Wśród młodzieżowych grup Rumunji — jedna
 wysuwa się swoją odrębnością na czoło. Jest nią bezwątpienia dawna 
Żelazna Gwardja. Od innych grup młodzieżowych wyróżnia się tem, że nie 
posiada odpowiednika w starszem społeczeństwie, czyli jest poruszana 
nawskroś własną dynamiką. Prócz tego nie jest o tyle sensu stricto 
ruchem młodzieżowym, że przeszła już na arenę polityczną jako pewna 
partja polityczna. Ludzie, którzy ruch rozpoczęli, mieli po 20 do 23 lat. 
Obecnie mają lat 30. Ale za nimi idzie większość młodzieży rumuńskiej.
Wódz rozwiązanej organizacji Żelazna 
Gwardja, a obecnie organizacji „Totul pentru Tara”— ,.Wszystko dla 
ojczyzny” —  rezyduje w pałacyku generała ks. Cantacusino. Pałacyk 
parterowy, otoczony żelaznemi sztachetami, położony jest opodal centrum 
Bukaresztu. Przy wejściu legjoniści w mundurach. Po lewej stronie w 
bocznem skrzydle buduje się gwałtownie jakąś witrynę. To w przyszłości 
kooperatywa.
Po zgłoszeniu się u adjutanta, którym 
jest młody adwokat, zostaję wprowadzony do obszernego gabinetu. Za 
stołem przystojny mężczyzna w wieku około 30 lat. Po krótkiej rozmowie 
na tematy polskie, przechodzimy do omówienia organizacji: „Legjon 
Michała Archanioła”.
— Jak się przedstawiały początki „Żelaznej Gwardji”?
— 24 czerwca 1927 r. pięciu młodych 
studentów organizacji antysemickiej prof. Cuzy założyło w Jassach koło 
dyskusyjne. W mieście tem, jedynem środowiskiem aryjskiem jest 
uniwersytet. Nazwaliśmy się „Legjonem Michała Archanioła”. Nie mieliśmy 
żadnego programu zbawienia ojczyzny, nie mieliśmy ani pieniędzy, ani 
poparcia. Byliśmy złączeni czemś głębszem niż program, czemś co nas 
łączyło ponad rozumem. Założeniem podstawowem było chrześcijaństwo i 
ojczyzna. W okresie skrajnie materjalistycznym nie wierzyliśmy tylko w 
racjonalizm. Początki więc nasze były skromne; małe kółko o charakterze 
dyskusyjnym.
— Czy pan stał na czele tej grupy od pierwszej chwili?
— Antydemokratyzm był naszą zasadą od 
pierwszej chwili. Tak, stałem na czele, rozkazywałem, tworzyłem. Ale 
gdyby kto inny chciał prowadzić nasze kółko — ustąpiłbym miejsca. W tym 
okresie zajmowaliśmy się tylko sprawami wewnętrznemi. Pierwszy raz 
publicznie wystąpiłem, po uzgodnieniu całego szeregu zasadniczych 
założeń, w dwa lata później, w grudniu 1929 r. Miałem mieć zebranie 
publiczne w małem miasteczku Mołdawji. Władze zabroniły. Postanowiłem 
wobec tego pracować bez wielkich zebrań. Zamiast jeden dzień pracowałem 
tydzień. Urządzaliśmy zebrania po 10 do 15 osób. Dwa miesiące tego 
rodzaju pracy natchnęło naszą ideologją trzy dzielnice: Mołdawję, 
Transylwanję, Bessarabję. Tymczasem Żydzi rozpoczynają przeciw nam 
kampanję. Wskutek tego rząd więzi w 1930 r. 7-miu z naszej grupy. W ślad
 za tem nastąpiło pierwsze rozwiązanie naszej organizacji. Ostatecznie 
zostaliśmy zwolnieni z więzienia. W wyborach 1931 r. do sejmu otrzymałem
 34 tysiące głosów. Wszedłem do parlamentu. Końcowe obliczenia dały nam 
dwa mandaty. Po rozwiązaniu parlamentu w 1932 r. odbyły się nowe wybory.
