Do
tej pory nikt nie podniósł tematu gwałtów dokonanych przez Ukraińców na
Polkach w latach 1939 – 1948. A były one masowe, przerażające w swoim
okrucieństwie i kończyły się niemal w każdym przypadku śmiercią ofiary.
Często torturowane i gwałcone były wszystkie kobiety polskie w
napadniętym domu, zarówno 6-letnie wnuczki, ich matki jak i ponad
60-letnie babcie. Podczas napadu na wieś były to gwałty publiczne,
dokonywane w miejscu, w którym ofiarę dopadnięto. Towarzyszyło im
barbarzyńskie okaleczanie ofiar.
Już 12 września 1939 roku we wsi
Smerdyń pow. Łuck, uzbrojona grupa Ukraińców w pobliskim lesie dokonała
zbiorowego gwałtu na 9 kobietach w wieku 20 – 35 lat oraz 2
dziewczynkach w wieku 11 – 13 lat, a następnie je zamordowała (poza nimi
zamordowali wówczas małżeństwo staruszków w wieku po ok. 80 lat, 5
chłopców w wieku 10 – 14 lat oraz 4 dzieci w wielu przedszkolnym
(Siemaszko…, s. 654).
17 września w lasach Nadleśnictwa
Karpiłówka pow. Sarny banda chłopów ukraińskich napadła na gajówkę:
postrzelili gajowego Józefa Kałamarza, przywiązali do ławy i przerżnęli w
poprzek brzucha; jego żonę Otylię zawlekli do stodoły, gdzie ją
zbiorowo zgwałcili i zamordowali; podpalili gajówkę i w ogień wrzucili
ich trójkę małych dzieci (Siemaszko…, s. 809).
Nocą z 18 na 19
września we wsi Szumlany pow. Podhajce: „W liście wysłanym 17 grudnia
1941 r. przez polskiego rządcę z dworu w Szumlanach Jana Serafina do
Polskiego Komitetu Pomocy w Brzeżanach, pisał on:
„We wrześniu 1939
r. Ukraińcy zamordowali w Sławentynie miejscową nauczycielkę p. Zdebową,
z domu Małaczyńską. Mordowali ją w sposób wyrafinowany. Egzekucja
trwała w mieszkaniu nauczycielki od zmroku do świtu. Powodem mordu był
fakt, że Zdebowa była Polką” („Antypolska akcja nacjonalistów
ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej
Opiekuńczej 1943 – 1944”, wstęp i opracowanie L. Kulińska i A. Roliński,
Kraków 2003, s. 12 – 14).
Kilku Ukraińców przez całą noc morduje
„w sposób wyrafinowany” bezbronną kobietę, polską nauczycielkę. Trudno
przypuszczać, aby ten „wyrafinowany sposób” nie składał się głównie ze
zbiorowego gwałcenia ofiary.
Są setki relacji świadków, którzy w
przypadkach torturowanych i zabijanych polskich dziewcząt używają
sformułowań typu: „zamordowana po okrutnych torturach”, „zamęczona na
śmierć”. Zwłoki dziewcząt i kobiet były często tak zmasakrowane, że
tylko można było domyślać się, iż wcześniej były gwałcone.
Zbrodniarze ukraińscy najczęściej, zanim uśmiercili ofiarę, stosowali
wobec niej kilku wymyślnych sposobów tortur. Świadkowie często pomijali
masowość dokonywanych gwałtów na dziewczętach i kobietach, ze względu na
cześć ofiar. Nie jest tak łatwo ujawniać, że matka, żona, siostra czy
córka były w potworny sposób zbiorowo gwałcone przed zamordowaniem.
Bezkarność, przyzwolenie, a nawet wręcz zachęta, pozwalały wyzwalać
każdą formę zboczenia, w tym pedofilię. Trudno jest chociażby
stwierdzić, czy dzieci nasadzone na kołki w płocie były wcześniej
gwałcone.
Franciszek Sikorski w książce „Iwa zielona” na s. 123
wspomina: „/…/ czterdziestego drugiego roku /…/ zobaczyłem w
Kadłubiskach pomordowanych Polaków w jeszcze bardziej bestialski sposób
/…/, na przykład, kobiecie w ciąży rozpruto brzuch i nie narodzone
jeszcze bliźniaki ułożono jedno przy jednej piersi matki, drugie – przy
drugiej; siedmioletniej dziewczynce wepchnięto do pochwy odwrotną stroną
sosnową szyszkę”.
Rzeź wsi Parośli pow. Sarny z 9 lutego 1943 r. uznana została przez historyków za początek ludobójczego szlaku OUN-UPA.
Antoni Przybysz w książce „Wspomnienia z umęczonego Wołynia” na s. 62
pisze: „W południe Ukraińcy przyprowadzili do domu Bronisława
Stągowskiego z sąsiednich domów kilka panienek i młodych mężatek i
urządzili zabawę. Jeden z bandytów grał na harmonii, a pozostali –
trzydziestu mężczyzn tańczyli na zmianę z tymi kobietami. Wszyscy byli
pijani i wobec panienek i mężatek zachowywali się brutalnie i wyrażali
się wulgarnie. O godzinie czternastej wyprowadzili z domu starszych
ludzi i dokonali zbiorowego gwałtu na kobietach. Kobietom opierającym
się przykładali noże do gardeł, względnie lufy karabinów lub naganów do
głów i w ten sposób zmuszali je do uległości”.
Od 1943 roku coraz
częściej ofiarą padały uprowadzane z domów młode dziewczęta, z których
większość zaginęła bez śladu. Ciała tych odnalezionych były
zmasakrowane, zwykle miały obcięte piersi, wyłupane oczy i rozprute
brzuchy od narządów rodnych aż po szyję.
25 lutego 1943 roku we
wsi Skurcze pow. Łuck upowcy zamordowali 25-letnią Zofię Szpaczek. W
lutym 1943 roku we wsi Białokrynica pow. Krzemieniec 23-letnią Polkę
Annę Monastyrską, 13 marca w osadzie Chrobrów pow. Łuck 23-letnią Janinę
Hetmańczuk.
Polskie dziewczęta były mordowane m.in. w kol.
Grobelki pow. Łuck, w kol. Gruszwica pow. Łuck, w osadzie wojskowej
Hallerówka pow. Równe, w kol. Lubomirka Stara pow. Równe (lat 20 – 25,
zamordowana przez Ukraińców z Kamiennej Góry), w kol. Łamane pow. Łuck, w
kol. Kopytów pow. Równe.
16 marca 1943 roku we wsi Rudniki pow.
Łuck zamordowany został leśniczy z 19-letnią córką, w majątku Charłupy
18-letnia dziewczyna.
Od marca 1943 r. z powierzchni ziemi
zaczęły znikać całe polskie wioski, których ludność zostawała
wymordowana, dobytek rozgrabiony zarówno przez banderowców, jak i
okoliczną ludność ukraińską, która najczęściej brała udział w zbrodni.
Po relacjach cudem ocalałych świadków można tylko domyślać się
niebywałej tragedii, dramatu torturowanych rodzin i ogromu cierpienia
ofiar. Istotą tego ludobójstwa było okrucieństwo sprawców i ból
bestialsko torturowanych ofiar.
Podczas wyrzynania polskiej
ludności prawie w każdej miejscowości zarówno na Wołyniu jak i w
Małopolsce Wschodniej dochodziło do zbiorowych gwałtów na dziewczynkach i
kobietach polskich, niezależnie od wieku.
Zbrodni dokonywali
zarówno „partyzanci ukraińscy” z UPA i Służby Bezpieki OUN, jak też
ukraińscy chłopi z tej samej wsi i wiosek sąsiednich. Na ponad dwieście
tysięcy zamordowanych mamy około dwudziestu tysięcy dokładnych relacji
opisujących sposoby torturowania i uśmiercania ofiary z podaniem jej
nazwiska.
