Każda prawdziwa polityka zaczyna się od
metapolityki, tak więc wiedzy o zasadach fundamentalnych i ostatecznych
celach polityki. Jak trafnie zauważył Daniel Friberg, „(…) możemy z
pełnym przekonaniem stwierdzić, że ruch polityczny, który nie jest w
stanie uczestniczyć w walce metapolitycznej i kulturowej, nie będzie w
stanie wpływać na zachodzące zmiany społeczne. Każda walka polityczna
musi być poprzedzona, uzasadniona i znajdować oparcie w walce
metapolitycznej. W przeciwnym razie, będzie niekończącą się walką z
wiatrakami„(1).
Metapolityka pozwala nam określić cel,
kierunek, strukturę, środki, sposoby i podmioty działania politycznego.
Innymi słowy, odpowiedzieć sobie na pytania, o co walczymy, do czego
zmierzamy, co nas do tego przybliża, jaki charakter powinno mieć nasze
działanie, jakimi instrumentami i technikami powinniśmy się w nim
posługiwać, kto może i powinien uczestniczyć w naszym działaniu i w
jakiej formie, jak wiele jakich zasobów potrzebujemy, jak je
zorganizować i jak się nimi posłużyć. Metapolityka jest zatem punktem
wyjścia do ułożenia strategii działania politycznego.
Warunkiem twórczego charakteru działania
jest związanie go z celem, który chce się osiągnąć. W przeciwnym razie,
mamy do czynienia z kompulsywnym aktywizmem prowadzącym donikąd. Julius
Evola pisał przed laty: „Twierdzenie jednak, że nie powinniśmy
pytać bojowników o ich „horyzont ideologiczny”, że wystarczy by nie
kolaborowali z siłami nieeuropejskimi, że powinni wszyscy zjednoczyć się
w walce o Europę we wspólnej partii, odsuwając na bok kwestię
wyrazistego, wspólnego światopoglądu – wszystko to równałoby się
zawężeniu tej szlachetnej sprawy (tzn. walki o zjednoczoną Europę – R.L.) do
poziomu irracjonalnego aktywizmu pozbawionego sztandaru i kręgosłupa;
zatem, nawet gdyby praktyczny cel został osiągnięty, w bloku europejskim
wkrótce pojawiłyby się podziały i walki wewnętrzne„(2).
Również polscy nacjonaliści i środowiska
antysystemowe nie powinny zaniedbywać pracy metapolitycznej, popadając w
fetysz aktywizmu dla samego aktywizmu. Fenomen ten znalazł już zresztą
swoje ironiczne określenie pod mianem „prawicy maszerującej”, która wie
co prawda że trzeba maszerować, ale nie bardzo wie po co i dokąd. Brak
własnej doktryny lub rozmywanie jej w formułach poprawnych politycznie i
przez to ogólnikowych, przeszkadza nacjonalistom przekuć niewątpliwy
sukces frekwencyjny Marszu Niepodległości i społeczną popularność „mody
na patriotyzm” w sukces polityczny. Nieprzypadkowo posiadające własną
doktrynę tożsamościowe partie węgierskie, francuskie i niemieckie notują
mniejsze lub większe sukcesy polityczne, tymczasem rządzący na ulicach
polskich miast, ale doktrynalnie niewiele różniący się od kolibrów,
republikanów i PiS, polscy nacjonaliści są w polityce nieobecni.
Niechęć do stworzenia wyrazistej
doktryny politycznej, w obawie przed zawężeniem kręgu zwolenników i
sympatyków, przeszkadza polskim nacjonalistom racjonalnie uporządkować
swoją aktywność i nakierować ją twórczo. Rozlepianie w naszym kraju
ulotek w języku angielskim przestrzegających przed „islamizacją”, w
sytuacji gdy nie ma u nas żadnych islamistów, za to jedynie w bieżącym
roku rząd wydał 1,2 mln. wiz imigrantom z Ukrainy, to absurd ilustrujący
w jak dużym stopniu aktywność niektórych środowisk rozmija się z polską
rzeczywistością. Podobnie można by ocenić powracające często wyzywanie
demoliberalnej i kapitalistycznej oligarchii rządzącej od
„komunistów”oraz straszenie „imperializmem Moskwy” w sytuacji gdy w
naszym kraju powstają kolejne amerykańskie bazy, a amerykańscy żołnierze
rozbijają się dowolnie po polskich drogach.
Poniżej wskażemy kilka haseł i idei,
które, naszym zdaniem, warte są podniesienia przez polskie środowiska
nacjonalistyczne, bynajmniej jednak nie tylko nacjonalistyczne, lecz
również np. lewicy patriotycznej, konserwatywne, regionalistyczne,
katolickie, prawosławne etc. Nasze ambicje nie sięgają tak wysoko, by
oczekiwać zastąpienia przez te idee światopoglądów występujących
dotychczas, ani nawet by oczekiwać przyswojenia wszystkich tych
koncepcji w całej ich rozciągłości. Liczymy jednak, że promując je,
zwrócimy uwagę różnych środowisk na kwestie być może dotychczas przez
nie niedostrzegane lub niedoceniane, oraz otworzymy je na nieznane im
dotychczas perspektywy i ujęcia. Efektem tego może być internalizacja
naszych koncepcji, może być jednak również po prostu uzupełnienie i
aktualizacja koncepcji własnych – choćby poprzez krytyczne odniesienie
się do tych przedstawionych przez nas. Tak czy inaczej, efektem będzie
zwrócenie uwagi adresatów naszego przekazu na zagadnienia przez nas
uważane za istotne, co będzie już korzyścią samą w sobie.
Dla naszych idei obraliśmy wspólny szyld
„polskiej doktryny tożsamościowej”, gdyż centralnym jej zagadnieniem
jest kwestia tożsamości rozpatrywana w partykularnym polskim kontekście.
Punktem wyjścia i przedmiotem uwagi jest dla nas zatem Polska jako kraj
i jako wspólnota polityczna. Chodzi nam również o to, by nie kopiować
bezrefleksyjnie zyskującego popularność, ale wykształconego w zupełnie
odmiennych warunkach i mierzącego się z zupełnie innej kategorii
problemami zachodniego „identytaryzmu”. Jest on zjawiskiem interesującym
i powinien być dla nas w pewnych aspektach źródłem inspiracji, lecz
generalnie dla „identytaryzmu” miejsca w Polsce nie ma. Nasz punkt
wyjścia i potrzeby naszego kraju są po prostu zupełnie inne niż w
zachodniej Europie, toteż również nasze koncepcje powinny różnić się od
tych zachodnich.
Polska doktryna tożsamościowa jest przy
tym projektem otwartym; wielowymiarowym, niedogmatycznym i dynamicznym.
Analogicznie polski ruch tożsamościowy powinien być pojmowany szeroko;
jako zaproszenie dla wszystkich niedemoliberalnych środowisk
patriotycznych, którym bliska jest idea tożsamościowa i które
zainteresowane są jej rozwijaniem. Nie powinien być to projekt
ekskluzywistyczny, lecz inkluzywny; nie tyle odcinający się od
dotychczasowych formuł polskiego patriotyzmu, co obejmujący je i
akcentujący w nich to, co w nich rzeczywiście wartościowe, oczyszczający
je zaś z tego wszystkiego, co dotychczas było ich obciążeniem, oraz
uzupełniający je i nadający znaczenie kwestiom dotychczas w nich
nieobecnym lub zajmującym pozycję peryferyjną. Polska idea tożsamościowa
byłaby zatem wspólnym sztandarem, zaś polski ruch tożsamościowy
„formułą-czapką” dla wszystkich środowisk chcących wspólnie budować
Polskę tożsamościową. Wskażmy kilka wytycznych, jak powinna ona
wyglądać:
- Etnocentryzm
Bardzo często powtarza się, że
nacjonalizm polski ma charakter historyczno-kulturowy, w odróżnieniu od
etnicznego nacjonalizmu niemieckiego i obywatelskiego nacjonalizmu
francuskiego. Nie jest więc otwarty na każdego, jak nacjonalizm
francuski, ale też nie jest całkowicie zamknięty, jak nacjonalizm
niemiecki. Polakiem w tym ujęciu może być ten, kto zasymiluje się w
ramach polskiej kultury i polskiej wspólnoty doświadczenia dziejowego i
przeznaczenia historycznego.
