Cztery lata temu napisałem tu poniższy komentarz (facebook) z okazji rocznicy Konstytucji Majowej. Nie zmieniłbym w nim ani słowa:
Do samej w sobie Konstytucji 3 Maja (jak i do tzw. stronnictwa 
patriotycznego) mam właściwie stosunek ambiwalentny, a już do krańcowej 
irytacji doprowadza mnie coroczna paplanina o tym, że pierwsza spisana w
 Europie, a druga na świecie - jak by to był powód do dumy; przecież 
spisywanie prawa to znak, że prawdziwe prawo, niepisane, już nie działa.
 Jej związek z polską tradycją (co 
podkreślał m.in. Mickiewicz!) był mocno naciągany, głównie przepaja 
konstruktywistyczny duch oświecenia, na czele z wydumaną i niemożliwą do
 spełnienia, a przede wszystkim fałszywą teorią "trzech władz". Brzydki 
zapaszek burżujskiego "tiersetatyzmu" też się nad nią unosi - 
postawienie walorów pekuniarnych mieszczaństwa nad klejnotem szlachectwa
 ubogiego. Cóż z tego, że przywracała dziedziczność tronu, skoro jeszcze
 bardziej niż dotąd ograniczała kompetencje króla i czyniła go jedynie 
szefem władzy wykonawczej. 
Centralizowała państwa, też na wzór 
francuskich nacjonalitarystów rewolucyjnych. Na dobrą sprawę tylko jeden
 jej artykuł winien obowiązywać zawsze - ten o religii 
rzymskokatolickiej jako panującej i zabronieniu przejścia od niej do 
jakiejkolwiek innej pod karami apostazji: ciekawe, że tego akurat nikt 
nie przypomina? Zresztą, nie miejmy złudzeń: masoni, którzy pisali jej 
tekst, nie wpisali tego rozdziału z gorliwości religijnej, przeciwnie - 
to było tylko ich "alibi" wobec katolickiego narodu.
 Czyżbym zatem 
namawiał do antyrocznicowego "nihilizmu"? Przeciwnie, sam wywieszam 
flagę, ale z zupełnie innego powodu niż nabożeństwo do tego dokumentu. 3 Maj jest po prostu symbolem; w jego celebrowaniu zapisana jest historia
 nadziei, pragnień, woli przetrwania, niepodległości, tożsamości. W 3 
Maja czcimy to, czym on był dla nas przez ponad dwa stulecia - MITEM. 
Także mitem monarchistycznym. "Szlachetne kłamstwa" są jednak konieczne.
prof. Jacek Bartyzel 
Za: https://www.facebook.com/jacek.bartyzel.7?fref=ts=====================================================================
    Pierwotnie polską barwą narodową był karmazyn, stanowiący symbol 
dostojeństwa i bogactwa, a zarazem uważany za najszlachetniejszy z 
kolorów. Z uwagi na cenę barwnika – koszenili uzyskiwanej z larw czerwca
 polskiego, mało kto mógł sobie na niego pozwolić, dlatego też był on 
wykorzystywany jedynie przez najbogatszą szlachtę i dostojników 
państwowych. Barwami królewskimi Rzeczypospolitej Obojga Narodów był sztandar złożony z trzech pasów: dwóch czerwonych umieszczonych
 w dole i na górze oraz oddzielającym go pasie białym, na których 
umieszczano zwykle czterodzielny Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów o 
czerwonym tle zawierający dwa pola przedstawiające białego Orła w 
koronie, czyli symbol Korony i dwa z wizerunkiem Pogoni – herbu Litwy. 
Na tarczy sercowej znajdował się najczęściej herb rodowy aktualnie 
panującego monarchy.
   W 
okresie przedrozbiorowym silna była także tradycja uznająca za barwy 
narodowe trzy kolory: biały, karmazynowy i granatowy. Tradycja barw 
karmazynowej i granatowej wywodzi się od strojów żołnierzy kawalerii, w 
których to formacjach służyli w większości szlachcice (tzw. wojska 
narodowego autoramentu).