Chrześcijaństwo kształtuje cywilizację od dwóch tysięcy lat. Przez
wiele wieków dwie władze, świecka i duchowa, organizowały życie państw
europejskich. Pomijając regionalne i temporalne zawiłości, wystarczające
jest stwierdzenie, iż władza duchowa sprawowała moralny nadzór nad
władzą świecką. Formalnie należy odróżnić oba porządki. Władza doczesna
potrzebowała bowiem instytucji Kościoła dla uzasadnienia własnej
legalności oraz, przez długi czas, do administrowania państwem. Kościół
natomiast, korzystając z opieki państwa, mógł dokonać dzieła
ewangelizacji. Innymi słowy, wysiłki władzy świeckiej koncentrowały się w
obszarze obronności i na sprawach doczesnych. Działalność Kościoła
zaspokajała zaś potrzeby duchowe poddanych1. Dominującym ustrojem w Europie do wybuchu rewolucji francuskiej była monarchia, w której władca pochodził z Bożej łaski2. Pojęcie sojusz ołtarza i tronu
stanowi emanację wskazanego związku. Powyższy model jest istotnym
uproszczeniem, niemniej nabrał on szczególnego znaczenia właśnie z uwagi
na wydarzenia zapoczątkowane we Francji w 1789 r. Wówczas sprzeciw sił
opozycyjnych względem ancien regime’u opuścił gabinety
intelektualistów i znalazł ujście w namacalnej rzeczywistości.
Rewolucjoniści przeciwni byli zarówno instytucji monarchii, jak i
Kościoła katolickiego. Dokonała się zatem rewolucja dogmatyczna. To, co
było do tej pory pewne, jak panowanie królów czy obecność Kościoła w
życiu społecznym, zostało zanegowane3.
Założeniem niniejszego artykułu jest prezentacja wybranych argumentów
uzasadniających, iż sojusz ołtarza i tronu jest w zasadzie jedyną
trwałą relacją z instytucją państwa, w jakiej może znaleźć się Kościół
katolicki. Na planie ideowym inna filozofia państwa niż oparta na
monarchii nie przystaje do ortodoksji katolickiej, przynajmniej do wieku
XX4.
Państwa nowożytne utworzono bowiem na odmiennym fundamencie, który
uzewnętrzniony został w latach 1789-1815. W kwestii uzasadnienia
istnienia państwa z katolickiego punktu widzenia podstawowe znaczenie
mają teza św. Augustyna, iż rolą państwa jest powstrzymanie grzechu
pośród poddanych, oraz stanowisko św. Tomasza z Akwinu, iż
zorganizowanie zbiorowości wynika ze społecznej natury człowieka5. Ponadto Doktor Anielski wprost przedłożył, iż plan założenia królestwa odzwierciedla plan założenia świata6.
Tytułem wyjaśnienia należy nadmienić, iż punktem wyjścia dla dalszego
wywodu jest zjawisko herezji. W dalszej kolejności przedstawiona
zostanie kondycja człowieka w myśli katolickiej. Główną część pracy
stanowią rozważania nad gnozą polityczną7 i teologią polityczną8. Oba pojęcia w istotny sposób związane są z badaniem herezji oraz stanowią refleksję nad zagadnieniem ładu pojmowanym jako całokształt porządku społecznego9.
Przedostatni fragment pracy służy przedstawieniu dwóch przykładów
naruszenia równowagi między ołtarzem a tronem, czyli gallikanizmu i
józefinizmu, końcowa część referatu agreguje zaś podsumowanie oraz
wnioski.
Zasadnicze znaczenie dla całości wywodu ma herezja rozumiana szeroko
jako formalne zaprzeczenie albo wątpliwość co do prawdziwości
jakiejkolwiek zdefiniowanej nauki wiary katolickiej10.
Wprawdzie, jak zauważa Karol Schmitt, w wieku XIX pod adresem papiestwa
kierowane były różnorakie zarzuty eksponujące oportunizm w
konstruowaniu politycznych sojuszy, jednakże owe alianse każdorazowo
miały charakter doraźny. Służyły bowiem realizacji podstawowego celu,
jakim jest przedłużenie czy rozszerzenie istnienia augustiańskiej
Civitas Dei. Hipokryzja w życiu politycznym powodowana jest faktem, iż
Kościół rzymskokatolicki przejął, niejako w spadku, ideę imperium,
stając się kontynuatorem uniwersalizmu rzymskiego. Rzeczony autor
konstatuje: każde światowe imperium cechuje swoisty relatywizm wobec
wielobarwnej palety możliwych poglądów, bezwzględna dominacja nad
lokalnymi odrębnościami i jednocześnie oportunistyczna tolerancja w
sprawach niemających centralnego znaczenia11.
Przejściowa tolerancja dla herezji jest zatem częstym, lecz
drugorzędnym, faktem w działalności Kościoła. Nie sposób bowiem w
całości zmonopolizować życia społecznego. Civitas Dei nigdy nie wchłonie
civitas terrena12.
Jednocześnie Stolica Piotrowa musi pozostać nieprzejednana w stosunku
do kluczowych kwestii. Permanentna akceptacja herezji na szczeblu
centralnym jest zatem niemożliwa. W innym razie Kościół utraciłby własną
tożsamość.
W kontekście powyższego istotną rolę odgrywa pojęcie grzechu
pierworodnego. Stanowi on ważny punkt eschatologii chrześcijańskiej,
rzutujący na pojmowanie ludzkiej natury, a co za tym idzie, na
całościową kondycję ludzkości. Podstawowym znamieniem grzechu
pierworodnego jest zło towarzyszące człowiekowi. W myśl ustaleń dekretu o
grzechu pierworodnym Soboru Trydenckiego pierwszy człowiek Adam, przekroczywszy w raju Boże polecenie, utracił tym samym świętość i sprawiedliwość13, ściągając na siebie gniew i niełaskę Boga oraz śmierć14, pozbawiając siebie wraz ze swoim potomstwem otrzymanej od Boga świętości i sprawiedliwości15. Grzechu Adama nie można zgładzić siłami natury ludzkiej lub innym środkiem zaradczym16, a jedynie zasługą jedynego pośrednika Pana naszego Jezusa Chrystusa, który krwią swoją pojednał nas z Bogiem17. Poprzez śmierć człowiek popadł w niewolę pod panowanie tego, który odtąd „miał władzę nad śmiercią, to jest diabła”18, przez co zarówno na płaszczyźnie cielesnej, jak i duchowej, zmienił się na gorsze19.
Zło, identyfikowane jako niesprawiedliwość i brak świętości, uzyskało
zatem wymiar powszechny, człowiek utracił obraz i podobieństwo Boga,
nabywając skłonność do zła, dusza ludzka stała się zaś niewolnikiem
materii. Grzech pierworodny uniemożliwia powrót do raju, a jedyną drogą
ku jego przezwyciężeniu jest poddanie się woli Chrystusa i Jego łasce20. Potwierdzeniem powyższego są tezy dekretu o usprawiedliwieniu: ludzie nie rodziliby się niesprawiedliwi, gdyby nie pochodzili od Adama, (…)
w chwili poczęcia zaciągają swą własną niesprawiedliwość, tak samo
nigdy nie zostaliby usprawiedliwieni, gdyby nie odrodzili się w
Chrystusie, (…) [wówczas] udzielona zostaje im łaska, dzięki której stają się sprawiedliwi21.
Niesprawiedliwość jest zatem przyrodzona, a sposobem jej usunięcia jest
uzyskanie stanu łaski, ku czemu służą sakramenty i dobre uczynki22. Niemniej nawet usprawiedliwiony nie powinien uważać, że jest wolny od zachowywania przykazań23, ani też pochopnie przyjmować, iż mocą usprawiedliwienia niezdolny jest więcej zgrzeszyć24.
W kontekście dalszego wywodu należy nadmienić, iż przytoczone
fragmenty dokumentów Soboru Trydenckiego stanowią refutację względem
pelagianizmu. Owa herezja charakteryzuje się przede wszystkim
odrzuceniem dziedziczności grzechu pierworodnego. Implikuje to szereg
poważnych następstw. Pierwszym z nich jest wniosek, iż ludzka natura nie
jest skażona grzechem, a zatem cierpienie i męka Chrystusa nie miały
zbawczego charakteru. O zbawieniu człowieka decydują jedynie jego
uczynki poddane rozumnej woli25. Pelagiusz domniemywał bowiem, iż: Na
wolności wyboru między dobrem a złem polega przewaga duszy racjonalnej.
(…) Na tym polega honor naszej natury i nasza godność. […] Nie będzie miał żadnej zasługi ten, kto trwa w dobru, jeśli nie miałby możliwości przejścia do zła26.
Eksponowana jest zatem rola rozumu, jemu bowiem podległa jest wola.
Ponadto w przytoczonym fragmencie można dopatrzyć się pewnej fascynacji
złem, jakoby bardziej wartościowy był człowiek z nim obcujący. Filozofia
Pelagiusza została odrzucona przez Kościół, do czego przyczynił się św.
Augustyn. Hipponita, na podstawie nauk św. Pawła, argumentował, iż
zbawienie jest możliwe jedynie za wstawiennictwem Bożej łaski. Grzech
zaś trwa między pokoleniami, nieposłuszeństwo Adama skaziło bowiem całą
naturę, w tym naturę stosunku seksualnego27.
Co więcej, według św. Augustyna niemożliwe jest rozszczepienie w ramach
jednego podmiotu, jakim jest osoba ludzka, sfery rozumowej od
uczuciowej. Przyjąwszy założenie Pelagiusza, myśl ludzka musiałaby być
zdolna wyzwolić się z okowów namiętności. Osądów moralnych dokonywałby
wówczas czysty rozum. Św. Augustyn dezaprobował przedstawiony
pogląd. Uważał, iż uczucia stanowią element warunkujący społeczną naturę
człowieka. Jaźń ludzka nierozerwalnie agreguje w sobie zarówno
pierwiastek rozumowy, jak i uczuciowy, całościowo definiując sferę
przeżyć wewnętrznych28.
Jednakże z pelagianizmem wiążą się dalej idące skutki niż uznanie
jedynie symbolicznego charakteru Męki Pańskiej i przesadnie
optymistycznej antropologii. Owe skutki związane są z działalnością
ludzi w świecie doczesnym. Odrzucenie grzechu pierworodnego odsuwa
wątpliwości dotyczące ludzkich pobudek i możliwości na plan dalszy. Z
drugiej strony, tylko doświadczenie rozumu przysłużyć ma się zbawieniu. W
takiej konfiguracji wzrasta prawdopodobieństwo wyczerpania się ludzkich
aspiracji w świecie doczesnym. Skutkiem może być zatem ambicja budowy raju na ziemi.
Co więcej, odrzucenie grzechu pierworodnego, a co za tym idzie,
konieczności faktycznego Odkupienia, zawiera w sobie wątek deistyczny.