W perspektywie historycznej, teza ta
jest w zasadzie słuszna, choć też wskazuje na niedostatek polskiego
nacjonalizmu, domagający się wypełnienia. Tak rozumiany nacjonalizm nie
dostrzega bowiem, a w niektórych ujęciach nawet świadomie lekceważy kwestię etniczną.
Ma ona tymczasem znaczenie, ponieważ Polska zamieszkana np. przez
niechby nawet całkowicie spolonizowanych i zasymilowanych w polskiej
tradycji Żydów, nie byłaby już tą samą Polską. Przede wszystkim, nie
byłoby w niej nas samych, ponieważ w warunkach zastąpienia etnosu
polskiego etnosem żydowskim, nie mielibyśmy szansy się narodzić.
W odróżnieniu od sfery ducha, etnos należy do materialnego porządku rzeczy. „(…) koncepcje ojczyzny i narodu (lub też grupy etnicznej) należą ze swej istoty do planu naturalistycznego, czy też „fizycznego”
(3) zauważył J. Evola. Ten sam autor jednak podkreślał, że na rasę
składają się elementy fizyczny, psychiczny i duchowy, które są sobie
współzależne i względem siebie nierozerwalne(4). W hierarchicznym
układzie tych elementów odpowiadający etnosowi biologiczny wymiar rasy
zajmuje miejsce najbliższe ziemi, nie traci jednak przez to swojego
znaczenia. Danej rasy są jedynie ci, których cechują typowe dla tej rasy
cechy duchowe, co manifestuje się zarówno na poziomie mentalnym
(psychicznym), jak i biologicznym.
Zostawmy jednak rozważania włoskiego
barona, niepewnej wartości z punktu widzenia współczesnej nauki.
Powołaliśmy się na nie jedynie po to, by zilustrować wielopoziomowy i
wieloaspektowy charakter tożsamości człowieka. Chrześcijańska
antropologia filozoficzna definiuje człowieka jako istotę
fizyczno-duchową, sprowadzanie go zatem do samej „duszy” lub też do
samej „krwi” jest równie nieuprawnionym redukcjonizmem. By postrzegać i
rozważać człowieka jako istotę kompletną, nie można zatem pomijać jego
tożsamości etnicznej, jak chcieliby tego niektórzy zwolennicy
nacjonalizmu historyczno-kulturowego lub tożsamości
katolicko-łacińskiej.
Etnos jest wspólnotą pochodzenia,
rozrastającą się na określonej, ograniczonej naturalnymi barierami
przestrzeni. Przestrzeń ta jest jego ekumeną, czyli jego środowiskiem
życia. Cechy biologiczne wyróżniające etnos na tle innych grup ludzkich
kształtują się w procesie jego adaptacji do własnej ekumeny i zajmowanej
niszy ekologicznej. Są to między innymi wzrost, owłosienie ciała, waga,
sylwetka, poziom ciemnego pigmentu w skórze, odporność na określone
choroby, odporność na określone warunki atmosferyczne jak temperatura
czy wilgotność, zdolność przyswajania określonych pokarmów jak np. mleko
określonych gatunków zwierząt. (5).
Dzisiejszy stan wiedzy nie daje podstawy
do snucia przypuszczeń na temat zależności cech biologicznych i
mentalnych człowieka od typu jego duchowości jak twierdził J. Evola,
należy jednak pamiętać o esencjonalnie materialistycznym charakterze
nowoczesnej nauki, poza przedmiotem zainteresowania i zasięgiem poznania
której znajduje się wszelka metafizyka. Z drugiej strony, rasistowskie
zbrodnie zachodniego kolonializmu i imperializmu a także niemieckiego
nazizmu, sprawiły że rzetelne badania w zakresie antropologii fizycznej i
bioróżnorodności gatunku ludzkiego, jak również współzależności cech
psychicznych i umysłowych oraz przynależności etnicznej, nie są dziś
prowadzone.
Te szczątkowe spostrzeżenia jakich
dostarczają zaś np. porównanie wyników w testach IQ różnych grup
etnicznych nie są natomiast miarodajne, gdyż testy IQ tworzone są w
oparciu o specyficzny dla Zachodu język racjonalności matematycznej, a
osiąganie w nich dobrych wyników zależy od poziomu opanowania tego
języka. Osoby regularnie rozwiązujące takie testy zawsze osiągają w nich
wyniki lepsze, niż osoby mające z nimi do czynienia po raz pierwszy.
Jeśli inteligencję definiować jako sprawność w niestandardowym
stosowaniu posiadanej wiedzy i umiejętności, to warto też pamiętać, że
osoby osiągające dobre wyniki w testach IQ, bardzo często są życiowo
skrajnie niezaradne; jeden z brytyjskich geniuszy nie umiał samodzielnie
przygotować sobie nawet herbaty i gdyby nie żona, zmarłby z głodu.
Tym, co możemy stwierdzić, jest ewolucja
elementów takich jak język, kultura, struktura społeczna, forma
organizacji politycznej danego ludu w procesie adaptacji do tych samych
warunków środowiskowych, biologiczną adaptacją do których jest jego
fenotyp. Choć zatem nie jest jasne czy i jakiego rodzaju zależność
występuje pomiędzy fenotypem a mentalnością i kulturą, to jasne jest, że
zarówno fenotyp, jak i mentalność i kultura zależne są od tych samych
czynników środowiskowych. Etnosy zasiedlające odrębne i różniące się od
siebie ekumeny, będą zatem różniły się nie tylko fenotypem, ale też pod
względem kultury, sposobu gospodarowania, postrzegania świata i
mentalności, oraz organizacji politycznej i społecznej. Można by dodać,
że będą się również różniły sposobem postrzegania, a może nawet
zdolnością do postrzegania metafizyki, czemu niektóre krajobrazy i
regiony świata mogą sprzyjać, inne zaś je utrudniać.
Sama zmiana środowiska nie wystarczy
jednak, by natychmiastowej lub choćby nawet dostrzegalnie szybkiej
zmianie uległy również mentalność i sposób postrzegania świata danego
ludu. Klęska forsownych prób adaptacji Cyganów, Lapończyków, Maorysów,
Indian i innych tradycyjnych ludów do zachodniej nowoczesności są tego
najlepszymi dowodami. Autorzy zajmujący się psychologią ewolucyjną
wskazują, że w ciągu trochę ponad dwustu lat zachodniej nowoczesności
nie sposób zniwelować adaptacji utrwalonych w trwającym ponad milion lat
dostosowywaniu się naszego gatunku do naturalnych warunków jego życia
na Ziemi. Taka adaptacja do zmienionych warunków środowiska oczywiście
ma miejsce w perspektywie sekularnej, dzięki czemu możliwe są wędrówki
ludów i zasiedlanie nowych ekumen, jednak zdecydowanie przekracza to nie
tylko czasowy horyzont życia człowieka, ale również trwania państw i
nawet cywilizacji (7).
W perspektywie historycznej etnosy są
zatem nosicielami specyficznych postaw, światopoglądów, koncepcji czasu i
przestrzeni, typów organizacji zbiorowej, mentalności etc. Pozwoliło to
Aleksandrowi Duginowi uznać etnos za największą wartość „jako
wspólnotę języka, wierzeń religijnych, życia codziennego, i dzielenia
zasobów i celów; jako organiczny byt wpisany w „mieszczący go krajobraz”
(Lew Gumilew); jako subtelny system konstruowania modeli życia
małżeńskiego; jako zawsze wyjątkowy sposób ustanowienia relacji ze
światem zewnętrznym; jako matrycę dla „świata społecznego” (Edmund
Husserl); a także jako źródło wszystkich „gier językowych” (Ludwig
Wittgenstein)„(8). Etnos konstytuuje społeczną naturę człowieka,
będąc jego społecznym i kulturowym mikrokosmosem. Etnos jest systemem,
wytrącenie którego ze stanu równowagi i zaburzenie jego procesów
homeostatycznych, powoduje duchową i biologiczną dezorganizację oraz
rozkład danej wspólnoty.
- a) wymiar zewnętrzny
Etnos w Polsce tożsamościowej musi zatem stać się fundamentalną kwestią polityczną i podstawowym obiektem polityki.