 Otrzymaliśmy 70 tysięcy głosów — 5 mandatów. To wywołało jeszcze 
większe prześladowanie. Przeciwstawiały się nam interesy bankrutujących 
partyj politycznych, Żydów, pewnych państw.
— W jaki sposób doszło do zamachu na premjera Duca?
— Władze coraz bardziej przerażały się 
naszej dynamiki. Próbowano urządzić na mnie zamach. Od tego czasu noszę 
stale przy sobie ten oto rewolwer. Za wszelką cenę postanowiono nas 
zniszczyć. Ale politycy stojący u steru nie mieli odwagi tego uczynić. 
Ofiarował swe usługi Duca. Pojechał do Francji, by interwenjowała w 
Rumunji, by ratowała Rumunję. Duca został premjerem. Rozwiązano 
parlament. W nowych wyborach premjer postanowił nie dopuścić naszych 
kandydatów do agitacji. Wskutek tego przepadli nasi członkowie w 
Constanzy, na Bukowinie, w Jassach. Całą polityką było staranie się o 
niedopuszczenie nas do parlamentu. A to nie było już kółko z 1927 roku, 
gdzie dyskutowano. Byliśmy już organizacją, na którą — jak obliczały 
walczące przeciw nam pisma — w 1933 r. miało paść 600 tysięcy głosów. To
 już była Żelazna Gwardja w pełni sił. I mimo ostrzeżeń — rozwiązano nas
 po raz drugi. Około 15 tysięcy naszych członków zostało uwięzionych. 
Znowu ostrzegałem, że tego rodzaju metody, stosowane wobec nas, 
doprowadzą do nieprzewidzianych wypadków. Zlekceważono ostrzeżenie. Dnia
 29 grudnia 1933 padł premjer  Duca od kuli naszego bojowca. W wyniku 
zostało rozstrzelanych 7 naszych ludzi, wśród nich mój sekretarz. Wobec 
nieustannego pościgu ukrywałem się przez 4 miesiące. Nad przytrzymanymi 
zamachowcami miał się odbyć sąd wojenny. Na proces przybyłem. Po 
osiemnastodniowej rozprawie zostali skazani na więzienie trzej 
zamachowcy, ja i inni oskarżeni pośrednio, zostaliśmy uwolnieni.
— Czy pan wiedział o przygotowującym się zamachu?
— Nie. Mogłem jedynie przewidywać, że 
wskutek metod stosowanych wobec nas, najradykalniejsi mogą się 
wyślizgnąć spod moich dyrektyw.
— Po tem ostatniem rozwiązaniu, w jaki sposób prowadzi pan nadal Żelazną Gwardję?
— W miejsce organizacji rozwiązanej 
założyłem nową „Totul pentru Tara” — „Wszystko dla ojczyzny”. Pracujemy 
ideowo przez urządzanie zebrań. Opanowaliśmy uniwersytety. Skromnie 
wygląda nasza działalność wobec zakazu urządzania zebrań publicznych, 
wydawania pism, uprawiania agitacji wyborczej etc. Ale nikt nie zakaże 
nam pracować. I pracujemy. Jak ta praca wygląda, to miał się pan już 
sposobność przekonać. Obecny stan oblężenia jest wymierzony przeciw nam.
 Ale twierdzę, że co powstało naprawdę wielkiego w świecie, to zostało 
stworzone w milczeniu. Przeczekamy. Nie wiem jak długo, ale czekamy. 20 
tysięcy czynnych członków jest siłą, tem większą, że oglądaliśmy już i 
lufy karabinów wymierzonych w nas, i śmierć naszych towarzyszy. Nie 
obawiamy się niczego. Jutro do nas należy.
— Wspominał pan na początku w 
kilku słowach o ideologji. Jak się ona obecnie przedstawia? Macie już za
 sobą pracę polityczną, agitację wyborczą.
— Ideologja, program to jeszcze mało. 
Lepiej powiedzieć posłannictwo. To jest posłannictwo nie osobowe, to 
jest posłannictwo naszego pokolenia. To pokolenie ma trzy misje.
