Cytaty

INTEGRALNY RZYMSKI KATOLICYZM * NACJONALIZM INTEGRALNY * NARODOWY SOLIDARYZM * UNIWERSALIZM * REWOLUCJA KONSERWATYWNA * EUROPA WOLNYCH NARODÓW

PRZECIWKO KOMUNIZMOWI I KAPITALIZMOWI! ZA NARODOWYM SOLIDARYZMEM PAŃSTWA!

PORTAL PUBLICYSTYCZNY FRONTU REX - RNR

Codziennik internetowy (wydarzenia - relacje - artykuły)

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”

PRZEŁOM NARODOWY - jest to projekt polityczny łączący w sobie ideę hierarchiczną z myślą narodową w duchu rzymskiego katolicyzmu, dążący do zmiany obecnego Systemu politycznego w sposób radykalny i trwały

wtorek, 17 czerwca 2014

Adam Danek: Konserwatywny nurt w socjalizmie

    Na początku XX wieku katolicki konserwatysta Wincenty Kosiakiewicz (1863-1918) oznajmił, iż z zachowawczego punktu widzenia łatwiej przyszłoby zaakceptować socjalizm, niż demokrację[1]. Opinia to tym bardziej zastanawiająca, że została wypowiedziana już po wydaniu przez Papieża Leona XIII encykliki Quod Apostolici muneris (1878), pod znamiennym tytułem O sekcie komunistów, socjalistów i nihilistów. W jaki sposób socjalizm mógłby uchodzić z pozycji konserwatywnych za dopuszczalny po jego potępieniu przez Stolicę Apostolską? Analizujący zagadnienie relacji między konserwatyzmem a socjalizmem historyk myśli politycznej sugeruje, iż w oczach  Kosiakiewicza socjalizm – choć w zniekształconej formie – respektuje wspólnotowe podstawy i uwarunkowania życia człowieka, a tym samym konieczność istnienia ponadjednostkowego ładu społeczno-politycznego, podczas gdy demokratyzm (wraz z liberalizmem) niesie w sobie atomizm społeczny: programowo neguje wspólnotowy wymiar ludzkiej egzystencji, toteż jego realizacja zagraża całkowitym zniszczeniem organizmu społecznego, a zatem unicestwieniem jakiegokolwiek, nawet elementarnego porządku[2]. W przeciwieństwie do indywidualistycznego liberalizmu, socjalizm może przechować w sobie w jakiejś postaci, choćby – z zachowawczego punktu widzenia – ułomnej czy zdeformowanej, wyróżniające konserwatywną filozofię polityczną myślenie całościami a więc ideami, a nie atomami, jak określił je jeden z najwybitniejszych polskich konserwatystów, Władysław Leopold Jaworski (1865-1930)[3]. Co należy rozumieć przez owo „myślenie całościami”?
Jaworski wyjaśnia: Jeżeli w świecie widzieć będziemy nie indywidua, nie atomy, nie poszczególne elementy, ale całość, organizmy, to świat przedstawi nam się zupełnie inaczej: związki między elementami nie będą mechanicznymi, ale organicznymi. Nie będziemy mieli do czynienia ze sumą równych, jednakowych jednostek, elementów, ale z jednostkami, z których każda ma swoją rolę w całości i będziemy mieli do czynienia z całościami, które będą mieścić w sobie różnie funkcjonujące jednostki.[4] Taka głęboko prospołeczna, antyliberalna perspektywa antropologiczna, choć sformułowana przez konserwatystę, wydaje się bliska wielu socjalistom.
   Spróbujmy wyobrazić sobie socjalizm możliwy do zaakceptowania przez zachowawców. Musiałby on spełnić przynamniej kilka podstawowych warunków: wyzbyć się antyklerykalizmu i w ogóle ostrza antyreligijnego, jakie zazwyczaj posiada ten ruch, uznać konieczność istnienia nierówności (społecznych, politycznych, ekonomicznych) między ludźmi jako jednego z czynników spajających społeczeństwo, nabrać przychylności dla tradycyjnych struktur i instytucji społecznych, wreszcie nastawić się w swych celach na obronę wspólnoty przed wpływem wewnętrznych i zewnętrznych bodźców sprzyjających jej dezintegracji, a zatem na jej „konserwowanie”. Czy socjalizm mógłby przyjąć takie konserwatywne zabarwienie, nie przekreślając tym samym własnej tożsamości ideowej? Otóż historia zna przypadki zbieżności postulatów konserwatystów i socjalistów – zarówno podnoszenia przez samych socjalistów postulatów i programów konserwatywnych, jak i prób wypracowania przez zachowawców konserwatywnej odmiany socjalizmu. Poniżej postaramy się przypomnieć kilka z nich.