Stwarza to wielorakie konsekwencje. Najpierw zajmijmy się wymiarem
zewnętrznym. Tutaj nie ulega wątpliwości, że będący demograficznym
rdzeniem państwa polskiego etnos polski sięga terytorialnie poza dzisiejsze wschodnie granice naszego państwa.
Historycznie, osadnictwo polskie przesuwało się na północny wschód i
południowy wschód, docierając na ziemie zachodnioruskie i litewskie.
Pomimo historycznych katastrof ostatnich trzystu lat, etnos polski wciąż
w kilku miejscach zamieszkuje tam w zwartych grupach, stanowiących
większość lub w każdym razie znaczącą część populacji tych regionów.
Obecność Polaków na ziemiach dzisiejszej
Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy w Polsce tożsamościowej musi stać się
kwestią polityczną, co znaczy, że dobrostan stosunków państwa polskiego
z wymienionymi państwami wschodniosłowiańskimi i bałtyjskimi musi być
uwarunkowany stwarzaniem przez nie żyjącym w ich granicach
społecznościom polskim warunków dla swobodnego pielęgnowania swej
tożsamości i utrzymywania kontaktów z Polakami żyjącymi w granicach
dzisiejszej Polski oraz w innych państwach. Nie musiałoby to wcale
oznaczać uprawiania polityki rewizjonizmu terytorialnego, choć nie
powinno też jej a priori wykluczać, gdyby sytuacja historyczna czyniła ją nieuniknioną, możliwą i zasadną.
Należy jednak pamiętać, że konflikt i
wojna niemal zawsze okazują się czymś gorszym niż pokój i współpraca,
roztropność polityczna każe więc unikać tych pierwszych tak długo jak
się da, poszukiwać zaś rozwiązań w obszarze tych drugich, dopóki to
tylko możliwe. Podgrzewanie atmosfery i dążenie do konfliktu, gdy nie
uzasadnia ich sytuacja naprawdę graniczna i pozbawiona innego wyjścia,
są nieodpowiedzialnym awanturnictwem. Polska powinna kształtować jak
najlepsze i jak najbliższe relacje ze wszystkimi swoimi sąsiadami, na
wypadek jednak skrajnie niekorzystnego z naszego punktu widzenia obrotu
wypadków, powinna mieć również przygotowane alternatywy. Pokój i
przyjaźń są bardzo cennymi wartościami, nie są jednak bezcenne. Jednym z
nieprzekraczalnych warunków jego zachowania w stosunkach z naszymi
wschodnimi sąsiadami dla Polski tożsamościowej będzie możliwość trwania i rozwoju żyjącego w ich granicach etnosu polskiego.
W dzisiejszym kontekście polskie środowiska tożsamościowe powinny przede wszystkim nawiązać
kontakty z perspektywicznymi politycznie środowiskami z krajów
wschodnioeuropejskich i przekonywać je do idei tożsamościowej i
jej zastosowania u siebie. Środowiska polskie i środowiska polityczne
krajów wschodnioeuropejskich powinny na wspólnych konferencjach i
panelach dyskusyjnych wypracowywać nie tylko polską doktrynę
tożsamościową, ale też analogiczne doktryny białoruską, ukraińską,
litewską etc.
Z drugiej strony, elity kierownicze
państwa polskiego oraz polskie środowiska tożsamościowe powinny być
świadome, że trwanie etnosu polskiego na ziemiach będących niegdyś
częścią polskiej przestrzeni politycznej współzależne jest trwaniu tam także innych etnosów mniejszościowych, los ich wszystkich zależy bowiem od tego, czy
w państwach tych ożywiać się będzie model XX-wiecznego nacjonalizmu,
czy też zdecydują się one wykroczyć poza jego ograniczenia, w
kierunku idei tożsamościowej, tak więc między innymi uczynić etnos
podstawowym punktem odniesienia dla swojej polityki. Los litewskich,
łotewskich, białoruskich i ukraińskich Polaków jest ściśle związany z
losem takich ludów jak Liwowie; Żmudzini; Łatgalowie; Karaimi; Tatarzy;
ukraińscy Rusini na wschodnich i zachodnich peryferiach tego państwa,
którzy nie chcą się ukrainizować; wreszcie również żyjący we wszystkich
tych państwach Rosjanie.
Polskie środowiska tożsamościowe powinny
występować w obronie wszystkich ludów uciskanych w swej tożsamości, w
myśl prawa każdego do „bycia sobą”. Koncepcję tożsamościową w ramach
której można by pogodzić prawa Ukraińców, Białorusinów, Litwinów,
Łotyszy etc. do zachowania własnych państw narodowych, z prawem
zamieszkujących te państwa etnosów mniejszościowych i społeczności o
silnej odrębności regionalnej do zachowania ich tożsamości (pozostania
sobą), można by określić mianem „Europy Ludów”.
Koncepcja „Europy Ludów”, w odróżnieniu od koncepcji „Europy Stu Flag”,
nie postuluje podziału istniejących państw narodowych, pozostając wobec
kwestii organizacji polityczno-terytorialnej indyferentna. W odróżnieniu
od koncepcji „Europy Narodów”, nie postuluje zaś anihilacji
zamieszkujących Europę różnorodnych wspólnot etnicznych i regionalnych w
ramach państw narodowych, przez roztopienie ich w narodach tytularnych
tych państw.
Tożsamościowa koncepcja „Europy Ludów”
postuluje uczynienie podstawowym punktem odniesienia dla polityki
państwowej zachowujących swą specyfikę etnosów i wspólnot regionalnych.
Znaczy to, że władze publiczne powinny gwarantować warunki dla
swobodnego pielęgnowania i rozwijania przez te społeczności ich
tożsamości etnicznej i regionalnej. Na ten przykład Ukraina powinna stać
się państwem nie tylko Ukraińców, lecz również ukraińskich Polaków,
ukraińskich Węgrów, ukraińskich Rumunów, ukraińskich Rusinów nie
chcących stać się Ukraińcami, ukraińskich Rosjan, ukraińskich Żydów,
ukraińskich Cyganów etc. Wszystkie etnosy zamieszkujące Ukrainę powinny
móc pozostać sobą oraz zyskać podstawę dla uznania Ukrainy za swoją
ojczyznę, a państwa ukraińskiego za swoje państwo. Państwo ukraińskie
nie powinno ukrainizować zamieszkujących je ludów, lecz przekonać je do
uznania państwa ukraińskiego za ich państwo, jak stało się to w znacznej
mierze w przypadku Tatarów Krymskich.
Osiągnięcie takich rezultatów wymagałoby stworzenia
etnosom mniejszościowym co najmniej takich samych warunków
pielęgnowania ich tożsamości, jakie mogłyby mieć w swoich państwach
narodowych. W praktyce oznacza to np. pisownię nazwisk i nazw
miejscowości w ojczystym języku mniejszości, oświatę w ojczystym języku
mniejszości, dwujęzyczność administracji i sądownictwa na terenach
zamieszkanych przez etnosy peryferyjne i język ojczysty tych etnosów
jako pomocniczy do kontaktów z ich członkami na szczeblu
ogólnopaństwowym, stworzenie warunków dla rozwijania przez wspólnoty
etniczne własnych środków masowego przekazu i własnej kultury, prawo
określania migracji do regionu z innych części kraju etc. Tylko w
ukształtowanej w myśl tych i podobnych tożsamościowych koncepcji
„Europie Ludów” etnos polski, odcięty w tej chwili granicami państwowymi
od głównej swojej części w państwie polskim, będzie mógł na Wschodzie
trwać i rozwijać się, bez konieczności konfliktowania się na tym tle
państwa polskiego z państwami litewskim, białoruskim i ukraińskim.
Opracowanie takiej koncepcji i jej popularyzacja za naszą wschodnią
granicą powinny być zadaniem polskich środowisk tożsamościowych w
wymiarze zewnętrznym.
- b) wymiar wewnętrzny
Uznanie etnosu za podstawowy punkt odniesienia w wewnętrznym wymiarze polityki pociąga z kolei za sobą sprzeciw wobec masowej imigracji.