Do tych wspomnień często nie chcą wracać ci, którym
udało się przeżyć. Jest to wciąż dla nich ogromnym traumatycznym
przeżyciem. Trudno zresztą relacjonować oglądane z ukrycia i przy pełnej
bezradności okaleczanie, gwałcenie i uśmiercanie swojej matki, żony,
siostry czy córki. Jest to zrozumiałe, ale daje przewagę mordercom oraz
ich poplecznikom, którzy chcą zrobić z kata ofiarę a z sadystycznych
zbrodniarzy bohaterów narodowych.
22 kwietnia 1943 r. (Wielki
Czwartek) we wsi Dźwinogród pow. Borszczów banderowcy uprowadzili do
młyna 3-osobową rodzinę polską Sypnickich.
„Tam na oczach
rodziców oprawcy zgwałcili ich 17-letnią córkę Janinę, a następnie całą
trójkę zamordowali” (Komański…, s. 35). W Wielki Piątek 23 kwietnia. w
kol. Augustów pow. Horochów zarąbali siekierami rodzinę młynarza liczącą
10 osób. Zginęli: 55-letni Jan Romanowski, jego 18-letni syn
Aleksander, 16-letnia córka Leokadia, 13-letnia córka Aleksandra,
10-letnia córka Krystyna, 8-letnia córka Jadwiga, zamężna 30-letnia
córka Anna Dziadura i jej 3-letnia córka Ewa, 80-letnia Anna Romanowska
(matka Jana) oraz 17-letnia kuzynka Feliksa Kicuń; „córki młynarza przed
zamordowaniem były zgwałcone”.
Żona młynarza, z pochodzenia
Niemka, z ukrycia obserwowała rzeź całej rodziny i rozpoznała 2
zabójców, a po spaleniu młyna uciekła do Włodzimierza Wołyńskiego
(Siemaszko…, s. 149).
W kwietniu 1943r. pomiędzy wsią Podłużne a
osadą Janowa Dolina pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali 10-letniego
Tadeusza Gołębiowskiego, którego udusili drutem oraz 18-letnią Zofię
Bartosiewicz, którą zgwałcili i obcięli jej piersi (Siemaszko…, s. 322).
Na drodze do Łucka zamordowali 48-letniego inż. Władysława
Krzanowskiego z 26-letnią córką Janiną Krzanowską, nauczycielką, którą
przed śmiercią zgwałcili; ciała ofiar wrzucili do studni. W kolonii
Teresin pow. Włodzimierz Wołyński w marcu lub kwietniu 1943 r.:
„Ukraińcy weszli do domu Brzezickich i na oczach Jana zgwałcili jego
żonę! Potem ich powiązali i zabrali ze sobą na wóz. W tym samym czasie,
Ukraińcy z tej samej grupy, zabrali także ze sobą Antoniego Bojko oraz
jego żonę Jadwigę. Od tej chwili, wszelki słuch po nich zaginął, jestem
prawie pewien, że zostali wtedy nieludzko zamordowani. /…/
Tymczasem
niedługo później Ukraińcy z Lasu Świnarzyńskiego, znów przyjechali do
naszej wsi i tym razem zajechali na podwórko rodziny Kukułka. Gospodarz
miał na imię chyba Stanisław lat około 45, który miał żonę lat około 42
oraz jednego syna Antoniego lat około 18 i jedną córkę, chyba miała na
imię Zosia, lat około 23. Po odjeździe banderowców, po naszej kolonii
rozpoczęto sobie opowiadać, co stało się z rodziną Kukułków. Ludzie
mówili tak: „Banderowcy weszli do domu rodziny Kukułka, zgwałcili Zosię,
a potem wszystkich zabrali ze sobą do lasu. Od tej pory wszelki słuch
po nich zaginął. Pewnie ich w lesie bandziory pomordowali.” (Eugeniusz
Świstowski; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl wspomnienia spisane przez Sławomira Rocha).
„Około 12 V 1943 r. sotnia bulbowców otoczyła zamieszkaną przez Polaków
kolonię Wielka Hłusza, leżącą około 25 km na północ od Kamienia
Koszyrskiego. Mieszkańców, w liczbie 15 osób dorosłych i kilkoro dzieci,
zgromadzono w zabudowaniach Pileckiego i Łukaszewicza, po czym w
obecności sterroryzowanych mężczyzn zgwałcono wszystkie niewiasty, a
następnie wszystkim nie wyłączając dzieci, wyłupano oczy, obcięto
języki, kobietom piersi, a mężczyznom genitalia, po czym zabudowania
wraz ze znajdującymi się w środku okaleczonymi spalono” (Janusz
Niewolański: „W poszukiwaniu zagubionych „Żurawi Ibykusa”; w: Kresowy
Serwis Informacyjny nr 7 / 2013).
Nocą z 14 na 15 maja we wsi
Kundziwoda pow. Dubno upowcy oraz Ukraińcy z sąsiednich wsi obrabowali i
spalili większość polskich zagród oraz zamordowali co najmniej 15
Polaków, w tym 60-letnią wdowę Samoszyńską i jej dwie córki lat 21 i 22
po wielokrotnym zgwałceniu (Siemaszko…, s. 56).
W maju 1943 r. w
kol. Stryłki pow. Równe upowcy w nocy dokonali rzezi ludności polskiej.
„Ofiary były mordowane w bestialski sposób: mężczyźni mieli odcięte
genitalia, kobietom powpychano między wnętrzności butelki i kamienie,
odcinano palce, języki, nosy, wbijano kołki w szyje i głowy”
(Siemaszko…, s. 726).
2 czerwca we wsi Hurby pow. Zdołbunów
upowcy oraz chłopi ukraińscy z sąsiednich wsi otoczyli wieś i ze
szczególnym okrucieństwem dokonali rzezi około 250 Polaków. „Na 3 dzień
(5 czerwca 1943 r.) po dokonaniu morderstwa przez Ukraińców byłem w tej
wsi. /…/ Doszliśmy na miejsce: widok okropny, wieś częściowo spalona,
bardzo dużo pomordowanych w najokropniejszy sposób, kobiety w pozycjach,
które wskazywały, że gwałcono je przed zamordowaniem. /…/ Nie wszystko
widziałem – wieś była rozległa, nie udało się wszystkich przykryć
ziemią, brak było łopat, wszystko zrabowane” (Jan Filarowski; w:
Siemaszko….., s. 1243).
18 czerwca we wsi Jarosławicze pow. Dubno
wymordowali co najmniej 52 Polaków. M.in.: 18-letnią Stasię Jachimek
„ukraińscy powstańcy” kilkakrotnie zgwałcili, przywiązali nagą sznurem
za nogi do belki i zanurzyli głową w dół w studni. 18-letnią Lusię i
30-letnią Jadwigę Przewłockie przed śmiercią brutalnie wielokrotnie
gwałcili na oczach kilku osób (w tym rodziców) czekających na śmierć
(Siemaszko…, s. 65; oraz Mieczysław Jankowski: Zapomnieć nie mogę; w:
„Świadkowie mówią”, s. 10).
20 czerwca w kol. Dąbrowa pow. Łuck
zamordowali Anielę Rudnicką z 3 dzieci oraz 17-letnią Wandę Stępień po
dokonaniu zbiorowego gwałtu (Siemaszko…, s. 568).
W osadzie
Szklińskie Budki pow. Łuck zakłuli nożami 40-letniego Wacława
Podobińskiego, jego 38-letnią ciężarną żonę Zofię oraz uprowadzili ich
17-letnią córkę Alicję, po której ślad zaginął.
23 czerwca w kol.
Andrzejówka pow. Łuck Ukraińcy z kolonii Krasny Sad zamordowali 10
Polaków, w tym 23-letnią Jadwigę Chmielewską, którą uprowadzili do lasu i
tam przed śmiercią zgwałcili.
29 czerwca w kol. Fundum pow.
Włodzimierz Wołyński upowcy poszukiwali młodych Polek. Postrzelili
Feliksa Bulikowskiego i wrzucili do studni oraz ciężko pobili matkę i
syna, bo nie chcieli zdradzić miejsca ukrycia córek (sióstr).
