Publikujemy starszy artykuł o mjr Stanisławie Turskim ze strony GKS Piast Gliwice.
Kapitan Stanisław Turski to nietuzinkowa postać, a jego losy
mogłyby posłużyć do napisania pasjonującej książki. Jako niespełna
16-letni chłopiec - świadek bestialskiego mordu dokonanego przez Niemców
w jego rodzinnej wiosce - postanowił dołączyć do partyzantów i walczyć z
okupantem. Po wojnie był zmuszony ukrywać się przed komunistyczną
bezpieką, przypadkiem trafił do Gliwic, gdzie został już na stałe.
W czwartek - przyjmując zaproszenie władz klubu - kpt. Turski spotkał się z prezesem Piasta i pracownikami. W trakcie wizyty obecny prezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Górnośląskiego otrzymał pamiątkową tabliczkę i niebiesko-czerwone upominki. Turski wojenne historie przeplatał życiowymi refleksjami właściwymi dla człowieka o tak bogatym życiorysie.
Zamiłowanie do książek
- Kiedy w 1939 roku front dotarł do mojej miejscowości, Niemcy w naszej
szkole urządzili sobie kwaterę. Wyrzucili z budynku wszystkie ławki,
niepotrzebne sprzęty i opróżnili całą bibliotekę. Zainteresowałem się
wyrzuconymi książkami i przechowałem je w swoim domu.
- W świetle lampy naftowej, zaczytywałem się w nich przy do późnych
godzin. Nawet dostało mi się za to czytanie po głowie od mamy, która
obawiała się, że moje nocne przesiadywanie ściągnie na nas niemiecką
ciekawość. Rzeczywiście, tak się stało. Na szczęście matka znała język
niemiecki i wytłumaczyła agresorom, że to tylko niegroźna pasja młodego
chłopca. To właśnie historyczne lektury ukształtowały moją patriotyczną
świadomość i stanowiły jeden z powodów wstąpienia do NSZ.
Klucz do sukcesu
Człowiek od najmłodszych lat musi się rozwijać. Jak to osiągnąć? Uczyć
się i jak najwięcej czytać. Obserwować życie i wyciągać wnioski. Każdy
musi nad sobą pracować, bo stanowi przyszłość Polski. To obowiązek
każdego z nas. Historia jest nauczycielką życia, dlatego należy ją
znać.
Obowiązek wobec kolejnych pokoleń
- Za obecność na wszystkich spotkaniach nie dostaję pieniędzy, nie
zabiegam o poparcie polityczne. Po prostu czuję się w obowiązku
opowiadać o tamtych czasach i przekazywać swoją wiedzę historyczną.
Jestem takim człowiekiem, który nie może stać bezczynnie, muszę cały
czas coś robić. Szczególnie dla młodzieży.
Kibice pamiętają
- Cieszy mnie, gdy widzę tłumy ludzi podczas uroczystości państwowych,
zwłaszcza tych młodych. Wiem, że o takich dniach, jak ten miniony -
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych - od wielu lat pamiętają
kibice piłkarscy. Znają historię, przypominają bohaterów i edukują
innych. To budująca postawa. Chciałbym, aby nowe pokolenie podążało
właściwą drogą. Żydzi mają takie przysłowie: „Ocalisz jednego Żyda -
ocalisz cały świat”. Ja mam swoje: „Przekonam Polaka do obrania drogi
uczciwych i sprawiedliwych, to ocalę całą Polskę”.
Sport od dziecka
- Przed wybuchem wojny, w wolnym czasie grywałem w piłkę. Zawsze
występowałem jako obrońca, a koledzy mówili, że jestem nie do przejścia
(śmiech). Nie chcę zabrzmieć nieskromnie, ale uważam, że dysponowałem
dobrym wykopem, miałem celne podania i byłem szybkim zawodnikiem. Po
wojnie piłka odeszła na drugi plan. Podjąłem pracę, ożeniłem się i nie
było czasu na futbol.
Na zawsze z Piastem
- Związałem się z wami i będę z Piastem póki życia mi starczy. Trzeba
wspomagać drużynę. Zawsze byłem kibicem Piasta, odkąd tu mieszkam.
Chodziłem na mecze rozgrywane jeszcze na stadionie XX-lecia. Niestety
wiek nie pozwala mi już na czynne kibicowanie, ale sprawdzam jak Piast
stoi w tabeli i interesuję się na bieżąco wynikami.
- Mam nadzieję pojawić się na jednym z najbliższych meczów
Niebiesko-Czerwonych. Odpowiednio się ubiorę, będzie dobra atmosfera, a
ja będę dopingował z całego serca, aby Piast wrócił na pierwsze miejsce w
tabeli i się na nim utrzymał. To byłoby coś wielkiego dla Gliwic… i dla
mnie.
Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.