Każdy Polak wie o krzywdach, jakie
naszemu narodowi, państwu oraz miastom w czasie trwania II wojny
światowej wyrządziły hitlerowskie Niemcy, sowiecka Rosja, litewscy
szowiniści czy też Ukraińcy OUN- UPA. Mało kto jednak wie, że zbrodnie
na Polakach i Polsce popełniali też Alianci. Nie mówię tu o teoriach
spiskowych czy niewyjaśnionych do dzisiaj historiach, jak np. śmierć
gen. Sikorskiego w czasie wylotu z Gibraltaru, lecz o twardych faktach.
10 września 1939 do Poznania przybyli
pierwsi przedstawiciele administracji III Rzeszy. Na ulicach witały ich
flagi ze swastykami i niemieccy żołnierze będący już mieście. Niedługo
potem legendarny prezydent Poznania, Cyryl Ratajski, zrezygnował z
pełnienia urzędu. Od tego momentu linia frontu odsuwała się od miasta i
poruszała coraz bardziej na wschód. Teoretycznie zapewniało to
bezpieczeństwo mieszkańcom, którym od tej pory nie zagrażały walczące
armie – osobną kwestią były niemieckie represje na ludności cywilnej,
konspiratorach i partyzantach. Do momentu, w którym Luftwaffe zaczęła
przegrywać Bitwę o Anglię, miasto oraz jego mieszkańcy byli też
bezpieczni od ataków lotniczych.
Przebywający w mieście Niemcy jak i
Polacy byli zupełnie skonsternowani bombardowaniem jakie spotkało ich
podczas trwania nocy 8/9 maja 1941 roku. Obrona przeciwlotnicza w żaden
sposób nie zdołała zareagować na bombowiec „Halifax”, który zaatakowały
łazarski fyrtel. Zburzone zostały 4 kamienice przy ul. Śniadeckich oraz
Restauracja PWK. Poważnie uszkodzone zostały także pobliskie budynki.
Zdecydowaną większość ofiar śmiertelnych stanowili Niemcy (17 osób),
jednak zginęło też kilku Polaków, których liczby dokładnej nie podano –
szacuje się że łącznie zginęło co najmniej 20 osób.
Akcja ratunkowa, odgruzowanie oraz
przywrócenie względnego porządku trwało około 3 tygodni. Odpowiedzialni
za to byli jeńcy wojenni oraz więzieni w okolicy Żydzi. Łącznie 280
osób.
Do dzisiaj niejasne pozostają
okoliczności w jakich doszło do ataku. Część historyków uważa, że
przypadek. „Halifax” miał należeć bowiem do eskadry brytyjskich
bombowców dokonujących nalotów na Bremę, Hamburg i Frankfurt nad Odrą. W
takim przypadku pilot musiał odłączyć się od swojej grupy i
samodzielnie zdecydować się na zrzucenie bomb.
Poznań stopniowo stawał się coraz
ważniejszym ze strategicznego punktu widzenia miastem. Niemcy
zlokalizowali w nim zakłady produkcji samolotów (na terenie
Międzynarodowych Targów Poznańskich), amunicji jak i broni (dawne
Zakłady Cegielskiego). Miasto stało się też ważnym węzłem
komunikacyjnym, dzięki któremu III Rzesza mogłaby dokonać szybkiego
przerzutu wojsk z Frontu Wschodniego na Zachód. Nie dziwi zatem, że
ponownie został wzięty na cel przez siły powietrzne Aliantów. Tym razem
jednak w sposób pełni zaplanowany oraz zorganizowany.
