Wprowadzenie
Poniższy tekst będzie się składać z trzech części. W pierwszej
przedstawię zagrożenia ojcostwa – różnej natury, następnie wskażę
konsekwencje tych zagrożeń w życiu dzieci, a w ostatniej części postaram
się przedstawić program ratunkowy. Swoje rozważania będę się starał
osadzić w kontekście wychowawczym.
Jednocześnie zastrzec muszę pewien sceptycyzm wobec protestanckich i
okołoprotestanckich idei ruchu wyzwolenia mężczyzn, które stawiają sobie
cele „odtworzenia” czy „przywrócenia” męskości. Jedyną zaletą tych
ruchów może być walka o pewne instytucje prawne. Nie jestem natomiast
przekonany, czy uda się im wskrzesić mężczyzn i ojców proponowanymi
metodami (...)
Kryzys
Nie sposób obecnie oddzielić kryzysu ojcostwa od kryzysu męskości. Zjawiska te są ze sobą nierozdzielnie związane. Mężczyzna najczęściej zostaje ojcem. To naturalna droga. Relację
ojcowską, czyli relację wobec własnych dzieci, można bardzo łatwo
skruszyć, uderzając zarówno w autorytet ojca, jak i w będącą u jego
podstawy męskość. Nie chcąc zatrzymywać się zbyt długo nad elementem męskości, chcę jednak zasygnalizować kilka kwestii.
Jakość męskości została współcześnie naruszona także na podłożu
biologicznym. Współcześni mężczyźni są mniej zdatni do bycia ojcami. Są
mniej płodni niż mężczyźni sprzed stu lat. Tylko w okresie od 1989 r.
płodność mężczyzn badana we Francji zmniejszyła się o połowę. Tempo
spadku płodności zmienia się o ok. 2% rocznie. Już obecnie ok. 20%
mężczyzn ma „poważnie obniżoną zdolność płodności”. Przyczyny tego stanu
mogą być różne. Od zwiększonego komfortu, w tym komfortu cieplnego, po
zmiany hormonalne obserwowane przez endokrynologów, będące np. wynikiem
stosowania modnych diet, w tym szczególnie diety bezmięsnej (brak
witaminy B12 oraz fitosterony występujące w soi, które działają podobnie
do estrogenu – hormonu żeńskiego), palenia marihuany
(tetrahydrokanabinol), hormonów podawanych zwierzętom czy też
wszechobecnych plastików (PVC), szczególnie w postaci przejrzystych
butelek PET, które są jednym z głównych źródeł ftalanów, naśladujących
ludzkie hormony, odpowiedzialnych również za zachorowania na raka piersi
i przedwczesne dojrzewanie płciowe dziewczynek (te z podwyższonym
poziomem ftalanów dojrzewają wcześniej w liczbie 512 na milion częściej,
a te normalne tylko 86 na milion).
Z drugiej strony młodzi mężczyźni nie są w wystarczającym stopniu
stymulowani w warunkach współczesnej kultury zachodniej. W kulturze
dobrobytu zostają poddani edukacji sprzecznej z ich naturą, z naturą
wyzwań i rywalizacji. Edukacja proponowana w warunkach szkół
koedukacyjnych jest wyłącznie źródłem problemów, gdyż ten model edukacji
jest nastawiony na kształcenie grzecznych dziewczynek. Długoletni okres
koedukacji musiał doprowadzić do stanu, w którym mamy zniewieściałych
mężczyzn i agresywne kobiety. Takie role są im bowiem narzucane bardzo
wcześnie. Chłopiec ma być grzeczny, a dziewczyna co najmniej
„asertywna”, ale nie jest źle także, gdy jest pewna siebie, agresywna i
zdolna do walki o swoje prawa.
W oficjalnych danych możemy przeczytać, że w ostatnim dziesięcioleciu
w Polsce wzrosła o jedną trzecią liczba pobić i bójek z udziałem
kobiet. Liczba pobić wśród nastolatek wzrosła o połowę. Od 1990 r.
trzykrotnie zwiększyło się spożycie alkoholu wśród kobiet. Wzrasta
brutalność dziewcząt popadających w konflikty z prawem. Dziewczęta coraz
częściej stają się sprawczyniami przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu
(uszkodzenia ciała, bójki, pobicia, zgwałcenia, zabójstwa). Dziewczęta
coraz częściej stają w rolach przywódców i liderów grup przestępczych.
