Klasa pracująca, jako pojęcie określające część nowożytnego
społeczeństwa, jest terminem, pomimo swojej przyziemności,
kontrowersyjnym i wbrew pozorom niejednoznacznym. Chociaż jest to
zasadniczny element socjologiczny, konieczny do użycia przy opisie
podziałów społecznych, to często można się spotkać z jego rozbieżnymi
interpretacjami i liczbami określającymi wielkość tej klasy w danym
państwie.
Bez określenia czym i kim w jego rozumieniu jest klasa pracująca żaden
ruch uznający, a wręcz aprobujący jej udział w społeczeństwie, nie jest w
stanie skutecznie jej reprezentować lub też uświadamiać, w przypadku
zaniku jej samoświadomości, z czym mamy obecnie w Polsce bez wątpienia
do czynienia. Kim więc są i ilu ich jest – przedstawicieli polskiej
klasy pracującej?
Należy na początku tegoż tekstu jasno stwierdzić, że samo pojęcie „klasa” niestety wywołuje u wielu polskich prawicowców podniesione tętno i szybsze bicie serca.
Osobom o poglądach tego typu zalecałbym jednak wzięcie na wstrzymanie i
przeczytanie artykułu do końca, zanim okrzykną autora „komunistą” bądź
innymi tego typu infantylnymi w 2018 roku zwrotami, w końcówce trzeciej
dekady od upadku socjalistycznego PRL. Podział klasowy jest obiektywnym
faktem społecznym, który wasi idole – np. aktualnie modni na prawicy
kapitaliści pokroju Marka Jakubiaka czy Sławomira Mentzena doskonale
sobie przyswoili i prowadzą oni ostrą walkę klasową w debacie
publicznej.
Gorzej niestety wygląda poziom świadomości wśród grupy rozbieżnej w ich
interesach – z polskimi pracownikami, którzy są notorycznie
przekonywani o archaiczności interesu klasowego, a także o potrzebie
kultu „prywaciarstwa”, który sprowadza ich do roli taniej siły najemnej,
niegodnej udziału w profitach rozwoju gospodarczego, a także
wykluczonej z wpływu na państwo.
Są oni w większości zupełnie wykastrowani ze świadomości o swoim położeniu społeczno-materialnym w klasie pracującej,
ponieważ dominującym w Polsce siłom rodzimego i zachodniego kapitału,
które w zasadniczych sprawach idą ze sobą pod rękę przeciw polskiemu
pracownikowi, nie leży w interesie uświadomienie mu, że nie musi
pracować w praktyce najwięcej w Europie; że nie musi zarabiać głodowej
pensji, a także może być traktowany z szacunkiem. Nie natomiast
notorycznie oszukiwany i pomiatany przez „patriotycznych” szefów, którzy
doskonale wiedzą jaką klasę reprezentują i jak należy prowadzić tę
nieustanną "walkę klas" o swój interes.
Polska klasa pracująca to pewien żywioł, który możemy ubrać w szacunkowe liczby.
Otóż zakładając podział społeczeństwa na trzy podstawowe klasy:
pracującą, średnią i wyższą możemy dość łatwo wyodrębnić je z aktualnego
rozkładu wynagrodzeń:
Zgodnie z podanymi danymi, opracowanymi przez Główny Urząd Statystyczny, możemy łatwo określić liczebność klasy pracującej wśród osób pobierających wynagrodzenia na poziomie 90-95%.
Dlaczego?
Otóż przy przeciętnym wynagrodzeniu na poziomie 4376,76zł brutto w
październiku 2016 roku należy przyjąć założenie, że pod względem
zarobkowym klasą średnią zaczyna się być na poziomie minimum 200%
przeciętnego wynagrodzenia tj. ok 9 tys. złotych brutto, gdyż po
zapłaceniu podatków zostaje z tej kwoty ok. 6,5 tys. złotych netto. Jest
to kwota, za którą względnie można, w aspekcie materialnym, realizować
ambicje i styl życia właściwy dla przedstawicieli klasy średniej w
polskich warunkach. Nie jest to kwota wygórowana jak na życie np. w
dużych ośrodkach miejskich, ale przyjmijmy ją dla bardziej ulgowego
potraktowania sprawy.
Z założenia jakie przyjęliśmy wynika, że klasa średnia i klasa wyższa są grupami wyraźnie marginalnymi w polskim społeczeństwie, przyjmując wskaźnik wynagrodzenia. Jedynie 2,3% ujętych zarabia 300% i więcej przeciętnego wynagrodzenia i osiąga pow. 12-13 tys. złotych brutto miesięcznie.
Jest to zdecydowanie zbyt mała grupa narodu aby móc utożsamiać ich
dobrobyt z interesem całego narodu. Balcerowiczowska teoria skapywania
od góry, jak widać po tych statystykach, zupełnie nie sprawdziła się
jako praktyka zdrowego rozwoju materialnego Polski.
Mamy więc uchwyconą skalę przedstawicielstwa klasy pracującej w polskim
świecie pracy, a co za tym idzie w ogólnej masie narodowej. Teraz warto
pochylić się nad cechami wyróżniającymi tę grupę.
Pod względem światopoglądowym jest to grupa bardziej tradycjonalistyczna niż kapitaliści.