Postrzeganie przez wspólnotę polityczną samej siebie, co zaś za tym
idzie – stabilność oraz wewnętrzne zrównoważenie jej samoświadomości,
warunkującą z kolei stabilność fizyczną wspólnoty i jej poprawne
funkcjonowanie, zależy od zachowania konstansu w jej wewnętrznych
stosunkach etnicznych. Zmiany w stosunkach i wewnętrznych proporcjach
etnosów współtworzących wspólnotę polityczną muszą mieć charakter
powolny i organiczny. W przeciwnym razie, etnosystem i system społeczny
tworzone przez daną wspólnotę ulegają zaburzeniom.
Jak każdy system, również system
etniczny danej wspólnoty politycznej, dla zachowania wewnętrznej
równowagi, musi wchodzić w relacje ze swym otoczeniem: odbierać i
przetwarzać jego bodźce, a także wyprowadzać bodźce na zewnątrz w celu
pozyskania energii ze swojego otoczenia i zróżnicowania oraz
zdynamizowania swojego środowiska wewnętrznego. Dlatego niewielka i kontrolowana imigracja jest zasadna i pożądana.
Warunkiem jest, by nie zachwiała ona stabilnością systemu etnicznego i
społecznego jako całości oraz stabilnością jego funkcjonowania.
Imigracja musi zatem być ograniczona potrzebami i zdolnościami
absorpcyjnymi systemu.
By nie być gołosłownym: jeśli jakiś
Polak sprowadzi sobie do kraju żonę-Amerykankę, może to stać się dla
wspólnoty bodźcem ją dynamizującym. Kobieta taka wniesie bowiem do
małżeństwa z Polakiem amerykańskie zwyczaje, sposób ubierania się,
obrzędowość. Znajomi takiego małżeństwa będą mogli dzięki temu zapoznać
się z czymś, czego wcześniej nie znali. Być może, dzięki temu przyswoją
sobie jakieś pożyteczne zwyczaje amerykańskie. Być może zmodyfikują
własne zwyczaje w ten sposób, by uodpornić je na wpływy amerykańskie.
Być może też całkowicie zamkną się na obce wpływy.
Wyobraźmy sobie jednak, że w gronie
naszych znajomych pojawia się nie jedno ale kilkadziesiąt małżeństw
polsko-amerykańskich. Stworzyłoby to już psychicznie niekomfortową
presję etniczną i kulturową. W jej wyniku nasz sposób życia i
samoświadomość jako społeczności musiałyby ulec nienaturalnemu
odkształceniu. Dlatego właśnie kwestia oceny imigracji jest między innymi kwestią jej skali.
Inną stroną tego zagadnienia jest odmienność ludności napływowej od ludności autochtonicznej.
Im większe różnice, tym trudniejsze jest porozumienie, zatem też
wzajemne wzbogacenie się. Przekładając te rozważania na język konkretów,
trudniej będzie w ramach polskiego systemu etnicznego, społecznego i
kulturowego zasymilować imigranta z Afryki lub z Bliskiego Wschodu, niż
np. z Ukrainy.
W tym kontekście należy rozpatrywać
poruszany już wiele razy problem polskości przedstawicieli etnosów
afrykańskich jak np. dr Bawer Aondo-Akaa, czy poseł John Godson.
Zasymilowali się oni niewątpliwie w polskiej wspólnocie politycznej i
kulturowej, jednak nie w ramach polskiego etnosu. Jak pamiętamy zaś z
ustaleń J. Evoli, do bycia częścią danej wspólnoty konieczna jest
tożsamość z nią w wymiarze metafizycznym (religijnym), mentalnym i
fizycznym. Być może potomkowie obydwu wymienionych panów zasymilują się
również w ramach etnosu polskiego, jak choćby przodkowie Aleksandra
Puszkina w ramach etnosu wielkoruskiego. Jest to nawet dość
prawdopodobne.
Byłoby jednak dużo mniej, gdyby
czarnoskórych Afrykańczyków znalazło się w Polsce na tyle wielu, by samą
swą liczebnością i udziałem w ogóle populacji modyfikowali polski
fenotyp i kulturotyp, wytracając polską wspólnotę historyczną z
równowagi i zaburzając jej procesy homeostazy. To samo zresztą tyczy się
imigrantów z Bliskiego Wschodu, z Ukrainy, i z każdego innego kraju.
Dopóki jest ich tylu, ilu rzeczywiście potrzebujemy i ilu nasz
etnosystem jest w stanie przetworzyć, dopóty wywierają wpływ pozytywny,
dynamizują ów system i zwiększają dopływ energii do niego. Gdy jest ich
jednak za dużo, zaburzają funkcjonowania systemu, powodują jego
zatarcia, pozbawiają go zdolności samoregulacji, wreszcie zaś –
powodują jego rozkład, jak w przypadku krajów zachodnioeuropejskich.
Powiązaną kwestią jest wzmiankowane wyżej zagadnienie wewnętrznych stosunków etnosów współtworzących wspólnotę polityczną.
W paradygmacie tożsamościowym dostrzega się, że istnieją też wspólnoty
rozleglejsze niż etnos, choć spojone słabszymi niż on więzami. Taką
szerszą niż etniczna wspólnotą jest wspólnota terytorialna,
bo jedna przestrzeń może być zamieszkiwana i może być ojczyzną dla
więcej niż jednego etnosu. W polskiej tradycji ideowej koncepcja ta
zyskała nawet swoje miano: „idei krajowej”, której
autorem był konserwatywny i antykomunistyczny pisarz Józef Mackiewicz.
Ideę tę zilustrować można przykładem dawnych polskich Kresów, dla
opisania których została ona zresztą stworzona. Kresy były bowiem
równocześnie zamieszkiwane i były równocześnie ojczyzną dla Polaków,
Rusinów, Litwinów, Żydów, Ormian, Karaimów, Tatarów, Niemców itd.
Wspólnotą szerszą niż etnos jest również wspólnota polityczna.
Może być ona zbudowana wokół dynastii panującej (np. Rosja carska),
wokół religii (np. Kaszmir), wokół idei ustrojowej i tradycji
politycznej (np. Szwajcaria) i wokół jeszcze innych czynników. W każdym
razie chodzi o to, że różne i zachowujące wobec siebie odrębność etnosy
mogą identyfikować się i przynależeć do tej samej wspólnoty państwowej i
politycznej.
W przypadku Polski w jej obecnych
granicach, mówić możemy o przynależności do polskiej wspólnoty
politycznej i historycznej również polskich Rusinów (białoruskich,
ukraińskich, łemkowskich), polskich Litwinów, polskich Cyganów, polskich
Tatarów, polskich Żydów, polskich Karaimów, polskich Niemców, a także
subetnosów zachodniosłowiańskich nie w pełni zintegrowanych w ramach
etnosu polskiego jak Kaszubi i Ślązacy. Nieprzypadkowo wspominamy tu o
„polskich Litwinach”, „polskich Cyganach” etc. Chodzi nam bowiem o
rodzime lub zasiedziałe od wieków etnosy ziem wchodzących w skład
dzisiejszego państwa polskiego, nie zaś o Litwinów lub Tatarów w ogóle.
Na gruncie idei tożsamościowej uznaje
się te etnosy i subetnosy za część polskiej wspólnoty politycznej i
historycznej – współgospodarzy Polski i gospodarzy zamieszkiwanych przez
nie ich ojczystych polskich krain. Członkowie tych etnosów, w ramach
przedstawionej przez o. Innocentego Bocheńskiego koncepcji „dwupoziomowego narodu”,
współtworzą z etnicznymi Polakami polską wspólnotę polityczną. W jej
ramach, ich tożsamość etniczna, kulturowa i historyczna są chronionymi
,wartościami, analogicznie jak tożsamość etnicznych Polaków.
W paradygmacie idei tożsamościowej
odrzuca się zatem ekscesy takie jak dewastacje dwujęzycznych nazw
miejscowości, żydowskich kirkutów i niemieckich cmentarzy, tatarskich
meczetów etc. Potępia się również Akcję „Wisła” jako etnocyd na polskich
Rusinach, nie zawsze i nie w każdym bynajmniej przypadku popierających
przeciwko państwu polskiemu ukraińską nacjonalistyczną partyzantkę.