Następnie napadli na rodzinę Styczyńskich i pobili ciężko rodziców także
poszukując ich córek. W czerwcu 1943 r. w kol. Budki Kudrańskie pow.
Kostopol dokonali rabunków w polskich gospodarstwach oraz zgwałcili
kilka nastoletnich dziewcząt. Jest to jeden z 4 znanych przypadków w
historii tego ludobójstwa, gdy gwałty nie zakończyły się śmiercią ofiar.
Koło wsi Chwojanka pow. Kostopol w pobliskim lesie zamęczyli na śmierć
siostry Dąbrowskie, 19-letnią Władysławę i 21-letnią Genowefę,
mieszkanki kol. Borek Kuty.
W kol. Grabina pow. Łuck postrzelili
15-letnią Polkę Helenę Karczewską, następnie zgwałcili ją i dobili
strzałem w podbródek; świadkiem był ojciec ukryty nieopodal w lesie
(Siemaszko…, s. 568).
We wsi Hać pow. Łuck zamordowali młodą
dziewczynę, Kalabińską, nad którą znęcali się w okrutny sposób. W
czerwcu 1943 r. majątku Woronów pow. Sarny upowcy obrabowali i spalili
majątek oraz zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków, natomiast 30 z
nich zbiorowo zgwałciło córkę zarządcy majątku (Siemaszko…., s. 722).
W kol. Zahadka pow. Włodzimierz Wołyński miejscowy Ukrainiec podjął się
doprowadzenia do Włodzimierza młodej Polki Reginy Garczyńskiej, która
odwiedziła rodzinę i wiozła z powrotem żywność. W okolicach wsi Mohylno
wydał ją w ręce upowców, którzy przywiązali ją rozebraną do drzewa i
gwałcili. Równocześnie rozpalili ognisko i następnie wkładali ofierze w
narządy rodne rozpalone żelazo (Siemaszko…., s. 949, 959).
We wsi
Zastawie (Katarzynówka) pow. Horochów upowcy uprowadzili do lasu
22-letnią Henrykę Tomal, gdzie przez 3 dni wielokrotnie ją gwałcili,
potem zamordowali i wrzucili do suchej studni w lesie (Siemaszko…, s.
136).
To wszystko działo się jeszcze przed 11 lipcem 1943 roku,
dniem nazwanym „Krwawą Niedzielą” , czyli przed apogeum ludobójstwa na
Wołyniu. Potem nadeszły rzeczy tak przerażające, że podczas słuchania o
nich „siwiały młode dziewczęta”.
Przykładem takiego bestialstwa
jest zagłada wsi Władysławówka pow. Włodzimierz Wołyński. Przebieg tej
zbrodni znany jest dzięki Ukraińcowi, który zrelacjonował ją swojemu
polskiemu sąsiadowi.
Pod koniec sierpnia 1943 roku z
Władysławówki przybiegł zakrwawiony mężczyzna krzycząc, że Ukraińcy
mordują w tej wsi Polaków. Świadek, W. Malinowski ukrył się ze swoją
rodziną w lesie. Pomagał im sąsiad, Ukrainiec Józef Pawluk. Poszedł on
do wsi sprawdzić, co się dzieje. Wrócił po około 3 godzinach i zdał
relację. „Prowidnyk ich powiedział, że taka rzeź jednocześnie jest
przeprowadzana, odbywa się na całej Ukrainie, że jest nakaz wybicia
wszystkich Lachiw – żeby nikt nie pozostał – komunistów i Żydów też.
Powiedział (Józef Pawluk – przyp. S.Ż.), że we wsi Władysławówce wybili
wszystkich, 40 rodzin – ogółem około 250 osób, leżą martwi, trupy.
Zapytany, jak to się stało, opowiedział, że rano napadli na kolonię,
50-ciu Ukraińców – UPA, uzbrojonych, otoczyło i „zdobyło” wieś, podczas
„zdobywania” wsi zastrzelili kilku Polaków, którzy uciekali. Pozostali
bezbronni i sterroryzowani zostali oddani Ukraińcom, którzy oczekiwali w
rejonie wsi przed jej „zdobyciem”. Była to zbieranina ludzi bez broni
palnej, ze 150 osób, między nimi były kobiety – wszyscy posiadali kosy,
sierpy, siekiery, widły, noże, cepy, szpadle, grabie, kłonice, orczyki i
inne narzędzia stosowane w rolnictwie. Tak na znak dany przez
uzbrojonych Ukraińców, rzucili się na Polaków. Rozpoczęła się straszna
rzeź, w tym zamieszaniu pobili i swoich.
O tym opowiedział mi
ojciec – mówił Pawluk, a sam widziałem koniec tego mordu – najgorzej
znęcali się nad ostatnimi Polakami – rozszarpywali ludzi, ciągnęli za
ręce i nogi, a inni ręce te odżynali nożami, przebijali widłami,
ćwiartowali siekierami, wieszali żywych i już zabitych, rozcinali
kosami, wydłubywali oczy, obcinali uszy, nos, języki, piersi kobiet i
tak ofiary puszczali. Inni łapali je i dalej męczyli, aż do zabicia.
Przy końcu ofiara była otoczona grupą ryzunów – widziałem, jak jeszcze
żyjącym ludziom rozpruwano brzuchy, wyciągano rękami wnętrzności –
ciągnęli kiszki, a inni ofiarę trzymali; jak gwałcili kobiety, a później
je zabijali, wbijali na kołki, stawiali żywe kobiety do góry nogami i
siekierą rozcinali na dwie połowy, topili w studniach.
Powiedział
Pawluk, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i
nikt, kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy
tego dokonali. (…) Po wybiciu ofiar wszyscy rzucili się na dobytek –
rabowali wszystko, nawet jedni drugim zabierali, były bratobójcze bójki
(…).
Nie mogłem patrzeć się na dzieci z roztrzaskanymi głowami i
mózgiem na ścianach, wszędzie trupy zmasakrowane, krew – aż czerwono..”.
(Siemaszko…, s. 1236 – 1237).
W podobny sposób jak
Władysławówka, zarówno na Wołyniu jak i w Małopolsce Wschodniej
zagładzie uległo kilkaset wsi polskich. W Augustowie ocalał świadek
Kajetan Cis, ukryty w kopie zboża. Widział nieudaną próbę ucieczki
rodziny Malinowskich liczącej 7 osób: rodziców, teściową i dzieci lat:
2. 3, 4 i 5.
„Rozjuszona banda, jeszcze okrwawiona i rozgrzana we
Władysławówce – widłami, siekierami, sierpami i kosami – zabijała,
maltretowała tę rodzinę; kobiety, żonę Malinowskiego i teściową,
rozebrali do naga i gwałcili – chyba gwałcili już nieżywe kobiety, bo
leżały bez ruchu i co raz jakiś rezun kładł się na nie, były całe we
krwi.
Żywe dzieci podnosili na widłach do góry – straszny krzyk
(…). Kilku rezunów poznałem – mieszkali w przyległych wioskach,
sąsiedzi” (Siemaszko…, , s. 1237).
We wsi Woronczyn pow. Horochów
15 lipca 1943 r.: „Kiedy my, przestraszeni siedzieliśmy w życie, we wsi
rozpętało się piekło. /…/ Siedzieliśmy skuleni, aż tu nagle słychać
rozmowę. Powolutku podniosłam głowę. Zobaczyłam białego konia, na którym
siedział Ukrainiec. Przez pierś miał przewieszony karabin. Prowadził
przywiązaną do siodła kobietę (podkr. – S.Ż.). Była to nasza sąsiadka
Krzeszczykowa” (Stanisława Jędrzejczak; w: Biuletyn Informacyjny 27
Dywizji Wołyńskiej AK, nr 1 z 2000 r.). Losu uprowadzonej „w jasyr”
polskiej kobiety można domyśleć się, był gorszy od branek tatarskich, a
działo się to w połowie XX wieku.