Pokazują to m.in. badania prof. Henryka Domańskiego zawarte w jego
książce „ Czy są w Polsce klasy społeczne?”, które pokazują, że np.
akceptacja homoseksualizmu, zdrady małżeńskiej i utrzymania stosunków
seksualnych przed ślubem była w badaniach przeprowadzonych w 2010 roku u
robotników wykwalifikowanych(14%), robotników niewykwalifikowanych(19%)
znacząco niższa niż u wyższych kierowników i specjalistów(29,1%) czy
właścicieli(34,7%).
Podobnie ma się porównanie odsetka osób z tych klas zgadzających się ze
stwierdzeniem, że lesbijki i geje powinni mieć swobodę w układaniu
sobie życia wobec własnych przekonań. W roku 2012 badanie wykazało, że
aż 58,3% kapitalistów zgodziło się z tym stwierdzeniem, a 46,8% i 48%
pracowników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, więc o 1/5 mniej,
również wyraziło aprobatę dla tej tezy. Wykazuje to sporą, jak na
przerażająco niski poziom świadomości klasowo-politycznej pracowników,
odmnienność w podejściu do kwestii obyczajowych.
Na poparcie twierdzenia o braku klasowej świadomości polskich
pracowników można przytoczyć inne dane ze wspomnianej książki prof.
Domańskiego. Otóż porównując udział w protestach, pod kątem klasowym, w
czterech ich aspektach: udziału w demonstracjach, noszeniu nalepek,
podpisywaniu petycji oraz bojkotach, w badaniu z 2012 roku, udział w
pełnym spektrum wymienionych metod protestów społecznych zadeklarowało
aż 43,3% wyższych kierowników i specjalistów, a jedynie 9,1% pracowników
niewykwalifikowanych i 14,4% wykwalifikowanych.
Biorąc pod uwagę aktualną dynamikę i skład klasowy protestów liberalnej opozycji, poza protestami poszczególnych sektorów gospodarczych jak ratownicy medyczni czy rolnicy, tak naprawdę na polskich ulicach występują dzisiaj prawie wyłącznie przedstawiciele klasy wyższej lub średniej.
Można to stwierdzić chociażby po charakterystycznych sposobie ich
protestowania – noszeniu wpinek/nalepek. Analizowane badanie również
wykazało, że najlepiej opłacani zdecydowanie częściej preferują(8%) tę
formę protestu, wygodniejszą przy pracy kierowniczej bądź biurowej, niż
robotnicy(0,1% + 2,6%).
Uchwyciliśmy polskę klasę pracującą w pewien rząd wielkości, a także
umiejscowiliśmy ją pod względem wyznawanego kierunku światopoglądowego.
Warto podsumować tę kwestię, która z perspektywy działaczy
społeczno-politycznych odwołujących się do dziedzictwa narodowego ruchu
robotniczego jest pewnym fundamentem przy tworzeniu współczesnego
spojrzenia na sprawy społeczno-ekonomiczne z pozycji
narodowo-robotniczych, bądź idąc językowo z duchem czasu
narodowo-pracowniczych.
Klasa pracująca jest największą warstwą, która obejmuje dominujące masy
narodu polskiego. Odwołując się do idei państwa narodowego należy
właśnie na interesie tej klasy oprzeć fundament koncepcji państwa, w
którym interes narodowy odgrywa naczelną rolę, przed wszelkimi innymi. Interes klasy pracującej jest, w warunkach legitymizacji demokratycznej, trwale zespolony z interesem narodowym.
Oczywiście walkę klas, jako element antagonizmu wewnątrz narodu
odrzucamy, ale z tym zastrzeżeniem, że takie zjawisko również
funkcjonuje i patrząc realistycznie nie da się go wyeliminować z życia
publicznego. Raz walka klas prowadzi do wzrostu tendencji
narodowo-wyzwoleńczych i niepodległości jak w dawnych państwach
kolonialnych, a raz prowadzi do daleko idącego konfliktu społecznego,
który destabilizuje państwo. Jednakże jeśli nie jesteśmy w stanie czegoś
wykluczyć, to musimy mieć zdolności do jego wykorzystania w imię
interesu narodowego.
Jak pokazuje skala rozwarstwienia i pauperyzacji polskiego
społeczeństwa trudno będzie znaleźć wspólny język nawet z rodzimymi
kapitalistami, którzy czerpią ogromne zyski z wyzysku swoich rodaków, a
przy tym w znakomitej większości nie dostrzegają szkodliwości swojego
działania względem narodu. Jest to w zasadzie niemożliwe. Tak jak polska
wersja kapitalizmu okazuje się wyjątkowo szkodliwa dla zdrowia i
dobrobytu narodowego, tak polscy kapitaliści są elementem
niebezpiecznym dla rozwoju Polski, których szkodliwy wpływ może
powstrzymać jedynie silne państwo narodowe.
W zdrowym państwie narodowym, kierującym się ideami sprawiedliwości
społecznej w polityce socjalnej, nie może być wyrządzanych tyle krzywd,
ile dzisiaj musi znosić w milczeniu polski pracownik. Jak wykazałem w
tekście jest on znacznie dominującą liczebie grupą w naszym narodzie,
ale niestety, przy dużym udziale mediów i polityków, jest on pozbawiony w
swej masie świadomości klasowej, która pozwoliłaby mu upomnieć się o
interes swój oraz naszego narodu. Rozbudzanie tej świadomości, w
połączeniu z wzrostem świadomości narodowej pracowników, jest wielkim
zadaniem jakie stoi przed Pracą Polską. W tej walce nie będzie lekko, lecz sumienną pracą oddolną dotrzemy do wyznaczonego celu.
Krystian Jachacy,
Praca Polska