7 września 1946 r. funkcjonariusze UB i NKWD wysadzili w 
powietrze barak na byłym lotnisku Luftwaffe w Starym Grodkowie. Wewnątrz
 baraku znajdowało się 30 żołnierzy działającego na Żywiecczyźnie i 
Śląsku Cieszyńskim oddziału Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt.
 Henryka Flamego ps. Bartek.
Ci, którzy  przeżyli wybuch byli dobijani strzałem w tył głowy, a ich
 ciała zakopano na leśnej polanie, nieopodal baraku. Ok. 30 żołnierzy 
zamordowanych w Starym Grodkowie to jedna z trzech grup oddziału 
„Bartka” zlikwidowanych w wyniku operacji „UB” pod kryptonimem „Lawina”.
 Przez działającego wewnątrz oddziału agenta UB zostali przekonani do 
wyjazdu na zachód Europy i rozpoczęcia tam nowego życia.  Przewiezieni 
ciężarówkami m.in. na polanę k. Barutu i k. Starego Grodkowa byli 
przekonani, że są w drodze do wolnej od komunistów Europy zachodniej. 
Masową egzekucję w Barucie i Starym Grodkowie przeprowadzono według 
podobnego scenariusza.
Od wielu lat poszukiwaniem szczątków żołnierzy „Bartka” zajmował się 
zespół IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka (który niedawno 
został wiceprezesem IPN) i wspierany przez wolontariuszy. Wiosną br. na 
polanie w Starym Grodkowie odnaleźli szczątki żołnierzy NSZ.
Andrzej Kerner /Foto Gość
   
    Prof. Krzysztof Szwagrzyk
  
 
3 września – w 70. rocznicę mordu - na lotnisku i polanie w Starym 
Grodkowie po raz pierwszy odbyły się uroczystości ku czci żołnierzy 
„Bartka”. – Wymordowanie naszych bohaterów było – nawet jak na 
komunistycznych oprawców – czynem wyjątkowym. Możemy sobie zadać 
pytanie: w czyich głowach mógł się narodzić taki plan, aby stu 
kilkudziesięciu partyzantów wywabić z miejsca, gdzie walczyli, wmówić 
im, że jadą na zachód, doprowadzić ich do tego, że częstuje się jeszcze 
kolacją, tak jakby byli wśród najbliższych, a następnie wysadza się ich w
 powietrze albo likwiduje w inny sposób. Myślę, że odpowiedzieć na to 
pytanie mogą tylko ci, którzy do tego mordu doprowadzili. Dziś to 
jeszcze nie pożegnanie z żołnierzami „Bartka”, ale dzień modlitwy za 
naszych partyzantów, oddanie im hołdu, obejrzenia miejsca, gdzie ich 
szczątki zostały znalezione – mówił podczas uroczystości prof. 
Szwagrzyk, który zaznaczył, że wciąż trwa identyfikacja szczątków. – 
Wierzę, że nastanie dzień ich pożegnania. Sądzę, że to rodziny będą 
decydowały, gdzie zostaną pochowani. Dopiero wówczas będziemy mogli 
powiedzieć, że spełniliśmy swój obowiązek – mówił wiceprezes IPN.
Na uroczystość zorganizowaną przez gminy Skoroszyce i Grodków oraz 
Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych bardzo licznie przybyły 
rodziny ofiar. Wśród nich m.in. rodzina Golców ze znanym muzykiem 
Łukaszem Golcem. W Starym Grodkowie zamordowana została Stanisława Golec
 ps. „Gusta”, ciocia muzyka.
- Mamusia może coś więcej wiedziała, ale ona też bardzo dużo 
przeszła, dwa razy w więzieniu siedziała za udział w partyzantce, nie 
mówiła mi więcej. Wiedziałam tylko, że mój tata zginął. Dopiero 2 
tygodnie temu w Rychwałdzie na Mszy znaleźli mnie ludzie ze związku AK. 
Przez 5 lat szukali kogoś z rodziny Stanisława Witosa ps. „Chłopiec” z 
Milówki  –  powiedziała „Gościowi Opolskiemu” Agata Walczak z Mesznej - 
jedyne dziecko Stanisława Witosa - która miała roczek kiedy jej tato 
został zamordowany w Starym Grodkowie.
W uroczystości wzięło udział kilkadziesiąt pocztów sztandarowych, 
mieszkańcy gminy Skoroszyce i gmin sąsiednich, grupy rekonstrukcyjne, 
organizacje patriotyczne (związane m.in. z klubami piłkarskimi) i 
narodowe (m.in. delegacja ONR). Wojewoda opolski Adrian Czubak odczytał 
list Prezydenta RP z okazji tegorocznego Narodowego Dnia Żołnierzy 
Wyklętych. Odczytano także listy przesłane specjalnie na tę uroczystość 
przez marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego, podsekretarza stanu w MON 
oraz biskupa polowego WP Józefa Guzdka.
Mszy św. z asystą wojskową i w scenerii „partyzanckiej” przewodniczył
 ks. proboszcz Marek Ruczaj. Kazanie wygłosił ks. prałat Władysław 
Nowobilski, proboszcz z Ciśćca.
Andrzej Kerner /Foto Gość
   
 
Ks. prałat Władysław Nowobilski
  
– Sowieci na pewno nie daliby rady nas tak zniszczyć gdyby nie było 
zdrajców. Gdyby nie było zdrajców oni nie potrafiliby tak wszystko 
rozszyfrować i zorganizować takiego mordu jaki tutaj się dokonał. 
Dlatego też, drodzy, rzeczywiście trzeba potępiać tych ludzi, którzy 
zdradzają i którzy oczywiście za tę zdradę nie przeproszą ani nie chcą 
absolutnie tych zdrad naprawić – mówił ksiądz Nowobilski, który sprawę 
żołnierzy niezłomnych zna z własnego, rodzinnego doświadczenia. Jego 
brat był żołnierzem słynnego na Podhalu oddziału partyzantów Józefa 
Kurasia „Ognia”.
Po Mszy św. wypuszczono do lotu 30 gołębi – jako symbol poległych, 
odczytano apel poległych (wśród nich m.in. ofiary katastrofy lotniczej 
pod Smoleńskiem), oddano salwy honorowe.
Potem uczestnicy uroczystości przeszli w głąb lasu, na polanę na 
której zginęli żołnierze „Bartka”. Bardzo liczne delegacje złożyły 
wieńce i kwiaty, palono znicze, trębacz orkiestry wojskowej odegrał 
sygnał Wojska Polskiego „Śpij kolego”, a Łukasz Golec „Ciszę”. Na 
zakończenie odmówiono modlitwę w intencji zamordowanych żołnierzy.