Biorą udział w bójkach, wykazując przy tym dużą zaciekłość, wrogość oraz
satysfakcję, że mogły „dokopać frajerowi”. Obniża się wiek sprawczyń
agresji – odnotowuje się większą liczbę dziewcząt od 12. do 14. roku
życia, które wchodzą w konflikt z prawem.
Społeczeństwo bez ojców
Pierwsze diagnozy dotyczące społecznej roli ojcostwa i jego braku
prowadzili psychologowie współcześni Freudowi. Sam Freud poruszał
kwestię ojcostwa w swojej wysoce spekulatywnej pracy Totem i tabu z 1913 r. Jednak to Ernst Federn, jeden z jego uczniów, przedstawił w 1919 roku pracę zatytułowaną O psychologii rewolucji. Społeczeństwo bez ojców (oryg. Zur Psychologie der Revolution: Die vaterlose Gesellschaft).
Psycholog ten zwracał uwagę, że wyzbycie się ojcostwa nie wyeliminuje
tęsknoty za nim. Hasło „społeczeństwa bez ojców” zaczęło jednak żyć
własnym życiem po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Wojna nie tylko
wyeliminowała wielu ojców w sposób fizyczny, ale także dała asumpt do
krytyki instytucji „patriarchalnych”. Rozpoczęte bezpośrednio po
zakończeniu wojny rewolucje były przejawem politycznego aktu „mordu na
ojcu”, czyli buntu przeciw systemowi ojcowskich autorytetów.
W roku 1963 ukazała się kolejna, także błędnie odczytana pozycja Alexandra Mitscherlicha Ku społeczeństwu bez ojców (oryg. Auf dem Weg zur vaterlosen Gesellschaft).
Pozycja ta utrwaliła pojęcie „społeczeństwa bez ojców” w dyskursie
społecznym. Pominąwszy dyskusję nad faktycznym znaczeniem tego hasła,
musimy przyjąć, że utrwaliło się ono jako jeden z postulatów buntu roku
1968. Rewolucja ta miała dużo większe znaczenie niż sam bunt na
uniwersytetach. W tym samym czasie doszło bowiem w państwach Europy
Zachodniej do zmian demograficznych. Jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki we wszystkich państwach Europy Zachodniej tuż po roku 1968
doszło do załamania demograficznego. Nagle, w sposób gwałtowny, doszło
do stanu, w którym w tych państwach więcej obywateli umierało niż się
rodziło. W Europie Środkowej stan stabilnego wzrostu demograficznego
trwał do roku 1990. Załamanie struktury ludnościowej następuje jednak od
tego momentu w sposób równie gwałtowny. Statystyki mówią nam o tym, że
od tego roku po prostu z opóźnieniem zaczął także w krajach
postkomunistycznych działać zachodni wzorzec demograficzny. Nie mówią
nam jednak o przyczynach tych zmian.
Pozostaje nam jedynie spekulacja. Musimy jednak założyć złożoność
tych procesów. Nie udałoby się przeprowadzić szeregu rewolucyjnych
zmian, gdyby nie niezwykle sprzyjające podglebie społeczne. Zmiany
obejmowały przecież nie tylko strukturę rodziny, ale także politykę,
relacje międzyludzkie, sprawy pracownicze, życie seksualne, prawa
publiczne itp. Kultura męskiego panowania rozpadała się jednocześnie na
wielu polach. Jednym z efektów opisywanych już przez Mitscherlicha było
znikanie ojców z pola doświadczeń swoich dzieci. Ruch kobiecy przekuł
jednak jego tezy na konkretne postulaty polityczne, które doprowadziły
do wprowadzenia kategorii osobistej winy ojców. Zostali oni
napiętnowani. Masowo uświadamiano kobietom ojcowskie niedostatki.
Rozpoczęła się swoista nagonka na ojców. Nawiasem biorąc można zauważyć,
że był to prawdopodobnie poligon tej „pedagogiki wstydu”, której jako
Polacy doświadczamy współcześnie.
