Cytaty

INTEGRALNY RZYMSKI KATOLICYZM * NACJONALIZM INTEGRALNY * NARODOWY SOLIDARYZM * UNIWERSALIZM * REWOLUCJA KONSERWATYWNA * EUROPA WOLNYCH NARODÓW

PRZECIWKO KOMUNIZMOWI I KAPITALIZMOWI! ZA NARODOWYM SOLIDARYZMEM PAŃSTWA!

PORTAL PUBLICYSTYCZNY FRONTU REX - RNR

Codziennik internetowy (wydarzenia - relacje - artykuły)

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”

PRZEŁOM NARODOWY - jest to projekt polityczny łączący w sobie ideę hierarchiczną z myślą narodową w duchu rzymskiego katolicyzmu, dążący do zmiany obecnego Systemu politycznego w sposób radykalny i trwały

niedziela, 27 marca 2016

Prof. Karol Górski: Społeczny ustrój średniowiecza



Prof. Karol Górski – jeden z najwybitniejszych polskich historyków
SPOŁECZNY USTRÓJ ŚREDNIOWIECZA 

 

WSTĘP

 

A) POJĘCIE USTROJU ŚREDNIOWIECZNEGO

 

   Średniowiecze zrealizowało porządek, oparty na zasadach chrześcijańskich. Nie jest to realizacja jedyna, ani najlepsza — jest to realizacja, która przetrwała przez wieki, i dlatego zasługuje na szczególną uwagę. Właściwym ustrojem chrześcijańskim średniowiecza jest ustrój korporacyjny, a więc powstały w drugiej połowie tego długiego okresu, ustrój, który przetrwał średniowiecze i w schyłkowych swych formach doczekał rewolucji francuskiej i rewolucji przemysłowej angielskiej. Utarło się nazywać go ustrojem społecznym średniowiecza, dlatego, że porządek, który go poprzedzał, wyrósł z pierwiastków nie tylko chrześcijańskich; był adaptacją idei germańskich i celtyckich do chrześcijaństwa, ale nie powstał w całej pełni z doktryn kościoła.


B) USTRÓJ FEUDALNY.

 

Ustrojowi feudalnemu, który poprzedził korporacjonizm, należy się jednak kilka słów na wstępie tym więcej, że dziś narodowy socjalizm raczej do feudalizmu, niż do korporacjonizmu nawiązuje. Ustrój feudalny opierał się na zasadzie własności podzielonej, która da się pogodzić z chrześcijańskimi poglądami na własność, choć zasadniczo własność pełna, ale ograniczona przez obowiązki społeczne i obowiązki wobec Boga jest istotną doktryną Kościoła. Z ustrojem feudalnym potrafił Kościół zespolić szczytną zasadę obrony słabych, która tak piękne znajdowała realizacje — obok załamań i nadużyć. Zasada obrony słabych i uciśnionych stanowi jedną z podstawowych idei społecznych Kościoła. W starożytności znalazła ona swą realizację w pogańskim Rzymie wraz z instytucją trybunów, a później, w schyłkowych latach cesarstwa, w postaci urzędu »defensorów«. Defensorat jest jedną z dwóch form obrony przed uciskiem biurokracji: drugą jest parlamentaryzm, osłabiający w ogóle władzę wykonawczą. Średniowiecze realizowało zasadę obrony w trojaki sposób. W czasach frankońskich przez urząd »trybuna«, co na polski przetłumaczono jako »wojski«, przenosząc urząd ten do państwa Piastów; przez feudalną etykę, skrystalizowaną w rycerskich obyczajach; przez stanową organizację. Trzeba stwierdzić, że »trybunat« średniowieczny (i urząd wojskich w Polsce) nie podołał swym zadaniom, o ile możemy sądzić, tylko w części zdołał osłonić słabych. Gwarancja rycerskiego obyczaju była zbyt słabym hamulcem przeciw bezprawiom. Dopiero ustrój korporacyjny i stanowy późnego średniowiecza w sposób bardziej konkretny i realny przeprowadził ochronę słabszych w ramach społeczeństwa. Średniowieczny pluralizm, tak nieraz krytykowany ze stanowiska biurokracji nowożytnej, spełniał jednak swe zadania obrony słabszych. Dlatego szczególnie należy nazwać ustrój korporacyjny chrześcijańskim: zdołał on, choć w części i może nie doskonale, wprowadzić w życie jedną z podstawowych idei Ewangelii — sprawiedliwość wobec słabszych i pokrzywdzonych. To, jak sądzę, jest tytułem zasadniczym, tytułem głównym, który pozwala określać ustrój średniowieczny jako ustrój chrześcijański.

ZASADY USTROJU

 

Zasady ustroju średniowiecznego dadzą się sformułować w pięciu punktach, ujmujących główne idee, które starano się wówczas zrealizować. Są to: 1) personalizm, 2) zasada własności, 3) zasada słusznej płacy, 4) zasada stałości cen, 5) upaństwowienie pieniądza.

1. ZASADA PERSONALIZMU

 

Zasada personalizmu polega na tym, że ustrój średniowieczny zmierzał do zapewnienia warunków rozwoju wewnętrznego człowieka, do rozwoju jego osobowości, czyli zdolności panowania nad sobą i rządzenia sobą. Personalizm nie jest indywidualizmem, którego innym mianem jest liberalizm. Różnica między indywidualizmem a personalizmem polega na celu ostatecznym. Celem rozwoju osobowości człowieka jest zjednoczenie z Osobami Czystymi, bytującymi w Trójcy św. Celem ostatecznym indywidualizmu jest użycie, choćby bardzo subtelne i wyrafinowane. Stąd personalizm żąda poddania się prawom, indywidualizm — wyzwolenia z jarzma praw. Dla indywidualizmu treścią życia jest hedonizm, dla personalizmu — sięganie poprzez ascezę do zjednoczenia z Bóstwem w płaszczyźnie nadprzyrodzonej. Stąd między indywidualizmem, czyli liberalizmem a personalizmem zachodzi różnica zasadnicza, przepaść nieprzebyta1.

Personalizm jest starą tradycją myśli filozoficznej Kościoła, sięgając korzeniami swymi idei Osób Bożych. Sformułowany został jednak bardzo późno, gdyż dopiero w wieku XX, jako jedna z podstawowych zasad myśli katolickiej przez Jacąues Maritaina. Niemniej zasady personalizmu, choć taką nazwą nie obdarzone, były realizowane w średniowieczu i stanowiły cel istnienia całego porządku korporacyjnego. Chodziło o zapewnienie warunków życia uczciwego dla każdego człowieka. Można żyć uczciwie w każdych okolicznościach, ale czasem wymaga to heroizmu. Heroizm tworzy wielkość człowieka, ale jest rzadki. Jeżeli stawiamy wymogi heroizmu wszystkim ludziom, zaledwie mniejszość nań się zdobędzie w życiu powszednim, większość się załamie. Dlatego ustrój oparty na zasadach chrześcijańskich nie może stawiać wymogów heroizmu w życiu powszednim. Jest pewne minimum dobrobytu, który potrzebny jest do praktykowania cnoty. Mogą się bezeń obyć święci, ale święci nie stanowią większości. To też zadaniem ustroju społecznego jest dostarczenie warunków, umożliwiających życie uczciwe. To było zasadniczym, personalistycznym postulatem ustrojowym średniowiecza. Z niego wypływają jako wnioski wszystkie inne. Tu leży istota ducha średniowiecznego, który owiewał wszystkie instytucje i bez którego byłyby one tylko karykaturami. Stworzenie warunków rozwoju osobowości ludzkiej i popieranie go jest naczelną myślą korporacjonizmu średniowiecznego. Zrozumieć ją możemy, przeciwstawiając ją porządkowi nam współczesnemu, gdzie życie uczciwe wymaga heroizmu, pod wymogami którego załamują się masy.

2. WŁASNOŚĆ

 

Zasadą drugą była własność. Są trzy podstawowe argumenty za własnością prywatną. Pierwszy wysnuty jest z gospodarczych przesłanek i głosi, że człowiek lepiej gospodaruje na własnym, niż na cudzym, gospodarka indywidualna jest wydajniejsza od zbiorowej. Argument drugi wychodzi z założeń pracy. Praca jest obowiązkiem powszechnym, a nagrodą jej jest radość z wykonanego dzieła, radość niższego stopnia niż ta, która płynie z oglądania i tworzenia dzieł sztuki, ale wyższa od tej, która płynie z zabawy. Radość ta jest nagrodą przyrodzoną i dźwignią wszelkiej pracy. Ale dlatego, by zaistniała w całej pełni, musi istnieć warsztat indywidualny i indywidualna własność narzędzi. Robotnik w wielkiej fabryce nie widzi owoców swej pracy ani nie może odczuwać radości z dokonanego dzieła, chyba że rozbudza w sobie klasową dumę — klasową nienawiść. Ale na to potrzeba dyktatury proletariatu. Każda praca posiada w sobie pierwiastki artystyczne, dlatego, by zachowała swój artystyczny charakter, nadający jej godność prawdziwie ludzką, musi istnieć własność prywatna narzędzi i warsztaty indywidualne. Trzecim argumentem za własnością prywatną jest jej konieczność dla utrzymania rodziny. Rodzina nie może istnieć i rozwijać się tam, gdzie nie ma własności prywatnej. Przykład Sowietów jest wymownym tego dowodem Własność jest najlepszą, najpewniejszą podstawą dla rodziny. Stąd konieczność jej utrzymania i zachowania. Znaczenie własności jest tak wielkie, iż wskrzesiciele idei korporacyjnej, Papieże, rzucili hasło uwłaszczenia proletariatu. Hasło to często rozumiane błędnie, dało podstawę do pojmowania ustroju korporacyjnego jako drobno-mieszczańskiego. Jest to niesłuszne, celem ustroju korporacyjnego średniowiecza nie było używanie w oparciu o własność, a rozwój osobowości, dla którego własność jest tylko oparciem.

Zasada własności właśnie z tego powodu obciążona jest szeregiem społecznych serwitutów. Prawo własności nie jest pojmowane na sposób rzymski, jako prawo używania i nadużywania, ale tylko jako prawo użytkowania dla dobra całego społeczeństwa, i ulega zawieszeniu tam, gdzie wchodzi w konflikt z innym prawem, bardziej zasadniczym utrzymania życia ludzkiego.

3. SŁUSZNA PŁACA

 

Zasada trzecia to słuszna płaca. Płaca jest wynikiem prawa do utrzymania, nie tylko wynagrodzeniem za wykonaną pracę. Dochód bez pracy jest uprawniony, aczkolwiek ten, który go posiada, jest zobowiązany do pracy, ponieważ jest człowiekiem. Obowiązek pracy i prawo do utrzymania mogą istnieć osobno, aczkolwiek zwykle są połączone. To też zasady Malthus’a, który głosił, iż człowiek, który nie może znaleźć pracy, musi umrzeć, są obce chrześcijaństwu, Malthus mówi, iż dla bezrobotnego »nie ma nakrycia przy uczcie natury i powinien on się oddalić«. Średniowiecze nie znało tych zasad, prowadzących do samobójstwa z pobudek moralnych. Stąd płaca słuszna nie jest równowartością wykonanej pracy, ani pokryciem kosztów utrzymania, ale winna wystarczyć na utrzymanie rodziny, na rozrywkę i oszczędność. Średniowiecze nie odziedziczyło po starożytności pogardy dla pracy jako rzeczy sprzecznej z kontemplacją. Kontemplacja starożytnych była rozkoszą intelektu, nie miłowaniem Bóstwa. Stąd nie można było pogodzić rozmyślań mędrca z pracą robotnika. Chrześcijaństwo widziało w kontemplacji miłość Boga i dlatego godziło pracę z modlitwą. Co więcej, widziało w pracy środek wyjścia z siebie, udoskonalenia osobowości, której wrogiem jest zawsze subiektywizm. Ale znów średniowiecze nie pojmowało pracy tak, jak ją później rozumiał kalwinizm, który odrzuciwszy wszelką ascezę, w pracy ujrzał jedyną drogę opanowania siebie, a w sukcesie doczesnym znak wybraństwa Bożego, predestynacji do zbawienia. Stąd praca stała się ucieczką od życia i jego pokus, stała się wysiłkiem wyzwoleńczym ku nadczłowieczeństwu. Wesley mówił: »pracujcie jak najwięcej, oszczędzajcie jak najwięcej, dawajcie jak najwięcej«. Średniowieczu takie ujęcie było obce. Praca była środkiem ascezy, ale nie jedynym. Asceza ta wieść miała do kontemplacji, a na to potrzebny był czas wolny. Możność kontemplacji ma tylko ten, który wypoczął po pracy. Kalwinizm kontemplacji nie znał: dylemat człowieka zawierał się między pracą a zabawą, a ta w pojęciach purytańskich była zdrożną. Zarzuca się średniowieczu, iż nie wytworzyło mistyki pracy, pędu twórczego: sądzę, że niesłusznie. Ogromne katedry, wznoszone przy pomocy środków jakże technicznie ubogich, są wyraźnym wskaźnikiem napięcia twórczego ludzi, którym znany był czas wolny i znany odpoczynek.