25 lipca 1943 r. we wsi Gnojno
pow. Włodzimierz „ukraińscy partyzanci” zamordowali 37-letnią Polkę z
kol. Mikołajówka oraz jej sześcioro dzieci, a w dwa dni później Feliksę
Dolecką ze wsi Swojczów. Z posterunku policji ukraińskiej w Gnojnie
przyjechało do domu Felicji w Swojczowie, dwóch znanych jej ukraińskich
policjantów. Powiedzieli do Felicji tak:
„Zbieraj się odwieziem
cię do Włodzimierza Wołyńskiego, bo tutaj Ukraińcy cię zabiją!” Ona już w
tym czasie wiedziała o tragedii jaka wydarzyła się niedawno w polskim
Dominopolu. Zaufała Ukraińcom, zebrała pospiesznie swoje rzeczy do
walizek, wsiadła z nimi na furmankę i odjechali. Zamiast jednak do
Włodzimierza Wołyńskiego pojechali w trójkę na posterunek policji
ukraińskiej w Gnojnie.
Tam ją gwałcili, a w końcu zaciosali kołka i
wbili jej ten pal w błonę poślizgową. Tak wbili ją na pal, zupełnie jak
za okrutnych czasów ich bohatera narodowego Bohdana Chmielnickiego”
(Antonina i Kazimierz Sidorowicz www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ).
W lipcu 1943 r. we wsi Niewirków pow. Równe podczas nocnego mordowania
ludności polskiej upowcy w jednym domu zgwałcili dwie Polki: 20-letnią
Hicewicz i 25-letnią Marię Błachowicz, a następnie zakłuli je, natomiast
„tylko” śmiertelnie pokłuli ich matki.
W drugim domu to samo
spotkało kolejne dwie Polki. We wsi Ozierany pow. Kowel zamordowali:
siostry lat 18 – 20, chłopca lat 21 oraz Anielę Świder z mężem i
dzieckiem, którą zgwałcili i przypiekali rozpalonym żelazem.
8
sierpnia 1943 r. w kol. Kadyszcze pow. Łuck dwie Polki, siostry mające
po 17 – 18 lat, idące do kościoła, po zgwałceniu zostały bestialsko
zamordowane przez kilkunastu chłopów ukraińskich.
15 sierpnia
1043 r. (święto Wniebowzięcia NMP) w kol. Ludmiłpol pow. Włodzimierz
Wołyński bestialsko zamordowali siostry lat 18 i 20 uciekające furmanką
ze wsi Turia do Włodzimierza Wołyńskiego – Jadwigę i Stanisławę Zymon.
28 sierpnia we wsi Beresk pow. Horochów zamordowali 3-osobową rodzinę
polską kowala: 60-letniego Grzegorza Paluszyńskiego, jego 60-letnią żonę
Aleksandrę oraz 20-letnią córkę Stanisławę, którą przed śmiercią
zgwałcili.
29 sierpnia w kol. Czmykos pow. Luboml upowcy razem z
chłopami ukraińskimi z okolicznych wsi Czmykos, Sztuń, Radziechów, Olesk
i Wydźgów wymordowali około 200 Polaków. Napadem kierował sotnik
Pokrowśkyj, syn duchownego prawosławnego ze wsi Sztuń.
Grupę dziewcząt i kobiet spędzono do szkoły, gdzie po zgwałceniu i zmaltretowaniu, zwłoki wrzucono do szkolnej ubikacji.
30 sierpnia we wsi Myślina pow. Kowel upowcy z okolicznych wsi,
powracając z rzezi ludności polskiej w Rudnikach, zgwałcili 16-letnią
Leokadię Czarny i spalili ją żywcem razem z 18-letnim bratem oraz
5-osobową rodziną Myślińskich.
31 sierpnia w kol. Fiodorpol pow.
Włodzimierz Wołyński zamordowali 69 Polaków; 20-letnią Genowefę
Bałakowską oraz jej 22-letnią koleżankę o nazwisku Jączek najpierw
zgwałcili, następnie przywiązali nagie do krzeseł, wydłubali im oczy i
poderżnęli skórę wokół szyi.
W kol. Mikołajówka pow. Włodzimierz
Wołyński zamordowali co najmniej 31 Polaków. Rozalia Noworolska, lat 20,
ponieważ broniła się przed gwałtem została zakopana żywcem w ziemi,
zamordowali także jej 16-letnią siostrę Annę.
Podczas żniw w 1943
roku we wsi Wesołówka pow. Kowel upowcy przez 2 tygodnie torturowali
Bronisławę Wesołowską. „Ze wsi Dubiszcze w sierpniu 1943 r. do
leśniczówki ordynacji radziwiłłowskiej – Grobelki oddalonej ok. 1 km od
Kolonii Grobelki przyszło około 30 Ukraińców niby po wypłatę. Otoczyli
budynek. Za pomocą siekier zamordowali rodzinę leśniczego Władysława
Krepskiego, przy czym siostrę jego, ciężarną Janinę Krepską – Rodak
znaleźli ukrytą w pasiece, najpierw zgwałcili, następnie obcięli piersi i
przybili do drzwi stajni (www.dziennik.pl forum dyskusyjne, 6.02.2009 http://www.panorama.media.pl/(Panorama leszczyńska)
17 września 1943 r. we wsi i majątku Zabłoćce oraz we wsi Żdżary Duże
pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i miejscowi chłopi ukraińscy
wymordowali wszystkich Polaków z rodzin polsko-ukraińskich.
Mężczyzn, kobiety i dzieci mordowali na miejscu, dziewczęta w lesie po
zgwałceniu – razem 116 osób. Jesienią 1943 r. w osadzie Łabędzianka pow.
Dubno zamordowali po torturach rodzinę gajowego Midura; jego żonę z
dziećmi, w tym 12-letnią córkę, którą przed śmiercią zgwałcili.
W
listopadzie we wsi Krzywcza Górna pow. Borszczów uprowadzili z domów i
zamordowali w pobliskim lesie 5 Polaków, w tym 18-letnią Julię Kamińską i
21-letnią Marię Kamińską. Odnalezione zwłoki miały ślady tortur, liczne
rany kłute, powyrywane paznokcie, poparzone ciała ogniem, obcięte
piersi u kobiet, które przed torturami były gwałcone (Komański…, s. 44).
W Wigilię 1943 roku we wsi Kotłów pow. Złoczów zamordowali 7 rodzin
polskich podczas wieczerzy wigilijnej. „Tam były pomordowane młode
dziewczęta i jakże okrutnie… jedną powieszono za włosy na drzwiach i
rozpruto jej brzuch, a drugiej z kolei ręce przybito gwoździami do
stołu, a stopy – do podłogi.
Albo ten maleńki chłopczyk… powieszony
za genitalia na klamce…” (Sikorski…, s. 189 – 190 i 202). We wsi Załoźce
pow. Zborów: „1943 rok , przedmieścia malej kresowej mieściny Zalosce ,
b. woj. tarnopolskie.
Kilku członków Ukraińskiej Powstańczej
Armii wkracza do małego gospodarstwa, mordują (walczą) stryja mojej śp.
Babci, jego żonę, ich 3 – miesięczne dziecko, dwie córki w wieku 14 i 15
zostają zgwałcone i pocięte nożami, moja Babcia obserwuje wszystko
ukryta w drewutni (lat 11), potem bohaterowie UPA podejmują heroiczna
walkę z żywym inwentarzem, który biorą do niewoli.
Tak UPA walczyła …” (Lancaster, 26 grudzień 2012; w: http://forum.historia.org.pl/…/8955-ukrainska-powstancza-…/p…
17 stycznia 1944 r. we wsi Suchowola pow. Brody banderowcy obrabowali i
spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 48 Polaków. „Stefania
Molińska, bardzo ładna dziewczyna, wyjechała do Brodów, ale tego dnia
przyjechała do domu w Zalesiu, aby zabrać trochę rzeczy.
