Wielu ludzi żyje dziś w przekonaniu, że
przyroda posiada naturalnie wykształcone mechanizmy tworzenia i
przywracania równowagi, dzięki którym pogłębia się różnorodność wśród
rodzajów zwierząt, a ewentualne odchylenia są poddawane korekcie. Według
nich wyjątkiem od tej reguły jest człowiek, który opanowuje dane
terytorium, eksploatuje je w maksymalnym stopniu i przenosi się na inne.
Podnosi się także, iż człowiek jest jedyną żyjącą istotą zabijającą dla
przyjemności, a nie w celu zdobycia pokarmu.
Nic bardziej mylnego. Tzw. naturalny ład
zakłócany przez człowieka nigdy nie istniał. W rzeczywistości każdy
rodzaj zwierzęcia postawiony w sytuacji obfitości dóbr takich jak
pokarm, pozbawiony naturalnych konkurentów lub zdolny do ich
wytrzebienia i funkcjonujący w środowisku sprzyjającym swemu rozwoju
dąży do maksymalizacji swojej liczebności. Widać to doskonale na
przykładzie owadów, których mrowie pojawia się, jeśli tylko nie ma
ostrej zimy, czy dzikich kotów, które dokarmiane i znajdujące
schronienie przed zimnem bardzo szybko zwielokrotniają swoją liczebność.
Żaden rodzaj zwierząt nigdy nie przejmował się tym, co będzie, jeśli
liczebnie rozrośnie się ponad miarę i wyeksploatuje dobra, które spotyka
w swoim otoczeniu.
Nieprawdą jest także wyjątkowe
okrucieństwo człowieka w porównaniu z innymi zwierzętami i nasza
wyłączność w zabijaniu dla przyjemności. Przypomnę, że większość
posiłków w przyrodzie odbywa się na żyjącej przynajmniej przez pewien
czas ofierze, jedynie odpowiednio wymęczonej lub poddanej działaniu
najróżniejszych środków chemicznych lub pułapek. Każdy, kto miał
wychodzącego z domu kota, wie również, że ten zabawia się polowaniem na
małe ssaki lub ptaki po to, by je zamęczyć na śmierć. Następnie nasycony
zwierzak porzuca swoją ofiarę. Nieraz podobnie postępują psy, wykopując
i zagryzając myszy na polu.
Nieobce światu przyrody są również wojny i
pojedynki. Co roku pod naszymi stopami setki tysięcy mrówek toczy
zacięte bitwy z wykorzystaniem artylerii (kwas mrówkowy), czołgów i
pojazdów opancerzonych (specjalnie do tego wyhodowane osobniki o silnym
pancerzu i ogromnych szczypcach, noszone na plecach innych podczas
bitwy), a nawet lotnictwa – jeśli akurat sprzymierzą się z owadami
latającymi. Podobnie wiele ssaków wojuje o dominację w stadzie, nieraz
po pokonaniu dotychczasowego lidera bestialsko mordując wszystkich jego
potomków.
Prawdę mówiąc, im dłużej obserwuje się
dziką przyrodę, tym bardziej zauważa się nie tylko jej ogromne piękno,
ale także niezrównane bestialstwo i krwiożerczość. W tym świecie na
każdym kroku czyha drapieżnik, wróg, zagrożenie. To rzeczywistość mile
wyglądająca dla obserwatora z zewnątrz, ale będąca prawdziwym piekłem
dla mieszkającego w jej wnętrzu. Miesiące starań wziętej gwałtem samicy,
by wychować swoje potomstwo, może zostać pogrzebane przez jedną chwilę
nieuwagi, a starego kozła, który przeżył większość swoich pobratymców i
przyuczał całe pokolenia młodych do radzenia sobie w życiu, czeka śmierć z
wyczerpania w jakiejś jamie, którą sobie ku temu wynalazł. Słaby i
ranny członek stada bywa porzucany lub skazywany na pożarcie przez
drapieżniki, by ochronić zdrowsze potomstwo.
Zero współczucia, brutalność, dochodzenie
do swego po trupach, brak poczucia winy i wyższych emocji. Czy te cechy
nie są charakterystyczne dla największych bestii, jakie chodzą na ziemi,
czyli psychopatów? A jednocześnie możemy je zauważyć w otaczającej nas
przyrodzie.
