O potrzebie ponownego odkrycia kobiecego arche
Dlaczego należy świętować dzień kobiet?
Dzień kobiet jest świętem wpisującym się
w paradygmat kontynentalny, a podważającym paradygmat talassokratyczny.
Nie jest przypadkiem, że dzień kobiet pozostał do dziś świętem
państwowym w wielu krajach, które wyłamywały się, lub do dziś wyłamują
się, z liberalnego projektu globalistycznego, nie jest zaś obchodzony w żadnym z krajów anglosaskich.
Świętowanie dnia kobiet wyróżnia te kraje, w tradycji których leży
odrzucenie liberalnej globalizacji, światowej oligarchii
kapitalistycznej i dominacji Stanów Zjednoczonych. Podtrzymywanie
tradycji tego święta jest podtrzymywaniem oporu wobec projektu
mondialistycznego.
Dzień kobiet jest w naszym kraju jednym z najsympatyczniejszych elementów dziedzictwa Polski Ludowej. Ośmieszyć to święto i zaniechać jego obchodzenia chcą środowiska „antykomunistyczne” i „niepodległościowe” takie jak PiS, Koliber, TFP-SKCh, UPR, czy Ruch Republikański.
Reprezentują one w Polsce amerykański punkt widzenia i interesy bloku
anglosaskiego. Są nad Wisłą piątą kolumną atlantyzmu i międzynarodowego
liberalizmu. Stawiają sobie za cel zerwanie ciągłości historycznej
narodu polskiego i zaszczepienie w naszym kraju liberalnego modelu
anglosaskiego. Chcą odrzucenia i otoczenia pogardą dorobku naszych
dziadków i rodziców, którzy własną myślą, pracą i wysiłkiem odbudowali
po wojnie Polskę tak, jak możliwe to było w ówczesnych warunkach
historycznych. Chcą zabrać kobietom ich święto, bo koliduje ono z
wyznawanymi przez nich wartościami zachodnimi Wspólnota zasługująca na
miano kulturalnej to jednak taka wspólnota, która szanuje dorobek
pokoleń minionych i pielęgnuje te elementy dziedzictwa przeszłości,
które zachować należy przez wzgląd na dobro nas samych i na dobro
pokoleń, które nadejdą po nas. Nie pozwólmy zatem historycznym
nihilistom spod wypłowiałych sztandarów spóźnionego o dwadzieścia lat
„antykomunizmu”, mającym usta pełne demagogicznych „niepodległościowych”
frazesów, by podeptali swoimi brudnymi buciorami goździk jaki chcemy
wręczyć tego dnia naszym koleżankom.
Co współcześnie zagraża kobiecości?
Tradycja zachowuje żywotność, gdy w
zmienionych okolicznościach zyskuje nowe sensy, dostarczając w ten
sposób odpowiedzi na wyzwania stawiane wspólnocie przez proces
historyczny. Tradycja, by nie zamienić się w muzealną gablotę z
szacownymi ale bezużytecznymi reliktami przeszłości, musi zatem być
stale uwspółcześniana i reinterpretowana. Takiej reinterpretacji wymaga
też dzień kobiet, który powinien stać się symbolem celebracji pierwiastka kobiecego, w sposób właściwy wyzwaniom stwarzanym dla niego przez epokę ponowoczesną.
Tradycja tego święta wywodzi się z
protestu imigrantek z Europy przeciwko wyzyskującym je jankeskim
kapitalistom. Dzień kobiet wywodzi się zatem z buntu Europejek przeciwko
chcącym je upodlić i wykorzystać jankesom. Jego sensem jest starcie
europejskiego personalizmu z amerykańskim liberalizmem. Najważniejszym
dziedzictwem ideowym protestów dających początek obchodom dnia kobiet
jest przeciwstawienie europejskiej wspólnotowej solidarności amerykańskiemu indywidualistycznemu egoizmowi.
To rozpoznawane w kulturach tradycyjnych normy moralne mają regulować
stosunki międzyludzkie, nie typowy dla mentalności talassokratycznej
imperatyw indywidualnego zysku. Człowiek jest osobą, nie ożywionym
środkiem produkcji.