Liberalizm nie wiele potrzebował zmieniać w kalwińskim poglądzie na pracę: tylko jedno słowo w Wesleyańskim powiedzeniu – »pracujcie jak najwięcej, oszczędzajcie jak najwięcej, pożyczajcie jak najwięcej« . Liberalizm wrogo odnosił się do miłosierdzia, czasem nawet go wzbraniał, zwykle uważał za zło konieczne. Jedynym racjonalnym sposobem dawania pieniędzy była dlań pożyczka na procent. Praca była dla liberałów obowiązkiem powszechnym, praca bez końca i bez wytchnienia, od której byli wolni ci, którzy urodzili się z przywilejem własności lub tę własność zdobyli. Praca dla liberałów, jak dla mędrców starożytnych, była przekleństwem, od którego uwalniało bogactwo. Nie uwalniało ono jednak od obowiązku troski o pomnożenie majątku.

Socjalizm później pracę gloryfikował, widząc w niej środek wyzwolenia ludzkości z nędzy, żądając od niej wysiłków heroicznych. Komuniści popierając stachanowców, i wprowadzając płace akordowe, zbliżają się do liberałów. I tu wyścig pracy, praca bez wytchnienia, bez przerwy, stanowiąca środek wyrwania ludzi z rodziny i przerobienia ich na obywateli nowego świata.

Nic tedy dziwnego, że średniowieczne ujęcie pracy, pozwalającej na wypoczynek, wynagrodzonej słuszną płacą, spotkało się z zarzutami. Korporacjonizm średniowieczny miał być ustrojem konsumpcyjnym, nie doceniającym znaczenia produkcji. Istotnie korporacjonizm średniowieczny dbał o utrzymanie dostatnie każdego w swoim stanie, o prawo do odpoczynku, o warunki sprzyjające konsumpcji. W ujęciu tym, w stopniu niemniejszym, niż w zacofaniu technicznym — leżała przyczyna, iż średniowiecze nie znało nadprodukcji. Dopiero ostatnie lata wykazały, że troska o konsumenta jest równie słuszną, jak o producenta2.

4. STAŁA I SŁUSZNA CENA

 

 Zasada stałości cen służyła również rozwojowi osobowości człowieka, gdyż nie sposób jest prowadzić życie skupione, pracę nad pogłębieniem siebie i wzbogaceniem swego życia wewnętrznego wśród ogólnej niepewności stosunków i chwiejności cen, na których wygrywają tylko nieliczni spekulanci. To też stałość cen była celem, do którego zmierzał ustrój korporacyjny, normując je poprzez korporacje. Ustalały one cenę słuszną, opartą na kalkulacji zysku umiarkowanego i starały się o zapewnienie stałości cen. Ceny te narzucane przez korporacje, które posiadały monopol w danym okręgu, mogłyby łatwo przerodzić się w ceny monopoliczne, nazbyt wysokie. Przeciwdziałać temu można było w sposób dwojaki. Przede wszystkim dla zapewnienia pewnej elastyczności i umożliwienia orientacji w sile nabywczej konsumenta ustanawiano jarmarki co roku lub co kilka miesięcy, na których nie obowiązywały ceny ustalane przez korporacje. Gdyby więc ceny były nadmiernie wysokie, konsumenci mogli wstrzymywać się od zakupów aż do jarmarków, na których cena kształtowała się na zasadzie prawa podaży i popytu. To samo odnosiło się do cen produktów rolnych, na które ustalano cenniki. Cenniki te ulegały zawieszeniu na cotygodniowych targach. Jeśli więc ceny te były zbyt niskie, rolnicy wstrzymywali się od przywozu artykułów spożywczych aż do targu. Ceny na produkty rolnicze ustalały wyjątkowo nie korporacje producentów, a władze miejskie, reprezentujące konsumentów. Było to jednak wyjątkiem: w innych dziedzinach produkcji ceny ustalane były przez korporacje producentów. Zasadniczo władze miejskie ingerowały tylko wówczas do zagadnień cenników, gdy zachodziła obawa utrzymywania nadmiernej ceny przez korporację. Ingerencja władz sięgać mogła aż do rozwiązania korporacji. W ten elastyczny sposób omijał korporacjonizm średniowieczny trudności i niebezpieczeństwa, płynące z monopolicznego stanowiska korporacji producentów, która dyktowała ceny. Trzeba dodać, że duch religijny, panujący w średniowieczu, był innym czynnikiem, hamującym egoizm. Tak np. w średniowieczu nie praktykowano ograniczania ilości warsztatów w danej korporacji dla pomnożenia zysku istniejących. Było to niezgodne z duchem całego ustroju, którego celem nie była maksymalna produkcyjność, ale jak najpowszechniejsza i najwszechstronniejsza konsumpcja.

Mimo starań o ustalenie cen, rosły one, choć bardzo powoli, w ciągu średniowiecza. Powolność tego zjawiska nie zmienia faktu, iż występowało ono wszędzie, a wiązało się z wzrostem ilości pieniądza, zawierającego coraz mniej kruszcu. Zjawisko wzrostu cen zaznaczyło się również w wiekach nowożytnych i to znacznie szybciej. Można je uznać za zjawisko stałe w dziejach ludzkości. Zasadniczo mając do wyboru powolny wzrost cen i powolny ich spadek, należy uznać za mniejsze zło wzrost cen. Przy spadku cen cierpią przede wszystkim producenci, którym zaczyna się nieopłacać wytwarzanie dóbr. Wówczas ilość dóbr, które są dostępne dla konsumenta, maleje i następuje istotne zubożenie kraju. Przy powolnym wzroście cen tracą ci, którzy oszczędzają w gotówce i składają kapitały na procent. Niewątpliwie oszczędność jest zjawiskiem dodatnim, ale w średniowiecznym ujęciu była ona pożyteczną, o ile nie dotyczyła pieniądza. Pieniądz powinien był być stale w obiegu. Kościół zachęcał ludzi do jałmużny, bogatym doradzał wydawanie pieniędzy na cele pożyteczne. Stąd bogacz średniowieczny był człowiekiem hojnym aż do rozrzutności (jak Mikołaj Wierzynek), gdy bogacz nowoczesny stara się żyć skąpo, by zachować jak najwięcej pieniędzy na udzielanie pożyczek. Pożyczki te dają mu nie tylko zysk, ale i władzę. Średniowieczna polityka była odmienna: wychodziła z założeń finansowania konsumpcji, zarówno Kościół przez swe rady, jak i państwo przez swą politykę pieniężną zachęcały do wydawania pieniędzy, zniechęcały zaś do gromadzenia oszczędności. Wydaje się również, iż państwu zasadniczo przysługuje moralne prawo regulowania także stopnia i sposobu gromadzenia oszczędności i że nie jest nadużyciem taka polityka, która zachęca do ich wydawania.

5. PIENIĄDZ W RĘKU PAŃSTWA

 

Zasada piąta — upaństwowienie pieniądza — wychodziła z założeń filozoficznych. Pieniądz wedle św. Tomasza powinien należeć wyłącznie do państwa, co znaczyło wówczas, iż prywatne mennice miały być zniesione. W przeciwieństwie do innych rodzajów własności, która należy do ludzi prywatnych, pieniądz i jego emisja stanowi prerogatywę państwa, przy tym pieniądz nigdy spod zwierzchniczej władzy państwa nie wychodzi, władza państwowa ma prawo dowolnie ustalać jego wartość, zmniejszając lub zwiększając zawartość kruszcu. Podkreśla przez to filozofia średniowieczna społeczny charakter pieniądza, przede wszystkim jako środka obiegowego. Pieniądz staje się miernikiem wartości względnym, miernikiem posiadający wartość tylko na krótki stosunkowo okres czasu.

Państwo ustalało więc wartość pieniądza, określając zawartość kruszcu. W gruncie rzeczy, wobec polityki stałości cen i bardzo powolnego wzrostu ilości kruszców, a szybszego produkcji, były tylko dwa wyjścia: albo deflacja, albo obniżanie zawartości kruszcu w pieniądzu, by zwiększyć jego ilość. Nieustanny przyrost ludności i wzrost produkcji — poza okresami klęsk — zmuszały państwo do interwencji. Polityka deflacyjna prowadzi do takich klęsk, iż monarchowie bez wahania »pogarszali« pieniądz, utrzymując w ten sposób i poziom produkcji, i konsumpcję. Taką właśnie politykę prowadził Kazimierz Wielki, który był niewątpliwie znakomitym gospodarzem, a ciągle »pogarszał« pieniądz. Politykę jego moglibyśmy porównać do umiarkowanej inflacji, której owocem była »Polska murowana«. Taką samą politykę, jeśli nie bardziej radykalną, prowadził współczesny Kazimierzowi Wielkiemu mistrz Winrych z Kniprody, znakomity również gospodarz, za którego czasów Prusy Krzyżackie przeszły okres najświetniejszego rozwoju gospodarczego.

W średniowieczu nie było narastania kapitałów w rękach jednostek. Nie było też narastania zysków z tworzenia pieniądza przez prywatnych (pieniądz kredytowy): cały dochód, płynący z bicia monety, przechodził w ręce państwa, które w ten sposób samo jedno czerpało z pieniądza zyski. Tam, gdzie trzeba było gromadzić znaczniejsze kapitały dla celów produkcyjnych, wkraczały korporacje, organizując owe przedsiębiorstwa na zasadach, pokrewnych spółdzielczości. Nie miały one przynosić zysku, a tylko pokrywać koszta własne. Zysk, osiągnięty z lepszych urządzeń przemysłowych (jak młyny), pozostawał w rękach wytwórców indywidualnych, gdyż członkowie korporacji, która założyła warsztat przemysłowy wspólnymi siłami, mogli produkować taniej. Tam, gdzie korporacje były zbyt słabe, inicjatywę zakładania takich większych warsztatów przemysłowych podejmowały miasta. I tu więc nie było kapitalizmu.

Narastanie kapitałów odbywa się najczęściej drogą pobierania odsetków od pożyczonych kapitałów. Średniowiecze znało tu dwa stanowiska zasadnicze, oba dopuszczalne i zgodne z nauką Kościoła. Jedno z nich zajmowali dominikanie, idąc za św. Tomaszem, drugie franciszkanie. Dominikanie stali na stanowisku, iż należy rozróżniać dwa sposoby pożyczania pieniędzy: na procent o stopie nieruchomej i procent o stopie ruchomej, w stosunku do zysków. Procent o stopie nieruchomej uznany został za lichwę, gdyż łatwo do niej prowadził, procent o stopie ruchomej, czyli udział w zyskach był całkowicie dopuszczalny. Przyczyną zasadniczą takiego stanowiska był pogląd, iż wszelkie naruszenie substancji majątku, względnie wszelkie naruszenie słusznego zysku dłużnika z tytułu odsetków jest lichwą. Pożyczka nie może naruszać ani niszczyć prawa własności, to też obrona przed lichwą miała charakter obrony prawa własności przed zamachami ze strony wierzycieli. Wierzyciel ma słuszne prawo do udziału w zyskach, choć nie do całego zysku. Nie ma jednak prawa do majątku dłużnika. Dlatego wszelki stały procent jest niebezpieczny wobec zmienionych warunków, może łatwo naruszyć substancję majątku lub słuszny zysk, potrzebny do utrzymania dłużnika. Nie można przewidzieć ani nieurodzajów, ani zmian koniunktury, dlatego należało wprowadzić taki system, któryby dawał wierzycielowi udział w zyskach, ale też i w stratach dłużnika. Wierzyciel w ten sposób zespalał się z przedsiębiorstwem, stawał się sam producentem, a nie stał na uboczu, ciągnąc jedynie zyski bez względu na sytuację warsztatu. To też Kościół, a za jego przykładem państwo surowo ścigało lichwiarzy, którzy dla otrzymania np. rozgrzeszenia musieli zwrócić zdobyte lichwą majątki. Jedynie Żydom wolno było trudnić się lichwą, a Kazimierz Wielki pozwolił im pobierać 108% rocznie. Żydom bowiem nie wolno było w myśl przepisów Starego Zakonu uprawiać lichwy wobec współwyznawców, wobec chrześcijan przepis ten nie obowiązywał.

