To, co wyprawiają siły Mordoru w związku z rocznicą chrztu Polski jest powtórką takiej samej kampanii, która masoneria we Francji prowadziła 20 lat temu, w 1500 rocznicę chrztu Chlodwiga. Chwyty erystyczne są w zasadzie te same: albo błahe, czepiające się niepewności daty samego wydarzenia (tak jakby nieścisłość w datowaniu przyjęcia chrztu przez jakiegoś księcia mogła mieć jakiekolwiek znaczenie wobec faktu, że sam Pan Nasz na pewno nie przyszedł na świat w swojej ludzkiej naturze w roku 0, tylko kilka lat wcześniej, też w przybliżeniu, i jakoś nam ta pomyłka w datacji Dionizego Małego wiary nie osłabia); albo zupełnie idiotyczne, bo "demaskujące" fakt oczywisty, iż faktyczna chrystianizacja ludu była i musiała być procesem rozciągniętym mocno w czasie. Właściwie brakuje tylko jednego elementu, czyli analogii do stawiającego kropkę nad i hasła masonów nadsekwańskich "Chlodwig to nie Francja", a co wynika z tego, że oni mogą wskazać wyraźną cezurę w historii Francji, jaką jest rewolucja, inaugurująca inną, a faktycznie 'anty-Francję", uznając zatem, że "Francja to Rewolucja i Prawa Człowieka" przeciwko Prawu Bożemu i Królom Francji, w Polsce natomiast takiej "Bastylii" dzielącej mieczem historię państwa na dwie nieprzystające do siebie połowy nigdy nie było. Skutek jest taki, że nie mogąc powiedzieć wprost "Mieszko I to nie Polska", bo przecież nawet mit założycielski Okrągłego Stołu nie może być poważną alternatywą, gdyż wiadomo, że w Magdalence obalano kolejne półlitrówki, a nie więzienia, to w takim razie chwytają się jak brzytwy najcudaczniejszych pomysłów, jak neobolszewicka "Krytyka Literacka", która wychodzi naprzeciw "rodzimowiercom" i etnonacjonalistom plemiennym, wyrażając żal, iż Mieszko otworzył kraj na wpływy "obcych kultur".
Wszystko to jednak jest w swojej esencji, mniej lub bardziej jawnie, działaniem cywilizacji przeciw-chrześcijańskiej, która nie może pogodzić się z faktem, iż chrzest księcia Polan nadał niezmywalne piętno całej naszej historii minionej i tej, która jeszcze będzie trwała, aż po czasy ostateczne. To zatem po prostu Książę Tego Świata, szalejący z nienawiści, iż ten połeć ziemi został wyrwany spod jego mocy, mobilizuje wszystkie swoje sługi.
Albowiem od tego czasu, od momentu wszczepienia polskiej gałązki w krzew winny Res Publica Christiana, nasz pierwszy chrześcijański władca przyjął w imieniu wszystkich swoich następców także i to zobowiązanie, wynikające z uznania, iż od Odkupienia żadna ziemska władza nie może być prawowita, jeżeli nie uznaje Panowania Chrystusa. Władza, która to panowanie choćby ignoruje, może być co najwyżej legalna, a więc tolerowana jako zło konieczne do karania innych występków, ale nie prawowita.
Profesor Jacek Bartyzel
(artykuł z