Syryjskie media państwowe informują, że koalicja dowodzona przez USA
zbombardowała prorządowe siły stacjonujące na dalekim wschodzie kraju. W
nalocie miała zginąć pewna liczba syryjskich żołnierzy.
O nalocie poinformowała syryjska telewizja państwowa -
miało do niego dojść po północy w okolicach wioski al-Hari. Celem nalotu
oficjalnie mieli być terroryści z Daesh. Rzecznik dowodzonej przez USA
koalicji zaprzecza jednak, jakoby jej samoloty przeprowadzały
jakikolwiek nalot w tym rejonie.
Tymczasem syryjskie media informują o ofiarach wśród syryjskich
żołnierzy nie podając jednak ich liczby (mowa jest o kilku męczennikach -
tak określa się zabitych w walce).
Z kolei władze w Bagdadzie podają, że szyickie bojówki Ludowe Siły
Mobilizacyjne, zostały zaatakowane z powietrza na pograniczu
syryjsko-irackim. 20 bojówkarzy miało zginąć w wyniku ostrzału.
AP przypomina, że obecnie syryjska armia i jej koalicjanci - w tym
Rosjanie - działają na zachód od rzeki Eufrat, podczas gdy wspierane
przez USA Syryjskie Siły Demokratyczne i kurdyjskie milicje operują po
wschodniej stronie rzeki.