Jednym z najistotniejszych efektów tych działań była zmiana prawa
rodzinnego, a szczególnie zwiększona łatwość uzyskiwania rozwodów oraz
przyznawanie dzieci matkom po rozwodzie, bez względu na przyczyny
rozpadu związku małżeńskiego. (W Polsce rozpada się obecnie ponad 36%
związków – 66 tys. par rozwiedzionych na 181 tys. zawartych związków –
10 lat temu było to 25%. Z danych GUS wynika, że skłonność do
rozwiązania małżeństwa jest najczęstsza w związkach bezdzietnych lub z
jednym dzieckiem po ok. 14 latach życia w związku. Światowym rekordzistą
jest Belgia z ok. 70% rozwodów.) Stan ten doprowadził dopiero po około
trzydziestu latach do ruchu sprzeciwu ojców, którzy zaczęli się
organizować, aby odzyskać dzieci. Głośne były protesty przed sądami,
głośne publikacje, jednak na zmiany było zbyt późno. Mimo zwiększenia
wrażliwości względem ojców, w dalszym ciągu zdecydowana większość dzieci
po rozwodzie oddawana jest pod opiekę matkom. Ojcowie w wielu
sytuacjach zostają wykluczeni społecznie i stają się jedynie źródłem
świadczeń alimentacyjnych. 60% ojców po rozwodzie nie widuje więcej
swoich dzieci. Nie wiadomo dokładnie, jakie są przyczyny tego zerwania.
Mogą być zróżnicowane. Wymienia się np. odmowę płatności alimentów, brak
zainteresowania, brutalność emocjonalną, przeniesienie w odległe
miejsce zamieszkania, chęć oszczędzenia dzieciom walki okołorozwodowej,
szykany ze strony matek, niesprawiedliwe rozstrzygnięcia sądowe. Nie
należy jednak w przyczynach tych zbyt łatwo upatrywać winy kobiet, nawet
gdy blokowanie kontaktu przez matki nie należy do rzadkości. Nie
przybliży nas to do zrozumienia fenomenu kryzysu ojcostwa. Nie możemy
bowiem wchodzić w zaproponowaną przez lewicę optykę walki płci. Na razie
ograniczmy się do stwierdzenia pewnego stanu rzeczy.
Obecnie obserwujemy dalszy zamach na ojcostwo w postaci różnego
rodzaju aktów prawnych zmierzających do walki z „przemocą w rodzinie”.
Zamach na postrzeganie naturalnych ról społecznych, a nawet zamach na
płeć. Tu, może jedynie ilustracyjnie, wspomnę, że tzw. przemoc w
rodzinie jest pojęciem fałszywym. (W USA dzieci mieszkające pod jednym
dachem z ojczymem lub macochą padają ofiarą zabójstw w rodzinie od 40 do
100 razy częściej niż dzieci dorastające z dwojgiem rodziców
biologicznych; 90% dzieci rozwiedzionych rodziców mieszka z matką –
dlatego sprawcami częściej są ojczymowie; wskaźnik śmiertelnych pobić
dzieci przez ich biologicznych ojców wyniósł zaledwie 2,6 na milion, w
wypadku ojczymów 70,6 na milion, wśród konkubentów 576,5 na milion –
Kanada.) Ojczymowie są wyraźnie okrutniejsi w sposobie zadawania śmierci
niż ojcowie; ofiarami przemocy w rodzinie pada tylko jedno na 3 000
dzieci mieszkających z obojgiem biologicznych rodziców i jedno na 75
dzieci mieszkających z rodzicem genetycznym i przybranym; w Wielkiej
Brytanii zaledwie 1% dzieci żyje z przybranymi rodzicami, ale 53%
wszystkich zabitych dzieci zostało zabitych przez ojczyma lub macochę.
Przemoc w rodzinie zatem nie jest problemem, o ile jest to rodzina
biologiczna.
Znaczenie ojcostwa
Ojcostwo wywodzi się z czasów przed zaistnieniem Prawa, porządku
struktur przymierza i pokrewieństwa, czasów sprzed pojawienia się
kultury. Dlaczego ojciec jest ważny w życiu dziecka? Do niedawna
uważano, że źródłem wielu późniejszych patologii może być utrata matki, a
ojca w niewielkim jedynie stopniu. Pogląd ten uległ jednak zmianie.