   Wzbierający w XIX wieku ruch socjalistyczny swym politycznym i ekonomicznym egalitaryzmem oraz zapowiedziami rewolucyjnej likwidacji dotychczasowych różnic pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi wywoływał przerażenie europejskich konserwatystów. Zupełnie inaczej zapatrywał się na jego hasła, paradoksalnie, najbardziej skrajny i „mroczny” z rosyjskich reakcjonistów, Konstantin Leontjew (1831-1891). Socjalizm tak czy inaczej musi zwyciężyć. Czym będzie ów socjalizm – jedynie narzędziem ogólnej anarchii czy też rękojmią i podstawą nowej nierówności i despotycznej organizacji – to jeszcze zagadka. Ale zrozumiawszy, że po pierwsze zupełna anarchia nigdy nie może trwać długo i bardzo szybko wzbudza potrzebę jeszcze bardziej surowego porządku, a po drugie, że owa zupełna równość praw, pozycji, zabezpieczenia i wychowania, której żądają egalitarni socjaliści – jest fizycznie niemożliwa, należy sądzić, iż socjalizm może w praktyce ulec przekształceniu i przybrać kierunek organizujący. Zaś organizacja jest z konieczności nierównością, władzą, przymusowymi warstwami i grupami. – pisał z namysłem[5]. Leontjew doskonale przewidział, że gdy przyjdzie do ich realizacji, łzawy humanitaryzm socjalistycznych żądań okaże się nieziszczalną mrzonką. W żadnym społeczeństwie, także socjalistycznym, nie zaniknie władza człowieka nad człowiekiem. Tym samym, nigdy nie zaniknie rozwarstwienie społeczne na nierówne sobie wzajemnie grupy. Nigdy nie ustanie przymus, nie przerwie pracy aparat przemocy. Prawdopodobnie nawet ją zintensyfikuje, ponieważ dokonanie zapowiadanych przez socjalistów masowych przekształceń własnościowych i gospodarczych wymagać będzie użycia wyjątkowo dobrze zorganizowanej siły. Wbrew utopijnym wyobrażeniom „uspołeczniona” gospodarka w rzeczywistości może być zarządzana jedynie przez państwo – hierarchiczną strukturę polityczną, która poprzez swe odgórne działania zawsze stopniowo wytwarza strukturę społeczną z wewnętrznymi podziałami, a więc również hierarchiczną. Porządek to nierówność części. Socjaliści nawołują do zburzenia porządku społecznego, a w rzeczywistości sami będą go musieli budować. Rozważania Leontjewa prowadziły do wniosku, iż socjalistyczny program ekonomiczny wcale nie musi się kłócić z konserwatywnym modelem wspólnoty politycznej, a nawet daje się z nią pogodzić lepiej, niż koncepcje liberalne: Jest całkiem prawdopodobne, że problem agrarno-robotniczy (ujęty nie z punktu widzenia rewolucyjno-liberalnego, tj. nie od strony problemu praw osobistych albo powszechnej równości ekonomicznej, która jest niemożliwa, lecz tylko od strony materialnego zabezpieczenia, częściowo legalnie-przymusowego, gwarantowanego przez władzę, podobnego na przykład do przymusowego zabezpieczenia naszej rosyjskiej wspólnoty chłopskiej), całkiem prawdopodobne jest, powiadam, że ten problem to nic innego, jak zakamuflowana i nie do końca jeszcze pojęta korporacyjno-stanowa reakcja przyszłości. (…). Urzeczywistniona w praktyce kulturowo-państwowej idea agrarno-robotnicza może okazać się nową formą feudalizmu – nowym niewolniczym przypisaniem osób do korporacji, stanów, instytucji, wspólnot o wewnętrznym przymusie, a nawet innych osób, szczególnie wysoko postawionych przez karierę lub urodzenie.