Wstęp
W tekście tym zajmiemy się wskazaniem ideowego rdzenia koncepcji
tożsamościowej. Dla dalszego rozwinięcia tej koncepcji w
pełnowartościową filozofię polityczną konieczne byłoby wskazanie na
filozoficzną definicję jej podmiotu, co jednak nadmiernie zagmatwałoby i
rozciągnęło do zbyt dużych rozmiarów nasz wywód, toteż zajmiemy się
tym zadaniem przy innej okazji. Dziś chcielibyśmy dokonać podstawowej
charakterystyki idei, wokół której zbudowaliśmy koncepcję
tożsamościową, a także wskazać kilka możliwych kierunków rozbudowania
jej w doktrynę polityczną. Dokonamy tego, prezentując koncepcję
tożsamościową na tle nacjonalizmu, który, naszym zdaniem, jest tym
nurtem myśli politycznej, którego rozwinięciem i zarazem przekroczeniem
powinna się stać doktryna tożsamościowa.
W naszych
rozważaniach wychodzimy z założenia, że różne formy myśli politycznej
stanowią próbę teoretycznego uporządkowania współczesnej sobie
rzeczywistości, stanowiąc swoistą dla właściwego im miejsca i czasu
odpowiedź na wyzwania stawiane człowiekowi przez historię. Myśl
polityczna, poza może operującą na samych ideach filozofią polityczną,
jest zatem intelektualną reakcją na
zastany stan rzeczy. W miarę zmiany tego stanu rzeczy, może zatem
zyskiwać lub tracić swoją siłę eksplanacyjną, mobilizującą,
prognostyczną, sprawczą itd. Myśl polityczna przypisana jest do
konkretnego czasu i miejsca. Spory i tożsamości ideowe obecne w
średniowiecznym Bizancjum nie miały większego znaczenia dla
średniowiecznej Norwegii, a nowożytny spór między katolikami a
protestantami nie ma większego znaczenia dla współczesności. Wraz ze
zmianą czynników zewnętrznych, dawne tożsamości i spory ideowe są
przykrywane przez tożsamości i spory nowe – określane przez nowy układ
czynników społecznych i materialnych.
Jednym z takich esencjonalnych przekształceń jest współczesny nam rozkład nowoczesności w ponowoczesność.
Istotą ponowoczesności jest relatywizacja wszystkich kategorii.
Dekonstrukcji podlegają pojęcia takie jak „państwo” i „naród”,
„polityka” i „władza”, „wojna” i „pokój”, „rodzina” i „małżeństwo”,
„mężczyzna” i „kobieta”, „piękno”i „dobro”, „prawda” i „rozum”, a nawet
„rzeczywistość” i „człowieczeństwo”. Rozkładowi ulegają również
materialne desygnaty tych pojęć, na naszych bowiem oczach rozpadają się
nowoczesne państwo narodowe, nowoczesny naród, nowoczesna rodzina
nuklearna, nowoczesna władza relacyjna, nowoczesny racjonalizm,
nowożytny powestfalski system stosunków międzynarodowych, nowożytna
antropologia filozoficzna humanizmu, czy wreszcie etyka absolutna. Na
ich miejsce pojawiają się technokratyczna postpolityka, relatywistyczna
etyka utylitaryzmu i konsekwencjonalizmu, heteronormatywne modele
rodziny, transpłciowość, transhumanizm zacierający granice pomiędzy
człowiekiem i zwierzęciem oraz człowiekiem i maszyną, władza sieciowa,
systemy polityczne o zmiennej geometrii i poliarchicznej naturze,
zaciera się granica między widzem a uczestnikiem przedstawienia
artystycznego, a sztukę przedstawiającą zastępują prowokacje mające
uczynić widza elementem zamysłu artystycznego twórcy. Długo można by
jeszcze wymieniać cechy charakterystyczne ponowoczesności,
przejawiającej się też przecież w sztuce użytkowej, komunikacji
międzyludzkiej,1 architekturze itd. Nas jednak interesować będzie w tym wywodzie jeden konkretny przejaw epoki ponowoczesnej: dezaktualizacja wytworzonych przez nowoczesność nurtów myśli politycznej.
Historycy idei wskazują na rewolucję we Francji 1789 r. jako na
symboliczny punkt narodzin nowoczesnej myśli politycznej i w ogóle
nowoczesności. Oczywiście, dokładniejsze badania identyfikują początki i
prekursorów liberalizmu, konserwatyzmu, nacjonalizmu czy socjalizmu na
długo przed tą datą, nam jednak nie będzie tu potrzebny szczegółowy
wywód na temat genealogii doktryn i ruchów politycznych, a wystarczy
zaledwie model, z samej swej definicji upraszczający wiedzę na temat
danego zagadnienia do jego najistotniejszych dla przyjętej perspektywy
wymiarów.
Dlaczego nie nacjonalizm?
Jednym z nurtów
myśli politycznej zrodzonych przez nowoczesność jest nacjonalizm.
Centralną dla niego kategorią jest horyzontalna więź społeczna
łącząca członków wspólnoty obywatelskiej, historyczno-kulturowej lub
etnolingwistycznej. W zależności od wariantu nacjonalizmu, wspólnota
narodowa definiowana jest w oparciu o jedno z trzech wymienionych
kryteriów. Tak pojmowany nacjonalizm nie determinuje charakteru
ustroju, w jakim żyje dana społeczność. Istnieniu więzi społecznej
towarzyszy stan świadomości jednostek wchodzących w skład wspólnoty
narodowej, którzy dzięki niej czują się częścią tej wspólnoty.
Nacjonalizm pojmowany na tak podstawowym poziomie jest zatem stanem
świadomości, obojętnym na organizację władzy i terytorialny ustrój
organizmu politycznego – dopóki nie zagrażają one dobru wspólnoty.
Nacjonalizm jako horyzontalna więź społeczna łącząca członków
wyodrębnionej na podstawie określonego kryterium wspólnoty jest
zjawiskiem z dziedziny psychologii społecznej, w obszar politologii
wkracza zaś jako wskazanie przedmiotu władzy, oraz na gruncie aksjologii
– mianowicie stwierdzenia, że fakt istnienia owej więzi i spajanej
nią wspólnoty jest wartością. Do zagadnienia tego wrócimy później.
W tym miejscu naszego wywodu chcielibyśmy się jednak odnieść do nacjonalizmu jako doktryny politycznej,
tak więc tej formy myśli politycznej, która przy dużym stopniu
ogólności i wewnętrznego uporządkowania, formułuje postulaty dotyczące
rzeczywistości materialnej. Naszym zdaniem, da się wskazać trzy tezy konstytutywne nacjonalizmu jako doktryny politycznej:
1. Przynależność narodowa powinna być podstawowym punktem odniesienia określającym tożsamość człowieka.
2. Naród jest, dla należącego do niego człowieka, najwyższym dobrem w porządku dóbr doczesnych.
3. Naród jest społecznością doskonałą i wobec tego powinien mu
przysługiwać atrybut niepodległości. Materialnym tego wyrazem jest
posiadanie lub dążenie do posiadania przez każdy naród własnego państwa
narodowego. Grupa nie posiadająca własnego państwa ani aspiracji
państwotwórczych nie jest w tym ujęciu narodem, ale narodowością. Konkretyzacją tej tezy jest też odmawianie prawowitości państwom2 subnarodowym i ponadnarodowym.
Z nacjonalizmu jako
doktryny politycznej da się już zatem wyprowadzić konkretniejsze
postulaty polityczne, niż tylko dbałość o dobro spojonej narodową
więzią wspólnoty. Esencjonalnymi dla nacjonalizmu postulatami stają się
bowiem prawo narodów do samostanowienia oraz zasada narodowościowa, tak więc postulat objęcia granicami państwa narodowego wszystkich ziem zamieszkanych przez przedstawicieli danego narodu.
Prowadzić to musi do dwojakich konsekwencji:
1. Niekończących się konfliktów pomiędzy państwami narodowymi,
gdyż tereny zasiedlenia poszczególnych narodów rzadko tylko dają się
ściśle od siebie oddzielić, na ogół się na siebie nakładając, w związku
z czym, część terenów zawsze będzie przedmiotem sporu dwóch lub więcej
wspólnot narodowych. Ponadto, przestrzenne rozmieszczenie grup
ludzkich nie jest zmienną historycznie stałą; grupy te poszerzają,
zawężają lub przemieszczają swoje siedziby. Przy czym historyczna
zmienność rozmieszczenia grup ludzkich zderza się z postulowanym
nieuszczuplaniem terytoriów państwowych, co jest kolejną płaszczyzną
napięć.
2. Zgody na moralny relatywizm oparty na kryterium siły.
Posiadanie własnego państwa dostarcza najskuteczniejszego z możliwych
instrumentu dbania o dobro wspólnoty. Każda wobec tego grupa
poczuwająca się do bycia samodzielną politycznie wspólnotą3,
chciała będzie utworzyć własne państwo i zostać uznana za naród.
Pretensje grup nie posiadających własnego państwa możliwe są jednak do
zrealizowania jedynie kosztem już istniejących państw, o wyniku zaś
rozstrzygnąć w takim wypadku musi siła (choć niekoniecznie bezpośrednio
stosowana przemoc). Rezygnujemy zatem z odnoszonej na równi do
wszystkich etyki uniwersalistycznej, przyznając pełnię praw do
zabiegania o własne dobro tylko grupom najsilniejszym4. Relatywizm etyczny rodzi w tej sytuacji układ polityczno-międzynarodowy, któremu brakuje stabilnych podstaw.