Obok poglądów dominikańskich pełne obywatelstwo, a nawet przewagę w końcu XV w. uzyskały idee franciszkańskie. Franciszkanie uważali, że należy uczynić ustępstwo potrzebom życia gospodarczego i dopuścić niewielki procent, a ludzi biednych ratować z rąk lichwiarzy, udzielając im pożyczek bezpłatnych lub prawie bezpłatnych przez »banki pobożne« i »montes pietatis« (»góry zbożności«). Poglądy franciszkańskie zyskiwały coraz większe uznanie, a wreszcie, gdy państwa z końcem XV w. zaczęły dopuszczać lichwę także u chrześcijan, Kościół stanął na stanowisku franciszkańskim, dopuszczając pobieranie procentu stałego, wedle norm ustalanych przez państwo. Mimo to poglądy dominikańskie nie zostały uznane za błędne ani nie przestały oddziaływać na sumienia ludzkie.

II. CHARAKTERYSTYKA REALIZACJI USTROJU KORPORACYJNEGO ŚREDNIOWIECZA

 

1. KORPORACJE A PAŃSTWO

 

Korporacje średniowieczne były apolityczne, nie stanowiły instytucji państwowych — wyjątek stanowiła bodaj tylko Portugalia w końcu XIV w., gdzie król Jan powołał do rady 24 przedstawicieli zawodów. Nie były też przymusowe i dziedziczne. Można było przenosić się z jednej korporacji lokalnej do innej, można było przenosić się z jednego zawodu do drugiego. Inaczej było w korporacjach w państwie rzymskim u schyłku jego istnienia, kiedy to były one instytucjami państwowymi i miały charakter przymusowy. Współczesne korporacje włoskie tym się różnią od korporacyj średniowiecznych, iż mają charakter polityczny, a nie wyłącznie społeczno-gospodarczy. Korporacje średniowieczne nie brały udziału w rządach, chyba w rządach miastem. W polityce zasadniczo nie odgrywały roli. Nie były też korporacje identyczne ze stanami. Stany w okresie rozkwitu ustroju średniowiecznego nie były zamknięte, można się było przenosić ze stanu do stanu. Ustrój stanowy nie jest jednak identyczny z korporacyjnym i stanowi w stosunku do niego jedynie przypadłość. To też identyfikowanie stanów z korporacjami, jak to się po części dzieje w Niemczech, nie jest przenoszeniem pojęć średniowiecznych, a tworzeniem nowych form.

2. KORPORACJE A ŻYCIE GOSPODARCZE I SPOŁECZNE

 

Korporacje średniowieczne nie były też instytucjami ściśle gospodarczymi, gdyż łączyły w zakresie swego działania zadania gospodarcze i społeczne, jak opieka, zabawa, a także zadania religijne. To też były one czymś więcej niż syndykatami. Ustrój korporacyjny nie był, jak niektórzy mniemają, jedynie lepszą organizacją produkcji. Ujmowanie życia społecznego jako maszyny, którą należy tylko dobrze zbudować i nastawić, aby działała bez zarzutu, wywodzi się bodaj z kartezjuszowskich poglądów na człowieka. Nie lepsza czy najlepsza organizacja, a rozwój osobowości człowieka był celem zasadniczym organizacji korporacyjnej średniowiecza i dlatego elementy społeczne, moralne, religijne miały znaczenie tak wielkie w poszczególnych korporacjach. Można powiedzieć, iż miały one znaczenie zasadnicze, bardziej istotne dla funkcjonowania systemu od przepisów ściśle gospodarczych.

3. ZAGADNIENIE HIERARCHII

 

Ustrój korporacyjny nie był zbudowany po to, by zapewnić przewagę warstw wyższych i swobodne używanie ich bogactw. Nieraz podświadomie nawet jego zwolennicy widzą w ustroju korporacyjnym środek zahamowania walk społecznych i utrzymania porządku rzeczy, w którym przewaga społeczna pozostaje w ręku warstw uprzywilejowanych. Nie ulega wątpliwości, że ustrój korporacyjny utrzymywał hierarchię w obrębie korporacji, której rządy spoczywały w rękach właścicieli warsztatów. Jest to bodaj zjawisko konieczne, skoro korporacja miała decydować o szeregu zagadnień ściśle z produkcją związanych, jak ustalanie cen czy jakości produktów oraz rozdział kontyngentów. Produkcja wymaga hierarchii, opartej przede wszystkim na kompetencji i fachowości. Dlatego istotnie w korporacjach przewagę mieli producenci. Niemniej czeladnicy (czyli element robotniczy) posiadali własne organizacje, które walczyły o słuszną płacę i warunki pracy, a to nawet przy pomocy strajków. W ten sposób przewaga, uzyskana przez producentów w hierarchicznej organizacji korporacji, znajdowała swą przeciwwagę w odrębnych organizacjach pracowników. Nie ulega bowiem wątpliwości, że bez takiej równowagi korporacje stałyby się narzędziami ucisku. Dlatego też ustrój korporacyjny nie dawał bezwzględnej przewagi w ręce producentów: zasadniczą ideą ustroju średniowiecznego była równowaga warstw i stanów. Równowaga ta długo się utrzymała, dając mieszczanom bogactwo, szlachcie pierwszeństwo i honory, chłopom zamożność i spokojny żywot.

4. WSZECHSTANOWOŚĆ

 

Porządek średniowieczny realizował z dość dużym powodzeniem zasadę wszechstanowości ustroju, równowagi warstw pod nadzorem państwa. Wszelka przewaga jednego stanu była już naruszeniem jego zasad. Tak państwo szlacheckie w XVI, XVII i XVIII w. w Polsce, choć zachowało korporacje, choć wyznawało tę samą wiarę, co w średniowieczu, zwichnęło podstawową zasadę korporacyjnego ustroju — równowagę stanów. Poszedł za tym niewspółmiernie wielki udział szlachty w dochodzie, osiąganym z uprawy roli, a to na niekorzyść chłopów, poszło zakładanie przez szlachtę fabryczek, trudnienie się handlem. Później z uciskiem chłopów i ruiną miast od połowy XVII i w XVIII wieku przyszedł niepomierny wzrost fortun szlacheckich, używanych już na zbytki. Polska zatraciła ducha ustroju korporacyjnego, zmierzającego do rozwoju osobowości. Państwo o przewadze jednego stanu nie dawało równie pomyślnych warunków rozwoju osobowości, co państwo wszechstanowe. Przykład ten może oświetlić niektóre tendencje wśród katolików współczesnych, zmierzające do budowy robotniczego czy chłopskiego państwa katolickiego. Państwo takie cechowałaby przewaga tej czy innej warstwy, choć miałoby ono z ducha być katolickim.3 Niewątpliwie byłoby ono repliką państwa szlacheckiego z XVI-XVIII w., choć na inną modłę byłoby zbudowane. Sądzę, iż cel ustroju korporacyjnego — rozwój osobowości — da się osiągnąć najlepiej w ramach równowagi stanów tak, jak to miało miejsce w średniowieczu.

5.    BRAK POWSZECHNOŚCI

 

Korporacje średniowieczne nie obejmowały wszystkich gałęzi produkcji: rolnictwo było właściwie poza ich zasięgiem. Jedyny wpływ organizacji korporacyjnej, normującej produkcję, zauważyć można w planowości, jaka zachodziła przy podziale roli każdej wsi na trzy pola, w obrębie których gospodarz miał podzielony na trzy części swój grunt. Gospodarka w ramach trójpolówki była przymusowa, nie można było wyłamywać się z ogólnych ram. Ale na tej planowości kończy się organizacja rolnictwa. Ceny normują nie producenci, a konsumenci, więc rady miejskie, poza tym ingeruje państwo, wydając zakazy eksportu dla tych czy innych artykułów. Wynika stąd, iż ustrój korporacyjny, aby istnieć i rozwijać się, nie musi objąć wszystkich gałęzi produkcji. Wystarcza, aby objął ich część.

6.    PLANOWA GOSPODARKA

 

Planowość gospodarki, występująca w rolnictwie, zaznacza się bardzo wyraźnie i w przemyśle, i w handlu. Zamówienia dla nieznanego klienta, a więc na eksport, były przejmowane przez korporację, która rozdzielała je między warsztaty. Rozdział ten był o ile możności równomierny, aby uniknąć pokrzywdzenia tych warsztatów, którym groziłoby zamknięcie, a co za tym idzie, bezrobocie robotników. Występuje ta planowość w badaniu jakości towaru, przeznaczonego na masową sprzedaż i eksport, co było średniowiecznym surogatem standaryzacji. Innym przykładem planowości w przemyśle jest zakaz przyjmowania robotników ponad pewną normę, wykupowania surowca, werbowania klientów przez specjalną reklamę. Celem tych zarządzeń było utrzymanie w ruchu wszystkich warsztatów, a to dla zapobiegania bezrobociu. Jeżeli warsztat produkował towar lichy, to wedle zasad liberalnych musiałby zbankrutować. W ustroju średniowiecznym zapobiegała temu kontrola korporacji, do której mógł się odwołać poszkodowany klient. Rozdział kontyngentu, zakaz reklamy i inne przepisy mogły paraliżować wszelką inicjatywę, gdyby były sztywno stosowane. Przepisy o kontyngencie i cenie nie obowiązywały jednak przy zamówieniach indywidualnych. W ten sposób lepszy rzemieślnik czy cała grupa rzemieślników zorganizowana w korporacji lokalnej mogła wyrobić sobie specjalną markę, która umożliwiała im wzbogacenie się bez pociągania dla życia gospodarczego tych ujemnych skutków, jakie wiedzie za sobą wolna konkurencja. Zauważyć jednak trzeba, iż planowość gospodarki wypływa z działań samych korporacyj, a nie państwa. Państwo przemysłu nie ochraniało, może dlatego, iż był on już zorganizowany na zasadach monopolicznych. Istnieją dwa sposoby ochrony przemysłu krajowego: przez ochronę celną produkcji i przez organizację monopolów. Średniowiecze nie stosowało obrony przemysłu przez cła, zadawalając się monopolami produkcji korporacyjnej, natomiast planowa ingerencja państwa sięgała do organizacji handlu. Kraj był podzielony na okręgi przez wewnętrzne granice celne, stąd więc w zasadzie każde większe miasto miało swój okręg, w obrębie którego handel rozwijał się bez przeszkód, a przemysł znajdował swój naturalny rynek zbytu. Przez granice przechodziły w zasadzie niewielkie ilości towaru do innych okręgów, chyba iż jakość i cena pozwalały na konkurencję. Wolno jednak było obcym kupcom prowadzić tylko handel hurtowy. Konkurencja, zakazana między jednostkami, była dozwolona między korporacjami, wpływając w ten sposób na kształtowanie się cen, choć w mierze ograniczonej. Taka sama zasada ochrony przez cła istniała w stosunku do towarów zagranicznych, ale tylko w zastosowaniu do prawa składu. Prawo składu, udzielane z rzadka wielkim miastom, dawało im monopol na handel tranzytowy na pewnych szlakach. Przy pełnym prawie składu kupcy obcy musieli sprzedać cały swój towar miejscowym, albo go odwozili, przy częściowym prawie wystawiali przymusowo towar na sprzedaż na pewien czas po cenie przeciętnej. Równocześnie, centralizując zakup obcych towarów w rękach jednej grupy kupców, jednej korporacji kupieckiej, uniemożliwiano szerokie rozlewanie się towaru obcego po kraju. Z chwilą, gdy kupcy danego miasta nabywali cały towar obcy, niewątpliwie kierowali tak sprzedażą, by nie zrujnować rzemieślników swego miasta. W ten sposób, poprzez ochronę handlu, ochraniało państwo i przemysł. Planowość gospodarki państwowej zaznaczała się przede wszystkim w dziedzinie handlu, gdzie można wyraźnie śledzić myśl państwową w ciągu wieków średnich. Liberalna obojętność wobec państwa, wobec życia gospodarczego nie była znana w średniowieczu.

7. ROLA PAŃSTWA

 

Państwo zajmowało w średniowieczu stanowisko nadrzędne i dbało przede wszystkim o sprawiedliwy i harmonijny układ stosunków. Interwencje w polityce cen, planowa polityka celna, utrzymywanie równowagi między stanami ciążyło na państwie. Państwo nie brało na siebie wielu zadań, nie planowało wszystkiego, nie ustalało cen, nie kierowało eksportem. Przekazywało ono wielką część tych zadań społeczeństwu, zorganizowanemu w korporacjach. Państwo średniowieczne posiadało majątek i to bardzo znaczny, jednak nie prowadziło gospodarki we własnym zakresie, a majątki ziemskie i kopalnie w zasadzie wydzierżawiało. Nie prowadziło też przedsiębiorstw przemysłowych. Wyjątkowo w Polsce saliny wielickie były zorganizowane na sposób kapitalistyczny, a choć oddawano je w dzierżawę, czasem byli administratorzy państwowi. Państwo średniowieczne w zasadzie nie uprawiało etytatyzmu, nie występowało jako producent, zajmując stanowisko nadrzędne. Jedynie z emisji pieniądza czerpało ono zyski: emisja jednak produkcją nie jest.

