W wywiadzie udzielonym niemieckiej gazecie prof. Krzysztof Jasiewicz powiedział:
holocaust nie byłby możliwy bez aktywnego udziału Żydów w mordowaniu swojego narodu.
Skala
niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, „co się działo na
obrzeżach zagłady”, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w
procesie mordowania swojego narodu.
W
opracowaniach dotyczących zagłady Żydów bardzo rzadko poruszana jest
kwestia kolaboracji Żydów z Niemcami. Nie znaczy to oczywiście, że
problem współpracy europejskich Żydów z Niemcami przy zagładzie
żydowskiego narodu nie był Żydom znany i osądzany we własnym środowisku.
Jak pisze Joanna Szczęsna, w Izraelu przez dziesięciolecia: Powszechnie
uważano, że ofiarą ludobójstwa padli najlepsi synowie żydowskiego
narodu.
Historyk i publicystka izraelska Idith Zertal, […] przypomniała słowa Ben Guriona z 1949 r.:
„Tym, którzy ocaleli, gdyby nie byli tym, kim byli: złymi, brutalnymi egoistami, na pewno by się to nie udało. To, co przeżyli, wyrwało z ich duszy wszystko, co najlepsze”.
Inny żydowski historyk, Michael C. Steinlauf o polskich Żydach, którzy w latach 1939-1942 zarządzali gettami, napisał, że:
„Byli w większości przypadków skłonni do częściowej współpracy z agresorem”.
Naoczny
świadek zagłady warszawskich Żydów, zamordowany przez Niemców kronikarz
getta warszawskiego Emanuel Ringelblum, relacjonuje zaś:
„Kiedy akcja przesiedleńcza wybuchła w Warszawie w lipcu 1942 roku i żydowska Ordnungsdienst [policja] przejęła kierownictwo akcją, tow. [Szachno Efroim] Sagan nie posiadał się z oburzenia. Uważał, że Gmina Żydowska powinna była, mimo gróźb niemieckich, odmówić jej wykonania. Lepiej by było, gdyby Niemcy sami to zrobili. […] Tow. Sagan przyszedł do Judenratu i złożył protest przeciw jego haniebnemu postępowaniu, przeciwko temu, że wziął na siebie rolę kata i pomagiera morderców z SS. […]
Szachno Sagan nie mógł biernie przyglądać się, jak żydowscy Ordnungsmänner [policjanci] łapią dzieci na ulicach i ładują je do wozów ciężarowych na Umschlagplatz. Nie mógł znieść widoku żydowskich kobiet ciągniętych za włosy przez żydowskich łapaczy z Ordnungsdienstu. Pewnego razu na widok takiej brutalnej sceny zainterweniował. Rozjuszeni tym „chłopcy” [żydowscy policjanci] chcieli go załadować do wozu i odtransportować na Umschlagplatz. Znalazł się jednak wśród nich taki, co go poznał i uwolnił”.
Ponadto amerykański historyk Bryan Mark Rigg ustalił, że:
„W Wehrmachcie mogło służyć co najmniej 150 tysięcy mischlingów [ludzi pochodzenia żydowskiego – uwaga E.K.]. Istnieją również dowody, że niejeden z nich był oficerem wysokiej rangi, a niektórzy doszli nawet do szarż generalskich czy admiralskich galonów”.
Pewne
wzorce zachowań społeczności żydowskich wobec hitlerowskich Niemiec
datują się jeszcze z okresu przed wybuchem drugiej wojny światowej. Dla
przykładu, jak pisze żydowska profesor Hannah Arendt:
„dr Joseph Löwenherz już w roku 1938: Zdołał przekształcić całą wiedeńską gminę żydowską w instytucję będącą na usługach władz nazistowskich. Był także jednym z bardzo niewielu działaczy tego rodzaju, który za swe usługi otrzymał nagrodę: pozwolono mu zostać w Wiedniu aż do końca wojny, kiedy to wyemigrował do Anglii, stamtąd zaś do Stanów Zjednoczonych”.
Z punktu widzenia rozwiązań technicznych, proces ludobójstwa względem polskich Żydów składał się co najmniej z siedmiu etapów:
- Zgromadzenia rozproszonych po niewielkich miasteczkach i osadach Żydów w gettach zlokalizowanych w większych skupiskach miejskich.
- Utrzymywania przez władze żydowskie mieszkańców gett w przekonaniu, że ewentualne wysiedlenie związane jest z pracą na wyznaczonych przez Niemców terenach.
- Schwytania przeznaczonych do uśmiercenia Żydów (zwanego po dziś dzień przez historyków nie wiadomo dlaczego wysiedleniem) i doprowadzenie ich na plac przeładunkowy, tj. do miejsca, skąd odchodziły pociągi do obozów zagłady oraz załadowanie skazanych na śmierć do wagonów.
- Dowiezienia Żydów do obozów zagłady.
- Przygotowania skazanych na śmierć (obcięcie im włosów, odebranie kosztowności, bagaży itp.) i grabieży mienia pomordowanych.
- Uśmiercenia.
- Unicestwienia ciał zamordowanych.
Policja
żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w
sprawie wysiedlenia. […] Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję
nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie,
widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami,
zrabowanymi wespół z Ukraińcami.
Okrucieństwo
policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i
Łotyszów. Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską,
która zawsze chciała być „plus catholique que le pape”, by przypodobać
się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant
żydowski. […]
Do
powszechnych zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali
kobiety na wozy „Kohna i Hellera” lub na zwykłe wozy ciężarowe.
Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór.
Nie zadowalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali
„winnych”, którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na śmierć. […] Do akcji
wysiedleńczej przyłączyły się dobrowolnie – poza policją – jeszcze inne
organizacje i grupy.
Czołowe
miejsce zajmuje Pogotowie Ratunkowe Gancwajcha o amarantowych czapkach,
ta szalbiercza instytucja, która nie udzieliła ani jednemu Żydowi
pomocy lekarskiej. […] Ta oto bandycka szajka aferzystów zgłosiła się
ochotniczo do „zbożnej” roboty wysyłania Żydów na tamten świat. I ta
właśnie szajka wyróżniła się brutalnością i nieludzkim postępowaniem.
Czerwone czapki okryły się czerwonymi plamami krwi nieszczęśliwych mas
żydowskich. Oprócz Pogotowia pomagali w akcji urzędnicy Gminy
[Żydowskiej], jak również Pogotowie KOS.[…]
Wszystko sprowadzało się u nich do kwestii ”łebka”.
W
dnie, kiedy wyznaczano im kontyngent, handlowano „łebkami”; zapisywali w
książeczce: dostarczyłem tyle a tyle „łebków”. Przychodził na Dziką 3 i
prosił o chleb, bo dostarczył „łebki” ponad normę. Jakiś adwokat
przechwalał się wobec mnie, że załadował na wozy 1000 Żydów. Teraz, w
końcu października 1942 roku, policja żydowska rozmyśla, jak tu złapać
jakiegoś Żyda, sprowadzić go na Umschlagplatz. […] Spośród Niemców brali
udział w akcji na ogół esesmani. Ich „sława” jest uzasadniona. […]
Dlaczego
50 esesmanów (inni powiadają, że nawet mniej) przy pomocy oddziału
około 200 Ukraińców i tyluż Łotyszów mogło dokonać tego tak gładko?