Dawid Berezicki, lider Obozu Wielkiej Polski przeprowadził ekskluzywny wywiad z Igorem Striełkowem.
   Igorze Iwanowiczu, jak Pan uważa, czy Polska całkowicie 
znajduje się w kręgu cywilizacji zachodnioeuropejskiej czy też pozostały
 jeszcze u nas jakieś wspólne wartości z „Rosyjskim Światem” – 
cywilizacją wschodnioeuropejską?
– Zacznijmy od tego, że Polska to kraj zamieszkały praktycznie w 
całości przez Słowian (przede wszystkim Polacy, ale również Rusini: 
Białorusini, Rosjanie, Ukraińcy, Łemkowie, i inni Słowianie: Słowacy, 
Czesi) W zdecydowanej większości są to Słowianie Wschodni, u których są 
wspólne i bardzo bliskie korzenie genetyczne i kulturowe z sąsiadami ze 
wschodu, a nie z zachodu. Jeżeli dobrze pamiętam, to jeszcze w wiekach 
XI – XII polscy i ruscy książęta i bojarzy (szlachta) kontaktowali się 
pomiędzy sobą praktycznie bez żadnych problemów i bez tłumaczy, bo ich 
języki były bardzo zbliżone.
Zaczęło się to zmieniać stopniowo. Ze strony wschodu od momentu 
mongolskiego najazdu na Ruś, który na prawie trzysta lat oderwał znaczną
 część Rusi europejskiej cywilizacji, zaś od strony Polski poprzez coraz
 większe wpływy i kościoła katolickiego i łacinizacji, a co za tym idzie
 wypieranie kultury słowiańskiej przez łacińską – katolicką (działania 
te nasiliły się zwłaszcza od końca XV wieku). Te fakty z obu stron 
wpłynęły na powstawanie najpierw nieporozumień, potem braku zrozumienia,
 aż do wrogości pomiędzy obiema stronami, pomiędzy naszymi brackimi 
narodami.
To co dziś określamy w Polsce jako „rusofobia”, powstało w wyniku 
krachu polskiego projektu budowy imperium „międzymorza – Polska Wielu 
Narodów od morza, do morza”. Ten projekt Polski upadł, poniósł porażkę w
 II połowie XVII wieku, bo Polska przegrała rywalizację z Moskwą, a 
potem jeszcze, pod koniec XVIII wieku nastąpiły trzy rozbiory Polski i 
znaczna część Polski była wchłonięta przez imperium rosyjskie 
(podporządkowanie polityczne, jurysdykcyjne, wojskowe, …).
Oczywiście liczne małe i czasem większe konflikty graniczne i wojny 
pomiędzy Polską a Rusią były i na przełomie X/XII wieków i potem od 
końca XV wieku praktycznie aż do końca XVIII wieku, poparcie przez 
znaczną część Polaków dla Napoleona i udział wojsk polskich w wyprawie 
na Rosję, no i potem w XX wieku – pod koniec I wojny światowej i po 
rewolucji w Rosji. Te konflikty, polskie powstania i działania wojenne 
nie mogły zostać bez śladów w tak zwanej pamięci narodowej obu narodów 
(polskiego i rosyjskiego).
Ale przecież, pomimo to (mimo tych różnic), mamy wspólne korzenie. 
Właśnie dlatego tak bliskie nam są wspólne wartości bazowe naszych 
narodów (a tak różne od praktycznie wszystkich pozostałych państw Europy
 zachodniej i centralnej). Te wspólne, czy też bardzo bliskie naszym 
narodom wartości skupiają się wokół głównej idei: Ważniejsza jest 
duchowość niż cielesność i materializm, mamy wyczulone poczucie 
sprawiedliwości, podobnie rozumiemy miłosierdzie, współczucie, … . 
Rosjanie i Polacy tak naprawdę są bardzo podobni mentalnie.