8. PAŃSTWO KRZYŻACKIE

 

Wyjątek w średniowieczu stanowiło tylko państwo krzyżackie, które prowadziło gospodarkę we własnym zakresie i to na wielką skalę. Gospodarstwa rolne prowadzone były przez samych Krzyżaków, którzy zajmowali się hodowlą na wielką skalę. W dziedzinie przemysłu zakładali Krzyżacy wielkie warsztaty, jak młyny, osadzali pod zamkami rzemieślników, którzy konkurowali z cechami i rozbijali jedność organizacji korporacyjnej. Korzystając z posiadania władzy, nakazywali korzystanie ze swych warsztatów poddanym. Szczególniej jednak zaznaczył się etatyzm krzyżacki w dziedzinie handlu. Zakon od połowy XIV wieku zaczął prowadzić wielki handel eksportowy, a potem tranzytowy, wywożąc zboże i bursztyn, zebrane z podatków, ale także nabyte od poddanych. Krzyżacy, korzystając ze swego uprzywilejowanego stanowiska, zamykali wywóz zboża z kraju lub poszczególnych jego części, a potem nabywali je po niskich cenach i wywozili zagranicę z wielkim zyskiem. Polityka ta wywołała głębokie zniechęcenie poddanych, szczególnie miast. Etatyzm krzyżacki znajdował swój wyraz we wspaniałych budowlach, które Zakon wznosił. Zamki krzyżackie są dlatego tak imponujące ogromem, że służyły za mieszkanie dla braci, pełniących funkcje biurokratyczne, a także były spichrzami. Administracja krzyżacka była kosztowniejsza od polskiej i ciążyła bardzo krajowi, który uginał się pod ciężarem fiskalizmu. Co więcej, Krzyżacy pożyczali swym poddanym pieniądze i stali się największymi bankierami Prus. Państwu krzyżackiemu, opartemu na zasadach największego zysku, przeciwstawić należy państwo Kazimierza Wielkiego. Kazimierz nie konkurował ze swymi poddanymi, nie stawiał zysku za cel swej polityki. I on interweniował w życiu gospodarczym, jak w czasie głodu, gdy rozdawał zboże w zamian za pracę przy wznoszeniu budowli. Ale interwencja ta miała charakter pomocy doraźnej — zatrudnienia bezrobotnych i nie była konkurencją z poddanymi. Kazimierz Wielki dbał przede wszystkim o równowagę między stanami i wymiar sprawiedliwości. To też państwo jego rozwinęło się w mocarstwo. Państwo krzyżackie doprowadziło swą polityką, także gospodarczą, poddanych do takiej rozpaczy, iż chwycili za broń i poddali się Polsce. Państwo krzyżackie stanowiło wyjątek w średniowieczu. Zarówno własny zarząd majątków, jak próby rozwoju przemysłu etatystycznego (które hamował tylko niski poziom techniki), handel państwowy, biurokracja, kosztowne budowle, pożyczanie pieniędzy poddanym, były wyjątkami w średniowieczu. Średniowieczne państwo było instytucją nadrzędną w życiu społecznym. Ludwik św. nie był ani kupcem, ani rzemieślnikiem, ani bankierem, ani policjantem, strzegącym majątku poddanych. Był królem – wodzem, sędzią, obrońcą uciśnionych.4

III. FUNKCJE KORPORACJI

 

Z kolei przejść trzeba będzie do omówienia położenia poszczególnych gałęzi życia gospodarczego i w ogóle poszczególnych gałęzi korporacji w realizacji ustroju średniowiecznego.

1. FUNKCJE KORPORACJI PRZEMYSŁOWYCH

 

Korporacje przemysłowe obejmowały funkcje pięciu rodzajów: a) kontrola jakości produkcji, b) kontrola cen, c) rozdział kontyngentu, d) ustalenie warunków pracy, e) dostawy surowca.
1. Kontrola jakości wyprodukowanych artykułów prowadzona była przez specjalne komisje, jeśli chodziło o towar masowo produkowany. Standaryzacja nie dotyczyła, jak już wspomniano, zamówień specjalnych. W ten sposób otwierała się możność bogacenia się dla tych czy innych warsztatów, dla tych czy innych korporacji. Idea produkcji tylko dla zysku, cel produkcyjny był obcy ustrojowi średniowiecznemu i sprzeczny z nim. Pojawienie się jego prowadziło do upadku całego porządku, opartego na zasadzie personalizmu, a nie mamonizmu. Stąd rozbudzanie potrzeb, zachęta do zbytku, byle produkcja się rozwijała, były obce średniowieczu i przez przepisy korporacyjne zakazane. Stanowisku temu można zarzucić, iż nie dopuszczając do kapitalizacji prywatnej, uniemożliwiało rozwój techniki i produkcji. Zarzut ten jest o tyle niesłuszny, iż w płaszczyźnie pojęć średniowiecznych wielkie inwestycje przeprowadzać było winno państwo czy miasto albo korporacje wysiłkiem zbiorowym. Są późniejsze przykłady rozwoju przemysłu za inicjatywą państwa, jak we Francji w XVII wieku. Kapitalizacja prywatna nie była jedyną drogą, wiodącą do rozwoju gospodarczego kraju. Państwo średniowieczne okazywało zrozumienie dla wielkich przedsięwzięć gospodarczych, przerastających siły jednostek. Odkrycie drogi do Indii i odkrycie Ameryki były finansowane przez państwa średniowieczne. Zarzut, iż korporacjonizm średniowieczny tamował postęp produkcji, nie jest słuszny, gdyż postęp ten znacznie był łatwiejszy przy pomocy państwa niż w atmosferze liberalnej konkurencji, która, jak wykazały przykłady XIX w., nie sprzyja wynalazkom: przełomowe odkrycia były wprowadzane w życie przy pomocy drobnych oszczędności, a dopiero po ich realizacji interesował się nimi wielki kapitał.
2. Słuszną cenę ustalały korporacje, gdyż sąd jednostki, słuszny sąd, jest nader trudny, jeśli nie niemożliwy. Wskazano wszystkie zastrzeżenia, którymi średniowiecze nadawało ustrojowi korporacyjnemu elastyczność i giętkość, nie dopuszczając do wyzysku mas. Średniowieczny ustrój osiągał zamierzony cel drogą wielu skomplikowanych przepisów i instytucji. Niewątpliwie proste środki mają wyższość nad skomplikowanymi, jeśli prowadzą do celu. Lecz jeśli prostota ustroju liberalnego, opartego na kilku przejrzystych zasadach, doprowadziła w ciągu półtora wieku do niezliczonych konfliktów, załamań i klęsk, przekraczających dotychczasowe, znane z dziejów, to lepsze są środki skomplikowane i dobre od prostych, ale złych.
3. Rozdział kontyngentu i planowość gospodarki była inną cechą średniowiecznej organizacji przemysłu, która została wyżej kilkakrotnie poruszona. Troska o dostarczenie wszystkim pracy i środkow utrzymania była przewodnią myślą korporacjonizmu, która przynosi zaszczyt twórcom ówczesnego porządku. Zasada, iż nikogo nie wolno zdeptać, choćby dla celów najszlachetniej pojętych, zasada, że człowiek jest wyższy od produkcji i wyższy od pracy, którą wykonuje, wypływa z personalistycznych założeń doktryny katolickiej. Przyzwyczailiśmy się zbyt mało myśleć o losie mas, stojących często na skraju nędzy i dlatego zasada obrony stopy życiowej pracujących, tak istotna w średniowieczu, nie występuje dzisiaj z całą jasnością.
4. Normowanie warunków pracy odbywało się zarówno w ramach hierarchicznej organizacji korporacji, jak i poza nią, w układach między władzami korporacji a przedstawicielami związków czeladniczych. Opieka społeczna w ramach korporacji obejmowała przede wszystkim dostarczenie pracy przez utrzymanie w ruchu istniejących warsztatów. Następnie opiekowała się korporacja niekwalifikowanym robotnikiem i małoletnim uczniem. Przy zawieraniu umowy o pracę był obecny jej przedstawiciel, czas pracy i warunki jej były określone przez przepisy obowiązujące. Wreszcie pozwalały obyczaje średniowieczne na samodzielne zarobkowanie czeladnika przy pomocy narzędzi mistrza. Oznaczało to, iż robotnik miał prawo posługiwać się narzędziami, które należały do producenta i pracować na własny rachunek. W ten sposób otwierała się przed nim droga do wzbogacenia się, której dziś nie ma. Poza tym był to rodzaj udziału w zyskach, płynących z posiadania warsztatu pracy, choć ten postulat udziału w zyskach rozwiązany był w bardzo pierwotny i nieskomplikowany sposób, dostosowany do ówczesnych warunków technicznych. Robotnik mógł przechodzić w szeregi producentów. Tkwiła w tym premia dla zdolności i pracowitości, której dzisiejszy porządek nie może udzielić. Korporacjonizm realizował istotny postulat demokratyczny, pozwalając na podnoszenie się po szczeblach drabiny społecznej także w dziedzinie życia gospodarczego, czego system kapitalistyczny nie może zapewnić. Płace ustalane były albo na podstawie umów indywidualnych, albo zbiorowych, przy czym czasem dochodziło do strajków, urządzanych przez związki zawodowe, które ogłaszały też bojkot mistrzów, łamiących postanowienia umowy. W Polsce średniowiecznej tak gwałtownych starć prawie nie było. Na ogół elastyczność organizacji średniowiecznej i duch religijny, jaki ją ożywiał, umożliwiały rychłe rozwiązanie konfliktów między organizacjami robotników a korporacjami, które stawały się w pewnych chwilach organizacjami producentów. Obecność robotnika w korporacji, do której należał bez względu na to, czy był poza tym członkiem związku robotniczego, wiązała go z zawodem, tworząc atmosferę solidaryzmu. Walki społeczne należały do wyjątków i na ogół miały przebieg spokojny.
5. Piąta funkcja korporacji dotyczyła ułatwień dla produkcji przez dostarczanie surowców i rozdział ich między producentów, a także przez zakładanie wspólnymi siłami kosztownych warsztatów pracy. Wspomniano już, iż były to zasady spółdzielczości, które umożliwiały gromadzenie wielkich kapitałów tam, gdzie ich jednostka dostarczyć nie mogła. Czasem korporacja prowadziła do zorganizowanej samopomocy, jak w gwarectwie olkuskim, gdzie drobne przedsiębiorstwa górnicze zjednoczyły się dla odwodnienia kopalni i zapewnienia bezpieczeństwa produkcji. Spółka obliczona na zysk była w średniowieczu rzadkością. Zasadniczym typem był warsztat indywidualny, obciążający pełną odpowiedzialnością tego, który nim kierował. Zasady spółek akcyjnych, w których jednym z momentów istotnych jest anonimowość przedsiębiorstwa i brak odpowiedzialności, także moralnej, ze strony właścicieli, nie odpowiadałyby ideałom średniowiecza, które kładły wielki nacisk na osobiste kierownictwo i osobisty udział w produkcji, a wraz z tym na odpowiedzialność właściciela. Odpowiedzialność ta obarczała producenta zarówno za samą produkcję, jak i za stosunek do pracowników. Spółki, jeśli były, organizowały się na zasadzie jawności.