[6] Aby wszelako nie wyrodzić się w nihilizm i jałową destrukcję, taki socjalistyczny porządek społeczno-polityczny powinien dostrzegać swe normatywne podstawy i ograniczenia w religii. Obok rdzenia religijnego, będzie potrzebował silnej, autorytarnej władzy, która wcieli go w życie. W przypadku nawet najbardziej potrzebnych zmian społecznych nigdy nie będą z nich zadowolone wszystkie zainteresowane grupy, toteż społeczeństwo dobrowolnie nie zgodzi się na żadną zmianę – przekształcenia mogą dokonać się tylko odgórnie, nigdy oddolnie: (…) jeśli socjalizm – nie jako nihilistyczny bunt i brednie samonegacji, lecz jako legalna organizacja pracy i kapitału, jako nowe korporacyjne, przymusowe zniewolenie ludzkich społeczności, ma przyszłość, to w Rosji ten nowy porządek, nie szkodzący ani Kościołowi, ani rodzinie, ani wyższej cywilizacji – może stworzyć jedynie monarchiczna zwierzchność.[7] Radykalny tradycjonalista Leontjew wzywał wschodnich cesarzy, aby nie czekali biernie nadejścia socjalistycznej rewolucji „z dołu”, lecz sami przeprowadzili ją „z góry” środkami prawnymi, nadając jej zarazem pożądany, zachowawczy kierunek: Czasami myślę (nie mówię – marzę, dlatego że mnie osobiście, mym gustom, jest to obce, lecz tylko myślę i bezstronnie przeczuwam), że jakiś rosyjski car – być może w niedalekiej przyszłości – stanie na czele ruchu socjalistycznego (jak św. Konstantyn stanął na czele ruchu religijnego) i zorganizuje go tak, jak Konstantyn sprzyjał organizacji chrześcijaństwa, pierwszy wstąpiwszy na szlak Soborów Powszechnych. Ale co to jest „organizacja”? Organizacja oznacza: przymus, dobrze urządzony despotyzm, uprawomocnienie stałego, mądrze i zręcznie stosowanego gwałtu na wolności osobistej obywateli.[8]Żywił nadzieję, iż objęcie przez prawosławną rodzinę cesarską kierownictwa ruchu socjalistycznego zaowocuje przekształceniem carskiej Rosji drogą legalną w państwo rozbudowanej opieki społecznej, oparte na przymusowej przynależności członków wszystkich warstw do odgórnie uformowanej struktury zrzeszeń zawodowych, gdzie rząd kontroluje gospodarkę, tron rozstrzyga spory pomiędzy kapitałem a światem pracy, zaś Cerkiew zostaje włączona w nowy ustrój jako jego duchowa podpora i dba o respektowanie w jego ramach zasad etyki chrześcijańskiej. Ustrój taki stanowiłby zaporę dla liberalnego, mieszczańskiego modelu społeczeństwa, już wtedy niosącego groźbę uniformizacji wszystkich wspólnot narodowych i politycznych – zagrożenie dla ich tradycyjnej tożsamości i unikatowych form kulturowych: Moje poczucie podpowiada mi, że słowiański, prawosławny car weźmie w swe ręce ruch socjalistyczny (tak jak Konstanty Wielki wziął ruch religijny) i z błogosławieństwem Cerkwi ustanowi socjalistyczną formę życia zamiast burżuazyjno-liberalnej. I ten socjalizm będzie nowym i bezwzględnym poddaństwem: wspólnotom, Kościołowi i Carowi.[9]Leontjew nazywał ów nowy ustrój po prostu monarchią socjalistyczną. W jej nowej postaci miała zostać zachowana substancja konserwatywnego ładu społeczno-politycznego.
