Bednarz wspominał:
„Getto miało swoją
autonomię, swój zarząd i swoją żydowską policję, która szybko zyskała
sobie wyjątkowo złą sławę. Ogromne wrażenie robiła bieganina „za
interesami”, za groszem, za podstawowymi artykułami spożywczymi. Rzucała
się w oczy ogromna liczba żebraków. To przesiedleni do getta Żydzi z
podwarszawskich miejscowości, którym pozwolono zabrać tylko to co mogli
wziąć do ręki – i to oni najszybciej pozostali bez środków do życia.
Marli z głodu na ulicy. W getcie warszawskim mordowali głodem. Wieczorem
zmarli leżeli na ulicy jeszcze w ubraniach, rano już byli nadzy,
przykryci papierami lub gazetami. Ubrania zdzierano potajemnie nocą, na
sprzedaż lub po prostu na szmaty. Zwłoki zbierały co rano odkryte wozy z
zakładu pogrzebowego Pinkerta i ulicą Gęsią wywoziły na kirkut (…)
Najekskluzywniejszym
był Palaise de Dance przy ulicy Niecałej należący do braci Frontów.
Widzę to jak dzisiaj: lśniący parkiet, doskonała orkiestra Lopka
Rubinsteina, nastrojowy półmrok, przyciemnione światła, stoliki. Na
stołach autentyczne koniaki i szampany francuskie. Na antresoli loże i
gabineciki już dla konkretnych uciech cielesnych. To wszystko było
przeznaczone dla ludzi majętnych, tych którzy tutaj w getcie na nędzy i
szmuglu robili kolosalne majątki”.
Za: https://www.facebook.com/photo/?fbid=1346832669225389&set=a.141388273103174