Nalot miał miejsce w pierwszy dzień
Świąt Wielkanocnych, 9.04.1944 roku. Głównym celem były wspomniane
wcześniej zakłady produkcyjne, poza nimi zaatakowana także Dworzec
Główny, który został całkowicie zniszczony. Bomby spadały m.in. na barak
służący za poczekalnię dla Polaków, infrastrukturę stricte kolejową
oraz pociąg z urlopowanymi około 150cioma żołnierzami Wehrmachtu. W MTP
zniszczono część zakładów produkujących dla lotnictwa oraz okoliczne
budynki znajdujące się przy ul. Bukowskiej, m.in. Hotel „Polonia” gdzie
znajdował się szpital polowy i należący do Uniwersytetu Poznańskiego
Collegium Chemicum. Co ciekawe atak nie spowodował zmniejszenia
produkcji w zakładach będących głównym celem ataku. Całkowicie spłonęły
za to pobliskie zakłady meblarskie czy produkujące cukierki.
Zniszczonych zostało także wiele budynków mieszkalnych na terenie
ścisłego centrum miasta.
Łączny bilans ofiar śmiertelnych – wśród
cywilów – bombardowania przeprowadzonego przez Amerykanów zamknął się w
47 Polakach i 35 Niemcach, łącznie 82 osobach. W znacznej mierze byli
to cywile. Także i tym razem obrona przeciwlotnicza nie zareagowała na
atak. Z tych też powodów Poznaniacy przyjęli atak z – mówiąc niezwykle
łagodnie – sporym oburzeniem. Pomimo tego przywrócił on im wiarę w
szybką kapitulację III Rzeszy, czym próbowali zagłuszać straty
poniesione przez aliancki nalot.
Okupacyjne władze niemieckie zezwoliły
Poznaniakom na oficjalne pogrzeby ofiar nalotu. 13.04.1944 roku odbyły
się uroczystości pogrzebowe przy ulicy Głównej. Informował o nich także
„Ostdeutscher Beobachter” będący oficjalnym prasowym organem Kraju
Warty. Na czas pogrzebu miejsce internowania opuścił bp. W. Dymek,
który odprawił uroczystości. Wartym odnotowania jest też fakt, że
niemieckie władze zgodziły się aby całość uroczystości odbyła się w
języku polskim zupełnie legalnie – co prawdopodobnie jest jedynym takim
przypadkiem podczas okupacji.
Nie ulega wątpliwości, że zachowanie
władz Kraju Warty miało na celu działania propagandowe. Niemcy pragnęli
bowiem w tym okresie wojny, aby Polacy nie widzieli w Aliantach
wyzwolicieli, lecz ukazanie ich jako zagrożenia dla leżącego wciąż
stosunkowo daleko od frontu Poznania. Chciano także pozyskać sympatię
Poznaniaków. Zupełnie obiektywnie trzeba przyznać, że działania takie
były spóźnione ze strony władz o dobrych kilka lat, podczas których
„Operacja Tannenberg” i jej podobne odpowiadały za liczne zbrodnie
wojenne na Wielkopolanach.
Alianci upodobali sobie wiosną ’44
dokonywanie bombardowań Poznania w dni, w które przypadały święta. 3 raz
lotnictwo sprzymierzonych wzięło na cel stolicę Pyrlandii 29 maja,
kiedy przypadał drugi dzień Zielonych Świąt. Tym razem, jednak jankeskie
bombowce napotkały wreszcie opór ze strony dział przeciwlotniczych. W
wyniku ostrzału z ziemi zestrzelono jeden bombowiec, a dwa kolejne
zostały uszkodzone.
Głównym celem były zakłady Focke- Wulf
zlokalizowane w Krzesinach. Zniszczono je wraz z infrastrukturą w 80%.
Po raz kolejny zaatakowano także MTP i budynki mieszkalne. Zniszczono
również zakłady produkujące sprzęt elektromechaniczny oraz części do
radiów, Colegium Minus, kościół pod wezwaniem św. Michała przy ulicy
Stolarskiej.
Poznaniacy zrobili to jeszcze przed
przeczytaniem amerykańskich ulotek, których lektura i tak została
zakazana przez niemieckie władze. Dzięki alarmowi bombowemu w maju
zginęło 25 Polaków i 16 Niemców, czyli połowa ofiar poprzedniego nalotu.