Skoro bowiem nie ma potrzeby, by Bóg ingerował w rzeczywistość, w Jego
miejsce wystarcza bezosobowy konstrukt myślowy, nieingerujący w dzieje
świata29.
Kondycja człowieka zrekapitulowana w soborowych dokumentach jest
zarzewiem istotnego napięcia wewnętrznego. Z jednej strony osoba ludzka
dysponuje jasno określonym celem i sposobem jego osiągnięcia, z drugiej
zaś niepodobieństwem jest w sposób absolutny pozbyć się niepewności.
Centralnym elementem jest bowiem łaska pochodząca z zewnątrz. W takim
stanie rzeczy niemożliwe jest poznanie zamierzeń Boga w stosunku do
własnej osoby, nie mówiąc już o otaczającym świecie. W tym kontekście
szczególnego znaczenia nabierają słowa, które przypisać można św.
Augustynowi: wątpię, więc wiem, że jestem30.
Wskazana konstatacja może rodzić sprzeciw. Czasy nowożytne obfitują w
poglądy stanowiące istotne odstępstwa od przytoczonego założenia.
Przykładowo wskazać można koncepcję Tomasza Hobbesa, w której kategorie
dobra i zła zastępuje subiektywne odczucie podmiotu31. Natomiast wedle św. Tomasza z Akwinu racją istnienia państwa jest istnienie celu moralnego32.
Niepodobieństwem jest zatem całkowite uznanie państwa zbudowanego na
heretyckim korzeniu. A takim jest niewątpliwie państwo nowożytne.
Próbą pełniejszego wyjaśnienia przyczyn zrodzenia się filozofii
charakteryzujących się sprzeciwem bądź ignorancją względem czy to
powyższego stanowiska, czy katolicyzmu jako takiego, jest wywód Eryka
Voegelina. Rzeczony autor spostrzega, iż niepewność stanowi o samej istocie chrześcijaństwa33, a człowiek pozbawiony wiary szukać musi jej w mniej zróżnicowanym i uboższym duchowo doświadczeniu34. Owym doświadczeniem jest gnoza35. Pojęcie to, pochodzące z greki, oznacza poznanie (wiedzę) boskich tajemnic36.
Historia obfituje w przykłady ruchów religijnych ufundowanych na
gnostyckim doświadczeniu, których wspólnym punktem jest założenie, iż
człowiek zdolny jest do zbawienia (samowyzwolenia) za pomocą własnej wiedzy37.
Adam Wielomski zastrzega jednak, iż pojęcia gnozy w ujęciu
voegelinowskim nie należy utożsamiać z gnozą klasyczną. E. Voegelin
dokonał bowiem istotnego przemodelowania omawianej kategorii, w istocie
wprowadzając nowy termin, jakim jest gnoza polityczna.
Przedmiotem zainteresowania starożytnych i średniowiecznych gnostyków
był jedynie los duszy po śmierci. Akceptowali zatem istnienie porządku
nadnaturalnego i w tym obszarze koncentrowali swe wysiłki. Z drugiej
strony nie przejawiali zainteresowania polityką jako działalnością
przeciwną do transcendencji. Gnoza polityczna polega na tym, że
zbawienie człowieka może dokonać się w porządku doczesnym. W
dualistycznej wizji świata niematerialnego i materialnego na plan
pierwszy przesunięty został wymiar ziemskiej egzystencji, który w wielu
odmianach całkowicie redukował pierwiastek duchowy. Tak rozumiana gnoza
występuje w wielu epokach historycznych i na różnych obszarach38.
E. Voegelin przyczyn gnozy upatruje w odbóstwieniu ziemskiej sfery władania39. Termin odbóstwienie
charakteryzuje proces, który doprowadził do zaniku kultury
politeistycznej. W istocie jest nim chrystianizacja Cesarstwa
Rzymskiego. Oddzielony został wówczas porządek doczesny od
nadnaturalnego wraz z ich reprezentantami – papieżem i imperatorem40. Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga41.
Ziemska władza utraciła zatem boski wymiar, niemniej owo
rozszczepienie, postulowane przez św. Augustyna, dokonało się w pełni
tylko w obrębie świata zachodniego. Stało się tak z uwagi na brak
jedności politycznej Zachodu i geograficzne oddalenie od Rzymu. W
Bizancjum natomiast kultywowano cezaropapizm42.
Koncepcja św. Augustyna skutkowała odróżnieniem świeckiej strony
historii od historii świętej zwieńczonej paruzją. Za Hipponitą E.
Voegelin podaje, iż jedynie transcendentalna historia, włączając w
nią ziemskie pielgrzymowanie Kościoła, ma swój kierunek, jakim jest
eschatologiczne spełnienie dziejów, historia świecka zaś żadnego
ukrytego sensu nie posiada. Warto nadmienić, iż eschatologia
chrześcijańska wyklucza, właściwy myśli starożytnej, cykliczny charakter
historii, nadając jej kierunek i przeznaczenie43. Zasadniczym elementem wypełniającym powstałą w ten sposób pustkę dotyczącą ziemskiej egzystencji jest wiara budująca nadzieję i dowód rzeczy niewidzialnych44.
Wiara nie stanowi jednak dostatecznej bariery dla filozoficznej
spekulacji. Cytowany autor przywołuje XII-wieczną koncepcję Joachima z
Fiore, w której epoki dziejów odpowiadają osobom Trójcy Świętej: Bóg
Ojciec symbolizuje czasy starotestamentowe, Syn Boży – czasy po
narodzinach Chrystusa, Duch Święty – trzecią i ostatnią epokę. W
finalnym etapie dziejowym ludzkość przemieniona zostaje w uczestników
nowego królestwa, co dokonuje się bez pośrednictwa łaski Bożej, Kościół
zaś zanika jako zbędny element doskonałego życia. Co więcej, każda z
epok posiada swego przywódcę oraz proroka. Koncepcja Joachima bazuje
zatem na czterech symbolach: historii złożonej z trzech kolejnych epok,
przywódcy, proroku oraz braterstwie autonomicznych osób45.
Ostatecznie dochodzi zatem do przemiany (wyzwolenia) człowieka
bytującego nadal w świecie materialnym. Uprzednio owa przemiana nastąpić
miała po końcu czasów – w transcendencji. Koncepcja Joachima z Fiore
zakłada zatem immanentyzację, rozumianą jako przeniesienie do
materialnej rzeczywistości elementów właściwych światu nadnaturalnemu.
Konkretnie przenosi sens historii transcendentalnej do historii
świeckiej. Jednakże w średniowiecznych koncepcjach konieczna ku temu
była jeszcze boska interwencja, która stała się zbytkiem wraz z tryumfem
idei postępu w wieku XVIII. Wyposażanie historii w szczególne znaczenie
nabrało wówczas całkowicie wewnętrznego charakteru46.
Istotną kwestią, na którą zwraca uwagę E. Voegelin, jest to, że
zabieg ten jest z teoretycznego punktu widzenia błędny. Historia nie
posiada szczególnego sensu, ponieważ jej rozwój i trwanie rozciąga się w nieznaną przyszłość, a rzeczy nie są rzeczami ani nie posiadają swojej istoty mocą arbitralnych decyzji47.
Wskazany autor stawia zatem poważny zarzut teoriom wyposażającym
historię ludzkości w ukryte znaczenia, dla których powyższy model
stanowi wzorzec. Na spożytkowaniu trynitarnej symboliki się jednak nie
kończy. Wykorzystywana jest także struktura teoretyczna
chrześcijańskiego porządku zbawienia. Występuje w nim telos, czyli ruch ku celowi stanowiący uświęcone życie ziemskiego pielgrzyma, oraz aksjologia
– cel będący stanem wiecznej szczęśliwości. Powyższe elementy
recypowane zostały do wersji immanentystycznych z różnym natężeniem.
Występują zatem teorie progresywistyczne kładące akcent na dążenia,
wizję celu pozostawiając niedookreśloną, oraz utopie skoncentrowane na
stanie pożądanym bez wskazania sposobów jego osiągnięcia48.
Zasadniczą motywacją wskazywaną przez E. Voegelina jest potrzeba
nadania sensu rzeczywistości. W późnym średniowieczu doszło do powolnej
eskalacji owego niedosytu. Stało się tak z powodu rosnącej popularności
chrześcijaństwa, które kształtowało cywilizację, wspierając jej
instytucje; postępów wykształcenia; zmniejszenia analfabetyzmu;
podniesienia rangi intelektualnej debaty, która pełniej objaśniała, czym
jest chrześcijaństwo; rozwoju ośrodków miejskich oraz ogólnej
ekspansywności cywilizacji zachodniej. Owa sytuacja spowodowała mnogość
pytań i istotny wzrost wątpliwości w ówczesnym społeczeństwie. Z pozoru
paradoksalnie wzrost chrześcijaństwa prowadzić ma zatem do jego regresu w
wymiarze ogólnospołecznym. Według E. Voegelina jest to jednak
nieunikniona, logiczna konsekwencja włączenia do wspólnoty Kościoła
coraz większej liczby osób. W chrześcijańskim, odbóstwionym świecie
wiara jest bowiem jedynym łącznikiem z ponadświatowym istnieniem.
Jednocześnie wiara jest relacją kruchą i łatwo ulega zerwaniu.
Wspomniano uprzednio, iż zwycięstwo chrześcijaństwa w Europie
spowodowało uwiąd kultury politeistycznej. Niemożliwy stał się zatem
powrót do pogaństwa, które mogłoby stanowić substytut dla utraconej
wiary chrześcijańskiej. Stąd konieczność innego doświadczenia duchowego,
którym jest gnoza. Gnoza pieczętuje jednocześnie pewność dokonanego
zabiegu immanentyzacji. Gnoza polityczna jest zatem swoistą kalką gnozy
klasycznej. Za pośrednictwem gnostycznego doświadczenia transcendentalny
Bóg wcielony zostaje w ludzką egzystencję. Dokonuje się bowiem rozrost
duszy, która opanowuje boskie przymioty. W zależności od tego, które
spośród ludzkich zdolności podlegają spotęgowaniu, E. Voegelin dokonuje
rozróżnienia kilku typów gnozy, wskazując gnozę intelektualną,
emocjonalną czy wolicjonalną. Człowiek ulega zatem przebóstwieniu, ponieważ nadaje sobie boskie znamiona i tym samym zastępuje wiarę w sensie chrześcijańskim solidniejszym uczestnictwem w boskości49.
W tym punkcie niektóre kwestie wymagają wyjaśnienia. Po pierwsze
gnostyckie doświadczenie stoi w wyraźnej sprzeczności z dogmatem
Kościoła katolickiego dotyczącym Boga i natury ludzkiej. W gnozie
klasycznej kosmogonia ufundowana została na kosmicznej katastrofie, w
której rezultacie zły bóg – demiurg – przeciwieństwo bóstwa
najwyższego, stworzył niedoskonały i materialny świat, antagonistyczny
względem świata prawdziwie duchowego: doskonałego. W niektórych ludziach
żyjących w złym świecie uwięzione zostały cząstki dobrego bóstwa (pneuma).