2. HANDEL I JEGO ORGANIZACJA

 

Handel zorganizowany był na zasadach korporacyjnych, przy czym korporacje kupieckie albo tworzyły osobne gildie, albo związane były z władzami miejskimi. Ponieważ w radach miejskich zasiadali w zasadzie kupcy i uzupełniali drogą kooptacji swe grono, rady miejskie dbały przede wszystkim o interesy handlu i uzyskiwały dlań ulgi i przywileje. Kupiectwo w radach miejskich reprezentowali hurtownicy, poza tym kramarze i budnicy tworzyli własne korporacje. Monopol handlu znajdował się w rękach tych korporacji, podobnie jak transport w rękach korporacji furmanów. One normowały ceny, oznaczały jakość towarów, miary i wagi. Kontrola cen towarów artykułów spożywczych i miar oraz wag należała do miast. Nie ulega wątpliwości, iż takie monopoliczne stanowisko wraz z przywilejami, płynącymi w niektórych miastach z prawa składu, prowadzić mogły do nadużyć. Wówczas wkraczało państwo, wydając przez swe organa odpowiednie cenniki. Jest to źródło cenników wydawanych przez wojewodów, które zrazu oparte na zasadach sprawiedliwości, w XVIII w. stały się przyczyną upadku przemysłu w miastach polskich. Innym nadużyciem, z którym walczył korporacjonizm, było zbyteczne pośrednictwo. Było ono zakazane przy towarach spożywczych, gdzie handel mógł się odbywać tylko między producentami a przemysłowcami (żelazo, sierść w niektórych miastach). Pośrednictwo było uprawnione przy handlu towarami, sprowadzanymi z daleka i tu często powstawały spółki kupieckie, szczególnie wówczas, gdy zachodziło większe ryzyko. W spółkach średniowiecznych odróżniano majątek włożony do spółki i majątek własny, odpowiedzialność obejmowała majątek włożony do spółki. Zysk wypłacono w zależności od wpłaconych udziałów. Osoby udziałowców były, jak już wspomniano, powszechnie i publicznie znane. Nie było swobody sprzedawania udziałów osobom trzecim, przez co nie istniała możność spekulacji i gry giełdowej, tak charakterystycznej dla epoki liberalizmu. Udziały podlegały prawu pierwokupu ze strony członków spółki, względnie trzeba było ich zgody na sprzedaż osobom trzecim. Nie było akcji uprzywilejowanych, a każdy członek spółki miał zapewne głos równy innym, niezależnie od włożonej sumy. Z personalistycznej zasady ustroju płynie wniosek, że osoby, a nie włożony pieniądz musiały mieć głos decydujący. Udziałowcy mieli obowiązek pracy w przedsiębiorstwach, które do nich należały. Nie było tedy rentierów, żyjących z dochodu, wypracowanego przez innych. Zachodził osobisty związek między producentem a jego warsztatem, związek o wiele ściślejszy niż dziś, gdy właściciel w spółkach akcyjnych nie wkłada swej pracy w rozwój warsztatu i najczęściej go nie widział. Długoletnia praca w danym przedsiębiorstwie dawała prawo do uzyskania udziałów. W ten sposób praca wiązała się z własnością z jednej strony przez udział w zarządzie i pracę udziałowców, z drugiej strony przez uwłaszczanie długoletnich pracowników. W taki sposób w średniowieczu rozwiązywano gromadzenie wielkich kapitałów i podział ryzyka, godząc to z zasadami społecznymi, które były inne niż w kapitalistycznym porządku wieków nowoczesnych. Zaznaczyć należy, iż jeśli spółki chrześcijan miały charakter wyjątkowy nawet w handlu, były one nader częstym zjawiskiem u Żydów. Jednak organizacja spółek żydowskich nie jest bliżej znana, choć zasługuje na porównanie z jednej strony ze spółkami średniowiecznymi kupców chrześcijańskich, z drugiej strony ze spółkami epoki liberalizmu, opartymi na zasadach przewagi pieniądza nad osobą, anonimowości i rentierstwa.

3. INNE DZIEDZINY ŻYCIA GOSPODARCZEGO

 

Korporacje były instytucjami, które obejmowały zarówno przemysł i handel, jak i inne dziedziny życia społecznego. Nie pokrywały się one z organizacją stanową, która obejmuje większe grupy ludności, wyposażone w szczególne prawa. O korporacyjnych cechach organizacji wiejskiej była już mowa. Szlachta organizowała się na zasadach korporacyjnych tylko tam, gdzie zaciągała się w służbę do wojsk najemnych. Organizacja wojsk zaciężnych, która znała mistrzów (rotmistrzów), towarzyszów (czyli czeladników) i służbę, wzorowana była w istocie na korporacjach średniowiecznych, a wojnę traktowano jako zajęcie zarobkowe. Służyli rycerze i inni zaciężni tylko tak długo, jak im płacono, przysięgi wierności nie składali, wystarczał honor wojskowy. Korporacji finansowych nie było, gdyż lichwa była zwalczana. Lombardowie i Żydzi, którzy się nią trudnili, nie byli korporacją. Natomiast obronę wierzyciela przed nieuczciwym dłużnikiem obejmowało prawo. Istotną formą zabezpieczenia był zastaw, później zapis w księgach. Zastaw, z którego dochody czerpał wierzyciel, a suma zapisana nie ulegała przy tym zmniejszeniu, należał już do kategorii lichwy. Możni w Polsce stosowali go masowo w XV i XVI wieku, biorąc za pożyczki w zastaw dobra królewskie, a w ten sposób lichwa stawała się źródłem wielkich fortun, głównie na Rusi i na Podolu. Raz po raz monarchowie próbowali zrzucić jarzmo tych lichwiarskich praktyk, przeprowadzając rewizję tytułów posiadania i częściowy wykup dóbr koronnych. Renta nie była w istocie lichwą, a udziałem w zyskach, który ustawał z chwilą, gdy objekt, na którym renta była zapisana, ulegał zniszczeniu. Tak samo dozwoloną była forma zastawu do wykupienia, »na wyderkaf«, stosowana w miastach. Dłużnika broniły przepisy, zakazujące lichwy, a także Kościół, który zakładał »Góry zbożności« i »Banki pobożne« oraz nakazywał lichwiarzom zwrot nieprawnie nabytych dóbr jako warunek rozgrzeszenia na spowiedzi.

4. KORPORACJE OŚWIATOWE

 

Obok korporacji, związanych z życiem gospodarczym, były inne: oświatowe i narodowościowe. Korporacje oświatowe to uniwersytety. Ustrój korporacyjny studiów naukowych przetrwał od średniowiecza do czasów obecnych, stanowiąc najlepszą gwarancję rozwoju nauki oraz jej bezstronności. Korporacje uniwersyteckie, w skład których wchodzili zarówno profesorowie, jak i uczniowie, znały kolejne zmiany przedmiotu studiów. Profesorowie na wydziale sztuk wyzwolonych studiowali jeszcze teologię, przebywszy poprzednio studia prawnicze lub medyczne. Tu, na teologii był kres nauki i najhojniej uposażone katedry. Korporacje naukowe średniowiecza utrzymały jednolitość myśli filozoficznej i jednolitość kształcenia elity umysłowej, nadając niewątpliwie cechy trwałości kulturze średniowiecznej, na której opierał się ustrój korporacyjny. Studenci zorganizowani byli w samorządne nacje, a w niektórych uniwersytetach sami wybierali rektorów (Włochy), podczas gdy we Francji obierali ich profesorowie.

5. KORPORACJE NARODOWOŚCIOWE

 

Sprawy narodościowe nie były tak ostro zarysowane, jak w czasach dzisiejszych. Od schyłku XVIII w. rozwija się w Europie prąd nacjonalistyczny, połączony z próbami wynarodowienia ludności, mówiącej innym językiem. Próby te na ogół zawiodły: udało się czasem przesunąć granicę językową o kilka czy kilkanaście kilometrów, natomiast lud uciskany rozbudzał w sobie takie siły ducha i taką organizację gospodarczą, iż dalsze usiłowania ze strony państwa nie dawały wyników. Liberalizm zrazu był zupełnie bierny i bezsilny wobec ucisku narodowościowego. Dopiero po wojnie koła liberalne wysunęły zasadę samookreślenia narodów, a poza tym prawa narodowe mniejszości, pojęte ściśle indywidualistycznie. System ten, połączony z kompromisowymi żądaniami autonomii, godził w całość i suwerenność państw, granice nie mogły być idealne i nie zaspakajały dążeń narodowości, a z drugiej strony dążenie do niepodległości nawet małych grup stało się powszechne. Stąd system liberalny rozwiązywania spraw mniejszościowych stał się źródłem nowych powikłań i niepokojów w Europie. Średniowiecze rozwiązywało trudności narodowościowe w innej płaszczyźnie. Ani przymusowa unifikacja, ani autonomia terytorialna nie były znane i stosowane. Nie mogąc wszystkim dać niepodległości, państwo średniowieczne stosowało szeroko samorząd grup narodowościowych. Obejmował ten samorząd prawo używania swego języka, swego systemu prawnego, wyznawania religii w ramach samorządu lokalnego. Cudzoziemcy we wsi czy mieście stanowili odrębną gminę, to samo stosowano wobec mniejszości. Gmina ta zachowywała odrębność tak długo, jak chciała. W ten sposób nie naruszając jedności państwa, zaspakajano rewindykacje narodowe. Nie było jednak korporacyj, obejmujących całą mniejszość danego języka w całym kraju: istniały tylko lokalne korporacje, dość silne, by bronić swych praw, zbyt słabe, by szkodzić państwu. Jedynie Żydzi wykształcili w okresie nowożytnym w Polsce organizację, obejmującą całą mniejszość z odrębnymi sejmami. Samorząd tej korporacji znajdował się pod nadzorem państwa. Był to wyjątek. Regułą były korporacje lokalne, równoznaczne z gminami samorządu terytorialnego. Sprawa języka urzędowego nie stanowiła trudności: była nią łacina, obok tego dopuszczany był język polski, ruski czy niemiecki (przez czas długi w Prusach Królewskich i Inflantach). Mniej tolerancyjna od Polski była Litwa przed unią, która narzucała język ruski jako urzędowy. Jednak i tu grupy wyznaniowe i narodowe, jak Karaimi, Tatarzy cieszyli się szerokim samorządem. Język litewski nigdy urzędowym nie był. Krzyżackie państwo było również mniej od Polski tolerancyjne. Istniały tu co prawda narodowościowe prawa dla Polaków czy Prusaków, ale język urzędowy był niemiecki, niemieckie prawo miało przewagę w państwie. Chociaż więc Zakon żadnej polityki wynaradawiającej nie prowadził, niemczyzna zajmowała stanowisko uprzywilejowane. Sprawy języka w szkołach nie były przedmiotem sporów, gdyż językiem nauczania była łacina. Chodziło jednak czasem o język, używany przy nauce »autorów« łacińskich. W Prusach Królewskich Niemcy domagali się w końcu XV w. utrzymania niemieckiego charakteru szkoły katedralnej warmińskiej, gdyż chełmińska została spolszczona (przez biskupa Wincentego Kiełbasę). Chodzić tu mogło tylko o nauczycieli i język nauczania w początkach, gdyż poza tym uczono się wyłącznie po łacinie. Język polski czy niemiecki mogły odgrywać tylko rolę pomocniczą. Jeśli więc były czasem walki narodowościowe, to grały one w średniowieczu rolę niewielką. Żywioł niemiecki w końcu XV wieku wyprzedzał w poczuciu swej narodowej odrębności Polaków. Przynajmniej tak było w Prusach Królewskich pod rządami polskimi, gdzie nawet wprowadzano prawa wyjątkowe przeciw Polakom po miastach, podległych władzy króla polskiego. Był to okres, gdy w przeddzień rewolucji religijnej XVI w. poczucie narodowe i walki narodowościowe wszędzie przybierały na sile. Walki takie były wyjątkiem w średniowieczu, którego świat duchowy nie znał pojęć nacjonalizmu.

6. KOŚCIÓŁ I JEGO ROLA

 

Kościół zajmował w organizacji korporacyjnej miejsce bardzo istotne. Cała organizacja Kościoła była wyraźnie korporacyjna. Zarówno biskupstwa stanowiły korporacje terytorialne, jak zakony — korporacje wyjęte z samorządu terytorialnego Kościoła. Zdaje się, iż Kościół niejedno zaczerpnął z ustroju korporacyjnego starożytności, wiążąc w ten sposób dwie epoki dziejów ludzkości. Pod wpływem Kościoła państwo zrealizowało i utrzymywało ustrój średniowieczny, broniąc go przed wrogiem wewnętrznym — lichwą i dbając o równowagę stanów. Wpływ Kościoła na życie międzynarodowe, wyrażający się w poszanowaniu pewnych zasad etycznych, o wiele szerzej stosowanych niż dzisiaj, zmniejszał niebezpieczeństwo wojen i umożliwiał mniejsze obciążenie obywateli. Kościół też prowadził całą działalność oświatową, odciążając państwo. Były to oczywiście formy związane z czasem, z epoką dziejów, formy, które bodaj nigdy powrócić nie mogą. Jeśli można myśleć o realizacji korporacjonizmu w epoce nowoczesnej, to rola Kościoła zarysowuje się o wiele prościej i głębiej: wpływ intelektualny i moralny na życie społeczne, apostolstwo prawdy i miłości, sięgające całego społeczeństwa od głębi do szczytów.

7. OCENA USTROJU KORPORACYJNEGO ŚREDNIOWIECZA

 

Ustrój korporacyjny średniowiecza nie był prosty, nie wyrastał z jednej zasady, jak liberalny. Był skomplikowany, bo usiłował pogodzić wolność gospodarczą i planową organizację, inicjatywę jednostki i dobro społeczeństwa, prawa robotnicze i hierarchię w produkcji, prawa konsumenta i słuszny zysk wytwórcy. Tą drogą równoważył sprzeczności, tworzył luki i elastyczne alternatywy, by osiągnąć cel wielki, jakże wspaniały: jak największy stopień sprawiedliwości w ustroju społecznym. Trwał ten porządek w rozkwicie przez trzy wieki, gdy liberalizm ma za sobą półtora wieku istnienia i już się przeżywa. Był ustrój korporacyjny, mimo różnorakich przeszkód, podstawą życia, fundamentem dobrobytu, skromnego może, ale równomiernie rozłożonego. Był podstawą pokoju społecznego, bez którego nie może być pokoju między narodami. Nie wymagał heroizmu, by pozostać uczciwym w życiu codziennym. Był moralnie zdrowy.