Problem, przeciwdziałanie któremu przez
ruchy kobiece i pracownicze leży u podstaw dzisiejszych obchodów dnia
kobiet, wciąż zagraża kobiecości. Rynek nie zna tożsamości płciowych.
Jedyną uzasadnioną w ramach jego logiki klasyfikacją jest ta wskazująca
konsumentów i producentów. Tożsamości płciowe stoją na przeszkodzie
zwiększeniu wydajności produkcyjnej i wielkości konsumpcji, są zatem w
świecie kapitalistycznym rugowane. Dla kapitalisty nie istnieją
mężczyźni ani kobiety, nie istnieją mężowie ani żony, nie istnieją
ojcowie ani matki – istnieją jedynie producenci i konsumenci.
Moda „unisex” ma swoje źródło w wielkich kapitalistycznych korporacjach,
a jej poprzednikiem były ujednolicające ubierających je robotników
mundury pracownicze w wielkich fabrykach. Przyjmowanie przez kobietę
roli córki, żony lub matki, podobnie jak przyjmowanie przez mężczyznę
roli syna, męża lub ojca, jest dla kapitalisty przeszkodą w dogłębnej
ekonomicznej eksploatacji każdego z nich. W gospodarce liberalnej,
kapitalista posiadający nad pracownikiem władzę ekonomiczną, wymusza
skutecznie rezygnację przez niego z ról płciowych.
Stąd, jeśli narzekamy na spadające
współczynniki zawierania małżeństw i dzietności, wzrastające zaś
współczynniki rozwodów i aborcji, wskażmy też współwinnych im
uwarunkowań systemowych liberalnej gospodarki. Będą to zwolennicy
neoliberalizmu, ekonomizmu i libertarianizmu. We współczesnej Polsce
klasyfikują się tu między innymi Platforma Obywatelska, Twój Ruch, Polska Razem Jarosława Gowina, Ruch Republikański, UPR, Koliber
i im podobne. Wszystkie te środowiska to szkodnicy i świadomi bądź
mimowolni przeciwnicy kobiecości. Ruch kobiecy powinien zwrócić się
przeciwko tej neoliberalnej i atlantyckiej hałastrze, wymiatając ją wraz
z jej indywidualistyczną i antykobiecą ideologią.
„Mrocznym cieniem” modelu neoliberalnego
jest kapitalistyczny hedonizm i rodzone przez niego zjawiska z
pogranicza podziemia kryminalnego. Pornografia, permisywizm obyczajowy, prostytucja i wszechobecna nagość
sprowadzają kobiety do roli obiektu seksualnego. Wszystko to jest
ubocznym produktem pozbawionego regulacji prawnej, etycznej i kulturowej
rynku. Liberałowie, postulując zniesienie takich regulacji, są
współodpowiedzialni również za ich skutki uboczne. Komercjalizacja
kobiecego ciała i aktu seksualnego jest prostą konsekwencją ideologii
neoliberalnej i wolnorynkowej. Popierając idee liberalne, popiera się
też prostytucję i podobne jej formy wyzysku. Wszyscy więc popierający
liberalizm ekonomiczny, winni są też jego „mrocznym” konsekwencjom.
Formalną obronę libertyńskiej i
permisywnej strony kapitalizmu spotyka się dość rzadko, jednak skrajni
liberałowie – zarówno prawicowi, jak i lewicowi – niekiedy się jej
podejmują. Pornografii bronił między innymi Zygmunt Kałużyński, a do dziś robi to Jerzy Urban. Rozwiązłością seksualną i obcowaniem z małoletnimi przechwalał się Janusz Korwin-Mikke. Do legalizacji pedofilii zachęcał w swych felietonach libertarianin, Jacek Sierpiński.
Uprzedmiotowieniu kobiet w reklamie, w modzie, w przemyśle filmowym i
teatralnym winni są sami jego animatorzy jak szukający taniej sensacji
reżyserzy Jan Klata czy Krystian Lupa.
Zwalczanie pornografizmu i amerykańskiej
popkultury powinno stać się celem zarówno środowisk
tradycjonalistycznych, jak i kobiecych. Jawni zwolennicy prostytucji i
pornograficznej strony kapitalizmu powinni zostać poddani towarzyskiemu i
kulturalnemu bojkotowi. Obok koniecznych regulacji prawnych, działanie
na rzecz odzyskania znaczenia przez erotykę, skomercjalizowaną i
uprzedmiotowioną w kapitalizmie, wymagać będzie też presji społecznej.