Problemy z doktryną
nacjonalistyczną wynikają też z faktu, iż jest ona jedną z możliwych
specyfikacji republikańskiej filozofii politycznej. Państwo narodowe
jest państwem republikańskim, to jest dobrem wspólnym wszystkich
podmiotów składających się na jego naród tytularny. Racją istnienia
takiego państwa jest bycie narzędziem politycznym w rękach jego narodu
tytularnego. Nie każda przy tym republika musi być państwem narodowym
(choć zmierza ku temu, jeśli przyjąć historyczno-kulturowe kryterium
wyodrębnienia wspólnoty narodowej), lecz każde państwo narodowe musi być republiką.
Piastunem władzy w państwie narodowym nie muszą być koniecznie
deputowani parlamentarni reprezentujący mechaniczną większość
elektoratu i wybierani w myśl liberalnej zasady „jeden człowiek-jeden
głos”, tym niemniej, państwo takie pozostaje państwem obywatelskim. W
nieliberalnych ustrojach wpływ poszczególnych obywateli może odbywać
się za pośrednictwem ciał kolektywnych, a jego siła zależeć od roli
spełnianej w rzeczpospolitej przez kategorię społeczną do której
przypisany jest dany obywatel, ale fakt identyfikowania przez obywateli
państwa jako dobra wspólnego, z definicji, oznacza, że posiadają oni
na nie wpływ i w nim współgospodarzą. Legitymizacja państwa narodowego
ma więc charakter oddolny, choć nie musi to być państwo liberalne.
Konstytucja państwa narodowego narasta kolejnymi warstwami wraz
gromadzeniem się doświadczeń historycznych oraz materialnego i
duchowego dorobku narodu. Przypomina pod tym względem rafę koralową, w
której nowe koralowce, wzrastają opierając się na skamieniałych
szczątkach tych już obumarłych.
Republikańską
filozofię polityczną należy odrzucić. Koncepcja republikańska mieści
się co prawda w filozofii politycznej tradycjonalizmu, ale posiada
wiele, w sposób oczywisty ją dyskwalifikujących, słabości. Republika
jest formą współpracy niezależnych od siebie wertykalnie podmiotów,
zgodnie i w sposób skoordynowany kierujących się ku dobru wspólnemu5.
Na poziomie elementarnym, podmiotami tymi są obywatele, na poziomie
bezpośrednim zaś, ich rozmaite zrzeszenia. By zgodnie i planowo
współpracować ze sobą dla osiągnięcia dobra wspólnego obywatele muszą
powodować się rozumem, cnotą i poczuciem patriotyzmu. Naród musi
składać się z ludzi świadomych swojej narodowej przynależności,
świadomych celów i środków politycznych prowadzących do realizacji
dobra wspólnoty narodowej, a także wychowanych w cnotach patriotyzmu i
nacjonalizmu.
Realizm
antropologiczny i politologiczny każą jednak zaprzeczyć tak
racjonalności, jak i cnotliwości – zarówno samych obywateli, jak i
korporacji ludzkich6.
Wolni od odgórnej presji i odgórnie im nałożonych ram, zarówno
obywatele jak i korporacje dążyć będą do realizacji własnych, wąsko
pojętych interesów, bynajmniej nie uzgadniając ze sobą ani nie
koordynując kierunku, celu, ani tempa działania. Ustroje republikańskie
są poliarchiczne, a poliarchie są szczególnie niestabilne i narażone
na rozkład. Teoria chaosu mówi, że z im większej liczby elementów
składa się dany układ, tym trudniej prognozować jego działanie7.
Trudność ta wzrasta, gdy poszczególne elementy systemu nie podlegają
sobie wertykalnie. Republika jest takim rodzajem konstytucji, w której
zależności pomiędzy poszczególnymi elementami systemu mają charakter
głównie horyzontalny. Zależności wertykalnych jest mniej, toteż
proporcjonalnie mniejsza jest stabilność całego układu.
Powtarzające się często narzekania nacjonalistów, że „naród nie
rozpoznaje swoich interesów” i nie popiera ruchu nacjonalistycznego,
lub też próżne oczekiwania że „naród przebudzi się pewnego dnia” i
zacznie takie interesy rozpoznawać, w związku z czym wyniesie też do
władzy ugrupowania nacjonalistyczne, wynikają z łudzenia się
fałszywymi założeniami antropologicznymi, socjologicznymi i
politologicznymi. Obywatele nie kierują się cnotą, lecz swoimi
egoistycznymi interesami. Podobnie korporacje ludzkie kierują się
swoimi interesami korporacyjnymi. Podmiotem pierwotnym polityki nie
jest zbiorowość obywatelska, gdyż nie posiada ona kolektywnej
osobowości, ani przypisanych osobowości atrybutów jak rozum i wola.
Naród nie posiada w związku z tym swoich interesów, ani tym bardziej
nie jest w stanie o nie zabiegać. Istnieje jedynie dobro narodu, o
które zabiegać mogą jego władcy. Jako wytwór nowoczesności, doktryna
nacjonalistyczna powiela typowe błędy nowożytnego humanizmu i
antropocentryzmu.
Problematyczne jest również pierwsze z wymienionych założeń nacjonalizmu. Sprowadza się ono bowiem do absolutyzacji tego, co jest jedynie częścią większej całości.
Nacjonaliści tożsamość człowieka chcą zredukować do tożsamości
narodowej. Popadają w ten sposób w narodową idolatrię, która jest
przeciwna chrześcijańskiej koncepcji porządku miłości. Najsilniej
związani jesteśmy z tym, co jest nam najbliższe. Grupy pierwotne, tak
więc takie, z których członkami mamy bezpośredni kontakt, najsilniej
wpływają na naszą tożsamość, bowiem to w nich dokonuje się socjalizacja
jednostki. Wraz ze wzrostem liczebności grupy, postępuje jej
formalizacja, aż wreszcie staje się ona grupą wtórną. Taką właśnie
sformalizowaną grupą wtórną z więziami przede wszystkim o charakterze
pośrednim jest naród. Może on być jedynie wspólnotą wyobrażoną, nie zaś
wspólnotą naturalną. Nie jest też największą ani podstawową z
możliwych wspólnot wyobrażonych, w większości przypadków nie będąc
również społecznością doskonałą. Naród zatem, jest zaledwie jedną z
wielu nakładających się na siebie wspólnot i wcale nie powinien być ani
jedyną, ani najważniejszą przy określaniu tożsamości człowieka.
Pojęciu narodu towarzyszą również wątpliwości bardziej fundamentalnej natury. Kategoria narodu wpisuje się bowiem w ontologię polityczną republikanizmu.
Naród jest wspólnotą polityczną, tak więc poza politycznie
upodmiotowiającym go ustrojem republikańskim traci rację bytu. Naród
istnieje tylko w państwie republikańskim, które potrzebuje kierującej
nim wspólnoty politycznej. Naród pozbawiony swej narodowej
podmiotowości przestaje zaś być narodem8.
Odrzucenie drugiego z założeń nacjonalizmu następuje w tezie, że wbrew twierdzeniom samych nacjonalistów, naród nie jest społecznością doskonałą.
Znaczy to, że nie jest on wspólnotą samowystarczalną. Jest to tym
bardziej aktualne w warunkach globalizacji, gdy obniżeniu ulegają
koszty komunikacji i transportu, przez co stają się one łatwiejsze.
Zwiększają się wobec tego możliwości projekcji siły, pomimo
istniejących barier naturalnych. Warunkiem zachowania tożsamości, jest
zdolność zmobilizowania i posłużenia się siłą wystarczającą do
zneutralizowania jej konkurencyjnych ośrodków. Zdolność taką zachowują
jedynie duże, rozległe terytorialnie państwa, posiadające obfitość
zasobów ludzkich i naturalnych, oraz sprawny aparat umożliwiający
posłużenie się nimi9.
Narody wykształciły się w warunkach, gdy przestrzenne możliwości
projekcji siły były stosunkowo mniejsze, stąd rozciągłość terytorialna
ich siedzib nie odpowiada potrzebom współczesnej polityki.
Centralne idee doktryny tożsamościowej10
Fundamentalne pojęcia koncepcji tożsamościowej najłatwiej będzie
zdefiniować polemicznie w stosunku do wskazanych wyżej trzech
podstawowych tez nacjonalizmu. Doktryna tożsamościowa, w naszym
zamierzeniu, ma przy tym stanowić w stosunku do nacjonalizmu
rozumianego jako subiektywna więź społeczna, rozszerzenie pod względem
zakresu i pogłębienie pod względem treści. W stosunku do nacjonalizmu
rozumianego jako doktryna polityczna, koncepcja tożsamościowa ma zaś
dokonać jego doktrynalnej negacji, na poziomie praktyki zaś –
politycznego unicestwienia.