W związku z tym Polska jeszcze nie raz będzie miała bardzo trudny dla
 siebie wybór pryncypiów i wartości pomiędzy: swoimi narodowymi i 
chrześcijańskimi (czyli słowiańskimi, bliskimi z Rosją), a 
„europejskimi” (czyli zachodnimi – liberalnymi, tak naprawdę bez 
tożsamości narodowej, czy religijnej, a oceniając po licznych 
działaniach, to wręcz satanistycznymi).
Na przestrzeni wieków Polska wielokrotnie walczyła z Rosją. 
Jak pan uważa, czy te fakty nałożyły swoje piętno na stosunki rosyjsko –
 polskie?
– Częściowo na to pytanie odpowiedziałem już powyżej, chciałbym 
jednak dodać, że Królestwo Polskie, Rzeczpospolita, jak i potem – Polska
 po I wojnie światowej, nie zawsze były tylko wrogami Rusi, Państwa 
Moskiewskiego, Rosji czy ZSRR. Niejednokrotnie byliśmy też sojusznikami 
przeciw Tatarom, Turkom, Krzyżakom. Szwedom, Niemcom, … . Wystarczy tu 
choćby wspomnieć zwycięstwo pod Grunwaldem nad Krzyżakami, gdzie ramię w
 ramię przeciw wspólnemu wrogowi walczyły chorągwie polskie – koronne, 
wielkiego księstwa litewskiego, pskowskie, nowgorodzkie, smoleńskie, 
połockie, ale i czeskie i jazda tatarska.
Również i później były takie wspólne zwycięstwa – w wojnie północnej 
przeciw Szwedom, czy wspólne zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem w II 
wojnie światowej. Nie należy również zapominać o naprawdę olbrzymiej 
ilości Polaków: żołnierzy i oficerów, którzy od końca XVIII wieku aż do I
 wojny światowej włącznie, a nawet podczas wojny domowej w Rosji po 
rewolucji bolszewickiej, walczyli w szeregach armii Imperium 
Rosyjskiego.
Wielu Polaków zajmowało wysokie i nawet najwyższe stanowiska wojskowe
 i zapisało się w historii jako wybitni dowódcy. Wystarczy tu wspomnieć o
 generałach: Lewickim, Nagłowskim, Kwiecińskim, Biskupskim, Dowbor – 
Muśnickim, Niepokojczyckim jak i o wielu innych, jak choćby generał 
Mikołaj Przewalski -wybitny badacz flory i fauny Kaukazu.
A z okresu nam bardziej bliskiego wystarczy wspomnieć choćby znanego w
 Rosji „marszałka zwycięstwa” – Konstantego Rokosowskiego. Nawet słynny 
„lodowy marsz” białej armii w trakcie wojny domowej w Rosji w 1919 roku 
odbył się z udziałem licznych Polaków – oficerów i żołnierzy, bo 
przecież cała czwarta eskadra 2 Drozdowskiego Pułku Konnego składała się
 tylko z Polaków.
Nie należy zapominać także o udziale Polaków – ochotników, jak i 
zesłańców (byłych uczestników polskich powstań) w odkrywaniu i oswajaniu
 Syberii, Jakucji ale również i Turkmenistanu, dalekiego wschodu. Tam 
też wielu Polaków zajmowało ważne stanowiska wojskowe i w rosyjskiej 
administracji cywilnej, byli też liczni polscy naukowcy, inżynierowie, 
czy nawet chłopi którzy pojechali na Syberię uprawiać ziemię. Oni 
wszyscy wnieśli znaczący wkład do rosyjskiej historii, zostając przy tym
 Polakami. Szkoda tylko że o wielu z tych wybitnych polakach tak mało 
mówi się w Polsce.
Ja osobiście z wielkim zainteresowaniem czytałem prace o Jakutach i Jakucji autorstwa Piekarskiego i Seraszewskiego. Jeszcze raz się powtórzę: bezpośrednie sąsiedztwo dwóch państw 
pretendujących w tym samym okresie do statusu imperium na tych samych 
terytoriach i ich rywalizacja polityczna i wojskowa, z której Rosja 
wyszła zwycięsko, nałożyły swoje piętno na pamięć historyczną obu 
narodów i na nasze dzisiejsze oficjalne stosunki na poziomie państwowym. 
