Już za miesiąc obchodzić będziemy 75 rocznicę tzw. Krwawej
Niedzieli na Wołyniu. Sprawa mordu tysięcy Polaków, w tym dzieci i
kobiet, będąca w istocie ludobójstwem, jest ciągle żywa w pamięci
społeczeństwa. 11 lipca 1943 roku Ukraińcy z UPA, wspierani przez
chłopów, zaatakowali blisko sto wiosek i miejscowości, mordując niewinne osoby z zimną krwią i w bardzo okrutny sposób.
Kresy spłynęły krwią Polaków a tymczasem w pisowskiej Polsce, która
miała „wstać z kolan” i prowadzić „godną politykę historyczną” jak
butnie zapowiadali politycy PiS, niewiele się dzieje. Andrzej Duda
udaje, że go nie ma. Czy prezydent przyjął rolę biernej marionetki,
realizującej po prostu
polecenia z Nowogrodzkiej? Czy może PiS obliczył, że rodzin ofiar
tragedii wołyńskiej jest mniej niż Ukraińców w Polsce i zwyczajnie
politycznie się nie opłaca poruszać tego tematu? Obie odpowiedzi są
równie przerażające dla wszystkich, którzy poważnie zajmują się polską
historią.
Mateusz Morawiecki również nie chce się angażować w temat rzezi
wołyńskiej. Woli pokazywać kolejne prezentacje, pełne frazesów i pustych
obietnic. Pomniki i sarkofagi, jak nazywany jest niekiedy PiS,
przygotowuje owe pomniki i sarkofagi wyłącznie dla swoich rzekomych
„bohaterów”, takich jak Lech Kaczyński. Nowa pisowska polska historia
nie uwzględnia ani tragedii na Wołyniu ani innych ważnych wydarzeń,
które nie są związane z PiS. Morawiecki
odmówił patronatu nad kongresem środowisk kresowych. Podobnie jak
kolejny „patriota” na pokaz, marszałek Karczewski.
Wydaje się, że Polska wpadła dzisiaj w łapy wyliczonych cwaniaków,
którzy nie mają serca a historię używają do celów politycznych.
Dzielenie narodu będzie nam się odbijać wiele razy w przyszłości
czkawką.