Poprzez gnozę owe cząstki mogą wrócić do prawdziwie duchowego świata,
przerywając cykliczne odradzanie się w świecie turmie. W takim stanie
rzeczy konflikt między doktryną gnostycką a katolicką staje się jasny.
Chrześcijański Bóg Stwórca nie może być jednocześnie demiurgiem,
ponieważ wówczas Jezus musiałby być własnym przeciwieństwem. Co więcej,
jedynie świat jest zły, człowiek zaś, o ile posiada pneumę,
jest częścią dobrego bóstwa, więc musi być dobry. Ostatnią kwestią jest
wspomniane uprzednio samozbawienie mocą posiadanej wiedzy tajemnej50.
Gnoza polityczna istotnie czerpie z doświadczenia klasyków, lecz jest
to w większym stopniu analogia niż wzorcowe podobieństwo. Na przykład
gnostyk polityczny przekonany jest o własnych wewnętrznych zasobach
dobra, lecz wyprowadza je z rozwoju duszy opanowującej Boga – odkrywa w
sobie pneumę. Jest cząstką Boga, nie zaś Jego dziełem. Po
opanowaniu boskich przymiotów ich pierwotny dysponent staje się
gnostykowi zbędny. Posiada on bowiem wiedzę, iż Bóg jest w nim. Stąd już
tylko krok od własnej intronizacji. Zauważyć zatem należy, iż gnoza
polityczna w istocie immanentyzuje gnozę klasyczną. Wysiłki
gnostyka klasycznego, polegające na poznaniu zaklęć umożliwiających
osiągnięcie transcendencji, stanowią analogię starań gnostyka
politycznego. Człowiek, uświadomiwszy sobie własną boskość, nabywa
zarazem świadomość, iż winien koniecznie ów nadnaturalny dar spożytkować
w życiu obecnym. Przesunięcie Boga do własnego wnętrza powoduje, iż
immanentyzacja sensu transcendentnej historii staje się nieunikniona.
Gnostyk polityczny kieruje zatem wszystkie swoje siły do doczesnej
polityki, ponieważ scalona z nim boska cząstka przeto musi działać.
Nabyta w ten sposób pewność sensu istnienia prowadzi do laicyzacji
życia. Jest ono pewne, więc nie może czerpać z mistycznego
doświadczenia wiary, lecz z rzeczowości nowożytnej nauki, która stanowi
obiekt krytyki E. Voegelina51. Gnostycka
spekulacja przezwycięża niepewność wiary, wyposażając człowieka i jego
wewnątrzświatowe działania w sens eschatologicznego spełnienia, przez co cywilizacyjna aktywność staje się mistycznym dziełem samozbawienia52. Rzeczony autor konstatuje, iż w konsekwencji ceną postępu gnostyckiej cywilizacji jest śmierć ducha53.
Przytoczona koncepcja wzbudziła poważne kontrowersje. Wystarczy
powiedzieć, że E. Voegelin głosił swe poglądy z gorliwością neofity,
krytykując wszelką filozofię odchodzącą od teocentryzmu54.
Jednakże niepodobieństwem byłoby uzyskanie przezeń poklasku w świecie
opanowanym, w jego mniemaniu, przez gnostyków. Rzeczony autor, wskazując
na procesy odbóstwienia, przebóstwienia i zjawisko gnozy, dotarł do
uniwersalnej prawdy o człowieku postawionym między wiarą a
niewiarą-wiedzą. W jego pojęciu pseudowiedza jest protezą dla wiary.
Wprawdzie E. Voegelin nie posługuje się tym określeniem55,
lecz w opinii autorów będzie ono adekwatne dla stwierdzenia, iż w
istocie przekonanie wewnętrzne gnostyka nie jest wiedzą w całym
znaczeniu tego słowa. Nie jest także wiarą, ponieważ gnostyk aspiruje do
pełnego poznania, granicą wiary jest zaś kryjąca się za nią tajemnica.
Koncepcja E. Voegelina stanowi pewne ekstremum. Ukazuje siłę
chrześcijaństwa i jego słabość. Siłą jest wiara, słabością popularność
herezji. Jednocześnie pozycja ta sprowadza wszelkie problemy do
konfliktu między wiarą a niewiarą. W ten sposób dociera do
fundamentalnego pytania o sens, do węzła gordyjskiego dla filozofii,
lecz niekoniecznie dla innych profesji.
Wspólny dla gnostyków politycznych i klasycznych pozostaje proces wędrówki do własnego wnętrza w poszukiwaniu iluminacji lub wiedzy, która wyzwoli ich z więzów tego świata56.
Ponadto, wedle świadectwa św. Ireneusza, starożytni gnostycy wyżej
cenili tajemną tradycję przekazywaną ustnie niż święte pisma, którym
stawiano zarzut niespójności57. W ten sposób występowali jednocześnie przeciwko tradycji jako obiektywnej regule wiary (paradosis)58.
Wskazać należy zatem analogię do tajnych związków powstałych w
nowożytnej Europie. Co więcej, E. Voegelin z pewnością odnajdywał owo
podobieństwo, propagował bowiem studia nad dziełem św. Ireneusza Przeciwko Heretykom celem zrozumienia współczesnych ruchów i idei politycznych59.
Przedstawioną konotację potwierdza B. Kumor, opisując związki o
masońskim charakterze, które fundowane były w deistycznej tradycji
obficie czerpiącej z okultyzmu60.
Natomiast C. Schmitt podkreśla, iż filozofowie oświecenia, zgromadzeni w
owych organizacjach, propagowali odmienną w stosunku do katolicyzmu
wizję człowieka i dyktaturę rozumu, wierząc, iż reprezentują bezpośrednio ideał ludzkości61. Na marginesie zaznaczyć wypada, iż Magisterium Kościoła jednoznacznie potępiło uczestnictwo wiernych w tajnych organizacjach62.
Natomiast literatura przedmiotu wskazuje także związek klasycznego
gnostycznego doświadczenia ze współczesną psychoanalizą (za przykład
podając dorobek Karola Gustawa Junga), ruchami New Age, a nawet romantyzmem przełomu XVIII i XIX wieku63.
Niemniej jednak rolę klasycznego gnostycyzmu w stosunku do gnozy
politycznej czy współczesnej psychoanalizy i jej następstw określić
należy jako inspirację oraz analogię64.
E. Voegelin nie dokonuje rozróżnienia między wskazanymi kategoriami,
przyjmując, że istotne znaczenie posiada jedynie metoda myślenia65.
W ten sposób znaczenie idei zostało relegowane na plan nieznaczący.
Ostatecznie, jak zostało wskazane wyżej, opisanych nurtów nie można
utożsamiać. Na przykład konkretną różnicą jest przedmiot buntu.
Koncepcje klasyczne obejmowały sprzeciw człowieka względem Boga Stwórcy
na rzecz nieznanego Boga66.
Natomiast gnoza polityczna odnosi się do sytuacji, w której człowiek
wchodzi w Jego miejsce, ewentualnie Bóg wyczerpuje się w realnym
świecie. Reasumując, omówiona teoria stanowi wyrazisty przykład
sprzeczności między katolicyzmem a współczesnym światem ufundowanym na
rewolucji francuskiej.
Rozważania nad problematyką herezji kilkanaście lat przed E.
Voegelinem pośrednio prowadził wspominany C. Schmitt. Podejmując studia
nad teologią polityczną, wskazał kategorycznie, iż wszystkie istotne pojęcia z zakresu współczesnej nauki o państwie to zsekularyzowane pojęcia teologiczne67, w innym zaś miejscu, iż wiek XIX (…) prawie całkowicie opanowała idea immanencji68.
Teologia stanowiła zatem wzorzec dla prawa, zarówno w stosunkach
prywatnych, jak i publicznych. Jednakże relacja źródło – ujście nie
zachodzi jedynie na płaszczyźnie symboliki, lecz także na płaszczyźnie
systemowej: zarówno nauki prawne, jak i teologia mają podwójną zasadę (duplex principium): rozum, czyli ratio (dlatego istnieje teologia naturalna i naturalne nauki prawne), oraz scriptura, to znaczy zapis pozytywnego objawienia i pozytywnych reguł69. C. Schmitt podobnie jak E. Voegelin zadaje pytanie o przyczynę omawianego związku. Wskazuje na ułomność ludzkiego umysłu70 czy przenikanie się wątków transcendentalnych z doczesnymi71. Zauważa także, iż:
W XIX wieku mamy bez wątpienia do czynienia z wyraźną tendencją – wraz ze wzrostem liczby ludzi wykształconych destrukcji ulegają wyobrażenia transcendencji, zastępowane albo przez jakiś rodzaj panteistycznej immanencji albo przez jakąś formę pozytywistycznej obojętności na metafizykę. Filozofia immanencji, która najdoskonalszy wyraz znajduje w systemie heglowskim, może zachować pojęcie Boga, pod warunkiem jednak, że Bóg zostaje, jeśli można tak powiedzieć, wchłonięty przez świat, a prawo i państwo stają się wytworami immanentnej obiektywności72.
Dochodzi zatem do sytuacji, w której to świat sam w sobie znajduje
uzasadnienie. W tym punkcie wskazać należy subtelność pojęcia teologii
politycznej w rozumieniu C. Schmitta. Omawiana kategoria służy
poszukiwaniu analogii systemowych między rzeczywistością i
transcendencją. Innymi słowy, to, jaki system akceptowany jest na planie
metafizycznym, rzutuje na pojmowanie porządku doczesnego – i odwrotnie.
Odkrywanie analogii między jednym a drugim systemem służy w istocie
odkrywaniu ponadświatowych zasad i reguł w warunkach doczesnych73.
Poznając zatem system polityczny danego obszaru, wskazać można na jego
uwarunkowania duchowe, które w tymże systemie zostały wyartykułowane.
Ową zależność spostrzegł już św. Augustyn, reinterpretując myśl
Arystotelesa. Stagiryta zakładał, iż państwo stanowi przestrzeń, w
której spełnia się natura ludzka. Św. Augustyn przedłożył zaś, iż
państwo stanowi wyraz tejże natury. Innymi słowy, Hipponita uzależniał
nasycenie okrucieństwem instytucji państwowych od caritas obywateli (poddanych). Co więcej, afrykański uczony sądził, iż porządek społeczny stanowi pierwotny wymóg ludzkiej egzystencji74. C. Schmitt niewątpliwie podążał za wskazanym przezeń paradygmatem, analizując teologie polityczne.
Niemiecki uczony powstanie nowożytnych państw łączy z deizmem. Herezja ta wyklucza Boską interwencję z realnego świata75.
Niemniej jednak pomimo odrzucenia kategorii cudu, jako ingerencji Boga w
historię świata, filozofia państwa do XIX wieku nadal czerpała z
niepodważalnych praw boskich. Przykładem tego może być rousseauowskie
przeniesienie idei Boga na osobę suwerena: suweren może wszystko zrobić, ale nie może chcieć nic złego76.
