Pierwsi nasi pomazańcy
Oznaką władzy i godności polskich monarchów były insygnia koronacyjne, zwane też regaliami – korony, jabłka, berła i miecze. Ich wygląd i liczba zmieniały się w zależności od czasów.
Nie wiemy, jak wyglądały regalia Bolesława Chrobrego. Niektórzy przypuszczają, że korona mogła być wzorowana na diademie, jakim ćwierć wieku wcześniej cesarz Otton III obdarował księcia. Po raz pierwszy oznaka królewskiej godności spoczęła na skroniach polskiego władcy 18 kwietnia 1025 roku. Potem, 25 grudnia przywdział ją następca tronu, Mieszko II Lambert; dla jego żony, Rychezy, wykonano koronę królowej.
Kolejny władca Polaków, Bezprym, zrzekł się oficjalnie prawa do tytułu królewskiego i odesłał insygnia cesarzowi Konradowi II. Obie korony zawiozła do Niemiec Rycheza. Cesarz przyjął koronę Bolesława i Mieszka (wkrótce zaginął po niej ślad), zezwolił natomiast zachować Rychezie jej własną. Po śmierci została z nią pochowana w Brauweiler koło Kolonii, jednakowoż jakiś łajdak ukradł z grobowca cenne precjozum.
Kolejny nasz król, Bolesław II Szczodry (niezbyt poprawnie zwany Śmiałym), koronowany za papieską zgodą w Boże Narodzenie 1076 roku, zadbać więc musiał o nowe insygnia. Po zamordowaniu św. Stanisława Szczepanowskiego władca ten udał się na węgierskie wygnanie. Korona wkrótce powróciła z Węgier do wawelskiego skarbca, gdzie z górą dwa wieki czekała na następcę tronu. Został nim w 1295 roku Przemysł II. Wtedy też z pewnością do korony koronacyjnej dodano dwie korony srebrne (króla i królowej), berło i jabłko. Jak wiemy, Przemysł nie nacieszył się długo panowaniem, zginął w wyniku spisku Brandenburczyków.
W roku 1300 po insygnia po Przemyśle sięgnął Wacław II z czeskiego rodu Przemyślidów. Po śmierci tego władcy tron polski objął jego syn, Wacław III. Nie zdążył się koronować, zginął zamordowany przez niemieckiego najemnika. Nasze insygnia zaginęły po 1310 roku, zrabowane przez zdetronizowanego władcę czeskiego Henryka Karynckiego.
Regalia główne
Kolejny zestaw klejnotów wykonano na potrzeby koronacji Władysława Łokietka i jego małżonki Jadwigi kaliskiej. Uroczystość odbyła się na Wawelu w roku 1320.
Tym razem wiemy, iż był to zestaw wyjątkowo okazały. Najważniejszym jego elementem była przeznaczona dla władcy korona koronacyjna, oficjalnie nosząca nazwę uprzywilejowanej lub oryginalnej (łac. corona privilegiata, corona originalis), potocznie zaś zwana Koroną Chrobrego (co oczywiście nie oznacza, że to Chrobry był jej pierwszym właścicielem; natomiast nazwa stanowiła wymowny hołd dla rodzimej monarszej tradycji). Skronie Jadwigi przyozdobiła korona królowych. Dostojnych małżonków wyposażono także w berła i jabłka królewskie, a wśród insygniów znalazł się także miecz Szczerbiec. Do końca dziejów Królestwa Polskiego, a potem Rzeczypospolitej Obojga Narodów miały to być główne insygnia koronacyjne, służące przy wynoszeniu na tron ostatniego z Piastów (Kazimierza Wielkiego), większości Jagiellonów i władców elekcyjnych.
Z czasem liczba insygniów koronacyjnych zaczęła się zmieniać. Niektórzy władcy występowali z własnymi regaliami, które potem dołączali do Skarbca Koronnego, albo też je potem spieniężali. Pod koniec XV wieku do regaliów dołączyły na stałe dwa miecze grunwaldzkie (w 1410 roku ofiarowane przez Krzyżaków w szyderczym geście na polach Grunwaldu, tuż przed bitwą), teraz opatrzone herbami Korony i Litwy, podczas koronacji niesione przed władcą jako symbol nierozłącznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Gra o tron albo kronika kryminalna
Insygnia przechowywano w Skarbcu Koronnym na Wawelu. Od czasu do czasu zdarzały się poważne incydenty. Bywały one następstwem działań politycznych (rodzimych i obcych), a niekiedy zwyczajnego złodziejstwa. Nie da się ukryć, dzieje naszych insygniów chwilami przypominają nieco kronikę kryminalną.
