Jednym z najważniejszych argumentów przeciwko aborcji jest powtarzane przez Kościół w ciągu wieków stwierdzenie (wielokrotnie potwierdzane przez nieomylne Magisterium Kościoła), iż dzieci zmarłe bez chrztu trafiają do otchłani (limbusa), czyli do tej części piekła, w której pozbawione są widzenia Boga, jednakże doświadczają naturalnej szczęśliwości. I na tym polega dramat i okropieństwo aborcji, pozbawiającej dziecka spotkania z Bogiem w wieczności. Nie można tego spłycać, jakby chodziło tylko o wymiar doczesny, o bezprawne zakończenie życia niewinnego człowieka w jego ciele, ale trzeba pamiętać o krzywdzie dokonanej na duszy dziecka. Modernistyczne duchowieństwo religii novus ordo, zwalczające limbus, samo sobie wytrąca najważniejszy argument z ręki, a głosząc automatyczną "kanonizację" zmarłych dzieciątek sprzyja "chrześcijańskim aborcjonistom".
Zło spędzania płodu jest ohydne dla Boga nie tylko dlatego, iż ktoś jest pozbawiony szansy na życie tu na Ziemi. Dlatego też Papież Sykstus w swojej konstytucji "Effraenatam", zauważając oba wymiary tego okrucieństwa, pytał retorycznie: "Któż nie brzydzi się tak odrażającym i złym czynem, przez który giną nie tylko ciała, ale i dusze?"