   Niedługo po śmierci rosyjskiego reakcjonisty inną – nie tak radykalną, jak w jego przypadku – wizję konserwatywnego w swej istocie socjalizmu podniósł Francuz Maurice Barrès (1862-1923). W 1898 r., kandydując w wyborach do francuskiego parlamentu z ramienia Republikańskiego Komitetu Socjalistyczno-Nacjonalistycznego, ogłosił swój program wyborczy, zwany potem programem z Nancy. Domagał się w nim zaprowadzenia we Francji protekcjonizmu gospodarczego, ukierunkowanego na obronę tych grup zawodowych, które własnym trudem, z dnia na dzień mozolnie pomnażają bogactwo kraju swoich przodków: właścicieli gospodarstw rolnych, rzemieślników, drobnych przedsiębiorców i handlarzy. Państwo – twierdził – powinno wypowiedzieć wojnę transnarodowym spółkom opartym na anonimowej własności oraz reprezentującym je kosmopolitycznym wielkim domom towarowym, zamiast biernie przyglądać się, jak bezpowrotnie wycinają one z rynku małe sklepy i warsztaty. Barrès jako podstawowy cel polityki gospodarczej państwa wskazywał obronę mniejszej własności, pozostającej w rękach szerokich rzesz Francuzów, przed pochłonięciem przez anonimowe wielkie koncerny, a tym samym obronę tych szerokich warstw społecznych – niejako całego narodu – przed proletaryzacją. Postulował uruchomienie przez państwo kredytów dla rolników i wprowadzenie ulg podatkowych dla drobniejszych posiadaczy, zaś progresji podatkowej dla wielkiej własności. Oczekiwał także od niego względem rzemiosła – jako bardziej cywilizowanej i twórczej formy wytwórstwa – polityki preferencyjnej w stosunku do fabryk, gdzie ludzka praca zostaje poddana skrajnej dehumanizacji, a pracownicy zamieniają się w na pół mechaniczne ogniwa procesu zestandaryzowanej produkcji, jak również popierania przez państwo spółdzielni i spółek akcyjnych zakładanych przez rodzimych właścicieli, jako przeciwwagi dla penetrującego kraj z zewnątrz ponadnarodowego kapitału. Tak pojmowany socjalizm rozumiany był przede wszystkim jako społeczny i narodowy solidaryzm. Barrès odrzucał marksizm, który paradoksalnie tak samo, jak niby zwalczany przezeń liberalizm, dąży do zglajchszaltowania narodu, jego proletaryzacji, a wreszcie obrócenia w jedną zracjonalizowaną i zoptymalizowaną maszynę produkcyjną. Żądanie międzynarodowej współpracy „proletariuszy wszystkich krajów” w imię rzekomo wspólnych im interesów demaskował jako fikcję, przeciwstawną realnej jedności interesu, tworzonej przez uświęcone historią więzi narodowe. Potępiając marksistowską ideologię „walki klas” jako gloryfikację bratobójczych konfliktów między rodakami, postulował nałożenie specjalnego podatku na zatrudnianych we Francji robotników cudzoziemskich lub też przymusowe wydalenie ich poza granice. Taki socjalizm poprawny porządek rzeczy widzi w gospodarce organicznej, nie zaś mechanicznej, jak czyniła to większość zwolenników owej doktryny. Dobrego dowodu na to dostarcza projektowany przez Barrèsa model opieki społecznej: francuski myśliciel i polityk sugerował utworzenie osobnego ministerstwa opieki społecznej, które jednak miało się zajmować wyłącznie koordynowaniem prywatnych inicjatyw dobroczynnych jako najlepszego sposobu na materialne podniesienie ubogich (solidarność samego społeczeństwa), nie przewidywał natomiast wprowadzenia świadczeń socjalnych finansowanych przez państwo z podatków (mechanizm)[10]. Barrèsowski socjalizm stawiał więc sobie za zadanie obronę tradycyjnej postaci wspólnoty narodowej z jej wewnętrznym ludzkim bogactwem, organicznym rozwarstwieniem na zróżnicowane wzajemnie grupy i stany, zrośnięte w żyjącą całość – przed groźbą rozkładu w zatomizowaną, zuniformizowaną, bezkształtną masę. Groźbą niesioną z jednej strony przez liberalizm, z drugiej strony przez marksistowski komunizm, rzekomo przeciwstawne, lecz zapowiadające zbliżone konsekwencje.
