Po siłowym stłumieniu przez litewskie władze Polskiego Kraju 
Narodowo-Terytorialnego, Rada Najwyższa Republiki Litewskiej 4 września 
1991 r. zawiesiła samorządowe rady rejonów wileńskiego i solecznickiego.
 Taka uchwała litewskiego parlamentu była sprzeczna z ówczesnym prawem 
litewskim.
Parlament nie miał bowiem 
prawa zawieszać rad, a jedynie je rozwiązać po udowodnieniu przez 
specjalną komisję ewentualnych nieprawidłowości. Tymczasem nie było 
żadnych wniosków takiej komisji.
W miejsce zawieszonych rad 
rejonowych litewskie władze mianowały, bez pytania mieszkańców o zdanie,
 specjalnych komisarzy. Był to Artūras Merkys w rejonie wileńskim 
i Arūnas Eigirdas w solecznickim. Warto zapamiętać nazwiska tych ludzi, bo ich działalność niczym nie różniła się od praktyk komisarzy bolszewickich.
  Nowi
 litewscy władcy natychmiast zwolnili większość polskich urzędników 
terenowych, wprowadzając na to miejsce Litwinów, szczególnie w służbie 
rolnej, gdzie wśród 17 kierowników ostało się tylko 3 Polaków. Szczególne
 zainteresowanie tą służbą nie było przypadkowe – to właśnie za czasów 
autorytarnej władzy komisarzy dokonał się bowiem najbardziej masowy 
rabunek ziemi należącej do polskich rodzin, ukradzionej najpierw po 1945
 roku przez bolszewików. Teraz drugi raz kradli ją Litwini na mocy 
osławionego mechanizmu przenoszenia własności nieruchomej zawartego 
w litewskiej ustawie reprywatyzacyjnej, z całą bezwzględnością 
realizowanego w Kraju Wileńskim przez Merkysa i Eigirdasa. Ten pierwszy 
w czasie swoich rządów rozdysponował łącznie 1931 parcel. Była więc 
to grabież masowa.
   Dramatyzm tego rabunku oddają 
wydarzenia, jakie miały miejsce we wsi Gudele w rejonie wileńskim. 
Jeszcze w 1992 roku komisarz Merkys przydzielił tam działki pod domy dla
 Litwinów z Wilna. Próbowała przeciw temu protestować rada apilinki 
(gminy) Mejszagoła. Bez skutku. Oczywiście domy Litwinów miały powstać 
na ziemi zabranej niegdyś polskim rodzinom, w dodatku położonej tak, 
że odcinałyby polskich chłopów od ich dalej położonych pól i pastwisk. 
Dlatego gdy z początkiem kwietnia 1993 r. w Gudelach pojawiły się 
maszyny do robót ziemnych i budowlanych, chłopi wyszli na pola. Jak 
wspominają świadkowie, blokowali oni maszyny własnymi ciałami, 
przeganiali też próbujących interweniować litewskich osadników.
Osadnicy
 27 kwietnia 1993 sprowadzili do Gudel litewskie wojsko. Gdy taka 
demonstracja siły nie wystarczyła, litewscy żołdacy zaczęli strzelać. 
Wbrew późniejszym zapewnieniom urzędników wojsko nie strzelało jedynie 
w powietrze, gdyż odnaleziono liczne pociski wbite w ściany domów. 
Policja asystowała strzelaninie, biernie się jej przyglądając. Polscy 
chłopi uciekli, by wkrótce znów wrócić i znów opierać się osadnikom. 
Dwóch z nich: Waleriana Romanowskiego i Stanisława Jurewicza postawiono 
za to przed sądem. Ostatecznie jednak opór w Gudelach był tak silny, 
a nagłośnienie tej sprawy tak wielkie, że 13 kwietnia 1994 roku rząd 
litewski zdecydował się odwołać przydział działek dla Litwinów 
w Gudelach… Niestety niedługo potem litewscy osadnicy otrzymali je 
w sąsiedniej gminie, także na gruntach dawnych polskich właścicieli.
  Takimi to sposobami Litwini prowadzili „reprywatyzację”. Rabunek
 ziemi to najgorsze, co Polaków spotkało, bo nie tylko utwierdziło ich 
biedę, utwierdziło odziedziczoną po czasach komunistycznych represji 
słabą pozycję materialną, przekładającą się na takie sprawy, jak zdolność
 rodzin do kształcenia dzieci. Był to także mechanizm 
litewskiej kolonizacji Kraju Wileńskiego. Litewscy imigranci-złodzieje 
zmienili proporcje narodowości w wielu podwileńskich gminach.
Pamiętajmy dzisiaj, gdy poprzez przewlekłe negocjacje litewskie partie usiłują sprowadzić wszystkie nasze problemy do kwestii pisowni nazwisk i dwujęzycznych tabliczek. To też ważne, ale kwestia ziemi jest najważniejsza!
   Jest jeszcze inna lekcja. 
Postawa gudelskich chłopów w gorących dniach kwietnia 1993 roku 
udowadnia, że poprzez opór, kiedy trzeba radykalny, można i trzeba 
bronić swoich narodowych praw!
Polska Młodzież Wilna