Mogę też w pełni świadomie powiedzieć: w dzisiejszej Rosji nie ma 
żadnej nienawiści czy nawet wrogości w stosunku do Polski i Polaków. 
Powtarzam, czegoś takiego nie ma. Nawet teraz, gdy nasza oficjalna 
propaganda ciągle podaje informacje o polskich działaniach 
nieprzychylnych czy wręcz wrogich wobec Rosji – jak sprawa likwidacji 
pomników żołnierzy radzieckim z okresu II-wojny światowej, czy też o 
antyrosyjskich pozycjach polskich „orientujących się na zachodnie 
wartości” oficjalnych elit politycznych, to w Rosji nie ma czegoś 
takiego jak nienawiść czy nawet nieprzychylność wobec Polski i Polaków.
Jaka jest Pana opinia na temat Zbrodni Katyńskiej i kto Pana zdaniem dokonał tej zbrodni?
Jako historyk z wykształcenia, który nawet próbował ponad dwadzieścia
 lat temu zacząć pracę naukową w tej dziedzinie, mam z tym problem. Do 
dziś nie mogę sobie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno 
dochodzenie przeprowadzone podczas niemieckiej okupacji Smoleńska i 
terenów wokół (m.in. Katyń), jak i późniejsze dochodzenie radzieckie z 
przełomu lat 1944/1945 roku nie były obiektywne, nie były obojętne 
politycznie i propagandowo. Do obu można mieć olbrzymie zastrzeżenia 
merytoryczne i faktograficzne. Dlatego nie było też wówczas zaufania co 
do wyników któregokolwiek ze śledztw.
Szczerze mówiąc nie mam tez zaufania co do 
„gorbaczowsko-jelcynowskiej” oceny tej tragedii. Ja sam osobiście tym 
tematem się nie zajmowałem. Dlatego nie wykluczam żadnego z dwóch 
wariantów tej zbrodni, mało tego, mogły nawet wystąpić oba jednocześnie.
 Dlatego uważam, ze warto by było jeszcze raz na poważnie powrócić do 
zbadania tej zbrodni przez wspólną rosyjsko – polską złożoną z 
niezależnych „niezaangażowanych politycznie i ideowo” w tą sprawę 
historyków, badaczy i specjalistów, którzy byli by do siebie nastawieni 
przynajmniej neutralnie, bo bez tego nie da się zbudować żadnego 
wzajemnego zaufania niezbędnego do wspólnej owocnej pracy.
Czy Pana zdaniem wejście Polski do NATO i Unii Europejskiej ostatecznie podzieliło (rozdzieliło) nasze narody?
– Bloki i układy wojskowe, polityczne pojawiają się i znikają. Nie ma
 rzeczy które by się nie zmieniały i w naturze i w historii. Jest to 
zauważalne zwłaszcza obecnie, gdy zjawiska i procesy które kiedyś 
dokonywały się stuleciami, zachodzą praktycznie z dnia na dzień. Gdy w 
ciągu ostatnich 10-25 lat doszło do aż tylu zmian w Europie i na 
świecie. Gdyby, nie daj Boże, obecnie doszło do jakiegoś konfliktu 
zbrojnego pomiędzy Rosja a NATO, to będzie to nieodwracalna katastrofa 
dla nas wszystkich i mówiąc szczerze, nawet nie chcę o tym myśleć. W 
takiej sytuacji Polska znalazła by się w sytuacji najgorszej,
 bo stanie się tylko „polej walki” pomiędzy walczącymi stronami. Polsce 
stanie się wówczas krzywda a nie USA, czy „starym” krajom NATO.
Liczę jednak, że do czegoś takiego nigdy nie dojdzie. Mam też 
nadzieję, że Polacy pamiętając okropieństwa II-wojny światowej nie będą 
ryzykować zniszczenia swojego pięknego kraju, w imię wątpliwych ambicji 
części swoich elit politycznych.
Rosja do Polski obiektywnie nie ma żadnych pretensji ani 
terytorialnych ani innych. O tym Polacy powinni wiedzieć i to powinni 
zrozumieć.