1. Tożsamość
Nasza koncepcja odwołuje się do pojęcia „tożsamości”,
tak więc w dosłownym znaczeniu „bycia tym samym”. Termin ten można
stosować definiując naturę jednego podmiotu wobec innego, kiedy to
ekwiwalentem „tożsamości” jest „identyczność”, ale można też stosować
go dla opisania wpływu czasu na naturę podmiotu, kiedy to w wariancie
modelowym „tożsamość” będzie równoważna „niezmienności”. Możliwe jest
jednak jeszcze inne posłużenie się tym terminem, a mianowicie w
znaczeniu, jakie stosowane jest w socjologii. Wówczas „tożsamość” staje
się zbiorem cech szczególnych podmiotu indywidualnego lub zbiorowego,
odróżniających go na tle innych. „Tożsamością” jest wtedy zestaw cech
specyficznych dla danego podmiotu. Właśnie znaczeniem socjologicznym
będziemy się w naszym wywodzie posługiwać.
Tożsamość
indywidualną zyskujemy w zachodzących w grupach pierwotnych relacjach z
tak zwanymi „ważnymi innymi”. To zatem grupy pierwotne i istniejące w
nich więzi tworzą nas takimi, jakimi jesteśmy. Charakter tych relacji
określany jest przez tożsamość grupy, tak więc interesować nas będzie przede wszystkim tożsamość grupowa. To w grupach bowiem dokonuje się socjalizacja i to one są środowiskiem przekazu kulturowego.
Doktryna
tożsamościowa, w przeciwieństwie do nacjonalizmu, obojętnego lub wręcz
wrogiego takim postulatom, opowiada się za ponownym nadaniem znaczenia
już istniejącym grupom będącym ośrodkami krystalizowania się tożsamości
zbiorowych, oraz za ponownym wykształceniem grup mogących dopełnić
strukturę społeczną jako takie ośrodki – jednak dotychczas obumarłym w
warunkach nowożytności i nowoczesności.
2. Tożsamość indywidualna
Zanim jednak
przejdziemy do omówienia głównych podmiotów zbiorowych tożsamości,
zatrzymać się musimy przez chwilę na dwóch wymiarach tożsamości
indywidualnej. Zmuszeni jesteśmy do uczynienia także ich obszarem
zainteresowania doktryny tożsamościowej, gdyż postmodernizm, jak
sygnalizowaliśmy to zresztą wyżej, swój rozkładowy wpływ wywiera także
na tożsamości indywidualne.
a) Natura ludzka
Ponownego zdefiniowania wymaga więc człowieczeństwo,
któremu zagraża transhumanizm, postulujący fizyczne przekształcenie
człowieka, w celu przekroczenia ograniczeń natury ludzkiej. Natura ludzka
jednak właśnie zasługuje na obronę, gdyż w przeciwnym razie, świat
naszej przyszłości będą zaludniać klony, cyborgi, mutanty, istoty
transpłciowe, bezpłciowe lub wielopłciowe, hybrydy ludzko-zwierzęce i
podobne wytwory ponowoczesności. Świat ponowoczesny stać się może
również światem postludzkim11,
a dekonstrukcji ulec w nim może nie tylko nowożytny antropocentryczny
humanizm, ale również sama osoba ludzka. O ile we współczesnej nam
późnej nowoczesności żyją nietzscheańscy „ostatni ludzie” – wyprani z
ludzkich odruchów i bezmyślnie pochłaniający popkulturową papkę
wellsowcy „ejolowie”, o tyle ponowoczesność zapełnić mogą
nietzscheańscy „postludzie”.
Linia obrony człowieczeństwa przed postmodernizmem powinna zbudowana zostać na antropologii wyprowadzonej z personalizmu i z socjobiologii
oraz z innych przyrodniczych nauk o człowieku. Zarówno etyka
personalistyczna, jak i socjobiologia byłyby przy tym punktem wyjścia
nie tylko do krytyki relatywistycznej i konstruktywistycznej
antropologii postmodernizmu, ale też antropocentrycznej i
jednowymiarowej antropologii nowożytnego i oświeceniowego humanizmu.
Pozwoliłyby odrzucić oświeceniową koncepcję człowieka rodzącego się
jako „niezapisana karta”, którą następnie zapełnić można dowolną
treścią w procesie socjalizacji. Rozwinięciem poglądu o człowieku jako o
„carte blanche” jest krystalizujący się na naszych oczach
postmodernistyczny relatywizm odnośnie natury ludzkiej. Stanowiskom
humanistycznemu i postmodernistycznemu przeczą jednak osiągnięcia
współczesnych nauk przyrodniczych, wskazujących na ewolucyjne
uwarunkowania rozmaitych elementów natury człowieka. Stanowiska te
prowadzą też do absurdalnych konsekwencji etycznych, stawiając
człowieka na równi ze zwierzętami, a nawet niekiedy z innymi
organizmami12.
b) płeć
Drugim z wymiarów tożsamości indywidualnej, jaki należy uczynić przedmiotem zainteresowania doktryny tożsamościowej jest tożsamość płciowa.
Nowoczesność
wyjaławia z tożsamości płciowych, gdyż dąży do uniformizacji
ludzkości jako masy konsumentów i producentów. Nowoczesność uznaje za
wartość tylko te cechy indywidualne, które sprzyjają zwiększeniu
wydajności produkcyjnej i zwiększeniu konsumpcji człowieka. Dotyczy to
systemów zbudowanych na wszystkich trzech wielkich teoriach
politycznych nowoczesności: liberalizmu, marksizmu i faszyzmu.
Dekonstrukcję płci postuluje też jednak postmodernizm,
tożsamości płciowe uznając za nieuwarunkowany przyrodniczo konstrukt
społeczny, służący uciskowi kobiet przez mężczyzn. Pojęcie płci
społecznej ma natomiast wartość jedynie, gdy rozumie się je jako
„fenotyp rozszerzony” genetycznych uwarunkowań decydujących o płci
biologicznej. Innymi słowy, „gender” to nie służący wyzyskowi i
uciskowi konstrukt społeczny, tylko kulturowe i społeczne konsekwencje
istnienia zdeterminowanej genetycznie płci biologicznej.
Problemem z którym
zmierzyć się musi tożsamościowa rekonstrukcja płci, przede wszystkim
skądinąd płci społecznej, jest również konserwatywna mizoginia.
Konserwatyzm ma dla zagadnienia tożsamości płciowych dwojakie
znaczenie. Z jednej strony, słusznie akcentuje różnice między płciami
i, pomijając wynikające ze stereotypów krzywdzące niekiedy
uproszczenia, słusznie też identyfikuje określone cechy jako typowe dla
danej płci. Błędem konserwatyzmu jest natomiast niedowartościowanie
cech stanowiących o kobiecości i równoczesne nadwartościowanie cech
stanowiących o męskości. Rezultatem było niższe przez wieki
wartościowanie kobiecości i kobiet, co zrodziło reakcję w postaci
perspektyw feministycznych przyjmowanych w obrębie wielkich teorii
kontestacji tradycyjnego porządku społecznego: liberalizmu, marksizmu i
postmodernizmu13.
Konserwatywno-mizoginistyczne
podejście do płci ma swoje źródło najprawdopodobniej we wpływie, jaki
na sposoby życia ludzkiego wywarła rewolucja agrarna i
powstanie społeczeństwa rolniczego. Proces ten datować należy należy
na czasy przedhistoryczne, pamiętajmy jednak, że w perspektywie
biologicznej historii gatunku ludzkiego, czas jaki od tych wydarzeń
minął, jest zaledwie mgnieniem oka. Przekształcenia, jakim uległy od
rewolucji agrarnej metody życia ludzkiego, mogą być zatem niezgodne z
ewolucyjnie ukształtowana naturą ludzką. Ponowoczesność oznacza
rozkład zarówno społeczeństwa agrarnego, jak i zastępującego je w
nowoczesności społeczeństwa przemysłowego. W ten
sposób, pojawia się przestrzeń dla rekonstrukcji tradycyjnych
tożsamości płciowych, co powinno stać się jednym z postulatów doktryny
tożsamościowej.
Rekonstrukcja taka
dotyczyć powinna zarówno męskości, kobiecości, jak i patriarchatu, na
równi rugowanych lub wypaczanych i przez modernizm, i przez
postmodernizm. Krokiem we właściwym kierunku w zakresie prób powrotu do archaicznej kobiecości i ponownego nadania jej właściwej jej wartości są z pewnością poszukiwania prowadzone przez adeptów feminizmu różnicy i niektórych przedstawicieli psychoanalizy jungowskiej, ich odpowiednikami po stronie męskiej są zaś zwolennicy podejścia mitopoetycznego.
Doktryna tożsamościowa wykazuje zainteresowanie tymi poszukiwaniami i
powinna korzystać z osiągnięć tych nurtów, rozwinięcie tego
zagadnienia wymaga jednak odrębnego tekstu, tak więc zajmiemy się nim w
innym miejscu.
3. Klan
Ośrodkami tożsamości
powinny stać się przede wszystkim naturalne grupy pierwotne spojone
więzami o charakterze genealogicznym, tak więc na najniższym poziomie
przede wszystkim klany. Klany są strukturą typową dla
społeczeństwa archaicznego. Obejmują ludzi połączonych więzami
pokrewieństwa i pochodzących od wspólnego przodka, a także osoby
adoptowane lub włączone do klanu poprzez małżeństwo. Struktura klanu
wśród ludów indoeuropejskich była patriarchalna i hierarchiczna,
odzwierciedlając w ten sposób męską, solarną zasadę kosmiczną. Wraz ze
zwiększeniem horyzontalnej i wertykalnej mobilności ludzi, klany uległy
rozkładowi i w nowożytności zostały zastąpione przez rodzinę
nuklearną.
