Zrozumienie kłopotów dnia dzisiejszego 
może być dla nas czasem bardzo ciężkie i mylące. Widzimy wiele różnych 
konfliktów, konfliktów w polityce, ekonomii i we wszystkich rodzajach 
tego, co my dziś nazywamy polityką społeczną, widzimy to, co się nazywa 
„wojną kulturową”. Czy istnieje w ogóle jakikolwiek jednoczący wątek, 
jakaś rama, która zdolna jest spiąć to wszystko razem? „Nasze” media 
lubują się w przedstawianiu wszelkich kontrowersji, jako pozostałych w 
wyniku konfliktu liberalizmu z konserwatyzmem. Najczęściej tylko 
wytrawny obserwator jest w stanie dostrzec to, że ta dychotomia nie ma 
żadnego sensu.
A nasze zaabsorbowanie tym domniemanym podziałem wydaje się być czymś zaprojektowanym bardziej w celu zmylenia Katolików, w imię czyichś interesów politycznych, niż w celu rzucenia odrobiny światła na otaczająca nas rzeczywistość. Ale mimo tego, to nie jest wątek, który łączy ze sobą historię kulturową naszych czasów, czy pokoleń, które żyły tu przed nami. W tym artykule chciałbym ukazać wyjaśnienie konfliktów nie tylko naszej epoki, lecz także ostatnich dziesiątek lat, które ogniskuje się wokół sukcesów tylko jednego ruchu. Ruchem tym jest liberalizm. Liberalizm, który oznacza tu coś znacznie szerszego niż współczesne amerykańskie rozumienie tego słowa i dlatego będzie dobrze, jeśli przed samym rozważaniem tego tematu odłożymy je na bok. Będziemy używać tego słowa w jego europejskim znaczeniu, w takim samym, w jakim jest ono używane w dokumentach papieskich. Liberalizm rozumiany w ten właśnie sposób jest głównym wrogiem Kościoła, który skutecznie zaatakował Cywilizację Chrześcijańską trzy razy, na trzech poziomach i niestety jego tryumf był prawie pełny praktycznie w każdym przypadku. Ponadto w ciągu 35 lat walki liberalizmu z jego wrogami powstało tak wiele zawirowań i sprzecznych ze sobą prądów, że bez tej podstawowej ramy, z której będziemy mogli zbadać te rzeczy, opisywane przeze mnie konflikty mogą wydawać się tylko mieszanką niepowiązanych ze sobą wydarzeń i ruchów.
Na samym początku pozwólcie mi z 
grubsza zdefiniować liberalizm. Definicja ta wyznaczy nam kierunek, w 
jakim będziemy się posuwać. Dobrze działająca i pełna definicja może 
być taka: liberalizm jest ruchem powszechnym w zachodniej cywilizacji, 
który poszukiwał wolności od ograniczeń nałożonych na ludzi przez naukę 
chrześcijańską, a swoją działalność rozpoczął od zaatakowania 
katolickiej kultury: najpierw na poziomie chrześcijańskiej moralności 
gospodarczej, potem na poziomie politycznych praw Boga i wreszcie na 
poziomie samego człowieka. Odpowiednio do tych trzech ataków: obalono 
cechy i ustanowiono indywidualistyczny kapitalizm (pierwszy), obalono 
tradycyjne systemy katolickie (drugi) i zaatakowano ludzkość takimi 
rzeczami jak rozwód, antykoncepcja, eutanazja czy poprzez próbę obalenia
 naturalnego i komplementarnego podziału ludzkości na dwie płcie. To 
właśnie ten liberalizm odpowiedzialny jest za taki kształt nowoczesnego
 świata, za jego wszechobecny sekularyzm i jest on chyba największym 
sukcesem Szatana od czasów skuszenia Adama i Ewy w ogrodzie Eden. 
Spójrzmy teraz na każdy z tych ataków oddzielnie i po kolei.