Jakie jest Pana zdanie odnośnie sankcji zachodu wobec Rosji i
 rosyjskiego embarga na zachodnie towary spożywcze – w tym na Polskie 
produkty?
– Ponieważ nie jestem ekonomistą, a wojskowym, to dość trudno jest mi
 na to pytanie odpowiedzieć fachowo. Jako człowiek, uważam że dla nikogo
 z nas ta sytuacja nie jest potrzebna. Obie strony na tym coś tracą.
Pana zdaniem jesteśmy na progu wojny NATO z Rosją, czy jest 
nadzieja, że to wszystko to tylko działania PR i metody wywierania 
presji i nacisków na Moskwę przez Waszyngton i Brukselę?
– Uważam, że nawet obecnie, w momencie osłabienia Rosyjskiej 
Federacji, NATO nie zdecyduje się na otwarty i bezpośredni konflikt z 
Rosją. Taki konflikt może skończyć się nawet globalna katastrofą. Nawet 
przy samym udanym scenariuszu rozwoju sytuacji dla NATO (czyli przy 
braku użycia broni masowego rażenia) może to doprowadzić do 
przysłowiowego samobójstwa walczących, a przy okazji do zagłady całego 
świata – zagrożenie katastrofy ekologicznej, przy której Czarnobyl to 
tylko zabawa.
Dotknęło by to przede wszystkim Europę (Polska w pierwszej 
kolejności), ale nawet wówczas nikt na świecie nie mógłby być bezpieczny
 że jego skutki tej katastrofy ominą. Dlatego właśnie mam nadzieję, że 
dowództwo NATO doskonale zdaje sobie z tego sprawę. [Gdyby nie to, że są w znacznej mierze psychopatami – admin]
Dlatego też uważam, że prawdziwym celem obecnej kampanii jest jak 
największy nacisk propagandowy, polityczny, wojskowy i ekonomiczny na 
Rosję. Jest to zmasowane, skoordynowane okazywanie presji wojskowo – 
polityczno – ekonomicznej na Rosję. Zachodowi chodzi m.in. o wciągnięcie
 dzisiejszej Rosji (osłabionej gorbaczowsko – jelcynowską zdradą) w nowy
 wyścig zbrojeń, który może okazać się katastrofalny dla naszego kraju.
Prawdziwym celem, jest doprowadzenie do sytuacji, gdy rosyjskie elity
 polityczne same się poddadzą i uznają swoja porażkę. W takiej sytuacji 
wszystko jest możliwe. Ale i ta sytuacja nie będzie sprzyjała Polsce, 
wojna wewnętrzna i katastrofa humanitarna w sąsiednim kraju (tym 
bardziej, w takim, jak Rosja) nikomu z sąsiadów nigdy nie przyniesie nic
 dobrego, a jedynie stworzy nowe własne problemy. Jakie? Pomnóżcie 
problemy Syrii czy Libii tak z razy dziesięć i wówczas może zrozumiecie,
 co będzie oznaczać dla Unii Europejskiej nowa smuta w Rosji, nie 
wspominając już o licznych konfliktach które pojawiły by się wówczas na 
całym terenie byłego ZSRR.
W takim razie jak Pan widzi przyszłość stosunków polsko – rosyjskich?
Obecna sytuacja w Polsce moim zdaniem zaczyna przypominać tragiczny 
okres lat 1938-1939. Wówczas koledzy obecnych warszawskich „jastrzębi” 
(ministrów Macierewicza, Waszczykowskiego), panowie Bek i Rydz – Śmigły,
 doprowadzili Polskę do katastrofy.
Dziś, u polityków o poglądach podobnych do wymienionych, jest jeden 
jedyny wróg – to ROSJA, a we wszystkim pozostałym powtarzają praktycznie
 bezkrytycznie działania swoich poprzedników, z tej, tak niedawnej 
historycznie epoki. Takie działania nie mogą spotkać się ze zrozumieniem
 ani ze strony władz Rosji ani ze strony rosyjskiego wykształconego i 
politycznie aktywnego społeczeństwa obywatelskiego.