Rodzina nuklearna
jest jednostką społeczną typową dla nowoczesności. Społeczeństwo
nowoczesne zna w zasadzie tylko dwie wspólnoty pretendujące do miana
naturalnych: rodzinę nuklearną i naród. O ile filozofia i nauki
społeczne przeprowadziły już rozbiór i dogłębną krytykę kategorii
narodu, o tyle wciąż takiej krytyki nie doczekała się rodzina
nuklearna. My również w tym miejscu cofniemy się przed tym wymagającym
odrębnej wypowiedzi zadaniem, poprzestając na stwierdzeniu, że rodzina
nuklearna jest jednostką niefunkcjonalną zarówno pod względem
kulturowym, ekonomicznym, socjalnym, jak i nawet wychowawczym. Rodzina
nuklearna sprawdza się w zasadzie tylko pod względem seksualnym, gdyż
jej wzmocnienie w warunkach rozpadu wspólnot klanowych, zwiększyło
poziom intymności pomiędzy małżonkami, sprzyjając ich większej
wzajemnej bliskości uczuciowej. Nie da się już jednak powiedzieć, by
rodzina nuklearna wzmocniła więzi łączące swoich członków, gdyż
pozbawieni zewnętrznej presji klanu, uwolnieni zostali od znaczącej
części więzi obiektywnych, będąc złączeni tylko więziami
subiektywnymi, to zaś osłabiło spójność małżeństw i więzi
rodzicielskich14.
Postulatem zatem doktryny tożsamościowej jest rozbudzenie na powrót
poczucia przynależności do wspólnoty genealogicznej i stosowne temu
przekształcenie życia społecznego. Wspólnota ma mieć charakter
patriarchalny, zatem jej młodsi członkowie uznawać powinni honorowe i
faktyczne pierwszeństwo starszych. Ma ona być wspólnotą pierwotną,
zatem jej członkowie powinni mieszkać w pobliżu i utrzymywać ze sobą
kontakt. Klan powinien spełniać funkcje socjalne, psychologiczne,
opiekuńcze, wychowawcze i ekonomiczne. Opieka nad dziećmi, ludźmi
starymi i chorymi powinna być funkcją klanu, gdyż tylko w takich
warunkach beneficjenci takiej opieki byliby jako krewni opiekunów
przedmiotem szczerej troski. Klan powinien spełniać również funkcje
wychowawcze i w pewnym stopniu oświatowe, co wiązałoby się z
dziedziczeniem w nim ról społecznych i zawodowych. Tożsamość klanu
wiązałaby się ze wspólnym nazwiskiem i przypisaniem jego członkom ról i
pozycji społecznej, co nadawałoby przynależności do klanu charakter
pierwszej i najsilniejszej identyfikacji.
Odrodzenie klanów
wymagałoby oczywiście konkretnych przeobrażeń w życiu społecznym.
Opracowania wymagałby cały szereg zagadnień związanych z podmiotowością
prawną klanu i regulacją jego uprawnień, np. w rozstrzyganiu sporów i
dyscyplinowaniu własnych członków15.
Nie będziemy się tym tutaj zajmować pozwolimy sobie natomiast
zauważyć, że podstawowym warunkiem odbudowania więzów klanowych jest zmiana urbanistycznych i architektonicznych założeń wedle których tworzy się dzisiejsze osiedla ludzkie.
Urbanistyka współczesnych miast nie sprzyja wspólnotowemu życiu
ludzi, lecz ich indywidualizacji. Prowadzi do powstania masy i do
śmierci wspólnoty. Miasta-molochy i domy mieszkalne-mrówkowce
zamieniają swoich mieszkańców w anonimowy tłum. By rozpoznać właściwy
charakter ludzkich siedzib, trzeba sięgnąć do ewolucyjnej przeszłości
człowieka.
Przez dwa miliony lat swojego istnienia, gatunek ludzki żył w nie
większych niż sto osób grupach spokrewnionych ze sobą na ogół
osobników, którzy mieszkali w swoim bezpośrednim sąsiedztwie.
Archaiczne osady ludzkie składały się z centralnego placu i zwróconych
do niego frontem domostw. Większość czynności gospodarczych i w czasie
wolnym ludzie wykonywali na placu, gdzie też biegały pod czujnym okiem
wszystkich mieszkańców dzieci i gdzie przesiadywali starcy. Taki model
osadnictwa wsie i miasta z centralnym placem lub rynkiem zachowały aż
do znaczącej triumf nowoczesności rewolucji przemysłowej.
Ponowoczesna
architektura i urbanistyka muszą twórczo nawiązać do tych tradycji
przednowoczesnych. Należy tworzyć osiedla przypominające dawne wsie, w
których centrum znajdowałby się kościół i spełniający rolę rynku plac,
na którym spotykać by się mogli mieszkańcy. Poszczególne kwartały także
powinny posiadać swoje mniejsze place, a osiedle być samowystarczalne
pod względem socjalnym, medycznym i zaopatrzenia w podstawowe produkty,
tak by większość czasu wolnego mieszkańcy spędzali w jego granicach.
Domy powinny być niskie, najlepiej jednopiętrowe, a wznosić się je
powinno z myślą o zakwaterowaniu w nich poszerzonej rodziny
trzypokoleniowej. Rodziny ze sobą spokrewnione powinny zamieszkiwać w
tej samej okolicy. W ten sposób połączono by warunek intymności
małżeńskiej z sąsiedzką bliskością krewnych.
4. Gmina
Tym samym dochodzimy do kolejnej istotnej dla doktryny tożsamościowej kategorii, jaka jest gmina.
Powinna ona być zamieszkana przez kilka klanów, na ogół
spokrewnionych ze sobą. Przypominała by w tym mające podobny skład a
strukturyzujące społeczności archaiczne plemię16.
W przeciwieństwie do koczowniczych plemion, klany zamieszkujące
konkretną gminę byłyby związane poprzez swoją klanową tradycję z
zajmowaną ziemią. Na poziomie gminy pojawia się bowiem ważna dla
doktryny tożsamościowej kategoria zakorzenienia.
Wspólnota przypisana jest konkretnej przestrzeni, identyfikuje się z
nią, jej los i dobrobyt związany jest z zamieszkiwaną ziemią. Wspólnota
gospodarzy na swojej ziemi, dba o nią, a stan i wygląd zamieszkiwanego
przez nią środowiska świadczą o kwalifikacjach moralnych i poziomie
kultury jej członków.
5. Środowisko
Podejście doktryny tożsamościowej jest podejściem ekologicznym. Tkwiący w antycznej grece źródłosłów słowa „ekologia” naprowadza nas na zagadnienia „gospodarowania” i „środowiska”17.
Metodologia ekologiczna zakłada podejście holistyczne i kompleksowe
do badanej rzeczywistości. Człowiek jest tu więc postrzegany jako
element systemu przyrodniczego. Elementy tego systemu są sobie
współzależne, tak więc los człowieka współzależy od losów środowiska
przyrodniczego w którym on żyje. Dla doktryny tożsamościowej wynika
stąd postulat dbałości o stosunki życiowe i o krajobraz
zamieszkiwanej przez daną grupę ludzką ziemi. Na gruncie doktryny
tożsamościowej przyrodę traktuje się nie tylko jako rezerwuar surowców,
ale również jako środowisko życia człowieka, którego charakter
naturalny i stopień przekształcenia odciskają się piętnem na zbiorowej osobowości kulturowej zamieszkującej daną ekumenę wspólnoty.
6. Etnos
Odpowiednikiem klanu na wyższym poziomie jest etnos.
Ta stosowana przede wszystkim przez antropologię rosyjską kategoria
oznacza wywodzącą się od wspólnego przodka wspólnotę etnolingwistyczną.
W przeciwieństwie do narodu będącego grupą etnicznie heterogeniczną, etnos ma charakter rozbudowanej wspólnoty genealogicznej, dzięki czemu można go nazwać prawdziwą „rodziną rodzin”.
Jego członków cechuje zatem pokrewieństwo biologiczne, co
metaforycznie bywa niekiedy ujmowane jako „wspólnota krwi”. Etnos jest
kategorią antropologiczną, przez co wymiennie można stosować wobec
niego pojęcie „rasy” lub „ludu”, choć każde z tych dwóch ostatnich słów
ma też inne równoległe znaczenia18, wobec tego „etnos” jest bardziej użyteczny ze względu na zwiększenie jasności i precyzji wypowiedzi.
Zróżnicowaniu etnicznemu towarzyszy zazwyczaj zróżnicowanie językowe,
gdyż do czasu nastania globalizacji, grupy ludzkie żyły we względnej
wzajemnej izolacji, co sprzyjało różnicowaniu zarówno etnicznemu, jak i
językowo-kulturowemu. Język tworzy ramy myślenia człowieka, wyrażając specyficzną dla danej nacji jej zbiorową kulturosobowość.
Mechanizmem służącym zachowaniu spójności wspólnoty i jej tożsamości są ksenofobia i różne formy dyskryminacji.