Pierwsza misja to misja duchowa, t. zn. 
zmartwychwstanie ducha narodu. Renesans. Przejście z wieku śmierci w 
wiek życia. Wiek śmierci to brak wiary w Boga, naród i jego kierowników,
 brak wiary w swoją przyszłość, brak godności narodowej. Są jeszcze 
inne. To jest wiek śmierci indywidualnej i  narodowej. Brak porządku w 
życiu prywatnem i publicznem. Interes osobisty to motor życia, który 
stoi ponad interesem narodu, państwa. To jest właśnie wiek śmierci. Wiek
 życia to przeciwieństwa. Wiara, porządek, odwaga, poprawność. Nasza 
misja to odnowienie, wzbudzenie tych przymiotów w narodzie rumuńskim. 
Należy przetworzyć jednostki, a następnie całość. To jest naszym 
obowiązkiem. Brać naród takim jaki jest, a oddawać jakim być winien.
Druga misja to misja narodowa. Tutaj w 
Rumunji mówi się przedewszystkiem o strukturze fizycznej narodu. Naród 
jako wartość materjalna, t. j. rasa, krew. Zasadniczym problemem to 
rozwiązanie problemu żydowskiego. Problem żydowski równa się naszej 
kulturze, temu, co możemy produkować jako naród dla ludzkości. To jest 
sprawa życia i śmierci. Poraz pierwszy naród rumuński bronił się przed 
Tatarami, Turkami. Żydzi, to naród, z którym musimy walczyć w inny 
sposób, gdyż oni walczą perfidją. W ich rękach znajdują się miasta. 
Posiada to konsekwencje o nadzwyczajnem znaczeniu. Miasta są centrami 
życia narodu. W nich są bowiem zebrane wszelkie bogactwa. Miasta są 
centrum kultury narodu. W nich są laboratoria, gdzie się tworzy kulturę 
życia, kulturę, która jest wytworem narodu. To jest pokarm narodu i 
jeżeli pokarm jest zatruty, to zatruwają się nim ci, którzy go konsumują.
 Wreszcie miasta są centrami polityki, tutaj są wszystkie jej kierunki. 
Bez miast niema narodu. A miasta są w rękach żydowskich. Wskutek tego 
ryzykujemy stracenie naszej kultury, naszych bogactw, naszej 
niezależności.
Należy szukać winowajcy. Są dwa prawa, 
silniejsze niż prawa ustanowione przez ludzi. Jedno prawo, to prawo 
narodu powiadające, że wszystkie narody mają prawo życia, pracowania, 
rozwijania się na swojem terytorjum. Każdy naród jest umieszczony na 
takiem terytorjum, tylko Żydzi najechali obce tereny. Tu jest winny. Dla
 nas naród żydowski nie może zasądzić niewinnego za grzechy winowajcy. 
Jak rozwiązać problem? Należy zmusić winnego do uznania tego prawa. 
Trzeba znaleźć ziemię, aby mogli pracować. Należy przedewszystkiem więc 
zrobić ruch obronny. Należy ratować naród, który nie powinien i nie może 
umrzeć. Tu już chodzi o istnienie narodu. Aby rozwiązać ten problem 
trzeba zmienić ustawodawstwo, a poto trzeba rządzić.
— Jak wyobraża sobie pan, rozwiązanie problemu?
— Chodzi tu o prawo obrony narodu w 
obliczu żydowstwa, ratowania handlu, posiadania własnej prasy. To nie 
jest możliwem, aby cała omal prasa była w rękach żydowskich. Ta prasa,
 która jest uświadomieniem narodu. Handel uprawiany przez Żydów, 
musiałby być bezwarunkowo obciążony specjalną taksą — to jest słuszne, 
ponieważ ci panowie przyszli do nas przed stu lub więcej laty, są więc 
elementem napływowym, a my tu jesteśmy od początku historji. Myśmy 
toczyli walki, zostawiali poległych. Chcą równości. Dobrze. Ale istnieje
 tylko równość rzeczy równych. Generacja obecna winna rządzić i widzę 
dzień, gdy kilka państw rozpocznie akcję. I przyjdą ludzie nowi, nie do 
Genewy masońsko-żydowskiej, ale do nowej Genewy, by szukać rozwiązania 
problemu na płaszczyźnie międzynarodowej.
