Izrael przygotowuje się do regularnej wojny po ataku
Irańczyków z terytorium Syrii na swoje wojska. „Wszystkie te rakiety są
wycelowane na nas, a one nie przenoszą cukierków” – powiedział generał
Yoav Gallant z izraelskiej służby bezpieczeństwa.
„Jeśli w nas wystrzelą, wyślemy Hezbollah i Irańczyków z powrotem do
epoki kamienia łupanego. Odbudowa ich krajów zajmie im 50 lat” – dodał
minister.
Przypomniał też, że w jego kraju wszyscy są zgodni z tym, kto jest
odpowiedzialny za czwartkową wymianę ognia między Iranem i Izraelem. „I
nie ma to nic wspólnego z Trumpem” – zaznaczył.
Powodem nowego napięcia jest gromadzenie przez Iran potężnego
arsenału 130 000 rakiet w południowej Syrii i Libanie oraz tego, co
zamierza z nimi zrobić.
Trudno przypuszczać, że 20 rakiet krótkiego zasięgu wystrzelonych w
izraelskich żołnierzy obsługujących syryjskie posterunki graniczne będą
ostatnimi.
Temperatura wzrośnie jeszcze bardziej w przyszłym tygodniu, gdy
prezydent USA przeprowadzi kontrowersyjny ruch, a mianowicie przeniesie
swoją ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. Ma to nastąpić w poniedziałek,
w 70. rocznicę powstania Izraela
Następnego dnia, gniewni Palestyńczycy uczczą „Nakba” czyli „dzień
katastrofy” – kiedy tysiące ich przodków zostały zmuszone do opuszczenia
swoich domów w 1948 roku.
Grupa terrorystyczna Hamas, która działa w Strefie Gazy, planuje
przemaszerować ze 100 tys palestyńskich cywilów na granicę z Izraelem i
wtargnąć na jego terytorium. Jakby tego było mało, również w przyszłym
tygodniu rozpocznie się święty dla muzułmanów miesiąc Ramadan. „Na pewno
będzie rozlew krwi” – zapowiedział Amos Harel, analityk ds.
Bezpieczeństwa gazety „Haaretz”.
Córka Trumpa Ivanka i Jared Kushner pojawią się w poniedziałek w
Jerozolimie, żeby świętować przeniesienie ambasady. Istnieje obawa, że
właśnie wtedy Iran zdecyduje się a atak rakietowy. Pociski miałby spaść
właśnie na to miasto.