Zauważyć należy, iż przyjęcie deizmu wyłączającego cud z rzeczywistości
stoi w sprzeczności z tradycyjną ideą monarchii. Król nie może bowiem
czerpać z autorytetu Bożego pomazańca. Monarchia modelowo związana jest
zatem z monoteizmem. Deizm zaś na płaszczyźnie nauki o państwie
odzwierciedla konstytucjonalizm77. Ów związek polega na tym, że zgromadzenie konstytucyjne, będące reprezentantem narodu, przez uchwalenie konstytucji dokonuje cudu,
kreując nowy porządek wyrażony w tejże konstytucji. Człowiek jest zatem
kreatorem porządku społecznego, którego kamieniem węgielnym jest ustawa
zasadnicza.
Jednakże zastrzec należy, iż teologia polityczna w rozumieniu C. Schmitta łączy się z naśladowaniem znaczeń i symboli78.
Natomiast przedmiotem zainteresowania E. Voegelina jest wcześniejszy
etap, w którym zachodzi modyfikacja, czy też transfer między porządkami
tychże znaczeń i symboli. Z jednej strony wyeksponować należy znaczenie
teologii politycznej jako narzędzia, za pomocą którego ujawnieniu ulega
kondycja duchowa świata. Z drugiej zaś występują teologie polityczne o
ortodoksyjnym lub heretyckim charakterze. Ponadto stwierdzić należy
związek między zjawiskiem gnozy a istotną częścią teologii politycznych.
Jeśli bowiem przyjąć argumentację E. Voegelina, gnoza musiała stanowić
dlań przyczynek. Jakkolwiek przykładem krzyżowania się owej wizji,
zwyczajnej herezji i prawomyślności, może być problematyka ładu, która wymaga dokładniejszego przybliżenia.
Ład [jest to] idea polityczno-prawna lub metafizyczna, określająca całokształt porządku społecznego79. Kategoria
ta stanowi zatem synonim określonego porządku. Jak zostało wskazane,
teologia polityczna stanowi instrument służący do jego ujawnienia, a
gnoza polityczna zajmuje się poszukiwaniem dlań inspiracji. Owa idea
pojawia się zarówno w myśli chrześcijańskiej, jak i filozofii
nowożytnej. Co do nowożytnego pojmowania ładu, zastrzec należy, iż w
zasadzie ogranicza się on do czynników materialnych i
prawno-administracyjnych80.
Wyczerpując się w doczesności, z uwagi na oczywisty charakter, ten
przejaw ładu pozostaje zatem poza marginesem dalszych rozważań.
Natomiast w obszarze filozofii chrześcijańskiej należy dokonać
odróżnienia doktryny stricte katolickiej, wyrażonej w pismach świętych
oraz dokumentach Magisterium Kościoła, od wypowiedzi osób świeckich, np.
reprezentujących francuski tradycjonalizm81. I tak katolicka idea ładu ufundowana została na formule św. Tomasza z Akwinu: celem zaś życia ludzkiego i społeczeństwa jest Bóg82. Koncepcja tradycjonalistów francuskich – na dorobku św. Augustyna. A. Wielomski konstatuje, iż na bazie platonizmu i augustianizmu taką ponadczasową i niezmienną wizję ładu wybudować jest najłatwiej83.
W tym punkcie podkreślić należy, iż św. Tomasz recypował od św.
Augustyna platońskie rozumienie Prawdy mającej swe źródło w Bogu. Obie
koncepcje ustalają zatem istnienie dwóch rzeczywistości: prawdziwej i fałszywej84. Jednakże, co istotne, w dokumentach Magisterium Kościoła ład doczesny odgrywa rolę pomocniczą dla osiągnięcia zbawienia85.
Omawiana dziedzina ma zatem głównie instrumentalne znaczenie. Oparta
jest bowiem na tomistycznej koncepcji dobra wspólnego, wyczerpującej się
więcej w rozumnym i praktycznym działaniu niż na planie platońskiej
idei. Na marginesie dodać należy, iż ten przejaw ładu przerodził się w
koncepcję Społecznego panowania Jezusa Chrystusa, której
postulatem jest budowa społeczeństwa opartego na zasadach katolickich.
Znalazło to odzwierciedlenie na kartach encyklik Leona XIII i jego
następców86.
Natomiast dla francuskich tradycjonalistów rzeczywistość (ład)
prawdziwa kreowana jest wolą Najwyższego, fałszywa – ludzką ułomnością.
Wola Boga odpowiada zatem Tradycji i religii, ułomność – rozumowi
ludzkiemu. Jednakże człowiek może korzystać także ze swojego intelektu w
sposób właściwy, poprzez pielęgnację Tradycji. W tym kontekście ład
fałszywy odpowiada porządkowi nowożytnemu, który nie odwołuje się do
katolickiej transcendencji. Zwrócić należy uwagę na fakt, iż filozof
chrześcijański odkrywa Boski zamysł w widzialnej rzeczywistości, filozof nowożytny zaś wedle siebie ową rzeczywistość kreuje87.
Główną różnicą między poglądami ufundowanymi na dorobku Akwinaty i
Hipponity nie jest struktura rzeczywistości, lecz stosunek do empirii.
Pomimo plastyczności w opisywaniu świata przedrewolucyjnego metoda św.
Augustyna nie oferowała tak wielkich możliwości w budowaniu programu
pozytywnego. W szerszym horyzoncie czasowym objaśnienie świata oparte
jedynie na wierze nie mogło dać odporu rewolucyjnej obsesji Rozumu88.
Jednakże co najmniej jeden z poglądów będący podstawą
tradycjonalistycznego ujęcia ładu stoi niebezpiecznie blisko herezji.
Ludwik de Bonald i Antoni de Rivarol, o których A. Wielomski przedkłada,
iż byli przesiąknięci myślą oświeceniową, postulowali, iż Bóg rządzi
światem wyłącznie za pomocą niepodważalnych praw natury. Wniosek ten
sformułowany został jako przeciwwaga dla rewolucyjnego postulatu
modyfikacji natury człowieka i społeczeństwa. A. de Rivarolowi
przypisano deizm, uważał bowiem, iż boski zamysł obejmuje jedynie prawa
fizyczne i przyrodnicze, w przeciwieństwie do L. de Bonalda, który,
przyjąwszy nadnaturalną proweniencję także praw społecznych, uzyskał
miano teokraty. Mimo wszystko wydaje się, iż ostatni z wymienionych
filozofów nie może uniknąć zarzutu immanentyzacji Boga. Stwierdził
bowiem, iż Jego imionami są władza i ład89.
Na tym etapie nie chodzi autorom o ostateczne rozstrzygnięcie
prawomyślności dwóch uczonych, a o podkreślenie, że nawet bliskie
związki z myślą chrześcijańską nie mogą wykluczać występku przeciw
wierze katolickiej. Przeciwnie, mogą go nawet podsycać. W tym kontekście
aktualność zachowują przypadki ks. Felicyta de La Mennais’a,
żądającego, w imię ratowania religii, rozdziału Kościoła od państwa,
oraz Józefa de Maistre’a, który w osobie papieża upatrywał faktycznego
przywódcy kontrrewolucji90.
Jakkolwiek traktować powyższe przykłady, motywacją dla nich było
zachowanie przedrewolucyjnego porządku, którego zasadniczy element
stanowiła instytucja monarchii. Wyjąwszy przytoczone fragmenty
wysublimowanych argumentacji E. Voegelina i C. Schmitta, postawić można
prostszą tezę o niezgodności przed- i porewolucyjnego świata idei.
Konsekwencją Oświecenia była bowiem zmiana zarówno hierarchii, jak i
treści większości kategorii91.
Niemniej jednak należy mieć na uwadze, iż władza duchowa nie jest
zawieszona w próżni. Ostatecznie, choć obejmuje sprawy nadnaturalne, jej
działalność wyrażana jest w rzeczywistości empirycznej. Ów notoryjny
fakt udowadniają nie tylko przytoczone, i w pewnej mierze spekulatywne,
koncepcje E. Voegelina i C. Schmitta, ale przede wszystkim historia
dziejów. I tak po rozpadzie cesarstwa zachodniorzymskiego rozpoczął się
proces formowania i chrystianizacji państw barbarzyńskich. Kościół
schrystianizował pogańskie poglądy dotyczące wyjątkowości barbarzyńskich
władców. W ten sposób stali się oni pomazańcami Bożymi, przez co
utrzymany został sakralny charakter najwyższej władzy. W rezultacie
król, posiadłszy znamię nietykalności, emancypował się spod nadzoru
społeczeństwa, torując sobie drogę do stabilizacji władzy. Z drugiej
strony narodziła się kwestia podległości władcy prawu Bożemu, którego
wyłącznym dysponentem był Kościół92.
Co więcej, w pierwszych wiekach po Chrystusie w łonie samego Kościoła
krystalizował się spór o podwójnym charakterze. Obejmował on
problematykę prymatu Rzymu w stosunku do pozostałych miast biskupich
oraz prymatu papieża nad postanowieniami soborów93.
Jedną z emanacji owego konfliktu był synod w Sardyce z 342 roku.
Intencją biskupów Wschodu było zachowanie szerokich autonomii, przez
co synod rozpadł się i dyskusje ograniczyły się do statusu Rzymu
względem zachodnich ośrodków. Np. uznano, iż winien utrzymać on jedynie
funkcję rewizyjną w stosunku do orzeczeń synodalnych. Papież nie
posiadał zatem uprawnień do bezpośredniej ingerencji w sprawy kościołów
lokalnych, ale uzyskał legitymację do skupiania w sobie nowych
kompetencji w obliczu późniejszych kryzysów. Ostatecznie pontyfikat
Innocentego III przyniósł koncentrację kluczowych uprawnień w obrębie
stanu papieskiego94.
Następnie doszło do ich ponownej dekoncentracji w związku z
upowszechnieniem idei koncyliaryzmu, będącej konsekwencją, między
innymi, formowania się państw narodowych charakteryzujących się
integralnością terytorialną i wewnętrzną suwerennością95.
Wskazane spory dotyczyły w istocie ius divinum – prawa
Boskiego do wynoszenia i zdejmowania władców z tronów oraz regulacji
życia Kościoła, który stanowił kluczowy element życia społecznego.
Zarysowana problematyka łączy w sobie zarówno wątki polityczne, jak i
teologiczne. Jacek Bartyzel wskazuje na praktyczne trudności
precyzyjnego odróżnienia sfer i zakresu kompetencji wspólnot kościelnej i
politycznej w taki sposób, by nie uległy pomieszaniu, do czego
wielokrotnie dochodziło. W konsekwencji zdarzały się przypadki, gdy
władza państwowa całkowicie górowała nad Kościołem – powstały wówczas
system określać należy mianem cezaropapizmu. Zdarzały się także sytuacje odwrotne, gdy państwo było bezpośrednio podporządkowane Kościołowi w formie papocezaryzmu96.
