wodę w wino, zmieniając w ogóle "smak" wszystkich rzeczy, bo zmienił
sens życia. Ale człowiekowi pozostawił wolność. Kto chciał, mógł wybierać i
wtedy, i dziś, i będzie człowiek mógł wybierać zawsze, na jakiej zasadzie chce
budować nowy świat, czy na pogańskiej, czy na chrześcijańskiej.
Fragment z książki ks. Michała
Poradowskiego „Katolickie Państwo Narodu Polskiego”
(Materiał w opracowaniu
Dzielnicy Małopolskiej OWP)