Byłem dwa razy, zanim jeszcze przejęła to MW, czyli gdy robił to mazowiecki ONR, kierowany wówczas przez B. Bekiera. Było wtedy może ze dwudziestu "mundurowych" ONR-owców, poza tym może ze trzystu skinów, do tego prawdziwe pochodnie, no i przede wszystkim jednoznacznie antysystemowy przekaz: nie po prostu przeciwko PO a po cichu za PiS jak jest od lat, ani nawet nie przeciwko PO ale za Korwinem i Bosakiem jak było z siedem lat temu, tylko "przeciwko wszystkim", czyli przeciwko Systemowi. Były radykalne hasła, radykalne pieśni, radykalne postulaty i radykalne działania.
Na marsze przestałem chodzić, gdy przejęły to jakieś Bosaki i inne robaki, i zaczęło to ewoluować po części w kierunku bezpłciowej imprezy "patriotycznej", a po części w kierunku imprezy skrycie propisowskiej. Kilka razy byłem później we Wrocławiu, gdzie marsz był może plebejski ale - w odróżnieniu od warszawskiego - antysystemowy. Gdy jednak tamten marsz przejęły oszołomy w rodzaju Międlara i Rybaka, stało się to zbyt dużą egzotyką nawet dla mnie. Tak więc od kilku lat chodzę tego dnia na samotne marsze krajoznawcze: w tym roku przeszedłem 42 kilometry z Leszna do Kań Helenowskich.
Prawie całe dawne środowisko narodowo-rewolucyjne zdegenerowało się przy tym dziś do tituszek PiS, czyli do środowiska w istocie proreżymowego i grającego tak naprawdę w zespole Dudy, IPN, Ziobry i innych neopiłsudczykowsko-neokonserwatywnych klaunów. Dla mnie natomiast niezmiennie bliskie pozostają ideały narodowo-rewolucyjne: antyatlantyzm, antykapitalizm, antysyjonizm. A jako że nie jestem narodowym rewolucjonistą tylko tradycjonalistycznym rewolucjonistą, to idę o krok dalej i dodaję do nich antydemokratyzm, platonizm polityczny, tradycjonalizm, oraz duchowy, cywilizacyjny i polityczny "zwrot na Wschód".
* Tytuł od Redakcji Rexblog
Za: facebook.com