Niesłuszna jest również koncepcja „odgrywania się” przez polskich
nacjonalistów np. na polskich Litwinach za ucisk narodowy stosowany
wobec litewskich Polaków przez Republikę Litewską. Są to działania
błędnie ukierunkowane i dowodzą bezsiły ich autorów. Polscy Litwini
stanową część polskiej, a nie litewskiej wspólnoty politycznej, zatem
nie mogą być obciążani odpowiedzialnością za postępowanie członków tej
ostatniej, lecz co najwyżej za postępowanie polskiej wspólnoty
politycznej. Uderzanie w polskich Litwinów „w zemście” za działania
państwa litewskiego wobec etnosu polskiego na Litwie nie jest ciosem
wymierzonym w Republikę Litewską, lecz w nas samych („wspólnotę narodową
wyższego szczebla” wg o. Bocheńskiego). Właściwa reakcja na antypolską
politykę państwa litewskiego powinna być ukierunkowana na to państwo,
nie zaś na naszą własną wspólnotę polityczną.
Polska tożsamościowa będzie ojczyzną na
równi dla wszystkich swoich rodzimych etnosów. By bardziej utożsamiły
się one z państwem polskim i by ich pobratymcy z krajów sąsiednich
ciążyli ku Polsce, etnosy te powinny mieć w Polsce lepsze warunki życia,
niż ich pobratymcy w ich państwach narodowych. Tak więc, kultura i
etnos ruski powinny mieć w Polsce lepsze warunki rozwoju niż w Ukrainie i
w Białorusi. Polskim Niemcom powinno być w Polsce co najmniej tak samo
dobrze, jak Niemcom w Niemczech etc. Oznaczać to w praktyce powinno
między innymi dwujęzyczność z językiem ojczystym etnosów peryferyjnych
jako językiem pomocniczym do kontaktów z nimi na terenach przez nie
zamieszkanych, własne środki masowego przekazu, szkolnictwo,
samorządność etc. Granicą powinna być lojalność wobec państwa polskiego i nieprowokowanie konfliktów z innymi etnosami, czego przypadki powinno się bezwzględnie zwalczać i karać.
- Zakorzenienie
Zakorzenienie jest fundamentalną dla
doktryny tożsamościowej ideą. Ma dać osobie ludzkiej i wspólnocie punkt
oparcia i odniesienia, w ten sposób stając się podstawą i ogniskową dla
ich tożsamości. Wracając jeszcze raz do antropologii filozoficznej J.
Evoli, wskazać możemy takie oparcia dla tożsamości na poziomach
duchowym, psychicznym i fizycznym.
- a) zakorzenienie ducha w idei
Wyzwanie stwarzane przez materializm i
postmodernizm polega między innymi na wyrwaniu człowieka ze sfery
metafizycznej. René Guénon widział w tym przyczynę upadku cywilizacji na
Zachodzie; człowiek nowożytny, którego horyzonty poznawcze zostały
ograniczone do poznawanej zmysłowo i przy użyciu rozumu instrumentalnego
sfery materialnej, nie jest już w stanie dotrzeć do metafizycznego
źródła ontologii, tak więc poznać natury własnej, natury świata i jego
urządzeń, ani natury Boga. Z tego powodu nie jest w stanie zbudować
porządku doczesnego i wytraca siły życiowe. Traci z pola widzenia
metafizyczną matrycę, wedle której mógłby odwzorowywać swoje życie.
Na gruncie polskiej doktryny
tożsamościowej postuluje się ponowne zakorzenienie człowieka w
ontologii, w bycie, w świecie idei, w metafizyce. Oznacza to wyjście
poza ograniczenia pozytywizmu poznawczego i materializmu filozoficznego w
stronę metafizyki; przejście od geopolityki do geografii sakralnej itd.
Oznacza to również powrót do myślenia religijnego, w miejsce
materialistycznego. Polska tożsamościowa będzie państwem opartym na
płaszczyźnie idei na religii. Katolicyzm będzie w niej ideą panującą,
zaś inne tradycyjnie obecne w Polsce religie będą miały status
państwowy w obrębie swoich tradycyjnych domen wyznaniowych. Takimi
religiami są w naszym kraju prawosławie, tatarski islam, karaimizm,
judaizm i niektóre denominacje protestanckie. Wszystkie w swoich
tradycyjnych domenach wyznaniowych powinny cieszyć się statusem
państwowym.
Należy jednak pamiętać, że polska
doktryna tożsamościowa nie jest doktryną klerykalną, ani doktryną
szowinizmu religijnego. Polska tożsamościowa nie będzie instrumentem
panowania ani zabezpieczenia interesów kleru. Nie będzie również
narzędziem używanym przez jedne wspólnoty wyznaniowe przeciw innym
wspólnotom wyznaniowym. Swoje akcje misyjne, Kościoły i związki
wyznaniowe będą mogły prowadzić, nawet z poparciem państwa, lecz jedynie
świecąc własnym przykładem i przez pokojową perswazję, nie mogą
natomiast być tolerowane akty fizycznego nacisku jednych społeczności na
inne, ani podburzanie jednych przeciw innym. Spod tolerancji wyłączyć
się powinno jedynie bezreligijność (każdy powinien należeć do jednego z
zarejestrowanych w Polsce Kościołów lub związków wyznaniowych), oraz
herezje i odszczepieństwo. Ze wzmożoną uwagą przyglądać by się zaś
należało agitacji nowych i zewnętrznych wobec Polski podmiotów
religijnych, jeśli taka w ogóle miałaby być dopuszczalna.
W ramach polskiej doktryny
tożsamościowej rozumie się też religię jako wtopioną w rodzimy polski
kontekst historyczny, kulturowy, mitologiczny, obrzędowy. Stąd też
kładzie się nacisk na potrzebę eksponowania np. w polskim katolicyzmie i
prawosławiu elementów typowych dla ich recepcji w naszym kraju, nie zaś
kopiowanych z katolickiego Zachodu, lub z prawosławnego Wschodu.
Najbardziej narzucającym się tego przykładem jest stosowanie
tradycyjnych polskich chust, a nie śródziemnomorskich mantylek przez
polskie katoliczki, acz można by wskazać wiele jeszcze podobnych
elementów z obszarów kultowości, obrzędowości, rytuału, zdobnictwa,
mitologii etc.
- b) zakorzenienie psyche w przestrzeni
Przestrzeń to konkretny obszar
zamieszkiwany przez daną wspólnotę ludzką, który posiada
charakterystyczne i zarazem unikalne dla siebie cechy jakościowe; typ
gleby, ukształtowanie powierzchni, nawodnienie i klimat, szatę roślinną i
zwierzęcą, krajobraz, osadnictwo i typ zagospodarowania. Przestrzeń
tworzy środowisko życia człowieka i wpływa na jego sposób postrzegania
siebie, społeczeństwa i świata. Przestrzeń wyznacza rytmy i cykle
życiowe, a przez to sposób doświadczania czasu. Przestrzeń staje się
obszarem pracy kulturotwórczej, terraformowania, czyniąc z homo sapiens
homo faber. Zakorzenienie w przestrzeni jest więc konieczne dla osobowej
podmiotowości człowieka i społecznej autonomii wspólnot ludzkich.
Współczesnymi wyzwaniami dla zakorzenienia są emigracja i radykalne
transformacje, czy wręcz dewastacje ojczystych przestrzeni.
Wśród nacjonalistów powszechny jest sprzeciw wobec imigracji obcych, mniej powszechna jednak świadomość zła niesionego przez emigrację.
Chodzi tu nie tylko o straty ekonomiczne z tytułu ponoszenia przez
wspólnotę polityczną kosztów wychowania i wykształcenia ludzi, którzy
później zasilają gospodarki wobec polskiej konkurencyjne. Chodzi również
o wyjaławiający wpływ, jaki na tożsamość człowieka wywiera
wykorzenienie z ojczyzny – zarówno tej narodowej, jak i tej „małej”,
lokalnej i regionalnej. Wymogiem minimum, jaki powinny stawiać
środowiska stojące na gruncie polskiej doktryny tożsamościowej byłyby
więc: 1) obowiązek przepracowania w kraju określonej liczby lat po
ukończeniu określonego typu szkoły; 2) zakaz łączenia obywatelstwa
polskiego z obywatelstwem innych państw; 3) zasada domicylu przy biernym
i czynnym prawie wyborczym w wyborach szczebla lokalnego, regionalnego i
krajowego – jeśli ktoś w danym regionie czy kraju nie mieszka, nie
powinien wpływać na jego losy.