Libertynom takim jak wspomniani Urban, Korwin-Mikke lub
krzywoprzysięzcom jak Rafał Ziemkiewicz i Kazimierz Marcinkiewicz nie
powinno się podawać ręki. Dając 8 marca goździk znajomej kobiecie,
warto wcześniej sprawdzić, czy nie ma się przypadkiem w domu materiałów
porno, i w razie potrzeby, z okazji święta kobiet, się ich pozbyć.
Lustrzanym odbiciem permisywnego kapitalizmu jest jego kontestacja z pozycji lewicowo-liberalnego feminizmu.
O ile liberalizm prawicowy redukuje kobiecość do elementów mających
wpływ na wydajność ekonomiczną jednostki, o tyle liberalizm lewicowy
postrzega kobiety głównie przez pryzmat ich wybranych cech
anatomicznych, fizjologiczno-hormonalnych, emocjonalnych i seksualnych,
domagając się na podstawie tego spaczonego obrazu dowartościowania
bezwstydu, nieobyczajności, rozwiązłości, wulgarności, legalizacji
dzieciobójstwa lub wprowadzenia praw dyskryminujących mężczyzn.
Kobiecość nie jest tu postrzegana kompleksowo i holistycznie, przez
odniesienie jej do jej inteligibilnych źródeł, lecz przez pryzmat kilku
jej wybranych elementów, które oderwane od całokształtu natury kobiety,
nie mogą być właściwie rozumiane. Takiej trywializacji i tym samym
banalizacji kobiecości dopuszcza się dziś większość środowisk
feministycznych, w ten sposób zapracowując na opinię o całym tym ruchu
jako o antykulturowym i przeciwnym moralności. Skrajnym przykładem są w
warunkach polskich tak zwany „marsz szmat” i chwalące się publicznie przeprowadzeniem aborcji Katarzyna Bratkowska, czy wcześniej Maria Czubaszek.
Innego rodzaju wyzwaniem dla kobiecości jest konserwatyzm.
Rozpoznaje się na jego gruncie fakt zróżnicowania płci, jednak kobiecy
gender definiowany jest przez konserwatystów w oparciu o kryteria
nowożytne. Paradoksem konserwatyzmu jest to, że jest on za bardzo
modernistyczny by być filozoficznie słusznym. Konserwatyzm na ogół stoi
na gruncie obrony przedrewolucyjnego społeczeństwa nowożytnego. W
przypadku konserwatyzmów krajów katolickich, uwydatnia to fakt, iż
wychodzą one od wiodącej w katolicyzmie, mającej zaś charakter
proto-nowożytny, filozofii tomistycznej. Katolicki konserwatyzm rzadko
sięga w przeszłość dalej, niż do nowożytnego Soboru Trydenckiego oraz do
proto-nowożytnego tomizmu i do proto-kartezjańskiej scholastyki. Stojąc
więc na gruncie nowożytnego urządzenia społeczeństwa, nie potrafi
uwolnić się od właściwego nowożytności wypaczenia kobiecego genderu i
jego niedowartościowania. Konserwatyzm nie w pełni prawdziwie definiuje kobiecość i odbiera cechom kobiecym wartość wobec cech męskich.
By uniknąć tego błędu, należy sięgnąć do przedhistorycznej przeszłości
gatunku ludzkiego, czyli do społeczeństw archaicznych. Trzeba więc
przejść od konserwatyzmu, do tradycjonalizmu, by w ramach tego
ostatniego dotrzeć do kobiecego „arche”.
Dlaczego współczesny feminizm jest bezwartościowy?
W przypadku większości przedstawicieli współczesnych ruchów kobiecych mamy do czynienia z lewicowym wariantem liberalizmu, który po zaakceptowaniu komercjalnej logiki rynku w latach 90-tych, przyjął formy permisywne i hedonistyczne. Jako odrębna teoria polityczna, feminizm nie istnieje.