   Zasadniczy cel socjalizmu Barrèsa pokrywał się tedy z fundamentalnymi celami myśli ekonomicznej najbardziej typowej dla konserwatystów, mianowicie dla korporacjonizmu[11]. Zdarzały się zresztą przypadki propagowania przez samych socjalistów rozwiązań charakterystycznych dla korporacjonizmu, takich jak zastąpienie parlamentu opanowanego przez partie polityczne izbą korporacyjną, gromadzącą reprezentacje poszczególnych grup zawodowych. W latach 1918-1919 znani działacze Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) związani z jej rewizjonistycznym skrzydłem, Max Cohen (1876-1963) i Julius Kaliski (1886-1935), próbowali przeforsować w łonie swojego stronnictwa projekt ustrojowy stworzenia w Niemczech złożonej z zawodów izby pracy, posiadającej uprawnienia parlamentu politycznego. Projekt ów spotkał się wówczas z oporem większości SPD, broniącej zasady upartyjnienia.[12]
   Konserwatywne koncepcje społeczno-ekonomiczne podnosiły także niektóre środowiska wewnątrz ruchu narodowych socjalistów, widząc w nich lepszą alternatywę dla totalitarnego etatyzmu oraz wspólnego komunizmowi i kapitalizmowi industrializmu, dominujących w ideologii (a od 1933 r. również w praktyce politycznej) tej partii. Do ich zwolenników należał początkowo przywódca Niemieckiego Frontu Pracy[13], Robert Ley (1890-1945). W kilku przemowach wygłoszonych wkrótce po objęciu rządów przez narodowych socjalistów przedstawił zarys planu zaprowadzenia w Niemczech ustroju korporacyjnego, opartego na stanowej organizacji społeczeństwa. Wyjaśniał, iż Stanem jest to, w czym człowiek zajmuje miejsce według swego zawodu, jako chemik, jako inżynier (…). Podstawowym elementem nowego porządku ekonomicznego powinien stać się zakład pracy, zaś zorganizowane stany zawodowe – otrzymać uprawnienia prawodawcze w zakresie prawa pracy: Komórką rozrodczą struktury stanowej musi być zakład, gdzie ludzie znają się wzajemnie bardzo dobrze. Regulacja warunków pracy i płacy jest przywilejem stanu. Ley postulował wręcz uzależnienie posiadania obywatelstwa Niemiec od sformalizowanego członkostwa w stanowej strukturze zawodowej, mówiąc: Obywatelstwo wiąże się z przynależnością do stanu.[14] Z analogicznymi dezyderatami występował na kongresie NSDAP w 1933 r. narodowo-socjalistyczny myśliciel ekonomiczny i podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki Gottfried Feder (1883-1941), domagając się przebudowy całokształtu niemieckiej gospodarki w duchu korporacjonizmu. Ich koncepcje szybko zostały ostro napiętnowane przez władze partii jako obce socjalizmowi, pod wpływem czego Ley dokonał samokrytyki i nie wracał więcej do swoich wcześniejszych poglądów.[15]
   Więcej szczęścia w promowaniu pod rządami narodowych socjalistów idei społeczno-ekonomicznych o konserwatywnym wydźwięku miał Richard Walther Darré (1895-1953). Jeszcze przed wstąpieniem (w 1930 r.) do partii narodowo-socjalistycznej zaczął formułować ideologię „chłopskości” (Bauerntum), eksponującą rolę chłopów-rolników jako rezerwuaru najlepszych sił i tradycji wspólnoty narodowej, warstwy, na której opiera swe istnienie każdy organizm społeczny. Darré na polu społeczno-gospodarczym stał przeto w opozycji do większości kierownictwa partii, zafascynowanego urbanizmem, wysokorozwiniętym przemysłem i owładniętego wizją forsownej modernizacji Niemiec. Przekonywał o potrzebie powrotu do bardziej zrównoważonego i naturalnego modelu społeczeństwa, ufundowanego na związku człowieka z ziemią. Ten ostatni sposób istnienia w epoce nowoczesnej najpełniej przechowała warstwa chłopska. Objąwszy w 1933 r. tekę ministra rolnictwa i wyżywienia, Darré projektował reformy mające przywrócić chłopstwu jako grupie społecznej prymat w życiu narodowym, ukierunkowane na uformowanie nowego stanu szlacheckiego czy też nowego ziemiaństwa, złożonego z rolników – dziedzicznych właścicieli gospodarstw (Erbbauer). Podstawę dla jego narodzin stworzyła przygotowana przez Darrégo ustawa o zagrodach dziedzicznych (Erbhofgesetz) z 29 września 1933 r. Nadawała ona wszystkim gospodarstwom chłopskim status zbliżony do dawnych ordynacji ziemskich, tj. wprowadzała zakaz ich zbywania bądź dzielenia przez potomków właściciela, gwarantując ich zachowanie w rękach rodziny w stanie niepodzielnym i nieuszczuplonym. Twórca ustawy w 1942 r. popadł w konflikt z partyjnymi władzami i w rezultacie został pozbawiony fotela ministerialnego[16].