Szczególnie w okresie po drugiej wojnie światowej diagnozowano znaczną
liczbę problemów psychologicznych u mężczyzn, którzy nie poznali lub
utracili ojca. To ta masa męska dała przyzwolenie na rewolucję roku
1968. To właśnie ta masa nie potrafiła odnaleźć się we wcześniejszych
instytucjach i rolach społecznych i doprowadziła do cywilizacyjnej
zmiany. Zwrócić należy uwagę, że utrata ojca jest szczególnym pojęciem.
Utracić można jedynie to, co wcześniej istniało. Natura mówi nam o tym,
że każdy ma swojego ojca. Dążenie zatem do ustalenia swojego punktu
odniesienia wydaje się po prostu zakorzenione w naturze. Z religijnego
punktu widzenia istotne jest to, że figura ojca staje się także figurą
Boga. Doświadczenie relacji z ojcem projektuje relację z Bogiem.
Ojca można utracić jednak nie tylko w sposób fizyczny. Ojciec może
także zostać pozbawiony swojej roli, kiedy jej nie wykonuje. Może to być
ojciec, którego po prostu nie ma. Jest formalnie, ale nie wykonuje
swojej roli. Jest nieobecny. Ta nieobecność znowu to nie tylko
nieobecność przy dziecku (absens corpore). Ojciec żołnierz czy marynarz, mimo nieobecności fizycznej, ciągle przecież może wykonywać i z sukcesem spełniać swoją rolę (presens auctoritate).
Chodzi o nieobecność ojca jako autorytetu, jako tego, który ma władzę
rządzenia. Nieobecność ojca może zostać także zaszczepiona przez matkę,
która narzuca dziecku jego negatywny obraz.
Do następstw braku ojca zalicza się samobójstwa, problemy szkolne,
narcyzm społeczny, niezdolność nawiązywania trwałych relacji
uczuciowych, skłonności do uzależnień, zwiększoną podatność
wiktymizacyjną, skłonności homoerotyczne, traumy, wczesną inicjację
seksualną, wczesne ciąże, przestępczość (np. jedna trzecia dzieci
rozwiedzionych rodziców cierpi na poważne zaburzenia psychiczne; prawie
dwie trzecie wszystkich gwałcicieli, trzy czwarte młodocianych morderców
i zbliżony odsetek młodocianych więźniów wychowywało się bez ojców).
Wyraźnie zatem brak ojca staje się czynnikiem dziedzicznym. Ten, który
utracił ojca, sam nie będzie ojcem. Zauważono także, że deprywacja ojca
powoduje ograniczenia intelektualne dzieci, przy czym rozwód i separacja
mają na nie bardziej niekorzystny wpływ niż śmierć ojca.
Aby zrozumieć rolę ojcostwa w koncepcjach psychologicznych, sięgnąć
należy do konstrukcji ojcostwa, rozumianego jako punkt orientacyjny w
procesie rozwoju i dojrzewania. Brak ojca stanowi utratę pewnego punktu
odniesienia. Dziecko traci sterowność. Nie ma punktu, względem którego
może oceniać swoje poczynania.
Jak kształtują się relacje dziecka – w omawianym temacie – syna z
ojcem w opiniach współczesnych psychologów? Omówię to na przykładzie
analiz Pierre’a Legendre’a. Przede wszystkim oddzielenie syna od matki
(chodzi tu o etap rozwojowy, kiedy dziecko przestaje utożsamiać się z
matką, postrzega, że nie jest już jej częścią, że istnieje świat poza
nią) zakłada przeniesienie na ojca jego relacji do wszechmocy.
