Ta
 książka z dziedziny historii politycznej została napisana przez 
człowieka, który nie jest profesjonalnie zaangażowany ani w historię w 
jej ścisłym rozumieniu, ani w politykę. Zrodziła się ze stanu 
konsternacji i została napisana, by odpowiedzieć na pytanie, które bez 
utraty tchu autor zadawał przez minione dziesięć lat: czy możliwa jest 
duchowa rewolucja? Czy jest historycznie możliwa do realizacji rewolucja
 czyniona przez ludzi, którzy wierzą przede wszystkim w prymat ducha?
    Dzisiejsza
 Portugalia, Portugalia Salazara, jest być może jedynym krajem na 
świecie, który usiłuje odpowiedzieć na to pytanie. Studium jej historii 
jest tym bardziej pouczające, że portugalski eksperyment polityczny – 
zainaugurowany wraz z pierwszą liberalną konstytucją i wojną domową na 
początku XIX wieku – jest dzisiaj zakończony. Salazar, przywracając 
Portugalię na linię jej historycznego przeznaczenia, kończy 
katastrofalny cykl, który żywił się wszystkimi wpływami i ideologicznymi
 konfliktami XIX stulecia, który zaznał ukrytych przygotowań do 
rewolucji i proklamowania republiki, walki pomiędzy partiami, 
politycznej anarchii i w końcu kontrrewolucji 28 maja 1926 r. – Salazar 
kończy ten cykl i rozpoczyna nowy cykl, zorientowany wokół zupełnie 
innych zasad i utwierdzony w innej tradycji. Moralna i polityczna 
rewolucja Salazara odniosła sukces: najlepszym dowodem jest spokój i 
urodzaj dzisiejszej Portugalii w porównaniu z chaosem poprzedniego 
reżimu. Któż z nas nie pamięta refrenu Encore une révolution au Portugal! (1), którym kończył się dwadzieścia lat temu słynny paryski kuplet?
  Współczesna
 historia Portugalii wydawała mi się interesująca również z innego 
punktu widzenia. Jak było możliwe dojście do chrześcijańskiej formy 
totalitaryzmu, w której państwo nie zabiera życia ludziom tworzącym je, a
 ludzka osoba (osoba, nie jednostka) zachowuje wszystkie swoje prawa 
naturalne? Tyle powiedziano i napisano na temat roli i ograniczeń 
wolności – ale wydaje mi się, że najbliższa prawdzie jest starożytna 
chrześcijańska formuła: Kochaj – i rób co chcesz (św. 
Augustyn). Ale najpierw kochaj. Miłość zapewnia człowiekowi stan łaski, w
 którym okrutne instynkty są przynajmniej uśpione. Braterska miłość 
oczyszcza, a człowiek tak oczyszczony może ćwiczyć do woli wszystkie 
swoje wolności i nigdy nie zagrozi to spokojowi jego sąsiadów ani nie 
zada krzywdy społeczeństwu. Wolność poprzedzona i wzbogacona przez caritas
 jest najbardziej optymalnym klimatem pozwalającym na osiągnięcie 
perfekcyjności przez człowieka. Jak daleka jest ta chrześcijańska 
wolność w miłości od rabelezjańskiej maksymy Fais ce que tu voudras! (2), która opętała tak wielu doktrynalnych marzycieli osiemnastego wieku!
  Państwo
 Salazara, państwo chrześcijańskie i totalitarne, jest ufundowane przede
 wszystkim na miłości. To stwierdzenie może się wydawać w oczach znawcy 
nieodpowiednim krzykiem dyletanta. Ale tak naprawdę jest zredukowaniem 
do podstawowych elementów rewolucji i reform podjętych przez Salazara. 
Bo cóż ma na celu zastąpienie jednostki („obywatela”) przez rodzinę, 
podstawową komórkę narodu, powrót do korporacji, rozumianych jako 
organiczna zbiorowość społeczna, co oznacza stwierdzenie, że „Nie 
kwestionujemy narodu. (…) Żaden syn nie chce być dzieckiem różnych 
matek”? Wszystko to są odmiany tej samej organicznej wspólnoty miłości: 
miłości, która tworzy, jednoczy i kładzie nacisk na rodzinę. Ta 
organiczna i podstawowa jedność – jedyna rzecz, która może korzystać z 
praw politycznych – dochodzi do istnienia poprzez akt miłości, z 
wszystkim, co ona pociąga za sobą: z pokorą, poświęceniem, wyrzeczeniem,
 tworzeniem. Cała społeczna koncepcja rządów Salazara jest ufundowana na
 rodzinie i tym samym na miłości. Korporacje, miasta i naród są jedynie 
wyszukanymi formami tej samej portugalskiej rodziny. „Jednolity naród” 
oznacza dla portugalskiego dyktatora wspólnotę miłości i przeznaczenia –
 oto określenia, które precyzyjnie definiują rodzinę.
W
 świetle tych konkretów można zrozumieć cud osiągnięty przez Salazara: 
państwo chrześcijańskie i totalitarne, utworzone nie na abstrakcji, ale 
na żyjących rzeczywistościach jego narodu i tradycji. To utworzenie jest
 tym bardziej znaczące, że zostało osiągnięte pod koniec politycznej 
ewolucji, która była gwałtownie antytradycyjna, antychrześcijańska i 
wściekle europeizująca. Całe pokolenia portugalskiej młodzieży – 
niektóre z nich w dobrej wierze, inni z czystego snobizmu czy duchowej 
suszy – usiłowały zmusić Portugalię do zboczenia z jej tradycyjnego 
kursu i przemienić ją w „kraj europejski”. Ta książka odnosi się do 
historii tych ludzi i wyniku ich starań. Kiedy republikańska i 
demokratyczna Portugalia chciała „wejść” do Europy, moralna nędza i 
chaos administracyjny osiągnęły niewyobrażalne proporcje – a obecność 
luzytanizmu w europejskich stolicach została odnotowana w kupletach. 
