Zamiast komentarza do rozmów Putin-Trump, zostawiam ten obrazek. Przy okazji po raz enty przypominam fragment pamiętnika pewnego żołnierza, który zorientował się po co odpalono konflikt rosyjsko-ukraiński.
«Zostaliśmy zapędzeni do Koloseum i powoli jesteśmy niszczeni! To jest wykorzystanie ludności... Żeby ludzie się w coś zaangażowali, trzeba coś stworzyć, coś zorganizować.
Ty i ja nazywamy się "gojami", ty i ja jesteśmy zmuszeni walczyć ze sobą i zabijać się nawzajem. Niczym gladiatorzy zostaliśmy wepchnięci na arenę nienawiści, otoczeni wysokim i mocnym płotem kanałów telewizyjnych i radiowych. Dostojni goście, kaganowie chazarscy i ich świta, obserwują naszą bitwę na śmierć i życie z mównicy.
Kiedy się pozabijamy, oni po prostu oczyszczą "arenę gladiatorów" z naszych ciał, ustawią na niej scenę i będą świętować odrodzenie Kaganatu Chazarskiego pieśniami i tańcami…».
Autorem powyższych słów jest sierżant Aleksiej Mozgowoj. Na jego przykładzie można lepiej zrozumieć tragedię rozgrywającą się za naszą wschodnią granicą.
Po wybuchu Euromajdanu, podczas walk na wschodniej Ukrainie Mozgowoj dowodził oddziałami Prizrak (Widmo). Walczył dla Ługańskiej Republiki Ludowej, tj. po stronie Donbasu przeciwko Ukrainie.
Mozgowoj z czasem zaczął pojmować, że został wciągnięty w czyjąś grę. Doszedł do takich wniosków także dzięki temu, że w trakcie walk nawiązał kontakt ze stroną przeciwną. Za sprawą rozmów z "wrogami" oraz dzięki wnikliwym obserwacjom i czynnemu udziałowi w wojnie, wypracował sobie pogląd na cały konflikt. Zrozumiał, że jest ponad nimi (Rosjanami i Ukraińcami) jakaś trzecia siła, która tym wszystkim steruje. Swoje wojenne przeżycia i przemyślenia opisał w dziennikach.
Sierżant Mozgowoj zginął w zamachu w 2015 roku. Nie doczekał tego, co przewidział.
Za: facebook.com