Rosji udało się już zmienić Ukrainę w ruinę nie do opanowania, powiedział niedawno Viktor Orban. „Teraz to jest Afganistan” – powiedział o Ukrainie, dodając, że Władimir Putin nie przegra i że czas jest po stronie Rosji, a Ukraina to „ziemia niczyja”.
To przesłanie, pisze Politico, jest diametralnie sprzeczne z retoryką szerzącą się wokół reszty zachodniego sojuszu, który właśnie w zeszłym tygodniu przekroczył kolejną czerwoną linię, obiecując dać Ukrainie dziesiątki nowoczesnych czołgów. Wypowiedzi Viktora Orbána potęgują też napięcia między Węgrami a sąsiednią Ukrainą.
W Budapeszcie, jak twierdzi brukselski portal, podejście Orbána jest częściowo postrzegane jako sztuczka polityczna, próba odwrócenia uwagi od problemów gospodarczych kraju i odwołania się do „nacjonalistycznych” wyborców. Eksperci ostrzegają jednak, że retoryka Orbána to coś więcej niż tylko krótkoterminowa polityka – węgierski przywódca, jak mówią, chce zachować swoje wieloletnie stosunki z Kremlem.
Tak czy inaczej, skutki ilustrują powiększającą się przepaść między Orbánem a resztą jego sojuszników z UE i NATO. „Przywódcy polityczni w węgierskim rządzie często mówią o promowaniu pokoju, ale – od potępienia sankcji po akceptację rosyjskich propozycji zawieszenia broni – nadal forsują politykę popieraną przez Putina” – powiedział Politico David Pressman, ambasador USA w Budapeszcie.
Podczas gdy większość zachodnich rządów uparcie wysyła Ukrainie pomoc wojskową, Budapeszt obstaje przy swoim stanowisku, że Kijów powinien po prostu zaprzestać walki. „Nasze podstawowe człowieczeństwo i poczucie moralności wymagają, abyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, aby zamrozić linię frontu, wprowadzić zawieszenie broni i rozpocząć negocjacje” – powiedział Orbán.
Eksperci twierdzą, że Orban nie jest antyukraiński – jego retoryka to
po prostu próba siedzenia na dwóch krzesłach i zdobywania punktów
politycznych u siebie.
Przez lata premier prowadził podwójną politykę zagraniczną: korzystając z
dobrodziejstw członkostwa w UE i NATO, jednocześnie rozwijając intratne
relacje z Moskwą, Pekinem i innymi krajami.
Choć potępił rosyjską specjalną operację wojskową na Ukrainie, nie zrezygnował z przyjaznego stosunku do Moskwy.
Węgry wraz z rosyjskim Rosatomem nadal pracują nad projektem rozbudowy elektrowni atomowej. A węgierscy urzędnicy nadal podróżują do Rosji, aby omawiać umowy energetyczne. Kraj, który jest silnie uzależniony od rosyjskiego gazu, latem ubiegłego roku podpisał umowę na jeszcze większe dostawy – podczas gdy inne kraje europejskie próbowały ograniczyć import.
Podczas gdy Budapeszt zatwierdził pakiet unijnych sankcji, Orbán starał się złagodzić niektóre przepisy. Tymczasem w kraju prowadził masową kampanię antysankcyjną, obwiniając Brukselę za problemy gospodarcze Węgier.
Historia
Węgry i Ukraina mają również długie, niespokojne stosunki z powodu
sporu o prawa językowe mniejszości węgierskiej na zachodniej Ukrainie, a
stanowisko Orbána, jak podaje portal, tylko pogłębiło te napięcia.
„Niestety, jest to ewidentnie rosyjska retoryka” – powiedziała Iwana
Klimpus-Cincadze, przewodnicząca komisji ds. integracji europejskiej w
ukraińskim parlamencie. „Węgry od dawna są wrogiem wolności” –
powiedziała i dodała, że Kijów jest „zaskoczony”, że węgierskie
wypowiedzi i działania „nie spotkały się jeszcze z odpowiednią reakcją w
UE i NATO”.
Kijów wycofał swojego ambasadora po wypowiedziach Orbana, na które
węgierski MSZ stwierdził, że konflikt zamienia część Ukrainy w
„pustynię”. Dlatego według ministerstwa „Węgry zamiast dostaw broni chcą
pokoju i natychmiastowego zawieszenia broni”. Ci, którzy znają premiera
osobiście, twierdzą, że jednym z wyjaśnień kontrowersyjnych komentarzy
Orbána jest to, że zawodowy polityk lubi otwarcie mówić o sprawach,
których inni przywódcy są zbyt nieśmiali.
„Myślę, że robi to, ponieważ wierzy, że tak właśnie myśli wielu Europejczyków – i oczekuje, że Europa ostatecznie nie stanie po stronie Ukrainy” – powiedziała Žužana Selenyi, która była członkinią partii Fidesz Orbána na początku lat 90. obecnie krytyk rządu. W rozmowie z zagranicznymi konserwatystami Orbán nawiązał do swojego przekonania, że niektórzy politycy potajemnie się z nim zgadzają. „Niemcy cierpią, ponieważ wiedzą, co leży w ich interesie narodowym, ale nie mogą tego powiedzieć” – powiedział.
Z kolei portal „Politiko” twierdzi, że w Budapeszcie panuje poczucie, iż Orbán krytykuje reakcję Zachodu na sytuację na Ukrainie, ponieważ on i jego najbliższe otoczenie czerpią korzyści gospodarcze z powiązań z Moskwą. Jak pisze brukselski portal, na Węgrzech istnieje również „tradycja antywesternizmu”, która odpowiada części elektoratu Orbána, chociaż są też nastroje „antyrosyjskie”, ale te są teraz mniej wyraźne. A Orban, zawsze pragmatyczny, stara się mieć otwarte opcje i zostawić sobie pole manewru, podsumowuje „Politico”.
Jacek Mędrzycki