Kolejnym, zagadnieniem więżącym się z zakorzenieniem w przestrzeni jest ochrona tradycyjnego charakteru tej przestrzeni, między innymi jej krajobrazu przyrodniczego i kulturowego. Polska doktryna tożsamościowa łączy się tu z „głęboką ekologią”;
ziemia została nam dana nie po to, by ją wyjaławiać, dewastować lub
niszczyć, lecz po to, by ją pielęgnować, doglądać jej, czerpać z jej
owoców, i czynić ją piękną. Nie do zaakceptowania na gruncie polskiej
doktryny tożsamościowej jest na przykład rabunkowa gospodarka leśna i
sprowadzanie znaczenia polskich lasów wyłącznie do ich wartości
ekonomicznej przez PiS-owskiego ministra środowiska, Jana Szyszko.
Niedopuszczalna jest również architektoniczna i zdobnicza samowolka i
niechlujstwo; słynne stawianie „dworków szlacheckich” rodem z Mazowsza
na Podhalu, a chat góralskich nad morzem lub na Podlasiu. Społeczności
lokalne powinny zyskać uprawnienia samorządowe pozwalające im na
zabezpieczenie przyrodniczej i kulturowej tożsamości ich rodzimej
przestrzeni.
- c) zakorzenienie physis we wspólnocie
O ile przestrzeń jest dla człowieka materialnym punktem odniesienia, o tyle wspólnota ludzka jest podobnym punktem odniesienia na planie społecznym.
To w relacji z członkami swojej społeczności kształtujemy naszą
osobowość i osobową podmiotowość. Człowiek jako osoba możliwy jest
jedynie we wspólnocie; definiuje się poprzez wspólnotę, nie mogąc poza
nią istnieć.
Gdzieś na pograniczu zakorzenienia w przestrzeni i we wspólnocie znajduje się idea „małej ojczyzny”.
Kombinuje ona elementy przestrzenne i społeczne rozpatrywane w wymiarze
lokalnym. Idea „małej ojczyzny” jest ideą fundamentalną dla polskiej
doktryny tożsamościowej. Jak pisał Nicolás Gómez Dávila, „ojczyzna sięga
tak daleko, jak daleko możemy sięgnąć wzrokiem ze wzgórza, na którym
wznosi się nasz dom”. Słowa te są bardzo trafne, w kontekście
stosowanego we współczesnej socjologii i zachodnioeuropejskiej myśli
tożsamościowej rozróżnienia na „ojczyznę fizyczną” (patrie charnelle) i
„wspólnoty wyobrażone” (imagined communities).
Na elementarnym poziomie świadomości
ojczyzną jest dla nas tylko to, czego fizycznie doświadczamy. Stąd,
jeszcze w XX wieku, najbardziej archaiczne społeczności na Polesiu
definiowały się po prostu jako „tutejsi”, bez dalszej afiliacji
narodowej. To, co bowiem wykracza poza codziennie doświadczaną
rzeczywistość, ma już status ojczyzny czy też wspólnoty „wyobrażonej”,
tak więc inaczej ujmując – „wykoncypowanej”. Dla tożsamości człowieka
najważniejsze jest zaś zakorzenienie w tym, co naturalne, bliskie,
doświadczane na co dzień. Stąd znaczenie „małej ojczyzny” i
zamieszkującej ją społeczności lokalnej dla polskiej doktryny
tożsamościowej.
Polska doktryna tożsamościowa zwraca się
zatem w stronę wszystkich naturalnych wspólnot lokalnych; gromadzkich,
sąsiedzkich, gminnych, osiedlowych itp. Postuluje ich dowartościowanie,
stworzenie im możliwości funkcjonowania oraz upodmiotowienie ich. Zwraca
się również ku naturalnym wspólnotom genealogicznym; rodzinie, która
powinna zostać rozbudowana ku rodowi i klanowi, ale także małżeństwu i
rodzicielstwu. Dzietność, małżeństwo, rodzicielstwo są dziś zagrożone
naporem indywidualizmu i permisywizmu. Dlatego należałoby rozważyć
zniesienie rozwodów wśród katolików, kary za zdradę małżeńską i
uwiedzenie, wyższy status rodzin wielodzietnych w stosunku do
małodzietnych i rodziców w stosunku do bezdzietnych, ukrócenie
antyfamiliarnej propagandy i karalność braku okazywania szacunku
dzietności i rodzicielstwu. To oczywiście tylko program minimum i wstęp
do uznania podmiotowości prawnej i ekonomicznej nie jednostek, lecz
wspólnot (rodzin, klanów, społeczności, korporacji etc.).
- Upodmiotowienie prowincji
Zakorzenienie we wspólnocie i w
przestrzeni wiąże się z kolejną ideą polskiej doktryny tożsamościowej;
upodmiotowieniem prowincji. Pod pojęciem prowincji kryją się tu
bynajmniej nie tylko peryferie, lecz również one.
Demoliberalny paradygmat rozwoju opiera
się na dwóch filarach: płynności w wymiarze przestrzennym i umasowieniu w
wymiarze społecznym. Ludność wyrwana ze swych „małych ojczyzn” ma ulec
stłoczeniu w wielkich, anonimowych miastach, gdzie ludzie są
wykorzenieni a wszelkie tożsamości płynne, niepewne, przejściowe,
cząstkowe i „galaretowate”. Rozwój naszego kraju, wedle demoliberalnych
ośrodków analitycznych takich jak Forum Obywatelskiego Rozwoju, ma się
opierać na pięciu największych metropoliach (Warszawa, Trójmiasto,
Poznań, Wrocław, Kraków) i połączeniach między nimi. Miasta te mają być
liberalne, kosmopolityczne i włączone w sieć globalnej „międzynarodówki
burmistrzów” jak zaleca to Benjamin Barber. Pozostałe regiony kraju
spełniać mają wobec nich rolę peryferii i półperyferii. Autorzy
liberalnych planów rozwojowych przyjmują za naturalne, że będą one
zajmowały drugorzędną pozycję w redystrybucji kapitału i że
infrastruktura państwowa będzie tam obecna w ograniczonym stopniu.
Zwróćmy uwagę, że ta realizowana również
w praktyce przez demoliberalne władze McRzeczpospolitej strategia
rozwojowa jest spełnieniem prognoz stawianych przed laty krajom
latynoamerykańskim przez Immanuela Wallersteina w ramach stworzonej przez niego teorii zależności.
Wbrew obiegowej opinii, nie opisywała ona przede wszystkim
rzeczywistości stosunków międzynarodowych, lecz rzeczywistość polityki
regionalnej państw takich jak Brazylia, Kolumbia, czy Boliwia. Stolice i
wielkie metropolie, jak Rio de Janeiro, spełniały tam rolę centrów
eksploatujących położone w interiorze peryferia. Kompradorskie stołeczne
i metropolitalne elity same znajdowały się w pozycji półperyferii w
stosunku do centrów kapitalizmu w Nowym Jorku i na Wschodnim Wybrzeżu
USA, będąc zainteresowane lobbingiem własnych interesów w centrum,. nie
zaś upodmiotowieniem peryferii własnego kraju. Identyczna sytuacja
wytworzyła się w McRzeczpospolitej, której kompradorska elita
zainteresowana jest wyłącznie legitymizowaniem własnej władzy nad „tym
krajem” w waszyngtońskich i brukselskich centrach zachodniego
demoliberalizmu. W tym samym czasie państwo polskie wycofuje się ze
swoich peryferii, a jego metropolitalne centra, podlegając globalizacji,
zatracają swoją regionalną tożsamość.
Polska doktryna tożsamościowa przedstawia inny model dystrybucji władzy i kapitału. „Upodmiotowienie prowincji” oznacza w niej „upodmiotowienie małych ojczyzn”
– zarówno na peryferiach, jak i w dużych miastach, które dzięki temu
mają przestać być anonimowymi molochami, a przekształcić się w sieciową
kompozycję funkcjonalnie ze sobą powiązanych organicznych wspólnot i
zajmowanych przez nie przestrzeni: sąsiedztw, osiedli, dzielnic,
kwartałów etc. Polska doktryna tożsamościowa wychodzi naprzeciw
rozwijającym się już w największych polskich miastach procesom
dezurbanizacji i reurbanizacji, postulując osadniczą dekoncentrację i demasyfikację.