   W niniejszym, z konieczności skrótowym, artykule, brak miejsca na szersze przypomnienie takich fenomenów, jak angielski „torysowski socjalizm” Michaela Sadlera (1780-1835), Richarda Oastlera (1789-1861) i Johna Ruskina (1819-1900)[17] albo myśl i działalność chrześcijańskich konserwatystów, którzy sami siebie uważali za socjalistów, jak założyciel angielskiej Ligi Socjalistycznej William Morris (1834-1896)[18] czy zwolennik przekazania opiekuńczych funkcji państwa opartym na obowiązkowym członkostwie korporacjom zawodowym René La Tour du Pin markiz Chambly de la Charce (1834-1924), ważnych dla opisu konserwatywnych nurtów w socjalizmie[19]. Próby łączenia elementów konserwatyzmu i socjalizmu zdarzały się również w Polsce; np. utworzony na Śląsku w 1933 r. Radykalny Ruch Uzdrowienia, ugrupowanie o charakterze zarazem katolickim i narodowo-socjalistycznym, do swojego programu włączył restaurację w Polsce monarchii, a dokładnie przekształcenie państwa polskiego w dziedziczną monarchię parlamentarną według wzorów duńskich i brytyjskich[20]. Odnotowawszy więc tylko ich istnienie, przejdźmy do obserwacji, iż dzisiejsi socjaliści o ile oponują jeszcze przeciw dyktatowi liberalnej doktryny „wolności” na płaszczyźnie ekonomicznej, o tyle bez zastrzeżeń zaakceptowali go na płaszczyźnie społecznej, obyczajowej i politycznej. Hałaśliwie wspierają wszystkie wymyślane kolejno „prawa i wolności”, „prawa człowieka i obywatela” oraz rozmaite inne prawno-polityczne instrumenty rozbijania społeczeństwa (jako pewnej ponadindywidualnej całości) przez „wolnościowy” indywidualizm na aspołeczne „jednostki”. Współczesny socjalizm, choć sam się do tego nie przyznaje, działa jak sojusznik liberalizmu, z jego atomizmem społecznym, który obiecuje przeobrażenie każdego w oryginalną i niepowtarzalną osobowość, a w rzeczywistości uniformizuje ludzi w amorficzne, nijakie masy, w kolektyw powielonego miliony razy „człowieka bez właściwości”. Tymczasem prawdziwa osobowość może rozkwitnąć wyłącznie jako część wspólnoty, dzięki zakorzenieniu w rzeczywistości przekraczającej ją samą. Sprzeczność pomiędzy indywidualizmem a osobowością doskonale wyraził amerykański reakcjonista Richard Malcolm Weaver (1910-1963): Osoba w swej definicji jest teomorficzna. Indywidualność wręcz przeciwnie – może być ekscentryczna lub perwersyjna. Indywidualizm, ze swą konotacją nieodpowiedzialności, jest wprost zaproszeniem do egoizmu (…). Osoba jednak jest owym małym prywatnym obszarem „ja”, w którym człowiek jest świadom swego powiązania zarówno z transcendencją, jak i z żyjącą wspólnotą. Jest on odrębnym naczyniem, której jednocześnie zawiera jakąś część uniwersalnej świadomości.[21] Rosyjski socjalista-narodnik Nikołaj Michajłowski (1842-1904) wskazywał, iż liberalny indywidualizm w swej istocie paraliżuje proces ubogacania osobowości, ponieważ podporządkowuje każdego człowieka systemowi maksymalnej produkcji. W konsekwencji śmierć indywiduum nigdzie nie jest tak zauważalna, jak w państwach anglosaskich – skrajnie zurbanizowanym i uprzemysłowionym mateczniku liberalizmu. Rozwojowi osobowości, zdaniem Michajłowskiego, sprzyja natomiast tryb życia związany z małymi wspólnotami, opartymi na przedkapitalistycznych formach gospodarczych, takich jak chłopska obszczina czy rzemieślniczy artel[22].
   Jeżeli socjalizm – zgodnie ze swą nazwą i pierwotnym programem – chce ocalić pierwiastek społeczny w człowieku przed zniszczeniem przez pierwiastek atomistyczno-indywidualny (egoistyczny), musi postawić sobie za cel ochronę i pogłębianie tego, co ludzi realnie spaja we wspólnoty: więzi narodowych, więzi religijnych, tradycji, zwyczajów, starego etosu pracy bazującego na pojęciu honoru zawodowego, wszystkiego, co wiąże poszczególne grupy społeczne w większą całość. Nie stanie się to możliwe bez odrzucenia modernistycznego obrazu społeczeństwa jako zbioru „jednostek” na rzecz ujęć bardziej holistycznych i organicznych. Socjalizm musi więc zwrócić się ku dobrze pojętemu konserwatyzmowi. Powstanie w Europie prawdziwie konserwatywnego nurtu w ruchu socjalistycznym, bądź konserwatywnych ugrupowań socjalistycznych (za które nie powinno się brać często na Zachodzie spotykanych socjalliberałów), mogłoby objawić pierwszą od dawna autentycznie nową jakość na jej scenie politycznej.