IV. UPADEK USTROJU KORPORACYJNEGO

 

Dwie są zasadnicze przyczyny upadku ustroju korporacyjnego, który przeciągnął się przez dalsze trzy wieki.5 Pierwsza z nich jest światopoglądowa i moralna, druga ekonomiczno-społeczna. Z jednej strony przyczyną była reformacja, z drugiej rozwój kapitalizmu. Dwa te zjawiska wzajemnie na siebie oddziaływały, by wreszcie wydać porządek nowy — liberalny i kapitalistyczny świat wieku XIX i XX.

1. REFORMACJA

 

Reformacja zachwiała wszystkimi podstawami światopoglądu średniowiecznego, lecz nie zawsze je odrzuciła. Luter po pewnych wahaniach potępił lichwę w ostrzejszych formach niż to czyniło średniowiecze. Toteż do końca XVII wieku w krajach luterańskich lichwa była zwalczana, uważano ją za grzech. Inaczej Kalwin: uprawnił on wszelkie pobieranie odsetków. W ten sposób otworzyły się dla ludności krajów kalwińskich nowe możliwości gospodarcze, zamknięte przed wyznawcami innych odłamów chrześcijańskich. Skoro dla kalwinów praca była jedyną i zasadniczą formą ascezy, oszczędzanie sposobem unikania świata i jego pokus — pożyczanie pieniędzy stało się koniecznością. Toteż rychło kraje kalwińskie stały się ośrodkami kapitalizmu. Temu właśnie należy przypisać fakt, iż wyprzedziły one resztę Europy. Nie jest słusznym pogląd, jakoby kraje protestanckie dlatego wyprzedziły kraje katolickie, iż były protestanckie. Luteranizm, tak samo jak katolicyzm zwalczał lichwę i pobieranie odsetków, co właśnie prowadziło do nagromadzenia kapitału i powstawania kapitalizmu. Wielki rozkwit kapitalizmu w Holandii, bogactwo również kalwińskiej Szwajcarii, purytańskiej Anglii mają swe źródło w zasadach nauki Kalwina, który pozwolił pobierać procent. Inne kraje protestanckie nie nadążały za nimi: Niemcy i Szwecja były biedne, w Rzeszy upadek gospodarczy cechował schyłek XVI w. i początki w. XVII, czasy przed wojnami religijnymi. Bogactwo Danii luterańskiej płynęło z cła sundzkiego, pobieranego w cieśninach, a nie z kapitalizmu. Faktem jest tedy, że kraje kalwińskie zaczęły wyprzedzać inne w nagromadzeniu kapitałów. Kraje katolickie pozostawały za nimi w tyle. Jedynie Francja im dorównywała, gdyż tu państwo wzięło w swoje ręce inicjatywę rozwoju gospodarczego. Kościół zajmował wobec sprawy pobierania procentów na ogół stanowisko negatywne. W Polsce w XVII wieku pożyczanie na procent uchodziło za rzecz nieuczciwą. Uprawiali pożyczanie na procent i lichwę pracowici i pobożni arianie, to też nienawiść do nich była powszechną i przyczyniła się niemało do ich wypędzenia: wszyscy dłużnicy domagali się wygnania ich z kraju, oczywiście nie myśląc oddawać długów. Żydzi postępowali roztropniej: sami pożyczali pieniądze od chrześcijan i obracali nimi. Toteż, gdy po wojnach szwedzkich podniosły się głosy za ich wygnaniem, znaleźli możnych protektorów wśród swych wierzycieli, między którymi nie brakło zakonów i kapituł, które całym synagogom i poszczególnym Żydom powierzały swe kapitały. Stanowisko Kościoła wobec sprawy procentów przetrwało jednak bez zmian do początków XIX wieku, kiedy Stolica Apostolska wydała zarządzenie, iż pożyczający na procent dozwolony przez państwo »non sunt inquietandi«. Nie było to zasadnicze rozstrzygnięcie sprawy, a tylko jej zawieszenie.

2. MAMONIZM I JEGO ISTOTA

 

Ale tymczasem w umysłowości europejskiej coraz większy, wreszcie dominujący wpływ zdobywał motyw zysku. Kult produkcji dla produkcji, zysku dla zysku jest wynikiem instynktów odwiecznie ludzkich, ale w średniowieczu był on zwalczany przez Kościół. Jeśli byli chciwcy, a byli na pewno, to zdawali sobie sprawę, iż ulegają namiętności i nie pełnią aktów cnoty. Natomiast od reformacji oszczędność dla kalwinów stała się cnotą, chciwość przestała z wolna być występkiem. Poglądy takie rozszerzały się na wszystkie społeczeństwa w stopniu mniejszym lub większym, a teoretycy liberalizmu dali im później uzasadnienie naukowe. Tak powstał mamonizm, czyli kult zysku, produkcji dla produkcji, który stanowi tę cechę dzisiejszego ustroju, którą szczególnie potępia Kościół. W wiekach nowoczesnych z wolna rosło owo nastawienie umysłów, które w całej pełni rozwinęło się w XIX wieku, zastępując zasady personalizmu kultem mamony. Nie rozwój osobowości, a postęp gospodarczy, nie pogłębienie wewnętrzne, a bogactwo, nie rząd nad sobą, a rządy nad społeczeństwem przez pieniądz stały się dążeniami ludzkości. Mamonizin, który zastąpił najważniejsze zasady korporacjonizmu po części jeszcze za życia i podczas istnienia dawnych form, zabił ducha ustroju korporacyjnego. To, co pozostało, upadało z wolna, rozsypując się kolejno w nicość, by ustąpić miejsca dogodniejszemu dla haseł zysku liberalizmowi. Zasada własności pozostała nadal, ale treść jej uległa zmianom. Pod wpływem mamonizmu przyjęto pojęcia prawa rzymskiego, które pozwalało używać i nadużywać własności, które nie nakładało żadnych zobowiązań społecznych na właściciela i nie krępowało go moralnie. Własność stała się przywilejem nielicznych warstw, a masy ludzkie, zdaniem myślicieli XVIII w., skazane były na wieczystą nędzę, w której nic im pomóc nie mogło. Dlatego Malthus doradzał ubogim wstrzemięźliwość. Prawo własności stało się przywilejem, na którym nie ciążyły żadne zobowiązania. Ale równocześnie prawo to podlegać poczęło innym ograniczeniom, innym niebezpieczeństwom, przed którymi bronił go ongiś ustrój średniowieczny, lichwa przestała być sprzeczną z systemem panującym, a wyzucie z majątku za niezapłacone procenty było zjawiskiem tolerowanym. Jeśli wysunąć hasło zysku na czoło ludzkich zadań, to drogą zdobycia majątku najlepszą i najpraktyczniejszą będzie ta, która wymaga najmniej wysiłku i nakłada najmniejszą ilość pogardzanej zresztą pracy. Niewątpliwie taką najlepszą drogą jest pożyczanie pieniędzy na procent, które wymaga przezorności, śmiałości, sprytu, ale nie pracy. Przez pożyczanie najłatwiej zdobyć w krótkim czasie majątek. Toteż system, oparty na zasadach kultu dla produkcji i zysku musi zamienić się w porządek, służący interesom tych, którzy najlepiej i najszybciej cel osiągają — mianowicie ludzi zawodowo pożyczających pieniądze. W średniowieczu nazywano ich lichwiarzami, a w epoce nowoczesnej finansistami. Posiadanie płynnego kapitału w postaci gotówki czy kredytu staje się szczególnym przywilejem, o który się ludzie ubiegają, umiejętność operowania pieniędzmi staje się szczytem mądrości życiowej. Panowanie nad złotem jest istotnie w ustroju liberalnym źródłem nie tylko bogactwa, ale i władzy. O tę władzę przede wszystkim dobijają się bogacze. Toteż nawet system płac dostosowany jest do tego porządku. Płace rosną z wiekiem tak, że człowiek stary ma wysokie zarobki, młody bardzo niskie. Szkoda bowiem dawać młodemu pieniądze, gdyż nie potrafi nimi tak dysponować, by przynosiły procent. Bogacz przestaje być rozrzutnym: bogactwo zobowiązuje do oszczędności i do gromadzenia jeszcze większych bogactw. Purytańska asceza staje się ascezą mamonizmu. Słusznie więc ustrój realizujący zasady mamonizmu nazwano kapitalizmem. Etymologicznie kapitał oznacza sumę główną gotówki w odróżnieniu od odsetków. Kapitalistą jest człowiek żyjący z pożyczania innym pieniędzy. Oto znaczenie najdawniejsze tych słów, zachowane i dziś w języku potocznym. Ekonomia nadała słowu kapitał, kapitalista znaczenia inne, szersze, obejmujące wszelkie narzędzia produkcji, ale w pojęciach potocznych zachowały one znaczenie pierwotne.6 Kapitalizm tedy w znaczeniu ścisłym tego słowa jest ustrojem, który służy interesom kapitalistów, czyli tych, którzy żyją z pożyczania pieniędzy. Ze stanowiska historycznego definicja taka nie może być, jak sądzę, zaczepiona. Toteż, kiedy mówimy, że Kościół zwalcza kapitalizm, a nie kapitał, mamy na myśli ustrój, w którym panuje mamonizm, wyrażony w przewadze ludzi pożyczających pieniądze, czyli finansistów. Kościół nie zwalcza industrializmu, jako systemu gospodarczego, czy jako kultury, związanej z istnieniem wielkich warsztatów produkcyjnych: zwalcza, jak sądzę ustrój, w którym dominuje wpływ finansów. Wpływ ten bowiem jest zgubny dla życia moralnego, a system wyzysku, jaki sprowadza na ludzkość, wywołuje tak wielkie nieszczęścia, iż należy dążyć do jego zmiany i to zasadniczej. Również doktryna liberalizmu służy przede wszystkim interesom pożyczających pieniądze, czyli interesom finansjery. Właściciel warsztatu nie czuje się dobrze w systemie liberalnym, podobnie robotnik. Jest on natomiast stworzony dla operacji finansowych, które raz po raz przesuwają bogactwo ku nielicznym jednostkom, szczególnie utalentowanym lub szczęśliwym. Christopher Hollis zanalizował liberalizm i podał cztery jego cechy zasadnicze: 1) nieinterwencja państwa w stosunkach między pracownikami a pracodawcami, 2) wolny handel, 3) wolny eksport kapitałów, 4) pieniądz oparty na kruszcu. Wszystkie te cztery cechy sprowadzają się do zapewnienia swobody pożyczania pieniędzy i pobierania z nich odsetków. Do tego służy najlepiej pieniądz oparty na kruszcu, gdyż kruszec łatwo przewozić, temu służy również zasada wolnego eksportu kapitałów, by łatwo było lokować je zagranicą. Temu celowi służy zasada wolnego handlu, gdyż kraje wierzycielskie odbierać mogą pożyczki tylko importem z krajów dłużniczych i dlatego import nie może być krępowany. Nie inny cel, jak służenie finansom, ma zasada niemieszania się państwa do stosunków między pracodawcą a robotnikiem: tam, gdzie płace są wysokie, procent musi być niski. Wobec tego w interesie finansjery leży jak najniższy poziom płac, osiągalny tylko przy bierności ze strony państwa. W ten sposób definicja liberalizmu sprowadza się do określenia go jako ustroju, służącego przede wszystkim interesom kapitalistów sensu stricto, czyli tych, którzy dysponują kapitałem sensu stricto — zapasami pieniądza.