ATAK EKONOMICZNY
Pierwszym atakiem liberalizmu był atak 
ekonomiczny. To właśnie w tej sferze jesteśmy najbardziej skłonni mylić
 się przez różne znaczenia słowa: „liberalny”. Wychwalając zalety 
wolnorynkowego kapitalizmu, Milton Friedman napisał w swojej książce:
„To niezwykle wygodnie mieć etykietę dla
 politycznego i gospodarczego punktu widzenia, opracowanego w tej 
książce. Tak więc najbardziej właściwą i prawowitą wydaje się być 
liberalizm. (…) Będzie to ruch intelektualny, który rozwinął się pod 
koniec XVII i na początku XVIII wieku i pod egidą liberalizmu uznał 
wolność za ostateczny cel i jednostkę za ostateczny i jedyny podmiot w 
społeczeństwie. Jest on sposobem na zmniejszenie roli państwa w sprawach
 gospodarczych, zwiększając w nich tym samym rolę jednostki, wsparciem 
wolnego handlu zagranicą jako środka łączącego narody w sposób pokojowy i
 demokratyczny”.
Innymi słowy, liberalizm w sensie takim, w jakim go tutaj używam, jest używany także w wielu innych częściach świata,
 włączając w to wiele doktryn zaliczających się do tego, co Amerykanie 
nazywają konserwatyzmem. Ale jak Friedman dobrze wie, bynajmniej nie 
jest tu on siłą konserwatywną, lecz jej całkowitym przeciwieństwem. 
Podczas średniowiecza Katolicy kładli mocny nacisk na konieczność 
utrzymania w ryzach potężnego ludzkiego pragnienia wzbogacania się tak 
samo, jak i pragnienia odczuwania przyjemności seksualnej. Richard Tawney
 tak opisuje tę średniowieczną postawę:
„Bogactwa materialne są konieczne. Mają 
one co prawda drugorzędne znaczenie, jednak bez nich ludzie nie są w 
stanie wspierać się i pomagać sobie nawzajem. Mądry władca, jak 
powiedział święty Tomasz, rozważy w fundamentach swojego państwa stan 
zasobów naturalnych. Motywy ekonomiczne są podejrzane. Są to potężne 
apetyty, ludzie się ich boją i nie są na tyle silni, by je pochwalić. 
Podobnie jak inne silne namiętności, to czego im potrzeba, to myśl. Nie 
ma miejsca w średniowiecznej teorii na działalność gospodarczą, która 
nie jest związana z moralnym końcem i która opiera swoją naukę o 
społeczeństwie na założeniu, że pęd ku bogactwu jest stałą i mierzalną 
siłą i że musi być ona zaakceptowana podobnie jak inne siły występujące w
 przyrodzie”.
I odrobinę dalej:
„Na każdym kroku wszędzie są granice, 
restrykcje i ostrzeżenia przed pozwoleniem na kolidowanie interesów 
gospodarczych ze sprawami o znacznie większej wadze. To normalne dla 
człowieka, by poszukiwać takiego bogactwa, które jest konieczne dla 
niego do utrzymania się w jego sytuacji życiowej. Zasięgnąć więcej to 
nie przedsiębiorczość, a skąpstwo i chciwość jest grzechem śmiertelnym. 
Handel jest całkowicie uzasadniony, różne przykłady różnych krajów 
pokazują, że został on nam dany przez Opatrzność. Ale taki biznes jest 
też niebezpieczny. Człowiek, który go prowadzi, musi mieć pewność, że 
prowadzi go dla dobra publicznego, a jego zyski nie są większe niż 
należność za wykonaną przez siebie pracę”.
Albo jak wyłożył to inny pisarz:
„A zatem, za pierwszą zasadę 
średniowiecznej ekonomii możemy uznać to, że istnieje granica zarabiania
 pieniędzy, która zostaje narzucona przez cel, który przyświeca ich 
zarabianiu. Każdy pracownik miał mieć zatem przed oczyma ostateczny cel
 swojego życia i uważać zdobywanie pieniędzy za środek do jego 
osiągnięcia. Gdy zatem wspominana wystarczalność ekonomiczna już została
 przez kogoś osiągnięta, to nie powinien mieć ten ktoś już żadnego 
powodu do kontynuowania dalszych wysiłków na rzecz bogacenia się, chyba 
że w celu pomocy innym”.