                                                                                                             Adam Danek
[1] Marek Pąkciński, Konserwatyzm na rozdrożu. „Młodzi konserwatyści” warszawscy wobec ideowych dylematów schyłku XIX wieku, Warszawa 1994, s. 10.
[2] Tamże.
[3] Ignacy Czuma, Podstawy romantyzmu prawniczego W. L. Jaworskiego, [w:] tenże, Absolutyzm ustrojowy. Wybór pism, red. Maciej Marszał, Kraków 2003, s. 317. Za konstytutywną cechę konserwatyzmu uznają „myślenie całościami” również współcześni polscy zachowawcy, np. Bogdan Szlachta, Polscy konserwatyści wobec ustroju politycznego do 1939 roku, Kraków 2000, s. 12-13.
[4] Ignacy Czuma, Podstawy romantyzmu prawniczego…, s. 317.
[5] Michał Bohun, Kontrrewolucja i pesymizm. Filozofia społeczna Konstantina Leontjewa, Kraków 2000, s. 264.
[6] Tamże, s. 271.
[7] Tamże, s. 270.
[8] Tamże, s. 267.
[9] Tamże.
[10] Jacek Bartyzel, „Umierać, ale powoli!” O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000, Kraków 2006, s. 458; Adam Wielomski, Nacjonalizm francuski 1886-1940. Geneza, przemiany i istota filozofii politycznej, Warszawa 2007, s. 230-238.
[11] Zob. Jacek Bartyzel, Korporacjonizm jako doktryna społeczna konserwatyzmu, „Pro Fide, Rege et Lege. Pismo Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego”, 2003, nr 4 (47), s. 11-18.
[12] Franz Leopold Neumann, Teoria ekonomiczna narodowego socjalizmu: mit państwa korporacyjnego, przeł. Janina Zawadzka, [w:] Jerzy W. Borejsza (red.), Faszyzmy europejskie (1922-1945) w oczach współczesnych i historyków, Warszawa 1979, s. 263.
[13] Deutsche Arbeitsfront – utworzona w Niemczech 10 maja 1933 r. jednolita państwowa organizacja zawodowa, zrzeszająca obowiązkowo zarówno pracowników, jak i pracodawców; miała zastąpić związki zawodowe, których działalność została zakazana.
[14] Franz Leopold Neumann, Teoria ekonomiczna narodowego…, s. 264.
[15] Tamże, s. 264-265.
[16] Mariusz Pawelec, Knut Hamsun – patriarcha konserwatywnej utopii, „Stańczyk. Pismo postkonserwatywne”, 2000, nr 1 (35), s. 63, 71-72.
[17] Bogdan Szlachta, Konserwatyzm, [w:] Krystyna Chojnicka (red.), Wiesław Kozub-Ciembroniewicz (red.), Doktryny polityczne XIX i XX wieku, Kraków 2000, s. 167-168; Jacek Bartyzel, „Umierać, ale powoli!”, s. 470. Zob. również: John Ruskin, Sztuka, społeczeństwo, wychowanie. Wybór pism, Wrocław 1977.
[18] Roger Scruton, Słownik myśli politycznej, przeł. Tomasz Bieroń, Poznań 2002, s. 226-227.
[19] Adam Wielomski, Nacjonalizm francuski 1886-1940, s. 231; Bogdan Szlachta, Konserwatyzm, s. 159.
[20] Olgierd Grott, Faszyści i narodowi socjaliści w Polsce, Kraków 2007, s. 190-193. Szerzej o Radykalnym Ruchu Uzdrowienia zob. tamże, s. 146-157, 162-172.
[21] Richard M. Weaver, Idee mają konsekwencje, przeł. Barbara Bubula, Kraków 1996, s. 180.
[22] Andrzej Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii. Struktura i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 2002, s. 440.
   
Za:  http://xportal.pl/?p=14592