3. UPADEK PORZĄDKU ŚREDNIOWIECZNEGO

 

Kapitalizm sensu stricto rozbijać rychło począł korporacje. Drobny producent uzależniony został od kapitalisty – wierzyciela lub też ulegał konkurencji tego przedsiębiorcy, który posiadał kapitał własny lub pożyczony i wyłamywał się z przepisów cechowych. Obok warsztatów, zorganizowanych w korporacje, powstawały inne, od nich niezależne, które zwycięsko poczęły konkurować z rzemiosłem, spychając dawne korporacje do rzędu instytucji obejmujących tylko drobną produkcję i skostniałych w swych formach — cechów. Przedsiębiorstwo dysponujące kapitałem posiadało nie tylko większą liczbę robotników, ale i lepsze urządzenia techniczne, a wolne od przymusu ceny słusznej, sprzedawało poniżej jej poziomu. Tak padła druga po personalizmie zasada korporacjonizmu — słuszna i stała cena. Jednak ani zdobycie przemysłu, ani opanowanie handlu nie stanowiło dostatecznego źródła zysku dla kapitalistów sensu stricto. Celem ich zabiegów były pożyczki państwowe, spłacane bardzo wolno z podatków, oprocentowane również z podatków. Każda nowa wojna jeszcze bardziej uzależniała państwa od finansistów. Wojny stawały się najważniejszym źródłem zysków dla finansjery tym więcej, że w XVII w. w Holandii dokonano odkrycia banknotu, pozwalającego znacznie powiększyć ilość pieniądza w obiegu. Pożyczki, udzielane państwom, nie wymagały teraz wielkiej ilości kruszcu: wystarczać poczęły banknoty. Toteż, gdy Stuartowie, jak podaje Hollis, w osobie Karola II wprowadzili pieniądz papierowy, wywołali tym opozycję finansjery angielskiej, ściśle zresztą związanej z głównym centrum finansowym ówczesnej Europy — Holandią. Finansjera poparła wyprawę Wilhelma Orańskiego na Anglię. Wyprawa ta, która położyła kres rządom Stuartów, była zdaniem Disraelego podbojem Anglii przez kapitał holenderski, który rychło później przeniósł swą siedzibę do Londynu. Monarchia angielska została teraz uzależniona od finansjery, która udzielała pożyczek na wojny, gdyż parlament niechętnie uchwalał podatki. Powstał Bank Angielski, który emitował w wielkiej ilości banknoty i tą drogą położył faktycznie rękę na pieniądzu. Tak upadła trzecia z kolei zasada porządku średniowiecznego — państwo utraciło wpływ na pieniądz. Finansjera broniła zręcznie i wytrwale zdobytego w Anglii stanowiska: ustanowiono specjalnych profesorów historii nowożytnej, powoływanych przez króla i opłacanych ze szkatuły królewskiej, którzy szerzyli nową, postępową teorię historii, przedstawiając Stuartów jako ciemiężycieli, wyciskających podatki z poddanych. Profesorowie ci byli ludźmi bez znaczenia, prac naukowych nie pisali, ale posiadali przy katedrach płatnych docentów i studentów – stypendystów, którymi obsadzano urzędy. Zdaniem Hollisa ludzie, sprzeciwiający się poglądom, wygodnym dla finansjery, byli prześladowani: Thorolda Rogersa, który napisał dzieło dowodzące pogarszania się położenia warstw ludowych od czasów reformacji, pozbawiono wykładów zleconych, oddając je osobnikowi, wypuszczonemu na krótko przed tym z domu dla umysłowo chorych. Człowiek ten do śmierci nic nie napisał, a Rogers dopiero na krótko przed śmiercią swoją dostał znów swe wykłady zlecone. Finansjera zwalczała też wszystkich tych, którzy mogli przeciwstawić się jej rządom: popierała wrogów Napoleona, który ze swej strony wydał jej wojnę. Zasada wodzowstwa była dla finansjery mniej dogodna od parlamentaryzmu, gdyż przy tym ostatnim systemie łatwiej było jej opanować państwo. Pozostawała jeszcze zasada słusznej płacy, a także resztki postanowień cechowych, broniących stałości cen. Te upadły u schyłku XVIII w., kiedy i we Francji, i w Anglii zniesiono korporacje i wydano robotnika na łup wyzysku. Wolna konkurencja i system wolnego handlu, wpędzający masy w najgorszą nędzę, począł w całej pełni rozwijać się w Europie. Stan ten wywołał reakcję socjalistyczną, która pragnie usunąć kapitalistę prywatnego, zastępując go urzędnikiem, i reakcję katolicką. Jednak próby wprowadzenia nowego porządku napotykają na zasadniczą trudność w postaci koła pojęć, zamykających wyjście z trudności poza liberalnymi rozwiązaniami. Wydaje się, jakby liberalizm zastosował wobec umysłów ludzkich tę samą metodę, co posłowie rzymscy wobec Antiocha Wiekiego: gdy król ten odmawiał dania wyraźnej odpowiedzi i zwlekał z decyzją co do żądań Romy, zakreślili oni dokoła niego krąg na piasku i oświadczyli, że nie wyjdzie zeń, zanim nie da odpowiedzi. Zaskoczony Antioch dał odpowiedź. Gdyby wyszedł z koła, Rzym posłałby do niego nowych posłów i król miałby czas na decyzję. Ale chwyt posłów udał się. Jeśli się komuś wydaje, że jest zamknięty w zaklętym kole, nigdy zeń nie potrafi wyjść. I tak bodaj jest dziś, gdy świat nie umie znaleźć wyjścia z kręgu swych trudności.

4. CZY KATOLICYZM ZAHAMOWAŁ POSTĘP W POLSCE?

 

Zaczynają się pojawiać zarzuty, iż katolicyzm zawinił w nędzy polskiej i w polskim zacofaniu. Hasła takie głosi m. in. grupa »Zadrugi«, wyraźnie skłaniająca się ku komunizmowi. Zarzuty te opierają się na fakcie, że kraje protestanckie wyprzedziły katolickie w postępie technicznym i rozwoju kapitalizmu, fakcie wyżej zrealizowanym. Polska miała wedle przeciwników Kościoła od początków XVII w. pozostawać w tyle, a winę za to ponosi katolicyzm. Zarzut powyższy musi być wyraźnie sprecyzowany. A więc nie ponosi winy katolicyzm w czasach od chrztu Polski do początków XVII w. Trzeba ten zarzut o tyle jeszcze sprecyzować, że upadek gospodarczy Polski zaczyna się od połowy XVII w., a poprzednio mamy do czynienia tylko ze spadkiem eksportu zboża na skutek wojny szwedzkiej 1626-1629, co bynajmniej nie świadczy o powszechnym zachwianiu się dobrobytu, czemu zresztą przeczą czasy Władysława IV. Upadek gospodarczy Polski istotnie zaczyna się od połowy XVII stulecia, a jak nauka przyjmuje w coraz większej mierze, jest skutkiem okropnej ruiny kraju po najazdach szwedzkich, moskiewskich, kozackich, tureckich i tatarskich. Polska się ostała, ale była zrujnowana. Od tego czasu datuje zamknięcie mennicy, gdyż zabrakło kruszców (1666). Od tego czasu również następuje pogorszenie położenia chłopów, upadek przemysłu i handlu polskiego w zrabowanych i popalonych miastach, rozrost żydostwa, które pojawia się też po wsiach. Nie katolicyzm, a wojny zrujnowały Polskę. Można zarzut powyższy sformułować jeszcze inaczej. Oto Polska po ruinie odbudowała się z wolna, przy czym nie było w niej kapitalizmu. Byli magnaci, nie było finansjery. Zaczątki kapitalizmu w Polsce powstają dopiero za Stanisława Augusta, a banki upadają wraz z rozbiorami kraju. Tu więc można sformułować zarzut wobec katolicyzmu, który zwalczał pożyczanie pieniędzy na procent, a przez to kapitalizm sensu stricto. Katolicyzm czynił to z troski o los szerokich mas, które najwięcej cierpią pod jarzmem lichwy. Jeśli nie wszyscy przeciwnicy pożyczania na procent zdawali sobie z tego sprawę, to taka była intencja przedstawicieli Kościoła, których słuchali. Kościół więc bronić chciał stopy życiowej mas przed uciskiem i wyzyskiem. Czy można mu z tego czynić zarzut? Wydać się to może paradoksem, skoro się weźmie pod uwagę wszystkie zarzuty, które ciążą na szlachcie. Istotnie, szlachcic zabierał od XVI w. niewspółmiernie wielką część dochodów chłopskich i za te pieniądze zakładał często fabryki i wchodził w spółki handlowe, lecz nie oddawał tych pieniędzy na procent. Ci, którzy zarzucić chcieliby katolicyzmowi, że do tego nie dopuszczał, powinni myśleć konsekwentnie i mieć za złe szlachcie, że nie pożyczała na procent poddanym i mieszczanom, wyciśniętych z pańszczyźnianej pracy pieniędzy. Powinni zarzucać, że szlachta była tak ludzką, że tak mało wyzyskiwała chłopów, że stanęła wpół drogi. Wyzysk bowiem innych stanów przez lichwiarzy – szlachtę był jedyną drogą rozwoju kapitalizmu w Polsce, skoro wobec zmiany dróg handlowych miasta znalazły się w upadku i mieszczanie wielkich kapitałów gromadzić nie mogli. Nie wiem, czy wrogowie katolicyzmu o takim właśnie zarzucie myśleli. Pozostaje jednak dla nas, katolików pytanie, na które dotąd nie dano odpowiedzi. Czy Polska nie mogła się rychlej odbudować po wojnach i dopędzić zachodnich sąsiadów ? Sądzę, że do tego trzeba było czynnej interwencji państwa w życiu gospodarczym, a państwo było bezsilne. Potrzeba było poparcia państwowego dla zrujnowanego przemysłu, choćby na wzór francuski, ale w Polsce podatki nie wystarczały na wojsko. Czy nie było więc jedynym wyjściem wypuszczenie banknotów czy pieniądza papierowego, jak to czynili współcześni Janowi III Holendrzy i Karol II Stuart? Jan III gromadził znaczne kapitały, doskonale gospodarząc na swych dobrach, ale lokował je na procent w Holandii. A Holendrzy wypuszczali banknoty w oparciu o te polskie pieniądze, Polska XVIII w., pozbawiona dostatecznej ilości kruszców, nie miała innego wyjścia, jak używać pieniądza papierowego, jak to czyniła potężna Rosja. Polska nie wprowadziła tego pieniądza. Czy tu był błąd i niedociągnięcie? Badania dotychczasowe nad przeszłością Polski nie pozwalają na odpowiedź wystarczającą. Można tylko stwierdzić, iż około r. 1662 nastąpił gwałtowny spadek cen i te ceny deflacyjne przetrwały do czasów Stanisława Augusta, gdy to znów poszły w górę. Są to jednak wnioski bardzo ogólne. Przeszłość Rzeczypospolitej nie została dotąd zbadana pod kątem rozwoju finansów i pod kątem stosunku finansjery do Polski, a potem do sprawy polskiej w XIX w. Jest to niewątpliwie wdzięczne i owocne pole badań. Sądzę jednak, że już dziś orzec można i orzec jesteśmy winni, że katolicyzm nie stworzył finansjery i nie ponosi odpowiedzialności za jej rządy. Jedynie można mu zarzucać, że zbyt słabo zwalczał jej nadużycia. Katolicyzm bronił zawsze i konsekwentnie stopy życiowej mas i praw ich do bytu ludzkiego. Nie zawsze głosu jego w Polsce szlacheckiej słuchano. Ale to nie znaczy, by był przyczyną zastoju i opóźnienia gospodarczego kraju. Wydaje się, iż tylko chęć znalezienia kozła ofiarnego każe szukać w katolicyzmie winy za braki w życiu Polski, podczas gdy odpowiedzialność spoczywa zupełnie gdzie indziej. Być też może, iż zarzucić chciano katolicyzmowi, iż nie wytworzył rozmachu i pędu do pracy, iż nie stworzył mistyki pracy, o której była wyżej mowa. Sądzę, że należy mu się za to wdzięczność. Pęd do pracy i pęd do twórczości nie znajdują przeszkody w kontemplacji: znajdują w niej tylko hamulec. Zdaje się, iż zachodzi tu nieporozumienie co do słów kontemplacja i mistyka: mistyka nie jest marzycielstwem, jest nadprzyrodzonym życiem w Bogu. Mistyka wymaga pracy, nie ma jej bez pracy: dlatego zakony kładą taki nacisk na pracę, dlatego w pracy widzą asceci środek oczyszczenia duszy ludzkiej z subjektywizmu, największej przeszkody rozwoju osobowości. Praca jest środkiem, prowadzącym do kontemplacji, która nie jest bezpłodnym marzeniem. Mistyk pracuje inaczej niż człowiek, który umiłował pracę dla pracy, a odrzucił Boga. Mistyk chce być narzędziem w ręku umiłowanego Boga i czyni wszystko tak, iż zachowuje wewnętrzną wobec dzieła swobodę. Dlatego umie w porę pracę zakończyć, rozumie, czym jest odpoczynek ludzki i czym jest prawo człowieka do wewnętrznego życia. Ten, który nie zna Boga, a pracę stawia ponad wszystko, zna tylko swą namiętność i niszczyć chce, jakże często, to, co zrobił. Pragnienia ludzkie są nieskończone i tylko Bóg zdoła je zaspokoić. Jeśli pragnienia ludzkie skierowane zostaną ku materii, materię wyczerpią i materię zniszczą, ale zostaną niezaspokojone. To też w pracy dla pracy tkwi niebezpieczeństwo przesady, niebezpieczeństwo opętania własną namiętnością, która nie będzie widziała ani ludzi, ani państwa, ani własnego narodu. Tej fałszywej mistyce pracy, która w dziele zamierzonym widzi bóstwo i wszystko dlań poświęcić gotowa, przeciwstawiał się zawsze katolicyzm i zawsze głosił kult pracy wytężonej, ale wewnętrznie wolnej, wolnej od tyranii dzieła zamierzonego, która zdeptać zdolna wszystko — nawet życie ludzkie. I dlatego kontemplacja jest dla katolicyzmu warunkiem koniecznym pracy, pojętej jak najpełniej. Prawdziwa kontemplacja, płynąca z miłości Boga, jaką widzimy u świętych, dawała owoce niezwykłe, wyniki nadludzkie w postaci wykonanej pracy. A jeśli pod kontemplacją pojmować będziemy życie kontemplacyjne, zamknięte w klasztorach i z niego będziemy czynili zarzut Kościołowi — to musimy powiedzieć konsekwentnie: zarzut taki wiąże się ściśle z zaprzeczeniem istnienia Boga, z zaprzeczeniem wartości słowom Chrystusa. Tu dyskusji naukowej nie ma: jest tylko kwestia wiary. Jeśli się wierzy w Boga, to się uznaje moc twórczą modlitwy i potężne wsparcie, jakie dają zakonnicy tym, którzy żyją w świecie. Jeśli się w to nie wierzy — stoi się poza Kościołem. Jest to w całej pełni problemat wiary. Kontemplacja jest fundamentem życia katolickiego, które nie chce być tradycyjną, bezduszną praktyką. Kontemplacja zaś w życiu ludzi czynu może być tylko dla pracy błogosławieństwem, nadając jej prawdziwy rozmach i maksymalną potęgę czynu.7