Była
gorącą patriotką i nieraz starła się z ukraińskimi nacjonalistami,
którzy ja sobie dobrze zapamiętali. Tego dnia banderowcy złapali ją,
zabrali do lasu, tam bili, w końcu odcięli jej ręce, wyrwali język i
zakopali żywcem w ziemi.
W takim stanie, w cierpieniu, powoli umierała” (Cz. A. Świętojański i A. Wiśniewski, w: Komański…s. 601).
„Od Antoniego Morawskiego dowiedział się, że banderowcy byli bardzo
okrutni. Wrzucali do płonących zabudowań żywych ludzi, innym podrzynali
gardła, a jego siostrę Stefanię Molińską przed zamordowaniem zgwałcili,
wyrwali język, odrąbali ręce, a potem do połowy zakopali w ziemi”
(Edward Gross; w: Komański…, s. 562).
Nocą z 19 na 20 stycznia
1944 r. we wsi Madziarki pow. Sokal upowcy zamordowali 8 Polaków, w tym
20-letnią Julię Bałajewicz oraz 14-letnią Eugenię Teterę. „Kazik poszedł
na strych, Julka schowała się w skrzyni. Kazika dopadli pierwszego.
Dostał kulą rozrywającą i spadł z dachu. Julkę wyciągnęli ze skrzyni i
zgwałcili. Opowiadała macocha, że prosiła: „panowie zrobiliście coście
chcieli, darujcie życie”. Padł strzał” (Michał Bałajewicz; w:
Siekierka…, s. 1035; lwowskie).
„W poprzek łóżka leżała w
krótszej koszuli (nakryta chustką przez Marczewską) Gienia siostra lat
14. Twarz nienaruszona. Pościel na łóżku obłocona. Zgwałcono ją przed
śmiercią. Śmiertelna kula weszła w szyję i wyszła wierzchem głowy. Tak
jakby na leżącą położono karabin i oddano strzał” (Józefa Paszkowska z
d. Tetera; w: Siekierka…, s. 1069; lwowskie). W lutym 1944 r. we wsi
Majdan pow. Kopyczyńce „zamordowano Marysię Pełechatą, lat 24, córkę
Anny i Mikołaja. Szła z koleżanką Marysią Dżumyk do Cortkowa. Na drodze
niedaleko starej leśniczówki, wyszło do nich kilku ukraińskich rezunów i
zaprowadzili obie na Korczakową, do „domu katowni” mieszczącego się w
polskiej zagrodzie Marii i Franciszka Czarneckich. /…/ Kiedy
przyprowadzono obie dziewczyny do jej domu, Marysię Dżumyk banderowcy
zwolnili, bo jej matka była Ukrainką z Tudorowa, natomiast Marysię
Pełechatą zatrzymano.
Kilku pijanych banderowców najpierw ją
zgwałciło, a następnie torturowali ją, m.in. ucięli jej język, potem
obie piersi i będącą w agonii dziewczynę za włosy zaciągnęli do
pobliskiego głębokiego rowu i tam dobili” (Józef Ciemny; w: Komański…,
s. 745 – 746).
We wsi Stawki Kraśnieńskie pow. Skałat zamordowali
3-osobową rodzinę polską, w tym 19-letnią córkę Janinę Karpińską
uprowadzili do lasu, zborowo zgwałcili i z otwartą raną brzucha wrzucili
do suchej leśnej studni, gdzie konała przez kilka dni.
7 i 8
marca 1944 roku we wsi Jamy pow. Lubartów, Ukraińcy na służbie
niemieckiej zatrzymali się na kwaterach we wsi. Po posiłku z alkoholem
wypędzili mężczyzn i napastowali kobiety i dziewczęta. Na drugi dzień
zaczęli palić i mordować Polaków:
„Małe dzieci chwytali za nogi i
żywcem wrzucali w płomienie. Kobiety i dziewczęta były najpierw
gwałcone, zabijane, a ich zwłoki wrzucane do ognia”. Zamordowali około
200 Polaków (Jastrzębski…, s. 161, lubelskie).
W połowie marca
1944 r. w miasteczku Gołogóry pow. Złoczów banderowcy złapali młodą
nauczycielkę, łączniczkę AK Lusię Szczerską, która zbierała pieniądze na
wykupienie z więzienia we Lwowie księdza Antoniego Kamińskiego,
aresztowanego po fałszywym zarzucie przez policje ukraińską.
„Została ona przywiązana drutem do drzewa, rozebrano ja do naga, miała
wydłubane oczy, obcięty język, oskalpowaną głowę, ze skórą ściągniętą do
tyłu, odcięto jej też piersi, a zdarte kawałki skóry z całego ciała
położono na ziemi, przed wiszącym ciałem. Był to widok przerażający,
pokazujący do czego zdolny jest ukraiński faszysta” (Tadeusz Urbański;
w: Komański…, s. 980).
„17 marca 1944 roku (we wsi Staje pow.
Rawa Ruska – przyp. S.Ż.) liczna grupa wyrostków ukraińskich, w wieku od
15 do 18 lat napadła na polskie zagrody i wymordowała wszystkich
napotkanych Polaków.
Zginęli wtedy: /…/ Maria Legażyńska (20 lat),
wyprowadzona z domu, zgwałcona przez kilku napastników, następnie
zamordowana, a zwłoki położone zostały pod stodołą” (Aleksander
Kijanowski; w: Siekierka…, s. 796; lwowskie).
25 marca w tej wsi
upowcy spalili część zabudowań i kościół oraz zamordowali ponad 40
Polaków, w tym kobietę zbiorowo zgwałcili i dwóch Ukraińców o nazwisku
Skopij zarąbało ją siekierami.
W marcu 1944 roku we wsi Bruckenthal
pow. Rawa Ruska policjanci ukraińscy przebrani w mundury niemieckie,
upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi wymordowali 230 osób.
Około 100 osób spalili w kościele. „W sukurs umundurowanym bandytom
przyszły liczne zastępy mołojców z Domaszkowa, Sałaszy i Chlewczan. Ci
byli uzbrojeni w widły, siekiery i noże. Zaczęły płonąć pierwsze domy.
Wśród zabudowań uwijali się podpalacze i gromady chłopów ukraińskich,
grabiąc co się tylko dało. Ulicami, w stronę kościoła, szły tłumy ludzi,
otoczone i popędzane przez gromadę żądnych krwi bandytów. Inni
buszowali po piwnicach i strychach wywlekając stamtąd ukrytych
mieszkańców, pastwiąc się nad nimi i gwałcąc kobiety i dziewczęta. /…/
Zabijano więc w płonących domach, na podwórzach i ulicach, zarzynano
dzieci i kobiety” (ks. Michał Danowski; w: Siekierka…, s. 780 – 790;
lwowskie).
W marcu 1944 r. między wsią Modryń a kol. Sahryń pow.
Hrubieszów znaleziono zwłoki nagiej 14-letniej dziewczynki polskiej,
wbitej na pal, pochodzącej z Sahrynia (Jastrzębski…, s. 115, lubelskie).
We wsi Perehińsko pow. Dolina uprowadzili do bunkra 25-letnią Eugenię
Czanerlę i jej przyrodnią siostrę 19-letnią Józefę Raczyńską. Tam je
trzymali przez kilka dni i gwałcili, a następnie zamordowali.
„Pewnego dnia do Alojzego Czanerle przyjechał znajomy Ukrainiec z
Perehińska, który powiedział, że Eugenia Czanerle z córką Martą i Józefą
Raczyńską zostały uprowadzone z domu i trzymane w bunkrze, tam gwałcone
i grozi im śmierć.
Ta wiadomość się sprawdziła, obie kobiety z
dzieckiem nigdy do domu nie powróciły. Zostały zamordowane” (Maria
Bolesława Gurska.; w; Siekierka…, s. 60 – 61 oraz podpis pod fotografią
na s. 105; stanisławowskie).
