Przełomy w
sposobie myślenia nie następują pod wpływem filozoficznych rozważań,
ale wstrząsających wydarzeń, które stopniowo przyczyniają się do zmiany
filozoficznych paradygmatów. Po raz ostatni taki proces miał miejsce w
XVIII wieku, kiedy to trwały wielkie spory między zwolennikami Tradycji i
Religii, a piewcami oświecenia. Jego kluczowym momentem był rok 1755,
kiedy to doszło do trzęsienia ziemi w Portugalii, w wyniku którego
zniszczona została stolica tego kraju – Lizbona. Kataklizm spowodował
śmierć 90 tysięcy ludzi i wstrząsnął całą Europą. Filozofowie i
teologowie zadawali sobie pytanie: dlaczego Bóg pozwolił na taką
tragedię?
Jednym z głosów w tych rozważaniach był
,,Poemat o zniszczeniu Lizbony” pióra Franciszka Marii Aroueta,
nazywanego Wolterem. Oświeceniowy filozof skrytykował w nim (między
innymi) wszelkie poglądy zwolenników religii na temat pochodzenia zła, a
w wyniku tego przyczynił się do znacznego wypromowania poglądów
deistycznych (czyli własnych), gdyż jego poemat czytany był w całej
Europie.
Od tej chwili coraz bardziej dominującą
pozycję zdobywali zwolennicy tworzenia świeckiej moralności, oderwanej
od zasad jakiejkolwiek religii, którą chcieli wyeliminować z życia
publicznego. Ich początkowe próby były śmieszne, ale późniejsze stały
się straszne, czego najdobitniejszym świadectwem są działania
Robespierre’a. Zwarci pod jego przywództwem w szeregach rewolucji,
XVIII-wieczni zwolennicy świeckiej moralności najchętniej zabiliby Boga,
ale okazało się to niemożliwe, dlatego wyciągnęli rękę na Bożego
Pomazańca, króla Ludwika XVI, a także jego żonę Marię Antoninę,
przyczynili się też do śmierci ich syna, Ludwika XVII – chłopca, który
był symbolem trwania monarchii.
W wieku XX duchowi spadkobiercy
oświeceniowych deistów i rewolucjonistów niemal ukończyli swe dzieło.
Dziś nie ma już państw określanych w oficjalnych dokumentach jako
katolickie (wyjątkami są Liechtenstein i Watykan), wszelkie kwestie
związane z życiem publicznym reguluje nie zwyczaj, czy prawo naturalne,
ale tak zwane prawo pozytywne (czyli spisane i w najlepszym wypadku
tylko w pewnej mierze oparte na moralności jeśli z nią nie sprzeczne). W
niektórych krajach, które jeszcze niedawno były ostoją religii zakazuje
się nawet noszenia krzyżyków na szyi. Co więcej – w środowiskach
inteligenckich bardzo popularny jest światopogląd racjonalistyczny[1]
oparty na sceptycyzmie wobec religii i jednoczesnej wierze w
,,oświecone” słowa naukowych autorytetów (rzecz jasna tych, którzy także
wyznają ten światopogląd) przekonujących na przykład o tym, że
bezsprzecznie istnieje coś takiego jak globalne ocieplenie, a
szczepienia nie powodują żadnych skutków ubocznych, mimo że badania
prowadzone w tych kwestiach są ze sobą sprzeczne, ale to nic –
zwolennicy światopoglądu racjonalistycznego pozbawieni są jakiejkolwiek
zdolności do logicznego myślenia, dla nich ważne jest to, by ich poglądy
były zgodne z głosem dominującym w naukowym dyskursie. Niektóre
uznawane przez nich autorytety dochodzą nawet do absurdu jak na przykład
zmarły niedawno Stefan Hawking, który twierdził, że Boga nie ma,
ponieważ z punktu widzenia fizyki nie ma potrzeby, by istniał.
Oczywiście, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem nie jest to żaden argument i
gdyby coś takiego stwierdził ktokolwiek inny, to takie twierdzenie
skwitowane byłoby śmiechem, ale to przecież ,,wielki” Hawking, więc
,,coś musi w tym być”.
