| fot. Flickr.com, Creative Commons | 
        Bycie
 pro-life oznacza z definicji opowiedzenie się za życiem. Te same grupy,
 które rozpoznają wartość dziecka w łonie matek, dostrzegają również 
wartość osób starszych, nieuleczalnie chorych, chorych umysłowo, a także
 każdego innego przejawu ludzkiego życia. W obliczu eutanazji i 
wspomaganego samobójstwa, dopiero co przyjętych w Kanadzie, a 
stanowiących kolejną metodę eliminacji cierpienia oraz tego, co 
niewygodne, warto skupić się na tym, jak bardzo obydwa te zjawiska – 
aborcja i eutanazja, są ze sobą związane.
Wspomagane
 samobójstwo może być porównywalne z aborcją przy farmakologiczną, gdzie
 lekarz przepisuje tabletki, które następnie pacjent aplikuje sam sobie w
 celu osiągnięcia celu, którym jest zakończenie życia. Z kolei eutanazja
 przypomina aborcję chirurgiczną: lekarz zostaje tu wezwany do aktywnego
 podjęcia kroków mających na celu uśmiercenie. W sytuacji, gdy 
wspomagane samobójstwo lub aborcja farmakologiczna nie przynoszą 
spodziewanego rezultatu, lekarz może zostać poproszony do dokończenie 
dzieła. 
Debaty na temat aborcji i eutanazji zdominowane zostały przez słowo "wybór". Zwłaszcza w Kanadzie coraz bardziej powszechne jest utożsamianie go z zakończeniem życia. W zasadzie oznacza to, że wygaszamy nasze fundamentalne prawo do życia, a zastępujemy je prawem do umierania.
Nie istnieje prawna ochrona dla kobiety, która zamierza donosić ciążę do jej normalnego końca. Nie ma żadnej prawnej gwarancji, że nieuleczalnie chory pacjent otrzyma dostęp do profesjonalnej opieki paliatywnej. Zamiast tego cała dyskusja skupiła się na prawie do zakończenia życia nienarodzonego dziecka, zakończenia własnego życia, a także – jak sugerują niektórzy – przerwania życia osoby trzeciej, która została uznana za niezdolną do podjęcia takiej decyzji we własnym imieniu z powodów takich, jak np. demencja lub opóźnienie w rozwoju umysłowym.
I tak, jak niektórzy usiłują wmówić kobietom, że ich własny wybór upoważnia je do zabijania ich własnych dzieci, tak też mówimy tym, którzy cierpią, że są oni usprawiedliwieni w obliczu eutanazji. Tak, jak możemy mówić nastoletnim matkom, że nie mogą lub nie powinny brać pod uwagę rodzicielstwa, mówimy nieuleczalnie chorym pacjentom, że nie powinni oni dłużej niepotrzebnie zużywać środków, skoro ich choroba w sposób nieunikniony będzie postępować, a także, że w ich cierpieniu nie da się odnaleźć żadnego znaczenia, a im samym nie została żadna wartość, którą mogli by ofiarować społeczeństwu. Wmawiamy obydwu grupom, że jedynym usprawiedliwionym wyborem jest śmierć.
Skanowanie
 płodu i wysoki współczynnik aborcji ustanowiły korzystny klimat dla 
zaistnienia kultury, w której dopuszcza się eutanazję. Poprzez 
przeprowadzaną przed narodzinami dziecka analizę, czy jego życie warte 
jest przeżycia, łamiemy własne bariery przed zadaniem tego pytania w 
odniesieniu do wieku późniejszego. Jeżeli jako matka zdecyduję o tym, że
 wartość życia mojego dziecka zależy od diagnozy opartej o badania 
prenatalne, to muszę się przygotować na zastosowanie tej samej miary do 
mnie samej, mojego męża, moich rodziców, a także moich narodzonych już 
dzieci. 
Powinnam
 się zresztą zastanowić nie tylko nad jakością życia osoby, o której 
rozmawiamy, lecz także jak trwanie tego życia wpłynie na jakość mojego 
życia. Czy utrudni to realizację moich celów? Będzie zbytnim obciążeniem
 dla mojego osobistego czasu i energii? Może więc życie to nie jest 
warte podtrzymywania?
Prawo
 do aborcji dziecka nie zwiększa bynajmniej równości kobiet, raczej 
wmawia jej, że tym, co czyni ją wyjątkową, jest jej własna słabość. 
Podobnie prawo do śmierci z rąk lekarza nie zwiększa godności pacjenta, 
mówi mu za to, że jego lekarz z ulgą pozbawi go życia i poświęci czas na
 osobę o większej wartości. Są to kłamstwa sprzedawane jako próba zbicia
 kapitału na fizycznej lub psychicznej słabości, strachu i zwątpieniu. 
Kłamstwa mające na celu maskowanie niedociągnięć systemu, który nie jest
 w stanie spełnić oczekiwań opieki prenatalnej, postnatalnej, a także 
paliatywnej. Kłamstw tych ruch pro-life nigdy nie kupił. Żaden 
Kanadyjczyk nie powinien uznać ich za wystarczające.
Nasze
 obecne dążenie do zniesienia ograniczeń względem aborcji i nowego 
spojrzenia na eutanazję wskazuje na postępującą dewaluację życia w 
Kanadzie. Jeżeli prawo do eutanazji podąży tym samym torem, co prawo do 
aborcji, to eutanazja będzie wkrótce dostępna w każdym wieku i stanie 
rozwoju, a także z każdego powodu: od ubóstwa po niewygodę i problemy w 
związku.
Jeżeli
 pozostajemy krajem, który ceni życie, lub przynajmniej chcemy takim 
być, to musimy zaprzestać poszukiwania legalnych metod jego zakończenia,
 a zamiast tego skupić się na sposobach jego poprawy i troski o nie. 
Naszym obowiązkiem jako działaczy pro-life jest modelowy szacunek dla 
życia, mówienie naszym przyjaciołom i sąsiadom, że ich cenimy, a także 
okazywanie wszystkim napotykanym ludziom, że wierzymy, iż mają oni wiele
 do zaoferowania, z kolei ich istnienie przepełnia głęboki sens. 
  
Mike Schouten
Tłum. Mariusz Matuszewski