We wsi Zawałów pow. Podhajce upowcy
uprowadzili z drogi, zgwałcili i zamordowali dwie dziewczyny polskie:
17-letnią Lidię Kordas i 20-letnią Julię Niemiec. We wsi Zielencze pow.
Trembowla kilku „partyzantów ukraińskich” usiłowało uprowadzić z domu
młodą Polkę, ale wobec jej oporu i oporu matki, pobili matkę a jej
16-letnią córkę Genowefę Malarczyk zakłuli bagnetami.
Nocą z 1 na
2 kwietnia 1944 r. we wsi Dołha Wojniłowska pow. Kałusz upowcy
zamordowali co najmniej 95 Polaków, w tym na plebani spalili 38 Polaków
(kilka rodzin) razem z ks. Błażejem Czubą. „Jadwiga Marek i jej córka
Iśka zostały w kilka dni potem również zamordowane, a przed śmiercią
zbiorowo zgwałcone (Emilia Cytkowicz; w: Siekierka…, s. 193;
stanisławowskie).
We wsi Zady pow. Drohobycz bojówkarze OUN
spalili wszystkie 52 gospodarstwa polskie, szkołę, urząd wiejski i
zamordowali 35 Polaków, oraz „nieznana liczba mężczyzn spaliła się w
ogniu” (Motyka…. s. 387; Ukraińska partyzantka).
„Druga część
tragedii rozegrała się z Marią Badecką i jej synkiem. Przyszli
banderowcy i oboje zabrali. Zgwałcili ją, obcięli piersi i zastrzelili, a
dziecko przywiązali do dwóch ugiętych drzew, które prostując się,
rozerwały je.
Scenę tę oglądał z ukrycia parobek” (Jadwiga
Badecka; w: Siekierka…, s. 188. lwowskie). Mord miał miejsce we wsi Łąka
pow. Sambor, dokąd uciekła z synem z przysiółka Zady po rzezi 10/11
kwietnia 1944 r. 7 kwietnia 1944 r. we wsi Salówka pow. Czortków
esesmani ukraińscy z SS „Galizien’ zgwałcili i zamordowali Marię Górską,
żonę podoficera WP.
12 kwietnia 1944 r. we wsi Hucisko pow.
Bóbrka upowcy oraz chłopi ukraińscy ze wsi okolicznych za pomocą
siekier, kos, wideł, noży i innych narzędzi dokonali rzezi 118 Polaków.
Szlak „bohaterskich” oprawców UPA był znaczony gęsto usłanymi trupami
niewinnych dzieci, starców, kobiet i mężczyzn.
A oto dalsze ofiary „Samostijnej Ukrainy” w wydaniu banderowskiej idei OUN-UPA:
/…/ – Jadwiga Błaszczyszyn, mężatka, matka małego dziecka, została przez kilku banderowców zgwałcona i zamordowana /…/
– Karolina Bożykowska, córka Grzegorza, jedna z najładniejszych dziewcząt we wsi, 26 lat, zgwałcona i zakłuta nożami”.
Zofia Gryglewicz z córką Michaliną, mieszkające na stałe w Bóbrce,
przyszły w odwiedziny do męża i ojca, członka AK, ukrywającego się w
Hucisku. W drodze powrotnej do Bóbrki zostały zatrzymane przez
banderowców, zgwałcone i zamordowane (Jan Buczkowski; w: Siekierka…, s.
19, 36 – 38; lwowskie).
10 i 13 kwietnia 1944 r. w mieście Kuty pow.
Kosów Huculski upowcy wymordowali ponad 200 Polaków i Ormian. „W tym
samym miesiącu w bestialski sposób zastała zamordowana cała rodzina
naszego ojca. Jego brat Michał Chrzanowski z żoną Eugenią, oboje po 58
lat, dwóch synów: Tadeusz, lat 16 i Walenty, lat 11, oraz dwie córki:
Wanda, lat 15 i Halina, lat 18, którą uprowadzono do lasu i po zbiorowym
gwałcie zamordowano. Jej zwłoki znaleziono po kilku dniach powieszone
na drzewie na skraju lasu” (Klara Augustynkiewica; w: Siekierka…, s.
319; stanisławowskie).
W kwietniu 1944 r. we wsi Lipowiec pow.
Lubaczów 6 Polaków, w tym 4-osobową rodzinę Hawryszkiewiczów z 2 dzieci,
z których 19-letnią córkę Stanisławę przed zamordowaniem zgwałcili.
W czerwcową niedzielę 1944 roku we wsi Germakówka pow. Borszczów pięć
młodych dziewcząt wybrało się na stację kolejową pożegnać chłopców,
którzy odjechać mieli do Wojska Polskiego. Były to: 15-letnia Janina
Bilińska, 15-letnia Stanisława Hygier, 15-letnia Paulina Piaseczna,
17-letnia siostra Stanisławy Hygier, 18-letnia Zofia Diaczyn.
„Nagle pojawiła się grupa wyrostków ukraińskich. Był wśród nich Dmytro
Husak, znałem go ze szkoły. Podeszli do dziewcząt, wzięli je pod ramiona
i poprowadzili w głąb wioski. Po tym wydarzeniu nikt już tych dziewcząt
nie widział i nie znaleziono ich ciał”.
Po wielu latach Ukrainka Nastia Burdajna, która była we wsi staniczną, opowiedziała o losie tych dziewcząt.
„Otóż zaprowadzono je do lasu i tam były gwałcone przez kilka dni,
następnie spuszczono z nich krew i wbito kołki drewniane w narządy
rodne. Pogrzebano je w okopach pod lasem na Glince” (Stanisław
Leszczyński; w: Komański…, s. 543).
18 sierpnia 1944 r. we wsi
Pałanykie pow. Rudki zamordowali 19-letnią Weronikę Suchocką. „Została
we wsi Pałaniki zatrzymana przez banderowców, którzy zrobili z niej
widowisko makabryczne. Rozebrali do naga, wycięli język, posadzili na
wozie przystrojonym zielonymi gałęziami i wozili po wsi jako symbol
konającej Polski.
To widowisko trwało przez pół dnia aż do
zmroku. Pod wieczór dziewczynę zawieziono na tzw. okopisku, gdzie
grzebano padłe zwierzęta, tam wykopano dół, do którego włożono ją w
pozycji stojącej aż po szyję i tak konała w męczarniach przez kilka
godzin” (Tadeusz Pańczyszyn; w: Siekierka…, s. 872).
”Podczas dnia, w
sierpniu 1944 r., zabrano ze szkoły Marię Myczkowską – nauczycielkę,
która pracowała we wsi Zalesie. Przyprowadzono ja do domu jej ciotki, u
której mieszkała. Mordercy zamknęli się z nią w pokoju, kolejno gwałcili
ją i bili.
Po kilku godzinach wyprowadzili ją z domu, a
właściwie wyciągnęli, bo jak zeznają świadkowie, nie mogła już iść sama.
Tak trwało przez dwa dni. Na trzeci lub czwarty dzień znaleziono jej
zwłoki na brzegu Zbrucza. Jej ciało było zmasakrowane, ręce i nogi
związane drutem kolczastym” (Danuta Kosowska; w: Komański…, s. 535).
We wsi Polanka pow. Lwów „partyzanci ukraińscy” zamordowali 3-osobową
rodzinę polską: chorego ojca zamordowali w domu, do lasu uprowadzili
1-rocznego syna i 17-letnią córkę.
„ Dwa dni po napadzie
banderowców, NKWD odnalazło w lesie ciało Natalki i jej braciszka.
Natalka miała rozcięty brzuch, do którego był włożony martwy chłopczyk”
(Tadeusz Caliński – Cały; w: Siekierka…, s. 637 – 638; lwowskie).
29 września 1944 r. we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński podczas
trzeciego napadu upowcy spalili polskie gospodarstwa i wymordowali 74
Polaków.
„U rodziny Polichtów – Józefa (70 lat) i jego żony
Wiktorii (60 lat), tej nocy nocował znajomy kolejarz z córką ze Lwowa.