Interpretuje się tutaj problem „zrodzenia z ojca” (ex patre natus):
każde dziecko musi być zrodzone także z ojca. W sensie instytucjonalnym
zrodzenie to określa podmiotowy los syna. Trzymając się ilustracji z
punktem odniesienia, jest to moment uzyskania tożsamości – stwierdzenia,
że istnieje ów punkt, owa latarnia, która wskaże drogę do odnowienia,
przekazania życia. Tu kształtuje się związek genealogiczny. Drugim
momentem jest związanie. To pojęcie pochodzi z paradygmatycznej dla
kultury europejskiej sceny, gdy Abraham skrępował swego syna Izaaka na
ołtarzu, by zgodnie z boskim rozkazem poderżnąć mu gardło. Bóg uwalnia
Abrahama od obowiązku zabójstwa, ofiarę zastępuje baran (Rdz 22). Izaak
był zatem kolejno związany i rozwiązany przez swojego ojca. Ojciec
stanął naraz w pozycji zabójcy i tego, który go ułaskawił. Abraham
postawiony został w sytuacji możliwie najtrudniejszej. Musiał
przekroczyć własną naturę. Wyrzec się siebie. Dziecko jest synonimem
wieczności, tej, do której mamy prawo przez swoje potomstwo. Ta
wieczność miała w przypadku Abrahama zostać ograniczona, wręcz zamknięta
przez Odniesienie (Legendre używa tego pojęcia zamiennie z pojęciem
Boga, aby wskazać łańcuch więzi prowadzących genealogicznie człowieka do
Boga).
Urząd ojcowski jest kulturowo czymś niezwykle kruchym. Jednak to
właśnie ta krucha instytucja jest nośnikiem kultury. To dzięki niej
dokonuje się akt włączenia kolejnych pokoleń w przyszłość rodzaju
ludzkiego. W kulturze odróżnia się wyraźnie ojcostwo biologiczne od
ojcostwa tworzącego tożsamość syna. Ojciec jest przecież synem,
walczącym o kondycję ojca przez wzgląd na własnego syna. Nie chcę
powtarzać tu znanych paremii i omawiać instytucji, które mówią o
pewności pochodzenia od matki i niepewności pochodzenia od ojca, czemu
zapobiegać miały małżeństwo i uznanie dziecka. Jednak ojciec,
pojawiający się rozwojowo poza matką, jest tym, który pojawia się przez
akt zewnętrzny. Ojciec jest jednak zawsze synem, który sprawuje urząd
ojca. Urząd ojca jest nałożony na kondycję synostwa.
Drugi element – związanie – to poddanie się woli ojca, który poddaje
się woli Ojca. To władza rządzenia. Nie jest ona samowolą. Jest
pełnieniem czyjejś woli. Ojciec nie może ograniczyć się do aktu uznania
dziecka czy do łożenia na jego utrzymanie. Urząd swój musi pełnić przez
wykonywanie aktów władzy. Musi być zdolny do stanowienia barier. W dużym
skrócie możemy powiedzieć, że dziecko ma prawo do uzyskania własnej
tożsamości, wskazania swojego miejsca w porządku dziedziczenia, ale
także – i jest to nie mniej istotne ma prawo do granic wytyczanych przez
ojca. To on staje się pierwszym prawodawcą, to w relacji do niego
kształtowane są pojęcia moralności, odpowiedzialności, winy. Ojciec może
pełnić swój urząd tylko o tyle, o ile jest zakorzeniony w Racji.
I tu zostawmy na chwilę Legendre’a, aby poczynić kilka dywagacji. W
tym ujęciu wyraźne staje się, dlaczego zamach na ojcostwo, rozpoczęty
rewolucją 1968 r., nie może zostać przerwany, gdy nawet same feministki
wyrażają tęsknotę za „silnym mężczyzną”, a kultura współczesna niesie
coraz więcej nieuporządkowanych obrazów i motywów wyrażających tęsknotę
za mężczyzną ekstremalnie stereotypowym. W braku mężczyzn i ojców
pojawiają się ich substytuty. Jeśli nie można ich mieć faktycznie,
należy choćby udawać, odgrywać ich rolę, udawać obecność. W tak
paradoksalnym świecie nie ma jednak miejsca dla mężczyzn rzeczywistych,
gdyż niosą oni po prostu kulturę. Świat antykultury i antywartości jest w
stanie akceptować jedynie ich namiastki. W stanie sporu nie ma dla nich
miejsca. Zwycięzca może być bowiem tylko jeden. Jest to walka
prowadzona z Bogiem na wszystkich możliwych polach. Uderzenie w ojcostwo
jest po prostu jednym z najbardziej efektywnych narzędzi wojny. Z tego
powodu właśnie pozbawia się ojców narzędzi wychowania. Paradoksalnie,
dziecko pozostające pod władzą rodzicielską nie może być wychowywane
przy pomocy narzędzi wytyczających granice. Rodzice nie mogą już zmuszać
dziecka ani wymagać od niego. Jednak państwo może zmuszać obywatela do
dowolnych zachowań. Przymus i jego groźba stają się wyłącznymi
atrybutami państwa, ale nie rodziny, nie ojca. Instytucjonalnie to już
nie ojciec jest pierwszym źródłem zakazu.