Obie skrajności należy uznać za patologie. Dla niniejszej pracy istotne
znaczenie mają dwa nurty spajające przytoczone zagadnienia. Są nimi
francuski gallikanizm i austriacki józefinizm. Oba systemy wypełniają
znamiona cezaropapizmu. Jednocześnie stanowią przykłady ideologii państw
nowożytnych, których dorobek przeniknął do rudymentów państw
współczesnych. Co więcej, oba ruchy związane są z formowaniem państw
narodowych, w których rozwijana była nauka o państwowej racji stanu. W
kontekście Francji wskazać należy filozofię państwa Jana Bodina, który
argumentował za niepodzielną władzą króla suwerena97,
a na terenie Rzeszy, poza wpływami myśli francuskiej, od wieku XVII
rozwijany był kameralizm jako metoda sprawnego zarządzania państwem98. Nadto swoje piętno odcisnęły poglądy Mikołaja Machiavellego, pozbawiające życie polityczne moralnego wymiaru99,
oraz nawoływania Marcina Lutra do powrotu do pierwotnych form
chrześcijaństwa i pełnego podporządkowania wszystkich sfer życia władzy
państwowej100.
Powyższa kwerenda nie może aspirować do miana przeglądu idei wieków
XV-XVIII, lecz stanowi próbkę świadczącą o klimacie epoki, na który
musiała zareagować Stolica Piotrowa. Przyjęcie za punkt widzenia
interesu królestwa prowadziło do jego etatyzacji oraz implikowało
paradygmat o uniezależnieniu się spod wpływów zewnętrznych w celu
kierowania machiną państwową z jednego tylko ośrodka. Co więcej, owa
machina uzurpowała sobie prawo do coraz szerszej i głębszej regulacji
życia społecznego, zgodnie z imperatywem zmierzającym do ugruntowania i rozszerzenia zakresu władzy101.
Król stawał się zatem władcą absolutnym. Wymieniony J. Bodin jasno
wskazywał instrumentalną rolę Kościoła, który winien przyczyniać się do
kształtowania miłości i szacunku dla suwerena102.
Doktryna gallikanizmu, chronologicznie wcześniejsza od józefinizmu,
rozwijana była we Francji w wiekach XVI i XVII. Korzeniami sięgała XIII-
i XIV-wiecznych konfrontacji królów francuskich z papiestwem, toczonych
w celu ograniczenia kompetencji Rzymu w stosunku do posiadłości
francuskich. Przeciwna papieskiemu centralizmowi, stała na stanowisku
koncyliarno-episkopalnym. Opowiadała się zatem za wyższością postanowień
soboru nad papieżem oraz autonomią Kościołów lokalnych. Literatura
przedmiotu wskazuje, iż gallikanizm nie stanowił jasno sprecyzowanej
doktryny. Pierwotną intencją nie było także podporządkowanie Kościoła
francuskiego władzy monarszej, lecz uzyskanie możliwie dużej
niezależności. Gallikanizm stanowił zatem proces, który rozwijał się
równolegle do narastania procesu identyfikacji króla i państwa we Francji103.
Na płaszczyźnie prawno-legitymistycznej gallikanizm czerpał przede
wszystkim z postanowień soborów w Konstancji i Bazylei, które
transponowane zostały do sankcji pragmatycznej z Bourges z 1438 roku.
Mocą owego dekretu król Francji stał się faktycznym zwierzchnikiem
Kościoła francuskiego. Prerogatywy królewskie obejmowały na przykład placetum regium,
czyli zezwolenia władcy w materii obowiązywania rozporządzeń papieskich
na terenie królestwa, oraz prawo do mianowania biskupów. Celem
uniknięcia schizmy, i w konsekwencji całkowitej utraty autorytetu przez
papiestwo, w 1516 roku doszło do zawarcia konkordatu w Bolonii. Papież
uzyskał cofnięcie sankcji pragmatycznej, lecz w zamian korona francuska
otrzymała przywilej obsadzania wszystkich beneficjów kościelnych oraz
uprawnienia w nadzorze nad sądami kościelnymi. W kolejnych latach
tradycje gallikańskie nie wygasły. Spór wokół prymatu papiestwa trwał
nadal, czerpiąc z bardzo bogatej argumentacji sięgającej czasów
starożytnych, w tym ze wspomnianego synodu w Sardyce. Otwarty został
zatem nowy rozdział w historii Kościoła, obejmujący funkcjonowanie
Kościołów państwowych, nadzorowanych przez władzę królewską uzyskującą
coraz szersze prerogatywy104.
Na planie ogólnym papiestwo w celu utrzymania swego autorytetu
zmuszone było sankcjonować kolejne uprawnienia przejmowane przez władzę
świecką. Stawiane przed faktem dokonanym, udzielało formalnego
przywileju papieskiego. W ten sposób władca nie uzyskiwał prawa, ale
stawał się dysponentem przywileju. Np. kwestia ta dotyczyła nominacji
biskupów w większości europejskich monarchii lub wyłącznego nadzoru nad
obszarami misyjnymi ze strony królów Portugalii i Hiszpanii. Jednakże,
na co zwraca uwagę Klaus Schatz, formujący się Kościół państwowy odegrał
ważną rolę w zwalczaniu reformacji. Zdecydowana polityka książąt była
bowiem skuteczniejsza od działań pełnych dobrej woli biskupów105.
Szczytowym punktem gallikanizmu była próba ujednolicenia
społeczeństwa Francji za panowania Ludwika XIV (1643-1715) zgodnie z
zasadą jeden król, jedno prawo i jedna wiara. W rezultacie
rozpoczęły się prześladowania innowierców nawracanych przemocą. Wiara
chrześcijańska posłużyła zatem jako pretekst do rozbicia potencjalnie
nieprzychylnej mniejszości. Ponadto król w celu zrównania statusu
wszystkich ziem pod swoim panowaniem polecił egzekwować regalia z
biskupstw, z których dotąd ich nie pobierano. Doszło do eskalacji sporu z
papiestwem. Jednym z jego następstw było wydanie w 1682 roku deklaracji
kleru gallikańskiego w materii władzy kościelnej we Francji. Ów
dokument ustanawiał cztery zasady, które w istocie całkowicie
emancypowały władzę królewską spod rzymskiej kurateli. Po pierwsze,
przyjęto, iż władza papieska pochodzi od Boga, ale tyczy się tylko spraw
ducha, zatem władza świecka nie jest jej podległa. Po drugie, Stolica
Apostolska ograniczona jest dekretami Soborów w Konstancji i Bazylei. Po
trzecie, prawem Kościoła jest prawo kanoniczne, lecz we Francji winny
zostać zachowane wolności gallikańskie, oznaczające
ograniczenia Rzymu o episkopalnym charakterze, wedle gallikanów
sięgające rodowodem czasów antycznych. Po czwarte, decyzje papieża w
sprawach wiary są ostateczne jedynie po uzyskaniu zgody całego Kościoła.
Nadto rzeczona deklaracja została narzucona jako norma nauczania na
francuskich uniwersytetach. Stanowiła także przedmiot zaprzysiężenia
profesorów i teologów oraz została narzucona parlamentom. Finalnie w
rezultacie wydarzeń politycznych związanych z uzurpacją tronu
angielskiego przez Wilhelma III Orańskiego Ludwik XIV cofnął edykt
ustanawiający deklarację prawem państwowym, lecz same artykuły nie
zostały odwołane, pozostając prawem niepisanym mimo wyraźnego sprzeciwu
papiestwa106.
Ukształtowana w ten sposób relacja ustanawiała przewagę państwa w jego
stosunkach z Kościołem. W przypadku konfliktu ze Stolicą Apostolską
instytucje społeczne na szczeblu lokalnym były winne lojalność względem
woli króla, który utożsamiał się z państwem. Władca na mocy konkordatu z
Bolonii dysponował bowiem prawem mianowania biskupów i opatów107. W optyce władzy pozostała także kwestia wpajania wierności poddanym, zgodnie z maksymą, iż takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Z drugiej strony utrzymany został monopol Kościoła w sprawach wiary oraz wciąż duży wpływ na życie społeczne.
Kościół na terenie Niemiec reprezentował tradycje episkopalne związane z konkordatem wiedeńskim z 1448 roku108. Faktycznie targany był narosłymi w wiekach XVI-XVIII koncepcjami oświeceniowymi. Bolesław Kumor konstatuje, iż:
Wpływy Oświecenia (…) z całą siłą zaczęły obejmować katolickie księstwa niemieckie. Duch Oświecenia znalazł przystęp do biskupów, teologów, wychowawców kleru, a nawet do praktyk pobożności chrześcijańskiej. Przejawił się również w antypapieskiej i propaństwowej postawie, episkopalizmie i próbach tworzenia Kościołów i liturgii narodowych, zracjonalizowanych kazaniach, katechezach, pobożności, w znaturalizowanym i upolitycznionym wychowaniu kleru oraz w braku zrozumienia dla sakramentalnego i religijnego ideału ślubów zakonnych i celibatu kapłańskiego109.
Na teren Niemiec przenikały także wpływy gallikańskie. Ponadto
dochodziło do wielu sporów kompetencyjnych między biskupami a
nuncjaturami papieskimi. Postulaty reformistów znalazły wyraz w
publikacjach biskupa Jana Mikołaja Hontheima, zwanego Febroniuszem, z
lat 1763-1773. Kluczowymi zagadnieniami przezeń podejmowanymi były:
decentralizacja Kościoła i wzmocnienie Kościołów partykularnych;
przyznanie najwyższej władzy soborowi powszechnemu; przyznanie większego
wpływu na życie wewnętrzne Kościoła cesarzowi i książętom w miejsce
zredukowanych uprawnień papieskich. Na tej podstawie próbowano dokonać
reformy Kościoła niemieckiego, lecz wysiłki te nie przyniosły rezultatu
ani przy okazji Gravamina koblenckich, ani punktacji emskiej110.
W Austrii równolegle do przedstawionych wysiłków reformistów
postępowała restauracja katolicka o kontrreformacyjnym charakterze.
Jednakże przeważały w niej prądy właściwe dla reszty krajów niemieckich.
Wprawdzie cesarzowa Maria Teresa była pobożną i praktykującą
katoliczką, ale wychowaną w duchu antypapieskim. Zarówno dla niej, jak i
Ludwika XIV, który poczuwał się do godności króla arcychrześcijańskiego,
centralne znaczenie posiadała racja stanu. Ścisłe otoczenie obu głów
państwa wzbudzało w nich ambicje wzmocnienia monarchii kosztem Kościoła111.