Po koronacji Ludwika Węgierskiego (1370) Korona Chrobrego została wywieziona na Węgry i umieszczona na zamku w Wyszehradzie. Po długich staraniach powróciła do Krakowa dopiero w roku 1412. Dlatego dla Jadwigi Andegaweńskiej (wstępującej na tron w roku 1384) oraz dla Władysława II Jagiełły (dwa lata później) trzeba było wykonać nowe korony.
Podczas podwójnej elekcji roku 1575 wybrano równocześnie dwóch monarchów – Stefana Batorego oraz Maksymiliana II Habsburga, co zaowocowało krótkotrwałą acz krwawą wojną domową. Kustosz wawelskiego skarbca odmówił wtedy wydania Korony Chrobrego przedstawicielom Batorego, dlatego dotychczasowy władca Siedmiogrodu musiał posłużyć się prywatną koroną Zygmunta II Augusta.
W trakcie szwedzkiego „potopu” (1655 – 1660) trzeba było ratować monarsze skarby przed łupieżcami ze Skandynawii. Pan Jerzy Sebastian Lubomirski wywiózł większość precjozów i ukrył je na zamku Stara Lubowla na Spiszu, gdzie przebywały do roku 1661. Powróciły bezpiecznie, w przeciwieństwie do części kosztowności, jakimi skutecznie „zaopiekowali się” niektórzy nasi senatorowie…
Złodziejstwo polityków nie jest, jak widać, wynalazkiem naszych czasów. Zgnilizna sięgała szczytów władzy. Król Jan II Kazimierz Waza po swej abdykacji zwyczajnie ukradł ze Skarbca cztery korony, trzy berła i trzy jabłka. Były potem przechowywane w opactwie benedyktynów w Saint-Germain-des-Pres we Francji, a po rewolucji 1789 roku zostały zagrabione przez antyklerykalny motłoch.
W roku 1697 miało miejsce włamanie do wawelskiego Skarbca Koronnego. Rzecz wydarzyła się w atmosferze ponownej wojny o tron, jako że ówczesna elekcja znów wyłoniła dwóch zwycięzców – Fryderyka Augusta I (znanego nam jako August II Mocny) oraz Franciszka Ludwika de Bourbon-Conti. Zwolennicy Augusta Mocnego wygrali militarny wyścig na Wawel, jednakże na miejscu okazało się, że nie wszyscy senatorowie dzierżący klucze od Skarbca Koronnego zaliczali się do stronników saskiego kandydata. Wyłamanie zamków od Skarbca byłoby złamaniem prawa i nielichym skandalem, zatem możliwość przeprowadzenia koronacji Sasa stanęła pod znakiem zapytania. W tej sytuacji obediencja saska podjęła iście talmudyczną decyzję o… wybiciu dziury w ścianie Skarbca i wyniesieniu przez nią precjozów. Tak też uczyniono. Opinia publiczna pogodziła się z faktem, iż zamki od Skarbca nie zostały wyłamane, zatem pozory prawa zostały zachowane…
Podczas III wojny północnej (1700 – 1721) Szwedzi ponownie wkroczyli na ziemie polskie, łupiąc m.in. Kraków. Na szczęście biskup Stanisław Szembek zdążył ewakuować regalia koronacyjne na Śląsk i Morawy, gdzie pozostały aż do 1730 roku. Dlatego też protegowany zamorskiego okupanta, Stanisław Leszczyński, posłużył się podczas swej koronacji (1705) insygniami otrzymanymi od Szwedów. Ci zresztą nie pozwolili mu się nimi nacieszyć, bo zaraz po uroczystości przetopili je na monety, spożytkowane – z ich punktu widzenia wyjątkowo adekwatnie – na żołd dla szwedzkiego wojska.
Polska gra o tron wciąż pozostawała burzliwa. W roku 1733 raz jeszcze zmierzyli się orężnie dwaj pretendenci – wspomniany Stanisław Leszczyński oraz Fryderyk August II (późniejszy August III Sas). Insygnia koronacyjne znów zostały wykradzione z Wawelu, tym razem przez zwolenników Leszczyńskiego. Dlatego też jego saski konkurent kazał wykonać dla siebie regalia zastępcze. Po ucieczce Leszczyńskiego do Francji regalia główne powróciły do Skarbca.
Złodzieje nocą czyli barbarzyńcy z Berlina
Podczas dławienia insurekcji kościuszkowskiej 1794 roku Kraków zajęły wojska pruskie. We wrześniu następnego roku, jeden z grabarzy Rzeczypospolitej – król pruski Fryderyk Wilhelm II – podjął brzemienną w skutki decyzję.