Zagrożenia
Jakie są konsekwencje takiego stanu rzeczy? Ojcowie stają się
niepotrzebni w sensie społecznym. Państwo wie bowiem lepiej, jak
wychowywać dzieci i jaką represję wobec nich stosować. Urząd ojcowski
nie może być wykonywany przy użyciu choćby groźby przymusu. Przestaje
zatem być urzędem. Nie jest zdatny do „związania”. Jednak nie tylko „związanie” zostało współcześnie naruszone.
Deficytem zostaje dotknięte także uznanie. Procedury in vitro,
zacieranie pochodzenia w następstwie ich stosowania, zabijają także tę
pierwotną tożsamość. Kim jest anonimowy ojciec? Nikim.
Jakie mogą być konsekwencje współczesnych zmian? Przede wszystkim
młodzi mężczyźni coraz częściej niosą od dziecka brzemię przypadkowości.
Ich życie nie jest już osadzone w łańcuchu genealogicznym prowadzącym
do Odniesienia. W procesie wychowania poddawani się pedagogice właściwej
dla dziewcząt. Kształceni w dużym stopniu przez kobiety, nie są w
stanie uzyskać własnej męskiej i synowskiej tożsamości.
Tu chciałbym poczynić jedną, ale istotną dygresję. Gdy ojciec nie
pełni swojego urzędu, w jego rolę wchodzą instytucje. Pierwszą
instytucją przekraczającą ramy rodziny, narzucającą zakazy i nakazy,
staje się szkoła. Przypomnijmy tu, że katolickie i protestanckie wizje
przymusu szkolnego różnią się radykalnie. Ojcem koncepcji przymusowego
kształcenia jest Marcin Luter, który w 1524 r. pisał: „Jestem
przekonany, iż władcy świeccy powinni zmusić swoich poddanych do
posyłania dzieci do szkół. Bowiem jeśli panujący może zmusić poddanych
do służby zbrojnej i wzmożonych świadczeń na wypadek wojny, tym bardziej
jest mocen, by przymusić poddanego do wysyłania dzieci do szkoły. W ten
bowiem sposób chronimy się przed diabłem, którego dzieła w sposób
ujemny i przewrotny przenikają miasta i posiadłości najpotężniejszych na
ziemi”. W reformach trydenckich próżno szukać śladu przymusu czy
obowiązku nauki.
Model zastępstwa, substytucji autorytetu, opisany przez Legendre’a w
sytuacji eliminacji ojca (autorytet ojcowski zostaje zastąpiony przez
instytucję prawną, narzucającą pewne reguły), widoczny jest w fenomenie
przemocy szkolnej, szczególnie w fenomenie amerykańskich tzw. strzelców
szkolnych. Syn w braku ojca, w stosunku do którego może określić swoją
tożsamość i w relacji z którym może określić granice, przenosi te
relacje na pośredniczące instytucje prawne. Ta konstrukcja substytucji
pozwala zresztą zrozumieć nie tylko pewne dewiacyjne zachowania synów,
ale także kompleksowość wprowadzanych obecnie reform, w ramach których z
jednej strony osłabia się urząd ojcowski, a z drugiej bardziej
bezwzględnie wiąże się dzieci ze szkołą w coraz młodszym wieku. Batalia o
obowiązek edukacji sześciolatków, niezależnie od jej przebiegu,
pokazała siłę szkoły, siłę władzy i słabość rodziny, słabość ojców.
Rozwiązania
Nie chcę jednak kończyć tego wywodu w sposób pesymistyczny. Chcę
wskazać relatywność zachodzących zmian oraz pokazać kilka możliwych dróg
ratunku. Przede wszystkim stwierdzić należy, że kryzys ojcostwa nie jest
kryzysem obejmującym już cały świat. To kryzys cywilizacji zachodniej.