Monarchia austriacka posunęła się jednak zdecydowanie dalej niż król
francuski. Maria Teresa, panująca w latach 1740-1780, od 1765 roku
wspólnie ze swoim synem cesarzem Józefem II, poczyniła pierwsze kroki na
drodze ku nowej polityce. I tak zaczęła od egzekucji uprawnień korony
względem Kościoła. W latach pięćdziesiątych XVIII wieku przeprowadzono,
pod kierunkiem jej otoczenia, zwanego Wiedeńskim kręgiem wielkich,
reformę edukacji, podporządkowując ją państwu, jednocześnie rugując zeń
wpływy jezuickie. Od lat sześćdziesiątych rozpoczęły się właściwe
reformy statuujące politykę nazwaną józefinizmem. Pieczę nad nimi
sprawował kanclerz książę Wacław Antoni Kaunitz, czerpiący wzorce z
encyklopedyzmu francuskiego wzbogaconego przesłankami natury
nacjonalistycznej i centralistycznej. W rezultacie wypowiedziano
konkordat wiedeński z 1448 roku. Stosunki z Kościołem oparte zostały na
politycznej kalkulacji, która z uwagi na brak instrumentów w rękach
stronników papieskich nie przedstawiała się dla Rzymu optymistycznie.
Np. reformy przeprowadzone przez Wiedeń to: wprowadzenie Tajnej instrukcji
stanowiącej nową podstawę stosunków między państwem a Kościołem;
utworzenie na jej podstawie w 1770 roku Departamentu do Spraw
Kościelnych, który sprawował faktyczny zarząd nad Kościołem we
wszystkich prowincjach – zarządzenia owej instytucji stanowiły
domknięcie państwowo-kościelnego systemu rządów; majątki klasztorne
poddano kontroli państwowej, a część z nich skasowano; wprowadzono placetum regium; skasowano zakon jezuitów, a pozostały po nim majątek przekazano na Fundusz Edukacyjny112.
Po śmierci Marii Teresy cesarz Józef II, człowiek indyferentny
religijnie, a inspirowany przez kanclerza W.A. Kaunitza, w dalszym ciągu
podporządkowywał władzę duchową państwowym interesom. Wprowadzone
ograniczenia polegały między innymi na: ograniczeniu kontaktów kleru z
zagranicą i Stolicą Apostolską, które służyły stosowaniu prawa
kanonicznego i wymianie doświadczeń; zniesiono około 800 opactw i
klasztorów; zreformowano strukturę terytorialną metropolii, diecezji i
parafii, dostosowując ją do granic administracji cywilnej; zniesiono
seminaria duchowne i utworzono w ich miejsce nowe, podporządkowane
państwu, ze zmienionymi regulaminami i programami nauczania. Co więcej,
zakazano przysięgi na wierność papieżowi składanej przez biskupów i
metropolitów. Wydano także szczegółową regulację dla duszpasterstwa
dotyczącą kultu i służby Bożej. Wskazano w niej, iż duchowni winni nie
tylko otaczać ludność opieką, zachowując pieczę nad dobroczynnym
aspektem działalności Kościoła, ale przede wszystkim stanowić podporę
józefińskiego państwa. Doszło zatem do etatyzacji stanu duchownego. Pod
koniec rządów Józefa II wybuchło powstanie w Belgii, będące rezultatem
sprzeciwu kleru względem wprowadzonych zmian. Nadto wybuchem groziły
również Węgry, zaniepokojone koncentracją władzy w rękach cesarza. Na
tym tle odwołano część reform, w tym większość na Węgrzech, lecz system
józefiński w złagodzonej wersji przetrwał aż do II połowy XIX wieku113.
Podsumowując, oba ruchy agregowały idee rozmaitej proweniencji. Z
różnym natężeniem przenikały się tradycje koncyliarne, episkopalne i
oświeceniowe, stanowiące opozycję dla papieskiego prymatu w świecie
chrześcijańskim. Jednakże by Kościoły narodowe mogły zaistnieć,
koncepcje koncyliarno-episkopalne potrzebowały istotnego wsparcia
monarchów. Samodzielnie Kościoły partykularne nie stanowiły bowiem
odpowiedniej przeciwwagi dla papieskiego autorytetu. Wystarczy
wspomnieć, iż Kościół francuski był wewnętrznie podzielony na dwa główne
stronnictwa: gallikanów i ultramontanów114.
Ci drudzy propagowali dochowanie wierności papieżowi. Natomiast na
terenie Rzeszy książęta biskupi rozpoznali zagrożenie we wzmocnieniu
pozycji arcybiskupich115.
Co więcej, stan duchowny czerpał nie tylko z przesłanek o charakterze
politycznym. Istotne znaczenie miała warstwa teologiczna sporu, która
mogła zostać zignorowana jedynie przez stan świecki. W takiej
konfiguracji języczkiem u wagi pozostała świecka idea suwerenności.
Owa idea, formułowana na paryskiej Sorbonie od wieku XIII, zakładała
supremację władzy suwerena względem wszelkich wewnętrznych norm w
państwie oraz całkowitą swobodę prowadzenia przezeń polityki
zagranicznej. Koncepcja ta stanowiła poważną pokusę dla władców,
przełamywała bowiem korporacyjny charakter społeczeństwa
średniowiecznego, podporządkowując całokształt życia stanowi
królewskiemu. Modelowo partykularna władza w państwie przestała być
zatem wynikiem tradycji, a pochodziła bezpośrednio z nadania króla. By
zachować ścisłość, stwierdzić należy, iż suwerenność nie oznacza
niezależności, lecz wyczerpuje się w podejmowaniu ostatecznych i
nieodwołalnych decyzji116.
Naturalnie, idea suwerenności potrzebowała wielu wieków, by
rozprzestrzenić się w krajach Europy, statuując absolutyzm powszechnym
ustrojem. Na przykład w Polsce wystąpiły poważne trudności z jej
zaszczepieniem związane z apologią złotej wolności. Co więcej,
pierwotnie suwerenność stanowiła niepodzielny przymiot króla suwerena.
Król był zatem cesarzem we własnym kraju, mającym swobodę w kreowaniu
stosunków zewnętrznych. W wieku XVIII suwerenność została transponowana z
osoby króla na naród ustanawiający państwo, a następnie został dokonany
rozdział wewnętrzny omawianej kategorii na władzę ustawodawczą,
wykonawczą i sądowniczą117.
W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera, przywołana uprzednio,
teologia polityczna Jana Jakuba Rousseau, przenosząca boskie przymioty
na suwerena w państwie – suweren może wszystko zrobić, ale nie może chcieć nic złego118.
Doktryna polskiego prawa konstytucyjnego potwierdza recepcję w polskim
porządku prawnym zasady suwerenności narodu. Jednakże zwraca się uwagę,
iż pierwotna koncepcja J.J. Rousseau dotyczyła ludu jako konkretnego
bytu. Natomiast w XIX wieku doszło do jego wyabstrahowania, tzn. uznania
narodu za byt niekonkretny, odmienny od ludu jako tworu realnego,
zdolnego do wykonywania władzy bezpośrednio119.
C. Schmitt także zwraca uwagę na rozdzielenie socjologii od nauk
prawnych, co poskutkowało wnioskiem sformułowanym w nauce niemieckiej,
iż państwo jest samym tylko porządkiem prawnym120.
Wyabstrahowanie podmiotu suwerenności stanowi podstawę
konstytucjonalizmu, ponieważ pozytywny porządek prawny potrzebuje punktu
oparcia w sytuacji braku realnego suwerena.
Innymi słowy, w rezultacie upowszechnienia idei suwerenności w imię
obrony racji stanu królestwa król suweren stanął ponad tradycją. Źródło
prawa poczęła stanowić wola suwerena, nie zaś urządzenia zwyczajowe. Tak jak Bóg ustanawia w świecie prawo naturalne, tak król ustanawia prawa w swoim królestwie121.
Powstała zatem podstawa do centralizacji władzy. Co więcej, w
dziedzinie filozofii państwa istotnie przeważały prądy oświeceniowe
mające oparcie w kulcie rozumu. Np. Kartezjusz w Rozprawie o metodzie napisał: miałem pewność posiłkowania się we wszystkim rozumem122, jego pogląd na państwo odzwierciedlał zaś passus, iż władca tworzy rzeczywistość przez ciągłą kreację. Jest Kartezjańskim Bogiem przełożonym na język polityczny123. Z kolei w hobbesowskiej wizji Lewiatana
miejsce króla Boga zajmuje państwo jako ostateczna instancja. Owo
państwo przedstawiane jest jako olbrzymia postać z mieczem w dłoni,
złożona z wielu mniejszych ludzkich sylwetek. Tak upersonifikowany
organizm państwowy symbolizuje wolę powszechną stanowiącą przyczynek dla
istnienia państwa i prawa pozytywnego. Ostatecznie to państwo stanęło
ponad tradycją. Z czasem, pozbawione elementów personalistycznych, stało
się, jak zauważa C. Schmitt, maszyną bez tradycji, która działa już sama124. W ten sposób aktualizacji uległa dewiza auctoritas non veritas facit legem125.
Niezależnie od szerszego horyzontu ideowego stwierdzić należy, iż
władza królewska, wykorzystując konflikt w łonie Kościoła, emancypowała
się spod zwierzchnictwa Stolicy Apostolskiej. Sojusz dwóch władz w
rozumieniu św. Gelazego i św. Tomasza z Akwinu utracił na znaczeniu126.
Szczególne jego nadszarpnięcie nastąpiło w monarchii austriackiej, do
którego spory na podłożu gallikanizmu stanowiły preludium. W
konsekwencji władza świecka uwolniła się spod papieskiego ius divinium,
przejmując kontrolę nie tylko nad wychowaniem duchowym poddanych, które
głównie służyło zapewnieniu wierności koronie, lecz także nad
całokształtem nauki, poprzez przejęcie ośrodków uniwersyteckich.
Suwerenne państwo, kierując się praktyczną racją stanu w polityce
wewnętrznej i zewnętrznej, konsekwentnie, acz z początku bardzo powoli i
ostrożnie, likwidowało tradycyjne instytucje o wielowiekowym
rodowodzie, zastępując je nowymi, wprowadzanymi na podstawie ustaw lub
dekretów o charakterze powszechnym. Poczynione zostały pierwsze kroki
mające na celu likwidację średniowiecznej mozaiki miast, ziem, stanów i
ludów. Z drugiej strony przejęcie przez centralny ośrodek władzy pieczy
nad nauką, a z czasem także i nad dobroczynnością, przykładowo w postaci
upowszechnienia edukacji lub opieki medycznej w wieku XIX, stanowiło
podstawę dla zasadności jego istnienia. Posiadłszy monopol w wielu
dziedzinach życia, państwo uzależniało od siebie ludność. Aspekt ten był
szeroko dyskutowany przez stronnictwa federalistów i antyfederalistów
przy okazji uchwalania Konstytucji Stanów Zjednoczonych, zwracał na
niego uwagę również Aleksy de Tocqueville127.
Co więcej, sekularyzacja majątku Kościoła przynosiła królestwu wymierne
korzyści finansowe – w przypadku likwidacji klasztorów w Austrii kasę
państwową zasilił majątek o wartości 15 milionów guldenów, który
przekazano na rzecz Funduszu Religijnego, zastępującego urządzenia
kościelne128.
