Według lokalnych mediów pierwsze grupy rebeliantów rozpoczęły
zdawanie broni i kapitulację bez potrzeby "argumentów lotnictwa
rosyjskiego". W Daraa są już elitarne syryjskie oddziały "Tiger Force" z
niezawodnym generałem Sukhejl al Hasanem.
Starcie jakie tam się szykuje ma jednak kilka aspektów "zapalnych" o znaczeniu regionalnym, a nawet globalnym.
Na prawej flance nacierających jest enklawa terrorystów Państwa Islamskiego na Wzgórzach Golan. Sęk w tym, że jakiekolwiek ostrzał tych pozycji skutkuje atakiem wojsk Izraela na siły syryjskie.
Po drugie, część rebeliantów wspierana jest od 7 lat przez Wielką Brytanię i USA - tzw. umiarkowana opozycja.
Po czwarte za plecami rebeliantów jest Jordania a w niej bazy wojsk Wielkiej Brytanii, USA i Francji.
Wreszcie na Morzu Śródziemnym we wschodnim basenie cały czas krąży potężna grupa 6 Floty USA z grupą lotniskowcową na czele z USS Harry Truman.
Tak czy inaczej, może być "ciekawie".