Polska ma jednak wybór. Jest inna droga – na wzór roku 1989, kiedy to
 Polakom wystarczyło odwagi i mądrości politycznej by usiąść przy 
okrągłym stole i wspólnymi siłami wszystkich stron zdecydować o dalszym 
losie kraju i narodu. Sądzę, że zdecydowana większość Polaków zdaje 
sobie sprawę, że wariant rozwoju sytuacji na wzór roku 1989 jest o wiele
 korzystniejszy niż na wzór lat 1938-39…
Naprawiać obecną sytuację trzeba obowiązkowo. Rosja i Polska nie 
powinny być wrogami, a ci którzy uważają inaczej są zdrajcami 
słowiańskich idei i wartości. Ale Rosja nie powinna wtrącać się w 
wewnętrzne sprawy Polski. By przestał obowiązywać trend na wrogość z 
Rosją, muszą tego dokonać sami Polacy w sposób demokratyczny. 
Doświadczenia roku 1989 są.
Kilka partii politycznych i ruchów patriotycznych o propolskim 
nastawieniu mogą wspólnie się zebrać i razem wypracować nowy kierunek w 
stosunkach polsko – rosyjskich, który wyprowadzi kraj ze skraju 
przepaści, na którym to Polska znalazła się dzięki obecnej polityce PiS.
 Następnie należało by przedstawić własny plan rozwoju dalszych działań 
dla obecnych euroatlantyckich elit politycznych w Polsce, powiedzmy, 
zebrać wszystkich przy drugim okrągłym stole i porozmawiać przy nim o 
możliwych dalszych kierunkach rozwoju kraju: państwa i narodu. I to 
powinno być bez uprzedzeń, bez rusofobii, bez bezkrytycznego 
podporządkowania USA i bez niezrozumiałego wspierania probanderowskiej i
 neonazistowskiej Ukrainy.
Co pan uważa odnośnie mających obecnie miejsce w Polsce wystąpień w związku z 73-rocznicą zbrodni Wołyńskiej?
– Rzeź Wołyńska 1943 roku, bez wątpienia jest aktem ludobójstwa o 
charakterze narodowym, gdzie decydujące były pochodzenie narodowe i 
wyznanie. Obecnie na tle ukraińskiego bezkrytycznego kultu Bandery i 
jego idei. czyli patronowi tej rzezi, włącznie z przemianowaniem w jego 
cześć jednej z centralnych ulic Kijowa, podejmowanie w Polsce tej 
tematyki i zachęcanie do debaty publicznej na ten temat, jest bardzo 
aktualne i potrzebne. Czy trzeba tu jeszcze coś dodawać? Polacy maja 
pełne prawo wiedzieć i pamiętać o swoich historycznych tragediach. Tak 
samo jak i Rosjanie, czy też każdy inny naród na świecie.
Jaki jest Pana stosunek do Polski i Polaków?
– Jak już powiedziałem, przy jednym z wcześniejszych pytań, zupełnie 
normalnie, jeśli można tak powiedzieć. Miałem kilku PRZYJACIÓŁ, Z 
KTÓRYMI RAZEM SŁUŻYLIŚMY W ARMII, BYLI TO POTOMKOWIE POLSKICH ZESŁAŃCÓW z
 XIX wieku, którzy o tym wiedzieli i pamiętali, zawsze podkreślali że są
 Polakami, pomimo że z przyczyn naturalnych się zrusyfikowali (a raczej:
 zasymilowali z Rosjanami). Doskonale się z nimi współpracowało.
Jednemu z nich, z którym służyliśmy w Czeczenii, i który tam doszedł 
do stopnia pułkownika wojsk FSB, poświęciłem nawet swój nieco ironiczny i
 satyryczny wiersz „Zenitiabu”, ponieważ miał ona hasło wywoławcze 
„Zenit”. Dzięki temu znam polską mentalność jak i charakterystyczne dla 
Polaków tak zwaną „gorącą głowę”, wybuchowość oraz pośpiech w działaniu,
 ale również, sumienność, wierność danemu słowu, honorowość, szlacheckie
 poczucie własnej wartości i honoru.