Zatryumfowała zatem patologia cezaropapizmu. Formalnie w wieku XVIII
nadal istniały dwie władze, lecz przewagę uzyskała domena świecka. Z
drugiej strony władcy mieli świadomość ogromnej roli Kościoła jako
wyroczni moralnej i punktu, wokół którego koncentrowało się życie
obywateli. Kościół stanowił ostoję tradycji, a państwo korzystało z jego
autorytetu, by utrzymać ład wewnętrzny. Z tego tytułu właściwym wydaje
się wniosek, iż sojusz ołtarza i tronu nadal funkcjonował, lecz jego
formuła uległa zmianie. Wyeksponowaniu uległa bowiem instrumentalna rola
Kościoła, który przysługiwał się konserwacji porządku, organizowanego w
coraz większej mierze przez stan świecki. Niemniej jednak żyjący władcy
nie cieszyli się zwycięstwem zbyt długo. Nastały bowiem czasy rewolucji
francuskiej, która upowszechniła poglądy, iż należy pozbyć się
osobowego króla-suwerena-Boga, a w jego miejsce intronizować bezosobowe
deistyczne bóstwo, o którego kaprysy nie trzeba się troszczyć, a od
którego można wymagać wszystkiego.
Jednakże myśl o sojuszu ołtarza i tronu nie wygasła. J. Bartyzel
podaje za przykład Jana Vázqueza de Mellę, karlistę z przełomu wieków
XIX i XX, wyróżniającego cztery modele relacji Kościoła i państwa.
Rzeczony autor wskazywał następujące konfiguracje:
[po pierwsze:] cezaropapizm, polegający na podporządkowaniu sobie sacerdotium przez regnum, nominalnie chrześcijańskie, ale faktycznie pogańskie; [po drugie:] ateizm państwowy państwa liberalnego i demokratycznego; [po trzecie:] hierokrację [inaczej: papocezaryzm], czyli zawładnięcie sferą świeckiej potestas przez kapłanów; [po czwarte:] państwo chrześcijańskie (estado cristiano), realizujące jedność katolicką narodu w duchu swoich ustaw i w działaniu etycznym, ale suwerennego i autonomicznego w zakresie swoich kompetencji, obejmujących porządek naturalny i publiczny129.
Papiestwo wypracowało także własny program koegzystencji z państwem
nowożytnym w celu zachowania wychowawczej roli w społeczeństwie.
Szczytowym jego osiągnięciem była koncepcja Społecznego panowania Chrystusa Króla wyrażona w encyklice Piusa XI Quas primas z 1925 roku. Stanowiła ona rekapitulację poglądów poprzednich papieży130.
Podsumowując, zarysowane zostały trzy narracje łączące w sobie
osobliwość herezji i metafizyczny związek katolicyzmu z monarchią.
Kluczowe znaczenie w tym kontekście zajmuje zewnętrzna łaska, stanowiąca
niezbędny warunek zbawienia. Jej powszechne odrzucenie prowadzi do
modyfikacji na planie politycznym. Brak bariery w tej postaci skutkuje
bowiem przebudową lub całkowitą likwidacją katolickiego porządku
metafizycznego. Nawet najbliższe natury człowieka dogmaty tracą sens.
Podstawowym wnioskiem pozostaje zatem spostrzeżenie, iż życie polityczne
wydatnie odzwierciedla kondycję duchową człowieka. Związek między
pozornie tak odległymi dziedzinami jak religia i ustrój jednak zachodzi.
Przedstawiona koncepcja E. Voegelina stanowi istotną refleksję nad
teologią polityczną. Niemniej w opinii autorów konieczna jest daleko
idąca ostrożność w konfrontowaniu symboliki obu porządków. Pochopne
interpretacje prowadzić mogą do zbędnej absolutyzacji. Na pierwszy rzut
oka po raz kolejny obwieścić można tryumfalne zwycięstwo ducha nad
materią. Przetrwał bowiem katolicyzm, a królów, jak zauważa Jan Donoso
Cortés, już nie ma131.
Wydaje się, iż monarchów pożarła machina nowożytnego państwa, do
którego budowy istotnie się przyczynili. Mikołaj Gómez Dávila spostrzegł
bowiem, iż oddzielenie Kościoła od państwa może wyjść na dobre
Kościołowi, jest jednak zgubne dla państwa, gdyż wydaje je na łup
czystego makiawelizmu132.
Jak się zatem okazuje, to monarchia potrzebowała Kościoła, a gdy ten
został z wszech stron okrążony, wówczas ona pierwsza upadła. W ten
sposób religia katolicka utraciła swego naturalnego sojusznika w walce z
herezją nowożytności. Receptę na ów niedostatek stanowiła wspomniana
koncepcja społecznego panowania Chrystusa Króla. Jednakże na uwadze
należy mieć także spostrzeżenie Eryka Kuehnelta-Leddihna, który
powtórzył za Platonem, iż:
(…) monarchia ma skłonność do przekształcania się w oligarchię, ewoluującą w stronę demokracji, ukoronowaniem której jest tyrania demagoga (demagogos). (…) teoria [ta] została w znacznej mierze potwierdzona przez historię nowszą i najnowszą, głównie opisana w niej ostatnia faza, kiedy to „przywódca (a może raczej uwodziciel?) ludu” staje się władcą absolutnym133.
Konstatacja ta nabiera szczególnego znaczenia w konfrontacji z tezą o
dogmatycznym charakterze rewolucji francuskiej. W ten sposób
chrześcijańska Prawda albo zwyczajnie zanika, albo staje się przedmiotem
dyskusji lub dyktatu tylko politycznej, nie zaś duchowej, elity.
Perspektywy zarówno ideowych monarchistów, jak i osób wierzących malują
się zatem w ciemnych barwach. Tytułem zakończenia, pokrzepieniem dla
rzeczników tradycyjnego świata idei niech pozostaną słowa św. Pawła
Apostoła z Listu do Rzymian: Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale
nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według
ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać
będziecie popędy ciała – będziecie żyli134.
1 Szerzej: J. Bartyzel, Kościół a państwo, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 186-191; J. Bartyzel, „Dwa miecze”. Relacja Kościół–Państwo w tradycyjnym nauczaniu i w historii Christianitas, dostęp: 21.08.2017; Podkreślić należy, iż odróżnienie obu porządków nie polega na ich separacji rozumianej jako rozdział Kościoła od państwa.
2 J. Bartyzel, Monarchia, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 234-237.
3 J. Bartyzel, Prof. Jacek Bartyzel: Rewolucjoniści od początku występowali przeciwko kulturze chrześcijańskiej [TPCT 49], dostęp: 21.08.2017.
4 Szerzej: J. Bartyzel, Społeczne Panowanie Chrystusa Króla w tradycyjnym nauczaniu Kościoła,
dostęp: 21.08.2017. Niniejsza praca nie odnosi się do przemian
dokonanych w doktrynie Kościoła w wieku XX, które związane były z
akceptacją systemu państwa demokratycznego.
5 J. Bartyzel, Kościół a państwo…, ss. 186-191; J. Bartyzel, „Dwa miecze”…; część argumentacji w tej materii zawarta została także w artykule: T. Sasiak, E. Szczepański, Państwo i podatki w myśli Kościoła od starożytności do wieków średnich – wybrane zagadnienia, [w:] Z dziejów historii podatków. Wybrane problemy, red. K. Banaś, R. Stasiak, Łódź 2017, ss. 137-145.
6 J. Bartyzel, Monarchia…, s. 237.
7 A. Wielomski, Gnoza polityczna, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 112-115.
8 J. Bartyzel, Teologia polityczna, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 399-403.
9 A. Wielomski, Ład, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 211-212.
10 C.S. Clifton, Herezja, [w:] Encyklopedia herezji i heretyków, C.S. Clifton, Cop. 1996, s. 87; T. Mieszkowski, Herezja, [w:] Encyklopedia Kościoła, red. F.L. Cross, t. I, Warszawa 2004, ss. 877-878; S. Rabiej, Herezja, [w:] Encyklopedia katolicka, red. J. Walkusz, t. VI, Lublin 1993, ss. 751-752.
11 C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, Warszawa 2012, ss. 106-108.
12 J.B. Elshtain, Św. Augustyn [w:] D. Boucher, P. Kelly, Myśliciele polityczni. Od Sokratesa do współczesności, Kraków 2008, ss. 139-143.
13 Dekret o grzechu pierworodnym Soboru Trydenckiego, pkt 1.
14 Ibidem, pkt 1.
15 Ibidem, pkt 2.
16 Ibidem, pkt 3.
17 Ibidem, pkt 3.
18 Ibidem, pkt 1.
19 Ibidem, pkt 1.
20 C. Bartnik, Grzech pierworodny w teologii katolickiej, [w:] Encyklopedia katolicka, red. J. Walkusz, t. VI, Lublin 1993, ss. 284-286; T. Mieszkowski, Grzech pierworodny, [w:] Encyklopedia Kościoła, red. F.L. Cross, t. I, Warszawa 2004, ss. 814-816.
21 Dekret o usprawiedliwieniu Soboru Trydenckiego, Roz. 3, pkt A.
22 Ibidem, Roz. 7, 10, 11, 16.
23 Ibidem, Roz. 11, pkt A.
24 Ibidem, Roz. 12.
25 C.S. Clifton, Pelagiusz, [w:] Encyklopedia herezji i heretyków, C.S. Clifton, Cop. 1996, ss. 155-156; R.M. Leszczyński, Pelagianizm, [w:] Encyklopedia katolicka, red. S. Wilk, t. XV, Lublin 2011, ss. 238-239; R.M. Leszczyński, Pelagiusz, [w:] Encyklopedia katolicka, red. S. Wilk, t. XV, Lublin 2011, ss. 238-239.
26 C.S. Clifton, Pelagiusz…, s. 155.
27 Ibidem, ss. 155-156; R.M. Leszczyński, Pelagianizm…, ss. 238-239; R.M. Leszczyński, Pelagiusz…, ss. 238-239.
28 J.B. Elshtain, op. cit., ss. 136, 139-141.
29 S. Kowalczyk, Deizm, [w:] Encyklopedia katolicka, red. R. Łukaszczyk, L. Bieńkowski, F. Gryglewicz, t. III, Lublin 1979, ss. 1104-1106.
30 J.B. Elshtain, op. cit., s. 135.
31 A. Sylwestrzak, Historia doktryn politycznych i prawnych, Warszawa 2015, ss. 172-173.
32 J. Canning, Św. Tomasz z Akwinu, [w:] D. Boucher, P. Kelly, Myśliciele polityczni. Od Sokratesa do współczesności, Kraków 2008, ss. 159-160.