Trzecia misja — to misja państwowa. Należy znaleźć formę państwa i organizacji państwa, odpowiednią do czasów obecnych.
— Jaką więc uważa pan formę państwa za najodpowiedniejszą?
— Znajdujemy się w okresie przejściowym,
 w okresie o epokowem znaczeniu. Formę państwa, którą nam dała rewolucja
 francuska, musimy zmienić. Dlatego czeka nas bardzo ciężkie zadanie, bo i
 ból umierania, i ból powstawania. Na ruinach państwa demokratycznego 
widzi się kilka form: państwo sowieckie, faszystowskie, socjal–narodowe. Jako Rumun, nie mogę powiedzieć, że ta a nie inna forma jest 
najlepszą. Jest bowiem w każdym narodzie pewna odmienność, do której 
trzeba się dostosować. Trzeba szukać form odpowiadających lokalnym 
warunkom. Zasadą tylko jest, że forma musi być antydemokratyczną. 
Demokracja powiada — naród nie może się sam prowadzić, ale tylko przez 
reprezentantów, którzy są inteligentniejsi. Ci reprezentanci prowadzą 
naród do zguby — demagogją. Masy bowiem są prawie zawsze głupie.
— A jak urzeczywistnilibyście swoje ideały po dojściu do władzy?
— Przedewszystkiem do pracy. Wszyscy do 
pracy, jako elementu przetwarzającego jednostkę, ludzkość. U nas niema 
bezrobotnych. Właściwie szkoda, bo ci są zdolni tworzyć rewolucję 
narodową. Pozatem ekonomja planowa. Interesy jednostki i państwa muszą 
iść w parze. Wszystkie te jednak zagadnienia są drobnemi. Nie odgrywają 
one zasadniczej roli. Najważniejszem zagadnieniem jest problem duchowego
 przetworzenia.
Rozmowę przerywa wejście adjutanta 
komendanta Żelaznej Gwardji. Staje w progu na baczność i pozdrawia 
znakiem podobnym do hitlerowskiego i faszystowskiego z tem, że przed 
charakterystycznem wyciągnięciem ręki, kładzie ją na sercu. Zgłasza 
kogoś. Za chwilę w progu stają staruszek 80-letni i 2-ch panów. Po 
powitaniu, przez wyciągnięcie ręki, stoją chwilę. Komendant prosi dalej,
 przedstawiamy się. Ten staruszek, to generał ks. Cantacusino, prezes 
partji „Totul pentru Tara”, która została zalegalizowana na miejsce 
dawnej partji „Żelaznej Gwardji”, drugi to profesor uniwersytetu, trzeci
 to pułkownik armji rumuńskiej. To najlepiej świadczy, że organizacja, 
mimo ideologji jeszcze bardzo surowej, zatacza bardzo szerokie kręgi. 
Staruszek generał bardzo się ucieszył znajomością z Polakiem. I po 
chwili objaśniał mi symboliczne znaczenie układu fotografij członków 
sądu wojennego, który sądził gwardzistów za zamach na premjera Ducę.
Wracając do kwestji ewentualnego 
programu, to jak zaznaczył C. Codreanu, te rzeczy nie posiadają 
zasadniczego u nich znaczenia. I wywnioskowałem, że istotnie programu 
dokładnego nie posiadają. To jest może specjalnie ciekawe w porównaniu z
 naszemi stosunkami, gdzie każda nawet najdrobniejsza grupa zaczyna od 
opracowywania najdokładniejszego programu ratowania Rzeczypospolitej — 
po objęciu oczywiście władzy. I najczęściej pozostają one stekiem 
frazesów.
— Jak się pan zapatruje na zagraniczną politykę Rumunji?
— Nie powiem wprost o Rumunji. Jednak 
obecna polityka państw jest robiona dla międzynarodowej ideologji 
masońskiej. Francja robi aljans z Sowietami, a przyczyną ukrytą tego są 
Żydzi i stąd nienawiść do narodowego socjalizmu. To jest smutne i 
niemożliwe. W Paryżu są wszystkie siły masońskie i żydowskie. Jednak 
wszyscy będą zwyciężeni. To nie jest możliwem, by międzynarodówki 
zwyciężały mądre narody. Nie obawiam się ani o Rumunję, ani o Polskę, 
czy Niemcy. Polska jest wielką, ma silne wojsko. Tylko trzymajcie się 
swej ziemi. W tem wasza siła.