Jeśli mierzyć go wskaźnikami demograficznymi, to widać, że w zasadzie
dotyczą one krajów Europy wraz z Rosją, Ameryki Północnej oraz
Australii. Pozostała część świata nie została objęta zapaścią
demograficzną. Niskie są tam też wskaźniki rozwodów.
Tym, którzy świadomi są stanu kryzysu, pozostaje walczyć o własne
rodziny. Ojcowie winni, na ile potrafią, oddać dzieciom ich tożsamość,
co wydaje się dosyć proste, oraz „związanie” – czyli wytyczyć granice.
Jednak sami powinni być strażnikami tych granic, pamiętając, że jeśli je
złamią, sami wykluczą się z urzędu ojcowskiego.
Innym polem walki jest szkolnictwo. Jednak proszę pamiętać, że nawet
szkolnictwo katolickie, funkcjonujące w ramach paradygmatu obowiązku
szkolnego, także może stać się substytutem ojcostwa. Także może stać się
instytucją kwestionującą pozycję ojca. Pewne patologie obserwowane w
takich szkołach zdają się potwierdzać, że mimo deklarowanych wartości,
szkoły takie łatwo wchodzą w tę substytucyjną rolę, mając do
zaoferowania jedynie dyscyplinę odmienną od tej, która panuje w szkołach
publicznych. Właściwe relacje mogą bowiem panować jedynie tam, gdy rola
„związania” jest jasno określona i przynależna ojcu. Szkoła oferująca
dyscyplinę jakościowo odmienną od tej narzucanej przez ojca sama
mimowolnie wchodzi w konkurencję z urzędem ojca, kiedy przekracza
granice swego umocowania, nie działając już in loco parentis.
Psychologia podpowiada szereg dalszych rozwiązań. Sugeruje, że w
deficycie ojca rolę inicjacyjną w kształtowaniu męskości mogą pełnić
kolektywy innych mężczyzn. Jednym z najlepszych wydaje się być Kościół.
Jednak tradycyjny Kościół w zasadzie nie istnieje, nie istnieje jako
wspólnota mogąca wykreować ojca. Trudno bowiem dopatrzeć się jasności
przekazu i zdolności bycia trwałym punktem odniesienia w komunikatach
kolejnych zebrań plenarnych episkopatów. Trudno zauważyć ojcostwo
(związanie) w szeregu bezładnych wypowiedzi. Trudno odnosić się do
wprost deklarowanej bezradności. Nie sposób nie pamiętać, odnosząc się
do koncepcji Legendre’a, że w Kościele dokonało się swoiste
„ojcobójstwo”, polegające na zanegowaniu części Odniesienia, zanegowaniu
Kościoła sprzed Vaticanum II. Zerwano genetyczną ciągłość
pokoleń. Wobec tych symboli zanegowania ojcostwa, jakie nastąpiły
później (np. w sytuacji opisywanej przez Roberto de Mattei, gdy (...)
Paweł VI miał osobiście prosić ministrów będących członkami
Chrześcijańskiej Demokracji, aby nie podawali się do dymisji i pozostali
na stanowiskach, gdy wprowadzano we Włoszech prawo do aborcji), trudno
powstrzymać się od stwierdzenia, że miało to charakter nośny kulturowo.
Tym większą rolę pełnić może ta jego część, która zachowuje jasność
przekazu. Rola Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X może okazać się w
przyszłości nie tylko niezwykła, ze względu na pomoc Kościołowi w czasie
wewnętrznego kryzysu, ale także jako obrońcy cywilizacji i kultury,
jako obrońcy ojcostwa. To arcybiskup Marcel Lefebvre, upominając się o
Tradycję i jej zachowanie, stał się największym i najbardziej widocznym
obrońcą Odniesienia, postrzegając Kościół jako spadkobiercę przeszłości.
To jego walka o granice jest dla nas wzorem walki o ojcostwo.
OD REDAKCJI: Niestety, rola jaką mogło spełnić FSSPX już jest nieaktualna. Pomijając niekatolickie podejście Bractwa do sprawy papiestwa (uznawać tzw. papieży posoborowych ale ich nie słuchać) ostatnie doniesienia prasowe mówią wprost o przyłączeniu się neo - FSSPX do heretyckiej modernistycznej sekty posoborowej (tzw. Prałatura Personalna). Game over msgr Fellay!