Widmo zbliżającej się klęski skłoniło
dowództwo wycofującej się armii niemieckiej do próby przywrócenia
Poznania do koncepcji miasta- twierdzy. Miało ono za zadanie osłabić
impet nacierającej ze wschodu Armii Czerwonej. Pomimo starań niemieckich
miasta nie zdołano jednak zamienić w twierdzę tak jak planowano.
20 stycznia 1945 rozpoczęła się Bitwa o
Poznań. Już dzień później rozpoczęła się ewakuacja miasta, od której
wzbraniali się Polacy chcący pozostać w swoim mieście. Łącznie w czasie
zdobywania miasta pozostało w nim ponad 250 tysięcy Poznaniaków. Już w
styczniu Czerwonoarmiści podstępem wabili Poznanianki, prosząc je o
pomoc w opatrzeniu ran, a następnie bestialsko gwałcili. Później dla
cywilów było jeszcze gorzej.
Kulminacyjnym punktem antypolskich
działań Sowietów było zdobywanie poznańskiej Cytadeli. Mieszkańcy miasta
byli do niego siła zmuszani. W rezultacie w ataku na najlepiej
ufortyfikowane w mieście niemieckie pozycje wzięli udział cywile.
Czerwonoarmiści traktowali ich nie tyle jak mięso armatnie co jak żywe
tarcze. Mówi się o ponad setce zamordowanych Polaków w czasie walk. Nie
jest znana jednak dokładna liczba siłą wcielonych do sowieckiego wojska
Poznaniaków ani cywilnych ofiar walk o Cytadelę. Ustalono jednak, że
najmłodszą cywilną ofiarą był zaledwie siedemnastolatek. Co gorsza
bardzo często kompletnie pomija się ten aspekt bitwy o Twierdzę Poznań.
Po samym zakończeniu bitwy, Sowieci za
pomocą miotaczy ognia żywcem spalili rannych i uwięzionych w kazamatach
Cytadeli. To samo spotkało osoby znajdujące się w fortach na terenie
Poznania i jego bezpośredniej okolicy. Także i tutaj trudno ustalić
dokładną liczbę ofiar śmiertelnych. Statystyka mówi jednak o zniszczeniu
wszystkich mostów na Warcie i ponad połowy budynków na terenie miasta.
W świetle powyższych zdarzeń widać, że
Poznaniacy w czasie wojny doznali krzywd zarówno ze strony nazistowskich
Niemiec, jak i „przyjaciół z Zachodu i Wschodu”. Przedstawione w
artykule liczby mówiące o liczbie zamordowanych są szacunkowe, gdyż
prawdziwych nie udało się ustalić lub utrudniały to warunki wojenne i
powojenna sowiecka okupacja.
Skutkiem walk rozpoczętych już we
wrześniu 1939 roku była śmierć wielu wybitnych Poznaniaków – w tym
narodowych radykałów. Istotnie przetrącono wówczas kręgosłup miejskich
nacjonalistów co ułatwiło pozbawienie Poznania jego endeckie charakteru –
proces ten zakończyły represje po zakończeniu walk Poznańskiego Czerwca
’56.
Sowieci, którzy po wygranej bitwie zimą
1945 rozpoczęli okupację miasta, złupili z niego to, czego nie próbowali
łupić Niemcy. Dodatkowo kradli także wyposażenie fabryk i innych
zakładów pracy.
Bibliografia:
Bogumił Rudawski- Alianckie Naloty na Poznań;
Olszewski, Naloty bombowe zachodnich aliantów na Poznań w 1941 i 1944 roku. „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 1967 (Część pierwsza) i nr 3, 1967 (część druga);
Michał Krzyżaniak, Festung Posen 1945. Krótka historia bitwy;
Michał de Zieleśkiewicz, Poznań wyzwolenie i okupacja przez Sowietów.
Za: https://kierunki.info.pl/bartosz-poznanski-alianckie-zbrodnie-w-poznaniu/