By zrealizować te pomysły w praktyce, 
człowiek musi wytworzyć niezbędne instytucje i struktury. Najważniejsza z
 nich, gildia rzemieślnicza zawiera w sobie kwintesencję katolickiej 
idei regulowania gospodarki bez bezpośredniej interwencji rządu. Belloc tak na przykład podsumowywał pracę jednej z rybnych gildii: „Gildia 
Rybna w Londynie reguluje handel rybami, ceny stałe, sprawdza charakter 
występującej konkurencji, zapobiega zjedzeniu mniejszych sprzedawców 
przez tych bardziej bogatszych i tak dalej”. Średniowiecze uznało 
sprawiedliwość i stabilność za swoje ekonomiczne ideały i surowo 
karciło, a nawet karało tych, których pragnienie zysku doprowadziło do 
wyniesienia się ponad swoich bliźnich. Aczkolwiek, jak można było się 
spodziewać, znalazło się także wielu ludzi, których irytowały tego 
rodzaju ograniczenia. Tak więc, za pomocą różnych środków, udało im się 
wywrócić do góry nogami cały średniowieczny system. Zarówno za pomocą 
tych bezpośrednich, jak i pośrednich sposobów, w krajach katolickich, jak i
 protestanckich, ta struktura obyczajów i instytucji, której podstawowym
 filarem była gildia rzemieślnicza, została zniszczona w przybliżeniu 
pomiędzy 1600 i 1800 rokiem. 
Co się dokładnie stało, opisuje po raz 
kolejny Belloc:
„To, co od wieków było chrześcijańską 
równowagą i jednocześnie równowagą zadowalającą w stosunkach 
międzyludzkich: stopniowo rozwijało wolne chłopstwo w miejsce podległych
 i zależnych od państwa niewolników, tworzyło ekonomiczne reguły i 
obyczaje społeczeństwa, ochraniało ludzi przed nadmierną konkurencją, 
kładło nacisk na stabilność ekonomii - to wszystko zniknęło w wyniku 
potężnego szoku na początku XVI wieku. W miejsce starej i stabilnej 
średniowiecznej cywilizacji, dawnej filozofii społecznej w pełni 
zadowalającej żyjącego wówczas człowieka, przyszedł nowy stan rzeczy, 
który stworzył cały nowoczesny świat oparty na nieokiełznanej 
konkurencji, eliminując jednocześnie starą idee statusu, stawiając na 
jego miejscu jedynie kontrakt i prezentacje”.
Tak rezultat tych zmian przedstawiał papież Leon XIII:
„Dawne gildie robotników zostały 
zniszczone w przeciągu ostatniego stulecia, a żadne konkretne 
organizacje nie wypełniły powstałej po nich pustki. Instytucje i 
stanowione prawa odrzuciły religię. W ten sposób człowiek pracujący 
został oddany pojedynczy i bezbronny na pastwę znieczulicy pracodawców i
 nieokiełznanej konkurencji. Zło to zostało powiększone przez drapieżną 
lichwę, która choć nieraz potępiana przez Kościół, nadal jest 
praktykowana w zmienionej formie przez chciwych i zaborczych ludzi. 
Należy do tego dodać jeszcze zwyczaj pracowania na umowie i fakt, że 
koncentracja wielu gałęzi handlu w rękach nielicznych pozwoliła garstce
 bogatych ludzi nałożyć na biedniejsze masy jarzmo niewiele lepsze od 
samego niewolnictwa”.
To obalenie nauki Kościoła stało się 
pierwszym poważnym tryumfem liberalizmu. Choć stało się to w różnych 
miejscach i sektorach gospodarki w różnym czasie, to wszystkie te 
procesy definitywnie zakończyły się w pierwszym trzydziestoleciu XIX 
wieku. Co więcej, to obalenie katolickiej moralności gospodarczej 
przyczyniło się do czegoś większego niż do samego zmieniania kształtu 
sceny gospodarczej. 
Ludwig van Mises, apologeta wolnego rynku pisał:
„Dzięki rozprzestrzenianiu się i 
postępowaniu kapitalizmu, tabletka antykoncepcyjna staje się powszechną 
praktyką”. Jak zobaczymy zaraz, nienawiść wobec moralności gospodarczej 
prezentowanej i nauczanej przez Kościół jest połączona intymną więzią z
 nienawiścią do całego chrześcijańskiego nauczania.
ATAK POLITYCZNY
Jeszcze przed tym, jak zakończył się 
pierwszy atak liberalizmu, rozpoczął się ten drugi, wycelowany w sferę 
polityczną. Miało to miejsce w Anglii w 1688 roku i sto lat później we 
Francji w 1789. Istota tego ataku będzie tutaj szczególnie trudna do 
zrozumienia dla Amerykanów, ponieważ liberalizm rozumiany na nasz własny
 sposób jest dla nas częścią powietrza, którym na co dzień oddychamy. 
