„Dziś mamy w Europie nową wielką falę antysemityzmu, czasem zupełnie
jawnego, czasem takiego cichego, dyskretnego koncentrującego się na
atakach na państwo Izrael. Otóż pamiętajmy: Państwo Izrael jest, można
powiedzieć, przyczółkiem naszej kultury w tamtym świecie, świecie, z
którym musimy współpracować i powinniśmy dążyć do tego, by nasze sposoby
myślenia i nasze ideały się zbliżały”. Takie oto słowa padły z ust
prezesa rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego
podczas uroczystości pod synagogą w Białymstoku. Dla wielu nacjonalistów
nie są żadnym zaskoczeniem, umiłowanie w stosunku do żydostwa ze strony
neokonserwatystów (tzw. neokonserwatyzm nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem - przyp. Redakcji RCR) ze wspomnianej partii jest od dawna znane.
Nie oznacza jednak to, że należy tego typu skandaliczne wypowiedzi ignorować, a wręcz trzeba na nie donośnie odpowiadać. Próbuje się nam wmówić, że antysemityzmem jest krytyka państwa Izrael albo w ogóle jakakolwiek krytyka Żydów. Jeśli przyjmiemy taką definicję, to owszem, tak, jesteśmy antysemitami. I jesteśmy z tego dumni. Jesteśmy dumni z tego, że nie tolerujemy trwającego kilkadziesiąt lat ludobójstwa, rozstrzeliwania całych rodzin, wysiedlania, odpowiedzialności zbiorowej, prześladowania dziennikarzy i działaczy organizacji humanitarnych, zabójstw politycznych. Żydzi w tym konflikcie nie mają racji. Agresywnie przejęli te ziemię, przeprowadzając rzezie, które nam, Polakom mogą się kojarzyć wyłącznie z okrucieństwem Rzezi Wołyńskiej i nieprzerwanie wysiedlają zamieszkałych tam od setek lat Palestyńczyków. Nie jest przesadą, czy uproszczeniem, że państwo Izrael stosuje hitlerowskie doświadczenia na swoich ofiarach.
Kaczyński uważa Izrael za przyczółek naszej kultury. Owszem, jest to
część kultury liberalnej, a jej częścią są parady pederastów urządzane w
Tel-Awiwie (na szczęście nie zawsze przechodzą bez konsekwencji),
stawiania pomników Armii Czerwonej, jest to też część kultury Zachodu,
ale w najgorszym konsumpcyjnym tego słowa znaczeniu, czyli wszystko to, co główne nurty polityczne, w tym PiS tak bardzo kochają. Warto
wspomnieć, że to istnienie Izraela jest powodem destabilizacji Bliskiego
Wschodu, to za wspieranie przez USA Izraela samoloty wbiły się w wieże
WTC, to Izrael bombarduje wojska syryjskie walczące z Państwem
Islamskim, to Izrael grozi cały czas wojną Iranowi, na którego
terytorium przeprowadza akcje sabotażowe i morduje irańskich naukowców.
Nasze sposoby myślenia nie będą się do siebie zbliżać, nie, dopóki
dokonywane są zbrodnie na Palestyńczykach, które uważane są za „obronę
przed terrorystami”, dopóki w Izraelu edukacja historyczna opierać się
będzie na antypolonizmie i fałszowaniu historii, dopóki Żydzi będą
wspierać masową imigrację do Europy i dopóki będą zwalczać za wszelką
cenę nacjonalistów pragnących obronić swoją kulturę, tożsamość, rasę.
Usługiwanie Żydom i wysyłanie polskich żołnierzy na wojny na Bliskim
Wschodzie, za które odpowiedzialność ponosi Izrael, jest otwartą zdradą i
narażeniem przez pisowski rząd Polaków na niebezpieczeństwo i śmierć w
wyniku zamachów, które do tej pory miały miejsce wyłącznie na
zdemoralizowanym Zachodzie.
Nam, europejskim nacjonalistom bliżej jest duchowo i kulturowo do
bohaterów z Fatahu, Hamasu i Hezbollahu, którzy czynnie zwalczają
państwo, które nigdy nie powinno powstać. Wołaliśmy, wołamy i wołać
będziemy zgodnie: „Bomby na Izrael!”.
DD