Mój dziadek był nagrodzony orderem Virtuti Militari, ponieważ jako 
dowódca batalionu zmechanizowanego brał udział w walkach o Königsberg 
oraz wyzwalał północną Polskę i za to właśnie został nagrodzony tym 
polskim orderem.. Niestety w Polsce nigdy nie byłem i najprawdopodobniej
 w najbliższej przyszłości nie będę, nie miałem więc okazji do 
osobistych kontaktów z Polakami w Polsce.
Pamiętam jednak, że kiedy kilka lat temu nasz transportowy volksvagen
 ugrzązł w błocie pod Borodino, w obozie rekonstruktorów po 
rekonstrukcji w 200-rocznicę bitwy pod Borodino w 2012 roku, to właśnie 
polscy rekonstruktorzy, kompletnie bez naszej prośby, sami przyszli nam 
pomóc wyciągnąć samochód z błota. Pamiętam, że wówczas podarowałem im 
mój pamiątkowy srebrny kielich, który dostałem za służbę na Kaukazie… 
Jestem teraz bardzo ciekaw jaki ma obecnie stosunek do Rosji, do 
sytuacji na Ukrainie, w tym i do mojego udziału w tych wydarzeniach, 
obecny właściciel tego kielicha.
Jakie ma Pan zdanie na temat, że wielu pana żołnierzy i 
podwładnych nie otrzymało od obecnych władz DRL (Donieckiej Republiki 
Ludowej) ani medali, ani jakiejś gratyfikacji finansowej (rekompensaty 
za doznane urazy, rany, dla inwalidów wojennych), ani nawet pomocy dla 
rodzin, których bliscy tam zginęli, nawet dla rodzin których nie stać 
obecnie na pomnik na mogile swoich bliskich?
– Jeżeli o tym mówimy, to ochotnicy z Rosji, którzy walczyli za 
Doniecką i Ługańska republiki, jechali walczyć nie dla nagród, medali 
czy po to by otrzymać pomoc ze strony państwa po powrocie. Oni tam 
walczyli za naród, za prawie 90% Rosjan na Donbasie, którzy są tam 
większością i są u siebie, a którym zagrażał i nadal zagraża, jeśli nie 
fizyczny, to 100% kulturowy i językowy „holokaust” ze strony ukraińskich
 neo-nazistów i probanderowskich władz.
Oni jechali tam walczyć z tym samym zagrożeniem, które już w czasie 
II-wojny światowej i tuż po niej przyniosło tyle ofiar narodom: 
rosyjskiemu, białoruskiemu, ukraińskiemu, polskiemu oraz Łemkom, 
Ormianom i żydom (przypomnienie redakcji: chodzi o akty ludobójstw 
ukraińskich nacjonalistów i nazistów z lat 1941 – 1946 na terenach 
dzisiejszej Ukrainy, Polski i Słowacji, o udział ukraińskich jednostek w
 likwidacji gett w Warszawie, Łodzi i innych miastach Polki i byłego 
ZSRR, o ukraińskie formacje SS z których formowano oddziały strażników 
obozowych w licznych niemieckich obozach zagłady, o zbrodnie oddziałów 
UPA po zakończeniu działań wojennych, …).
Ci ludzie nie liczyli na nagrody, jak samo jak i ja osobiście, I nie 
otrzymaliśmy tych „nagród”. Ale tak już bywało nie raz w rosyjskiej 
historii (a i nie tylko rosyjskiej). Myślę, że czas wszystko uporządkuje
 i przywróci na właściwe miejsca, a bohaterzy, którzy dla zasady i idei 
bronili swój naród, doczekają się jeszcze społecznego i państwowego 
uznania w przyszłości.
Dziękuję bardzo za udzielenie tego bardzo interesującego wywiadu.
Za: https://marucha.wordpress.com/2016/07/12/noworosyjski-dowodca-polska-znajduje-sie-w-takiej-samej-sytuacji-jak-w-1939-roku/