Jak słusznie zauważył to Friedrich von Hayek, kolejny zadeklarowany 
liberał i wolnorynkowy ekonomista: „To, co w Europie kryło się pod nazwą 
„liberalizm”, tu było wspólną tradycją, na której zbudowano cały 
amerykański ustrój. Tak więc obrońca amerykańskiej tradycji był w 
europejskim rozumieniu liberałem”. Co dokładnie było takiego w 
katolickiej nauce, że liberalizm dążył do obalenia jej w wyniku 
politycznego ataku? Kwestie te wyraźnie określa i wyjaśnia papież Leon 
XIII w swojej encyklice Immortale Dei: „Naturalny instynkt człowieka przenosi 
go do życia w społeczeństwie obywatelskim, ponieważ nie może on bez 
wychodzenia na zewnątrz zaopatrzyć się w rzeczy niezbędne do życia, ani
 też pozyskać środków na rozwijanie swoich zdolności moralnych i 
umysłowych. Stąd można wywnioskować, że to wolą Bożą jest to, by człowiek
 prowadził swoje życie w sferze rodzinnej, społecznej czy cywilnej, 
razem z Rodakami, wśród których jego pragnienia będą mogły być 
odpowiednio zaspokojone. Ale żadne społeczeństwo nie jest w stanie 
utrzymać się razem, jeśli nie znajdzie się ktoś, kto będzie stał ponad 
ogółem, kierując wszystkimi sprawami w imię wspólnego dobra. Każda 
cywilizowana społeczność musi mieć władzę rządzącą, a organ ten nie 
mniej niż same społeczeństwo ma swoje źródło w naturze, dlatego że to 
sam Bóg je stworzył. Stąd wychodzi kolejna kwestia, że wszelka władza 
publiczna pochodzi od Boga, albowiem tylko on jest prawdziwym i 
najwyższym Panem Świata. Wszystko bez wyjątku musi podlegać Niemu i musi
 Mu służyć tak, aby każdy, kto posiada prawo do rządzenia, otrzymywał je z
 jednego i jedynego źródła, a mianowicie od Boga, Władcy, który rządzi 
światem. Nie ma innej władzy i siły niż ta, która pochodzi od Boga [List
 do Rzymian 13:1]".
O czym właściwie mówi tutaj Leon XIII? W
 pierwszej kolejności staje on w czytelnej i jasnej opozycji do Johna 
Locke’a i innych teoretyków umowy społecznej. Papież naucza, że 
społeczeństwo jest dla człowieka czymś naturalnym, a nie wynikiem 
jakiegoś politycznego paktu czy prowadzonych rokowań. Co więcej 
wskazuje, że jest ono konieczne nie tylko dla zapewnienia człowiekowi 
materialnego komfortu, lecz także dla rozwijania jego psychiki i 
moralności. A ponieważ już ustaliśmy, że społeczeństwo jest niezbędne, 
dlatego że sam człowiek jest istotą społeczną, to wychodzi także, że musi
 być on istotą polityczną. Oczywiście nie w nowoczesnym sensie tego 
słowa, jako potrzeby posiadania szybkiej kolei w Wheeling i ciągłego 
użerania się z politykami. Chodzi tu bardziej o naturalną potrzebę 
posiadania rządu, kogoś, kto będzie „kierować wszystkimi sprawami w imię 
wspólnego dobra”. A więc ta moc rządzenia jest zarówno naturalna, jak i 
pochodząca od Boga, jako Twórcy natury. Wiele osób czytając powyższy 
fragment z Leona XIII, wysnuje wniosek, że staje on tutaj w obronie 
monarchii, uzasadniając przy tym nawet boskie prawo do sprawowania 
władzy przez królów (co nawiasem mówiąc, zostało wymyślone w sporej 
mierze przez protestantów). Ale Leon XII wcale nie przedłożył tutaj 
jednej formy sprawowania władzy ponad drugą. O czym nawet wspomina, 
pisząc kawałek dalej: „Prawo do sprawowania władzy nie jest 
koniecznie powiązane z jakimś szczególnym trybem rządzenia. Może ono 
przybrać taką czy inną formę, pod warunkiem, że będzie miało ono 
charakter prowadzący do zapewnienia powszechnego dobrobytu”. W 
Katolickiej Europie nie było od dawna republiki w takim kształcie, jak 
Islandia, Szwajcaria czy San Marino i nie ma żadnego powodu, by rządzący
 mieliby nie być wybierani w powszechnym głosowaniu. Leon XIII promuje w 