Nocą z 3 na 4 października 1795 roku, wypełniając rozkazy swego władcy, tajny radca Ludwik von Hoym w asyście trzech oficerów włamał się do wawelskiego Skarbca i zagarnął zgromadzone tam regalia. Zostały one następnie wywiezione do Wrocławia, a stamtąd do Berlina.
Władcy z Berlina mieli widać złodziejstwo we krwi, bo oto w roku 1809 syn i następca łupieżcy, Fryderyk Wilhelm III Pruski zadecydował, by zagrabione wawelskie skarby przetopić i spieniężyć, na bieżące potrzeby Prus. Istotnie, dwa lata później z iście niemiecką starannością zniszczono: sześć koron, cztery berła, cztery jabłka, dwa relikwiarze, dwa miecze oraz pas od miecza. Kruszec przetopiono na monety, klejnoty po prostu sprzedano. Wśród unicestwionych przez pruskich barbarzyńców bezcennych pomników historii i kultury była między innymi licząca sobie blisko pięć wieków Korona Chrobrego, którą wywyższono siedemnastu polskich monarchów… Takoż korona królowych, którą nosiło na skroniach siedemnaście naszych władczyń…
Z najcenniejszych regaliów ocalał tylko miecz Szczerbiec, po wielu latach odnaleziony w zbiorach prywatnych, a po dalszych perypetiach umieszczony w petersburskim Ermitażu. Dobrzy ludzie ukryli także oba miecze grunwaldzkie – jakiś czas znajdowały się w zbiorach kolekcji Czartoryskich w Puławach, potem opiekował się nimi proboszcz parafii we Włostowicach. Niestety, w roku 1853 rosyjska żandarmeria skonfiskowała oręż (jako nielegalnie posiadaną broń) i ślad po nich przepadł.
Ruiny i zgliszcza
Los się dopełnił. Upadła Pierwsza Rzeczpospolita, przestały też istnieć jej królewskie regalia. Jednakże historia toczyła się dalej.
W roku 1815 na mapach Europy wyrosło Królestwo Polskie, monarchia konstytucyjna powiązana unią personalną z Cesarstwem Rosyjskim. Od tej pory carowie Rosji ogłaszali się także królami polskimi, choć podczas uroczystości koronacyjnych z braku oryginalnych regaliów posługiwali się cesarskimi. Wszelako warto tu wspomnieć, że w trakcie warszawskiej koronacji Mikołaja I (1829) rolę miecza koronacyjnego odegrał miecz poświęcany vel miecz papieski vel miecz Sobieskiego, wręczony w roku 1684 królowi Janowi III Sobieskiemu przez Ojca Świętego Innocentego XI, w dowód uznania za odniesienie wiekopomnej wiktorii wiedeńskiej.
Po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 Rzeczpospolita upomniała się o swe skarby. Na drodze negocjacji dyplomatycznych bądź wykupu zdołano odzyskać ich cząstkę. Powróciły do Ojczyzny m.in. miecz Szczerbiec, insygnia zastępcze Augusta III i jego małżonki Marii Józefy oraz miecz poświęcany Sobieskiego.
We wrześniu 1939 roku, w obliczu agresji hitlerowskich Niemiec, najcenniejsze królewskie skarby rozpoczęły kolejną wędrówkę. Ewakuowano je do Rumunii, następnie do Francji, stamtąd do Wielkiej Brytanii, a potem, na pokładzie m/s „Batory” popłynęły do Kanady. Powróciły do Polski dopiero w latach 1959 – 1961.
Innymi pamiątkami monarszymi zaopiekował się Kościół katolicki. Niestety, po zdobyciu Warszawy Niemcy zdołali przechwycić insygnia zastępcze Augusta III i Marii Józefy (dwie korony, dwa berła, dwa jabłka, miecz koronacyjny). Okupanci wywieźli je do Rzeszy. W 1945 roku wpadły w ręce Armii Czerwonej; 15 lat później wróciły do Polski.
***
Polskie insygnia koronacyjne towarzyszą nam od tysiąca lat. Niegdysiejszy okazały zbiór zaświadczał o świetności monarchii, o jej znaczeniu i potędze.
Tak jak państwo i naród, regalia padały ofiarą machinacji politycznych, także łupieżców tubylczych i obcych. Dzisiejsze smętne resztki królewskich skarbów również są odbiciem smutnej rzeczywistości naszego zwasalizowanego kraju.
Andrzej Solak