Wszyscy zginęli z rąk banderowców. Córkę kolejarza, młodą i ładną
dziewczynę zabrali ze sobą banderowcy. Można się tylko domyśleć jej
tragicznego losu” (Eugeniusz Koszała; w: Siekierka…, s. 236 – 237;
lwowskie).
W październiku 1944 r. we wsi Krzywcze Dolne pow.
Borszczów zamordowali 9 Polaków; wszystkie zwłoki nosiły ślady licznych
tortur, ran kłutych, miały pozrywane paznokcie, ciała poparzone od
ognia, obcięte piersi u kobiet, które były torturowane i gwałcone
(Komański…, s. 44).
25 listopada w kol. Czyszczak pow. Kołomyja
należącej do wsi Kamionka Wielka upowcy obrabowali i spalili
gospodarstwa polskie oraz zamordowali 50 Polaków.
„Banderowcy
mężczyzn zabijali strzałami w tył głowy i układali twarzą do podłogi,
natomiast kobiety i dziewczęta mordowali w łóżkach, prawdopodobnie po
uprzednim zgwałceniu. Nie mogłam oderwać ich ciał od pierzyn i piór z
zastygłej krwi.
W innych polskich domach na Czyszczaku kilkoro
małych dzieci miało nożem przybite języki do stołu. Kilku młodym
dziewczętom napastnicy porozcinali usta od ucha do ucha. Śmiali się
wtedy i mówili: „Masz Polskę szeroką od morza do morza” (Malwina
Świątkowska; w: Siekierka…, s. 264; stanisławowskie).
W listopadzie
1944 r. we wsi Hordynia pow. Sambor banderowcy uprowadzili 7 Polaków:
ciała 6 Polaków znaleziono po kilku dniach na polach, natomiast
19-letnia Alicja Beck zaginęła bez śladu (ciała jej rodziców
znaleziono).
Jesienią 1944 r. we wsi Łukowiec Wiszniowski pow.
Rohatyn zatrzymali koło miasta Stryj samochód, zamordowali młodą
dziewczynę polską i kilku żołnierzy sowieckich oraz uprowadzili 4 młode
dziewczyny polskie, po których ślad zaginął.
9 grudnia we wsi
Gontawa pow. Zborów: „Dwóch morderców nas zauważyło, i zaczęli do nas
strzelać. Któryś z nich trafił mamę w nogę, tak, że upadła na ziemię.
Uciekając odwróciłam się, nad mamą stał jeden z bandytów. /…/ Ojciec
znalazł zwłoki mamy, leżała na ziemi martwa, bez butów, które zabrali
jej mordercy. Ojciec wziął mamę na ręce i wtedy zauważył, że z brzucha
wypadły jej wnętrzności. Mordercy wbili jej też w krocze duży kołek. Tej
nocy w podobnie męczeński sposób, zginęły jeszcze dwie inne kobiety
(Józefa Olszewska; w: Komański…, s. 951).
„Byłam mieszkanką wsi
Babińce k. Dźwinogrodu. Na początku lata 1944 r. władze sowieckie
zabrały do wojska wielu mężczyzn, w tym mojego tatę Juliana
Krzyżewskiego i męża Joanny Gonczowskiej. Tydzień po Bożym Narodzeniu
1944 r., kiedy spałam z mamą na piecu, banderowcy rozbili drzwi i weszli
do naszej chaty. Było ich trzech. Ściągnęli moją mamę z pieca do sieni i
tam ją kolejno gwałcili. Potem pobili ją tak mocno, że była cała
posiniaczona.
Ja w tym czasie schowałam się pod poduszkę, a kiedy
zaczęłam krzyczeć, jeden z banderowców uderzył mnie mocno pałką. Kiedy
oprawcy opuścili naszą chatę mama powiedziała: „Uchodźmy z chaty, bo jak
jeszcze raz przyjdą to nas zabiją”.
Wzięłyśmy pierzyny na siebie
i poszłyśmy na strych do stajni. Do rana tam siedziałyśmy nie mogąc
zasnąć. Słyszałyśmy, jak w nocy, drogą przez naszą wieś szli i jechali
saniami i końmi bandyci – banderowcy.
Rano poszłyśmy do
mieszkania. Przyszła wtedy do nas nasza sąsiadka, koleżanka mamy, Joanna
Gonczowska. Opowiedziała nam, że u niej też byli banderowcy i też ją
gwałcili przy dzieciach” (Maria Krzyżewska – Krupnik; w: Komański…, s.
537 – 538). Po zabraniu mężczyzn do wojska we wsiach polskich pozostały
bezbronne kobiety, dzieci i starcy, pozostawione na pastwę banderowców.
Po polskich domach bezkarnie grasowali banderowcy torturując, gwałcąc i
zabijając dziewczęta i kobiety. We wsi Mogielnica pow. Trembowla
zamordowali 42-letnią Bronisławę Janicką oraz jej 16-letnią córkę Nellę,
którą zgwałcili i zakłuli nożami (Komański…, s. 406).
W mieście
Trembowla woj. tarnopolskie uprowadzili 25-letnią Irenę Golańską i na
polu koło wsi Ostrowczyk po zbiorowym gwałcie i torturach zamordowali ją
(Komański…, s. 418).
Pod koniec 1944 roku we wsi Germakowka pow.
Borszczów małżeństwo polsko-ukraińskie zamierzało wyjechać do Polski.
Safron Kifjak był Ukraińcem, jego żona Zofia z domu Konopska była Polką.
Tuż przed wyjazdem jej mąż zaginał.
„Zaniepokojona Zosia
pobiegła do leśniczówki i zobaczyła męża z uciętą głową. Przebywała tam
liczna grupa pijanych banderowców. Oni zatrzymali Zosię, najpierw ją
zbiorowo zgwałcili, następnie włożyli ja do dużego worka, położyli na
ziemi, i zaczęli ćwiczyć rzucanie noży w worek.
Podobno zabawa
trwała dość długo. Ofiara strasznie krzyczała i cierpiała, aż wreszcie
skonała” (Stanisław Leszczyński; w: Komański…, s. 545). Na masową skalę
Polki były uprowadzane z domów i w większości ginęły bez śladu. Ciała
odnalezionych były zmasakrowane.
Ale ginęły nie tylko pojedyncze
kobiety. Np. we wsi Czarnokońce Wielkie pow. Kopyczyńce po zabraniu
mężczyzn do Wojska Polskiego, banderowcy uprowadzili z tej wsi oraz ze
wsi Czarnokoniecka Wola 40 Polek i zamordowali w pobliskim lesie. Nie
sposób także ocenić, ile kobiet zgwałconych ten koszmar przeżyło, bo ze
zrozumiałych względów takich zeznań nie składały.
Na początku stycznia 1945 roku we wsi Torskie pow. Zaleszczyki:
„Było tam siedem ciał. Babcia znajdowała się w pozycji kucznej, miała
wiele ran na ciele, pięć innych ciał leżało w różnych pozycjach, z
wieloma ranami kłutymi na ciele, natomiast nasza mama była zupełnie
naga, z odciętą piersią, bez uszu, z bagnetem w kroczu i wieloma ranami
kłutymi i postrzałowymi na ciele” (Czesław Bednarski; w: Komański…, s.
889).
W styczniu 1945 roku we wsi Zazdrość pow. Trembowla
uprowadzili z domów 3 Polki: Rozalię Podhajecką, Emilię Słowińską oraz
Eugenię Wilk. Kobiety trzymali w piwnicy i gwałcili przez kilka dni, a
następnie zamordowali (Komański…, s. 423). 8 marca 1945 r. we wsi
Jezierzany pow. Borszczów wdarli się nocą do polskiego domu i
wymordowali 6-osobową rodzinę Sorokowskich oraz sąsiadkę, koleżankę
córki.