swoich słowach raczej coś innego, coś, co jest znacznie bardziej 
radykalne. Papież podkreśla, że jeśli rządy pochodzą od Boga, to oznacza
 to, że mają one wobec Niego obowiązki, ponieważ rządzą ludźmi w Jego 
imieniu. Rządy nie są tylko prowizorycznymi konstruktami stworzonymi 
przez ludzi, kiedy zebrali się oni (niechętnie w społeczeństwie). Ich 
podstawowy charakter został ustalony przez Boga i nie jest on 
uzależniony od ludzkiej woli. Chociaż rządy w istocie muszą dbać o to,  by nie wchłonąć i nie przytłoczyć społeczeństwa lub przyjąć, że są one 
naturalną i potrzebną stroną w złagodzeniu każdego ludzkiego problemu, 
to pogląd, że istnienie rządu to zło konieczne - jest czystym 
liberalizmem. Ignoruje on prawdy, o których naucza papież Leon XIII i 
rzeczywiście naucza cały Kościół nieprzerwanie od Nowego Testamentu, że 
rządy są niezbędnymi dobrami, a ich istnienie oddaje cześć samemu Bogu.
Różne rewolucje, które wstrząsnęły 
Europą i obiema Amerykami między XVII a XIX wiekiem, pokazują jednak, że
 istniejące wówczas rządy były czystymi kreacjami samych rządzących i w 
istocie sprawowały one władzę tylko we własnym imieniu, służąc w pewnym 
sensie tylko własnym interesom. Chociaż doktryna, że to rządy powinny 
rządzić i czerpać z tego korzyści, jest tak stara jak sam Platon i 
usankcjonowana przez katolicką wiarę, to jednak to wciąż liberalizm był 
tym czynnikiem, który zniszczył pojęcie rządzących jako tych, którzy 
swoją władzę dzierżą od Boga. Jest ogromna różnica pomiędzy łaskawym 
rodzicem, a zatrudnionym menadżerem, który tylko spełnia rolę swoich pracodawców.
ATAK NA OSOBĘ CZŁOWIEKA
Najnowszym atakiem liberalizmu jest 
atak przypuszczony na osobę człowieka. To atak, który dziś widzimy na 
własne oczy; to współczesny nam i najnowszy projekt liberalizmu. Ma on 
swoje korzenie już w XIX-wiecznej propagandzie broniącej rozwodów, co 
było zapowiedziane już przez nieuporządkowane życie wielu XVIII-wiecznych liberałów. Najpierw zaczęło się od obrony rozwodów, potem 
chodziło im o antykoncepcję, następnie o aborcję, potem po aborcji 
zaczęto walczyć o legalizację zachowań homoseksualnych, a na końcu 
zażyczono sobie zniesienia obowiązującego podziału na dwie płcie. 
Wszystkie te ataki są tak naprawdę jednym i tym samym: zamachem na 
podstawową prawdę zawartą w Księdze Rodzaju: „Jako mężczyznę i niewiastę ich 
stworzył” (Rdz 1,27).  Stworzenie człowieka jako kobiety i mężczyzny 
jest prawdą o małżeństwie i jednocześnie faktem świadczącym przeciwko 
antykoncepcji i aborcji; o życiu człowieka, a tym samym przeciwko 
eutanazji; o świętości małżeńskiej naturalnej płci, a tym samym 
przeciwko homoseksualnym aktom, a zwłaszcza przeciwko koncepcji, że te 
dwie obowiązujące płcie są czymś, co jest arbitralnie narzucone 
ludzkości.  Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo obecnie
 próbuje się zaszufladkować męską i żeńską płeć jako coś 
niesprawiedliwie narzuconego ludziom. Jest to coś, co właśnie dziś 
najbardziej próbuje uzyskać ostrze liberalizmu. Ich pierwszą „pinezką” 
była próba odseparowania płci biologicznej od płci kulturowej, co 
nazwali później ideologią gender. Ideologia ta już na pierwszy rzut oka
 jawi się jako totalnie społeczny konstrukt, niemający żadnego 
zakorzenienia w naturze. Następnie zaczęli zaprzeczać stabilności i 
rzeczywistości istnienia dwóch oddzielnych płci za pomocą takich rzeczy 
jak operacje zmiany płci. Stąd był już tylko krok do stwierdzenia, że 
obecnie znane dwie płcie są tylko jednym z wielu możliwych standardów 
wyrażania ludzkiej seksualności.