Na szczęście szanowane przez
,,racjonalistów” autorytety nie są nieomylne, gdyż nieomylny jest
jedynie Ten przed, którym każdy kiedyś stanie, a spośród ludzi tylko
Papież, a i on tylko w kwestiach wiary.
Popularność światopoglądu
racjonalistycznego jest jednak tylko jednym ze skutków działań duchowych
spadkobierców rewolucji, czyli współczesnej lewicy. Innym, niemniej
niebezpiecznym jest osłabianie więzi rodzinnych i podporządkowanie
dzieci woli prawodawcy. Dziś rodzic nie może decydować o wychowaniu
swego własnego dziecka. Robi to za niego urzędnik wydający
rozporządzenia o tym, czego młody człowiek ma być nauczany (program
nauczania obowiązujący we wszystkich szkołach) i jakie metody
wychowawcze może stosować rodzic, który musi się podporządkować
funkcjonariuszowi państwa, bo inaczej jego dziecko zostanie mu odebrane.
To jak szkodliwe są to poglądy, które
stały się elementem politycznej praktyki są losy Alfiego Evansa –
niespełna dwuletniego chłopca, który zachorował po podaniu szczepionki.
Chcący ukryć ten fakt lekarze próbowali uniemożliwić jego leczenie, a
sąd odebrał jego rodzicom prawa rodzicielskie i nakazał jego zabójstwo,
co stało się przyczyną protestów w obronie dziecka. Są one niezwykle
pięknym gestem ze strony wielu ludzi, ale nawet jeżeli ten dzielny
chłopiec zostanie uratowany, to mechanizmy, które przyczyniły się do
jego tragedii nie ulegną zmianie.
Dobrze, by było gdyby dziś, podobnie jak
Wolter ponad 250 lat temu, zapytać: dlaczego państwo, zajmujące w
świadomości wielu współczesnych lewicowców miejsce Boga, doprowadziło do
takiej sytuacji? Odpowiedź na nie wydaje się bardzo prosta: państwo w
pewnym okresie swego istnienia (w przypadku Anglii/Wielkiej Brytanii po
przyjęciu protestantyzmu za religię oficjalną, a w przypadku państw
Europy kontynentalnej w chwili zatriumfowania w nich wartości rewolucji)
wyparło ze świadomości znacznej części ludzi myśli o Prawie Bożym,
które powinno być podstawą prawodawstwa, a zastąpiło je oderwanymi od
sfery religii wartościami obywatelskimi. W wyniku tego procesu obywatel
zaczął rozgraniczać w swej świadomości sferę prawa i moralności, gdyż
mimo wszystko nadal wierzył w jakiegoś Boga. W prawie, które jest
oddzielone od moralności prawodawca może zapisać wszystko, czego
świadectwem są liczne niegodziwości znajdujące się w systemach prawnych
poszczególnych państw, a także niegodne wyroki wydawane przez niektórych
sędziów, co miało miejsce w przypadku Alfiego Evansa, w którego
historii zawarta jest jednak wielka nadzieja dla
całej Europy. Mobilizacja społeczna w obronie tego dzielnego chłopca
może stać się przełomem, takim samym jakim było trzęsienie ziemi w
Lizbonie w roku 1755, początkiem drogi do kontrrewolucji, która podobnie
jak rewolucja będzie miała miejsce najpierw w ludzkich umysłach, a
następnie także w sferze polityki. Jeżeli do niej nie dojdzie, to za
jakiś czas losy Alfiego podzieli inne dziecko, a potem jeszcze następne,
aż w końcu takie sytuacje staną się normą.
Marcin Śrama
[1]
Celowo używam tu słowa racjonalistyczny, a nie racjonalny, gdyż
racjonalna jest Religia, a racjonalizm to zespół poglądów, którego
główną cechą jest tworzenie sztucznej dychotomii między Religią, a
nauką. Dołączone jest do niej wartościowanie na zasadzie: to co wynika z
zasad Religii jest złe, a to co z twierdzenia naukowca wyznającego
racjonalistyczny światopogląd – dobre.