ZAKOŃCZENIE

 

1. ZASADY I NOWE CZASY

 

Pięć zasad ustroju korporacyjnego stanowiło o jego sile i jego trwałości: poszanowanie osobowości, własność, słuszna płaca, stałość cen, pieniądz w ręku państwa. Przeciwstawić im można idee liberalizmu: zasadę produkcyjności i zysku, wolność handlu, niemieszanie się państwa do spraw płacy i pracy, wolny eksport kapitałów, pieniądz kruszcowy. Zasady te nie zawsze przeciwstawiają się bezpośrednio: zasada produkcyjności zastąpiła personalizm i wypaczyła pojęcie własności, zasady pieniądza kruszcowego i wolnego eksportu kapitałów — zastąpiły zasadę utrzymania pieniądza w ręku państwa, wolny handel przeciwstawił się słusznej i stałej cenie, zasada nieinterwencji — zasadzie słusznej płacy. Dziś katolicy nawracają do zasad korporacjonizmu. Sądzę, że wszystkie one są dziś słuszne, ale nie wszystkie wystarczające dla czasów dzisiejszych. Średniowieczne poglądy na pieniądz nie obejmują pieniądza kredytowego, który powstał w XVIII i XIX wieku i dziś odgrywa ogromną rolę w życiu gospodarczym, dając potęgę niebywałą tym, którzy go powołują do życia. Tu trzeba badania zacząć od nowa, od zasad najbardziej podstawowych nauki tomistycznej. Średniowieczna nauka kanonistów (czyli ekonomistów ówczesnych) nie jest tu wystarczająca. Podobnie na nowo rozwiązywać trzeba zagadnienie zatrudnienia wobec postępu techniki, którego nie można i nie należy hamować. Zastąpienie człowieka przez maszynę nie powinno stać się przyczyną bezrobocia, a spowodować musi skrócenie czasu pracy. Zagadnienie wolnego czasu i odpoczynku, kultury robotniczej i życia robotniczego, staje otworem w formach dawniej nie znanych. Wreszcie zagadnienie uwłaszczenia robotnika wobec istnienia olbrzymich fabryk, a obok tego możliwości technicznych tworzenia małych warsztatów i zaopatrywania ich w siłę pędną wkracza na nowe tory. Udział robotników w zyskach i zarządzie przedsiębiorstw, techniczna ich reorganizacja, uczłowieczenie, a nie zmechanizowanie pracy ludzkiej nie dadzą się również rozwiązać w płaszczyźnie średniowiecznych doświadczeń. Wreszcie problemat żydowski występuje w zupełnie innej niż w średniowieczu formie. Żydostwo tworząc zwarte i liczne grupy gospodarcze, obce wszelkiej ideologii chrześcijańskiej, a w krajach, gdzie talmudyczna nauka stanowi rdzeń żydowskiej kultury — wręcz wrogie. Średniowiecze Żydów zamykało w ghettach i eliminowało praktycznie z życia społecznego. Dziś żydzi są rozproszeni i zajmują poważne miejsce w handlu, przemyśle i finansach. Są to problematy, które należy rozwiązywać inaczej, choć w oparciu o te same zasady.

2. TROJAKIE BŁĘDY

 

Podstawową zasadą ustroju korporacyjnego w ujęciu chrześcijańskim jest personalizm, stworzenie warunków rozwoju osobowości ludzkiej. Nie zawsze zwolennicy korporacjonizmu jasno sobie z tego zdają sprawę. Tak, jak są trzy podstawowe wady, podstawowe skłonności złe, tak są trzy podstawowe błędy w ujmowaniu zasad korporacjonizmu chrześcijańskiego. Pierwszy odpowiada chciwości, pożądliwości oczu, a chciałby pojmować nowy porządek jako dostarczenie wszystkim umiarkowanego dobrobytu i wygody. Słusznie takie traktowanie zagadnienia nazwać można drobnoburżuazyjnym. Nic nie jest tak obce katolicyzmowi, jak burżuazyjny duch sytego używania. Postęp wewnętrzny człowieka i burżuazyjny hedonizm, ostrożny i pełen zastrzeżeń, są sobie zasadniczo wrogie. W nauce Chrystusowej jest zbyt wiele heroizmu, by można ją było traktować jako wygodę życia codziennego. Drugi błąd odpowiada tej pożądliwości, która poza materią nie widzi ducha, a korporacjonizm pojmuje tylko jako lepszy układ i lepszą organizację. Tak pojęty korporacjonizm nie ma w sobie nic chrześcijańskiego, jest bliski, — jakże bliski, - owym machinom społecznym, zbudowanym na niewoli, wyrosłym z ducha pogańskiego czy z ducha materializmu, a których masa przygniata człowieka i zabija jego ducha. Organizacja w ustroju korporacyjnym służy tylko po to, by umożliwić kontemplację. Trzeci błąd w ujmowaniu korporacjonizmu chrześcijańskiego — to owa pycha żywota, która pragnie zachować panowanie nad ludźmi. Jakże często decyduje tu nieuświadomiony pęd do utrzymania władzy czy antybolszewizm, który zresztą potrafi być też bezbożny. Korporacjonizin powinien być demokratyzmem, pojętym szeroko, opartym o hierarchię ustroju, jak demokratycznym był i jest Kościół. Dlatego w systemie korporacyjnym, któryby służył tylko hierarchii społecznej, nie będzie ducha chrześcijańskiego.

3. PERSONALISTYCZNE CECHY NOWEGO PORZĄDKU

 

Podstawą ustroju korporacyjnego w ujęciu chrześcijańskim jest zapewnienie pomyślnych warunków rozwojowi życia wewnętrznego. Nie ma to być ustrój idealny ani ustrój zdejmujący krzyż z ramion Kościoła, ale ustrój bardziej uczciwy niż ten, w którym żyjemy. Jeśli przejrzymy Kodeks Społeczny, wydany przez Międzynarodowy Związek Badań Społecznych w Malines, to stwierdzimy, że wszystko w nim obraca się dokoła zagadnień etycznych, zagadnień rozwoju osobowości. Istotnie, wszystkie organizacje, wszystkie komórki życia społecznego służyć winny wychowaniu człowieka do tej pełni wolności, jaką daje poddanie się prawu Bożemu. W pierwszym rzędzie wychowuje człowieka rodzina. Wychowuje tym silniej, tym skuteczniej, że działa przez miłość, a miłość otwiera najtajniejsze głębie duszy ludzkiej, apex mentis mistyków, gdzie przebywa jaźń ludzka i dokąd dostęp ma tylko Bóg — lub miłość. Tylko z własnej woli otwiera się apex mentis, by przyjmować dobro i prawdę, czy też fałsz i zło, z prawdą i dobrem zmieszane. Dlatego miłość jest głównym środkiem wychowania i Bóg działa miłością. Drugą komórką społeczną jest zawód, który wiąże ludzi więzami przyjaźni i koleżeństwa w pracy, wiąże ich po to, by dalej prowadzić dzieło wychowania cnót, męskich i twardych. Tu człowiek odbiera wychowanie społeczne, tu kształci się na kierownika czy podwładnego, w atmosferze pogoni za zyskiem albo miłości Boga — lub miłości, z nienawiścią zmieszanej. I dlatego zawód musi być odrębnie zorganizowany, dlatego właśnie, dla celów wychowawczych, ma istnieć korporacja. Trzecią organizacją społeczną jest naród oraz państwo. Naród działa przez miłość i przez miłość wychowuje, gdy państwo wyrabia inne cnoty, potrzebne do życia społecznego. Całe życie społeczne i całe życie polityczne wychowuje dalej człowieka — dobrze lub źle. I wychowuje go życie międzynarodowe, przez swą atmosferę czystą lub nieszczerą, przez wzajemny szacunek ludzi różnych narodowości lub przez butę czy nienawiść. A wreszcie wychowuje człowieka Kościół do pełnej wolności — wolności czynienia tylko dobrze, której szczytem jedynie świętość. Tak więc, całe życie społeczne ująć można jako pracę dla człowieka i nad człowiekiem, poprzez osoby zbiorowe, które podtrzymają słabość ludzką i dźwigają duszę ludzką ku coraz pełniejszemu rozwojowi. Bo nie postęp techniki i panowanie nad przyrodą, nie bogactwo i nie użycie, a rozwój wewnętrzny każdego człowieka jest istotnie ważny i jedynie trwały. Przeminą kultury i przeminie technika, ale zostanie dusza ludzka, w pełni swego rozwoju — czy skarłowaciała w swej słabości, wynaturzona przez nałogi. I przez tę duszę ludzką będzie też ludzkość sądzona.
Prof. Karol Górski

Źródło: K. Górski, Społeczny ustrój średniowiecza, Zakł. Drukarskie ” Znicz” ; nakł. Archidiecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej, 1938, Warszawa. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
  1. Por. książkę moją »Wychowanie personaIistyczne«, Poznań 1936. 
  2. Por. E. Borne — F. Henry : Le Travait et l’homme, Paris 1937; Hollis Christopher, The Two Nations, London 1935 (A. Routledge and Sons); Tenże, The Breakdown of Money, London 1934 (Sheed and Ward).
  3. Należy tu zagadnienie »wieku obfitości« , poruszone przez angielskich i amerykańskich teoretyków. W wieku tym maszyny pracowałyby za ludzi, niezbędne prace wykonywane byłyby przez poborowych, tak byłoby ich mało. Ludzkość miałaby czas wolny. Gdyby w jakim kraju zrealizowano podobny ustrój, sprowadziłby on rządy proletariatu, gdyż pracujący umysłowo nie korzystaliby z jego dobrodziejstw, jako że maszyną myślenia zastąpić nie można. Ustrój ten byłby podobny do ustroju Aten Peryklesa, gdzie też pracowano mało, a państwo rozdawało wiele pieniędzy między obywateli, stanowiących drobną część ludności. Taki stan rzeczy musiałby doprowadzić w XX wieku do powolnego wymierania warstwy robotniczej, gdyż praca jest warunkiem bardzo istotnym biologicznego zdrowia rasy. Nie można też sobie wyobrazić moralnego rozwoju ludzi, którzyby całe życie nic nie robili. Ustrój taki wydaje się sprzeczny z zasadami katolicyzmu.
  4. Por. moją pracę »Ustrój Państwa i Zakonu Krzyżackiego« (rozprawa z pracy zbiorowej »Dzieje Prus Wschodnich«), Gdynia 1938. (Wyd. Instytutu Bałtyckiego).
  5. Oparłem się tu głównie na cytowanych wyżej książkach Hollisa.
  6. Różnica między obu znaczeniami słowa kapitał płynie stąd, że w pierwszym wypadku mamy definicję istoty, w drugim natury kapitału. Rozróżnienie stosowane często w filozofii tomistycznej polega na tym, że istotą rzeczy nazywamy cechy, różniące ją zasadniczo od innych, jej podobnych, naturą rzeczy — istotę oraz sposób działania. Tak np. istotą pieniądza jest jego charakter znaku obiegowego, do natury jego należy, iż jest on miernikiem wartości.
  7. Por. też O. J. M. Bodzeński O. P. „Katolicka Koncepcja dynamizmu cywilizacji, Polityka nr. 8 (153) z 25. III. 1938 r. 
Za: http://www.dystrybucjonizm.pl/prof-karol-gorski-spoleczny-ustroj-sredniowiecza-ksiazka/