W tym kontekście pozytywnie wyróżnia się
człowiek. Istota stworzona, by czynić sobie Ziemię poddaną, przy
wszystkich swoich wadach, potrafi widzieć więcej niż czubek własnego
nosa. O ile żyjąc dziko, niejako wpisuje się w arsenał śmierci
nieodłącznie towarzyszący przyrodzie (choć i wśród pierwotnych widać
bezinteresowną dbałość o udomowione zwierzęta), o tyle będąc nasyconym i
mając wolny czas, jest zdolny do zauważania najróżniejszych zależności w
otaczającym go świecie i podejmowania refleksji nad nimi. Im bardziej
dana społeczność się rozwija, tym większe siły poświęca na
minimalizowanie swojego negatywnego wpływu na otoczenie.
Osoba przedstawiająca sobą wyższy typ
człowieka nie tylko coraz mocniej troszczy się o swoją wspólnotę, ale
także o otaczające ją środowisko. Im bardziej człowiek rozwinięty
emocjonalnie, technologicznie i intelektualnie, tym więcej wymyśla metod
na jak najefektywniejsze wykorzystanie zasobów przy minimalizacji
zanieczyszczenia środowiska, w którym żyje. Przy człowieku przyroda
łagodnieje i staje się potulna. Więcej niż drapieżników jest potulnych
gatunków zwierząt udomowionych i hodowlanych, a niektóre, szczególnie
krwiożercze i niebezpieczne bestie, zostają wyeliminowane. Nie zgadzam
się z tezą, że jest to zjawisko złe. Przetrwanie jadowitego węża, który
swoim bytem przynosi światu jedynie truciznę i śmierć w straszliwych
męczarniach swoich ofiar, nie jest dla mnie równie cenne, jak przetrwanie
łagodnego ssaka, który swoim mlekiem wykarmia nie tylko swe młode, ale
także przysparza witamin i minerałów innym.
To ludzie troszczą się o los innych
gatunków zagrożonych wyginięciem, także drapieżników, które, gdyby tylko
uzyskały przewagę, bez skrupułów wytrzebiłyby ludzi, polując na nich.
Rozwijając swoją wiedzę i umiejętności, człowiek przestał polegać jedynie
na tym, czego dostarczy mu natura. Zamiast zbieractwa wytworzył
rolnictwo, zamiast polowania hodowlę zwierząt, a w przyszłości
najpewniej zamiast wyłącznie przemysłu wydobywczego znajdzie sposób na
to, by w inny sposób wytwarzać to, co można wykopać spod Ziemi. Dzieje
się tak również dlatego, że wszelkie metody pozyskiwania dóbr wyższych
wiążą się z pewnymi stratami. Pył wylatujący z naszego komina mógłby
zostać spalony i wytworzyć energię, gdyby tylko używać właściwej metody
opałowej. Straty paliwa przez nieefektywną konstrukcję silnika są coraz
mocniej minimalizowane przez doskonalsze technologie jego konstrukcji.
Takie procesy zachodzą jednak tylko w
społeczeństwach na tyle bogatych, by znaleźć czas i środki na tego typu
wynalazki. To bardzo ważny trop. Obecnie na świecie mamy do czynienia z
przeogromnym, niewykorzystanym kapitałem ludzkim. Setki milionów żyje w
biedzie, ponieważ ich państwa nie mogą dość swobodnie rozwijać się i
sięgać po nowoczesne technologie. Widać to również w Polsce. Rokrocznie
zauważyć można zdecydowaną słabość polskiej wynalazczości na tle innych
nacji, a te, nieraz genialne wynalazki, które uda się stworzyć, zostają
szybko przejęte przez inwestorów z bogatszych krajów.
Aby człowiek coraz lepiej koegzystował z
przyrodą, konieczne jest popieranie umoralnienia, rozwoju emocjonalnego i
intelektualnego, a także technologicznego. Zupełnie odwrotnie
do współczesnych trendów, które promują moralną degrengoladę, oferują
płytkie i głupkowate rozrywki oraz wspierają model słabo rozwiniętego
emocjonalnie człowieka, którego wzruszają co najwyżej komedie
romantyczne, bo w życiu chodzi o karierę, a nie rodzinę. Podobnie mają
się trendy w nauce, gdzie prym wiedzie neomaltuzjanizm i prąd zerowego
wzrostu, by ratować środowisko. Wszystko to sprawia, że wymierają
kolejne gatunki, a siły pragnące się temu przeciwstawić są słabe. Bo ci,
którzy mogliby to wspierać, zajęci są poszukiwaniem pożywienia, ciepła i
dóbr dla swojej rodziny, nie znajdując czasu na roztkliwianiem się nad
losem innych.
Za: https://pbeczala.wordpress.com/2016/02/25/rola-czlowieka-na-ziemi/