Nie posiada bowiem własnej ontologii, oryginalnej metodologii, a u
podstaw jego poszczególnych nurtów leżą pojęcia zaczerpnięte z bardziej
dojrzałych kierunków myśli politycznej.
Feminizm tzw. „pierwszej fali” był w zasadzie tożsamy z liberalizmem i można go uznać za feministyczną perspektywę w obrębie liberalizmu.
Po historycznym zwycięstwie liberalizmu, jego skrzydło najbardziej
umiarkowane przesunęło się na pozycje sytuacyjnie konserwatywne i
broniło społeczeństwa mieszczańskiego przed rozkładem i krytykującymi je
kontestatorami. Odpowiadający mu nurt feminizmu broni dziś liberalnego
kapitalizmu i równości kobiet wobec prawa, ale sprzeciwia się radykalnym
postulatom innych nurtów feminizmu. Postulaty feministek prawicowo-liberalnych
zostały w zasadzie zrealizowane ostatecznie w drugiej połowie XX wieku,
tak więc zwolennicy tego nurtu zajmują dziś pozycje konserwatywne.
Na marginesie feminizmu
prawicowo-liberalnego da się skądinąd zauważyć negatywny stosunek do
kobiecości wskazany wcześniej jako postawa charakterystyczna dla
neoliberalnego ekonomizmu. Kobiecość jest tu swego rodzaju bezużytecznym
folklorem, historycznie przeterminowaną cepeliadą, stojącą na
przeszkodzie awansu kobiet na drabinie płac i mierzonego nowoczesnymi
kryteriami materialnymi statusu społecznego. Gdy prawicowy liberalizm
triumfował w okresie reaganomiki i taczeryzmu w latach 80-tych, szerszą
popularność zyskała figura oziębłej i nastawionej na wydajność i
skuteczność ekonomiczną bizneswoman, co znajdowało między innymi wyraz w
ówczesnej modzie kobiecej (szerokie i kanciaste ramiona żakietów,
upowszechnienie spodni), a czego uosobieniem była sama Margaret
Thatcher. Nurt konserwatywno-liberalny jest więc z zasady przeciwny
kobiecości, a jego ideałem jest bezpłciowe społeczeństwo
zuniformizowanych pracowników biurowych i biznesmenów.
Feminizm lewicowo-liberalny
to perspektywa kobieca w obrębie lewego skrzydła liberalizmu,
domagająca się rozciągnięcia liberalnej dowolności poza sferę czysto
ekonomiczną i objęcia nim także obyczajów, religii, kultury, rodziny
itp. Jego postulaty zrealizowane zostały w większości w latach 90-tych
XX wieku, a wcześniej podczas tzw. rewolucji seksualnej.
Wciąż jednak trwa dyskusja nad zasadnością przyjętych wówczas w
zachodnich społeczeństwach rozwiązań, a permisywizm tej odmiany
liberalizmu jest atakowany przez konserwatystów, stąd będący jego
wariantem nurt feminizmu zachowuje nadal żywotność.
Kontestatorską postawę wobec współczesności zajmują zwolennicy feminizmu marksistowskiego.
Przejął on społeczną ontologię i metodologię od drugiej wielkiej teorii
politycznej nowoczesności, mianowicie od marksizmu. Feminizm
marksistowski zachowuje do dziś potencjał krytyczny, ale jako wariant
nowoczesnej teorii politycznej, zamiera wraz z nowoczesnością. Już same
przemiany współczesnego kapitalizmu osłabiają jego siłę wyjaśniającą.
Feministyczny wariant marksizmu jest dziś w ruchu feministycznym nurtem
ulegającym powolnej marginalizacji, a liczba jego zwolenników się
zmniejsza.
