Była kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w wywiadzie, że Zachód dał Ukrainie czas na przygotowanie się do bitwy. Czy uważa pan, że Ukraina sprowokowała rosyjski atak?
– Są dwa powody, dla których Rosjanie zaatakowali Ukrainę. Pierwszym powodem było to, że Moskwa nie chciała wypuścić Ukrainy ze swojej strefy wpływów. Stałoby się tak, gdyby Ukraina wstąpiła do NATO. Drugim powodem jest ochrona mniejszości rosyjskiej na wschodzie Ukrainy. Uważam, że Ukraina nie stanowiłaby zagrożenia militarnego dla Rosji, ani samodzielnie, ani w ramach NATO. Rosji może nie podobała się zachodnia orientacja Ukrainy, ale Moskwa nadal nie miała prawa jej atakować.
Niektórzy eksperci postrzegają wojnę rosyjsko-ukraińską jako przejaw geopolitycznej rywalizacji między wielkimi mocarstwami. Dlaczego oba mocarstwa stanęły naprzeciw siebie na Ukrainie?
– Zgadzam się z tymi ekspertami. Gdyby Stany Zjednoczone nie naciskały na członkostwo Ukrainy w NATO, nie wybuchłaby wojna. Przyjęcie Ukrainy do NATO oznaczałoby, że Rosja jest słaba. Jedynym krajem, który nic nie traci na tym konflikcie, są Stany Zjednoczone. Ale Zachód jako całość wiele traci, lub już stracił. Uważam, że Stany Zjednoczone nie zmieniły swojej polityki wobec Europy, to znaczy nie pozwolą żadnemu krajowi rządzić kontynentem. Stanom Zjednoczonym udało się w dużej mierze zerwać relacje między Rosją, bogatą w surowce naturalne, a największą europejską potęgą gospodarczą, Niemcami. UE jest coraz bardziej zależna od amerykańskiego gazu i innych produktów naftowych. Amerykański kompleks wojskowy z zadowoleniem przyjmuje zamówienia na dużą skalę z krajów europejskich, aby wyposażyć swoje armie w amerykańską broń i technologię wojskową.
Najważniejsze pytanie brzmi, czy konflikt zbrojny pozostanie lokalny, czy będzie eskalował.
– To fundamentalne pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszyscy mówią, że totalna wojna z Rosją nie leży w niczyim interesie. W całej historii widzieliśmy konflikty, w które żaden kraj nie chciał się zaangażować, ale w końcu to zrobił. Obawiam się, że będziemy coraz bardziej wciągani w ten konflikt. Słyszymy z Kijowa, że walczą w tej wojnie, aby chronić nawet nas przed Rosjanami. Nie zgadzam się z tym. Ukraińcy walczą z Rosjanami, aby przetrwać tę krwawą agresję i przywrócić suwerenność nad całym swoim terytorium. Utrata Krymu może być powodem, dla którego Rosja zechce rozszerzyć konflikt poza Ukrainę.
Ukraińska kontrofensywa albo się nie rozpoczęła, albo utknęła w martwym punkcie. Dlaczego Ukraińcom nie udało się odnieść strategicznego zwycięstwa mimo znaczącej pomocy Zachodu?
– To pytanie można wyjaśnić złożeniem kilku przyczyn: Rosjanie wiedzieli, jaki jest cel kontrataku i mieli mnóstwo czasu na dokładne przygotowanie linii obrony; – Niewielka liczba czołgów, kombinowane opancerzone wozy bojowe (AFV), transportery opancerzone (APC), sprzęt inżynieryjny do oczyszczania pól minowych i brak amunicji; – Niedobory siły roboczej; Brak odpowiedniego przeszkolenia, nie można nauczyć żołnierza walki w ciągu trzech do sześciu tygodni. Zachodni oficerowie szkoleniowi nie mają pojęcia, o co chodzi w tym konflikcie; Różnorodność zachodnich pojazdów wojskowych i sprzętu oraz ich mieszanie, nieodpowiednia logistyka; Nie ma ukraińskiej przewagi powietrznej wspierającej siły lądowe; Zła taktyka przełamywania rosyjskich linii obronnych.
Obawiam się, że Ukraina była naciskana przez Zachód, aby rozpocząć ofensywę, nie będąc w pełni przygotowaną i wyposażoną. Pewne sukcesy można jeszcze osiągnąć, ale pytanie brzmi, czy zmieni to wynik wojny.
Zajęcie Krymu przez Rosję to pierwszy przypadek od II wojny światowej, kiedy państwo europejskie zaanektowało terytorium innego państwa. Następnie nastąpiła aneksja części Donbasu. Czy to oznacza, że zmieniło się globalne środowisko bezpieczeństwa, skończyła się jednobiegunowa dominacja USA?