Ta pierwsza ma charakter defensywny. Wspólnota dowolnego szczebla, by
zachować wewnętrzną spójność, tożsamość i odrębność od innych
wspólnot, musi ograniczyć przenikalność swoich granic zewnętrznych. Nie
może stać się systemem całkowicie zamkniętym, by nie ulec wsobnej
degeneracji. Nie może też jednak stać się systemem całkowicie otwartym,
by móc pozostać sobą. Będąc systemem półotwartym, nieuchronnie
stosować będzie mechanizmy różnicowania „swoich” od „obcych”, co
przybierać będzie postać dyskryminacji. Dyskryminacja ta jest
zrozumiała, usprawiedliwiona zaś dopóty, dopóki służy dobru stosującej
ją wspólnoty i nie przybiera form sprzecznych z ogólnoludzkimi normami
etycznymi.
Na gruncie doktryny tożsamościowej postuluje się zatem zwalczanie wszelkich form multikulturalizmu,
społeczeństwa otwartego, etnicznego metysażu, „modelu amerykańskiego”
i nieufnie podchodzi do migracji. Mieszanie się poszczególnych etnosów
prowadzi do powstawania etnicznych hybryd, których obecność ma
demoralizujący wpływ na czyste rasowo wspólnoty i działa rozkładowo na
ich kulturosobowości. Migracje wykorzeniają człowieka z
jego macierzystej ziemi, a w przypadku migracji indywidualnych
wyrywają go także z macierzystej grupy etnicznej, po czym rzucają w
obce mu środowisko. Przedstawiciele napływowego etnosu, gdy jest ich
zbyt mało by skupić się we względnie samowystarczalnych grupach,
asymilują się najpóźniej w trzecim pokoleniu wśród mieszkańców kraju
pochodzenia. W ten sposób uszczuplają własną wspólnotę, wzmacniając w
to miejsce inną. Gdy migrantów zbierze się wystarczająco dużo, działają
na etnos macierzysty kraju goszczącego jak czynnik rozkładowy.
Demoralizują go i relatywizują w oczach jego przedstawicieli wartość
ich własnej kultury, żyjąc w ich sąsiedztwie w myśl zniekształconych
zasad kultury własnej. Nie kontynuują tradycji własnego ludu w czystej
formie, bowiem każda decyzja o emigracji wiąże się z częściowym
przynajmniej odrzuceniem ojczyzny i tradycji. Z krajem osiedlenia
pierwszych pokoleń migrantów nie wiążą żadne silniejsze więzy, wobec
tego traktują go jako rezerwuar zasobów i teren eksploatacji.
Asymilacja lub inne formy mieszania heterogenicznych etnosów są,
podobnie jak migracje, naturalnymi elementami życia gatunku ludzkiego,
ale z socjopolitycznego punktu widzenia są to zjawiska o potencjalnie
groźnych skutkach i wobec tego polityka tożsamościowa musi podchodzić
do nich nieufnie.
7. Kraj
Odpowiednikiem gminy na poziomie właściwym etnosowi jest kraj.
O ile w przypadku klanu i etnosu kluczowe znaczenie ma identyfikacja
rasowa, o tyle w przypadku gminy i kraju rolę taką spełnia
identyfikacja przestrzenna. Klan i etnos są wspólnotami
genealogicznymi, gmina i kraj są wspólnotami terytorialnymi. Członków
dwóch pierwszych łączy wspólna krew, dwóch ostatnich wspólna ziemia.
Tak jak na terenie jednej gminy żyje zazwyczaj kilka klanów, które mogą
ale nie muszą być ze sobą spokrewnione, tak na terenie jednego kraju
może współżyć zgodnie kilka niekoniecznie ze sobą spokrewnionych
etnosów. Zarówno klan jak i etnos zachowują przy tym swoją rasową
tożsamość i wewnętrzną spójność, ponad jednak identyfikacją etniczną,
identyfikują się też z zamieszkiwaną ziemią, mogąc uznać za naturalnych
jej współgospodarzy choćby zupełnie ze sobą niespokrewnioną grupę
rodową lub etniczną. Obok siebie mogą więc żyć różne rodziny i różne
etnosy, nie krzyżując się ze sobą i zachowując każdy swoją tożsamość, a
jednak identyfikujące ten sam kraj jako swoją wspólną ojczyznę i
gotowe pospołu pracować nad jego zachowaniem i rozwojem. Ojczyzna
nie jest bowiem kategorią ekskluzywną, jak twierdzą nacjonaliści, ale
ma charakter inkluzywny. Ta sama ziemia może być ojczyzną dla wielu
różnych zamieszkujących ją aktualnie lub w przeszłości grup ludzkich19.
Na gruncie doktryny tożsamościowej postuluje się pielęgnowanie każdej
z takich identyfikacji i nie traktowanie ich jako wykluczających się,
lecz jako nawzajem przenikających.
8. Imperium
W ten właśnie sposób tworzy się supraetniczna osobowość symfoniczna,
w której współbrzmią zgodnym rytmem ukształtowane przez to samo
środowisko i zamieszkujące tą samą ekumenę etnosy. Ich zgodna pieśń to
fanfary Imperium. Filozofia polityczna Imperium odzwierciedla na poziomie politycznym teocentryczną metafizykę i heliocentryczną kosmologię20.
Imperium ma zatem strukturę sferyczną i graficzne przedstawienie
modelu tej struktury przyjmuje postać kuli, to jest figury
geometrycznej symbolizującej doskonałość. To bowiem nie państwo
narodowe, ale Imperium jest społecznością doskonałą. Jest ono konstrukcją ponadnarodową zbudowaną wokół jednej zasady uosabianej w osobie monarchy.
Cesarz jest namiestnikiem Boga i „pomostem” (pontifex maximus),
za pośrednictwem którego wola boska realizuje się na ziemi. Tak
daleko, jak sięga władza cesarza, tak daleko sięga porządek. Tam, gdzie
nie sięga, panują ciemność, chaos i barbarzyństwo. Cesarstwo jest
światem, a poza jego granicami nie ma nic. Dlatego właśnie słowo
„Imperium” piszemy dużą literą, gdyż jest tylko jedno prawdziwe
Imperium, tak jak jest tylko jeden Bóg.
Sferyczna struktura imperium
obrazuje zróżnicowanie poziomu jego wewnętrznego uporządkowania.
Źródłem ładu jest cesarz z którego osoby emanują intelekt, siły
witalne, światło, piękno i dobro. Jest on uosobieniem męskiej i
twórczej zasady solarnej. Im bliżej cesarskiego centrum znajduje się
dana sfera Imperium, tym wyższy poziom kultury reprezentują umieszczone
na niej elementy. Im dłuższy jest promień łączący cesarskie centrum z
daną sferą, tym mniej jest na niej mądrości, dobra, piękna i światła, a
tym więcej głupoty, zła, brzydoty i ciemności. Im dalej od centrum,
tym słabszy staje się wpływ imperialnej kultury, i tym głębiej
wkraczamy w wilgotne i lepkie mroki barbarzyństwa.
Temu symbolicznemu
obrazowi odpowiadają tworzące społeczny szkielet Imperium stany
społeczne. Spełniane przez nie funkcje dają im możliwość bycia bliżej
lub dalej cesarskiego centrum systemu imperialnego, a im bliższe są
centrum, tym więcej wykrzesać z siebie mogą sił życiowych, w tym
wyższej wzrastają kulturze i tym są okazalsze. Niekiedy, gdy na którejś
z bardziej oddalonych sfer zrodzi się jednostka na tyle pasjonarna, by
pomimo mniejszej dawki światła cesarskiego centrum rozwinąć się do
wystarczająco okazałej postaci, wówczas jej natura nieodpowiadająca
ramom jej macierzystego stanu zostaje rozpoznana, a ona sama
wtajemniczona do węższego i bardziej wewnętrznego kręgu imperialnego.
Podobnie, gdy jednostka urodzona w znakomitej rodzinie wyrośnie na
osobę duchowo skarłowaciałą i zdegenerowaną, wtedy towarzyszyć temu
powinna również formalna degradacja. Imperium jest strukturą ezoteryczną i inicjacyjną, jego hierarchia ma charakter czysto duchowy.
Zasada
imperialna jest zaprzeczeniem zasady republikańskiej, bowiem o ile
republika jest poliarchią, o tyle Imperium jest monarchią. Cechą ładu imperialnego jest odgórność.
Imperium buduje cesarz, naśladując Boga-Pantokratora stwarzającego
świat. To cesarz jest pomostem, poprzez który idea boskiego ładu trafia
na ziemię. Idee istnieją realnie jako myśli Boga. Bóg wskazuje palcem
cesarza, który na miarę swych ziemskich możliwości postępuje wedle
boskich zaleceń, to jest stara się uporządkować doczesną rzeczywistość
tak, by w jak największym stopniu odwzorowywała ona boski zamysł o
świecie. Ład emanuje zatem od osoby cesarza, który jest jego
podmiotowym twórcą. Ludy i ziemie Imperium są materiałem, z którego
cesarz buduje ład. Proces budowania ładu to właśnie polityka – cesarz
jest jej przyczyną sprawczą, ludy i ziemie Imperium jej przyczyną
materialną, a ład jej przyczyną celową. Imperium jest formą, którą
cesarz w procesie politycznym nadaje bezkształtnej materii.