Rosnącą żywotność wykazuje natomiast feministyczny wariant postmodernizmu,
postrzegający język i to, co zwolennicy tego nurtu uważają za
konstrukty społeczne, za narzędzie dominacji i ucisku kobiet. Atak
postmodernistów na nowoczesność posiada pewną wartość, ale
relatywistyczna ontologia znacznie ją pomniejsza. Przykładem jest
pojęcie płci społecznej (gender), mogące być
potencjalnie użytecznym w wyjaśnianiu wielu zjawisk z zakresu socjologii
płci, ale w interpretacji postmodernistów obarczone zabójczym dla niego
„błędem humanizmu”, to jest założeniem o oderwaniu
procesów społecznych od jakichkolwiek uwarunkowań niezależnych od samego
człowieka, przez to zaś dających się swobodnie modelować. Założeniem
humanizmu było radykalne przeciwstawienie sobie natury i kultury,
człowieka i przyrody. Humaniści stawiali człowieka poza przyrodą i ponad
nią, twierdząc że nie podlega rządzącym nią prawom. Ta teza została
sfalsyfikowana przez współczesne nauki przyrodnicze i nie da się jej już
dłużej bronić. Człowiek jest częścią przyrody, zaś kultura stanowi
przedłużenie natury i nie może być jej przeciwna. Norma kulturowa
przeciwna naturze jest kulturową dewiacją. W miejsce fałszywego
paradygmatu humanistycznego należy zatem podstawić paradygmat ekologiczny.
Ekologia jest zaprzeczeniem humanizmu. Paradygmat humanistyczny jest
antropocentryczny, paradygmat ekologiczny zaś jest kosmocentryczny.
Właściwa wizja człowieka musi widzieć go jako część kosmosu, tak więc
ekologia musi zastąpić humanizm.
Dlaczego nowy feminizm musi zastąpić paradygmat nowoczesny paradygmatem tradycjonalistycznym?
Cały w zasadzie istniejący dziś ruch
feministyczny jest wariantem modernizmu lub postmodernizmu, nie
dostarczając tym samym rozwiązania kwestii kobiecej. Kwestia ta zaś
istnieje, zarówno na poziomie społecznym, jak i filozoficznym. W
znacznej mierze zniszczona, stłamszona lub zniekształcona przez
modernizm zasada kobieca wymaga wydobycia jej ponownie spod ruin
walącego się paradygmatu modernistycznego. Należy dotrzeć do kobiecego
„arche” i zdefiniować na nowo w oparciu o nie kobiecy gender. Wyprawa w
jego poszukiwaniu będzie tożsama z filozoficzną podróżą do źródeł i
prapoczątków bytu. Zasada kobieca związana jest z tym, co mroczne i
chtoniczne. Jej poznanie wymaga wyjścia poza ograniczenia
arystotelesowskiej logiki i kartezjańskiego rozumu. Zwolennicy
rekonstrukcji archaicznej kobiecości muszą odwrócić się plecami do
światła oświeceniowego racjonalizmu, odrzucić właściwą nowoczesności
symbolikę iluminacji i zwrócić się w kierunku motywów katabazy,
zanurzenia w żywiole nocy, penetracji obszarów mroku, podróży do krainy
ciemności. Kobiecość jest zasadą lunarną, a noc jest bardziej
ontologiczna i metafizyczna niż dzień. Fundująca nowożytność
racjonalistyczna filozofia męskiego logosu rozpościera zasłonę
skrywającą wiedzę o prapoczątkach bytu. W nocy rozwiera się otchłań,
zawierająca wiedzę na temat początków życia i świata. Zadaniem
tradycjonalistycznej gnoseologii będzie zerwanie zasłony nowożytnego
męskiego racjonalizmu, by uzyskać wgląd w ponadracjonalne pokłady
wiedzy, do których dopuszczony jest ten, kto potrafi rozwinąć w sobie
pierwiastek kobiecy, poznanie intuicyjne. Podróż w kierunku archaicznej
kobiecości będzie ponownym zanurzeniem się w ciepłym i bezpiecznym mroku
matczynego łona, będzie rytualnym powtórzeniem aktu narodzin,
symbolicznym misterium odmładzającym duchowo człowieka. W
średniowiecznym chrześcijaństwie hermeneutyka symbolu kobiecości
widziała w nim niekiedy Mądrość Bożą. Wyjście poza nowożytny męski logos
otworzy człowiekowi oczy na Mądrość Bożą i umożliwi mu jej kontemplację
w zasadzie kobiecej, w której się ona odbija.
Ronald Lasecki
Artykuł z 8 marca 2014
Za: http://xportal.pl/?p=12898&fbclid=IwAR1i8ARDxGVVTpzOA3LKMmyDlR6Dc4HRd6zClYI7e8O34-mP_1TQV2Uol_A