33 E. Voegelin, Nowa nauka polityki, Warszawa 1992, s. 115.
34 Ibidem, s. 117.
35 Ibidem.
36 W. Myszor, Gnostycyzm, [w:] Encyklopedia katolicka, red. L. Bieńkowski, t. V, Lublin 1989, ss. 1201-1208; L. Stachowiak, Gnoza, [w:] Encyklopedia katolicka, red. L. Bieńkowski, t. V, Lublin 1989, ss. 1208-1210; T. Mieszkowski, Gnostycyzm, [w:] Encyklopedia Kościoła, red. F.L. Cross, t. I, Warszawa 2004, ss. 782-784.
37 A. Wielomski, Gnoza polityczna…, ss. 112-113; W. Myszor, Gnostycyzm…, ss. 1201-1208; L. Stachowiak, Gnoza…, ss. 1208-1210; T. Mieszkowski, Gnostycyzm…, ss. 782-784.
38 A. Wielomski, Gnoza polityczna…, ss. 113-114; W dalszym toku wywodu termin gnoza używany jest w znaczeniu zaproponowanym przez E. Voegelina, chyba że zostało wskazane inaczej.
39 E. Voegelin, op. cit., s. 103.
40 Ibidem, ss. 103, 106.
41 Mt 22, 21.
42 E. Voegelin, op. cit., ss. 108-109.
43 Ibidem, s. 112.
44 Ibidem, s. 116.
45 Ibidem, ss. 106-108.
46 Ibidem, s. 114.
47 Ibidem, ss. 112-114. By zachować ścisłość: E. Voegelin traktuje o włączeniu do rzeczywistości chrześcijańskiego eschatonu oznaczającego najwyższą rzeczywistość, złączenie się świata z Bogiem po końcu czasów.
48 Ibidem, ss. 114-115, 119.
49 Ibidem, ss. 116-118; Ibidem, ss. 117: Możemy
mówić o gnozie intelektualnej, która przyjmuje postać spekulatywnych
rozważań nad tajemnicą stworzenia i istnienia, jak ma to na przykład
miejsce w kontemplatywnych gnozach Hegla i Schellinga. Istnieje gnoza
emocjonalna, w której następuje wchłonięcie przez ludzką duszę boskiej
substancji. Przykładem mogą być tu parakletyczni przywódcy sekt.
Wreszcie gnoza wolicjonalna, przyjmująca postać aktywnego zbawienia
społeczeństwa i człowieka, jak to się dzieje u Comte’a, Marksa i
Hitlera.
50 A. Wielomski, Gnoza polityczna…, ss. 112-114; C.S. Clifton, Gnoza, [w:] Encyklopedia herezji i heretyków, C.S. Clifton, Cop. 1996, ss. 79-85; W. Myszor, Gnostycyzm…, ss. 1201-1208; L. Stachowiak, Gnoza…, ss. 1208-1210; T. Mieszkowski, Gnostycyzm…, ss. 782-784.
51 E. Voegelin, op. cit., ss. 17-18, 32-33.
52 Ibidem, s. 121.
53 Ibidem, s. 123.
54 A. Wielomski, Gnoza polityczna…, ss. 114-115; A. Wielomski, Konserwatyzm: główne idee, nurty i postacie, Warszawa 2007, ss. 241, 245-247.
55 E. Voegelin przejawiał głębokie zainteresowanie filozofią grecką, stąd właściwe mogłoby być określenie doxa – ludzkie mniemanie.
56 C.S. Clifton, Gnoza…, s. 79.
57 Ibidem.
58 K. Schatz, Prymat papieski od początku do współczesności, Kraków 2004, s. 23.
59 E. Voegelin, op. cit., s. 119.
60 B. Kumor, Historia Kościoła. Czasy Nowożytne. Kościół w okresie absolutyzmu i oświecenia, cz. 6, Lublin 1985, ss. 55-58.
61 C. Schmitt, op. cit., s. 135.
62 J. Bartyzel, Katolicka nauka społeczna, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, s. 152; B. Kumor, op. cit., s. 57. Np. nastąpiło to w encyklikach: In eminenti z 1738 r., Providas z 1751 r. czy Quo graviora z 1826 r.
63 C.S. Clifton, Gnoza…, ss. 79-85.
64 Termin analogia należy rozumieć jako uznanie pewnego podobieństwa przy większej liczbie niepodobieństw.
65 E. Voegelin, op. cit., ss. 118-119: Należy jeszcze przypomnieć zasadę, że istota historii odnajdywana jest na poziomie doświadczeń, a nie na poziomie idei.
66 Tematyka
gnozy została podjęta w Piśmie Św. Przykładowe reminiscencje znajdują
się w Liście św. Judy, Drugim Liście św. Piotra czy Pierwszym Liście św.
Jana: Podobnie więc ci „prorocy ze snów”: ciała plugawią, Panowanie odrzucają i wypowiadają bluźnierstwa na „Chwały” (Jud 8); Ci zawsze narzekają i są niezadowoleni ze swego losu, [choć] postępują według swoich żądz. Usta ich głoszą słowa wyniosłe i dla korzyści mają wzgląd na osoby (Jud 16); fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje (2 P 2, 1); pogardę okazują Władzy, zuchwalcy, zarozumialcy, którzy nie wahają się przed wypowiadaniem bluźnierstw na „Chwały” (2 P 2, 10); Bóg
jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że
mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie
postępujemy zgodnie z prawdą (1 J 1, 5,6).
67 C. Schmitt, op. cit., s. 77.
68 Ibidem, s. 89.
69 Ibidem, ss. 77-79.
70 Ibidem, s. 80.
71 Ibidem, s. 84: Spirytualistyczne
wyjaśnianie materialnych procesów czy materialistyczne tłumaczenie
duchowych fenomenów opiera się na tym samym poszukiwaniu związków
przyczynowych. Jeden i drugi punkt widzenia dekretuje wpierw istnienie
dwóch przeciwstawnych sfer po to, by je później całkowicie unieważnić,
redukując jedną sferę do drugiej. Taki sposób postępowania musi z
konieczności wyrodzić się w formę własnej karykatury.
72 Ibidem, s. 90.
73 Ibidem, s. 230; J. Bartyzel, Teologia polityczna…, ss. 399-403.
74 J.B. Elshtain, op. cit., ss. 140-141.
75 C. Schmitt, op. cit., s. 79.
76 Ibidem, ss. 86-87.
77 Ibidem, s. 230.
78 Ibidem, ss. 77-104.
79 A. Wielomski, Ład…, s. 211.
80 A. Wielomski, op. cit., s. 212.
81 A. Wielomski, op. cit., ss. 211-212; Szerzej: A. Wielomski, Filozofia polityczna francuskiego tradycjonalizmu 1796–1830, Warszawa 2013, ss. 48-115.
82 A. Wielomski, Ład…, ss. 211-212.
83 A. Wielomski, Filozofia polityczna…, ss. 50, 71-72.
84 Ibidem, ss. 16-17.
85 Zgodnie z hierarchią celów św. Tomasza z Akwinu: J. Canning, Św. Tomasz…, ss. 159-160.
86 A. Wielomski, Ład…, s. 211; J. Bartyzel, Społeczne Panowanie…; J. Bartyzel, „Dwa miecze”…
87 A. Wielomski, Filozofia polityczna, ss. 71-72.
88 Ibidem, s. 48; C. Schmitt, op. cit.,
s. 135. W mniemaniu autorów aspekt ten przyczynił się do przyjęcia
tomizmu za dominującą filozofię Kościoła przez Leona XIII w encyklice Aeterni Patris.
89 A. Wielomski, Filozofia polityczna, ss. 59-60.
90 Ibidem, ss. 239-243.
91 J. Bartyzel, Wspólne źródła liberalizmu i totalitarnej demokracji, dostęp: 21.08.2017.
92 K. Chojecka, H. Olszewski, Historia doktryn politycznych i prawnych, Poznań 2004, s. 48.
93 K. Schatz, op. cit, ss. 17-51.
94 Ibidem, ss. 46-48.
95 Ibidem, ss. 131-132.
96 J. Bartyzel, „Dwa miecze”…
97 K. Chojecka, H. Olszewski, op. cit., ss. 77-79.
98 N. Gajl, Teorie podatkowe w świecie, Warszawa 1992, ss. 36-40.
99 K. Chojecka, H. Olszewski, op. cit., s. 74; B. Kumor, op. cit., s. 52.
100 K. Chojecka, H. Olszewski, op. cit., ss. 81-83.
101 C. Schmitt, op. cit., s. 182.
102 K. Chojecka, H. Olszewski, op. cit., s. 79.
103 B. Kumor, op. cit., s. 41; Szerzej: A. Wielomski, Kościół w cieniu gilotyny: katolicyzm francuski wobec Rewolucji (1789–1815), Warszawa 2009, ss. 26-112.
104 B. Kumor, op. cit., ss. 41-48; K. Schatz, op. cit., ss. 48, 198-206.
105 K. Schatz, op. cit., ss. 198-199.
106 B. Kumor, op. cit., ss. 47-48; A. Tauer, Gallikanizm, dostęp: 21.08.2017.
107 B. Kumor, op. cit., s. 185.
108 Ibidem, s. 67.
109 Ibidem.
110 Ibidem, ss. 67-72.
111 Ibidem, ss. 45, 72-73.
112 Ibidem, ss. 73-75.
113 Ibidem, ss. 75-78.
114 A. Wielomski, Kościół w cieniu gilotyny…, ss. 123-128.
115 K. Schatz, op. cit., s. 208.
116 A. Wielomski, Suwerenność, [w:] Encyklopedia polityczna, red. J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, t. I, Radom 2007, ss. 387-389; C. Schmitt, op. cit., ss. 45-55.
117 A. Wielomski, Suwerenność…, s. 388.
118 C. Schmitt, op. cit., ss. 86-87.
119 E. Gdulewicz, M. Granat, W. Skrzydło, Zasady naczelne Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, [w:] Prawo Konstytucyjne, red. W. Skrzydło, Lublin 1994, ss. 159-160.
120 C. Schmitt, op. cit., ss. 57-58; szerzej: Ibidem, ss. 55-77.
121 Ibidem, s. 87.
122 Ibidem.
123 Ibidem.
124 Ibidem, ss. 87-88.
125 Ibidem, ss. 88-92.
126 J. Bartyzel, „Dwa miecze”…
127 B. Wiker, Dziesięć książek, które każdy konserwatysta musi znać oraz cztery nie do pominięcia i jedna uzurpatorska, Warszawa 2013, ss. 197-258.
128 B. Kumor, op. cit., s. 76.
129 J. Bartyzel, „Dwa miecze”…
130 Ibidem; J. Bartyzel, Społeczne Panowanie…
131 C. Schmitt, op. cit., ss. 91, 104.
132 J. Bartyzel, „Dwa miecze”…, [za:] N. Gómez Dávila, Na straconym posterunku (przeł. T. Gabiś), „Stańczyk”, 1996, nr 1, s. 51.
133 E. Kuehnelt-Leddihn, Demokracja – opium dla ludu, Warszawa 2012, s. 25.
134 Rz 8, 12,13.