Rebelia wojskowa w lipcu 1936 roku w
Hiszpanii skierowana przeciwko władzom republikańskim zakończyła się
tylko częściowym powodzeniem. Kilka dni po jej wybuchu można już było
wyznaczyć linię oddzielającą obszary, gdzie wojskowi zwyciężyli, od
tych, gdzie republikanie nie dali się zaskoczyć. Generalnie spiskowcom
udało się opanować północno- zachodnią część kraju, wszelako bez
uprzemysłowionych i przywiązanych do autonomii prowincji baskijskich
(Vizcaya i Guipuzcoa) oraz górniczej Asturii. To był trzon tradycyjnej
Hiszpanii wiernej Chrystusowi i Koronie, pamiętającej o zamierzchłych,
lecz pełnych chwały czasach Rekonkwisty.
Na południu wojskowi kontrolowali
północną część Maroka, Wyspy Kanaryjskie, Baleary (z wyjątkiem Minorki).
Jeśli chodzi o zamorskie posiadłości, to wypadki rozgrywały się tam z
pewnym opóźnieniem w stosunku do metropolii, ale ostatecznie Gwinea,
Fernando Po, Ifni i Villa Cisneros – terytoria w zachodniej Afryce z
dostępem do morza – zostały opanowane przez spiskowców. Oprócz tego
zbuntowani żołnierze zdołali utrzymać swoje pozycje w enklawach
otoczonych terytorium republikańskim. Na północy kraju było to Oviedo,
na południu, w Andaluzji: Sewilla, Kordoba, Granada oraz sąsiadujące
przez Cieśninę Gibraltarską z Marokiem terytorium między Kadyksem a
Algeciras.
Nie te jednak miejsca przykuły uwagę
Hiszpanii w pierwszych miesiącach wojny domowej, a mikroskopijny punkt
oporu buntowników na wrogim terytorium – toledański Alkazar. Jego
obrona, nosząca znamiona prawdziwego bohaterstwa, zręcznie
wykorzystywana przez frankistowską propagandę, stała się symbolem dla
wszystkich zwolenników przewrotu – od nawarskich karlistów (mówiących
między sobą nierzadko po baskijsku, sławiących w boju Chrystusa Pana i
podejrzliwie spoglądających na centralizacyjne zapędy państwa) po
falangistowsko-syndykalistycznych społecznych radykałów.
W Toledo, starej stolicy Kastylii,
rebelia nie udała się. Wykorzystując przewagę liczebną, siły
republikańskie zepchnęły spiskowców dowodzonych przez pułkownika Jose
Ituarte Moscardo na mały obszar obejmujący Alkazar położony na wzgórzu
górującym nad miastem i Tagiem. Dodajmy, że w Hiszpanii terminem
„Alkazar” określa się warowną rezydencję reprezentacyjną (coś w rodzaju
pół-pałacu, pół-fortecy), wywodzącą się z tradycji architektonicznych
islamu.
Ostatecznie Moscardo zabarykadował się w
twierdzy wraz z 1300 ludźmi, wśród których byli członkowie Gwardii
Cywilnej (800), oficerowie (100), falangiści i inni prawicowi bojówkarze
(200) oraz kadeci z miejscowej Akademii Piechoty (190). Ponadto w
Alkazarze przebywało również 550 kobiet i 50 dzieci, a także pewna
liczba zakładników, między innymi gubernator z całą rodziną i lewicowi
politycy.
Pierwszą „pokojową” próbę poddania
twierdzy przedsięwziął dowódca milicji republikańskiej w Toledo –
Candido Cabello. W dniu 23 lipca 1936 r. zatelefonował on do płk.
Moscardo by powiadomić go, że jeśli nie podda Alkazaru w ciągu 10 minut,
to jego syn – Luis, będący w niewoli republikańskiej, zostanie
rozstrzelany. „Żeby stwierdzić czy to prawda, przemówi do pana” – dodał.
Poproszony do telefonu Luis Moscardo wypowiedział słowo: „Papa”.
” Co się dzieje, mój chłopcze?”- zapytał pułkownik.