— A stanowisko obecne do Polski?
— Obecny okres jest krytyczny. 
Międzynarodówka masońsko–żydowska prowadzi  walkę z Polską. Dlaczego? 
Dlatego, że wy i Niemcy nie chcecie się podporządkować tej 
międzynarodówce. Odkryliście swój własny rozum narodowy, którym się 
tylko powodujecie. Natomiast inne narody idą na pasku internacjonalizmu,
 posiadającego wiadomo jakie cele.
— Jak wygląda przyjaźń rumuńsko-polska?
— Przyjaźń naszych dwóch krajów jest dla
 nas kwestją zasadniczą, związaną z naszem istnieniem. Dlatego uważam, 
że wszelkie zamachy na tę przyjaźń są wymierzone przeciw Rumunji, jej 
całości. Ci, którzy to czynią, są zdrajcami naszej sprawy.
— Jednak ten pakt z Sowietami ma u was zwolenników?
— Tak, ale niewielu. Podpisanie paktu 
jest końcem Rumunji, jej niepodległości. Każde przejście wojsk przez 
Rumunję, to musi być okupacja. A to jest wykluczone. Mam nadzieję, że 
król nasz będzie bronił Rumunji przed tem nieszczęsnem pociągnięciem. W 
tem nasza całkowita nadzieja.
Żegnam komendanta gwardzistów. Nasza 
rozmowa jest notowana i przez niego. Część bowiem, w której opisuje 
historię powstania, organizacji, będzie zamieszczona w jego 
pamiętnikach.
Prezesem „Totul pentru Tara” — jak 
zaznaczyłem — jest generał Cantacusino. Faktycznym jednak wodzem — C. 
Codreanu. Wobec ograniczonej możliwości działania, partja przeszła w 
stan oczekiwania. Drogą poufnych zebrań, odbywa się cała praca. Niema 
publicznych wystąpień.
Wskutek powyższego ograniczenia 
organizacja wprowadziła nowe metody polityczne, które dotąd nie były 
znanemi w Rumunji. Wzięto np. 15 ha ziemi i pracowano — budowano domy, 
urządzano ogrody. Poprostu zorganizowano ośrodki pracy. Obecnie Żelazna 
Gwardja posiada 15 centrów pracy i 5.000 pracujących legjonistów.
Bardzo ciekawie są te obozy pracy zorganizowane. Początkowo opinja rumuńska odnosiła się do przedsięwziętych prac ze 
sceptyzmem. Brak pieniędzy był jedną z zasadniczych bolączek. Ale i tę 
trudność zdołano przełamać. W niedługim czasie opinja publiczna — trzeba
 to przyznać, dużo zarzucająca błędów gwardzistom — zmieniła swoje 
zdanie. Obozy te zaczęły żmudną robotę. Drogi są nienadzwyczajne 
nietylko w Polsce — legjoniści naprawiali, budowali nowe. Monastery 
rozpadały się z braku środków na ich konserwację — legjoniści 
odrestaurowali je. Zyskali w ten sposób społeczeństwo ortodoksyjne, ze 
znaczną ilością popów na czele.
Na obozach pracy — największy miał 
miejsce w Carmen Sylva — pracuje również C. Codreanu wraz ze swoim 
sztabem. Nosi wodę, wozi piasek. Tylko zmienia się, gdy przychodzi 
odbierać rano raport przed frontem, witających go wyciągniętemi rękoma, 
legjonistów. Wtedy jest wodzem, na którego rozkazy pójdzie z ślepem 
posłuszeństwem 20 tysięcy legjonistów. A może więcej…
Wywiad został przeprowadzony przez 
Ignacego Kleszczyńskiego dla  „Prosto z mostu. Tygodnik 
literacko-artystyczny” nr 21 (75) , 24.05. 1936 r. Zachowano oryginalną 
pisownię. 
Za: kapitancodreanu.blogspot.com