Zarówno 18-letnią sąsiadkę Janinę Tomaszewską jak i
19-letnią córkę Bronisławę przed zamordowaniem zborowo zgwałcili
(Komański…, s. 41).
18 marca we wsi Dragonówka pow. Tarnopol dwaj
banderowcy w mundurach NKWD wymordowali 7 osób z 2 rodzin braci
Domaradzkich, w tym: małe dziecko, Kazię, utopili w cebrzyku z pomyjami
oraz zabrali ze sobą 14-letnią córkę Ludwika Domaradzkiego, która
zaginęła bez wieści (Komański…, s. 366).
„Teresa Pendyk przypomina o
napadzie ukraińskiej bandy na rodzinę Dziubińskich. Po nim banderowcy
uprowadzili ok. 13-letnią córkę Dziubińskich. Przetrzymywali ją w
piwnicy w Podhorcach. Dziewczynka była bita i gwałcona. Zmarła”. (http://roztocze.net/arch.php/22746_Ukrai…
W marcu 1945 we wsi Leszczańce pow. Buczacz zamordowali 22 Polaków.
Zwłoki 15-letniej Genowefy Gil znaleziono dopiero 3 maja nad brzegiem
rzeki Strypa, natomiast zwłok uprowadzonej 17-letniej jej siostry Heleny
nie odnaleziono.
We wsi Karczunek pow. Tarnopol: „Szczególnie
tragiczny był los dwóch młodych kobiet – Michaliny Kupyny, córki
Błaszkiewicza, żony Ukraińca Piotra Kupyny oraz 16 letniej Czesławy
Nakoniecznej. Obie pochodziły z Dobrowód leżących 7 km od Ihrowicy i
były Polkami. /…/ Zabrali obie kobiety do domu Tracza, gdzie
wielokrotnie rozbierano je i brutalnie gwałcono. Nie pomogły błagania
Michaliny, że zostawiła dwoje małych dzieci, 6 letnią córeczkę i 2
letniego synka, a jej mąż Ukrainiec jest na wojnie. Michalinę
zamordowano. Czesławę trzymano w strasznych warunkach jeszcze kilka dni,
ale w końcu wypuszczono.
Wycieńczona gwałtami i głodem powoli
wracała do oddalonych o 5 km Dobrowód. W tym czasie w siedzibie bandy
pojawiła się niejaka Zahaluczka, prawdopodobnie żona Ołeksy. Kobieta
przekonała banderowców, że pozostawienie przy życiu Czesi jest dla nich
niebezpieczne, gdyż dziewczyna może zdradzić miejsce pobytu bandy.
Kiedy Czesia z trudem dochodziła do Dobrowód, dogonił ją na koniu
banderowiec Horochowski, pochodzący z tej samej wsi. Obwiązał dziewczynę
powrozem i przyprowadził z powrotem do domu Tracza. Tam dziewczynę
zabito” (Jan Białowąs: „Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy 1944 r.”;
Lublin 2003, s. 65-67 oraz w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl
W kwietniu 1945 r. we wsi Strzałkowce pow. Borszczów znalezione zostały
zwłoki Danuty Szynajewskiej, z 1-roczną córką. Kobieta była
torturowana, miała też wyprute jelita, natomiast dziewczynka
roztrzaskaną głowę.
Wiosną 1945 roku we wsi Święty Stanisław pow. Kołomyja w bunkrze UPA w lesie znaleziono zwłoki dziewczyn lat 17, 20 i 21.
18 czerwca 1945 r. we wsi Cewków – Buda Czerniakowa pow. Lubaczów
upowcy zamordowali 3 Polki, lat 23, 26 (ich ciał nie odnaleziono) oraz
30-letnią.
Nocą z 16 na 17 lipca we wsi Wojutycze pow. Sambor
zamordowali 2 rodziny polskie liczące 10 osób, o nazwisku Kok (2
mężczyzn, 2 kobiety (lat 30 i 50), dwie córki lat 2 i 4 z jednej rodziny
oraz 3 córki w wieku od 17 do 22 lat i syn lat 24 z drugiej rodziny.
„Przed śmiercią kobiety i dziewczęta zostały zbiorowo zgwałcone.
Wszyscy byli torturowani, ciała ofiar były zmasakrowane” (Siekierka…, s.
912 – 913; lwowskie).
16 czerwca 1946 r. we wsi Darowice pow.
Przemyśl upowcy uprowadzili 18-letnią Helenę Wańczoskę i po nocy
następnego dnia przyprowadzili ją pod jej dom i tutaj zastrzelili.
Nocą z 6 na 7 lutego 1947 r. we wsi Żernica Wyżna pow. Lesko
uprowadzili 4 Polki, które zaginęły bez wieści oraz w marcu tego roku we
wsi Raczkowa pow. Sanok uprowadzili 3 Polki, które także zaginęły bez
wieści.
Podczas walk z UPA w Bieszczadach generał Edwin
Rozłubirski wyruszył z batalionem WP na pomoc napadniętej przez UPA
jednej z wiosek.
Meldunek przekazała placówka w Komańczy. Dotarli po dwóch godzinach marszu. Generał relacjonował, co tam zastali:
„ W stojącej na uboczu owczarni znaleźliśmy dziewczęta i młode kobiety,
jedyne istoty ludzkie, które ocalały z rzezi – ofiary tego, co –
Hładysz cynicznie określał jako „kwadrans higieny seksualnej” ; kobiety
zmaltretowane, pokrwawione, wielokrotnie gwałcone… Płakały i błagały o
pomoc, ale jak mogliśmy im pomóc? Trzeba było zawieźć je do miasta i
udzielić pomocy lekarskiej…. Drżącym i zacinającym się ze zdenerwowania
głosem meldowałem o tym dowódcy pułku prosząc o przysłanie lekarza i
konwoju z samochodami wymoszczonymi sianem – wiedziałem, że tyloma
sanitarkami, ile było potrzebnych, pułk nie dysponuje.
Felczer
batalionu zbierał od żołnierzy opatrunki osobiste – swoje z torby już
dawno zużył, bez rezultatu usiłując zahamować krwotok dziewczynie,
której bandyci wcisnęli butelkę w narządy rodne, po czym jeden z nich
szczególnie okrutny – jak mówiły z krechą na gębie – który bił je i
maltretował – rozbił szkło kopnięciem.
Nieszczęsna leżała teraz w
kałuży krwi na ziemi, bezsilna, z twarzą białą jak papier, gryząc wargi
w niemym milczeniu; podobno opierała się banderowcom, jednego z nich
uderzyła w twarz. Druga, która wymaga natychmiastowej interwencji
chirurga to dwunastoletnia dziewczynka…. Ma rozdarte krocze”. Jeszcze w
1948 roku, 8 kwietnia we wsi Cichoborz pow. Lubaczów grupa „ukraińskich
partyzantów” torturowała i zabiła Polaka – gajowego, a dwóch z nich
zgwałciło jego córkę.
Trudno jest oszacować, ile polskich dziewcząt i kobiet padło ofiarą ukraińskich gwałtów w latach 1939 – 1948.
Łączna ilość ofiar ludobójstwa szacowana jest od 150 tysięcy do 250
tysięcy Polaków, z czego około 80% to były kobiety, dzieci i starcy.
A jak wskazują badania dr Lucyny Kulińskiej, ofiarami gwałtów padały nawet 6-letnie dziewczynki.
Można przyjąć, że będzie to liczba mieszcząca się pomiędzy 20 – 50
tysiącami ofiar. O ile jednak w przypadku sowieckich gwałtów na
Niemkach, Polkach czy Węgierkach, w ich wyniku śmierć poniosło mniej niż
1% ofiar, to w przypadku gwałtów ukraińskich przeżyło je mniej niż 1%
polskich dziewcząt i kobiet.
Jest to także istotą tego
ludobójstwa określonego przez prof. Ryszarda Szawłowskiego jako
„genocidum atrox” , czyli „ludobójstwo okrutne, straszliwe”
Za: https://www.facebook.com/groups/120434925260509/permalink/126628521307816/