„Nic, oni mówią, że zastrzelą mnie, jeśli Alkazar nie podda się”.
„Jeśli to prawda – odrzekł ojciec – powierz swoją duszę Bogu, krzyknij i umrzyj jak bohater. Żegnaj mój synu…”
Ta zupełnie niesamowita, lecz
autentyczna rozmowa ojca z synem (jej spokój maskujący rodzicielską
rozpacz wręcz poraża) miała swój smutny epilog. Luis Moscardo został
rozstrzelany miesiąc później, a okrutny los nie oszczędził i drugiego
syna pułkownika, który zginął w Barcelonie.
Przez cały sierpień obie strony,
oblegający i oblegani, prowadziły zażarty pojedynek karabinowy, kończący
się niezmiennie wygraną dobrze wyszkolonych i uzbrojonych (zapasy
amunicji uzyskano z sąsiedniej fabryki broni) obrońców. Republikanie
mieli jednak przewagę psychologiczną nad przeciwnikiem. Ten bowiem był
całkowicie odcięty już nie tylko od zwartego obszaru pozostającego pod
kontrolą generała Franco et consortes, ale i jakichkolwiek
informacji na temat wypadków rozgrywających się w innych częściach
Hiszpanii. Obrońcy mogli więc obawiać się, że upragniona odsiecz nie
nadejdzie. Z drugiej jednak strony ludzie Moscardo uświadamiali sobie,
ze nie ma dla nich praktycznie alternatywy. Cóż, rozwścieczeni oporem
republikańscy milicjanci niejednokrotnie dawali do zrozumienia, że ich
żywot po poddaniu twierdzy nie będzie długi.
Pomimo bezustannego ostrzału i ciężkiej
sytuacji żywnościowej, obrońcy zachowywali godny podkreślenia,
prawdziwie hiszpański spokój (tym m.in. Hiszpanie różnią się od Włochów,
choć ignoranci wrzucają oba narody do jednego worka). Dla podtrzymania
ducha walki urządzano uroczyste parady, a w podziemiach Alkazaru
odpędzano czarne myśli ognisto-refleksyjnym „flamenco” z kastanietami.
17 sierpnia oblężony garnizon po raz
pierwszy – wprawdzie w sposób pośredni – nawiązał kontakt ze światem
zewnętrznym. W tym dniu nad twierdzą przeleciał samolot i zrzucił ulotki
zawierające słowa zachęty do dalszej obrony, podpisane przez przywódców
rebelii, generałów Francisco Bahamonde Franco i Emilio Mola.
9 września przez megafon umieszczony w
pobliżu twierdzy oblegający poinformowali obrońców, że major Vincente
Rojo, były profesor taktyki w Akademii Piechoty, pragnie odwiedzić
Alkazar w celu przekazania propozycji rządu republikańskiego. Ponieważ
Rojo był osobiście znany płk. Moscardo, a także innym oficerom
pozostającym w twierdzy, pozwolono mu wejść.
Obie strony na czas wizyty przerwały
oczywiście ogień. Rojo, wyrażając stanowisko władz, zaproponował
poddanie Alkazaru w zamian za co gwarantował życie i wolność kobietom
oraz dzieciom pozostającym w twierdzy. Mniej wesołe wieści miał do
przekazania wojskowym – groził im sąd wojenny (w praktyce oznaczało to
rozstrzelanie). Moscardo odmówił, choć przy okazji zapytał majora, czy
nie byłoby możliwe sprowadzenie do Alkazaru księdza. Rojo przyrzekł
przekazać te prośbę rządowi i – po rozmowie oficerami bezskutecznie
nalegającymi by pozostał z nimi – opuścił broniony obszar.
Tymczasem w twierdzy zapasy żywności
dramatycznie się wyczerpywały, co dla każdego obrońcy oznaczało
zmniejszenie dziennej racji chleba do 180 gramów. Nie zabrakło za to
strawy duchowej, gdyż 11 września, niemal po dwóch miesiącach oblężenia,
do fortecy przybył ksiądz Camarasa, udzielając obrońcom, z braku
możliwości indywidualnej spowiedzi, rozgrzeszenia ogólnego. Chwilowe
odprężenie związane z przybyciem księdza wykorzystali niektórzy
żołnierze do nawiązania słownego kontaktu z oblegającymi. Republikańscy
milicjanci podarowali nawet obrońcom (do których za chwilę mieli
strzelać) papierosy i podjęli się przekazać wiadomości ich rodzinom.