Kate Bornstein nie jest ani mężczyzną, 
ani kobietą. Uważa się za „hira”, ma swoją własną transgresywną 
osobowość, która niewątpliwie ma coś w sobie z wędrownego cyrku. „Ze” 
urodził się mężczyzną i został wychowany jako chłopiec. Potem w wieku 
dorosłym zdecydował się na zmianę płci i stał się kobietą. Kilka lat 
później mu się to znudziło, więc z tym skończył, ale nie chciał wrócić do
 bycia mężczyzną. Czy to dlatego stał się on swojego rodzaju gwiazdą dla
 wszelkiej maści transów?
Tak jak wcześni liberałowie mieli za złe
 fakt, że Bóg ustanowił sprawiedliwość i powściągliwość w stosunkach 
gospodarczych, później nie podobało im się to, że państwa mają Boga za 
swojego autora, tak teraz przeciwstawiają się temu, że stworzył On 
człowieka jako kobietę i mężczyznę. Nawet jeśli okaleczają swoje ciała, 
to i tak nie są w stanie tego zmienić. „Jako mężczyznę i niewiastę ich 
stworzył”. Są dwie płcie i mają one oddzielony od siebie społeczny wyraz
 kulturowy seksualności, który jeśli ma być zdrowy, to musi być on 
zakorzeniony w naturze i faktach biologicznych.
DUCH LIBERALIZMU
Duch liberalizmu jest całkowicie 
opozycyjny do ducha katolicyzmu. Ostatecznie jest on przecież duchem 
samego Lucyfera, który przeciwstawia się wszystkiemu, co zostało 
stworzone przez Boga na Ziemi lub w Niebie, a więc w konsekwencji staje 
też przeciwko samemu Bogu. Liberałowie kierują się zasadą supremacji 
woli. Zamiast przyjąć porządek ustanowiony przez Boga i Jego 
przedstawicieli, liberalizm niszczy wszystko to, co jest mu przeciwne i 
niespokojnie dąży do spełnienia swoich pragnień.
Choć różne podejścia liberalizmu, 
zwłaszcza te w ostatnich czasach mogą wydawać nam się śmieszne i 
niepoważne, to w gruncie rzeczy one wszystkie i tak wychodzą z jednego 
ducha. To, że niektóre osoby wyznają tylko część liberalnego 
światopoglądu (a inne zdecydowanie odrzucają), to niczego nie zmienia.
POWRÓT BOŻEGO PORZĄDKU
Jeśli takowy powrót miałby w ogóle 
nastąpić, to będzie on musiał odbyć się na wszelkich możliwych 
poziomach. Nie wystarczy przecież po prostu odeprzeć ostatnią falę 
liberalizmu, jeśli nie zajmiemy się dwoma poprzednimi, ponieważ one 
wszystkie mają swój początek w jednym źródle. Widać to dobrze na 
przykładzie marketingu i reklamy. To, co było niegdyś niezgodne z 
katolickim prawem w średniowieczu, dziś jest jednym z najbardziej 
efektywnych i skutecznych środków, służących do przemycania obrazów 
seksualnych i pokus do sfery publicznej. To naturalne, że wolny rynek 
wykorzystuje seksualne bodźce, by łatwiej sprzedać oferowane przez 
siebie produkty. Realizując cel, jakim jest nakłonienie klienta do 
zakupu jakiegoś towaru, reklama działa także przeciwko czystości, co 
pokazuje, jak pierwszy i trzeci atak liberalizmu może się złączyć w 
jeden.
W chwili obecnej nie wydaje się to 
prawdopodobne, by kultura zachodnia była w stanie przejść tak poważną 
konwersję. Ale zawsze możemy zacząć od przemiany własnych serc i 
umysłów. Jako katolicy, musimy zrozumieć, że liberalizm istnieje i 
wzmocnić się przed nim wewnętrznie. Tak więc, jak zwykle wypada nam studiować i uczyć się od autentycznego nauczania Wikariuszy Chrystusa. Tylko
 wtedy będziemy mieli szansę na prawidłowe odczytanie znaków czasu i 
skuteczną walkę z naszymi wrogami.