Wszystkie osoby
żyjące w Imperium zbliżają się do stojącego u jego początku Boga.
Proces ten nazywamy postępem i ma on charakter teleologiczny. Imperium
jest osią, po której ludzie wspinają się ku swemu celowi ostatecznemu.
Imperium ma więc charakter soteriologiczny. Jego poddani są zarazem
aktywnymi podmiotami swej własnej transfiguracji duchowej i drogi ku
zbawieniu, jak i biernymi przedmiotami oddziaływania władzy
imperialnej. Imperium jest monarchią, więc odrzuca republikanizm. W ramach filozofii politycznej Imperium, składające się na nie wspólnoty muszą zostać zdepolityzowane.
Wpasowuje się w tą filozofię polityczną kategoria etnosu,
który na bazie wspólnoty genealogicznej i lingwistycznej tworzy
zbiorową kulturosobowość, nie jest jednak podmiotem polityki.
Etnos, w przeciwieństwie do narodu, wpisuje się w imperialną filozofię
polityczną, dostarczając identyfikacji duchowej i kulturowej, nie zaś,
jak naród, politycznej. Etnos nie zgłasza, jak naród, pretensji do
niepodległości politycznej. Uroszczenie etnosu by stać się narodem,
byłoby równoważne z buntem politycznym przeciwko Imperium, tak więc z
metafizycznym buntem przeciwko samemu Bogu. Zbiorowa dusza rasy,
charakter geniusza patronującego wspólnocie etnicznej, odzwierciedla
się w jej zwyczajach, kulturze, instytucjach, w jej twórczości i
historii. Kształtuje go środowisko życia danej wspólnoty, a stan tego
środowiska obrazuje rozwój jego intelektu i poziom duchowego
uświadomienia. Swoich aniołów-stróżów mają też kraje, miasta,
korporacje, klany, a nawet domostwa rodzinne. Materialna struktura
Imperium odwzorowuje duchową hierarchię chórów anielskich. Republikanie
to w tej hierarchii zbuntowane anioły, a ich losem jest zostać
strąconym w nicość.
Imperium, kraj, etnos, gmina i klan dopełniają się zatem w
hierarchicznie uporządkowanym kosmosie imperialnym. Ponad tożsamością
rodową sytuuje się szersza od niej tożsamość gminna, ponad tożsamością
etniczną szersza od niej tożsamość krajowa. Wspólnota etnosu dopełnia
wspólnotę klanową, podczas gdy wspólnota krajowa dopełnia wspólnotę
lokalną. Mamy zatem dwa rodzaje dwustopniowej tożsamości. Ich cechą
wspólną jest to, że wszystkie za swój punkt odniesienia przyjmują
kategorie materialne. Imperium przekracza je wszystkie, a zarazem
przenika i obejmuje. Wierność wobec Imperium nie jest bowiem
lojalnością wobec konkretnej etni lub konkretnej ziemi, ale jest
wiernością wobec konkretnej idei. Wspólnota imperialna jest wspólnotą o
charakterze duchowym. Imperium jest politycznym kosmosem dla
zamieszkujących go ras i ludów, jest zatem dopełnioną całością,
obiektywnością, doskonałą kulą.
Z tego powodu
Imperium, w przeciwieństwie do państwa narodowego, które może być tylko
częścią, partykularnością, subiektywnością, nie zagraża żadnego
rodzaju tożsamości. W Imperium tożsamości rozkwitają, ponieważ jako
bezstronna obiektywność, stoi ono ponad partykularyzmami i nie jest
zainteresowane reprezentowaniem któregokolwiek z nich, gdyż zniżając
się do tego, straciłoby atrybut obiektywności, tak więc i prawomocność
istnienia21.
Oddziaływanie polityki imperialnej na poddanych przypomina
oddziaływanie promieni słonecznych na świat ożywiony na powierzchni
Ziemi; w zależności od aktualnego ułożenia kuli ziemskiej względem
Słońca i ustawienia wobec niego danego fragmentu jej powierzchni oraz
morfologii tej powierzchni, te same promienie padają w mniejszym lub
większym natężeniu, pod mniej lub bardziej nachylonym kontem, stając
się w ten sposób główną przyczyną różnorodności życia. W analogiczny
sposób, Imperium stanie się gwarancją rozkwitu zróżnicowanych
tożsamości wszystkich szczebli. Zorganizowanie krajów i ludów tego
samego kręgu kulturowego w Imperium jest zatem integralnym postulatem
doktryny tożsamościowej.
9. Zmienność i ciągłość w doktrynie tożsamościowej. Problem interwencjonizmu
Jak wspomnieliśmy
wcześniej, „tożsamość” rozumieć można między innymi w wymiarze
temporalnym, jako „niezmienność”. Nadawałoby to doktrynie
tożsamościowej charakteru konserwatywnego i tradycjonalistycznego.
Zakładalibyśmy przy tym pesymistyczną koncepcję historii jako rozkładu i
oddalania się od Boga. Cesarz i wszelka prawowita władza byliby w
takim układzie katechonem, powstrzymującym świat przed rozpadem. Swoją
działalnością porządkującą i strukturyzującą mogliby odwrócić proces
rozkładu i tym samym opóźnić upadek. Interwencjonizm władców służyłby
więc celom katechonicznym. Interwencja władcy miałaby zbliżyć świat
materialny do jego boskiego zamysłu, przez to opóźniając jego rozpad i
zagładę. Interwencjonizm służyłby zatem celom postępowym, ale postęp
byłby procesem odgórnym, kierowanym i doraźnym. Warunkiem jego
zachodzenia byłyby mobilizujące działania władców. Musiałby więc być to
postęp teleologiczny, o celach określanych przez wzorce znajdujące się
w świecie idei, przez Tradycję. Postęp nie byłby zatem procesem
oddolnym i zmierzającym w dowolnym kierunku, jak sugerują to doktryny
konserwatywne, lecz był odgórny i celowościowy. Interwencjonizm
musiałby być jednak działaniem podejmowanym przy całej ostrożności
koniecznej przy operowaniu na skomplikowanych układach złożonych z
wielu współzależnych sobie elementów. Musiałby mieć na względzie, że
wpływ na dowolny z elementów wywołuje często nieprzewidziane skutki w
odniesieniu do innych elementów.
Zasady polityki tożsamościowej
Oprócz centralnych dla doktryny tożsamościowej pojęć i idei, wyróżnić
można także kilka zasad, jakimi powinna kierować się polityka
tożsamościowa. Wraz z ideami, będą one cechami charakterystycznymi tej
doktryny. Do ich opisu posłużymy się pojęciami przede wszystkim z
zakresu nauki o stosunkach międzynarodowych i prawa międzynarodowego,
które wydają się nam w tym miejscu najbardziej użyteczne. Oto
proponowane przez nas zasady:
1. Zasada powszechności norm. Doktryna
tożsamościowa formułuje zasady odnoszące się do wszystkich wspólnot
naturalnych, nie zaś jedynie do wspólnoty własnej lub do wspólnot
określonego rodzaju. Formułuje zasady obiektywne i uniwersalne,
nieuwarunkowane konkretną tożsamością i przynależnością do konkretnej
wspólnoty. Zasady te dają się stosować przez wszystkie wspólnoty i
przeznaczone są do regulowania stosunków między wszystkimi wspólnotami.
Doktryna tożsamościowa stoi zatem na gruncie ochrony tożsamości wszystkich grup naturalnych.
Nacjonalizm jest relatywistyczny i dopuszcza odarcie z tożsamości
jednej grupy, dla dobra innej grupy. Na gruncie doktryny tożsamościowej
postawa taka jest odrzucana, a jej rzecznicy uznawani za przeciwników
ruchu tożsamościowego. Jako relatywistyczny i subiektywistyczny,
szowinizm22
jest niezgodny z pryncypiami ruchu tożsamościowego, który stoi na
gruncie przeciwnych mu zasad obiektywności i absolutnego charakteru
norm. Nie każdy nacjonalizm musi być szowinizmem, ale z samej swojej
definicji, nacjonalizm zainteresowany jest przede wszystkim swoją
macierzystą wspólnotą. Doktryna tożsamościowa jest natomiast
zainteresowana wszystkimi wspólnotami, choć najbliższa jest jej
zwolennikom oczywiście ich własna wspólnota. Gdy jej dobro zagrożone
jest przez inną wspólnotę, wówczas kierując się zasadami porządku
miłości, opowiadają się za zneutralizowaniem wspólnoty zagrażającej ich
własnej wspólnocie, nawet jeśli miałoby to oznaczać pozbawienie jej
specyficznej tożsamości. Tożsamościowcy poszukują jednak i starają się
wskazać powszechne normy sprawiedliwości w stosunkach między
poszczególnymi wspólnotami, zalecenia swojej doktryny odnoszą zaś do
wszystkich z nich. Projekt tożsamościowy ma więc charakter alterglobalistyczny, popierając stworzenie porządku ogólnoświatowego, tyle że na zasadach przeciwnych liberalizmowi.
Wynika stąd kolejna bardzo wyraźna różnica między doktryną tożsamościową a nacjonalizmem, mianowicie pozytywny stosunek do mniejszości narodowych i do regionalizmów,
na gruncie którego stoi doktryna tożsamościowa. Nurt tożsamościowy
broni tożsamości wszystkich wspólnot naturalnych, tak więc również
tożsamości regionalnych i tożsamości etnosów peryferyjnych, które z
punktu widzenia nacjonalisty są podejrzane jako nośnik tendencji
odśrodkowych i potencjalne źródło dezintegracji państwa narodowego.