Po opuszczeniu twierdzy przez
duchownego, republikanie podjęli kolejną próbę złamania oporu obrońców
Alkazaru. Wiedząc, że ich położenie jest bardzo ciężkie, po podłożeniu
min pod dwie wieże fortecy, rozpoczęli 18 września atak. Jedna z owych
wież rzeczywiście wyleciała w powietrze, co umożliwiło milicjantom
wdarcie się na dziedziniec, gdzie wywiesili czerwoną flagę. Na szczęście
jednak dla obrońców mina podłożona pod wieżę północno-wschodnią nie
eksplodowała, niwecząc tym samym ostateczny cel przedsięwzięcia.
20 września wieczorem – po wcześniejszej
nieudanej próbie podpalenia Alkazaru – do Toledo przybył sam towarzysz
Francisco Largo Caballero (przywódca socjalistów hiszpańskich),
domagając się zdobycia twierdzy w ciagu 24 godzin. Dzień później
ostateczne decyzje co do losów obrońców zapadają również po stronie
przeciwnej. Generał Franco decyduje się na odsiecz, chociaż nie ma w tym
względzie poparcia ze strony wszystkich swych współpracowników.
Postanowienie generała jest tym ciekawsze, jeśli uwzględnimy, że w
pierwszej fazie wojny w Hiszpanii były jeszcze inne mikroskopijne,
osamotnione i bohatersko bronione punkty oporu jego zwolenników. Te
jednak – w przeciwieństwie do toledańskiego Alkazaru – „odpuszczono”.
Pewnym wytłumaczeniem może tu być jednak istnienie w Toledo fabryki
broni, a pewnie i samo miasto będące hiszpańskim (dokładnie:
kastylijskim) odpowiednikiem Krakowa.
23 września wojska pod dowództwem
generała Iglesiasa Vareli od północy ruszyły z odsieczą obrońcom
twierdzy. Ci drudzy byli zresztą znowu w poważnych opałach, gdyż
oblegający podłożyli ładunek wybuchowy pod ocalałą wieżę. Zrobili to na
tyle skutecznie, że ta 25 września runęła do Tagu. Oszpeconej, bezgłowej
twierdzy jednak nie zdobyto.
2 dni poźniej, w godzinach rannych,
obrońcy Alkazaru po raz pierwszy ujrzeli sojusznicze wojska, gromadzące
się na północnych wzniesieniach okalających miasto. W południe Varela
rozpoczął atak na Toledo, który zakończył się pełnym sukcesem.
Niezdyscyplinowana milicja republikańska nie miała szans w starciu z
regularnym wojskiem.
Sam Varela wkroczył do miasta 28
września. Jego spotkanie z niewątpliwym bohaterem Alkazaru, płk.
Moscardo, przebiegło w nietypowy sposób. Otóż pułkownik stwierdził wobec
generała, że nie ma mu nic szczególnego do zakomunikowania, używając
przy tym zwrotu sin novedad (nic nowego), który służył 17-18 lipca 1936 r. za hasło wojskowym spiskowcom.
Byli obrońcy tymczasem, po wyjściu z twierdzy, oprócz docenienia waloru pomocy realnej ze strony
przybyłych wojsk, nie zapomnieli również o Tej, której ” ich zdaniem zawdzięczali ocalenie. Nawiązując do
swego przebywania w czasie oblężenia w piwnicach twierdzy, wznosili modły ku czci "Podziemnej Dziewicy,
Naszej Pani Alkazaru”.
Źródło: "Katolik", nr 9, 03.03.91r.
Za: https://archive.org/stream/Dr.DariuszRatajczakTematyNiebezpieczne1999/
Dr.Dariusz%20Ratajczak%20-%20Tematy%20Niebezpieczne%201999_djvu.txt