– Stany Zjednoczone są nadal największym supermocarstwem, chociaż Chiny rzucają temu wyzwanie. Ale mimo to Stany Zjednoczone pozostają militarnie dominujące. Jednak Zachód jako całość stopniowo traci na znaczeniu i dominacji. Coraz częściej słyszymy o koncepcji Strategicznego Południa – opracowaniach podsumowujących plany państw Azji Południowej, Indii i Pakistanu dotyczące ich sytuacji strategicznej i nuklearnej – i to trzeba brać pod uwagę. Wielobiegunowy świat jest nadal rzeczywistością, z którą musimy się zmierzyć. Nie tylko aneksja Krymu, ale także secesja Kosowa, nacjonalizm i wiele innych zagrażają prawu międzynarodowemu i uznaniu granic.
Mówiąc o Serbii i Kosowie, nie zapominajmy o wojnach jugosłowiańskich. Czy nie jest zbyt ryzykowne w Europie ponowne egzekwowanie roszczeń terytorialnych w sposób brutalny?
– Konieczność siłowego odzyskiwania utraconych terytoriów jest ryzykowna i może prowadzić do wojen. Istnieje wiele takich przypadków, które mogą nawet prowadzić do przemocy.
Według niektórych opinii celem Władimira Putina nie jest odtworzenie Związku Radzieckiego, ale uczynienie Rosji znowu wielką. Czy podziela pan ten pogląd?
– Nigdy nie wierzyłem, że Putin chce odtworzyć Związek Radziecki. Ubolewa nad rozpadem Związku Radzieckiego, ponieważ 25 milionów Rosjan stało się obywatelami nowych, niepodległych państw. Około 50 procent gospodarki utrzymywanej przez Rosję przestało istnieć. Z drugiej strony Putin przywrócił narodową dumę Rosjan.
Z Warszawy płyną głosy, że byłoby katastrofą, gdyby Rosja odniosła strategiczne zwycięstwo w regionie. Jakie są szanse, że Moskwa będzie próbowała rozszerzyć swoje wpływy poza zachodnie granice Ukrainy?
– Jakie zwycięstwo może osiągnąć Rosja na Ukrainie? To jest pytanie, które musimy zadać w tym przypadku. Nie sądzę, żeby Rosjanie chcieli okupować całą Ukrainę. Nie da się tego zrobić z 200 tysiącami żołnierzy. Potrzeba by cztery razy więcej. Rosjanie nie będą w stanie obalić reżimu w Kijowie. Nie mogą też zniszczyć narodu ukraińskiego. Trudno to nazwać zwycięstwem. Prawdopodobnie będą nadal okupować części kraju, jednocześnie stawiając czoła wojnie partyzanckiej i partyzanckiej Ukraińców. Czy to jest zwycięstwo? Faktem jest, że NATO rozszerzyło się o byłe sowieckie państwa satelickie i kraje bałtyckie, podczas gdy Rosja nie zrobiła nic. Jednocześnie nie zrezygnowała z rozszerzania swoich wpływów na te państwa w celu podważenia stabilności państw zachodnich. Moskwa doskonale wie, że odbudowa Związku Radzieckiego i obozu socjalistycznego jest iluzją.
W jakim stopniu przedłużająca się wojna może zdestabilizować region Europy Środkowej i Wschodniej? Czy regionowi grozi stanie się strefą buforową między Wschodem a Zachodem?
– Obawiam się, że konflikt na Ukrainie jest wojną, która skończy się rozpadem Ukrainy, poniesieniem ciężkich strat i popadnięciem w ruinę. Na świecie dojdzie do kolejnego zamrożonego konfliktu, który spowoduje wiele problemów dla tej części Europy, w której żyjemy. Opierając się na doświadczeniach historycznych oraz ze względu na odczuwane zagrożenia i obciążenia, Rosja będzie nadal czynnikiem jednoczącym kraje Europy Środkowej i Wschodniej.
Węgry są jedynym państwem w NATO i UE, które nie dostarcza broni na Ukrainę. Istnieje ogromna presja polityczna na rząd w Budapeszcie. Czy nic nie wskazuje na to, że inne kraje pójdą za przykładem Węgier?
– Jeśli były premier Słowacji Robert Fico wygra wybory w tym miesiącu i uda mu się utworzyć funkcjonujący rząd, jego kraj może pójść za przykładem Węgier. Są kraje, które nie będą dostarczać broni na Ukrainę w dającej się przewidzieć przyszłości, ponieważ nie mogą dalej osłabiać własnych sił zbrojnych, ponieważ ich składy broni są puste.
Za: Magyar Hirlap
Fot. dvojka.rozhlas.cz
Za: https://myslpolska.info/2023/09/07/sandor-obawiam-sie-ze-zostaniemy-wciagnieci-w-wojne/