Doktryna tożsamościowa wspiera zatem model państwa zregionalizowanego,
o asymetrycznej architekturze politycznej, uwarunkowanej specyfiką
wchodzących w jego skład regionów. Nie oznacza to poparcia
federalizacji ani autonomii, gdyż te są wariantami odrzucanego przez
doktrynę tożsamościową republikanizmu i zakładają pochodzenie władzy od
dołu, popiera się natomiast różnicowanie treści, zakresu i charakteru
polityki władcy, w zależności od specyfiki wspólnoty lub podmiotu
terytorialnego której ma ona dotyczyć, a także uwarunkowany specyfiką
tych grup i jednostek terytorialnych samorząd.
2. Zasada niepodzielności tożsamości.
Ta zasada powinna być odnoszona przede wszystkim do zakresu
przedmiotowego doktryny tożsamościowej. Jej celem jest mianowicie ochrona tożsamości w całej ich rozciągłości i we wszystkich ich aspektach.
Kultura jest bowiem systemem naczyń połączonych i wykruszenie z
niej jednego z elementów spowodować może nieprzewidziane negatywne
konsekwencje dla systemu kulturowego jako dla całości. Doktryna
tożsamościowa postrzega tożsamość człowieka jako wewnętrznie złożoną,
wielopłaszczyznową i znaczenie przypisuje zarówno jej wymiarom
lokalnym i rodowym, jak etnicznym i regionalnym, czy wreszcie krajowym
i kontynentalnym. O ile nacjonalizm lekceważy tożsamości niższego
rzędu, w niektórych swoich formach godząc się, a nawet postulując
powstanie narodu jako społeczeństwa masowego, dla tożsamości członków
którego jedynym punktem odniesienia byłby sam ów naród, o tyle nurt
tożsamościowy stoi na stanowisku, że pełnowartościowa tożsamość jest
tożsamością wieloaspektową i wielowymiarową, przy czym wymiary te
wzajemnie się dopełniają i nie można pozbawić danego podmiotu jednego z wymiarów tożsamości, nie zubażając jej przez to jako całości.
3. Zasada bezpieczeństwa zbiorowego.
Ta zasada ma służyć praktycznej realizacji zasady powszechności
norm i regulować powinna postępowanie wobec dowolnego rodzaju wspólnot
naturalnych zagrożonych w swej tożsamości. Da się ją opisać bardziej
przemawiającymi do wyobraźni hasłami „za wolność waszą i naszą” oraz
„jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Oznacza ona, iż zagrożenie
uprawnionej tożsamości dowolnej grupy naturalnej byłoby uznawane za
zagrożenie dla tożsamości wszystkich pozostałych i podejmowałyby one
mające je zneutralizować przeciwdziałania.
Z jednej strony,
zasada ta zwrócona jest przeciwko zagrożeniom natury ogólnej,
stwarzającym niebezpieczeństwo dla tożsamości wszystkich, lub w każdym
razie dla tożsamości dużej liczby wspólnot. Należą do nich między
innymi liberalny model globalizacji, postawy takie jak kosmopolityzm lub nihilizm, czy wreszcie niektóre wielkie systemy teoretyczne jak postmodernizm.
Z drugiej strony, zasada bezpieczeństwa zbiorowego ma chronić przed
zagrożeniami dla tożsamości konkretnych wspólnot stwarzanymi przez
inne, szowinistycznie nastawione wspólnoty, lub przez innego rodzaju
ośrodki siły23. Przeciwnikiem doktryny tożsamościowej będą tu zatem szowinizmy etniczne, kulturowe, wyznaniowe24
i inne. Od nacjonalizmu doktrynę tożsamościową różnić będzie
zainteresowanie nie tylko dbałością o tożsamość własnej wspólnoty, lecz
zainteresowanie dbałością o tożsamość wszystkich wspólnot (choć w
pierwszym rzędzie, oczywiście, wspólnoty własnej).
4. Zasada nieinterwencji. W doktrynie tożsamościowej wychodzi się od założenia, że kultury są zamkniętymi światami ideowymi, których nie da się zrozumieć spoza nich samych. To stawia szereg obostrzeń wobec każdej ingerencji w obcy system kulturowy. Istnieją oczywiście cechy ogólnoludzkie – wspólne przedstawicielom wszystkich kultur, toteż ingerencja w obcy system kulturowy da się w pewnych, wyjątkowych przypadkach usprawiedliwić, jednak są to sytuacje nieliczne i nawet w nich należy zachować dużą ostrożność.
Nie chcemy przy tym
bronić w tym miejscu kulturowego relatywizmu, bo zarówno w odniesieniu
do obiektywnego dobra moralnego, jak i w odniesieniu do zdolności
przystosowawczych i zdolności do osiągania przewagi konkurencyjnej
przez daną wspólnotę, kultury i tożsamości da się hierarchizować jako
„lepsze” lub „gorsze”. Chodzi nam jedynie o to, że kultura jest
systemem niesłychanie subtelnym i wewnętrznie złożonym, przez co nie
sposób przewidzieć zakłóceń w funkcjonowaniu tego systemu, jakie
spowodować może nieopatrzna weń ingerencja. Ponadto, jeśli kultury są
sposobami funkcjonalnej adaptacji ludów do zamieszkiwanego przez nie
środowiska, to rozwiązania sprawdzające się w jednym miejscu, mogą
okazać się katastrofalne w innych okolicznościach. Z tego powodu,
poszczególne kręgi kulturowe powinny regulować swe procesy wewnętrzne
właściwymi sobie normami i rozwijać się, na ile jest to możliwe,
własnym tempem, podążając przez historię właściwą tylko sobie drogą.
Zakończenie: doktryna tożsamościowa jako uzupełnienie i uwspółcześnienie nacjonalizmu
W naszym założeniu, doktryna tożsamościowa powinna stać się
rozwinięciem i uwspółcześnieniem nacjonalizmu, koniecznym w warunkach
przejścia od nowoczesności do ponowoczesności. O ile nacjonalizm był
wytworem epoki nowoczesnej, niosąc ze sobą wiele właściwych jej
słabości, o tyle współcześnie powstały warunki dla oczyszczenia go z
nich. Odrzucić należy przede wszystkim polityzację tożsamości
wspólnotowej oraz leżącą u podłoża doktryny politycznej nowoczesnego
nacjonalizmu republikańską filozofię polityczną25.
W dalszej kolejności, odrzucić należy partykularyzm i subiektywizm
nacjonalizmu, bardzo często prowadzący go na manowce egoizmu narodowego
lub szowinizmu. Koncepcja tożsamościowa pozwala wyjść poza
ograniczenia nakładane nacjonalizmowi przez nowoczesność, pozwala
dostrzec wielopłaszczyznową, współzależną i złożoną naturę tożsamości
człowieka, będącej również rdzeniem poczucia narodowego. Na gruncie
doktryny tożsamościowej zmienia się o 180 stopni stosunek do
mniejszości narodowych, gdyż jednym z jej celów jest pielęgnowanie
również tożsamości etnosów mniejszościowych i peryferyjnych. W ten
sposób, doktryna tożsamościowa staje się wspólną płaszczyzną dla wielu
różnych etnosów i innego rodzaju wspólnot, z których każda zachowuje
swoją własną specyfikę, występując jednak, mimo tego, u zgodnie u boku
innych. Doktryna tożsamościowa staje się zatem punktem wyjścia dla
budowania stabilnego państwa i przebudowy porządku międzynarodowego
tak, by był on urządzony bardziej sprawiedliwie.
Ronald Lasecki
1Zakładanie
fikcyjnych kont i budowanie fikcyjnych tożsamości oraz tzw.
„trollowanie” na portalach społecznościowych jest dobrym przykładem
postmodernistycznej relatywizacji kategorii osobowości. Podobne
zjawiska dały się obserwować oczywiście już wcześniej (np. u aktorów)
ale ponowoczesność przesunęła je z marginesu do centrum.
2Dla
uproszczenia posługujemy się tu nowożytnym pojęciem „państwa” w
sposób anachroniczny, określając tym mianem również przednowożytne
organizmy polityczne (np. polis, regnum, imperium).
3Kryterium
wyodrębnienia może być jednym z trzech wymienionych przez nas
wcześniej: obywatelskim (np. Padania), historyczno-kulturowym (np.
Naddniestrze), lub etnolingwistycznym (np. Kosowo).
4Próbę
teoretyzacji tego podejścia podjęli myśliciele „wczesnej” endecji,
między innymi Zygmunt Balicki (1858-1916) w broszurze Egoizm narodowy wobec etyki (1903), a także Roman Dmowski (1864-1939).
5Bardziej
antropologicznie pesymistyczną, ale za to bardziej optymistyczną w
dziedzinie teorii systemów koncepcją jest liberalizm, w którym zakłada
się (słusznie) egoizm i (niesłusznie) racjonalizm podmiotów oraz
odrzuca koncepcję dobra wspólnego, zarazem zaś uważa się, że
antagonistyczne działania podmiotów, drogą synergii, przyczyniają się
do powiększania dobra zarówno całego systemu, jak i każdego lub
przynajmniej większości z jego elementów. Liberalizm przyjmuje
fałszywe założenia antropologiczne, podobnie jak fałszywa jest jego
teza o samoorganizujących się systemach i o chaosie będącym swego
rodzaju funkcjonalnym ładem. Chaos nie może być funkcjonalny, a
człowiek nie jest istotą racjonalną.