Scentralizowane i anonimowe molochy miejskie chce przekształcić w
policentryczne sieci funkcjonalnie komplementarnych względem siebie
autonomicznych społeczności organicznych. Powinny być one na tyle
niewielkie, by umożliwić identyfikację z nimi mieszkańców i wewnętrzne
skomunikowanie takich całości osadniczych w całej ich rozciągłości.
Powinny one być zarazem na tyle duże, by w ich obrębie możliwe było
zaspokojenie najważniejszych potrzeb mieszkańców, tak, by nie musieli
oni odbywać często nienaturalnie dalekich podróży do innych ośrodków.
Procesy reurbanizacji polegają między
innymi na powstaniu nowych centrów cywilizacji miejskiej na
dotychczasowych półperyferiach. Towarzyszy temu zjawisko tzw.
„społecznej urbanizacji”, czyli ekspansji miejskiej cywilizacji i
miejskiego stylu życia poza tradycyjne ośrodki miejskie. Polska doktryna
tożsamościowa pragnie wyjść naprzeciw tym procesom i wykorzystać je dla
wzmocnienia polskiej tożsamości. Polska będzie krajem podmiotowym
wówczas, gdy będzie równomiernie zaludniona i zagospodarowana
– z wyłączeniem oczywiście regionów pozostawionych jako ostoje dzikiej
przyrody i miejsca wypoczynku. Sprzeciwiamy się demograficznemu,
gospodarczemu i infrastrukturalnemu „zwijaniu się” Polski do
największych metropolii. Chcemy odwrócić ten proces, by Polska ponownie
„rozwinęła się” na tereny porzucone i obecnie zagospodarowane szczątkowo
lub wcale. Postulujemy zakładanie nowych małych i średnich miast oraz
odbudowę miejskich funkcji dotychczas istniejących małych i średnich
ośrodków miejskich. Cywilizacja miejska musi w Polsce wrócić na obszary,
gdzie obecnie zanika i rozszerzyć się na nowe. Miasta te muszą stać się
autonomicznymi centrami gospodarczymi, edukacyjnymi, kulturowymi i
samorządowymi. Państwo posiada prawa do danego terytorium, dopóki
faktycznie je zagospodarowuje i dopóki zasiedla je ludność z tym
państwem się identyfikująca. Dla zachowania swego bezpieczeństwa
strategicznego i gospodarczej podmiotowości płynącej z wykorzystania
pełni swego potencjału, Polska musi być krajem równomiernie zasiedlonym, zagospodarowanym i ucywilizowanym.
Wzorca strategii rozwojowej dostarczają nam historyczne Prusy z ich
takimi zakładanymi planowo i w równych odległościach od siebie ośrodkami
miejskimi jak dzisiejsze Dobre Miasto, Lidzbark Warmiński i Bartoszyce.
Upodmiotowienie prowincji to dla nas również stworzenie warunków dla odbudowy naturalnych wspólnot i tożsamości w wielkich miastach i na obszarach wiejskich.
W obydwu wymienionych przypadkach oznacza to poszerzenie samorządu
istniejących jednostek, jak na przykład będące w tej chwili atrapą
samorządności dzielnice oraz gminy, posiadające zbyt małą kontrolę nad
kapitałem i dochody, jak również nadanie uprawnień samorządowych lub
powołanie zupełnie nowych jednostek z takimi uprawnieniami jak
sąsiedztwa w miastach i gromady-sołectwa na obszarach wiejskich. Polska
tożsamościowa będzie Polską samorządową i postulat ten należy uznać za rdzeniową ideę polskiej doktryny tożsamościowej.
W wymiarze społecznym, w polskiej
doktrynie tożsamościowej chodzi o to, by ludzie nie porzucali swych
„małych ojczyzn”, lecz by stały się one dla nich miejscem do życia – w
których pracowaliby, mieszkali, żenili się, wychowywali dzieci, uczyli,
wytwarzali i pielęgnowali lokalne tradycje, zwyczaje i dialekty,
pielęgnowali groby swoich przodków, pokazywali swoim dzieciom przyrodę i
kulturę. By mogło tak być, Polska potrzebuje upodmiotowienia prowincji,
które muszą przestać być peryferiami, a stać się autonomicznymi,
samowystarczalnymi, poczuwającymi się do własnej odrębności i własnej
specyfiki, zarazem zaś włączonymi w regionalne i ogólnopolskie sieci
wzajemnego oddziaływania i współzależności, ośrodkami. „Polska
samorządowa” i „upodmiotowienie prowincji” to dostarczane przez polską
doktrynę tożsamościową ramy teoretyczne, w obrębie których zyskamy możliwość rozwijania i pracy dla naszego kraju poprzez rozwijanie i pracę dla naszych „ojczyzn fizycznych”.
- Policentryzm
- a) wymiar wewnętrzny
W swoim wymiarze wewnętrznym
policentryzm stanowi dopełnienie idei zakorzenienia człowieka we
wspólnocie i przestrzeni oraz upodmiotowienia prowincji. Jest ideą
polemiczną wobec koncepcji państwa scentralizowanego i wyraża się hasłem
regionalizacji. Polska doktryna tożsamościowa wychodzi
od założenia, że każdy region i kraina Polski posiada swoją unikalną i
niepowtarzalną historię i tożsamość. Dają one podstawę i zarazem czynią
one koniecznym odzwierciedlenie tego faktu na poziomie politycznej,
administracyjnej i ekonomicznej struktury państwa. Władza w
poszczególnych różniących się od siebie regionach powinna być sprawowana
odmiennie, gdyż wymaga tego ich odrębna natura. Zróżnicowane naturalne
konstytucje poszczególnych regionów warunkują też odmienne w przypadku
każdego z nich poziomy, zakresy przedmiotowe i wymiary autonomii
regionalnej i stosowanej wobec regionów polityki pomocniczości.
Geometria polityczna Polski tożsamościowej będzie geometrią zmienną,
asymetryczną, elastyczną i dynamiczną. W tym wyraża się idea Polski jako
państwa zregionalizowanego.
Na gruncie polskiej doktryny
tożsamościowej odrzuca się zatem wizję Polski jako państwa
scentralizowanego, zuniformizowanego wewnętrznie i będącego anonimowym,
biurokratycznym molochem., przytłaczającym zamieszkujące swe terytorium
społeczności i ludy. Odrzuca się również koncepcje federalizmu, który
jest powieleniem uniformizacji szczebla centralnego na szczeblu
regionalnym. Polska tożsamościowa nie będzie mechanistyczną konstrukcją,
lecz organiczną kompozycją krajów, regionów, ludów i społeczności.
Polska tożsamościowa będzie państwem organicznym, zregionalizowanym,
samorządnym, upodmiotowiającym swoje prowincje. Każdy polski kraj będzie
miał swą unikalną tożsamość i autonomię w takim zakresie, w jakim
określa ją naturalna konstytucja i historyczne tradycje tego kraju. W
Polsce tożsamościowej nie będzie krajów, ludów i społeczności
peryferyjnych, lecz każdy kraj, lud i społeczność będą centrami same dla siebie i autonomicznymi całościami,
które na wyższym szczeblu współtworzyć będą organiczną polską wspólnotę
polityczną, same zaś współtworzone będą przez organiczne wspólnoty
subregionalne i lokalne.
- b) wymiar zewnętrzny
W wymiarze zewnętrznym policentryzm oznacza odrzucenie zachodniego uniwersalizmu cywilizacyjnego i globalizmu politycznego i ekonomicznego. Polska doktryna tożsamościowa odrzuca globalistyczną ideę „One World”. Opowiada się za światem jako pluriversum cywilizacji i ośrodków siły.
Każda ludzka cywilizacja kształtuje się na drodze dostosowania danego
ludu do zajmowanej przez niego przestrzeni i ekumeny przyrodniczej.