Przez setki lat Portugalia usiłowała stać się europejskim krajem, 
zapożyczając z prawicy i lewicy, naśladując w szczególności modele 
paryskie. Wiele krwi popłynęło, by położyć kres „widmu reakcji”, przez 
które rozumiano tradycję, monarchię i chrześcijaństwo. A gdy liberalne 
idee zatriumfowały i Portugalia została, przynajmniej dzięki 
konstytucji, krajem takim, jak inne kraje europejskie – jedyną nagrodą 
był refren Encore une révolution au Portugal!
  Europa
 nie zaczęła się liczyć z Portugalią, dopóki ta nie stała się z powrotem
 sobą. Prestiż, jakim ten mały atlantycki kraj cieszy się dziś w Europie,
 jest wprost niesamowity, jeśli pomyślimy o jego sytuacji sprzed 
dwudziestu lat. Wydaje się, że „Europa” może być zadowalająco 
przyswajana wyłącznie przez elity – mówiąc bardziej precyzyjnie, jedynie
 kilka osób może pozwolić sobie na przyswojenie sobie geniuszu jednej 
czy kilku europejskich kultur, pozostając sobą i tworząc dalej w duchu 
swojego ludu (czyli to, co hiszpański geniusz oznaczał dla Corneille’a, 
włoski dla Ronsarda czy Sa de Mirandy, angielski dla Woltera i 
romantyków, grecko-łaciński dla Goethego czy niemiecki dla romantyków 
anglosaskich). Ale kiedy całe narody próbują (czy są zmuszane) do 
naśladowania tego czy innego europejskiego rządu – wtedy albo 
katastrofalnie zawodzą, albo tworzą hybrydę, słabe, zestandaryzowane 
formy, co oznacza, poza ich własną sterylizacją, również śmierć 
„Europy”.
   Mam
 nadzieję, że wydając tę książkę, zmierzającą się z niedawną historią 
kraju na drugim krańcu obszaru łacińskiego, nie odbiegłem zbyt daleko od
 problemów naszego narodu i naszych czasów. W mowie do portugalskiej 
młodzieży Salazar powiedział dziesięć lat temu: Czasy stają się coraz bardziej surowe (…). Jesteście pokoleniem poświęconym, pokoleniem, które musi dokonać odkupienia.
 Dzisiejszy wielki konflikt, w którym poświęcana jest szczególnie 
młodzież, by odkupić grzechy tak wielu pokoleń, które miały dobre 
zamiary, sprowadza się do problemu odnowy bądź zniknięcia Europy: tej 
Europy, która liczy się tylko z tymi państwami, które nie zdradziły 
swojego przeznaczenia i nie zdławiły swojej historii. Salazar chciał 
zachować Portugalię poprzez rewolucję chrześcijańską, to jest rewolucję,
 która zaczyna się od dobrego wykonania rzeczy małych – ale kończy się, 
naturalnie, przywróceniem człowieka do jedności z organiczną całością i 
kosmicznymi rytmami. Chciał to zrobić – i tego dokonał. Ten historyczny 
eksperyment zmusza nas – jako chrześcijan, łacinników i Europejczyków – 
do zrewidowania całej serii koncepcji: tradycji, narodu, wolności itp.
   Ta
 książka jest oparta na prawdzie i – tak dalece, jak to możliwe – na 
kompletnych informacjach. Przede wszystkim dałem mówić faktom, ale nie 
tylko tym, które wydawały się znaczące dla mnie (chociaż jest to 
przypadłość większości historyków, nawet jeśli tego nie mówią). Jednak, 
aby uczynić książkę łatwiej przyswajalną, zrezygnowałem z aparatury 
naukowej, zadowalając się wydrukowaniem na końcu bibliografii dla 
każdego rozdziału oddzielnie. Być może później, jeśli to będzie możliwe,
 wydam poprawione, bardziej erudycyjne wydanie.
  Niewątpliwie książka miałaby mniej niedociągnięć, gdybym na czas mógł skorzystać z godnej podziwu książki Jesúsa Pabóna La Revolución Portuguesa (Madryd 1941). Niestety pierwsze rozdziały zostały napisany przed publikacją monografii Pabóna
   Chciałbym
 wyrazić swoją wdzięczność szefowi Sekretariatu Propagandy w Lizbonie, 
który dał mi do dyspozycji ogromną liczbę niedostępnych nigdzie prac, a 
także Antonio Ferro, dr. Tavaresowi d’Almeidzie, dr. Manuelowi 
Múriasowi, Pedro Correi Marquezowi, João Amealowi i Eduardo Freitas da 
Coscie.
Dziękuję również ministrowi Victorowi Cădere, który przeczytał manuskrypt i zasugerował liczne poprawki do tekstu.
Mircea Eliade
Wstęp do książki Salazar i portugalska rewolucja, Bukareszt 1942.
Źródło: Counter Currents
Tłumaczenie: Redakcja Bazy Dokumentów Papieskich Xportal.pl
(1) W Portugalii kolejna rewolucja!
(2) Rób, co chcesz!