6Świadomi
tej słabości narodowi radykałowie projektowali często ustroje
hierarchiczne, w których za pełnowartościowych członków narodu
uznawana byłaby jedynie wąska elita, podczas gdy pozostali,
przynajmniej do czasu wykształcenia w sobie postaw nacjonalistycznych,
mieli być pozbawieni części lub całości praw obywatelskich.
Rozwiązanie to jednak jest tylko pozorne, bowiem nie dotyka błędnej
esencji takiej konstytucji w postaci stworzenia kategorii „obywatela”,
a jedynie specyficznie zakreśla przedmiotowy zakres kategorii
obywatelskich.
7Zob. M. Tempczyk, Teoria chaosu a filozofia, Warszawa 1998.
8Zyskuje jednak miano ludu, to jest spojonej określonymi więzami wspólnoty, będącej poddaną jakiemuś władcy.
9Pomijamy
tu przypadek państw wciąż względnie izolowanych przez bariery
naturalne (np. Nepal) lub położonych peryferyjnie (np. Madagaskar), bo
w przypadku tej pierwszej kategorii historia wskazuje na względność i
czasowość ich bezpieczeństwa (np. Afganistan zaatakowany w 1979 r.
przez ZSRS, a w 2001 r. przez USA), druga kategoria jest zaś
marginalnym wyjątkiem.
10Pomimo
zbieżności nazw nie nawiązujemy w naszym wywodzie w żaden sposób do
francuskiego Mouvance identitaire. To francuskie środowisko ma,
naszym zdaniem, charakter postnazistowski, rozwijając w dość
interesujący sposób rozważania i studia nad rasą, etnosem, regionem i
jednością europejską. Są tam jednak obecne również treści, zupełnie
politycznie dyskwalifikujące jak poparcie dla syjonizmu, islamofobia,
rasistowski okcydentalizm.
11Takim
przykładem ponowoczesnego postczłowieka jest posłująca na Sejm VII
kadencji istota transpłciowa – mężczyzna o imieniu Krzysztof Bęgowski,
który w wyniku szeregu zabiegów chirurgicznych i hormonalnych
upodobnił się fizycznie do kobiety i posługuje się personaliami „Anna
Grodzka”.
12Mamy
tu na myśli stanowiska radykalnego ruchu ekologicznego, w którego
interpretacji człowiek niejako staje się mniejszością w demokratycznym
głosowaniu wszystkich istot i jego dobro, jako dobro mniejszości,
może zostać „przegłosowane” na rzecz dobra większej ilości stworzeń.
Poglądy takie mają swe źródło w koncepcjach utylitaryzmu i
konsekwencjonalizmu etycznego, do skrajnej postaci doprowadzonych
przez australijskiego filozofa, Petera Singera (ur. 1946).
13Naszym
zdaniem, nie ma podstaw by mówić o odrębnym i spójnym nurcie myśli
społeczno-politycznej pod nazwą „feminizmu”. Dojrzała filozofia
polityczna musi posiadać własną terminologię, metodologię, zestaw
centralnych dla niej idei. W przypadku „feminizmu” o niczym takim nie
można mówić, a poszczególne nurty tego ruchu posługują się aparatem
intelektualnym zaczerpniętym z liberalizmu, marksizmu lub
postmodernizmu. W ostatnich latach da się też zaobserwować próby
stworzenia perspektywy feministycznej w obrębie katolicyzmu i islamu,
przy czym korzysta się w nich zarówno z aparatu trzech wielkich teorii
politycznych, jak i z pojęć typowych dla każdej z tych religii.
Istnieją zatem jedynie „perspektywy feministyczne” w obrębie różnych
nurtów myśli politycznej, nie istnieje zaś odrębny i wewnętrznie
spójny nurt myśli, który dałoby się określić jako „feminizm”.
14Skrajnym
tego przykładem są stosunki panujące w krajach anglosaskich, gdzie
rodzice wypędzają z domu rodzinnego dzieci po osiągnięciu 18 roku
życia (niezależnie od ich płci), zaś dzieci nie wykazują
zainteresowania zestarzałymi rodzicami, zazwyczaj oddając ich do domu
starców.
15Jedynym
bodaj społeczeństwem w dzisiejszej Europie, jakie zachowało jeszcze
strukturę klanową są Cyganie. Polityka tożsamościowa powinna zatem
chronić ich struktury klanowe i przyjrzeć się funkcjonowaniu tego
ludu, by opracować rekomendacje dla pozostałej części populacji.
16Do
dziś jeszcze istnieją w Polsce miejscowości, które zamieszkane są
przez potomków kilku żyjących tam od pokoleń klanów. Przykładem jest
podwarszawski Karczew, gdzie szczególnie liczni są przedstawiciele
rodów Trzaskowskich, Olszewskich, Dąbrowskich, Trzepałków, Grzanków,
Kamińskich.
17Termin „ekologia” pochodzi od starogreckiego „οἶκος”, tzn. „dom”.
18Pojęcie
„rasy” bywa również używane w znaczeniu jakościowym -mówimy
niekiedy o kimś, że „jest dobrej rasy”. Z kolei terminem „lud”
posługujemy się również na określenie „poddanych króla” lub „stanu
trzeciego” w ustroju feudalnym.
19I
tak, na przykład, Wilno jest ojczyzną zarówno dla wielu Polaków,
Białorusinów, Żydów jak i Litwinów. Lwów dla Polaków i dla Ukraińców.
Lublin dla Polaków i dla Żydów, a Szczecin dla Polaków i dla Niemców.
Nacjonalista krzyczał będzie w takiej sytuacji „Lwów jest polski!”,
tożsamościowiec przypomni natomiast o polskim wkładzie w tożsamość
Lwowa i będzie domagał się dla niej poszanowania, równocześnie uznając
za wartość wkład innych wspólnot w tożsamość tego miasta.
20Warto
w tym miejscu dokonać refutacji bałamutnej kosmologii
geocentrycznej, której – przynajmniej jako modelu – próbują niekiedy
bronić „tradycjonaliści katoliccy” (w rzeczywistości będący zwykłymi
obskurantami). Pomijając nawet odkrycia współczesnej astronomii, to w
kosmologii geocentrycznej odbicie znajdowała pogańska,
materialistyczna i antropocentryczna metafizyka Antyku i niektórych
innych kultur starożytności. Metafizyka teocentryczna i monoteistyczna
ma charakter solarny i obrazowana jest najpełniej przez uproszczony
model heliocentryczny (z orbitami satelitów Słońca jako okręgami, nie
elipsami).
21Poczyńmy
w tym miejscu konieczne rozróżnienie pomiędzy „imperium” a
„imperializmem”. Pierwsze jest tworem ponadnarodowym, zaś jego władza
ma charakter nienarodowy. Imperializm tymczasem, jako wytwór
nowoczesności, jest rozdętą terytorialnie postacią nacjonalizmu.
Wynika stąd kolejne rozróżnienie, mianowicie pomiędzy „polityką
imperialną”, tak więc polityką budowania Imperium, a „polityką
imperialistyczną”, to jest polityką podporządkowywania sobie i
wyzyskiwania przez państwo narodowe innych krajów i narodów.
22Na
gruncie doktryny tożsamościowej przyjąć więc należy negatywny
stosunek do ukraińskiej narodowej rewolucji z grudnia 2013-lutego 2014
roku. Będące jej motorem ukraińskie ugrupowania narodowo-rewolucyjne
zrzeszone w Prawym Sektorze przyjmują bowiem szowinistyczne stanowisko
względem rosyjskojęzycznej większości mieszkańców Ukrainy, forsując
delegalizację języka rosyjskiego, pozbawienie rosyjskojęzycznej
ludności praw obywatelskich i wysiedlenie jej z niektórych
zamieszkanych przez nią regionów kraju.
23Dlatego
właśnie, z perspektywy tożsamościowej, na zwalczanie zasługuje
szowinistyczna ukraińska rewolucja z grudnia 2013-lutego 2014.
24Mamy
tu na myśli przede wszystkim wolteriański stosunek zajmowany
niekiedy przez co bardziej sfanatyzowanych wyznawców w stosunku do
innych religii, prowadzący zaś do negowania jakiejkolwiek ich wartości
metafizycznej oraz jakiejkolwiek wartości wytworów kultury
materialnej lub duchowej spoza wyznawanej przez daną osobę religii. Z
postawą taka spotkać się można wśród większości „tradycjonalistów
katolickich”, ale jej najbardziej spektakularnym przejawem jest
„walczący islam” i niszczenie przez jego zwolenników dorobku kultur
nieislamskich w krajach takich jak Mali, Afganistan, Arabia Saudyjska i
innych.
25Nie
jest naszym zdaniem przypadkiem, że republikanizm jest tak
popularny wśród współczesnych polskich neoendeków. Niektórzy
członkowie gromadzącego to środowisko Ruchu Narodowego sympatyzują lub
wręcz udzielają się równocześnie w Ruchu Republikańskim.