Przestrzeń ziemska ma charakter różnolity i wymaga odmiennych
przystosowań w różnych miejscach. Przystosowanie właściwe jednemu
krajowi może być (i zazwyczaj jest) zupełnie nieodpowiednie w innym,
odmiennym kraju. Dlatego jest tyle cywilizacji, ile jest odmiennych
przestrzeni i ekumen przyrodniczych. Dlatego sam gatunek ludzki jest
wewnętrznie zróżnicowany na rasy i etnosy.
Dlatego wartościowanie odmiennych
sposobów życia przyjętych w innych cywilizacjach i naturalnych
predyspozycji innych ludów ukształtowanych w odmiennych warunkach
ekologicznych w świetle norm własnej cywilizacji jest pozbawione sensu.
Te odmienne sposoby życia i odmienne predyspozycje innych ludów stanowią
odpowiedź historyczną daną przez nie na unikalne i niepowtarzalne
warunki, w jakich przyszło im żyć. Dane z tych sposobów i predyspozycji
będą się sprawdzać w określonym miejscu i czasie, a nie będą się
sprawdzać w innych miejscach i w innych epokach. Podobnie nasze
instytucje, tradycje, zwyczaje właściwe są naszemu środowisku życia, a
mogą być zupełnie bezużyteczne, lub nawet etnobójcze gdzie indziej.
Każdy lud i każda cywilizacja posiada własny rytm rozwoju historycznego,
żyje we własnym czasie i przestrzeni, stanowi dla siebie swój własny
kosmos ideowy.
Dlatego na gruncie polskiej doktryny
tożsamościowej odrzuca się globalizację, amerykanizację, westernizację,
okcydentalizację, plany stworzenia rządu światowego i narzucanie przez
Zachód swoich rozwiązań innym cywilizacjom i ludom, żyjącym w innych
krajach i regionach. Polska tożsamościowa stanie po stronie pluralizmu cywilizacji i etnosów, oraz świata jako pluriversum.
Pluralizm cywilizacji powinien znajdować swoje odzwierciedlenie w pluralizmie ośrodków siły.
Cywilizacje powinny być autarkicznymi i samowystarczalnymi „wielkimi
przestrzeniami”, współpracującymi ze sobą w kwestiach globalnych jak np.
ocieplenie klimatu, rozwój technologii oraz kontrolowanie globalnych
procesów ekonomicznych, szczególnie pod kątem ich wymiaru etycznego.
Wymaga to, by każda odrębna „wielka przestrzeń” posiadała ośrodek siły
regulujący jej stosunki wewnętrzne i zewnętrzne. Stabilność porządku
światowego wymaga zatem oparcia go na wielu ośrodkach siły. Wymaga
istnienia wielu ośrodków siły, pozostających ze sobą w dynamicznej
równowadze.
Na gruncie polskiej doktryny
tożsamościowej postuluje się więc, by Polska, w granicach swoich
możliwości, działała na rzecz wykształcenia policentrycznego porządku światowego,
co byłoby zgodne z jej interesami uformowania zrównoważonego i
strukturalnie stabilnego układu globalnego. Polskie działania na tym
kierunku powinny mieć charakter zarówno negatywny, jak i pozytywny. W
wymiarze negatywnym, Polska powinna wycofać się z udziału we wszystkich
instytucjach i przedsięwzięciach służących napędzaniu procesów globalnej
uniformizacji i umacnianiu zachodniej hegemonii.
Przede wszystkim, Polska tożsamościowa
wystąpi z NATO i UE, oraz nie będzie brała udziału ani popierała
zachodnich agresji na kraje niedemoliberalne i niezachodnie. Polska
tożsamościowa nie będzie też uczestniczyła ani popierała westernizacji
ludów niezachodnich i narzucania im zachodnich wartości i zachodniego
sposobu życia środkami pokojowymi. W wymiarze pozytywnym, Polska
tożsamościowa wspierać będzie wszelkie działania na rzecz odrodzenia
tożsamości i ugruntowania własnej specyfiki i autonomii przez ludy i
ośrodki siły zagrożone agresywnymi ideologiami uniwersalistycznymi jak
kapitalizm i demoliberalizm, oraz agresją ośrodków siły dążących do
planetarnej dominacji i ujednolicenia świata na swoje podobieństwo, jak
np. USA. Polska tożsamościowa stanie zatem po stronie ludów i kultur,
przeciwko demoliberalizmowi i kapitalizmowi.
Zakończenie
Pojęciami centralnymi i zarazem
kierunkowskazami dla polskiej doktryny tożsamościowej będą zatem etnos,
zakorzenienie, wspólnota, państwo samorządne, regionalizacja,
upodmiotowienie prowincji i policentryzm. To one tworzą ideowy szkielet
polskiej doktryny tożsamościowej i to wokół nich powinna ona być
rozbudowywana.
Na koniec pozostaje nam określić, jaki jest stosunek polskiej doktryny tożsamościowej wobec XX-wiecznych ideologii i doktryn politycznych:
nacjonalizmu, konserwatyzmu i tradycjonalizmu, katolicyzmu politycznego
i politycznych manifestacji innych religii, oraz wobec socjalizmu.
Wielokrotnie wracało do nas pytanie, czy ma ona je zastąpić? W dającej
się przewidzieć przyszłości, nie wydaje się to prawdopodobne. Choćby
dlatego, że nie istnieje polski ruch tożsamościowy, który mógłby stać
się jej wehikułem. Ten tekst nie jest wezwaniem do jego utworzenia.
Naszym celem jest przedstawienie ideowego i teoretycznego paradygmatu, w
oparciu o który stałoby się możliwe uzupełnienie i przekształcenie
XX-wiecznych doktryn i ideologii, tak by odpowiadały wyzwaniom stawianym
przez wiek XXI. Chodziłoby zatem o to, by na gruncie tego paradygmatu
rozwinąć doktryny tożsamościowego nacjonalizmu, tożsamościowej lewicy,
tożsamościowego konserwatyzmu i tradycjonalizmu, tożsamościowego
katolicyzmu, tożsamościowego prawosławia, tożsamościowego islamu etc.
Polski ruch tożsamościowy i polska
doktryna tożsamościowa mogą być jedynie projektem otwartym,
pluralistycznym i policentrycznym. Jedynie wtedy będą miały charakter
dynamiczny, innowacyjny i elastyczny. Niniejszy tekst nie jest zatem
wezwaniem do stworzenia jeszcze jednego bieguna politycznego, ale raczej
zaproszeniem do wspólnej pracy nad tworzeniem polskiej doktryny
tożsamościowej i szeroko rozumianego polskiego ruchu tożsamościowego, w
którym mieściłyby się wszystkie organizacje, środowiska i osoby stojące
na gruncie polskiej idei tożsamościowej.
Ronald Lasecki
- D. Friberg, Metapolitics from the Right, https://altright.com/2017/09/23/metapolitics-from-the-right/ (19.10.2017).
- J. Evola, Men Among the Ruins. Postwar Reflections of a Radical Traditionalist, Inner Traditions, Rochester, Vermont 2002, s. 280-281.
- Ibidem, s. 276.
- J. Evola, Synthèse de doctrine de la race, L’Homme Libre 2002.
- Por. R. Ardrey, The Territorial Imperative. A Personal Iquiry into the Animal Origins of Property and Nations, Dell 1971.
- Por. np. E. O Wilson, O naturze ludzkiej, Poznań 1998; Tenże, The Social Conquest of Earth, New York-London 2012; K. Lorenz, Tak zwane zło, Warszawa 1996; W. Wickler, Biologia dziesięciu przykazań. Dlaczego natura nie jest dla nas wzorem, Poznań 2001; D. Morris, Naga małpa, Warszawa 1974; Tenże, Ludzkie zoo, Warszawa 2005; D. Hammer, P. Copeland, Geny a charakter. Jak sobie radzić z genetycznym dziedzictwem?, Warszawa 1999; M. P. Ghiglieri, Ciemna strona człowieka. W poszukiwaniu źródeł męskiej agresji, Warszawa 2001; I. Tattersall, Dzieje człowieka od jego początków do IV tysiąclecia p.n.e., Warszawa 2010.
- Por. L. Gumilew, Этносфера. История людей и история природы, Moskwa 2004.
- A. Dugin, The Fourth Political Theory, London 2012, s. 45.